Nie będę się rozpisywał nad tym co zostało już powiedziane, fabuła, postacie, sama wyspa wszystko to zostało napisane na najwyższym poziomie, ale nikt nie wspomniał o jednym.
Walki, właśnie to mnie nieco kuło, przez cały arc nie dostaliśmy ani jednej pełnoprawnej solówy. Bitwa pomiędzy Minkami a ludźmi Jacka była fajna ale to nie do końca to, dlatego chciałem już dać "zaledwie" 8, ale pomyślałem że przekartkuje sobie Zou żeby się utwierdzić się w mojej ocenie i OOOOH BOY. Tak się wciągnąłem że przeczytałem dosłownie cały arc.
Pomyślałem że jak już czytam to skupie się na wyciąganiu jakiś brudów, najmniejszych pierdołek żeby jak najobiektywniej go ocenić, ale nic nie znalazłem. Każdy rozdział był wypełniony treścią, mimo tego ani przez chwile nie czułem się przytłoczony nadmiarem informacji, czy znudzony ciągnącym się w nieskończoność jednym wątkiem (cough Luffy vs Doflamingo cough), akcja była dynamiczna i świetnie zbalansowana, ciągle działo się coś innego a fabuła płynnie przechodziła do kolejnych wątków, dzięki czemu ani przez chwilę nie czułem zmęczenia (mimo całodniowego zakuwania gegry
).
To między innymi dzięki temu że Zou dało nam jedną z najlepszych palet postaci od Marine Ford'u (!!!). Dosłownie każda postać którą poznaliśmy na wyspie to kawał badassa, od lukrowanej Carrot:
Po Jacka który obok Gutsa z Berserka jest IMO największą bestią jaką widziałem ever. Kaido to kawał dzika, ale Jack miażdży suty tak mocno że aż głowa goli.
Tutaj należą się ogromne propsy dla Ody, Jack jest zarówno oryginalny (ta fryzurka Gracjana rządzi <3 ) i jednocześnie mega przytłaczający i wzbudzający respekt, jest absolutnie bezkompromisowy i brutalny, ode mnie 10/10 za design i charakter, to IMO absolutna perfekcja w swojej klasie.
Ale Zou wydało na świat jeszcze jedną postać która dużo mu pot tym względem nie ustępuje. Nekomamushi to drugi kawał pieprzonego bydlęcia, w dodatku miał chyba jedno z najlepszych wprowadzeń w całej mandze:
Ogromny koto-podobny potwór nagle wbija na pole walki, bez ostrzeżenia łapie 100 tonowego Jacka w formie mamuta za trąbe i rzuca nim o Ziemie jak szmatą pokazując że nie jest tak miły jak Inuarashi i zmasakruje każdego kto wejdzie mu w drogą.
Ponad toe mega gag-able, odpały z jego udziałem z to jedne z najlepszych żartów w OP od dawna.
Spodobało mi się też że na Zou armie złożone z niby randomów na prawdę miały znaczenie. Muszkieterzy i Obrońcy Minków to oddziały pełnoprawnych, silnych postaci takich jak Carrot, Pedro, Wanda czy Sicilian i każda z nich jest faktycznie wartościowa (jak np. Roddy -Mink krowa który był w stanie spokojnie wymienić się ciosami z Luffym). Tak samo po drugiej stronie, Gifters Jacka którzy zostali obdarzeni mocą DF to postacie które walczyły na równi z elitą Minków, tak samo z resztą ludzie Bege, którzy według jego słów (i reakcji Sanjiego gdy go otoczyli) nie są zwykłymi popychadłami, mam nadzieję że Oda pójdzie w tą stroną i w kolejnych wojnach "tzw. randomy" nie będą robić jedynie za tło, a będą mieli
faktyczny wpływ na przebieg walki.
Właśnie... walki
Czytając Zou jeszcze raz mimo moich wcześniejszych zastrzeżeń w ogólnie nie odczuwałem braku zapisanych od tak dawna w schemacie "solówek", tak scen walk było mało, ale wiele z tych które dostaliśmy były bardzo dobrze napisane:
Mega badassowe zablokowanie ciosu Jacka przez Inuarashi'ego
Jack bez ostrzeżenia zmiatający z powierzchni ziemi (chociaż jak się po chwili okazało nie do końca) pacyfistycznie nastawionego Minka-staruszka
Nami obezwładniająca Wandę (a bardzo dawno nie widzieliśmy jej używającej tego typu umiejętności)
Czy Zunisha zmiatający z powierzchni ziemi flotę Jacka.
To wszystko to zapadające w pamięć kadry i sceny walki, mimo braku typowych dla Łan Pisa solówek, wcale mi ich nie brakowało, te krótkie potyczki idealnie wpasowywały się w tępo akcji, dzięki czemu nawet nie odczułem braku pełnoprawnego 1 vs 1.
Nikt nie wspomniał chyba o Humorze. Zou to najzabawniejszy arc od baaardzo dawna. Gagi z mającym na wszystko wywalone Luffym, chciwą do bólu Nami czy wspomnianym wcześniej Nekomamushi są świetne, sceny takie jak te podczas spotkania Raizou czy zakończenie przygody na Zunishie kiedy Luffy obejmuje całą swoją ekipę i zamiast z pomocą Kanjuro bezpiecznie zejść z mającego tysięce metrów w kłębie słonia po prostu z niego zeskakuje (
) zapamiętam na długo.
Dostaliśmy na prawdę wiele bardzo dobrych, niekiedy także brutalnych (tortury na Minkach, w szczególności ich przywódców) momentów, wiele z nich miał Sanji, czy to podczas jego "negocjacji" z Bege (który swoją drogą sam był kolejną perełką w przemijającym arcu), czy wtedy gdy wielokrotnie przypominał Ceasarowi gdzie jego miejsce.
Dowiedzieliśmy się więcej o załodze Rogera, Raftel, Poneglyph'ach i samurajach. Oda świetnie zarysował Yonkou jako siłę Nowego Świata z którą zadzieranie oznacza samobójstwo, wprowadził nową mini-frakcję na planszy Nowego Świata (rodzina Vinsmoke) i zaserwował nam jeden z najlepszych plot twistów w mandze.
Tutaj można się na prawdę długo rozpisywać, Zou mimo tego że tak małe, jest jednocześnie wielkie, wypełnione po brzegi treścią, idealnie zbalansowaną akcją i świetnie napisanymi, ciekawymi postaciami.
Można przyczepić się do niektórych drobnostek jak uratowanie wszystkich (nawet tych rzekomo dobitych przez ludzi Jacka) Minków, czy tego jak łatwo Nekomamushi dał uciec Bege po tym jak Pekomsa "zdradził pewien były członek załogi". Tak samo nie podobało mi się zbyt szybkie skasowanie Sheepshead'a, patrząc na to jak odpowiadający mu siłą Carrot i Roddy byli w stanie coś tam zawojować podczas potyczki z odpowiednio Luffym i Zoro, powinien był on przynajmniej wstać po ciosie Sanjiego, tym bardziej że był prawdopodobnie najsilniejszym Gifterem.
Jednak koniec końców te małe głupoty bledną w świetle majstersztyku jaki zaserwował nam w ostatnich miesiącach Oda.
Ciekawe i zróżnicowane postacie, oryginalna kreacja "wyspy", świetne dialogi i humor, badass'owy do potęgi antagonista, wiele zapadających w pamięci momentów i fabularnych myczków oraz umiejętne wplątanie Słomków w jedne z najważniejszych nadchodzących wydarzeń Nowego Świata (Sojusz Big Mom z rodziną Vinesmoke oraz powstanie Wano przeciwko Kaido).
Zou to bezdyskusyjnie najlepszych arc po TS'ie i IMO jeden z najlepszych arców Łan Pisa w ogóle.
Ode mnie bardzo zasłużone i
silne 9/10