czytał tutaj ktoś trylogie the first law od Joe Abercrombie?
W sumie jestem po drugim tomie. Pierwszy był w sumie takim wstepem, za duzo sie w nim nie działo, raczej przedstawienie postaci i zbieranie druzyny
. Tyle, ze sie przeczytało i koniec.
Drugi tom na pewno lepszy niz pierwszy. Najciekawszym wątkiem i przyjemnym do czytania było oblężenie miasta, i generalnie rozdziały z kalekim inkwizytorem sa najciekawsze, sama postac najprzyjemniejsza ( to samo było w pierwszy tomie, jego postac oraz postac Ardee były dla mnie najciekawsze, reszta jakoś niby troche ciekawiła, ale nie potrafili mnie do siebie przekonac) I w sumie po drugim tomie dalej te dwie postacie sa dla mnie najlepsze
.
Jak juz sie zakonczyl ten watek to jakos gorzej sie czytalo.
Niby jest jakas wieksza wyprawa z magiem, jakas wojna jest prowadzana, ale nie czuje sie w to za mocno zaangazowany. Wiekszosc z postaci jest po prostu mało atrakcyjna, mało interesuja mnie ich losy, szczerze mówiąc sa mi obojetni. W sumie sam wątek wyprawy był jakiś taki mało ciekawy, najgorszy w tej ksiazce. A ten Mag w ogole nie ma mojej sympatii, jakiś taki głupiomądry dla mnie, nie kupił mnie w ogole swoim gadaniem.
Tak w sumie nie wiem za bardzo dokad ta historia zmierza, dla mnie troche wielki chaos w kreacji całego świata, i w fabule. Niby sie o jakichs miejscach mowi, ze cos gdzies jest, ale w sumie nie ma to za duzego znaczenia. O postaciach juz mowilem. Niby miał być Grimdark, sam autor nawet na twitterze nazwal sie lordem grimdarkiem, ale raczej nie odczułem tego darku. Jeśli nie jestem zaaganzowany za bardzo w postacie, to niewazne, jaki to dark by nie był, nie zrobi na mnie wrazenia.
Wiecej emocji budzili tortury Greyjoya w PLIO niz grimdark tej ksiazki
.
Znalazlem ciekawy cytat o jego prozie, czesciowo moge sie zgodzic, na jakis czas jest to szał, ale po czasie jakos gorzej:
"The worst part about the books is the boring prose. I can't remember more than one or two passages or snippets from the entire trilogy because it's so bland. And the ones I do remember are riding the line of too cheesy to be cool."
Nie ma tego czegos, co miał Martin i Sanderson, ze szybko mi sie cegły czytało. Duzo przerw w czytaniu, warte do odnotowania. Przy pierwszym tomie na pewno, a drugi czytalo mi sie bardzo szybko, dopoki watek oblazenia sie nie skonczył.
Generalnie opisy jakas moc w sobie miały łatwo sobie je wyobrazic, ale niektóre potrafia zmeczyc
:
Jakbym mial wystawic ocene to chyba maks 7/10, Glokta ratuje całą serie.
a jakie sa wasze przemyslenia, opinie?