Moja tfurczość
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 07-04-2009, 18:10
UAWAGA: Na początku tego rozdziału pojawia się scena miłosna, jest jednak bardzo łagodna, więc postanowiłam nie cenzurować. Jeśli jednak kogoś bulwersują nawet takie rzeczy, to proponuję czytać od drugiego akapitu.

Rozdział III

Nie był delikatny, ale też nie brutalny. Ruchy jego pozostały zdecydowane i szybkie. Kierował się prostu ku spełnieniu, bez ociągania i zwlekania. Znajdujący się pod nim Ulrich, głowę miał odchyloną i wpatrywał się w jeden punkt. Jego ciało poruszało się pod wpływem silnych pchnięć Adama. Podczas gdy Polak dawał z siebie wszystko, on pozostawał całkowicie bierny. Można by odnieść wrażenie, że było mu wszystko jedno. Że pozbawiony możliwości oporu, poddał się całkowicie. Ale było to błędne przekonanie, co Ulrich po chwili udowodnił, całując kochanka w usta i przyciskając się do niego mocniej, co ostatecznie doprowadziło go do spełnienia. Wtedy Adam poczuł, że osiąga limit.
Leżeli obok siebie, odzyskując siły. Pierwszy wstał Richter. Usiadł na skraju łóżka i zapalił papierosa. Nie ubrał się nawet. Wyglądał na zamyślonego.
- Nie żałuję, że to zrobiliśmy – powiedział Adam. – Było wspaniale.
- A mimo to nie powinniśmy.
- No nie! Ty znowu to samo?! A niby czemu nie powinniśmy? Kiedyś mogłem przyznać ci rację, ale czasy się zmieniły. Nie musisz już się martwić, że zostaniesz rozstrzelany.
- Nie o to chodzi? – Ulrich zwrócił się w jego stronę. – Czy zawsze robisz to, na co masz ochotę?
- Co masz na myśli?
- Czy zawsze jak w danym momencie masz na coś ochotę, robisz to?
- No oczywiście, że nie. Nie da się ciągle oddawać przyjemnościom. Czasami trzeba coś zrobić, a czasami nie powinno...
- Otóż to. Wiem, że nie powinienem robić tego z tobą, mimo, że sprawia mi to przyjemność.
- Czemu?
- Bo mam swoje zasady.
- Może czas je zmienić?
- Może nie chcę ich zmieniać?
- Przecież widzę, że na mnie lecisz.
- To nie ma z tym nic wspólnego! – Richter podniósł głos. – Kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie każdy myśli tak samo jako ty?
Adam stwierdził, że nie jest to najlepszy moment na taką dyskusję.
- Pogadamy o tym innym razem. Mamy misję do wykonania, powinniśmy się wyspać przed jutrem.
Nie chciał by rozpraszały go teraz sprawy uczuciowe, ale jedyne, co chwilowo mógł zrobić, to zepchnąć je na dalszy plan.


Tym razem podróż minęła szybciej, co nie znaczy, że Adam się nie nudził. Właściwie nudził się bardzo, bo Ulrich znowu nie był skory do rozmowy. Ale gdy już wylądowali, poczuł podniecenie. Wkrótce miał odebrać bardzo cenny przedmiot.
- Jesteś pewien, że to tutaj? – spytał Richtera. Znajdowali się na opustoszałym przystanku. Było wcześnie rano i dookoła nie widzieli żywego ducha.
- Musimy poczekać.
Po chwili doszedł ich głos.
- Dajecie się zajść od tyłu? Niezbyt to rozsądne.
Odwrócili się. Przed nimi stał mężczyzna. Był wysokim, dobrze zbudowanym blondynem wyglądającym na około trzydzieści lat. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Ulrich rozdziawił usta na jego widok, a na jego twarzy zagościł wyraz absolutnego szoku. Mężczyzna, w przeciwieństwie do niego, nie okazał zaskoczenia, a Adam wpatrywał się w nich, nie wiedząc co jest grane.
- Eryk? – wybełkotał wreszcie Ulrich.
- Mam to, czego szukacie – mężczyzna zupełnie go zignorował i wręczył Adamowi pudełko wielkości dłoni. Kiedy Polak przyjrzał się jego twarzy, zauważył podobieństwo do Ulricha. Ale jeśli rzeczywiście był to jego starszy brat, jakim cudem zachował młodość?
Adam zajrzał do pudełka. Znajdowało się tam urządzenie przypominające trochę przenośny dysk. Schował je do wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Gdyby coś poszło nie tak, przyjdźcie pod ten adres – mężczyzna wręczył mu jeszcze kartkę.
Adam zauważył, że szykuje się do powrotu, ale Ulrich go powstrzymał.
- Eryk, to naprawdę ty? Jakim cudem?
- Z drogi.
- Myślałem, że nie żyjesz od lat! Czemu nic mi nie powiedziałeś?
Wtem mężczyzna chwycił go za gardło, podniósł jedną ręką i przycisnął do ściany.
- Hej, zostaw go! – wrzasnął Adam, ale Eryk go zignorował.
- Od dawna zastanawiałem się czy nie zrobić ci tego samego, co ty zrobiłeś ojcu – warknął blondyn do brata. – Ale stwierdziłem, że mam znacznie ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się takim pionkiem jak ty. Dlatego ciesz się, że pozwalam ci odejść w jednym kawałku, zdrajco.
- Nic nie rozumiesz! Nie miałem wyboru!
- To nie ma znaczenia, bo i tak nigdy ci nie wybaczę.
- Ja również nigdy sobie nie wybaczę.
Nagle Eryk go puścił. Ulrich upadł na ziemię, a jego brat odszedł bez słowa.
- Wszystko w porządku? – Adam podszedł do przyjaciela, ale ten tylko przygryzł wargę i spuścił głowę.
Ale się pokomplikowało – pomyślał pisarz.


Kiedy tylko znaleźli się w hotelu, Adam od razu zadzwonił do Borysa. Ulrich natomiast siedział na łóżku, wyglądając na przygnębionego. Polak spojrzał na niego i westchnął. Nie miał na razie czasu go pocieszać, bo Borys odebrał.
- Mam moduł – powiedział Adam.
- My też.
- A wręczył go nam nikt inny jak Eryk Richter, który wyglądał na sześćdziesiąt lat mniej niż powinien. Tylko mi nie mów, że nic o ty nie wiedziałeś.
- Nie wiedziałem. Jesteś pewien, że to on?
- Tak, jestem pewien. I zastanawia mnie, jakim cudem się nie postarzał.
- Pamiętaj, że naziści mieli dostęp do kryształów. Mógł zostać poddany działaniu tego samego czynnika, co my.
- Przez przypadek? Coś mi się nie wydaje. Zresztą to nie wszystko. Podniósł Ulricha jedną ręką. Tak po prostu. Owszem, wygląda na silnego, ale czegoś takiego w życiu nie widziałem, chyba, że na filmach. Z nim jest coś nie tak.
- To ma sens.
- Słucham?
- To ma sens. Naziści prowadzili wiele tajnych eksperymentów, a z pomocą kryształów mieli dostęp do obcych substancji.
- Twierdzisz, że prowadzili na nim eksperymenty? Przecież był oficerem. Nie mogli go użyć jako królika doświadczalnego.
- Jego nie, ale jeśli eksperymenty powiodły się wcześniej i zdołali opracować bezpieczną metodę to całkiem prawdopodobnie, że poddał się im dobrowolnie.
- Nie sądziłem, że to powiem, ale... to rzeczywiście ma sens. Tylko chciałbym wiedzieć, jakim cudem zbrodniarz wojenny pracuje dla Amerykanów.
- Adaś, czy ty naprawdę jesteś taki naiwny? Jeśli może im pomóc w zdobyciu nowej technologii, to ich nie obchodzi kim jest. Pewnie dali mu azyl w zamian za informacje.
- Jest więcej takich jak on?
- A skąd mam wiedzieć? To, że byłem szpiegiem nie znaczy, że znam wszystkie tajemnice.
- Dobra, w tej chwili i to tak nie ma znaczenia. Tylko martwi mnie stan Ulricha. Chyba popadł w depresję.
- To powiedz mu, żeby wziął się w garść. Teraz, jak macie moduł, musicie zachować jak największą ostrożność.
- Zrozumiałem. Rozłączam się.
Adam odłożył komórkę i usiadł obok Richtera.
- Przez tyle lat próbowałem go odnaleźć, a on teraz mi mówi, że nie chce mnie znać – odezwał się Niemiec.
- Ja myślę, że po prostu potrzebuje więcej czasu.
- Miał masę czasu.
- Ale może to nie wystarczyło – pisarz położył mu rękę na ramieniu. – Wiem, że cierpisz, ale teraz najważniejsza jest misja. Jeszcze będziesz miał szansę spotkać się z Erykiem. Na razie musimy dokończyć to, co zaczęliśmy.
- Zapewniam cię, że nie zamierzam zaniedbywać misji z pobudek osobistych.
- Wiem. – Adam uśmiechnął się i dotknął jego policzka.


Siedzieli w taksówce, jadąc przez peryferie miasta. Po raz pierwszy w życiu Adam naprawdę cieszył się, że Ulrich nie okazuje żadnych emocji. W tym momencie było to jak najbardziej wskazane. Musieli skupić się na misji i nie zawracać sobie głowy innymi sprawami. Najważniejsze, by wydostać się z USA bez problemów.
- Ktoś nas śledzi – Adam powiedział po niemiecku, by taksówkarz go nie zrozumiał. Od pewnego czasu jechał za nimi motocyklista. Nie dało się dostrzec jego twarzy ze względu na kask. Był też ubrany dość typowo, w czarne skóry, ale zdawał się dość podejrzany, bo jechał za nimi już długo.
- Wiem – odparł Richter. – Czekam na dogodną okazję by go zgubić. Lepiej też będzie jak się rozdzielimy na jakiś czas.
- Czy to aby dobry pomysł?
- Zapewne chodzi mu o moduł. Nie wie, który z nas go ma, więc jak się rozdzielimy, utrudnimy mu zadanie. Proszę tu skręcić – powiedział do kierowcy, gdy mijali przecznicę.
Gwałtownie wjechali w wąską, opustoszałą uliczkę.
- Szybko, wyskakuj póki cię nie widzi! – Ulrich dosłownie wypchnął Adama z samochodu i pojechał dalej.
Polak schował się w bramie i wyciągnął telefon komórkowy. Wybrał numer Borysa.
- Tak? – odebrał Rosjanin.
- Mamy problem. Chyba ktoś nas śledzi. Czy wy też się z tym spotkaliście?
- Owszem – Borys spojrzał na dwoje ludzi, siedzących w ogródku nieopodal. Jeden z nich, wysoki mężczyzna w ciemnych okularach i długim płaszczu, czytał gazetę. Siedząca obok niego, czarnowłosa dziewczyna, piła kawę. Fedorov już wcześniej zdążył się domyślić ich intencji. – Ale mam plan.
- To dobrze, że masz chociaż plan, bo ja...
- Ręce do góry.
Adam usłyszał za plecami głos i zamarł. Po chwili uczynił jak mu kazano.
- Hej, jesteś tam? – z telefonu dochodził głos Borysa.
- Możesz się odwrócić, ale bardzo powoli.
Adam tak uczynił i znowu zamarł. Stał przed nim Sam, mierząc do niego z pistoletu. Po stroju rozpoznał w nim motocyklistę. Dopiero teraz pojął jak bardzo dał się oszukać już pierwszego dnia misji.
- To ty? Od samego początku nas śledziłeś – rzekł z goryczą Polak.
- Chyba dobrze mi poszło skoro do tej pory się nie zorientowałeś – głos Sama brzmiał inaczej niż ostatnio. Stał się głębszy, bardziej poważny. Nawet jego oczy zdawały się zimniejsze.
- Czemu mi wtedy pomogłeś? To była część planu? Zdobyć moje zaufanie?
- Nie. To stało się zupełnie przypadkowo. Przyznam szczerze, nie zamierzałem ujawniać się aż do teraz, ale po tamtym zdarzeniu nie miałem wyboru.
- Czego chcesz?
- Modułu.
- Obawiam się, że w tym nie mogę ci pomóc.
- Na twoim miejscu bym nie kłamał tylko mi go oddał. Ta broń jest nabita.
- Nie mam go.
- Oczywiście mógłbym cię po prostu zastrzelić i go wziąć, ale polubiłem cię i nie chcę ci robić krzywdy. Oddaj mi go, to puszczę cię wolno.
- Już ci mówiłem, że go nie mam – Adam bał się coraz bardziej i było to słychać w jego głosie.
- Odwróć się i oprzyj dłonie o ścianę.
Polak przełknął ślinę i wykonał polecenie. Sam przeszukał go pobieżnie, ale nic nie znalazł. Ponieważ Adam nie dostał pozwolenia na zmianę pozycji, wciąż stał z rękami opartymi o ścianę. Dopiero po paru sekundach zdobył się na odwagę i spojrzał za siebie. Mężczyzny już tam nie było.


Tajemnicza para została zaskoczona w jednej z uliczek. Nina i Borys niespodziewanie zagrodzili im drogę.
- Wiemy, że nas śledzicie. Kim jesteście i dla kogo pracujecie? – Rosjanin mierzył do nich z pistoletu.
- Nie musimy odpowiadać na twoje pytania – rzekł mężczyzna.
- Owszem, nie musicie. Nie musicie też wyjść stąd żywi. Policzę do trzech. Gdy skończę chcę uzyskać odpowiedź. Raz, dwa...
Nagle mężczyzna, szybkim zrywem ciała rzucił się do ucieczki. Borys wycelował w niego, ale nim pociągną za spust dziewczyna kopnęła go w brzuch, następnie w szczękę, tak, że upuścił broń. Wywiązała się między nimi walka, ale nie na długo, bo Nina chwyciła, leżący na ziemi, pistolet i strzeliła do dziewczyny, raniąc ją w ramię. Do drugiego strzału nie doszło, bo mężczyzna chwycił ją od tyłu i zmusił do wypuszczenia broni. Borys przyłożył mu pięścią w twarz, tym samym uwalniając Ninę. Mężczyzna wziął zamach. Fedorov uchylił się i pięść napastnika trafiła w ścianę, tworząc w niej sporą dziurę. Borysowi mowę odjęło. Nigdy nie widział takiej siły. Walkę przerwał krzyk:
- Dość! – dziewczyna trzymała Ninę w żelaznym uścisku i przyciskała jej paznokieć do szyi. Z rozciętego miejsca płynęła mała stróżka krwi. – Oddaj moduł albo podetnę jej gardło.
Początkowo Borys myślał, że dziewczyna ma paznokcie pomalowane czarnym lakierem, ale teraz uzmysłowił sobie, że to nie są normalne paznokcie tylko jakieś twarde tworzywo. Zapewne cięło jak brzytwa.
- Ja nie żartuję! – powtórzyła dziewczyna, widząc, że Borys się waha.
W końcu Rosjanin dał za wygraną i wyciągnął z kieszeni pudełko.


Kula, która świsnęła mu obok ucha i trafiła w ścianę budynku oznaczała, że został namierzony. Ulrich ujrzał w oddali celującą w niego postać i wybrał najkrótszą drogę ucieczki: zaczął wspinać się drabiną prowadzącą na dach.
Jedno obejrzenie się za siebie wystarczyło, by stwierdzić, że pogoń trwa. Na szczęście Niemiec był szybki. Wskoczył na dach i położył się. Kiedy napastnik zbliżył się do krawędzi, chwycił go za ubranie i rzucił o beton. Podniósł jego rewolwer i wycelował. Teraz, gdy mógł się bliżej przyjrzeć, zamurowało go.
- Ty podły... – nie dokończył, gdyż Sam, wykorzystując jego zdziwienie, wytrącił mu kopniakiem broń z dłoni, a następnie przyłożył z półobrotu.
Richter wstał i widząc, że napastnik szykuje się do ciosu, wykonał dłonią blok. Następnie spróbował uderzyć go pięścią w twarz. Jednakże Sam uchylił się i tym razem wycelował w brzuch. Ulrich znowu zablokował. Nastąpiła chwila skupienia i dalsza seria ciosów. Niemiec stosował skuteczne bloki i kilka razy udało mu się uderzyć przeciwnika. Ten jednak w pewnym momencie chwycił jego pięść i trafił w brzuch tak mocno, że Ulrich przeleciał dwa metry. Podniósł się najszybciej jak mógł i wyprowadził atak. Z kilku ciosów tylko jeden okazał się skuteczny. Nie zrobił zbyt wielkiego wrażenia na przeciwniku, który po chwili znowu powalił Richtera na łopatki.
Co za szybkość. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaatakował – pomyślał Niemiec, już mniej pewny siebie. Jeśli chciał wygrać, musiał naprawdę się postarać.
Nie zdążył się nawet podnieść, a Sam już szykował się by połamać mu żebra kopniakiem. Ulrich w ostatniej chwili zablokował nogą. Następnie oparł się na jednej dłoni i pochwycił szyję przeciwnika między łydki. Przewrócił go, a następnie skoczył wysoko, chcąc zmiażdżyć oponenta własnym ciężarem. Nieskutecznie, bo Sam usunął się z „pola rażenia” i stanął na równe nogi. Richter postanowił powalić go kopniakiem, ale nim się obejrzał, poczuł pięść między żebrami i odrzuciło go. Ruch przeciwnika, który go powalił, był tak szybki, że jego wzrok ledwo za nim nadążył. Jeszcze nigdy nie spotkał się z czymś takim. Poczuł wręcz strach.
Wylądował na krawędzi dachu. Dobrze, że się złapał, bo bez wątpienia by spadł.
Czy to człowiek? – zastanawiał się. Przez lata Ulrich opanował niektóre sztuki walki do perfekcji. Nie sądził, że kiedykolwiek spotka godnego przeciwnika. A ten, nie dość, że potrafił mu dorównać, przewyższał go prędkością i miał szansę z nim wygrać.
Szybko zepchnął na bok wątpliwości. Zebrał w sobie całą energię i rzucił się na przeciwnika. Uderzył dwa razy, dostał raz. Zmobilizował się i próbował szybciej wyprowadzać ciosy, ale Sam uchylał się przed wszystkimi. W końcu Ulrich oberwał tak mocno, że aby wylądować na równych nogach, musiał zrobić salto. Pech chciał, że zatrzymał się dokładnie na krawędzi dachu. Zachwiał się. Starał się za wszelką cenę odzyskać równowagę, ale grawitacja okazała się silniejsza. Czuł jak traci grunt pod nogami i spada.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 07-04-2009, 18:24
Masakra, ten rozdział niszczy. Pełen akcji i cały czas trzyma w napięciu. Czułem się jakbym oglądał bardzo dobry film sensacyjny. Bardzo podobał mi się motyw z Erykiem, no porostu mistrzostwo. Sceny walki też dobrze opisane i wciągające. Ciekawe co oni z tymi kryształami zrobili że są tacy silni.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 08-04-2009, 17:45
Dobre. Świetna akcja, cholernie trzymająca w napięciu. Siła nadana przez kryształy, no niezły patent, ale żeby Urlich dostał w tubę? Spodziewałem się, że będzie niezłym twardzielem. W ogóle nie widzę go jako uke, to Adaś jest bardziej pipowaty. Ale widzę, że lubisz łamać tabuTongue

Czekamy na więcej!
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 13-04-2009, 20:28
Rozdział IV

Kiedy weszli do hotelowego pokoju, Nina wyglądała na wyjątkowo zdenerwowaną, a Borys na dziwnie spokojnego.
- Nie mogę uwierzyć, że daliśmy się im tak łatwo podejść. Borys, co robisz?
Rosjanin sięgnął pod łóżko i wyciągnął pudełko. Gdy je otworzył, ich oczom ukazał się moduł.
- Jak to? – kobieta wykrzyknęła zdumiona.
- Przeczuwałem, że będą chcieli nam go odebrać, więc kupiłem przenośny dysk, przerobiłem trochę, żeby był bardziej podobny i wbudowałem nadajnik. – To mówiąc, Fedorov wyjął z szuflady GPS. – Widzisz? Teraz możemy ich namierzyć. Poruszają się w kierunku południowo-zachodnim.
Jednakże Nina wcale nie wyglądała na pocieszoną.
- I nic mi nie powiedziałeś?!
- Nie było takiej potrzeby.
- Po prostu bałeś się, że wszystko schrzanię. Przyznaj się!
- Wcale nie.
Przed kłótnią uratował Borysa telefon.
- Halo? – odebrał.
- Mam problem – odpowiedział Adam, bez owijania w bawełnę. Sądząc po głosie, był bardzo zestresowany. – Ulrich znikł.
- Jak to znikł?
- Po prostu. Najpierw ja zostałem zaatakowany, ale ponieważ to Ulrich miał moduł, napastnik zostawił mnie w spokoju i pewnie udał się za nim.
- Spokojnie. Na pewno gdzieś jest. Rozglądałeś się?
- Szukam go od dwóch godzin.
- Dzwoniłeś?
- Tak i nikt nie odbiera. Boję się, że mogło stać się... coś strasznego.
- Wątpię żeby zginął. Znalazłbyś ciało, albo przynajmniej jakieś ślady. Poszukaj jeszcze. Ja i Nina polecimy do ciebie. – To mówiąc rozłączył się.


Kiedy odzyskał świadomość, zdał sobie sprawę, że ma związane ręce i nogi. Bolało go też całe ciało. Nic dziwnego po stoczonej walce. Pamiętał również upadek z dachu. Gdyby nie jego umiejętności, za pewne połamałby sobie kości, a może nawet zginął.
Z tego, co zdążył zaobserwować, znajdował się w piwnicy. Leżał na zimnej podłodze. Niewielkie okienko przy suficie stanowiło jedyne źródło światła. Pomieszczenie wyglądało na zupełnie puste. Richter przewrócił się na drugi bok i wtedy zauważył mężczyznę siedzącego przy ścianie. Ulrich widział go po raz pierwszy w życiu. Nie wiedział, że to ten sam wysoki szatyn, który wcześniej śledził Borysa i Ninę.
- Jak się spało? – nieznajomy spytał z przekąsem i wstał.
Ulrich również tak uczynić, co było trudne, biorąc pod uwagę ból i więzy. Ale w końcu mu się udało i stanął na kolanach.
- Gdzie ja jestem?
Mężczyzna nie odpowiedział. Zmarszczył brwi, podszedł do Richtera i brutalnie pchnął go nogą na podłogę.
- Nie pozwoliłem ci mówić!
Ulrich odwrócił się na plecy, tak by móc widzieć swego prześladowcę. Nie zamierzał łatwo dać się zastraszyć.
- Kim jesteś? – zadał kolejne pytanie.
- Powiedziałem cisza! – Mężczyzna chwycił go za koszulę i uderzył pięścią w twarz, posyłając na łopatki.
Cios okazał się silniejszy niż Richter oczekiwał. Niemiec splunął krwią i postanowił, że jednak lepiej będzie przez jakiś czas się nie odzywać. Ale mężczyzna jeszcze nie skończył. Stanął nad nim i butem przycisnął mu twarz do podłogi. Wtedy otworzyły się drzwi i obaj usłyszeli głos:
- Mówiłem ci żebyś go nie ruszał! To nie on jest naszym celem!
Niemiec rozpoznał głos Sama.
- Ale jak już mamy go w garści, to możemy go przynajmniej trochę pomęczyć.
- Wystarczy, Beniamin. Ja się tym zajmę.
Nastała chwila ciszy, po czym jedna z osób wyszła.
- Nie przejmuj się nim. Czasami go ponosi. – Sam podszedł do Ulricha i wytarł mu krew z twarzy chusteczką. Jego głos znowu brzmiał ciepło, jak w dniu, kiedy się poznali. Jednak Richtera to nie uspokoiło. – On nawet nie zdaje sobie sprawy jak niebezpieczne są jego ciosy. To przez ten metal, co ma pod skórą dłoni. Jak przywali to tak jakbyś dostał kastetem.
- Co to za miejsce? – Ulrich nie ukrywał złości.
- Nasza kryjówka. Daleko od miejsca, z którego cię zabrałem. Musiałem ci dać środki nasenne żebyś się nie obudził podczas podróży.
- Czemu mnie nie zabiłeś? Trzymasz mnie dla okupu czy co?
- Niezupełnie. Jesteś przynętą. – Sam spoważniał, a Niemiec popatrzył na niego pytająco. – To o twojego brata mi chodzi.
- Po co ci Eryk? – Ulrich się zaniepokoił.
- Powiedzmy, że mamy parę nie załatwionych spraw.
Po chwili wyraz twarzy Richtera zmienił się na bardziej pewny siebie.
- Heh, masz pecha. Mojego brata nie obchodzi, co się ze mną stanie, więc raczej nie przystanie na twoje warunki.
- Jeszcze zobaczymy. Pamiętaj, że mam też moduł.
Nagle Sam położył się na podłodze, obok Richtera, z założonymi za głową rękami. Zupełnie jakby się relaksował. Przez chwilę patrzył w sufit, wyglądając na zamyślonego, po czym podparł się ręką i zwrócił w stronę zakładnika.
- Widziałem ciebie i Adama jak się całujecie – powiedział niespodziewanie. Niemiec milczał, choć był zaskoczony. – Wtedy w Nowym Jorku... Nie mogliście przestać. Powiedz mi, jak to z nim jest? Jak smakują jego usta?
- Jak jesteś niewyżyty to obejrzyj pornosa.
- Kiedy to on mnie interesuje. Chcę wiedzieć, jakie to uczucie być z nim.
- Powiem ci jak mnie rozwiążesz.
„Transakcja” się nie udała, bo Sam wstał i wyszedł bez słowa.


Kiedy wszedł na górę, przy drzwiach czekała już czarnowłosa dziewczyna.
- Druga część modułu była fałszywa – powiedziała. – Zniszczyliśmy nadajnik, ale pewnie już nas namierzyli.
- To dobrze. W końcu o to nam chodzi.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy jak niebezpieczna jest ta operacja. Wiesz z jaką potęga mamy do czynienia? Naprawdę myślisz, że nam ulegną?
- Wiesz, że to jedyny sposób, Sara – położył jej dłonie na ramionach.
- Wycofajmy się zanim będzie za późno.
- Już jest za późno.


Nie chciał tego robić, ale nie miał wyboru. Nie sądził, że jedyną osobą na świecie, która będzie mogła mu pomóc, okaże się Eryk Richter.
Jeszcze raz spojrzał na adres widniejący na kartce. Wszystko się zgadzało, choć budynek wyglądał jak opuszczona rudera.
Z pewnym wahaniem zapukał do drzwi i przełknął ślinę. Denerwował się. Po chwili otworzył brat Ulricha. Nie wyglądał na zadowolonego.
- Miałem przeczucie, że cię jeszcze zobaczę – stwierdził.
- Mam problem – wydusił z siebie Adam.
- Oczywiście, że masz. Inaczej by cię tu nie było.
- Ulrich znikł.
- Znikł? Tak po prostu? Rozpłynął się w powietrzu?
- Miał moduł. Ten facet nas śledził i chyba go zaatakował.
- Lepiej wejdź do środka.


Sprawa musiała być naprawdę poważna, bo niedługo później Adam, Borys i Nina, w towarzystwie Eryka Richtera, siedzieli na pokładzie prywatnego samolotu. Zmierzali prosto do Strefy 51. I mimo, że wojsko tak bardzo przejęło się incydentem, Adam odnosił wrażenie, że tak naprawdę nie obchodzi ich życie Ulricha, tylko ich drogocenny moduł.
W bazie nie mogli poruszać się zbyt swobodnie i do wielu miejsc nie mieli wstępu. Ich obecność zdawała się niezbyt na rękę generałowi Fisherowi, który dowodził strefą, ale nie mógł ich też tak po prostu zignorować. Kiedy omawiali wspólnie zaszłe wydarzenia, nagle zadzwoniła komórka Adama. Zdziwił się bardzo, gdy zauważył numer Ulricha na wyświetlaczu.
- Słucham? – odebrał poruszony.
- Chcę rozmawiać z Erykiem Richterem.
Poznał głos Sama i zasłoniwszy słuchawkę zażądał, by przełączono rozmowę na jakiś głośnik.
- Co zrobiłeś z Ulrichem? Gdzie on jest? – Adam spytał zdenerwowany.
- Jest bezpieczny. Jak będziecie współpracować, to nic mu się nie stanie. A teraz daj mi Eryka. Wiem, że jest z tobą.
Zrobił, jak mu kazano. Teraz wszyscy mogli słyszeć rozmowę.
- Coś ty za jeden? – Eryk wziął słuchawkę.
- Przekonasz się już wkrótce. Jak chcesz odzyskać moduł i brata to spotkaj się ze mną.
- Udowodnij, że Ulrich rzeczywiście jest z tobą, to może to rozważę.
- Do jutra spodziewam się odpowiedzi. Jak jej nie dostanę, to zaczną się nieprzyjemności – po tych słowach Sam się rozłączył.
- Obawiam się, że musimy powziąć szybkie i zdecydowane kroki – oznajmił generał. – Takie urządzenie w niepowołanych rękach może być bardzo niebezpieczne.
- A co z Ulrichem? On też może być w niebezpieczeństwie – wtrącił Adam.
- Nawet nie wiemy czy żyje – powiedział Eryk, na co pisarz spiorunował go wzrokiem.
- Bezpieczeństwo narodowe jest najważniejsze. Do jutra podejmę decyzję i dam wam znać. Póki co zamykam zebranie – rzekł generał.
Gdy wracali do swoich kwater, Adam zatrzymał starszego Richtera.
- Nie zamierzasz nic zrobić? Ty też uważasz, że moduł jest ważniejszy od życia twojego brata?
- A co niby mam zrobić?
- Cokolwiek. Ulrich na twoim miejscu starałby się ci pomóc za wszelką cenę.
- To zdrajca.
- Gówno prawda! – Adam wkurzył się nie na żarty. – Nigdy nikogo nie zdradził. To on został zdradzony. Ale ty nie chciałeś go nawet wysłuchać. Nie masz pojęcia jak wielu rzeczy nie wiesz, ale nawet nie próbujesz ich poznać.
- W takim razie oświeć mnie.
- Nie. To są rzeczy, które tylko on powinien ci powiedzieć. Jak chcesz je usłyszeć to musisz mu pomóc.
- Czemu tak bardzo ci na nim zależy?
- Bo ja w przeciwieństwie do ciebie, umiem docenić ludzkie życie – Polak rzucił na odchodnym i wrócił do swojej kwatery.


Wieczorem Borys odwiedził Adama, wyraźnie czymś zaaferowany.
- Musisz pójść ze mną. Coś odkryłem.
- Co?
- Dużo myślałem, kiedy ten człowiek powiedział, że chce Eryka Richtera. Przeszukałem zdjęcia z kamery lotniskowej żeby go zidentyfikować, wykonałem parę telefonów, poszperałem i znalazłem.
Nie zwlekając, Adam ruszył za Rosjaninem.


Ulrich siedział oparty o ścianę, kiedy Sam wszedł, niosąc szklankę wody. Niemiec już wcześniej odczuwał pragnienie, ale milczał. Stwierdził, że nigdy nie zniży się do tego poziomu i zniesie wszystko. Kiedy Sam wlał mu wodę do gardła, poczuł ulgę, ale tego nie okazał.
- Muszę przyznać, że w SS dobrze cię wyszkolili. Każdy normalny człowiek na twoim miejscu by się załamał, a ty znosisz wszystko z dumnie podniesioną głową.
Richter uniósł zdziwiony jedną brew. Czyżby ten człowiek wiedział o jego przeszłości?
- Kim jesteś? Co mój brat takiego zrobił, że ci zalazł za skórę? – spytał.
Wtem Sam gwałtownie oparł rękę o ścianę, tuż przy twarzy zakładnika. Jego szybki ruch aż przestraszył Richtera, a oczy zdawały się przewiercać go na wylot.
- Eryk miał szczęście, ale przed sprawiedliwością nie ucieknie. To, co nam uczynił nie zostanie zapomniane – głos Sama stał się tak zimny jak nigdy dotąd. Wręcz wywoływał ciarki.
Ulrich starał się uciec przed jego wzrokiem i odchylił twarz w bok. Oczy utkwił w ręce Sama i wtedy to zauważył. Wytatuowany numer, którego znaczenie dobrze znał. Nagle wszystko stało się jasne, choć nie przypuszczał, że prawda będzie tak przerażająca.


Jak tylko Borys i Adam dotarli na miejsce, Fedorov zaczął tłumaczyć, co go naprowadziło na trop.
- Kiedy powiedziałeś mi o Eryku, to dało mi do myślenia. Skoro jego organizm został w jakiś sposób zmodyfikowany, to znaczy, że musiało być wcześniej przeprowadzone wiele eksperymentów. Zwłaszcza, że w tamtych czasach praktykowano testy na ludziach na dość szeroką skalę. Fakty zaczęły składać się w jedną całość, gdy zaobserwowałem dziwne zdolności u osób, które nas śledziły. Domyśliłem się, że muszą być jakoś powiązani z Samem. Jak już wcześniej mówiłem poszperałem i oto co znalazłem. – Borys wyjął z szuflady zdjęcie i położył przed Adamem. Ten przyjrzał mu się i zdziwił się ogromnie. Zdjęcie wyglądało na stare, ale zauważył uderzające podobieństwo między chłopakiem na nim, a Samem. – To bez wątpienia on, a ta dziewczyna obok to jego siostra, którą zresztą spotkałem. Samuel i Sara Uhlmann. Twoi rówieśnicy. Pochodzą z jakiejś małej miejscowości pod Krakowem. W czasie wojny trafili do Auschwitz i słuch o nich zaginął. Najwyraźniej jednak przeżyli. Nie znam tożsamości tego trzeciego, ale przypuszczam, że jego losy były podobne. Pewnie dzielił z nimi niedolę i się zaprzyjaźnili.
- Trudno w to wszystko uwierzyć!
- A ja myślę, że wprost przeciwnie. Z jakiego innego powodu chcieliby dorwać Eryka? Zemsta. Ludzie są dla niej zdolni porwać się na wszystko. A Eryk był standartenf??hrer w Auschwitz, co wiele wyjaśnia.
- Czyli jeśli dostaną go w swoje ręce...
- To na pewno nie będą mili.
- O Boże, oni wiedzą kim jest Ulrich. To znaczy, że na nim też mogą chcieć się zemścić – przeraził się Adam.
- Niekoniecznie. Z tego, co wiem Ulrich większość czasu spędzał w biurze i na przesłuchaniach. Owszem, torturował ludzi, ale z obozami zagłady raczej nie miał wiele wspólnego.
- Ale był esesmanem, to wystarczy. Musimy szybko porozmawiać z generałem. – Adam nie tracił czasu i od razu poszedł powiedzieć, o czym się dowiedział.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 19-04-2009, 00:18
Jeżeli chodzi o intrygi to poziom jest mega wysoki. Człowiek siedzi i głowi się "co będzie dalej"....

Eksperymenty na ludziach... Poruszasz ciekawą kwestię, ale bardzo bajkowo. Raczej mało mrocznie póki co. To nie jest źle. To jest... animowoSmile Ja cały czas widzę Richtera jako Leloucha (nic tego chyba nie zmieni), a Adama jako głównego bohatera Małej moskwy (z tego to już mam bekę).

Klimat i styl na piątkę. Wydarzenia proste i klarowne, a do tego trzymają w napięciu - również pięć. Mało humoru Borysa, to na minus. Dawaj kolejną częśćSmile
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 19-04-2009, 11:53
Rozdział V

Nadszedł czas ostatecznej decyzji. Oficerowie naradzili się wcześniej, a plan miał zostać przedstawiony Adamowi i reszcie. Zanim jednak generał zdążył cokolwiek powiedzieć, Eryk oznajmił:
- Pojadę tam.
- Słucham? – wojskowy wyglądał na zaskoczonego.
- Pojadę tam i uporam się z problemem.
- Ten człowiek chce pana zabić.
- Ja zabiję go pierwszy.
- Jeśli można... – wtrącił się Adam. – Nie dałoby się tego załatwić bez rozlewu krwi? Proponuję negocjacje.
- Właśnie zamierzałem o tym powiedzieć – rzekł dowódca. – Wyślemy naszego najlepszego negocjatora, a jeśli to nic nie da, niestety trzeba będzie użyć siły.
- Pan mnie nie zrozumiał. Chodziło mi raczej o to, że ja bym pojechał z nimi negocjować – Adam wyjaśnił, nieco zakłopotany.
Generał popatrzył na niego z niedowierzaniem i politowaniem za razem.
- Niby czemu miałbym wysłać akurat pana?
- Wiem, że to może zabrzmieć samolubnie, ale Samuel chyba mnie szanuje i jeśli ma posłuchać kogokolwiek to najprawdopodobniej posłucha mnie.
- Skąd ten wniosek?
- Uratował mi życie. Miał też okazję mnie zabić i tego nie zrobił.
- Może i rzeczywiście pana szanuje, ale to jednak zadanie dla profesjonalisty.
- Z całym szacunkiem, generale, nie wątpię, że ma pan dobrych negocjatorów, ale oni nigdy nie mieli do czynienia z tym człowiekiem, a ja tak. Poza tym razem przeżyliśmy wojnę i to też ma znaczenie. Łatwiej mi go zrozumieć. Zresztą, jak pan myśli, komu prędzej zaufa? Mnie, czy zupełnie obcej osobie?
Przez chwilę generał rozważał różne za i przeciw, gdy Eryk odezwał się ponownie.
- Mógłby pojechać ze mną. Jeśli coś pójdzie nie tak, wkroczę do akcji.
W końcu zapadła decyzja.
- W porządku, ale będzie wam towarzyszyć pułkownik Davis. To on dowodzi akcją i macie wypełniać jego rozkazy. Wyruszacie jutro rano.


- Łatwo poszło – Adam zwrócił się do Borysa, gdy wracali do swoich kwater.
- Za łatwo.
- Co masz na myśli?
- Może to tylko skrzywienie zawodowe, ale mniej się na baczności. – Fedorov poklepał przyjaciela po plecach i skierował się do swojego pokoju.
- Dzięki za pocieszenie! – rzekł z sarkazmem Polak. Denerwował się coraz bardziej.
Próbował się czymś zająć, zabić czas, ale nie mógł przestać myśleć o nadchodzącej misji. Ze stresu musiał pobiec do ubikacji. Niedługo po tym, jak zamknął się w kabinie, do toalety weszło dwóch żołnierzy. Załatwiając potrzebę naturalną, zaczęli rozmawiać. Początkowo Adam w ogóle nie zwracał na to uwagi, gdy nagle padło słowo „moduł”.
- Myślisz, że uda nam się go odzyskać? – spytał jeden z żołnierzy. – Czy w ogóle wyjdziemy cało? Zaczynam się trochę denerwować przed tą jutrzejszą misją.
- Daj spokój, ich jest tylko trzech. Poradzimy sobie – odparł drugi.
- No nie wiem. Załatwili naszych najlepszych agentów. Słyszałem, że mają nadludzką siłę.
- Widać, że jesteś tu nowy, skoro dałeś się tak łatwo przestraszyć. Wszystko będzie dobrze.
Po chwili sobie poszli, a Adam jeszcze przez jakiś czas siedział zamurowany. Jeśli się nie przesłyszał, mówili o tej samej misji, w której on miał wziąć udział. Ale generał nie wspominał o dodatkowych siłach. Nie wspominał też o żadnych agentach. Przez chwilę Adam zastanawiał się czy do niego nie iść i nie spytać się o co chodzi, ale szybko odrzucił tą myśl. Zapewne generał miał powód żeby ukrywać przed nim prawdę.
Wrócił do pokoju, wciąż rozmyślając. Po jakimś czasie fakty zaczęły układać się w logiczną całość. Najwyraźniej wysłano agentów, którzy mieli przypilnować by moduł bezpiecznie trafił za granicę, ale Sam i reszta musieli ich wyeliminować. W takim razie nic dziwnego, że Fisher postanowił wysłać komandosów, by pojmali grupę, może nawet zabili. To tłumaczyłoby też czemu generał nic mu nie powiedział. Zwyczajnie postanowił go użyć do odwrócenia uwagi porywaczy. Tak, to wszystko zdawało się bardzo prawdopodobne. Ale nie mógł zdradzić, że coś wie. Musiał to rozegrać po swojemu.


Pierwszą część podróży przebyli samolotem. Potem przesiedli się do samochodu. Nie mogli tak po prostu podlecieć pod sam dom. Pułkownik Davis prowadził. Obok niego siedział Eryk, natomiast Adam usadowił się z tyłu. Przez większą część podróży niewiele rozmawiali. Co jakiś czas Polak spoglądał za tylną szybę. Na niebie, w oddali, widział ciemny punkt. Nie wątpił, że to samolot pełen żołnierzy, którzy mieli „ostatecznie pozbyć się problemu”.
- Coś taki markotny? – zwrócił się nagle do niego starszy Richter. – Jeśli się boisz, to może nie powinno cię tu być?
- Nie boję się.
Wkrótce zostawili samochód i resztę drogi przebyli pieszo. Krajobraz był pół-pustynny, czyli niezbyt urozmaicona sceneria, ale na pewno egzotyczna dla osoby, która wychowała się w Europie środkowej. Jednak Adam nie napawał się widokami, myślał tylko o misji. Miał już plan, ale nic nie dawało gwarancji sukcesu.
- To tutaj – rzekł pułkownik.
Mężczyźni schowali się za pobliską skałą. Nieopodal znajdował się drewniany dom. Niezbyt duży, zaniedbany. Możliwe, że kiedyś mieszkał w nim ktoś inny, a porywacze obrali go jako swoją „bazę”.
- Pamiętaj, że jeśli coś pójdzie nie tak, wpadamy z bronią – ostrzegł Eryk.
Jeden z guzików koszuli Adama był tak naprawdę podsłuchem. Technologia ze Strefy 51 zdecydowanie się przydała. Choć dla Adama miało to swoje złe strony. Utrudniało mu przeprowadzenie planu.


To, co Beniamin ujrzał w oknie niezbyt go ucieszyło. Co prawda Adam nie wyglądał na uzbrojonego, ale mimo wszystko nie tak się umawiali. Szybko zawołał Samuela. Ten natomiast wyjął broń i poinformował siostrę przy pomocy krótkofalówki. W tym czasie Sara, znajdowała się w piwnicy. Właśnie niosła zakładnikowi szklankę wody. Gdy usłyszała co się dzieje, postawiła ją na podłodze i poszła na górę.
Właśnie na taką okazję Ulrich czekał od samego początku. Podczołgał się do szklanki i rozbił ją butami. Następnie chwycił odłamek w dłonie i zaczął przecinać więzy.


Kiedy już stanął przed drzwiami, wziął głęboki wdech i podniósł rękę by zapukać. Ktoś jednak otworzył zanim to uczynił. Przed nim stali Sam i Beniamin. Obaj dzierżyli broń.
- Gdzie jest Eryk Richter? – zapytał stanowczo czarnowłosy.
- Mogę go tu przyprowadzić w każdej chwili, ale najpierw chcę z tobą pogadać. – Adam podniósł ręce do góry, widząc wymierzone w siebie lufy pistoletów.
- Powiedz mi, jaką część ciała Ulricha lubisz najbardziej? – wtrącił się drugi z porywaczy.
- Słucham?
- Zastanawiam się, którą część mam uciąć najpierw. Złamałeś umowę, więc czas na konsekwencje.
- Pohamuj się, Ben. Sprawdź czy nie ma broni albo podsłuchu – polecił Sam.
Jego towarzysz wykonał polecenie. Gdy stwierdzili, że Adam jest czysty, wprowadzili go do środka, choć wciąż trzymając na celowniku.
- Masz pięć minut na wyjaśnienia, a potem życzę sobie widzieć Eryka Richtera – oznajmił Samuel.
- Najpierw chcę zobaczyć, czy Ulrich jest cały.
- Masz moje słowo, że nic mu nie jest.
- Mam gdzieś twoje słowo! Chcę go zobaczyć – Adam zastanawiał się czy nie przegina. Jeśli rozzłości ich za bardzo, mogą być problemy, ale nie zamierzał im tak łatwo odpuścić.
- Sara, przyprowadź go! – o dziwo Sam się zgodził.
- Jesteś pewien? – Beniamin miał wątpliwości.
- Chcę udowodnić, że nie kłamiemy.
Kobieta poszła po Ulricha, a Sam kontynuował.
- Czego chcesz?
- Ugody.
- A na czym miałaby polegać taka ugoda?
- Chyba zdajesz sobie sprawę, że po tym, co zrobiliście, wszystkie siły specjalne będą was szukać? Uwolnij Ulricha i oddaj nam moduł, to zostawią was w spokoju.
- Raczej tego nie zrobię.
Nagle rozległ się nieoczekiwany głos.
- Nie ruszać się!
W jednym momencie Richter wymierzył w Samuela, a Beniamin w Richtera. Choć Niemiec wyglądał na trochę zmaltretowanego, Adam ucieszył się na jego widok. Jednakże nie miał teraz czasu na okazywanie radości.
- Co zrobiłeś z Sarą? – Sam, zdenerwowany, zwrócił się do byłego esesmana.
- Ogłuszyłem tylko. Nic jej nie będzie. A teraz opuść spluwę.
- Ty opuść! – rozkazał Ben.
- Richter, zrób, co mówi – nieoczekiwanie powiedział Adam.
- Ani mi się śni.
- Musimy to rozwiązać w pokojowy sposób. Nikt nikogo nie zabije.
- To się okaże.
- Proszę, odłóż broń. Wszyscy odłóżcie broń.
Zapanowała chwila milczenia.
- Ulrich, proszę.
Niemiec wreszcie posłuchał i położył pistolet na ziemi. Sam spojrzał porozumiewawczo na Beniamina i oni również złożyli broń. Adam odetchnął z ulgą. Szkoda tylko, że najtrudniejszą część miał jeszcze przed sobą.
- Teraz możemy spokojnie porozmawiać. Jeśli chcecie pieniędzy, dostaniecie je, tylko oddajcie nam naszą własność.
- Nie chcę pieniędzy – rzekł Samuel.
- W takim razie, jaki jest sens tego co robisz? Zabijesz Eryka i co potem?
- Będę szukał pozostałych, którzy uniknęli sprawiedliwości.
- No to ich też zabijesz i co potem?
- Będę miał satysfakcję.
- Na jak długo?
- Nie muszę wyjaśniać ci moich powodów.
- Wiesz mi, zemsta nic nie zmieni. – Mówiąc to, Adam jednocześnie pokazał na migi, że potrzebuje coś do pisania. Samuel pojął bardzo szybko, bo od razu podał mu kartkę i długopis. Wtedy Polak zaczął pisać.
Czy jest tu ukryte przejście? – Cały czas starał się mówić, by Eryk i pułkownik nic nie podejrzewali.
Czemu pytasz? – odpisał Sam.
Jestem na podsłuchu. Oddział komandosów właśnie szykuje się do ataku. Jeśli macie ukryte przejście, musicie nim uciec.
Czemu miałbym ci ufać?
Bo rozumiem co czujesz i nie chcę żeby stała ci się krzywda. Już raz mnie uratowałeś. Uznaj to za rewanż.

- Chcecie modułu? Nie ma sprawy. Oddam go wam, ale dopiero jak przyprowadzisz mi Eryka Richtera – Sam powiedział już na głos.
Adam westchnął.
- Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Cały czas pleciesz o sprawiedliwości, ale kto dał ci prawo ją wymierzać? Nie masz prawa decydować o życiu i śmierci innych.
- Powiedz to samo Erykowi i pozostałym zbrodniarzom.
- Właśnie do tego zmierzam, Sam. Jeśli zrobisz to, co planujesz, to zniżysz się do ich poziomu. A ja wiem, że jesteś dobrym człowiekiem, więc tego nie rób.
- Inaczej byś mówił, gdybyś przeżył to samo, co my – wtrącił się Ben.
- Możliwe. Ale to nie zmienia faktu, że działacie na swoją szkodę, a ja staram się wam pomóc.
- Poradzimy sobie bez twojej pomocy.
W końcu, Adam naprawdę się wkurzył.
- Myślałem, że wy Żydzi jesteście religijni, ale najwyraźniej się myliłem, bo zapomnieliście już o wszystkich wartościach i poświęciliście całe życie zemście! – Po chwili zdał sobie sprawę, co powiedział i przeklął się w duchu za taką lekkomyślność. Bez wątpienia uderzył w czuły punkt.
Beniamin wyglądał tak jakby miał zaraz eksplodować, chociaż tego nie zrobił. Samuel zaś wyglądał na mocno zszokowanego. Stał przez chwilę w milczeniu, po czym jego twarz nabrała łagodniejszego wyrazu i powiedział:
- Oddam ci moduł i puszczę was wolno, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Pocałuj mnie.
Tym razem wszyscy pozostali wyglądali na zszokowanych.
- Że jak?!
- Pocałuj mnie. W usta.
W tym momencie Polak wyobraził sobie minę Eryka, który zapewne wszystko słyszał. Jeśli chodzi zaś o minę młodszego Richtera, to wyglądał na wyjątkowo niezadowolonego.
Trudno, muszę to zrobić – pomyślał Adam, choć niezbyt podobała mu się najbliższa perspektywa.
- W porządku. – westchnął.
Zbliżyli się do siebie. Pisarz wziął głęboki wdech, zamknął oczy i dotknął swoimi wargami ust Sama. Poczuł jak rozchylają się, zapraszając go. Odpowiedział wsuwając język do środka. Nie chciał tego robić, zwłaszcza na oczach Richtera, ale jeśli to miało im pomóc, był gotów się poświęcić. Dlatego starał się jak mógł, by Samuelowi się podobało.
Nie wiedział nawet ile minęło czasu nim się rozdzielili. Spojrzał na Ulricha i zauważył, że odwraca wzrok. Samuel natomiast wciąż delektował się minioną chwilą.
- I jak? – spytał Polak.
- Wiem, że stać cię na więcej, ale może być – to mówiąc wręczył mu kartkę. Adam przeczytał.
Moduł znajduje się w kuchni, w szufladzie przy oknie. P.S. To był najlepszy pocałunek w moim życiu.


Gdy z głośnika rozległ się dźwięk strzałów, pułkownik dał sygnał do ataku. Otoczyli dom i wkroczyli do środka, wszyscy uzbrojeni po zęby. Nie znaleźli jednak nikogo poza Adamem i Ulrichem, wyglądających na nieprzytomnych. Ocucili ich szybko, a Polak złapał się za głowę. Sam uderzył go trochę za mocno, ale obrażenia musiały wyglądać na realistyczne, bo inaczej wojsko mogłoby coś podejrzewać.
- Co się stało? Dokąd poszli? – spytał pułkownik.
- Nie wiem – jęknął Adam.
Cały dom został przeszukany, ale nie znaleziono ani śladu porywaczy. Odszukano jednak moduł.
- Masz niebywałe szczęście. Zadziwiające wręcz – Eryk zwrócił się do Polaka, wyglądając na dość podejrzliwego. – Jak się czujesz? – przeniósł wzrok na brata.
Ulrich nie zdążył odpowiedzieć, bo stracił przytomność.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź