Czy DBZ mógłby być (bardziej) kultową mangą?
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
1 2
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
CCORD

Gorosei

Wiek: 25
Licznik postów: 4,965
Miejscowość: Siedlec :]

CCORD, 17-08-2015, 00:31
niudeb napisał(a):Mi się zawsze wydawało, że to kid buu był najsilniejszą formą buu.
Mi też, chociaż oficjalna wersja chyba jest, że to Super Buu jest najsilniejszy (no i to wydawałoby się najbardziej logiczne). No a jedyne co mam na poparcie sił Kid Buu to teoria, którą gdzieś słyszałem, jakoby Kid Buu jako, że jest dzieckiem, dopasowuje się siłą do przeciwnika i dlatego mieli szanse.
 
Kenachi

Admirał

Wiek: 26
Licznik postów: 1,662
Miejscowość: Dressrosa

Kenachi, 17-08-2015, 19:00
IMO Toriyama idzie teraz w dobrą stronę, Dragon Ball zawsze był o tym że by było więcej, mocniej i z silniejszym pier*olnięciem. Pomysł z równoległymi wszechświatami jak w Marvelu/DC jest IMO świetny na kontynuowanie mangi i powiększaniu/rozwijaniu uniwersum, tylko oby Saiyanie w końcu przenieśli walki do kosmosu bo te wieczne trzymanie się tej Ziemii zaczyna być nużące.
Noi na + Beerus jako postać, to chyba jeden z moich ulubionych antagonistów, ale mam nadzieję że znajdą się o poteżniejsze (także od Whisa) postacie, bo nie pasuje mi on na ostatecznego rozku*wiatora.

Noi fakt, szkoda że Toriyama kompletnie olał po Android Sadze postacie takie jak Piccolo/Tien/Krillan, Gohan przynajmniej okazjonalnie pobłyszczał jeszcze w Buu Sadze, ale gdy taki Piccolo mało nie narobił w siebie na widok Supreme Kai to już wiadome było że w tej sadze wszyscy niesaiyanie zostaną olani i potraktowani jak gówno, w DBS jest jeszcze gorzej, bo Toriyama znowu ograniczył rooster do praktycznie 4 + Freeza postaci, cała reszta to w porównaniu do nich gorzej jak randomy.
[Obrazek: tumblr_ofdqnbymNR1schwg5o4_500.gif]
Heros

Joy Boy

Licznik postów: 7,533

Heros, 30-11-2015, 13:46
Mój obiecany tekst Smile. Jeszcze go poprawię zanim damy na stronę, ale był on sprawdzany przez Bukiego (pytałem go, gdy nie byłem pewny co do pewnych faktów).

//Dobra, trochę zmieniłem swój pierwotny zamiar, ale widzicie że poszło to w fajną stronę. To tak, jakby ktoś się zastanawiał o co chodzi Smile.

W końcu zabrałem się do tekstu, nad którym myślałem już przez parę dobrych miesięcy. Zachęcony najnowszym rozdziałem mangi DBS, a konkretniej mówiąc, kilkoma jej kadrami, zasiadłem do klawiatury i zacząłem pisać. Czy "Dragon Ball Z" miałby szansę osiągnąć sukces w dzisiejszych czasach? Czy byłby w stanie stanąć w szranki z "One Piece", "Hunter x Hunter", czy chociażby "Naruto" (nie wspominając już o "Bleachu")? Moim zdaniem, po pewnych przebudowach (sami dokonajcie oceny, jak głębokie byłyby to zmiany, ja się na mangach nie znam, wypowiadam się jako laik), jak najbardziej! Przy wielu istotnych wadach tego tytułu nie wolno zapomnieć o jego zaletach, świadczących o tym, że Akira z początku faktycznie był wizjonerskim twórcą, a dopiero na dalszym etapie kariery "złamała" go "komercja" i konieczność tworzenia coraz to nowych, silniejszych złych w celu zaspokojenia portfeli "Toei Animation". Przede wszystkim, do końca wątku z Freezerem na planecie Namek wszystko zdawało się mieć swój sens i porządek. Nie wiem, jak dokładnie wygląda sprawa z poziomami mocy, ale z tego co pamiętam, to Akira dość miarodajnie pokazywał "power-levele" postaci na poszczególnym etapie mangi. Później zaczęło to zastępować zamienniki ("Niezwykła", "Potężna", "Niesamowita") moc, a poziomy mocy straciły na znaczeniu. Są co prawda rachunki w internecie, część z nich zdaje się nawet dość blisko oddawać sedno sprawy.


Kolejną zaletą jest różnorodność poszczególnych ras. Nameczanie mogli w pewnym stopniu zaskoczyć przeciwnika, ludzie mieli ducha walki, umieli naturalnie wyczuwać Ki (czego Vegeta musiał się dopiero nauczyć!) , przedstawiciele rasy Freezera mieli dużo transformacji oraz niezwykłą siłę... itd. itd. W takim systemie dużo łatwiej o walkę typu "papier, kamień, nożyce" niż bezmyślne walenie się po mordach. Oczywiście, można to połączyć, co zaskutkuje na pewno czymś dobrym. Przy umiejętnym poprowadzeniu tego rzecz jasna. Trzeba byłoby tutaj oczywiście wprowadzić pewne ograniczenia, zmiany przy charakterystyce Saiyan, ludzi, Nameczan, Majin itd., ale to sprawy czysto "kosmetyczne", dla balansu (fani popularnych gier MOBA typu "LoL" czy "DOTA" wiedzą o co chodzi). A jeśli o tym mowa, to powinno się przede wszystkim osłabić moc Smoczych Kul. To warunek konieczny!


Warto tu wspomnieć również o języku. Nie wiem, jak wygląda jego zaawansowanie (czy został całkowicie zaplanowany, jak -najprawdopodobniej- alfabet "Togashiego", z mangi "Hunter x Hunter"), ale ten motyw jest rzadko spotykany nawet dziś w tasiemcach. Można sobie również zadać pytanie, dlaczego w takim razie obywatele innych planet nie mieli innych języków? Cóż, mogę to wytłumaczyć tak, że Scoutery mogły posiadać funkcję dostosowywania się do danego języka/dialektu oraz tłumaczenia, a Nameczańskiego mogli nie mieć w bazie danych. Oczywiście, to tylko luźna interpretacja.


Last but not least, kreska Akiry. Przeglądając MMV-ki ("Manga Music Video") z sagi Namek dostrzegłem to, co uwielbiam w kresce Togashiego. Od momentu pojedynku między Netero a Meruemem, nie widziałem jeszcze w mandze tak dynamicznie zrealizowanej walki. Czułem siłę i dynamikę ciosów, emocje jakie wkłada w nie Goku, Freezer, Vegeta, Piccolo i inni. Tak Krillan, ty też. Fakt, "One Piece" wiele od tego nie odstaje, jeśli idzie o siłę uderzeń, zaś przelewanie emocji na papier wychodzi mu znacznie lepiej, ale jeśli o dynamikę, to nie czuję tego w tej mandze. Pytanie - czy Oda tego chce? To już kwestia otwarta.


Tu możemy przejść do drugiej części artykułu. Zalet "Dragon Ball Z" jest jeszcze trochę, ale lepiej będzie mi opowiadać o nich w kontekście. Jak widzę ewentualną, odnowioną wersję tej mangi? Przede wszystkim, uważam że najlepiej byłoby kontynuować nurt, który został zapoczątkowany od pojawienia się Piccolo jr. - brutalniejszej walki z mnóstwem walk utrzymanych w mrocznym klimacie, gdzie wygrywa się nie tylko siłą, ale i sprytem, sensownym wykorzystywaniem swoich naturalnych umiejętności. Był to moment, w którym można było jeszcze w jakiś sensowny sposób dać szansę Ziemianom (zakładając, że Vegeta by ich nie pomordował, w końcu jeden z największych grzechów, czyli "wielokrotnie wskrzeszanie by Smocze Kule", odpada, a więc Goku również, bo IMO jego uratowanie było naciągane) szansę na dobicie poziomem. Jeśli idzie o design postaci, Akira mógłby śmiało postawić na coś, w czym jest już sprawdzony - potwory z oryginalnym wyglądem, które wzbudzają sympatię, przykuwają uwagę od pierwszego spojrzenia (kogo nie zaciekawił na początku Cell, poszczególne formy Freezera lub Kid Buu, który uświadomił naszych bohaterów, że "żarty się w końcu skończyły"?). Dobrym pomysłem na Androidy byłaby zmiana ich konstrukcji. Może warto byłoby im dodać metaliczną powłokę? Coś jak antagonista "Terminator 2: Dzień Sądu". Gdy jako dzieciaki po raz 1 oglądaliśmy te odcinki, mój sąsiad wyobrażał sobie C-17 i C-18 jako takie "wodne postacie" (gdy występowały w trakcie retrospekcji Trunksa). W tamtym czasie było to coś świeżego, niespotykanego. Akira mógł im dodać kilku interesujących cech. Jakby się np. zachowały, gdyby się okazało, że Goku nie ma już na tym świecie? Czy przyszłość potoczyłaby się inaczej? Może sam Cell by w ogóle nie powstał?

Destrukcja podczas pojedynków mogłaby narastać wraz z każdą sagą. Jak się bawić, to się bawić! Wszakże zarówno mangi, jak i inne komiksy (szczególnie Amerykańskie) widziały większych "kozaków". Nie ma sensu ograniczać się tylko do maleńkiej Ziemi. O ile jeszcze akcja z Cellem mogła się dziać na Ziemi, o tyle Buu oraz późniejsi przeciwnicy, to jedynie marnowanie potencjału. Kid Buu, Beerus, Golden Freezer, to postacie które najlepiej czują się na większym terenie, gdzie ich możliwości nieskrempowanej destrukcji nie napotykają na żadne przeszkody. Mówiąc o tym, styl Akiry z czasów "Freezera" spokojnie przebiłby się do mainstreamowego fana. Krwawe walki, przeciwnicy z ciekawie zaprojektowanym wyglądem, nie idący na żadne kompromisy, zabijające często dla własnej uciechy. Tego brakuje w dzisiejszych tasiemcach, jest zdecydowanie zbyt dużo kolorowych tytułów.


Jeśli idzie o ewentualne anime do takiej mangi, to dobrym pomysłem byłoby zrobienie czegoś na modłę pierwszej próby ekranizacji "Hunter x Hunter", gdzie klimat przez większość czasu był zdecydowanie mroczniejszy niż w chwalonej i powszechnie uwielbianej wersji z 2011 roku. Mroczny klimat, z metalowymi kawałkami (które zadziałały m.in. w 3 sezonie "Hajime no Ippo", "Rainbow") i rywale, którzy wszelkimi sposobami próbują zniszczyć swoich przeciwników. O tak, to byłoby to!

Reasumując - DBZ nadal jest naprawdę dobrą marką, która nadal może zarabiać na siebie. Ba, jestem przekonany że nadal można z niej sporo wycisnąć. Dowodem jest chociażby "DB Xenoverse". Myślę, że gdyby przekazano tę markę ambitnej grupie, to ci ludzie mogliby zrobić z "Dragon Balla" tytuł o wiele, wiele bardziej atrakcyjny. Wystarczy wykorzystać te dobre pomysły i zastąpić je innymi, które będą równie udane. To nie jest nic złego ani tym bardziej niespotykanego. Można wymienić wiele marek, które zmieniały pierwotne założenia swoich poprzednich części. Ot żeby nie sięgać daleko, 'WarCraft". Twórcy filmu dokonali pewnych zmian, które są dla nich wygodniejsze przy kreowaniu historii. Niektóre motywy fabularne się po prostu nie przyjęły, gryzą się z kolejnymi, więc trzeba je zmodyfikować. Rzecz jasna, przy każdej takiej zmianie powody są różne i nie można generalizować.
Moglibyśmy mieć DBZ (2011), a mamy "Dragon Bols Super", po którym jest straszny kac i niesmak.
1 2
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź