Nowy Porządek
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 17-02-2009, 23:10
Witam, dzisiaj popołudniu poczułem nagłą chęć napisania Fanfika. Tak więc zrobiłem i oto niżej macie efekt mojej dzisiejszej pracy. Ogólnie pisząc tego fika ostro improwizuję, na poczekaniu wymyślając co będzie dalej, ale ogólny zarys fabuły mam w głowie. I jeśli się za to porządnie wezmę to może powstać z tego niezły tasiemiec. To mój pierwszy fanfik, jednak chciałbym żebyście się wypowiadali nie biorąc tego faktu pod uwagę, czyli prościej, jeśli coś się nie podoba, to nie szczędźcie krytyki, bo ta z pewnością stanie się bardzo owocna w mojej dalszej pracy. Prosiłbym też o głos w ankiecie i argumentację do tego głosu, bo muszę wiedzieć czy wam się podoba. Błędów ortograficznych na 99% nie ma bo word by mi je podkreślił, aczkolwiek inne mogą się zdarzyć, choć starałem się jak mogłem by ich uniknąć. Nie przedłużając, przedstawiam pierwszą część mojego fika, który na razie nie ma tytułu.



Cała załoga Słomianych Kapeluszy w świetnych humorach, po bardzo długiej imprezie wreszcie postanowiła opuścić Thriller Bark. Wcale nie było im śpieszno, bo czas spędzony wspólnie z Lolą i jej załogą był naprawdę przedni. Jednak kiedyś trzeba było opuścić te straszne miejsce. Załoga powoli zaczęła się zbierać na Sunny, właściwie byli już wszyscy oprócz Luffy’ego. Zdenerwowana Nami już chciała udać się na poszukiwanie kapitana, bo myślała że ten się zgubił, ale załoga ją powstrzymała. Już po chwili wszyscy ujrzeli ledwo co unoszącego swój ogromny brzuch Luffy’ego. Nami od razu wyskoczyła z wrzaskiem:
- Gdzieś Ty był imbecylu, już miałam iść Cię szukać! – Wyskoczyła oburzona, przy okazji wymierzając mu kokosa w czaszkę.
- Po imprezie zostało dużo mięsa, musiałem zjeść przecież to nie mogło się zmarnować. – Powiedział Luffy z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Idiota! – Krzyknęła chórem załoga. Na co Luffy zareagował śmiechem. Nami wymierzyła kolejny cios, bo nie mogła znieść głupoty kapitana, ale po chwili uspokojona rzekła:
- Czas ruszać załogo! Chopper idź za ster, Zoro i Sanji rozwińcie żagle. Przygotować się do odpłynięcia!
- Tak jest! – Odpowiedzieli wszyscy.
Już po chwili Sunny w całej swej okazałości zaczął się powoli oddalać od tego przerażającego miejsca. Załoga pomachała ze statku Loli i jej kompanom, po czym zwrócili się ku kolejnej przygodzie.
Minął dzień, załoga zbudziła się we wspaniałych humorach, byli szczęśliwi że skończyło się już piekło, które zafundowali im Moria i Kuma. Sanji jak zwykle od rana siedział w kuchni przyrządzając niesamowite pyszności dla załogi, szczególnie przykładał się do potraw, które były przeznaczone dla Robin i Nami. Nagle drzwi od kuchni otworzyły się z ogromnym hukiem, a w drzwiach stanął Luffy krzycząc:
- Sanji, żarcie!!!
- Czy Ty nigdy nie możesz poczekać? Zawsze to samo – westchnął. Kucharz dał mu trochę mięsa żeby go czymś zająć i mieć czas na dokończenie przysmaków.
Po chwili cała załoga zeszła się na śniadanie. Wszyscy zajęli miejsca przy stole, a Sanji serwował im pyszności, zaczynając od pań, ignorując przy tym protestujących Luffy’ego i Usoppa. Śniadanie przebiegło w tak jak zawsze, czyli się w miłej atmosferze. Nie mogło się obejść bez paru szczegółów, takich jak kłótnie Sanjego i Zoro, Luffy’ego kradnącego wszystkim jedzenie, czy tradycyjnego pytania o majteczki, ale dla załogi był to przecież chleb powszedni.
Po śniadaniu załoga przeszła do codziennych zajęć. Luffy i Usopp łowili ryby, Chopper chciał zabrać się za produkcję lekarstw i Rumble Balli, ale gdy zobaczył że Zoro zamierza trenować to wziął stos bandaży i ruszył za nim w pogoń. Robin jak zwykle odpłynęła z jakąś lekturą, Franky pracował nad najnowszymi wynalazkami, Sanji robił przegląd spiżarni, Brook spacerował sobie po statku od czasu do czasu przygrywając jakąś melodię, a Nami zamknęła się w swoim gabinecie i ciężko pracowała rysując coraz to lepsze mapy. Dzień mijał spokojnie aż w pewnym momencie niebo zaczęło przybierać różne kolory, początkowo było niebieskie jak zawsze, lecz po chwili zaczęło bardzo szybko zmieniać barwy, co chwilę było innego koloru . Luffy zaintrygowany tym zjawiskiem zawołał całą załogę. Wszyscy natychmiast się zbiegli i zaczęli się przyglądać. W pewnym momencie niebo stało się całe czarne, zakryło nawet słońce. Całą załoga zamarła, nawet Luffy czuł się w tym momencie nieswojo. Usopp i Chopper gdy zobaczyli co się dzieje, zaczęli panikować i krzyczeć do przyjaciół, których już ledwo co widzieli:
- Musimy zawrócić!!! Zginiemy tu!!! Chyba mam chorobę nie mogę płynąć w tę stronę.
Reszta załogi była tak przerażona że nawet nie słyszeli trzęsących się ze strachu towarzyszy.
Brook w myślach bardzo posmutniał. Przecież tak nie dawno odzyskał cień, nie mógł znieść myśli że znów nie będzie mógł oglądać słońca.
Po chwili nastąpiło trzęsienie ziemi, ale słomiani mimo iż byli na morzu dobrze wiedzieli co się dzieje. Woda wokół nich rozpoczęła szaleńczy taniec, wielkie fale uderzały o ich statek i stopniowo zalewały pokład. Załoga próbowała wylewać wodę z pokładu, ale to działo się zbyt szybko, wszyscy czuli że w każdej chwili może nastąpić koniec, lecz machali wiadrami ile tylko mieli sił, bo nie mogli znieść myśli że zostaną pokonani przez żywioł. Po chwili ku zdziwieniu wszystkich zjawisko zaczęło ustępować. Niebo znów mieniło się wszystkimi znanymi im kolorami, wody wokół nich się uspokoiły, załoga zdążyła usunąć całą wodę z pokładu i zaczęli obserwować czekając na to co się wydarzy. W duchu wciąż byli przygotowani że sytuacja znów może się powtórzyć. Po chwili Robin powiedziała:
- Wiem że Grand Line to morze na którym zdarza się wiele dziwnych zjawisk, ale z takim czymś nigdy się nie zetknęłam, nawet w żadnej książce nie było opisu czegoś takiego. – Na jej twarzy pojawiły się krople potu. Zauważywszy to Sanji krzyknął:
- Nie bój się Robin-chwan obronię Cię! – Przy tym jego oczy zamieniły się w wielkie serca.
Nami zareagowała natychmiast ustawiając Sanjego do pionu lewym sierpowym.
- To nie czas na wygłupy, musimy się dowiedzieć co to jest. – Powiedziała.
W tym momencie niebo nagle wróciło do stanu w jakim zawsze mieli okazje je podziwiać. Jednak nie wszystko było w porządku, na niebie były dwie czarne dziury. Załoga wpatrywała się w kolejne dziwne zjawisko. Nagle z jednej z dziur wypadła jakaś postać, krzyczała niemiłosiernie, ale nic się nie dało zrozumieć. Luffy chciał wyciągnąć rękę, aby uratować tę osobę, jednak byli zbyt daleko. Kapitan natychmiast rozkazał ruszyć w tamtą stronę. Franky już biegł do steru, gdy nagle usłyszał dziwny dźwięk, odwrócił się i ujrzał jak wielki czerwony promień dosłownie rozdziera przestrzeń przed nimi. Cała załoga momentalnie zamarła, wszyscy wiedzieli że z tamtego człowieka nic nie zostało. Zoro jak odruchowo rozciął gigantyczne tsunami kierujące się w ich stronę. Załoga nie wiedziała co ma robić. Usopp trząsł się jak nigdy, wyglądał tak jakby zjadł Galaretka Galaretka no mi. Chopper płakał ze strachu. Reszta załogi czuła się winna, że nie zdążyli pomóc, Luffy wrzeszczał na siebie w duchu, że może gdyby byli bliżej dali by radę uratować tę osobę. Był wściekły, że nie spróbował chociaż wyciągnąć ręki. W tym momencie pierwszy wir się zamknął. Został jeszcze jeden wir. Luffy spodziewając się po drugim wirze czegoś podobnego od razu powiedział:
- Musimy podpłynąć do tego jak najbliżej. – Powiedział bardzo pewnym głosem.
- A-a-ale L-l-luffy. – Wykrztusił sparaliżowany ze strachu Usopp.
- Bez dyskusji, nie pozwolę żeby w mojej obecności zginął ktoś jeszcze.
Cała załoga przytaknęła jego słowom i obrali kurs na nie zamkniętą jeszcze otchłań. Gdy podpłynęli bliżej Nami zauważyła że obiekt ten nie wywiera żadnego wpływu na otoczenie, mimo iż patrząc na to z daleka odnosi się takie wrażenie.
- Wpłyńmy pod to – powiedziała Nami.
- Chyba oszalałaś! – Krzyknęli razem Usopp i Chopper.
Nami spojrzała na nich ze śmiercią w oczach.
- Straszna – powiedział Chopper, kryjąc się przy tym za nogami Robin, jak zwykle złą stroną.
- Tak, przerażająca – przytaknął Usopp.
- Widzicie ten wir nie reaguje w żaden sposób z otoczeniem, myślę że można by od spodu zobaczyć co w nim jest. – Kontynuowała Nami.
- A co jeśli to pułapka i to coś chce nas wciągnąć i strawić w tych ogromnych czerwonych promieniach. – Odrzekł z zaniepokojeniem Franky.
- O tym nie pomyślałam.
- Płyniemy tam! – Krzyknął Luffy wcinając się w rozmowę.
- Muszę się dowiedzieć co zabiło tą osobę i koniecznie temu czemuś skopać dupsko!
W tym momencie załoga wiedziała że już nic nie powstrzyma ich kapitana od wpłynięcia pod dziwne zjawisko. Sunny zaczął bardzo powoli i ostrożnie wpływać pod wir, a Luffy kipiący ze wściekłości cały czas spoglądał w jego wnętrze. W końcu znaleźli się pod czarną otchłanią i faktycznie nic się nie działo. Wszyscy spojrzeli w głąb czarnego kręcącego się obiektu, ale nie mogli tam dostrzec niczego poza bezkresną ciemną otchłanią.
- Wygląda na to że nic tam nie ma – powiedział Brook z wyraźną ulgą w głosie.
- Miejmy się na baczności, bo gdy pojawi się tam coś czerwonego, to będziemy musieli szybko uciekać. – Przestrzegłł załogę Sanji.
- Racja. Franky przygotuj Coup De Burst, musimy być w każdej chwili gotowi. – powiedziała nawigatorka.
-Tak jest! – Odrzekł cyborg i natychmiast pobiegł poczynić potrzebne przygotowania.
Luffy nadal był jak w transie. Krew gotowała się w nim, tak bardzo chciał ukarać sprawcę poprzedniego czynu.
- Patrzcie! Nie wydaje wam się że w tej dziurze coś jakby się porusza? – Zapytał reszty Zoro.
- Faktycznie coś w tej dziurze się do nas zbliża. – Zauważył Chopper.
- Uciekajmy, wszyscy zginiemy! To coś nas zabije tak jak zrobiło to za tamtym! – Wrzeszczał spanikowany Usopp. Lekarz, gdy tylko zobaczył reakcję snajpera, zaczął czynić to samo.
Reszta załogi również była wystraszona, lecz ukrywali to jak zawsze w takich sytuacjach. To coś było już blisko ujścia dziury. Nami nie mogła czekać dłużej, od razu krzyknęła:
- Faranky, Coup....
- STÓJ!!! – Wrzasnął wyrwany z transu kapitan.
- Ale Luffy widziałeś co się stało z tamtą osobą, jeśli zostaniemy tu choć chwilę dłużej...
- Zostajemy! Nie ma mowy bym teraz odpłynął!
Cała załoga była zaszokowana decyzją kapitana, tylko Zoro słysząc to uśmiechnął się szyderczo i kciukiem lekko wysunął miecz z pochwy. Nami czuła się odpowiedzialna za załogę że postanowiła sprzeciwić się kapitanowi i popadając w skrajne przerażenie, zaczęła błagać Frankiego aby odpalił Coup de Burst.
Luffy spojrzał Franky’emu w oczy:
- Jeśli, to zrobisz przestane być piratem...
Komimasa

Pierwszy oficer

Licznik postów: 993

Komimasa, 18-02-2009, 00:40
Masz pecha, bo ja jestem uważany za najgorszego krytyka Tongue

Najpierw błędo czepy.

opuścić te strasznie miejsce,

K: to straszne.

więc załoga powoli zbierała się na Sunny, właściwie byli już wszyscy oprócz Luffiego

K: coś mi tu zgrzyta.

ruszyć w poszukiwanie

K na poszukiwanie/ w poszukiwnaiu
b
o myślała że ten się zgubił, ale załoga ją powstrzymała.

K: coś to płytko brzmi.

Luffiego

k: ech luffy'egoSmile

wyskoczyła z wrzaskiem:
- Gdzieś Ty był imbecylu, już miałam iść Cię szukać! – Krzyknęła z wrzaskiem, przy okazji wymierzając mu kokosa w czaszkę.

K: Za dużo wrzasku " wyskoczyła oburzona" No i jako autor wszechwiedzący( niepierwszoosobowy) winieneś nie pisac kolokwializmami gdy opisujesz cośTongue

musiałem zjeść przecież nie może się zmarnować

K: Czas( czyli mój najczęstszy bład) musiałem to nie mogło, a nie nie może.

otworzyły się z ogromnym hukiem, a w drzwiach stał L

k: stanął.

zeszła się na śniadanie. Wszyscy zajęli miejsca przy stole, a Sanji podawał im śniadanie,

K: za dużo śniadań : posiłek, danie cokolwiek poranna strawa.

Zoro wybiera się trenować

K: Zoro zamierza trenowac, zbiera się do trenowania. ALe nie toTongue

Robin jak zwykle odpłynęła z jakąś lekturą

K: hmm wiem o co chodzi ale nie wiem czy tak moze byćTongue

Usopp i Chopper w gdy zobaczyli co się dziej

K: z tym "w gdy" coś nie gra.

Woda wokół nich zaczęła szaleńczy taniec

K: rozpoczęła brzmi lepiej.

zjawisko zaczęło się odwracać.

K: Logicznie zecz ujmując lepiej będzie ustępować.

W duchu wciąż byli przygotowani że sytuacja znów może się powtórzyć

K: Coś mi tu nie gra moze jest okej.

Wyglądało to mniej więcej jak wir wodny, tyle że to znajdowało się na niebie i było czarne.

K: to jest tak prostacjkie, ze boli no i ze wcześniejszego zdania to wiadkomo.

Luffy wrzeszczał na siebie w duchu

K: nie wiem czy ,można wrzeszczeć w duchuTongue

uratować tą osobę.

K: niby dobrze ale "tę" jest poprawniejszą formą.

pierwszy wir się zamknął. Został jeszcze jeden wir

K: Za dużo wir

Bez dyskusji, bez wątpienia

K: bez komentarzaTongue

że ten wir nie
- Wpłyńmy pod wir

Za dużo wir za dużo. Ze" że owe niespotykane zjawisko" Wpłyńmy pod niego"

Widzicie ten wir nie reaguje w żaden sposób z otoczeniem

K: " widziecie to coś" no nie wiem, ale nei wirTongue

kapitana od wpłynięcia pod czarny wir. Sunny zaczął bardzo powoli i ostrożnie wpływać pod wir, a Luffy kipiący ze wściekłości cały czas spoglądał na wir. W końcu znaleźli się pod czarną otchłanią i faktycznie nic się nie działo. Wszyscy spojrzeli w głąb czarnego kręcącego się wiru, ale

Matko boska zrób coś z tym "wir"

-Racja

K: brak spacji.

No to sa czepo błedy.

Ogólnie za mało uczuć bohaterów i momentami zbyt proste zdania. odrobina finezji by sie przydała. Do tego masz to co ja. Czyli krzyknął, powiedział a mozna tego uniknąć. Co tez nieraz nawet ładnie wyszło. Czasem zbyt długie zdania, gdzie już dawno winno być drugie. Styl momentami zbyt ubogi. Przed,"że" przecinek stawiamy chybaTongue

O fiku. Hmm i jak ja mam głosować, jak nic nie pokazałeś? Wiele sie nie wydarzyło, nie oczarowałeś fikiem i serio nie wiem co powiedzieć. Tak jak Naj na początku. Wylatuje babka, słomaini ją ratuja oklepany numer jak nie mogę, a potem się okazuje naprawdę dobrym kaskiem. Tu też nie wiadomo co wyjdzie, nie wiem co kombinujesz dalej, póki co jest słabo.
Na plus oddanie bohaterów nawet bym powiedział , ze widzę w zachowaniu chopperka moj tekst ale chopper właściwie winien tak mówić. Dodałeś " z niewłaściwej strony" fakt o tym zapomniałem Wink Mogłems to oczywiście i po prostu napisać, nie mówię kalka zdania nic z tych rzeczySmile Tak mało wciąga ci powiem, coś tak za szybko się dzieje, ta osoba spada i nic, podpływają tam pod to niewytłumaczalne zjawisko atmosferyczne no serio, nic się nie zaczęło, za szybko przerwałeśTongue

To tyle ode mnie. Przepraszam Meg, ze jej nie przeczytałem,ale 3 strony to myślałem "mało, szybko pójdzie" a to błąd na błędzie...No ale rdR mojej 4 ładny rozbudowany komentarz dał, to odwdzięczyć się musiałem. Taka powinność japonisty jest.

RdR nie jest źle serio. Niraz bardzo rozbudowanie z gracja potrafisz coś ując a raz tak walniesz pod budkę. No i podoba mi sie odzwierciedlenie bohaterów i to, że nawet Brooka masz w załodze. Ten tekst, że Brookowi smutno sie zrobiło bo dopiero co odzyskal cień, no mi tez sie smutno zrobilo( biedny brokus) Takze jest potencjała jest w tym siła i logika, poprawisz pisanie się rozkręcisz i powstanie dziełoWink Chyba, ze kolejne też będzie płytkie no to inna bajka.

Póki co nie zachwyca, nie będę ci kładł ściemy bo ja tu nie od tego Kuba Wojewódzki jestem Tongue . Cos w tym jest ale na razie to jak jajko wygląda i od ciebie zależy czy z tego wyrośnie orzeł czybedzie jajecznica. Jesli drugie będzie takie to jajecznica i już tych błędów nie wyciągam nawet. Staraj sie unikać powtórzeń. Póki co no nie przyciąga.
xaton

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,120

xaton, 18-02-2009, 01:02
Jestem tego samego zdania co KomiTongue. W sumie nie wiadomo o czym wogóle ten fik będzieTongue. Zrobiłeś narazie wstępTongue. Ciężko mi go ocenić bo to mój pierwszy przeczytany w całości fikXD. Ale myślę, że jest okTongue. Najpierw codzienne życie na statku a potem zaczyna się coś dziaćTongue. A to zdanie co się Komiemu spodobało "Brook w myślach bardzo posmutniał. Przecież tak nie dawno odzyskał cień, nie mógł znieść myśli że znów nie będzie mógł oglądać słońca. " Mnie się właśnie nie podobało bo według mnie Brook nie mógł tak pomyśleć bo w tym momencie by pomyślał "Co się dzieje? O co tu chodzi?" a nie od razu takie skomplikowane myśliTongue. Czekam na więcejTongue.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 18-02-2009, 01:41
Powiedz mi tak - kto powiedział ostatnie zdanie? Domyślam się, że Luffy, ale w tym wypadku nie powinno być domyślania się.

"Kapitan spojrzał Franky'emu w oczy.
- Jeśli to zrobisz..."

Tak by było lepiej.

Ogólnie błędy wypisał Komi, więc ja się trudzić nie będę. Ogólnie to CZYTAJ, CZYTAJ i JESZCZE RAZ CZYTAJ!!!! Fików dużo. I książek dużo. Wtedy Twój styl się poprawi bo na razie z nim cienko. Ale chcę się dowiedzieć co będzie dalej. Dlatego będę czytać, nie jest tak źleTongue

I nie słuchaj Komi'ego jak mówi, żebyś nie pisał "powiedział" lub "krzyknął". To normalna rzecz i poprawna.

Generalnie bardzo krótko. Ustaw sobie normę rozdziału 5 stron. Tyle jest akurat odpowiednio. U mnie z dramatycznymi pytaniami wychodzi zawsze pięć i akurat nie jest ani za mało ani za dużo.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 18-02-2009, 02:13
Czułem że jest mnóstwo błędów. Mam nadzieję że jakoś uda mi się je zminimalizować, jutro jak znajdę czas to poprawię tą część którą już wrzuciłem. Wstęp jest taki niemrawy, ale nie chciałem póki co kart odkrywać, z czasem mam nadzieję będzie coraz ciekawiej. Martwią mnie dwie rzeczy, a mianowicie, boje się że ogólny pomysł na fika jest trochę tandetny, ale zobaczymy jak Wy to ocenicie. Kolejna obawa to czy temat fika nie jest zbyt oklepany, a tego raczej stwierdzić nie jestem w stanie bo za mało w życiu fików przeczytałem.
Jeszcze słówko o wirze, ludzie ile ja się z tym męczyłem, naprawdę nie wiedziałem jak to zastąpić, później wpadła mi do głowy ta czarna otchłań co trochę pomogło. Ogólnie z powtórzeniami mam nie mały problem.

Dzięki wielkie Komi za taką obszerną reckę.
Cieszę się też że dostrzegłeś pozytywną stronę, czyli oddanie bohaterów, starałem się z tym, ale nie byłem pewny czy dobrze to wyszło wyszło. A test z Choppim to zbieg okoliczności. Choć całkiem możliwe że styl z twojego fika, jakoś podświadomie na mnie wpłynął gdy układałem to zdanie.
Co do następnej części to postaram się już wyrobić tę normę pięciu stron, ale nie wiem kiedy będzie(myśle że jak będę miał wolny weekend to powinna być, może nawet wcześniej), bo na obecną chwile mam dwa rozwiązania co do dalszego przebiegu i nie wiem z którego skorzystać. Wink
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 18-02-2009, 02:32
z bardziej niekanonicznegoSmile
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 18-02-2009, 20:09
Wrzuciłem już wersję, w której poprawiłem wcześniej wymienione błędy. Mam nadzieję że teraz lepiej będzie się to czytało. Największy problem sprawił mi wir, ale myślę że teraz jest już w porządku.

Jeszcze słówko o samym fiku. Jak już mówiłem, pisząc wstęp improwizowałem. Teraz doszedłem do wniosku że muszę to wszystko jakoś poukładać i przygotować sobie zarys logicznej i trzymającej się kupy fabuły. Muszę także zdecydować jakie rolę w całości odegrają jacy bohaterowie, z tym może być problem bo bohaterów będzie mnóstwo. Więc nie wiem kiedy następna część, ale postaram się jak najszybciej.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 18-02-2009, 20:42
Uważam, że jak na początkującego twrócę pod względem stylistycznym jest całkiem dobrze. Momentami może troszkę zbyt kolokwialnie piszesz, ale nie raziło to jakoś specjalnie. Co do fabuły na razie się nie wypowiadam, bo nie mam o czym. Za mało tego by wyrobić sobie zdanie,. Improwizacja jest dobra, wiele ciekawych pomysłów przychodzi w czasie pisania, ale jakiś ogólny szkielet fabuły wypadałoby w głowie mieć.
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 19-02-2009, 17:21
Fik bardzo ciekawy.
Ja bym sie jednak uczepiła twoich didaskaliów.
Cytat:- Po imprezie zostało dużo mięsa, musiałem zjeść przecież to nie mogło się zmarnować. – Powiedział Luffy z szerokim uśmiechem na twarzy.
Wszystkie: "powiedział", "ciągnął", "mówił", "wrzasnął" itp. piszemy w dialogach zawsze Z MAŁEJ LITERY, jeśli jest zaraz po myślniku.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 19-02-2009, 17:39
Tego nie wiedziałem, zawsze myślałem że jeśli stawiam kropkę przed myślnikiem to po myślniku muszę zacząć z dużej litery. Nie miałem pojęcia że jeśli używam zwrotów typu "powiedział", "wrzasnął etc. trzeba pisać je z małej litery jeśli znajdują się po myślniku. Dzięki za poprawienie mnie Wink
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 19-02-2009, 17:46
Nie ma sprawy. Przez pewien czas też tak pisałam, bo kolega Word podkreślał mi to na zielono (to była bodajże wersja 2001; wtedy sie czepiał interpunkcji). Ale potem się poprawiłam.
Co do improwizacji - chyba się każdemu zdarza wtrącić coś, czego wcześniej nie planował. Mówiłeś:
RdR napisał(a):Ogólnie pisząc tego fika ostro improwizuję, na poczekaniu wymyślając co będzie dalej, ale ogólny zarys fabuły mam w głowie.
Bywa tak, że wiesz doskonale co ma się stać na samym koncu, ale nie wiesz jak do tego doprowadzić. Ja mam coś takiego. Big Grin
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 19-02-2009, 17:56
RedHatMeg napisał(a):Bywa tak, że wiesz doskonale co ma się stać na samym koncu, ale nie wiesz jak do tego doprowadzić. Ja mam coś takiego. Big Grin

Idealnie to ujęłaś, to jest właśnie to z czym się borykam. Jednak gdy zaczynam pisać to pomysły same przychodzą do głowy, pojawia się wiele rozwiązań tak że nie wiem czasem z którego skorzystać. Wink
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 19-02-2009, 23:52
Napisałem drugi rozdział, mam nadzieję że pod każdym względem prezentuje się lepiej niż pierwszy, no ale zobaczymy jak to ocenicie. Przedstawiam wam drugą część mojego fika i liczę na krytykę.


Rozdział Drugi

Załoga odczuła powagę sytuacji, więc postanowili zaufać kapitanowi. Luffy nerwowo czekał aż ujrzy postać kryjącą się w dziurze. Nagle wszyscy dostrzegli kontury człowieka, wydawało się jakby zatrzymał się nad nimi i lewitując obserwował ich poczynania.
- Wyłaź tu, skopie Ci dupsko!!! – wrzasnął wściekły nie na żarty Luffy.
Osoba znajdująca się ponad nimi, nagle wycofała się i bardzo szybko zniknęła w ciemnościach przerażającej otchłani. Słomiany Kapelusz nie wytrzymał.
- Gomu Gomu no Pistolet! – Jego ręka natychmiast rozciągnęła się do granic możliwości i pomknęła w stronę wiru. Tym razem nie było dla niego ograniczeń, mimo że dziura była wysoko wiedział, iż musi jej dosięgnąć. Już po chwili jego ręka znalazła się u celu i ciemność pochłonęła jego pięść. Kapitan poczuł przeszywające go zimno bijące od wstrzelonej ku górze ręki, przypomniał sobie walkę z admirałem Ao Kijim i pomyślał że to bardzo podobne uczucie. Po chwili stwierdził że jego ręka już więcej nie może się rozciągnąć, więc ku swojemu niezadowoleniu zdecydował się ją zawrócić. Nagle Luffy z głupim uśmiechem na twarzy zwrócił się do swoich kompanów :
- Mam mały problem, niby to takie nic, ale nie mogę wycofać mojej dłoni i jeśli tak dalej pójdzie to naciągnięta guma pociągnie mnie w stronę dziury.
Nogi Luffy’ego oderwały się od pokładu. Cała załoga rzuciła się aby ratować człowieka, któremu powierzyli swoje życia. Zoro zdołał złapać kapitana za nogę, Franky będąc tuż za szermierzem chwycił go by wspólnymi siłami zapobiec utracie przyjaciela. Sanji chciał złapać cyborga i wspomóc kamratów, lecz nie zdążył, gdyż siła naciągniętej gumy w tym samym momencie dała swój upust, wystrzeliwując wszystkich trzech w kierunku czarnej dziury. Reszta mogła już tylko patrzeć jak ich towarzysze znikają w ciemności. Wir się zamknął.

***

Gdzieś w oddali dwie tajemnicze postacie prowadziły rozmowę:
- Witaj. Mam dla Ciebie wspaniałe wieści.
- Mów.
- Ostatni test zakończył się pełnym sukcesem, myślę że możemy zacząć wcielać nasz plan w życie.
- Tyle na to czekaliśmy, nareszcie zaprowadzimy nowy porządek. Przekaż reszcie, aby za godzinę stawili się u mnie, musimy zacząć przygotowania do pierwszej fazy naszego planu.
Nagle do miejsca, w którym się znajdują wbiegła trzecia postać krzycząc:
- Złe wieści, wykryto trzy niezidentyfikowane postacie, żadna z nich nie jest Guardianem.
- Cholera, kto to może być i jak oni się tam dostali? Może system nadal nie działa poprawnie? Nieważne, testowaliśmy działanie w strefie pierwszej, więc na pewno pochodzą stamtąd. Natychmiast rozesłać ich do stref drugiej, trzeciej i czwartej. Pod żadnym pozorem nie mogą się do wiedzieć w czym uczestniczą!
-Tak jest!

***

Cyborg powoli otworzył oczy. Wokół spowijała go ciemność i mrok, był w stanie widzieć zaledwie na pięć metrów przed siebie. Było tak strasznie zimno, że nie czuł już palców u rąk i nóg, a jego ciałem miotały dreszcze spowodowane niską temperaturą. Nagle, ku swojemu zdziwieniu stwierdził że nie ma gruntu pod stopami, myślał że zacznie spadać i czarna głębia pochłonie go doszczętnie. Tak się jednak nie stało, unosił się w nieznanej, tajemniczej i ciemnej przestrzeni. Poczuł ogromny strach, gdy spostrzegł że nie ma przy nim jego kompanów. Natychmiast krzyknął:
- Luffy, Zoro, gdzie jesteście!?
Jedyne co usłyszał to przeraźliwe echo rozchodzące się z wydźwiękiem po miejscu spowitym ciemnością.
W pewnym momencie poczuł że ma coś w ustach, zaraz potem że nie może oddychać. Wpadł w panikę, gdy stwierdził że to otaczająca go ciemność wdziera się do jego ciała z każdej strony. Franky miał coraz mniej powietrza, nie wiedział co ma robić, do tego czuł straszliwy dotąd mu nie znany ból głowy. Miał wrażenie jakby oślizły język ciemności zlizywał szare komórki z jego mózgu. Nie mógł tego dużej znieść, ból stał się tak przerażający, że większość żyłek w jego oczach popękała, a on sam zaczął wrzeszczeć jak opętany. Otoczenie było głuche na nieziemskie cierpienia cieśli, a torturę potęgował jeszcze krzyk odbijany przez echo. Zaczął modlić, się aby koszmar jak najszybciej się zakończył, jego mózg był już spowity przez ciemność i czuł na nim taki nacisk że był pewien że jeszcze chwila, a wytryśnie on przez wszystkie otwory na jego twarzy. Białka jego oczu stały się już w całości czerwone, a on pragnął tylko końca tej straszliwej męczarni.
- Franky!!!
Cyborg usłyszał nagle głos swojego kapitana przedzierający się przez gęstwiny ciemności.
Momentalnie mnóstwo myśli zaczęło pchać się do jego głowy. W jednej chwili zobaczył całe swoje życie, i uświadomił sobie jak bardzo się ono zmieniło, odkąd zdecydował się wieść żywot pirata. Siła woli nakazała mu walkę, przecież jest jednym ze Słomianych Kapeluszy.
- Franky!!!
- Franky!!!
Coraz wyraźniej słyszał głos Luffy’ego. Pod wpływem impulsu zachłysnął się głęboko powietrzem zmieszanym z pochłaniającą go ciemnością i krzyknął:
- Fresh Fire!
Ogromny podmuch ognia został wyrzucony z jego ciała wraz z bliską zniszczenia cyborga ciemnością. Poczuł niesamowitą ulgę, położył ręce na kolanach i zaciągał się powietrzem, w taki sposób, jakby robił to po raz pierwszy. Gdy wreszcie otrząsnął się z tego co przed chwilą się działo, przypomniał sobie że słyszał swojego kapitana, więc pomyślał że zacznie go szukać. Spojrzał przed siebie i zobaczył parę oczy wytrzeszczonych w jego stronę, należały one do postaci, której ciało było w całości było czarne. Strach sprzed chwili wrócił, był świadom że na potężny podmuch ognia, który go wyzwolił przeznaczył całą butelkę coli. Wiedział, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż ciemność próbująca go pożreć jeszcze przed chwilą jest sterowana przez kruczoczarną postać znajdującą się naprzeciw niego.
- Bez walki nie zginę !!! – krzyknął cieśla i rzucił się do ataku
- Strong Hammer!
Metalowa pięść wbiła się w twarz lewitującej przed nim postaci.
- Co Ty wyprawiasz idioto!? Tyle Cie szukałem w tych ciemnościach i tak mnie witasz? – powiedział Luffy otrzepując się z sadzy, która pozostała na nim po bezpośrednim przyjęciu na siebie ognistego ataku cyborga.
- To Ty!? Nie trzeba było się tak maskować
- Nie maskowałem się, tylko przypaliłeś mnie trochę, szczęście że zdążyłem w porę zdjąć mój skarb z głowy. – odrzekł śmiejąc się Luffy.
- Cieszę się że nie jestem tu sam, zatańczmy mój taniec radości.
- Ął, ę, oł, Suuuupaaaaa!!! – krzyknęli razem łącząc ręce w górze.
- Zaraz, a gdzie jest Zoro? Przecież ja wpadłem tu za nim. – Spytał, cieśla przypominając sobie o tym małym szczególe
- Serio? Głodny jestem, Sanji!!!
- Nie rżnij głupa, może najpierw poszukamy Zoro, a później pomyślimy jak wrócić na statek i najeść się do syta.
- Będzie jedzenie? Zoro gdzie jesteś!? – Luffy od razu rozpoczął intensywne poszukiwania.
- Ech, tylko żarcie mu w głowie.
Razem zaczęli przedzierać się przez gęstą ciemność, nawołując przy tym szermierza.
Czas mijał a po Zoro nie było ani śladu, zimno coraz bardziej dawało się we znaki. Na ich twarzach pojawił się szron przykrywając pierwsze oznaki zmęczenia. Nagle zmęczeni już nawoływaniem, usłyszeli bardzo podejrzane odgłosy.
- Co to za dźwięk? Czyżby w pobliżu czaiła się jakaś bestia? – powiedział trochę zaniepokojony tym faktem Franky.
- To nie to, to coś o wiele straszniejszego. To chrapanie Zoro.
Gdyby w otchłani, w której się znajdowali była podłoga, Cieśla z pewnością upadł by na nią twarzą z wrażenia.
Ruszyli w kierunku chrapania, a ich oczom powoli ukazywała się sylwetka szermierza.
Wreszcie byli przy nim, Luffy brutalnie potraktował bańkę wystającą z nosa zielonowłosego, a ten przy jej pęknięciu natychmiast się zbudził.
- Co jest? Czemu mnie budzicie? Zaraz gdzie ja do cholery jestem? Czemu tu jest tak ciemno? - pytał bez przerwy zaspany szermierz z grymasem na twarzy.
- Jak zwykle najważniejsze prześpi. – powiedział Franky z uśmiechem na twarzy.
Luffy skomentował to śmiechem.
W komplecie czuli się znacznie pewniej.
- Dobra, nie interesuje mnie gdzie jesteśmy, ale wynośmy się stąd i wracajmy na statek. – odrzekł poirytowany sytuacją Zoro.
- Bardzo chętnie, ale błąkaliśmy się tu trochę i żadnego wyjścia nie zauważyliśmy. –dorzucił cyborg.
Niespodziewanie niesamowite światło przeszyło ciemność w której się znajdowali. Ich oczy zaczęły łzawić, od jasności, szczególny problem miał z tym cieśla, którego zmysł nie był w najlepszym stanie.
Gdy ich wzrok przywykł nieco do aktualnych warunków, spostrzegli wiry, wyglądające identycznie jak te, które widzieli będąc jeszcze na Sunnym, z tą różnicą że tym razem biła od nich jasność.
- W który uderzyć tym razem? – zapytał Luffy z szerokim uśmiechem na twarzy.
- W żaden! – krzyknął spanikowany szermierz, łapiąc przy tym kapitana aby uniemożliwić mu ruch.
- Musimy się zastanowić, który doprowadzi nas tam skąd przyszliśmy. – dodał Franky.
- Obiecuje że nie będę atakował, puść mnie Zoro. – mówił Luffy. Zoro wypuścił kapitana i powiedział:
- Musimy iść tam! – Palcem wskazywał na jeden z wirów.
- To jest zły pomysł. Jeśli Ty go wskazałeś, to z twoją orientacją w terenie możemy być pewni że to na pewno nie tam. – powiedział cyborg z drwiną w głosie.
Nagle wszyscy trzej poczuli silny uścisk na sobie. Każdy został silnie pochwycony i unieruchomiony przez jakąś postać. W jednej chwili wszyscy trzej wraz z pochwyconymi piratami zniknęły, każdy w innym wirze.

***

Ludzie powychodzili z domów na ulice i wpatrywali się w wielką czarną dziurę na niebie.
Nagle jakiś obiekt z ogromną prędkością wyłonił się z wiru i z impetem uderzył o ziemię niszcząc jeden z pobliskich budynków. Portal się zamknął. Zoro pozbierał się i spojrzał na tego, który zapewnił mu tę wycieczkę. Stał przed nim wysoki mężczyzna o fioletowej skórze, jego ręce były wytatuowane przeróżnymi wzorami. Miał długie czarne włosy sięgające aż do łopatek, był odziany jedynie w postrzępione brązowe spodnie sięgające mu do kolan. W rękach trzymał dwa potężne zagięte w górę ostrza. Na klatce piersiowej posiadał ogromną bliznę, widać było że nie jest nowicjuszem w dziedzinie walki. Jego twarz, o niezwykle nieprzyjemnym wyrazie, była koścista, zaś oczy nie miały źrenic, z uniesionych powiek było widać tylko dwie czarne kule.
- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał Zoro.
Postać milczała, spoglądając w jego stronę swoimi czarnymi jak smoła ślepiami. Zoro był w każdej chwili gotów rozpocząć walkę, rzucił jeszcze okiem po zebranych wokół gapiach, bo nie chciał nikogo przypadkowo zranić, ku swojemu zdziwieniu stwierdził że większość z nich nie wygląda lepiej niż bestia stojąca przed nim.
Szermierz zaskoczony swoim odkryciem ledwo spostrzegł jak czarnooki znalazł się tuż przed nim, w ostatnim momencie zdołał chwycić swoje miecze w obie ręce i sparować dwa olbrzymie ostrza przeciwnika. Uderzenia były tak silne że zgrzyt stali dał się słyszeć w oddali. Stali zwarci dłuższą chwilę. Roronoa czuł się jakby czarne ślepia prześwietlały go na wylot. Zoro odrzucił przeciwnika i odskoczył aby zachować bezpieczną odległość. Już po pierwszym ataku zauważył że potwór atakuje bezmyślnie i na oślep. Zoro natychmiast przeszedł do kontrataku, podbiegł do przeciwnika, atakując dwoma mieczami jednocześnie. Nastąpiła bardzo gwałtowna wymiana ciosów. Bezimienna postać parowała wszystkie ataki, stal uderzała o siebie z niesamowitą prędkością i siłą, a jej oddźwięk powoli zaczął przerażać niektórych zebranych w pobliżu pola bitwy. Potwór wziął ogromny zamach i rozcinając powietrze, sprawił że cięcie poszybowało w pirata i uderzyło w niego z taką siłą, że mimo, iż zablokował cios, przeleciał przez trzy budynki z niesamowitą prędkością. Zoro pozbierał się z gruzu i splunął krwią na ziemie. Zmierzył idącego w jego stronę przeciwnika wzrokiem i schował Sandai Kitetsu do pochwy. Mocno ścisnął rękojeść Shuusui, ugiął kolana i z przerażającą szybkością pomknął w stronę potwora krzycząc:
- Shishi Sonson!
Już po chwili znalazł się za plecami przeciwnika chowając miecz do pochwy. Z demona wystrzeliła krew, jego lewa ręka wraz z częścią tułowia odpadła od ciała dzieląc tym samym serce na dwie części. Upadł na kolana, jego twarz skierowała się ku niebu. Nagle z oczu, ust, uszu i nosa, zaczęła wydostawać się ciemność ulatując ku górze. Zoro był bardzo zaskoczony tym widokiem, gdy mrok uleciał, bestia wyzionęła ducha i upadła w kałużę własnej krwi.
Szermierz chciał raz jeszcze zobaczyć, czarne oczy które napawały go takim przerażeniem. Odwrócił cało twarzą do góry i to co zobaczył przeraziło go jeszcze bardziej niż mroczny wzrok z przed chwili. Spojrzał martwemu przeciwnikowi w oczy, i zobaczył w nich jego potylice. Wnętrze jego czaszki było puste, nie było oczu mózgu, została sama czaszka. Szermierz otworzył usta i dostrzegł że te również są wyczyszczone nie było zębów, języka, a nawet podniebienia.
- Cholera z czym my mamy doczynienia. – powiedział szermierz w myślach.
Zoro postanowił się zorientować w jakim miejscu mniej więcej się znajduje i ustalić ile zajmie mu dotarcie do reszty załogi. Podszedł więc do człowieka stojącego najbliżej i zapytał:
- Mógłbyś mi powiedzieć gdzie jestem?
- Hahaha. Jesteś w najgorszym miejscu do jakiego można było trafić czyli w Zaraki osiemdziesiątym okręgu Rukongai.
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 20-02-2009, 07:32
RdR napisał(a):- Franky!!!
- Franky!!!
Bez akapitu. To mówi jedna i ta sama osoba.
W niektórych zdaniach dialogowych zapomniałeś kropek, a w którymś zdaniu są dwa "był".
Ale ten tekst mi sie podobał:
RdR napisał(a):szczęście że zdążyłem w porę zdjąć mój skarb z głowy.
Jest lepiej. Ciekawiej.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 21-02-2009, 01:22
Na początek za dużo "granic możliwości". Przeczytaj sobie jak zacząłeś, od razu zauważyszSmile I ogólnie pierwszy akapit = mnóstwo powtórzeń.

Cytat:Nagle do miejsca w którym się znajdują wbiega trzecia postać krzycząc:

Nie bardzo można zmieniać w ten sposób styl pisania. Jak piszesz w czasie przeszłym to pisz w przeszłym. Ogólnie co do drugiego akapitu, nie ma nic poza dialogami. Nie wiemy kto mówi, czy kobieta czy mężczyzna, czy mlody czy stary, nic nie wiemy. Takie twoje zamierzenie, wiadomo, ale powinienes wrzucić jakiś opis. "Daleko daleko od tego miejsca dwie postaci rozmawiały przyciszonymi głosami". I takie zdanie załatwia wszystko.

Cytat:W tym momencie stos myśli naszedł jego miażdżony umysł.

Mało poprawne zdanieTongue


Cytat:Jego twarz była koścista i był na niej wymalowany nieprzyjemny wyraz twarzy

Czasem się zdarza... Masz poważny problem z powtórzeniami i stawiasz złe formuły. Jak powinno być? "Jego twarz, o niezwykle nieprzyjemnym wyrazie, była koścista, zaś oczy..."

Cytat:że zgrzyt stali dał się słyszeć w oddali

joł jołSmile

Cytat:- Shishi Sonson

Jak krzyk to z wykrzyknikamiSmile


I powiedz mi czemu robisz crossover z BleachSadSadSadSad

Osobiście nie lubię Crossoverów, bardzo, bardzo, bardzo nie lubię.

Styl masz naprawdę do poprawy, ale jest o niebo lepiej niż w jedynce. Przeczytam więcej, ale nie wiem czy całość, bo na prawdę nie cierpię crossoverów.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź