jak dla mnie, soundtrack w wielu współczesnych shonenów/anime akcji jest okropny. w większości przypadków mamy do czynienia z generycznymi ''epickimi'' chórami lub randomową elektroniką. Weźmy takie kimetsu no yaiba. Raz na jakiś czas usłyszymy klimatyczny track z tradycyjnymi japońskimi zaśpiewami, ale w z reguły nasze uszy są raczone ''EpIcKiMi'' chórami które ni jak nie pasują do Japonii. Teraz weźmy Naruto. Przeciętny odcinek tego animca ma budżet w wysokości miski z ryżem, ale i tak ścieżka dźwiękowa jest nieporównywalnie bardziej pasująca do settingu. Dlaczego pierrot może a ufotable nie?
nom, ja na przykład uważam, że takie Love Stage ma więcej walorów artystycznych i estetycznych a postacie są lepiej rozbudowane niż na przykład w hicie netflixa dla dorosłych, Castlevanii. #unpopularopinion