Wybrańcy Chaosu - Akt 1 Rozdział 1
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
1 2 3
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Asver

Nowicjusz

Licznik postów: 24

Asver, 12-08-2012, 20:04
Muzyka

Dwunastu poszukiwaczy przygód otrzymało wezwanie od burmistrza miasta Krunewald jak najszybciej wyruszyli w podróż by dowiedzieć się z jakiego powodu zostali wezwani, sprawa wydawała się poważna bowiem list głosił
Wybaczcie ze wysyłam ten list tak pó??no, jednakże przybył do miasta pewien elf i poszukiwał waszej dwunastki, nie wiemy tak naprawdę czego on chce bo twierdzi ze to sprawa prywatna i może odmienić cały świat. Proszę jutro pojawić się w mieście Krunewald

Dla Dimitriego podróż do Krunewald nie była żadną przeszkodą ponieważ w tym samym dniu razem z trupą cyrkową mieli mieć występ w tym niewielkim miasteczku. Tego dnia gdy przyjechali do Krunewald jedenastu poszukiwaczy przygód stało pod miastem byli to Lukas, Io, Edgar, Rufus, Dagshelgr, Lionel,Natazael, Horgon, Shinji, Tamer i Valdo. Czekali wszyscy na zjawienie się elfa który to miał do nich podobno jakąś sprawę

Elf zjawił się po godzinie, spó??nił się dość sporo czasu dlatego też wszyscy zaczęli narzekać, elf tylko uśmiechnął się lekko po czym powiedział
- Witam was drodzy wybrańcy chaosu ! - krzyknął do tłumu poszukiwaczy przygód - przybyliście tu nie na polecenie burmistrza a na polecenie bogów chaosu.. !
Przed nim stanął Burmistrz Krunewald
- Jest to sprawa wielkiej wagi, która może odmienić cały świat.. - mruknął Burmistrz miasta - chcę byście udali się razem w elfem do twierdzy Ashervan, twierdzy elfów.. tam dowiecie się wszystkiego
- O północy widzę was tu w tym miejscu... - powiedział elf po czym odwrócił się i skierował swe kroki w stronę miasta - a teraz załatwię parę swoich spraw..

O północy wszyscy poszukiwacze przygód przybyli pod bramy miasta, jednakże nikt nie miał ochoty jeszcze wyjechać do twierdzy elfów ponieważ nic nie zostało wyjaśnione, elf stanął przed nimi i uśmiechnął się
- Jako że musimy jeszcze poczekać na jakiś środek transportu, czekam na wasze pytania. postaram odpowiedzieć na wszystkie - powiedział elf
1000sunny

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,074

1000sunny, 13-08-2012, 18:27
Lionel słuchał cierpliwie tego co mówi Elf. Nie okazywał tego po sobie, ale był cholernie wkurzony na spó??nionego gościa.
- Nie dość, że musiałem tu na niego czekać godzinę, to gdy się zjawił powiedział tylko, że mamy przyjść dopiero po północy...
Mimo to przyszedł o czasie, bo nie miał zamiaru opuszczać szansy na taką przygodę. No i w końcu to zawsze jakaś okazja, by trochę zarobić...

- Chwila, chwila uszaty! Więc mówisz, że zostaliśmy wybrani przez jakichś tam "Bożków Chaosu" i mamy teraz się udać do twierdzy Elfów, żeby poznać szczegóły naszego zadania. Dobrze cię rozumiem?! - zrobił chwilową pauzę, jakby oczekując odpowiedzi na jego pytanie retoryczne - Szczerze powiedziawszy, nie kupuje tej bajki, koleś. Jednakże...
Zaczął powoli podchodzić do Elfa.

- Jednakże, ostatnio moja kieszeń znacznie schudła i przydałoby się trochę zarobić - zbliżył twarz do twarzy "uszatego" i spojrzał mu prosto w oczy - Pamiętaj, że jestem najemnikiem. Nie pracuję za darmo. A jeżeli cena będzie za niska, to albo odejdę, albo zapłacisz mi swoimi uszami. Co ty na to?
[Obrazek: original.gif?w=600&h]
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 13-08-2012, 19:18
Pisałem w notatniku, teraz nie chce mi się edytować. Za błędy przepraszam, jestem słaby w pisowni. Pó??niej zajme się korektą i ewentualnymi dopiskami Smile

Pewnego dnia Edgar dość niespodziewanie otrzymał zapieczętowany list.
- List? Do mnie? - Odparł zdziwionym głosem dostarczycielowi.
Była to obca osoba, więc nie mógła to być wiadomość od jego brata. Od czterystu dwudziestu lat bowiem wysyłają sobie listy przez jednego i tego samego kuriera, służącego jego brata - Gustava, podobnie jak oni wampira zamienionego z człowieka.
- A może coś się stało Gustavowi? - Spytał, ale gdy tylko zobaczył minę dostarczyciela od razu poznał, że ten nie wiem o czym wampir mówi. - Nie ważne, nie odpowiadaj. - Dodał, po czym spojrzał na pieczęć na liście.
Czerwony wosk, więc musi to być ktoś wysoko usytuowany, jakiś radny, burmistrz albo inna ważna osobistość - pomyślał. Znak na pieczęci zrobiony był na szybko i niestarannie, toteż ciężko było poznać z jakiego regionu pochodzi ów list. W końcu jednak zerwał pieczęć i zaczął czytać:

"Wybaczcie ze wysyłam ten list tak pó??no, jednakże przybył do miasta pewien elf i poszukiwał waszej dwunastki, nie wiemy tak naprawdę czego on chce bo twierdzi ze to sprawa prywatna i może odmienić cały świat. Proszę jutro pojawić się w mieście Krunewald"

- Krunewald? - Rzekł pod nosem Edgar po czym odwrócił się i idąc niewiadomo gdzie zaczął głośno rozmyślać. - Krunewald to prawie cały dzień konno stąd, żeby zdążyć będę musiał urzyć swoich mocy. Pewien elf? Nieznoszę elfów, chociaż iż krew jest najlepsza. Jak mnie wykiwa będę miał przynajmniej co pić. "poszukiwał waszej dwunastki", jakiej dwunastki? Mam z kimś współpracować? Nie podoba mi się to, jestem raczej indywidualistą... Sprawa prywatna, hmm? Czemu miałbym pomagać elfowi rozwiązywać prywatne problemy? Sam niech sobie z nimi radzi? Pewnie żyje na tym świecie tyle co ja, albo i dłużej, słaby to on na pewno nie jest...
- Mam zatem poinformować burmistrza, że pan się nie stawi na wezwanie? - Przerwał mu dostarczyciel wyra??nie zmieszany zaistniałą sytuacją.
- Nie, stawie się tam. Napisał że może to odmienić cały świat. Jestem ciekaw o co chodzi, dlatego stawie się chociażby tylko po to, żeby poznać szczegóły. Możesz już wracać, nie będę Ci towarzyszył w drodze powrotnej. Polecę tam jak tylko się przyszykuję.
- Poleci pan? - Odparł zdziwiony człowiek.
- Polecę. Jestem wampirem, chyba wiesz o tym prawda?
- No cóż, to wiem, ale nie wiedziałem, że potrafi pan latać...
- Wszystkie wampiry potrafią - Odparł z uśmiechem, po czym wyra??nym ruchem ręki dał znać, że rozmowa się skończyła. Ruszył żwawym krokiem w stronę malutkiego dworku pomrukując coś pod nosem, dostarczyciel natomiast wskoczył na swojego konia i oddalił się.

Edgar sam do końca nie wiedział co ma ze sobą wziąść, nie wiedział bowiem, co go czeka. Walka? Polowanie? A może ma pomóc w sprawach dyplomatycznych? - Nie, to na pewno nie. Przecież się na tym w ogóle nie znam - odparł. Przeszedł szybko przez korytarz i przez salon, aż doszedł do regału z książkami w swoim gabinecie. - Nie ma czasu na delikatność - pomyślał, po czym złapał za krawędzie i przewrócił na podłogę odsłaniając malutką dziurę w ścianie. - Pó??niej posprzątam. - pomyślał, po czym zamienił się w nietoperza i przeleciał przez szczelinę w ścianie. Pomieszczenie do którego wleciał bylo bardzo małe, ciemne i zimne. Nie było tu okien, dywanu, drzwi ani żadnych ozdób. Stał jedynie stół i kufer, a nad nimi wisiał mały lampion - jedyne ??ródło światła w tym miejscu. W środku Edgar wrócił do swojej ludzkiej postaci, zapalił lampion po czym otworzył kufer i zaczął wszystko z niego wyciągać i układać na stole.
- Dwa sztylety, płaszcz, kompas, mapa... - wymieniał wszystko co wyciągną - Gdzie ja to schowałem? Druga mapa i jeszcze jeden płaszcz, miecz... O jest! - krzykną po czym wyciągną z kufra średniej wielkości aksamitny, bordowy worek, a właściwie bukłak. - Najważniejsze już mam, teraz tylko znaleść chętną, która da mi troche krwi na drogę... - Rzekł po czym przepią swój skarb przez plecy, tak by w żaden sposób nie krępował mu ruchów. Chwycił dwa sztylety, bogato zdobione rubinami i przypią je do pasa, mapę i kompas pochował do kieszeni w spodniach i na końcu przeżucił przez siebie krwisto czerwony płaszcz. - Jeszcze jakieś spinki - żekł do siebie, po czym ponownie zanużył się w kufrze. Po chwili znalazły się i one. Okrągłe spinki, z charakterystycznymi znakami: Czarnym krukiem pośrodku kręgu z czarnych róż, całość na tle srebrnego księżyca. Starannie przypią je do płaszcza po czym pochował zbenne rupiecie do kufra, zgasił lampion i ponownie przemienił się w nietoperza. Wleciał do gabinetu następnie przez kominek do komina i wyleciał na zewnątrz budynku. W pierwszej chwili światło słoneczne trochę mu przeszkadzało, poczuł się słabo i nie widział gdzie leci, ale po chwili wszystko wróciło do normy. - Muszę znaleść jakiegoś czarodzieja i nakłonić go do pomocy - Pomyślał. - Czar tego ostatniego powoli zaczyna słabnąć i światło spowrotem daje mi się we znaki...

W dwie minuty doleciał do małego miasteczka, wleciał przez komin do burdelu po czym odmienił się do naturalnej postaci. Właściciel nie był mocno zdziwiony tym faktem, od czasu do czasu bowiem Edgar zagląda do tego miejsca i ściąga po troche krwi od każdej z jego dziwek. Jest to swego rodzaju haracz. Właściciel wzamian za możliwość normalnego życia i za ochronę interesu zgadza się oddawać krew, tym bardziej, że to krew jego dziewczyn a nie jego, lub jego rodziny. Edgar szybko uzupęłnił swój szkarłatny bukłak i wypęłnił mały kufel krwią miejscowych dziwek. Wypił wydzieloną część po czym znów zmienił się w nietoperza i wyleciał tą samą drogą, którą wleciał. Wylądował na dachu po czym rzekł do siebie - Lepsze to, niż nic - pomyślał - Lepiej spijać krew z nich i mieć spokój, niż karmić się innymi i mieć problemy z tubylcami i władzą. - Uśmiechną się, bowiem zapowiadał się piękny dzień. Wyciągnął z kieszeni mapę i kompas, określił tor lotu, spojrzał jeszcze raz w stronę swojego dworku po czym poleciał w stronę Krunewaldu.

Lot choć przyjemny, po pewnym czasie robi się męczący, jednakże Edgar nie chciał się spó??nić, dlatego postanowił nie robić sobie zbędnych przerw. Doleciał do celu mocno zmęczony, ale zadowolony. Był na czas, mało tego - nie był ostatni! Wylądował na pobliskim drzewie po czym wrócił do swojej ludzkiej postaci. Przyglądał się istotom, które już były na miejscu.
- Trzech ludzi, dwóch krasnoludów, trzy elfy i dwa demony. Dwóch banitów, ale na pewno nie z tej samej bandy, widać po ich zachowaniu... Trzech gladiatorów i dwóch najemników... Nie, dwóch gladiatorów i trzech najemników. Hmm, ten krasnal musiał w życiu spotkać wiele silnych istot, skoro tak wygląda... A ta szrama, wygląda paskudnie. Zresztą wszystkie krasnale są paskudne. Jest też dwóch łowców nagród, a wśród nich słynny Demon Lukas! Z nim mógłbym się nawet zakumplować - zażartował Edgar po czym jego uwagę odwrócił kolejny przybysz. - Człowiek, wygląda na... maga? Bardziej guślarza, nie wydaje mi się, żeby ktoś z tagą gębą był czarodziejem, oni zwykle robią się na przystojniaków za pomocą magii... Tak jak ta elfka, ale ma ciało, hoho!! Ciekaw jestem, czy pomoże mi z moją słabością, czy w ogóle zna odpowiednie zaklęcie! No cóż, z pewnością już niedługo się tego dowiem...
Edgar siedział na drzewie jeszcze z godzinę rozmyślając i oceniając wszystkich przybyszy mniej lub bardziej surowym okiem, aż w końcu przybył główny zleceniodawca! Spó??nił się dość sporo czasu dlatego też wszyscy zaczęli narzekać, elf tylko uśmiechnął się lekko po czym powiedział
- Witam was drodzy wybrańcy chaosu ! - krzyknął do tłumu poszukiwaczy przygód - przybyliście tu nie na polecenie burmistrza a na polecenie bogów chaosu.. !
Przed nim stanął Burmistrz Krunewald
- Jest to sprawa wielkiej wagi, która może odmienić cały świat.. - mruknął Burmistrz miasta - chcę byście udali się razem w elfem do twierdzy Ashervan, twierdzy elfów.. tam dowiecie się wszystkiego
- O północy widzę was tu w tym miejscu... - powiedział elf po czym odwrócił się i skierował swe kroki w stronę miasta - a teraz załatwię parę swoich spraw...

- Wybrańcy chaosu? - Rzekł sam do siebie Edgar - Stawiłem się tu na polecenie bogów chaosu? Co on za brednie wygaduje? - Edgar zeskoczył z drzewa - Twierdza Ashervan, tak? Słyszałem, że nie jest to za miłe miejsce. O co tu w ogóle chodzi? Przyszedł, powymądrzał się i poszedł, żadnych szczegułów, co to ma wszystko znaczyć? - Rzekł już nieco zdenerwowany wampir. - No cóż, do północy zostało jeszcze trochę czasu. Znajdę sobie jakąś tawernę i napiszę list do Marshalla. - Jak pomyślał, tak zrobił. Ruszył wzdłuż głównej ulicy przedzierając się przez grupy ludzi w poszukiwaniu jakiejś tawerny. Wędrował tak mniej więcej piętnaście minut, aż trafił na obskurną ruderę "Przy bryczce". - Ciekawe gdzie ta bryczka - zaszydził Edgar po czym wszedł do środka. Na osiem stołów dwa tylko były zajęte, przy jednym siedziało dwóch meneli, a przy drugim jakiś samotnik, wyglądał jakby na kogoś czekał. Edgar podszedł do lady, zamówił kawał świńskiego mięsa i pajdę chleba. Zjadł pośpiesznie po czym podszedł ponownie do baru i poprosił o kawałek papieru, piuro i atrament. Poszedł do najciemniejszego kąta pomieszczenia, usiadł na krześle po czym zaczął się zastanawiać co napisać do brata.
- Cholera, przecież i tak nie mam jak mu tego listu wysłać. - Rzekł na głos, po czym wstał oddał przybory karczmarzowi, zapłacił za jedzenie i za jednorazowy nocleg, po czym poszedł do swojego pokoju, położył się na łóżku i zasnął. Obudził się parę minut przed północą, ubrał się pośpiesznie, po czym poszedł do głównej sali w karczmie, nikogo tam nie zastał. Niewiele się zastanawiajac skierował swoje kroki ku bramie miasta. Wśród podróżników nie dało się wyczuć zbytniego entuzjazmu, nikt nie miał ochoty wyjeżdżać do twierdzy elfów ponieważ nic nie zostało wyjaśnione. Elf staną przed nimi i uśmiechnął się
- Jako że musimy jeszcze poczekać na jakiś środek transportu, czekam na wasze pytania. postaram odpowiedzieć na wszystkie - powiedział rozkładając ręce.
Edgar postanowił milczeć, był pewien, że nurtujące go pytania padną z ust pozostałych "wybrańców chaosu" dlatego stanął tylko zboku i czekał na to, co się wydarzy.
PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
ssssx

Wilk morski

Licznik postów: 93

ssssx, 13-08-2012, 22:15
Shinji milczał przez długi czas i podczas spotkania z elfem pomyślał
-kim są niby ci bogowie chaosu? Co ten gość bierze?
A kiedy zobaczył lukasa i natazaela pomyślał
-Co,demony? Mam współpracować z demonami? Ja jestem łowcą demonów więc nie będe walczył u ich boku. A z resztą zobaczę jak będą się zachowywać narazie idę coś zjeść

Posty tej długości nie są tolerowane proszę brać przykład z pozostałych/Asver
verni

Wilk morski

Licznik postów: 93

verni, 14-08-2012, 13:19
Pytania? Jasne, że takie mam! Wrzasnął Valdo. Po co mamy się niby tam udać? Zmieszany zaczął rozmyślać. Po co mu ta zgraja? Co jest w tej twierdzy? Valdo czekał, nie rozmawiał z nikim po prostu siedział i rozmyślał nad tym co może się zdarzyć.
DarkAngle

Legendarny piracki oficer

Licznik postów: 765

DarkAngle, 14-08-2012, 14:36
Efl spó??niał się trochę, lecz Lukas nie wyglądał na złego był najwyżej lekko poirytowany. Demon nie wykazywał zainteresowania elfem ani zebranymi tutaj osobami,czekał tylko na jakąś ciekawą przygodę na której mógłby dobrze zarobić.Jednak jego zainteresowanie wzbudziły słowa "Bogowie Chaosu".
-Co jestem przecież demonem i nie jestem w dobrych stosunkach z bogami, ale to są bogowie chaosu.
Wieczorem wszyscy stanęli u bram miasta, podróż wstrzymywała tylko jedna rzecz brak transportu.Elf teraz miał czas odpowiadać na pytania,jednak czy Lukas miał jakieś pytania?
-Dobrze mam pewne pytanie czy Bogowie Chaosu wynagrodzą nas jakoś za naszą pomoc?
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 15-08-2012, 15:42
Rufus(Człowiek)

Sama myśl tego że ma podążać za ostrouchym i to jeszcze do jakiejś ich wylęgarni napawała Rufusa nie tle obawą, co obrzydzeniem. Do tego krasnolud, elfy, demony, czy inne pieroństwa. Pojawił się w wyznaczonym miejscu, o odpowiedniej godzinie. Ale nie było to z powodu chęci wyruszenia w daleką podróż z tym obrzydliwym towarzystwem, ale z powodu zaspokojenia swojej ciekawości, a także teraz miał okazje powiedzieć temu zasranemu elfowi co o tym wszystkim myśli.
- Słuchaj mnie teraz uważnie ostrouchy. To gdzie się zależy tylko ode mnie, a nie jakiś lichych bogów!- powolnym krokiem zaczął kierować się w stronę elfa, rzucając pogardliwe spojrzenie na każdą istotę, która nie była człowiekiem.- W ogóle cóż to za bogowie, którzy stawiają mnie na równi z tymi wybrakowanymi podróbkami nas ludzi! Podaj mi jeden, ale to chociaż jeden dobry powód, dla którego zmienię zdanie i nie naszczam na ciebie, a potem udam się w swoją stronę?- stanął naprzeciw elfa.- I co mi odpowiesz mały zasrańcu? Czy może ci twoi bogowie jakoś ci pomogą?
Azahit

Piracki oficer

Licznik postów: 603

Azahit, 15-08-2012, 16:57
Hargon przez cały czas chował swoje emocje, siedział cicho jak pracodawca się spó??nił, jak zobaczył, że ma pracować dla elfa,i jak ten sam elf mówił jakieś farmazony na temat bogów chaosu. Stał i słuchał wszystkiego z kamienną twarzą, lecz gdy czekając na transport elf spytał się o to czy mamy jakieś pytania, nie wytrzymał i uniesionym głosem zaczął prowadzić swój monolog:
Co to kurwa ma być, ja się pytam? Najpierw spó??niasz się, potem nam dyrygujesz, a teraz to? Czy to tak trudno załatwić jebany transport na czas? Myślisz, że nie mamy nic do roboty w takich godzinach? Teraz powinienem siedzieć w karczmie z kuflem piwa, a nie czekać, aż jakieś posrane dziecko lasu łaskawie powie nam, o co w tym wszystkim, kurwa chodzi!
Wziął kilka głębokich wdechów, tak naprawdę szukał pretekstu do wyrzucenia z siebie negatywnych emocji tłumiących się od samego początku. Krasnolud kontynuował:
Co to kurwa jest? -powiedział wskazując na demony- Planokrwiści? Niech wypierdalają na swój jebany plan egzystencji, a nie chodzą po naszej ziemi przesiąkniętą krwią ludzi, elfów czy krasnoludów, którzy polegli walcząc o nią z ich pobratymcami! Może jeszcze mi powiesz, że mam pracować z wilkołakami, lub co gorsza z tymi jebanymi wampirami?
Kolor skóry krasnoluda zaczął upodabniać się do koloru jego długiej rudej brody. Wzrok jego wędrował po reszcie jego przyszłych towarzyszy, aż zatrzymał się na elfce, a dokładniej na bliznach na jej prawym policzku. To, co zobaczył spowodowało, że wybuchł ponownie ze zdwojoną siłą:
Tego już za wiele! Wy jebaki leśne, ty wraz ze swoimi popierdolonymi bożkami będziecie chować się za plecami kobiety? Czy ty, kurwa wstydu nie masz? Pewnie to już nie pierwszy raz, co? Takie blizny powinien mieć facet po wojnie, a nie kobieta! Jak ja cie zaraz pierdolnę to nie wstaniesz!
Jego wielka jak bochen dłoń, zacisnęła się w pięść, i zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do nosa elfa.
Lecz cios nie został zadany, w ostatniej chwili krasnolud sam się uspokoił.
Powiedział, już spokojnym głosem:
Nie możesz odpowiadać za czyny swoich braci krwi, a nawet wśród krasnoludów trafiają się takie śmiecie.
Po dłuższej chwili dodał:
Co mamy zrobić?
Jego twarz na powrót stała się kamienna.
Thorin

Szczur lądowy

Licznik postów: 6

Thorin, 15-08-2012, 17:39
Natazael siedział cicho na ziemi oglądając zachowanie otaczających go postaci. Hmm. Elfy, ludzie, krasnoludy, wampir, a nawet demon. Jak ja dawno nie widziałem innego demona... Myślał, czując ogarniającą go ekscytację, jego ??renice się rozszerzyły, a po skórze przeszedł delikatny dreszcz. Ile to już lat minęło odkąd walczyłem z kimś silnym... W poszukiwaniu przeciwnika zostałem gladiatorem, dzień za dniem, rok za rokiem, wiek za wiekiem, zawsze byli tylko słabi, powoli zaczynałem tracić nadzieję, że kiedykolwiek pojawi się ktoś godny by pozbawić mnie życia.

Jego myśli przerwał krzyk krasnoluda. Podniósł się i z satysfakcją obserwował wszystkich z góry. Po chwili zaczął mówić.

Jak na takiego kurdupla jesteś nie??le rozgadany. Powiedział do krasnoluda. Ile by wieków nie minęło, twoja rasa zawsze więcej gada niż robi. Prychnął i podszedł do człowieka który przemawiał chwilę wcześniej.

Kolejny który bez powodu uważa się za lepszego. Ludzie zawsze byli najmniej warci, rasa słabeuszy i tchórzy, bez dumy i honoru. Jeśli nie zamierzałeś wziąć udziału w tej misji, było zostać w swoim chlewie. Natazael wyciągnął swój miecz z pochwy i wbił go w ziemię, po czym splótł dłonie i położył je na głowicy. Jego ogromna postura i wielki miecz z pewnością mogły budzić grozę. Na arenie wielu przeciwników poddawało się gdy tylko ujrzeli demona na własne oczy.

Słuchajcie. Jedyny powód dla którego tutaj jestem to chęć znalezienia godnego mnie przeciwnika. Zostaliście wezwani tutaj tak samo jak i ja, co wydaje się stawiać nas na równym poziomie. Udowodnijcie mi, że tak jest. Wyzywam was na pojedynek, kto będzie na tyle odważny, że zaakceptuje moje wyzwanie?
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 15-08-2012, 18:56
Io leżała na dość wygodnym łóżku, przesuwając wzrokiem po literkach zostawionych na kartce. Nie wyczuwała żadnej magii. Skrzywiła się niezadowolenie wyczuwając dość rozkazujący ton płynący z tego, co miała przed sobą. W końcu leniwie odrzuciła kartkę, która po sekundzie spłonęła w locie. Dochodziła północ. Z początku nie zamierzała się tam zjawić. Wystarczyło jej wcześniejsze spotkanie. Pojawiła się w płaszczu z głębokim kapturem, nie chcąc zdradzać się z pochodzeniem.
Co prawda dla laika wyglądała jak elf, ale dla bardziej wtajemniczonych czy też uczonych różniła się od swych kuzynów diametralnie. Była niższa i drobniejsza, o mlecznej karnacji. Kształt jej oczu był węższy aniżeli u normalnego elfa, za to uszy o wiele dłuższe.
W końcu podniosła się z łóżka i podeszła do stołu. Wolnym, niespieszącym się nigdzie ruchem chowała magiczne przedmioty, które przez tysiące lat zdołała zdobyć. W przeróżny sposób.
Nie zakładała, że od razu z uśmiechem na gębie wyruszy na zawołanie kogoś tam, aczkolwiek dowie się o co chodzi. Być może pozyska jakieś cenne informacje. Gdy już mijała drzwi, machnęła ręką gasząc trzaskający ogień w kominku.
W umówionym miejscu znalazła się praktycznie jako ostatnia, ale jak widać, osoba, która zamierzała zlecić im pewne zadanie zwlekała. Nie zamierzała uczestniczyć w żadnych zbędnych rozmowach, dlatego też stanęła raczej w cieniu, nie zamierzając rzucać się komuś w oczy.
To, co wydarzyło się potem, wywołał jedynie uśmiech na jej twarzy. To wszystko tutaj było dziećmi. Większość nie widziała nawet 100 lat, z drobnymi wyjątkami, a szczekają, jakby zwiedzili cały świat. Najbardziej rozbawił ją człowiek oraz krasnolud. Mogłaby ich z łatwością spalić w ułamku sekundy. Ciekawe, czy wtedy kraś był taki pewny, że kobiety są takie słabe.
Gdy wreszcie zgraja ucichła, prężąc się i siląc na to, by pokazać kto to jest taki wielki, silny i niezwyciężony, podniosła się. Otrzepała tyłek i ścisnęła mocniej laskę, szczelnie owiniętą materiałem.
-Nie jestem zainteresowana. - powiedziała z akcentem pradawnego języka. Przesunęła wzrokiem po zebranych i obdarzyła ich lekkim, nieco krzywym uśmiechem, po czym odwróciła się i powoli zaczęła zmierzać ku miastu.
patrican

Cipher Pol Aigis Zero

Licznik postów: 763

patrican, 16-08-2012, 00:15
Tamer wytoczył się z jakiegoś baru i upadł na ziemie. Skołowany od nadmiaru wypitego trunku położył się na plecach z zamiarem zdrzemnięcia się. Zanim zamknął oczy spojrzał jeszcze raz zmęczonym wzrokiem na księżyc i w tedy coś w jego umyśle zatrybiło, przez obłęd jego uraczonego alkoholem mózgu przemknęła pewna myśl: "
Księżyc wskazuje, że dochodzi północ, ale w sumie co z tego. Północ, północ o co kurwa chodzi z tą północą? Czemu ciągle ta natrętna myśl nie daje mi spokoju? Północ, jakiś elf i chyba brama. No tak, przecież miałem się tam z nim spotkać. Ja i jedenstu innych prostaków, mamy gdzieś się udać, ale gdzie ?? A mniejsza z tym od tego całego myślenia już mnie boli głowa, przejdę się tam równie dobrze mogę tam przespać te nockę. "
Tamer zaczął niezgrabnie podnosić się z ziemi. Najpierw przewrócił się na brzuch, a potem podczołgał się pod najbliższy budynek i podciągnął się do postawy stojącej. Ruszył w kierunku punktu zbiórki.


Chwiejąc się na lewo i prawo Tamer powoli zbliżał się do swojego celu. Spojrzał jeszcze raz na przebywających tam ludzi i się przeraził, aż tak wielką ich liczbą. Z wrażenia upadł, aż na ziemie. Widział tam co najmniej 50 osób, a to nie zgadzało się z jego wcześniejszymi obliczeniami. "Coś jest nie tak "- przemknęło mu przez umysł. Potarł delikatnie palcami oczy i spróbował zogniskować wzrok. Udało się. Widział przed sobą 12 istot. Podszedł do nich bliżej i wysłuchał dowodzącego elfa.

Stał chwile na uboczy wysłuchując komentarzy innych obecnych, po czym sam się odezwał. " Ha, ha ha to mi dopiero zgrabna kompania. Ludzie mnożący się jak króliki, spiczasto uchę elfy, śmierdzące śmiercią demony, ociekające krwią wampiry i do tego brodate krasnale. Ha,ha ha naskakujecie na siebie jak przekupki na rynku. Widzę zaczątek dobrej współpracy, haha ha. . Tamer przerwał swój wywód na chwile, gdyż treść jego żołądka znalazł wyjście na zewnątrz lodując miedzy nogami zgromadzonych. Krasnolud nie speszony tym podtarł usta rękawem i kontynuował. Wiecie mi tam bez różnicy z kim podróżuje, ważne abym miał co jeść, pić i chędożyć ha ha ha. No dobrze, od tego gadania strasznie mi się w głowie kręci. Idę spać .
Tamer osunął się bezwładnie na ziemie i już po chwili można było usłyszeć pochrapywanie.


Tamer- Krasnolud
Asver

Nowicjusz

Licznik postów: 24

Asver, 16-08-2012, 01:27
Muzyka

Gdy Lionel wypowiedział swe słowa na twarzy elfa pojawił się drwiący uśmiech po czym podszedł do niego i powiedział mu do ucha
- Jeżeli poprosisz o złoto w zamku elfów skończysz z mieczem wbitym w rzyć - mruknął po czym wyjął z kieszeni swój sztylet i machnął nim przed nosem Lionelowi - A ja osobiście dopilnuje tego
Elf odszedł od Lionela i spojrzał na resztę poszukiwaczy przygód
- Ktokolwiek będzie próbował zachowywać się jak ten bezczelny najemnik zginie szybciej niż inni - rzekł po czym znów spojrzał na Lionela - Jesteś nieostrożny najemniku nie wiesz do czego jestem zdolny tak więc nie śmiej mi grozić ani tym bardziej żądać złota ! - krzyknął
Teraz elf spojrzał na Edgara ten nie odezwał się
- Widzę ze bogowie wybrali wampira jako wybrańca, ostatni raz widziałem wampira hen hen dwa tysiące lat temu jak nie więcej - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha - lubię waszą rasę. a raczej lubiłem kiedyś.
-Co,demony? Mam współpracować z demonami? Ja jestem łowcą demonów więc nie będe walczył u ich boku. A z resztą zobaczę jak będą się zachowywać narazie idę coś zjeść - powiedział Shinji, elf spojrzał na niego nieco zdenerwowany
- Wybacz ale póki ustalamy tu sobie co i jak nie radzę ci stąd odchodzić, a co to faktu ze współpracujesz z demonami, cóż jeżeli taka jest wola bogów musisz się na to zgodzić
Potem jego wzrok skierował się w stronę Valdo
- Na takie pytanie czekałem, bo wiedziałem ze w końcu ktoś o to zapyta - powiedział - udajecie się tam dlatego ze zostaliście wybrani przez bogów chaosu, nasi magowie mieli wizję w której widzieli wasz dokonujących wielkich czynów, dlatego poprosili nas byśmy jak najszybciej wysłali was do nich, oni wyjaśnią wszystko w najdrobniejszym szczególe ja osobiście sam wiele nie wiem więc sam wiele nie powiem
-Dobrze mam pewne pytanie czy Bogowie Chaosu wynagrodzą nas jakoś za naszą pomoc?
- to pytanie padło z ust Lukasa, Elf stwierdził ze z takim pytaniem to nie do niego bo on sam wiele nie wie. Elf zabłądził gdzieś myślami gdy przerwał mu pewien głos
- W ogóle cóż to za bogowie, którzy stawiają mnie na równi z tymi wybrakowanymi podróbkami nas ludzi! Podaj mi jeden, ale to chociaż jeden dobry powód, dla którego zmienię zdanie i nie naszczam na ciebie, a potem udam się w swoją stronę?- Rufus stanął naprzeciw elfa.- I co mi odpowiesz mały zasrańcu? Czy może ci twoi bogowie jakoś ci pomogą?
- Wybacz jestem tylko wysłannikiem który ma was zabrać do zamku, ja osobiście nie wiem wiele - powiedział pewny siebie po czym wyjął sztylet z kieszeni - Ale musisz wiedzieć młodziku ze jestem o wiele lat od ciebie starszy więc nie wypada takim tonem się do mnie zwracać
Gdy Krasnolud o imieniu Hargon skończył swe przedstawienie elf tylko parsknął śmiechem
- Wy krasnoludy nigdy się nie zmienicie, jednak powstrzymaj swe nerwy bo ??le skończysz obiecuję ci to - mruknął po czym puścił oczko - to nie była gro??ba
W końcu Elf zwrócił uwagę na demona imieniem Natazael
Słuchajcie. Jedyny powód dla którego tutaj jestem to chęć znalezienia godnego mnie przeciwnika. Zostaliście wezwani tutaj tak samo jak i ja, co wydaje się stawiać nas na równym poziomie. Udowodnijcie mi, że tak jest. Wyzywam was na pojedynek, kto będzie na tyle odważny, że zaakceptuje moje wyzwanie? - zapytał demon, Elf tylko westchnął
- Nie wiedziałem ze będę miał tyle z wami kłopotów - powiedział
-Nie jestem zainteresowana. - powiedziała pewna kobieta imieniem Io z akcentem pradawnego języka. Przesunęła wzrokiem po zebranych i obdarzyła ich lekkim, nieco krzywym uśmiechem, po czym odwróciła się i powoli zaczęła zmierzać ku miastu. Elf tylko złapał kobietę za ramię i powiedział
- Pojed?? z nami - powiedział - gdy dowiesz się więcej wtedy ocenisz czy warto pomóc bogom czy też nie. A poza tym panom przyda się dla rozrywki chociaż jedna kobieta.. - powiedział szyderczo uśmiechnięty po czym usłyszał głos Tamera
Wiecie mi tam bez różnicy z kim podróżuje, ważne abym miał co jeść, pić i chędożyć ha ha ha. No dobrze, od tego gadania strasznie mi się w głowie kręci. Idę spać . - Elf tylko popchnął lekko Tamera
- Nie śpij w trakcie rozmowy, owszem załatwimy ci pożywienie i jedzenie.. a chędożyć hmm - elf pokazał palcem na Io - Jej pokażesz czym jest prawdziwy mężczyzna

Była druga w nocy kiedy to przed wojownikami pojawiły się trzy pięcioosobowe powozy, osoby które prowadziły te powozy to byli zwykli wieśniacy którym prawdopodobnie Elf rzucił parę sztuk złota by przyjechali, Elf spojrzał na nich z niesmakiem
- Dlaczego to tak wolno trwało kurwa ?! - krzyknął rozświecony - mieliście być równo po północy !
Jeden z wieśniaków spojrzał przerażony na elfa
- Ja, ja przepraszam.. po prostu.. coś, coś nas zatrzymało - Elf wyczuł ze cała trójka jest pijana.
- Po karczmarz się włóczyliście ?! - krzyknął tym razem tak wściekły ze wieśniacy cali się trzęśli
- Wychodzi na to drodzy wybrańcy - tym razem mruknął cicho - ze będziemy musieli iść pieszo, zajmie nam to góra trzy dni.
Powiedział elf po czym udał się przed siebie, wybrańcy także poszli za nim

Minęło parę godzin kiedy to Elf kazał zatrzymać się wszystkim w środku lasu
- Możemy rozbić obóz, co prawda pełno tu robactwa ale myślę ze przeżyjecie - powiedział po czym zaczął iść na wprost - wrócę rano.. nie ruszajcie się stąd beze mnie.
Po dziesięciu minutach nagle w krzakach coś zaszeleściło przed wybrańcami stanąłWojownik
- Wróćcie do swoich domów - powiedział i zaczął się rozglądać - zastanawialiście się czego mogą od was chcieć bogowie chaosu ? Od zwykłych ludzi ? sami przecież władają taką potęgą ze załatwią każdą sprawę bez pomocy zwykłych ludzi i elfów i krasnoludów oczywiście.. oni coś kombinują i musimy to powstrzymać, ja sam to załatwię dowiem się wszystkiego a wy uciekajcie stąd ! - krzyknął gdy nagle jego twarz przebiła czarna strzała, była to strzała elfa który was tu zabrał
- Widzę ze jakiś wariat robił wam problemy, nie przejmujcie się tym, a tak poza tym wróciłem bo przypomniałem sobie ze zapomniałem o najważniejszej rzeczy.. a mianowicie przedstawieniu się.. zwę się Darkanes - powiedział
Azahit

Piracki oficer

Licznik postów: 603

Azahit, 16-08-2012, 02:07
No dobra, pora wziąć się to roboty- jego twarz jak zwykle była pozbawiona emocji, nawet nie drgnął gdy elf zabił owego wojownika.
Nie mogę sobie pozwolić na utratę kontroli, muszę brać wszystko na spokojnie- powtarzał te słowa bez końca w swoich myślach.
Pierwsze co chciał zrobić to znale??ć odpowiednie miejsce na ognisko, oraz zebrać trochę chrustu i drzewa.
Mogę wziąć pierwszy wartę, dobrze by było by ktoś jeszcze zgłosił się na ochotnika. Po kilku godzinach obudzę kolejną parę, która nas zamieni. Ustalcie między sobą kim będą Ci szczęśliwcy.
Jego głos był spokojny i pozbawiony wszelkich uczuć. Najwyra??niej chciał jak najszybciej załatwić tę sprawę, gdyż była już pó??na godzina. Nie chciał również by kolejny wojownik podszedł to nich niepostrzeżenie, gdy wszyscy będą spać.
Próbuje rozpalić ognisko, po czym siada w miejscu którym będzie widział jak najwięcej. Proponuje drugiemu wartownikowi by siadł do niego plecami i zajął się drugą stroną. Co jakiś czas będzie pukał łokciem w bok drugą osobę, by ta nie usnęła, sam ma nadzieje, że owa osoba będzie tak samo postępować.
No więc kogo mam pó??niej obudzić? -pyta się nowych towarzyszy.
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 16-08-2012, 03:39
Za błędy przepraszam, jestem słaby w pisowni.

Tak jak Edgar oczekiwał, padania pytały jedno po drugim, ale odpowiedzi na nie niestety go nie satysfakcjonowały... Kolejno, najpierw krótka przepychanka z Lionelem, pó??niej elf skierował swe słowa własnie do niego:
- Widzę ze bogowie wybrali wampira jako wybrańca, ostatni raz widziałem wampira hen hen dwa tysiące lat temu jak nie więcej - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha - lubię waszą rasę. a raczej lubiłem kiedyś.
Edgar tylko się uśmiechą i kiwną przyja??nie głową. Koniec końców zaraz po magach to właśnie elfy mają najlepszą krew. Po chwili głos zabrał elf Shinji, człowiek Valdo, aż wreszcie odezwał się Lukas. Edgar bąd?? co bąd?? miał nadzieję się z nim zaprzyja??nić. Znać takiego wojownika jak on - o ile plotki są prawdziwe - to zaszczyt i być może możliwość znalezienia świetnego przyjaciela. Pytanie dotyczyło wynagrodzenia, co praktycznie nie zdziwiło wampira. Toż to łowca nagród, u nich to normalne - pomyślał. Pó??niej szczekać zaczął niejaki Rufus. Nędzna człowieczyna, nie wie na co się porywa... Najgorsza ze wszystkich rasa, trochę wstyd przyznać, że sam dawniej byłem jednym z nich. - Powiedział sobie w duchu po czym zaczął się przysłuchiwać kolejnym wypowiedziom. Najpierw rozdarli swe japy kolejno krasnal Hargon i demon Natazael aż wreszcie głos zabrała elfia czarodziejka.
-Nie jestem zainteresowana. - powiedziała pewna kobieta imieniem Io z akcentem pradawnego języka. Przesunęła wzrokiem po zebranych i obdarzyła ich lekkim, nieco krzywym uśmiechem, po czym odwróciła się i powoli zaczęła zmierzać ku miastu. Elf tylko złapał kobietę za ramię i powiedział
- Pojed?? z nami - powiedział - gdy dowiesz się więcej wtedy ocenisz czy warto pomóc bogom czy też nie. A poza tym panom przyda się dla rozrywki chociaż jedna kobieta.. - powiedział szyderczo uśmiechnięty po czym usłyszał głos Tamera
Do rozrywki - pomyślał po czym parskął cichym śmiechem - nie wiesz co i do kogo mówisz, rozwaliła by Cię nie wyciągając żadnej magicznej zabawki...
- Wiecie mi tam bez różnicy z kim podróżuje, ważne abym miał co jeść, pić i chędożyć ha ha ha. No dobrze, od tego gadania strasznie mi się w głowie kręci. Idę spać . - Elf tylko popchnął lekko Tamera
- Nie śpij w trakcie rozmowy, owszem załatwimy ci pożywienie i jedzenie.. a chędożyć hmm - elf pokazał palcem na Io - Jej pokażesz czym jest prawdziwy mężczyzna
Przecież ona go zapierdoli jak przestanie być potrzebny - pomyślał wampir wyra??nie rozradowany. Miał nadzieję zdobyć trochę krwi elfa, a on jak narazie pracuje tylko na ścięcie głowy.
Była druga w nocy kiedy to przed wojownikami pojawiły się trzy pięcioosobowe powozy, osoby które prowadziły te powozy to byli zwykli wieśniacy którym prawdopodobnie Elf rzucił parę sztuk złota by przyjechali, Elf spojrzał na nich z niesmakiem
- Dlaczego to tak wolno trwało kurwa ?! - krzyknął rozświecony - mieliście być równo po północy !
Jeden z wieśniaków spojrzał przerażony na elfa
- Ja, ja przepraszam.. po prostu.. coś, coś nas zatrzymało - Elf wyczuł ze cała trójka jest pijana.
- Po karczmarz się włóczyliście ?! - krzyknął tym razem tak wściekły ze wieśniacy cali się trzęśli
- Wychodzi na to drodzy wybrańcy - tym razem mruknął cicho - ze będziemy musieli iść pieszo, zajmie nam to góra trzy dni.
Powiedział elf po czym udał się przed siebie, wybrańcy także poszli za nim, a skoro szli wszyscy, więc poszedł także i Edgar.
Kilku godzinna wędrówka rodziła w głowie Edgara kolejne pytania bez odpowiedzi. Liczył że spotkanie z elfem przy bramie rozwieje jego dotychczasowe rozterki, ale niestety przyspożyło mu ich jeszcze więcej. W głowie wciąż pobrzmiewały mu słowa "nasi magowie mieli wizję w której widzieli was dokonujących wielkich czynów". Co to mają być za wielkie czyny? Trochę mi się to nie podoba. I ci magowie, mam nadzieję że znają zaklęcie "Słonecznej tarczy", inaczej w ogóle się tej bandzie nie przydam. Dzień zaczyna dawać mi się we znaki, jeszcze trzy tygodnie, może cztery i słońce spowrotem stanie się dla mnie mordercze. Odpuszczę sobie proszenie tej elfki o pomoc i zdam sie na tych magów z Ashervan. Jeśli nie oni, to w dwa tygodnie powinienem zdążyć do tego maga co to ostatnio mi pomagał, chyba jeszcze żyje...
Minęło parę godzin kiedy to Elf kazał zatrzymać się wszystkim w środku lasu
- Możemy rozbić obóz, co prawda pełno tu robactwa ale myślę ze przeżyjecie - powiedział po czym zaczął iść na wprost - wrócę rano.. nie ruszajcie się stąd beze mnie.
Po dziesięciu minutach nagle w krzakach coś zaszeleściło przed wybrańcami stanął Wojownik
- Wróćcie do swoich domów - powiedział i zaczął się rozglądać - zastanawialiście się czego mogą od was chcieć bogowie chaosu ? Od zwykłych ludzi ? sami przecież władają taką potęgą ze załatwią każdą sprawę bez pomocy zwykłych ludzi i elfów i krasnoludów oczywiście.. oni coś kombinują i musimy to powstrzymać, ja sam to załatwię dowiem się wszystkiego a wy uciekajcie stąd ! - krzyknął gdy nagle jego twarz przebiła czarna strzała, była to strzała elfa który nas tu zabrał.
- Widzę ze jakiś wariat robił wam problemy, nie przejmujcie się tym, a tak poza tym wróciłem bo przypomniałem sobie ze zapomniałem o najważniejszej rzeczy.. a mianowicie przedstawieniu się.. zwę się Darkanes - powiedział.
Edgar w ułamku sekundy znalazł się tuż za jego plecami, nachylił się bliżej twarzy elfa po czym zaczął szeptać.
- Dawno nas nie widziałeś, bowiem nasza rasa nie jest liczna. Poza tym słońce, ono nas zabija, wiesz o czym mówię. - Elf kiwną potwierdzająco głową. - Pragnę Ci powiedzieć, że znalazłem powód, dla którego mogę wziąść udział w tej śmiesznej wyprawie. - Darkanes spojrzał na niego, po czym oddalili się parę kroków od reszty grupy. - Jeśli wasi magowie rzucą na mnie czar "słonecznej tarczy" będę miał wobec nich dług wdzięczności, który planuję spłacić uczestnictwem w tym przedsięwzięciu. - Rzekł Edgar stanowczym głosem - Zapewnij mi to czego chcę, a ja zapewnię Ci swego rodzaju ochronę przed naszą piękną Io. - Tym razem elf spojrzał na niego z wyra??nym pytaniem na twarzy - Wiesz, że ona Cie zajebie za to co jej powiedziałeś przy bramie. - Elf jakby sobie przypomniał o co chodzi, a Edgar skierował swe kroku ku "wybrańcom chaosu". No cóż, może uda mu się jakoś nakłonić elfią czarodziejke do zmiany swojego nastawienia, - pomyślał - a jeśli nie, to cóż... Martwy elf nie będzie mu robił za to wyżutów. Poza tym inni też nie pałają do niego sympatią, zatem miał nadzieję, że ktoś go jednak zajebie a on będzie mógł sobie wziąść upragnioną krew.
W końcu głos zabrał jakiś krasnolud
- No dobra, pora wziąć się to roboty - wszyscy zwrócili na niego pytające spojrzenia. - Mogę wziąć pierwszy wartę, dobrze by było by ktoś jeszcze zgłosił się na ochotnika. Po kilku godzinach obudzę kolejną parę, która nas zamieni. Ustalcie między sobą kim będą Ci szczęśliwcy. - Powiedział, krzątając się jednocześnie w poszukiwaniu chrustu i odpowiedniego miejsca na ognisko. Edgar stwierdził, że ktoś wreszcie chociaż próbuje zacząć współpracować. Postanowił zatem po raz pierwszy zabrać głos przy pozostałych:
- Mogę czuwać całą noc, dopóki mam krew nie potrzebuję snu i mam wyostrzone zmysły, a krwi starczy mi na cztery bąd?? pięć dni. Wystarczy, że wybierzecie kilka indywiduów do zmiany. - Edgar wykonał dziwaczny ruch, po którym spod jego płaszcza wyłonił się krwisto-czerwony bukłak. Pociągną kilka zdrowych łyków, po czym wystawił rękę z szyderczym uśmiechem i zapytał - Może chce ktoś łyczka? - Następnie nie czekając na odpowied?? - Nie? To świetnie, więcej dla mnie. W międzyczasie krasnolud zebrał poka??ny stosik drewna na opał i próbował go odpalić. - Jeśli mogę prosić naszą damę, - skierował w tej chwili słowa ku Io chowając jednocześnie bukłak pod płaszcz - chciałbym byś rozpaliła ogień. - Pochylił się lekko ukazując szacunek wobec jedynej kobiety w towarzystwie. Po chwili Edgar skierował swe kroki ku pierwszemu wartownikowi, posłusznie usiadł plecami do niego i żekł szyderczo - W Twoim interesie leży, żeby nie usnąć. Jeśli uśniesz, obudzisz się nie jako krasnolud, a jako wampir. - Na krasnalu nie zrobiło to większego wrażenia, a przynajmniej nie dał po sobie tego poznać - ??artowałem, macie okropną krew, w życiu bym Cię nie ugryzł. Co kwadrans będę Cię szturchać, może być? Poza tym nazywam się Edgar, a Tobie jak? Skończył i zanużył się spowrotem w myślach. Próbował sobie wyobrazić tę całą bandę współpracującą, ale niebardzo mu to wychodziło. Demony z elfami, ludzie z krasnalami i pośrodku tego wszystkiego on - czarno to widzę, wlaściwie w ogóle tego nie widzę - pomyślał i czekając na odpowied?? towarzysza zagłębił swój wzrok w lesie przed nim.
PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
Drakham

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,214

Drakham, 16-08-2012, 04:10
Dimitri

Guślarz przez cały czas był dziwnie cichy. Jedynie patrzył się po kolei na wszystkich przybyłych, mrucząc coś niewyra??nie pod nosem. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.
Gdy rozbili obóz, usiadł na ziemi, po czym wyciągnął długa fajkę, zapalił ją i zaciągnął się.
- Mogę wziąć pierwszą wartę z Edgarem, ewentualnie drugą. Bez większej różnicy. I tak nie mam zamiaru teraz spać. Muszę coś zrobić - powiedział, po czym prostym zaklęciem podpalił ognisko.
To powiedziawszy, robi sobie nieco miejsca przed sobą, po czym wyciąga talię przetłuszczonych nieco kart, które zwykle stawiał naiwniakom, "przewidując" im bogactwa, władzę i impotencję dopiero w pó??nym wieku. Teraz jednak było nieco inaczej. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miał zamiar postawić prawdziwą wróżbę, wykorzystując do tego swoje magiczne moce. Zamierza postawić ją zarówno sobie, jak, innym, jak i całej grupie razem.
- Elfka... - mruknął, kładąc kartę Matki.
- Białowłosy demon... - Wysoki Mag
- Wampir... - Pełnia
- Łowca Nagród... - Zdobywca
- Elfi najemnik... - Król
- Ludzki najemnik... - Wędrowiec
- Szkarłatnowłosy demon... - Zwycięzca
- Krasnoludzki najemnik... - Pusty Kielich
- Gladiator... - ??ołnierz
- Rudy krasnolud... - Pięść Sigmara
- Banita... - odwrócony Uciekinier
- Nasz przewodnik... - Mannslieb, jeden z księżycy
- I ja... - Morrslieb, drugi księżyc, symbol Chaosu
Guślarz westchnął ciężko. Nie zapowiada się wesoło. No, nic. Karty dla każdego z jego towarzyszy rozłożone, teraz czas wróżyć...
- To będzie długa wyprawa... - mruknął do siebie, rozkładając karty.
Viva watashi!
1 2 3
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź