Bisclavret - Szturmowiec
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
CCORD

Gorosei

Wiek: 25
Licznik postów: 4,965
Miejscowość: Siedlec :]

CCORD, 28-07-2013, 01:22
Imię i nazwisko: Bisclavret
Wiek: 28
Klasa: Szturmowiec

Historia
*Odgłos uderzania pięścią po ryju*
- Haa, szczeniaku dobrze ci? Podoba się? Chcesz więcej?
I zaczęli go kopać. Było ich 8 i byli starsi. No i mieli broń. Pałki co prawda, ale wystarczyło to żeby powalić 8-letniego chłopaczka. Zostawili go ciężko pobitego. Krwawił, miał połamane kilka żeber, rękę i piszczel. Pomijając oczywiście podbite oko, naderwaną wargę i siniaki, które pojawiły się dopiero gdy oprawcy skończyli zabawę. Gdy odchodzili Bisclavret spojrzał na nich z ziemi i powiedział do siebie gniotąc grudkę piasku w ręce, która nie była złamana.
- Zapłacisz za to skurwysynu... Zapłacisz...
I wtedy stracił przytomność.
Jego ojciec pił. Matka zmarła przy porodzie. Ojca zastrzelili. Był zadłużony, czy coś w tym stylu. Bisclavret miał to gdzieś, nie obchodził go ten człowiek, najchętniej sam by go zastrzelił, ale nie miał czym. Od 6 do 18 pracował na budowie, a potem żebrał na ulicy. Spał w kartonie, który jakiś dobroczyńca mu podarował. Miał też podartą kurtkę, z którą się nie rozstawał. Bez niej zamarzłby w nocy. W sumie ona nie wiele dawała, ale to nadal odrobina ciepła.
Obudził się w tym samym miejscu. Gdy mdlał, miał nadzieję że jakiś dobry człowiek go przygarnie, że będzie miał swojego "pana", dla którego mógłby pracować, który pogładziłby go po głowie mówiąc, że jest dumny. Niestety, nadzieja jest matką głupich. Było mu wstyd, że ją miał i zaczął płakać. Otarł łzy. Było mu wstyd, że zapłakał więc zrobił to jeszcze raz. W końcu się wypłakał i wstał. Nie wstał. Upadł i uderzył głową w ziemię.
- Wygląda ??le. Obudzi się? Nie wiem. Musiał nie??le dostać. Biedak. Albo go okradli, albo nic nie miał. Ta, tylko ta kurtka. Wyrzuciłam ją. Hee, nie musiałaś tego robić. Była tak brudna, że aż obrzydliwa, musiałam to zrobić. - Słyszał te głosy powoli się budząc. Białe ściany. Szpital? Nie. Czyli wzięli go do domu. Teoretycznie. Istniała szansa, że ma popularnie mówiąc "zwidy". Wiadomość o kurtce sprawiła, że się poderwał. Wszystko go zabolało i znowu opadł. Usłyszał głupi rechot i westchnienie. Zobaczył nad sobą młodego mężczyznę, z tygodniowym zarostem. Obok niego była kobieta. Najpiękniejsza jaką widział w życiu Bisclavret. A może mu się wydawało? Nie widywał zbyt wielu kobiet, tam gdzie żył dużo ich nie było.
- Co, obudziłeś się? Daje ci miesiąc na odpoczynek, potem zaczniesz pracować. Nazywaj mnie Panem. Trzy posiłki dziennie. Rano chleb i woda, na obiad to czego my nie zjemy, a na kolację... Co na kolacje się dowiesz. - I zaśmiał się okrutnie.
Kobieta popatrzyła na niego z pogardą i wyszła chichocząc pod nosem. Pomimo wszystko mały był szczęśliwy. To był zalążek rodziny. I miał gdzie spać. ??al mu było kurtki. Ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda.
- Który dzisiaj jest? 8? 9? Pewnie 9. W takim razie jutro moje urodziny. Będę miał 9 lat. - Te myśli go nie opuszczały gdy kończył "kurację". Na razie na kolację dostawał chleb i wodę. Tak jak na śniadanie. Na obiad dostawał tyle żeby przeżyć i mieć trochę sił aby szybciej zdrowieć, a pó??niej lepiej pracować. Na urodziny w resztkach duszonych ziemniaków wyrył sobie życzenia. A raczej narysował siebie z uśmiechem. Bo nie umiał pisać. Czytać umiał, musiał się tego nauczyć w pracy, ale pisać nie. Więc nie umiał i tyle.
Zaczął pracować. Nie było to łatwe, ale znośne. Wykonywał prace domowe, służył Panu i jego małżonce, bo tak ją nazywał w myślach, pracował w ogrodzie, na polu. Zwykłe prace. Dostawał w zamian dach nad głową i posiłek. Czy ciepły to wątpliwe, ale na pewno letni.
Jednego dnia, gdy miał 9,5 lat, Pan do niego przyszedł.
- Bisclavret... Chciałbyś się przekonać co to będzie ta kolacja, którą ci obiecałem gdy cię przyjąłem? Widzę, że chcesz. - Przytknął Bisclavretowi coś do twarzy i mały odpłynął.
Obudził się. Nie do końca tak jak chciałby się obudzić. Może to sen? Przemknęło mu przez myśl. Nie, nie może być.
Rozejrzał się, był przypięty do ściany jakimiś łańcuchami i paskami. Łańcuchy na rękach i nogach, aby wisiał "prosto", a paski na reszcie. Nadszedł jego Pan.
- Panie... - Wydusił z siebie Bisclavret z wysiłkiem. Nie było mu dane dokończyć, bo dostał zastrzyk w szyję i odpłynął. Gdy się obudził, widział coś dziwnego. Miał halucynacje. Nie umiał tego określić, po prostu je miał. Widział kolory, zwierzęta które nie istniał, albo istniały a on ich nie znał. Gdy mu przeszło leżał przyczepiony do kamiennego łóżka. Tak samo jak wcześniej, tylko bez łańcuchów. Leżał tak z 15 minut, o ile dobrze umiał liczyć. A nie umiał. Wtedy zszedł Pan. Wyglądał jak wybawiciel w oczach małego chłopca. Niestety to tylko pozory. Pan ściągnął spodnie i opuścił slipy z dziką euforią na twarzy. Odczepił małego. Stało się to co się stało. Gdy skończył, Bisclavret rozejrzał się po pomieszczeniu. Dziwne, że wcześniej tego nie zrobił. Łańcuchy, śrubokręt, nóż kuchenny, widelec, śruby, dziwnie wyglądająca broń biała, miska, paski, dłuto, świeczka... Zaraz, broń?
Doskoczył do niej i złapał za rękojeść. Trzymał właśnie w ręku Navaję, choć jeszcze o tym nie wiedział. Nie liczyło się to dla niego. Nóż był ostry i to wystarczało. Doskoczył do pana i d??gnął go w szyję. Zrobił to 13 razy. 13 było jego ulubioną cyfrą. Gdy w dzikiej furii mordował swojego Pana, skąpanego w krwi ujrzała małżonka nieboszczyka. Spojrzał na nią wilkiem. Warknął dziko i rzucił się na nią. Spojrzał jej w oczy i przeszedł koło skamieniałej ze strachu kobiety. Wepchnął ją do piwnicy i zamknął drzwi. Nie na klucz. Umył się i ubrał w ubranie robocze. Nóż schował za pazuchą. Wziął kurtkę, którą wygrzebał 3 tygodnie temu ze śmieci i wyszedł trzaskając drzwiami.
Na rynku był tłok. Nastoletni Bisclavret siedział z czapką na głowie przy stoisku z rybami. Tylko pilnował interesu znajomemu. W zamian miał dostać rybę. Dostał ją i pochłonął z godną wilka zachłannością. Usłyszał krzyk.
- Tu jest!
Czekał na tę chwilę. Grupa jego oprawców była mniejsza o połowę. Kilku zamknięto, jeden zdechł, a jeden odszedł, bo mógł.
Spojrzał na nich i uśmiechnął się z euforią. Rzucił się pierwszemu z nich do gardła. W mgnieniu oka wyciągnął skradziony w dzieciństwie nóż. Zabił go. Jeden z nich uciekł przerażony. Zostało ich 3. Jednego zad??gał bez rewelacji, drugiego pchnął w ścianę d??gając przy tym trzeciego. Ten drugi odepchnął się od niej, podniósł rurkę z ziemi i wytrącił broń Bisclavretowi. Zrobił to z taką siłą, że złamał klingę w pół. Nie liczyło się to dla młodego mściciela. Rzucił mu się do gardła. Przegryzł mu krtań zębami, tamten nic nie zrobił ze zdziwienia. Zaczął uderzać jego głową o mur. Roztrzaskał ją. Ciężko oddychając zmył się z miejsca zbrodni.
Dostał pałką po żebrach. Policja.
W więzieniu spędził 10 lat, wyszedł za dobre sprawowanie. Nie dawał się ruchać, ale sam tego nie robił nie używał mydła podczas kąpieli, więc i to nie skutkowało. Na początku miał kłopoty, ale potem nauczył się, że strażnicy nie pozwalają na morderstwa w więzieniu i trzymał się blisko nich. Wyszedł w wieku 26 lat. W dniu wyjścia były jego urodziny. 10 Sierpień. Dopiero teraz miał okazję dowiedzieć się co się dzieje w świecie. A działo się sporo.
Charakter:
Nie zapomina krzywd mu wyrządzonych, dba tylko o siebie, nie zabija ludzi pięknych jeśli nie musi. Z całego serca nienawidzi takich, którzy znęcają się nad mniejszymi w większej grupie.
Jest mściwy, w miarę inteligentny.
Wygląd: Włosy krótkie, zawsze rozczochrane. Rzadko kiedy się uśmiecha, a jak już to robi to najczęściej przed mordem. Wzrostu ma 180cm. Jest umięśniony, ale bez przesady. Włosy wcześniej wspomniane, są koloru brązowego. Jego twarz na pierwszy rzut oka przywodzi na myśl wilka. Oczy zielono niebieskie. Lewa ??renica większa od prawej.
Informacje dodatkowe:
Cały czas, skrycie ma nadzieję spotkać kogoś kto go pokocha, będzie z niego dumny, będzie jak rodzina. Nie daje tego po sobie poznać. Nie wie co to miłość, zna tylko nienawiść. Nazywa się Bisclavretem, bo Ojcu nie chciało się wymyślać imienia, matka nie zdążyła nic powiedzieć, a to słowo usłyszał gdy jakaś dwójka rozmawiała o książkach. Spodobało mu się i odtąd był Bisclavretem.
 
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź