Miesięczna przerwa w toku, dwóch imperatorów pokonanych (jeśli nie zabitych), nowe nagrody i nowe osoby na stanowisku Yonko w toku, więc czas na podsumowanie największych plusów, niespełnionych potencjałów i porażek autorstwa Ody w trakcie tego długaśnego arcu.
Sukcesy
Buggy Imperatorem - oprócz ujawnienia tego faktu nie mamy żadnych, najmniejszych szczegółów, ale już sam koncept takiego twistu mnie kupił. Oda bardzo jasno nakreślił grupę świeżaków, którzy się liczą, mydląc nam oczy tak, by ostatecznie na stołek wstawić osobę pozbawioną bojowego potencjału, ale powiązaną z główną historią OP, słomianymi, debiutującą na samym początku historii i mogącą jeszcze sporo namieszać. Zmienia to zupełnie postrzeganie Impel Down i Marineford oraz bardzo zręcznie łączy postacie Luffiego, Teacha i klowna jako trzech czarnych koni tych arców. Buggy pozwala objąć Luffiemu stołek Yonko, a potem prawdopodobnie zręcznie, wraz z Rudym, zwolni miejsce Kidowi i Lawowi. Jak otrzymał stołek? Tego jeszcze się dowiemy, ale każda z teorii mi się podoba.
Yamato - postać pojawiła się znikąd, co początkowo mnie irytowało, bo na Onigashimie niepotrzebny był kolejny zapychacz, ale Yamato okazała się być powiązana bardzo mocno z Wano, nadała dodatkowy sens retrospekcją Odena (raczej średnio odbieranym), a także okazała się mieć dobry design, własny styl (włącznie z genderową niejasnością) oraz ogromny potencjał bojowy - trzy kolory haki, mistyczny zoan. Jest to niemal mokry sen czytelników, którzy zawsze marzyli o charakterystycznej, prostej i przegiętej postaci dołączającej do załogi. Yamato ma swoją rolę do spełnienia na statku (pokładowy dziennik, bycie następcą Odena w kolejnej generacji), marzenie i siłę, aby coś wnieść. Wspomnienie dni, gdy ludzie za załoganta chcieli Monet, Rebbecę czy Carott - ah, zabawne. Nieoczekiwany powiew świeżości.
Sojusz Big Mom i Kaido, tylko trzech liczących się Supernowych, 5 vs 2 - Big Mom poznaliśmy doskonale w poprzednim arcu, więc nie ma co przedłużać i obalenie dwóch imperatorów w jednym arcu jest koniecznością fabularną, szczególnie przy przedłużaniu Ody. Piraci Mamuśki potraktowani zostali przeciętnie, ale jest to pewne uproszczenie fabularne, które akceptuję, podobnie jak ukazanie, że tylko trzech supernovas się liczy. Odpowiada mi to. Jest to zgodne z deklaracjami fabularnymi, że New World to faktycznie zwieńczenie niebezpiecznego Grand Line, a poza tym ma wydźwięk fabularny w sam raz, bo tylko postacie nieugięte w swoich dążeniach, mające makiavelistyczne "virtu" i nieznające strachu przed ryzykiem mogą coś osiągnąć. Walka na dachu pozwoliła się odciąć chociaż raz od fabularnego skakania po biegnących postaciach i skupić na akcji, w której czuć było epickość. Law i Kid co prawda nie mają załóg, a ich zwycięstwo z Mamuśką było lekko naciągane, ale fabularnie było to konieczne.
Killer - wiele tu niedociągnięć, ale ostatecznie Oda bardzo chciał go wpleść w akcję i udało mu się. Walka z Zoro (nawet jeśli Killer był daleki od prime time), zjedzenie owocu ze złymi konsekwencjami, by ostatecznie dać mu walkę z imperatorami i wykazać inteligencją w walce-zemście na Hawkinsie - to wcale nie tak mało, nawet jeśli wolałbym jego starcie z Jackiem.
Smile - geneza efektów ubocznych owoców była cudowna. Po pierwsze, dramatyczna - mieszkańcy Wano. Po drugie, gagowa - design piratów Kaido. Po trzecie, samą nazwą hintująca ciekawy wątek i to jeszcze od czasów Sabaody. Wszystko bardzo ładnie się spięło.
Zoro - dwie cudowne walki (5vs2, King), obudzenie królewskiego haki, nowy miecz i duży czas na kadrach mangi. Fani prawej ręki Luffiego mogą się czuć dopieszczeni, bo wykazał się sporo, nawet jeśli w lekko naciągany sposób - "cudowne leki" minków czy powiązania z Wano, serio? To ostatnie nie było konieczne.
Robin - doceniam, że od Skypiea pierwszy raz nie jest supportem, ale faktycznie dostaje starcie, w którym może solo - z drobną pomocą Brooka - pokazać coś nowego (fishman karate, nowa forma) i odnieść zwycięstwo z silnym piratem.
G5 (design) - charakterystyczny wygląd, zmieniona osobowość i kreskówkowe moce są tak mocno odbiegające od powagi, jak charakterystyczne dla One Piece i wnoszące świeżość. Po dwóch chapterach co prawda Oda zapomniał się i leciał już schematem, ale utrzymanie przebudzenia w takiej postaci jak przy ścisłym debiucie byłoby cudowne.
Porażki
Mityczny Zoan Luffiego - motyw hintowany tak nagle i tak nieudolnie, że niewiarygodny. Był próbą nadania nowej interpretacji klasycznym wydarzeniom, ale spotkał się tylko z niezrozumieniem, dodatkowo jeszcze pieczętując fakt, że Luffy jest po prostu wybrańcem. Połączenie jego rozbudowanych geneanologicznie (Garp, Dragon) i nie-geneanologicznie (Ace, Sabo) powiązania rodzinnego z kapeluszem i teraz legendarnym owocem to zdecydowanie za dużo. Nawet gagowy owoc, którzy przekuł na początku mangi w źródło swojej siły (i to bardzo kreatywne) musiał stać się kolejnym czynnikiem wpisującym go w obraz wybrańca. Bleh.
Piraci Big Mom - oprócz półrandomowych oficerów byli wśród nich Perospero i Smoothie, a ostatecznie wszyscy skończyli pokonani offscreen, spotykając się właściwie tylko z zemstą Kota oraz symbolicznym kadrem... i niczym więcej.
Załogi Lawa i Kida - randomy. Jest tylko jeden Killer, który ma inteligencję i trochę siły, ale Kid i Law nie mają nawet pomniejszych oficerów, którzy wygraliby z Usoppem czy Nami. Na Dressrosie Law mógł podebrać co nieco gladiatorów, podebrać co nieco załóg można od Big Mom i Kaido, nawet zostają potencjali Hawkins, Appo i Drake (pod przykryciem) dla Lawa. Oda raczej nic z tym nie zrobi.
Jack - pierwszy poznani pirat z miliardem nagrody, cudowny design i owoc, czysta siła i okrucieństwo, świetny debiut na Zou. Ostatecznie posłużył do ukazania mocy najsilniejszego z samurajów (Ashura), hintowania mocy Queena i Kinga, a potem tylko się błąkał bez celu, sporadycznie padając, by ostatecznie wykończył go Pies, tylko dlatego, bo trafił na ten jeden dzień miesiąca, gdy może to zrobić. Jack mógł zmierzyć się z Jinbeiem lub Killerem, budując jeszcze większy hype wokół Słomianych i zwalniając im dodatkowo kolejnego tobiroppo do ubicia.
Orochi - jednowymiarowa postać lecąca według ogranego u Ody archetypu, ginąca nieustannie i zabierająca tylko antentowy czas. Do ubicia na strzała.