Czego nie lubicie w OP?
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
chucky

Admirał

Licznik postów: 2,727

chucky, 10-05-2017, 09:15
(10-05-2017, 04:42)Dahaka napisał(a):
(09-05-2017, 22:34)chucky napisał(a):
(09-05-2017, 18:56)Dahaka napisał(a): ale vivi to wy szanujcie

Mówisz o Rebecce z niebieskimi włosami? .-.
Rebecce i Vivi dzieli przepaść w jakości kreacji postaci. Nie wszystkie płaczące księżniczki są złe.

Np? Szczerze, nie kojarzę niczego czym Rebecca różniłaby się od Vivi poza kolorem włosów i tym, że Vivi była pierwszą z szereu płaczących księżniczek.
[Obrazek: tumblr_ojg7flg58r1tvlw71o1_500.gif]
Dahaka

Król piratów

Wiek: 31
Licznik postów: 3,793

Dahaka, 10-05-2017, 15:54
Vivi to dobrze napisana płacząca księżniczka, a Rebecca nie.

Po pierwsze, Vivi nie miota się bez celu po fabule kradnąc czas antenowy ważniejszym rzeczom, Rebecca zamiast siedzieć na dupie i dać dziesiątkom silniejszych postaci na wyspie robić, co do nich należy, specjalnie rzuca się w paszcze lwa, żeby... zanieść Luffy'emu klucz i zobaczyć się z ojcem? Wystarczyły dać go skrzatom i one szybciutko by z nim podleciały, zamiast niepotrzebnie taszczyć Rebecce i marnować czas. A ze starym mogłaby się zobaczyć po wszystkim, zamiast utrudniać mu życie podczas walki. Rebecca od momentu zakończenia bloku D nie robi praktycznie NIC sensownego. Vivi robiła coś przez cały czas. Najpierw szpieguje BW od środka, pomaga Luffy'emu w Drum, potem jak dowiaduje się, że Croco stoi za wojną domową próbuje dotrzeć do Kohzy, potem zatrzymać bombę. Ogólnie rzecz biorąc, próbuje walczyć o swój kraj, zamiast siedzieć na dupie i płakać. I nie robi przy tym debilnych rzeczy kłócących się z logiką. A że czasami popłacze? No ciężko, żeby tego nie robiła, kiedy jej kraj się sypie, a ona nie radzi sobie z jego ratowaniem.

Po drugie, wątek Rebecci jest tragicznie poprowadzony i posłużył tylko i wyłącznie temu, żeby podhajpować Kyrosa i dać mu trochę emocjonalnej dramy podczas walki. Sama Rebecca po prostu siedzi i płacze i nic z tego nie wynika. Kyros nauczył ją, jak się bronić, ale w sumie po blocku D ta umiejętność gdzieś znikła i Oda zrobił z niej bezsilną ofiarę i ojciec musi ją ratować. Rozumiem zamysł Ody, że jej umiejętności były tylko "złem koniecznym" i to Kyros miał sobie brudzić ręce, a nie ona, ale zrealizowane to było po prostu słabo. Żeby czytelnik poczuł ten wątek, Rebecca musiałaby np nie wiem, zacząć bronić się przed napastnikami i zamiast tylko unikać, jak ją ojciec nauczył, zacząć faktycznie przelewać krew. I gdyby Oda to narysował i pokazał, jak 16 letnie dziecko musi posuwać się do takich rzeczy, i jak wpływa to na jej psyche, i wtedy wparowałby Kyros, który pobrudziłby sobie ręce za nią, odstawił ją na bok i zacząć siać wpiernicz, to ten wątek byłby całkiem niezły. No ale tak nie było, Rebecca tylko niepotrzebnie wciskała się tam, gdzie miejsca dla niej nie było, nie miała ku temu żadnego sensownego powodu i koniec końców nie zrobiła nic pożytecznego, ani pod kątem akcji, ani w kwestii chara developmentu.

Wątek Vivi z kolei był 10x lepszy. Jej marzenia i motywacje były jasne - uratować kraj przed wojną domową. Character arc był prosty, ale wyraźnie zarysowany i dobrze zrealizowany. Vivi próbowała samodzielnie uratować Alabastę, więc przyłączyła się do BW. Po czasie poznała, słomków, z którymi miała ponad dwa arce na zawiązanie więzi, po drodze wykazując królewska postawą (początek Chopper arca, jak pochyliła głowę przed mieszkańcami Drum). W tym czasie Vivi nie płakała wcale, miała normalne interakcje załogą, ogólnie była przyjemną postacią do oglądania. Kiedy dotarli do Alabasty, mogliśmy u niej obserwować emocje, której Rebecca nigdy nie okazała - frustracje spowodowaną czynami krokodyla w wiosce czy oazie z tym dziadkiem Toto. Tutaj nastąpił też kluczowy moment dla tej postaci - jej kłótnia z Luffym. Nastąpiło zderzenie jej oryginalnych motywacji z więzią, której zawiązanie obserwowaliśmy przez kilka ostatnich arców. Vivi dalej chciała uratować królestwo sama, nie narażając nikogo nie niebezpiczeństwo, ale Luffy wbił jej do łba, że tak się nie da, że krew się przeleje, więc niech przestanie targać to wszystko na swoich plecach i zostawi skopanie Crocodila im. Świetny, budujący postać moment, którego Rebecca nigdy nie dostała. Punkt kulminacyjny też wyszedł świetnie, jak Vivi krzyczała z wieży zegarowej(czy co to tam było) i nie mogła przekrzyczeć hałasu walki. Ścena świetnie podusmowuje to, że Vivi sama nie jest w stanie uratować Alabasty. To jest moment, w którym płacze najwięcej, ale przy tym jest to moment, który ma siłę. Ponownie da się poczuć tę frustrację, że nie jest w stanie nic zrobić, jest kompletnie bezsilna. I dopiero jak Luffy wybija Crocodila w kosmos i następuja chwila ciszy wywołana zaskoczeniem mieszkańców i wojsk Alabasty - głos Vivi jest usłyszany i wojna się kończy. To jest moment, w którym Vivi i Luffy wspólnymi siłami ratują Alabastę. Vivi w końcu udało się przemówić do ludzi, ale tylko dzięki pomocy jej przyjaciela. I o tym też był jej cały character arc - że warto mieć przyjaciół, którzy pomogą ci z problemami, zamiast próbowac ze wszystkim radzić sobie samemu. Proste? Proste, ale dobrze zrobione.

Poza tym, miłość Vivi do swojego kraju jest ciągle obrazowane w jej czynach i dialogach, co po prostu sprawia, że czytelnik jej kibicuje z całego serca. Paleta emocji, którą wykazuje też jest znacznie bogatsza, niż ta Rebecci. Wystarczy poczytać jej dialogi, pooglądać obrazki z jej wyrazami twarzy i od razu widać, że jest 10x lepszą postacią. Jej zmagania angażują czytelnika o wiele bardziej, a w przypadku Rebecci Oda rzucił flashback i to wszystko. Nie miała prawie żadnych dobrych momentów podczas arca. Miało nam zależeć, bo smutny flashback. Nie zadziałało. Vivi miała króciutki flashback, ale jej tragedia rozgrywała się na naszych oczach w czasie teraźniejszym. Dało się ją poczuć po prostu, przywiązać do postaci, zrozumieć jej ból. W przypadku Rebecci - nie.

Vivi to jedna z najlepiej wykreowanych żeńskich postaci Ody zaraz po Nami i Robin. Słaba(fizycznie) księżniczka zrobiona dobrze.

PS. Shirahoshi też jest znacznie lepsza od Rebecci, ale już mi się nie chce pisać.
Mordoc

Pan Ciemności

Licznik postów: 4,490

Mordoc, 10-05-2017, 16:59
Nie lubię niektórych specyficznych postaci, które wręcz wywołują u mnie irytację i odczuwam wrażenie, że ich czas antenowy to marnotrawstwo mojego czasu i zdrowia. Ale to może świadczyć, że taki był cel, więc zarzucić złego wykreowania raczej im nie można. Przykładem takiej postaci jest baba-kret, partnerka Mr. 4 z BW. Do postaci, które mnie początkowo irytowały również można było zaliczyć Usoppa i Kokoro, ale z nimi się oswoiłem, a Usoppa to nawet lubię.

Co do dyskusji, to Vivi i Rebecca jakoś mi niespecjalnie przeszkadzały.
(10-05-2017, 15:54)Dahaka napisał(a): A ze starym mogłaby się zobaczyć po wszystkim
Istniało ryzyko, że
a) nie zdąży się z nim spotkać po wszystkim, bo nie wiadomo jak wszystko się skończy, a Kyros mógł np. zginąć
b) jak będzie sama siedzieć na dupie, to ją złapią i wykorzystają jako zakładnika (czego w sumie i tak nie uniknęła - Doffy i Viola)
(10-05-2017, 15:54)Dahaka napisał(a): Żeby czytelnik poczuł ten wątek, Rebecca musiałaby np nie wiem, zacząć bronić się przed napastnikami i zamiast tylko unikać, jak ją ojciec nauczył, zacząć faktycznie przelewać krew. I gdyby Oda to narysował i pokazał, jak 16 letnie dziecko musi posuwać się do takich rzeczy, i jak wpływa to na jej psyche
Ooo tak, krew, flaki, przemoc... dokładnie w tym celu ludzie przychodzili na arenę, oglądać walki gladiatorów.

Sęk w tym, że Oda chciał tu przekazać pewne wartości. To manga z wydźwiękiem pozytywnym, spełnianie marzeń, zwalczanie zła itp. Rebecca miała być czysta i bez skazy, miała być przeciwieństwem Kyrosa. Gdyby ona musiała przelać krew, to byłaby to skaza, rysa na sercu Kyrosa, a takich negatywnych wydźwięków Oda stara się unikać w obecnych wydarzeniach. Negatywne wydźwięki pojawiają się w przeszłości, w której główni bohaterowie się nie pojawiają. Gdyby było inaczej, to byłaby swego rodzaju porażka dla Luffy'ego, który ma być tym cudotwórcą, który niesie nadzieje i światłość (trochę popłynąłem, ale chyba wiadomo o co chodzi). Porażki Luffy doznał tylko wtedy, gdy był za słaby. Dokładnie w tym samym czasie, został rozdzielony z przyjaciółmy na Sabondy i stracił brata na Marineford. Teraz ma być tym taranem, a przynajmniej ja to tak widzę. Poza tym nie zapominajmy, że OP to shounen, a nie seinen.

Wracając do Rebecci, to pozwolę sobie zauważyć, że jej życiorys jest nieco odwrotny od tego Vivi. Vivi miała szczęśliwe dzieciństwo, a nieszczęść doświadczyła będąc starsza. Rebecca już od dziecka miała pod górkę, nic więc dziwnego, że później potrzebowała, że tak to ujmę "odsapnąć". Jest też różnica, kiedy ktoś czuje się odpowiedzialny za swój kraj i walczy z własnych pobudek, niż gdy ktoś nie ma wyboru i jest przymuszany do walki o przetrwanie. Rebecca była znienawidzona przez ludzi, prawie każdy życzył jej śmierci i prawie każdy był gotów ją zabić. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ona była zmuszona do niesienia na swoich barkach nienawiści ze strony ludzi, tylko dlatego, że była wnuczką Riku, czyli była niewinna w dodatku jej dziadek też był niewinny. Nie umiem tego lepiej wyrazić, ale była podwójnie niewinna, czyli miała o wiele gorzej niż Ace, który jako syn Rogera też musiał znosić nienawiść. Z tą różnicą, że Roger faktycznie był piratem.

Nie rozumiem jeszcze jednej rzeczy. Odnoszę wrażenię, że niektórzy najchętniej usunęliby takie płaczące księżniczki całkowicie z fabuły. Zastanawia mnie, czy to te same osoby, które tak bardzo chciałyby dostać w końcu ładną i złą kobietę w OP, czy nie?
Moim zdaniem dobrze, że takie postacie się pojawiają, bo to zwiększa różnorodność.
Spoiler

[Obrazek: UAMELnu.png]

Spoiler

[Obrazek: 05onfire1_xp-jumbo-v2.jpg]

Hinczykbn

Pierwszy oficer

Licznik postów: 998

Hinczykbn, 10-05-2017, 18:42
Najbardziej w OP nie lubię jednej "rzeczy".. przerw w wypuszczaniu rozdziałów i czekania dwa tygonie na nowy chapter. Tego to nie lubię jak(i tu pada niecenzuralne słowo na ch).
Spoiler

[Obrazek: ENEL-GOD.png]

Dahaka

Król piratów

Wiek: 31
Licznik postów: 3,793

Dahaka, 10-05-2017, 20:10
(10-05-2017, 16:59)Mordoc napisał(a): Wracając do Rebecci, to pozwolę sobie zauważyć, że jej życiorys jest nieco odwrotny od tego Vivi. Vivi miała szczęśliwe dzieciństwo, a nieszczęść doświadczyła będąc starsza. Rebecca już od dziecka miała pod górkę, nic więc dziwnego, że później potrzebowała, że tak to ujmę "odsapnąć". Jest też różnica, kiedy ktoś czuje się odpowiedzialny za swój kraj i walczy z własnych pobudek, niż gdy ktoś nie ma wyboru i jest przymuszany do walki o przetrwanie. Rebecca była znienawidzona przez ludzi, prawie każdy życzył jej śmierci i prawie każdy był gotów ją zabić. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ona była zmuszona do niesienia na swoich barkach nienawiści ze strony ludzi, tylko dlatego, że była wnuczką Riku, czyli była niewinna w dodatku jej dziadek też był niewinny. Nie umiem tego lepiej wyrazić, ale była podwójnie niewinna, czyli miała o wiele gorzej niż Ace, który jako syn Rogera też musiał znosić nienawiść. Z tą różnicą, że Roger faktycznie był piratem.
Problem taki, że Oda nigdy nic z tym nie zrobił. Zbudował postać Rebecci, która ma ciężko, którą królestwo nienawidzi, która zmuszana jest do walk w koloseum i robi wszystko, aby nie przelać krwi, ale nic z tego nie wynikło. Ok, może Rebecca zmuszona w końcu do przelania krwi nie wpasowałaby się w głowny motyw pozostania nieskalaną za wszelką cenę, ale Oda mógł zrobic cokolwiek innego. Tymczasem w momencie kiedy blok D się kończy, kończy się też rola Rebecci. A który to był rozdział? 35? No właśnie. A arc ma 100. Cała reszta arca w jej wykonaniu to zajmowanie paneli bez celu. Nie ma z nią żadnych ciekawych scen, cała nienawiść królestwa do niej szybko znika bez jakiegokolwiek momentu katartycznego z jej strony, ot rozpływa się w fabule po prostu. Zostaje tylko chęć Kyrosa do bronienia Rebecci, tylko że no. Rebecca jest w zasadzie bezpieczna(na tyle na ile mogłaby być w tych warunkach), nie musi się bronić, nie musi uciekać ani nic. Oda bezsensownie zmusił ją do tego, żeby trafiła na Diamante i tym samym Kyrosa. Sama konfrontacja z Diamante to porażka. Motyw nieprzlewania krwi wyparował kompletnie, Rebecca stała się ofiarą, którą bije koleś, do którego sama przyszła zamiast siedzieć na dupie i nie przeszkadzać. Wszystko jest naciągne, durne i służy tylko słabej dramie z rodzaju silny tatuś broni słabą córeczke, mimo że cała fabuła opierała sie o to, że Rebecca umie się jako tako bronić i Kyros chce ją uratować od zabijania innych i przelewania krwi. 

Sama Dressrosa zresztą była budowana na arc, który miał jakoś poruszyć ten motyw przemocy. Mieliśmy koloseum i Rebecce mającą być osaczoną przez pomoc, ale nie poddającą się jej. Doflamingo we flashbacku wygłosił jakieś krótko powiedzonko, że ludzie lubią oglądać jak przelewa się krew czy coś w tym stylu. Kyros był postacią, która stała się "bestią" nie potrafiącą nic innego jak serwować przemoc. I to wszystko gdzieś wyparowało, tak samo jak wyparował motyw żądzy wspomniany na początku arca. Cała ta gra Doflamingo to miała być jedna wielka rzeź. Po to wprowadził nagrody za ich głowy, żeby wszyscy tłukli się ze wszystkimi. Jak fajnie byłby obserwować w tym spektaklu przemocy Rebecce, która za wszelką cenę próbuje pozostać "czysta"? Jak emocjonujące mogłoby być osaczenie jej przez żądnych jej i innych krwi gladiatorów? I gdyby była już na skraju przelania pierwszej krwi, Kyros mógłby ją uratować. I to byłby fajny moment kulminacyjny jej wątku. Kyros ratujący ją przed jego losem. A tak to co? Ratuje ją przed Diamante, który chce jej zrobić kuku. No super. Zero emocji, zero napięcia, wszystko takie prostackie i na siłe. Tragedia.

W ogóle tec arc miał tyle fajnych pomysłów na siebie, ale Oda połowe porzucił po drodze, bo się arc za bardzo rozrósł, przez to te, co zostały ucierpiały na tym mocno. Zamiast porozdzialać flote słomka, skrzaty i Dressrose na 3 osobne arci, to zrobił kociołek i wyszedł paździerz.
Znowu zaczynam bać się o Wano, które może skończyć podobnie =/
Dejo

Gorosei

Wiek: 30
Licznik postów: 4,614

Dejo, 19-10-2017, 14:41
WCI się kończy i jak to w OP nie może się jakoś skończyć, więc to dobry moment na napisanie czego nie lubię.

Najbardziej w OP nie lubię końcówek arców, zawszę są nadmiernie przedłużane i sprawiają że jedyne na co czekasz to na jego koniec, nie licząc Sagi EB (Chociaż z Baratie, było podobnie) to za każdym razem jest to samo, końcówka wydłużona do granic możliwości z walkami Luffyego potrafiącym trwać 40% arcu Big Grin
 [Obrazek: v19QS9s.gif]
Spoiler

[Obrazek: FPZJ5OUUcAIsrmt?format=jpg&name=large]

Subskrybuj ten wątek Odpowiedź