Nemeton
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 30-09-2012, 03:34
Imię i Nazwisko: Nemeton
Wiek: 80
Miasto/Farma rodzinna: Kartian
Profesja: Zielarz Zwykły
Broń: biały kijek z drzewa brzozowego i różnorakie proszki.
Ekwipunek podstawowy: Kijek z drzewa brzozowego, bandaże, zioła, proszki lecznicze, nasenne, trujące opary, bukłak z czystą wodą, mikstury wywołujące iluzje, oddech smoka w buteleczce (wywołuje nagły kaszel i duchotę), 100 ske.

Podstawowe statystyki/atrybuty:

- inteligencja -10
- opanowanie - 5
- charyzma - 5

dodatkowe

-dyplomacja - 4
- spryt - 4
- blef - 2


oraz

-atak - 2
-obrona - 3
-HP - 20

Wygląd:

Nemeton jest kościstym starym mężczyzna. Jak na jego wiek jest dość wysoki mierzy 179 cm. Posiada długą białą brodę do kolan oraz długie białe włosy zlewające się z jego brodą. Nieodzownym elementem jego stroju jest biały kijek z drzewa brzozowego, który służy mu jako laska, choć czasami kogoś nią szurnie. Przez ramie zawsze ma przewieszoną torbę z różnymi specyfikami.

Charakter

Nemeton mimo podeszłego wieku nie lubi prawić morałów młodzieży i nie lubi rozmawiać o rzeczach błahych . Uznaje to za stratę czasu. Choć jeśli coś mu się nie spodoba potrafi się odgry??ć ciętą riposta Można go uznać jako skrajny przypadek introwertyka. Mimo, tych przywar nie stroni od ludzi, choć jest raczej cichym towarzyszem podróży.

[size=150]
Historia:


Autobiografia - Nemeton zielarz
Czyli jak stałem się największym znawcą chorób wenerycznych na kontynencie.
Dosłownie historia spisana przez znudzonego staruszku.

Najmłodsze lata.

Urodziłem się w wiosce w okolicach miasta Kartian. Nie pamiętam nazwy tej wioski, ani jej położenia, prawdopodobnie już nie istnieje, ale to jest nie istotne. Wioska składała się raptem z kilku rodzin, a wszyscy jej mieszkańcu byli drwalami i sprzedawali swoje towary do centrali. Jako, że od urodzenia nie byłem obdarzony silnym ciałem miałem ciężkie dzieciństwo. Praca w lasie była dla mnie katorgą. Obowiązkiem każdego dziecka było pomaganie swoim rodzicom w transporcie drzewa z lasu do wioski, ale przez moje mizerne mięśnie to co inni robili w parę godzin mi zajmowało cały dzień. Tak, więc nie miałem czasu na znalezienie sobie przyjaciół. Gdy mój młodszy brat osiągnął wiek 8-miu lat, ja jako dwunastolatek byłem niższy od niego o głowę i 2 razy węższy w barach. Niestety, ale nie dorównywałem mu siłą i mimo, że razem pracowaliśmy to on zawsze był chwalony i lepiej odżywiany, gdy ja dostawałem cęgi to on bawił się z przyjaciółmi. Minął rok naszej kooperacji , gdy mój ojciec stwierdził, że nie ma zamiaru dłużej utrzymywać takiego darmozjada i wyrzucił mnie z domu bijąc przy tym nie miłosiernie. Cały posiniaczony spędziłem kilka dni płacząc pod jednym z drzew w pobliżu wioski. I w tedy spotkałem ją. Wędrowną zielarkę imieniem Krystyna. Która mnie nakarmiła i przygarnęła na wychowanie.

Tajniki Zielarstwa

Wędrowałem z Krystyną z wioski do wioski poznając setki rożnych ziół i wywarów z nich przyrządzanych. Kiedy ona zajmowała się chorymi, ja zawsze byłem przy niej i obserwowałem jej metody lecznice. Często podczas leczenia wysyłała mnie do pobliskiego lasu, abym znalazł jakąś roślinę i przygotował z niej specyfik. Mimo, że była srogą wychowawczynią jestem jej wdzięczny, gdyż do tej pory korzystam z jej nauk i rad. Nasze wędrówki w poszukiwaniu chorych trwały nie przerwanie przez 15 lat. Tak mój czytelniku mimo, że skończyłem 28 lat nie upuściłem mojej mentorki. Trwałem przy niej do jej śmierci, a stało się to na jakimś odludnym szlaku w jakimś ciemnym borze. Naglę zasłabła i osnuła się na ziemie. Nie zwlekając zająłem się nią i przygotowałem kilka mikstur wzmacniających. Niestety, ale nic nie pomogły. Na starość nie ma niestety lekarstwa, to znaczy nie było w tedy lekarstwa. Zmarła na zawał. Ułożyłem mogiłę z kamieni, pożegnałem się i ruszyłem w dalszą drogę. W końcu sam decydowałem o trasie podróży i przez to byłem strasznie zdezorientowany, ale nie przerwanie brnąłem do przodu.

Te lata były zbyt odległe, abym mógł o nich dokładnie pamiętać, więc opisałem je tylko pobieżnie, aby przedstawić ogólny zarys informacji.

Punkt kulminacyjny w moim życiu


Gdy miałem 40 lat zawędrowałem do wioski o nazwie "zaziemie " władała nią jakaś szlachetnie urodzona rodzina, która mieszkała w wspaniałym dworku otoczonym murem w pobliżu mieściny. Wioska byłą bardzo bogata, ale ludzie w niej mieszkający chętni do rozmów i plotkowania. Nie zrażał ich fakt, że byłem obcy . Jako, że i ja byłem dość rozmowny szybko zżyłem się z mieszkańcami i zamieszkałem tam na stałe. Nawet postawiono mi własny domek w pobliżu lasu, abym mógł zawsze sam uzupełniać swoje zapasy roślin ??yłem sobie tam spokojnie odbierając porody i lecząc wieśniaków. Pewnego razu wpadła do mojego domku gruba je??d??ców krzycząc -" Szykuj się jedziesz do dworu, Pani jest chora. ". Nie mając możliwości odmówić spakowałem torbę z ziołami i udałem się z nimi. Gdy otworzono bramy dworu moim oczom ukazał się wspaniały widok, piękny ogród pełen sadzawek i strumyków poprzecinany brukowanymi ścieżkami i mostkami. Niestety, ale nie mogłem nacieszyć się tym widokiem, gdyż zaraz zostałem popchnięty przez jednego ze strażników i poprowadzony do pokoju szlachcianki.
Gdy wszedłem do pomieszczenia od razu usłyszałem głośny, charczący odgłos oddychania. Kobieta co jakiś czas się dławiła swoją śliną. Nie miała siły mówić i jeść. Zdałem sobie sprawę, że zostałem wezwany za pó??no, ale przystąpiłem do leczenia. Po krótkich oględzinach stwierdziłem gru??lice płuc. Paskudny przypadek nie możliwy do wyleczenia, więc podałem kilka mikstur znieczulających, aby ustabilizować oddech. Pó??niej zacząłem przygotowywać bardzo silną miksturę niszczącą prątki gru??licy. Całą noc spędziłem przy kotle gotując wodę i mieszając ze sobą składniki. Gdy mikstura byłą gotowa musiała jeszcze przeleżeć tydzień, aby dojrzeć i zyskać na sile. Oczywiście przez cały czas oczekiwania podwałem kobiecie leki znieczulające. Zacząłem kosztować wspaniałego życia na dworze. Spacerowałem po ogrodzie i pijałem trunki tak wspaniałej jakoś, że do dziś dzień czuje ten smak i nagle wszystko się skończyło. Nadeszła pora, aby podać miksturę, wszyscy domownicy zgromadzili się, aby przyjrzeć się jej działaniu. Powoli wlałem czerwony płyn do ust wymęczonej kobiety i po kilku chwilach usłyszeliśmy ciche jęki, które przerodziły się w drgawki i ogłuszający krzyk. Kobieta zaczęła kaszleć krwią, po czym zaczęła oddychać z coraz większa trudnością. Byłem przerażony, zrobiłem się blady na całej twarzy. Wiedziałem co się dzieje. Prątki gru??licy tak bardzo rozpleniły się w jej płucach, że po ich zniszczeniu narząd nie mógł dalej funkcjonować. Jęki ustały, podszedłem i sprawdziłem puls. Nic nie wyczułem. Przerażony opadłem na kolana po czym dostałem czymś w głowę. Nie wiem co się stało. Obudziłem się z zakrwawioną głową w lochu pod dworkiem i uświadomiłem sobie jedną rzecz. Musze uciekać, śmierć kobiety to nie moja wina. Jestem nie winny, a jak tu zostanę na pewno mnie zgładzą. Zawołałem strażnika przyszedł z jakimś batem i powiedział No w końcu się obudziłeś, zaczynamy zabawę i zamachnął się, a ja dostałem tak mocno, że rozcięło mi policzek. Upadłem. Otworzył drzwi z kraty mówiąc "Czas na tortury"
Mój mózg zaczął działać na wyższych obrotach, zacząłem sobie uwiadamiać oczywiste rzeczy, wciąż mam na sobie swój płaszcz, a w kieszeniach wciąż czuje ciężar moich proszków, a jeden z tych proszków potrafi uśpić człowieka. Wsadziłem dłoń do kieszeni i wygrzebałem odpowiedni pyłek, po czym sypnąłem nim w twarz oprawcy, zakołysał się, zakasłał, bo czym padł na ziemie jak kłoda. Na plecach miał miecz dwuręczny złapałem go i spróbowałem podnieś był zbyt ciężki jak dla mnie,ale na szczęście przy bucie znalazłem sztylet zabrałem go ze sobą. Powoli wspinałem się po schodach do góry natrafiłem na drzwi prowadzące na zewnątrz, usłyszałem za nimi rozmowę dwóch wartowników. Przeraziłem się na chwile, ale po chwili moje racjonalne myślenie powróciło. W jedną rękę wziąłem sztylet w drugą resztkę proszku usypiającego.
Po czy powoli otworzyłem drzwi i wyszedłem. Wiedziałem, że się mnie nie spodziewają, więc miałem dużo czasu, aby jednemu sypnąć pyłek w twarz, a drugiemu wbić sztylet prosto w oko. Minęły raptem 3 sekundy, a ja pokonałem dwóch osiłków. Na szczęście dobrze poznałem topografie ogrody przez tydzień który tam spędziłem, więc szybko odnalazłem drzewo które rośnie, przy samym murze i pozwala go z łatwością minąć. Gdy uciekłem z posiadłości udałe się do wioski i ukradłem konia. Nie miałem wybory, musiałem uciekać. Wybrałem miasto Kartian i zmieniłem imię na Nemeton. Jak się pó??niej dowiedziałem wysłano za mną list gończy z moją podobizną. Dobrze zrobiłem, że udałem się do tego upadłego miasta.

Kartian

Ostatnie 40 lat mojego życia nie było zbyt ciekawe. Gdy dotarłem do miasta Kartian wylądowałem na ulicy. Nie wiedziałem co począć, siedząc bez sensu przed jednym z burdeli zobaczyłem zapłakaną dziwkę. Jak się okazało, została wyrzucona z jednego z pobliskich przybytków, gdyż zaraziła się syfem. Zaproponowałem, że jej pomogę w zamian, za jakiś ciepły posiłek. Byłą dość nie ufna, ale się zgodziła, więc umówiłem się z nią na spotkanie po czym wyruszyłem na poszukiwanie odpowiednich ziółek. Niestety tereny w okół miasta były ubogie w tak obcesową roślinność, więc do miasta wróciłem dopiero po 4 dniach, ale kobieta nadal na mnie czekała. Widocznie musiała być bardzo zdesperowana. Zaprowadziła mnie do swojego mieszkania, abym mógł przygotować wywar. Po czym kazał jej smarować się nim przez 2 tygodnie i w ten sposób po zjedzeniu ciepłego posiłku znów wylądowałem na ulicy, ale po 3 tygodniach szczęście się do mnie uśmiechnęło. Odnalazła mnie nie jaka Madam Shirley i zaproponowała mi pracę jako medyka dla jej kurtyzan. Zgodziłem się. Jak się pó??niej okazało Madam Shirley była właścicielką dość wielkiej sieci burdeli w mieście, więc miałem pełne ręce roboty. Przychodziło do mnie pełno kurtyzan z najróżniejszymi dolegliwościami z : Rzeżączkami, Kilami, Ziarnicami itp. dolegliwościami. Madam byłą wielce zadowolona z mojej pracy i wkrótce dorobiłem się własnego mieszkania ze szklarnią, a poza tym co wieczór mogłem spać z inną kobietą. Mimo podeszłego wieku libido wciąż mi dopisuje, choć czasami muszę wspomagać moje ciało rożnymi specyfikami. Teraz, gdy kończę lat 80 jestem już bardzo znaną postacią w mieście Kartian. Odwiedzają mnie już nie tylko Kurtyzany, ale i mężczy??ni . Nie ma lepszego speca od chorób wenerycznych niż ja. Na szyldzie mojego zakładu jest napisane. Nemeton - weneryczny lekarz. Mimo tego wszystkie mam dość tego życia, chce zwiedzić świat, więc postanowiłem spisać moje dzieje i zniknąć.

Nemeton - weneryczny lekarz.
Rękopis

Dodatkowe Informacje

- Znawca wszelakich chorób wenerycznych .
- Potrafi się wyrażać jak zwykły chłop i jak ktoś szlachetnie urodzony.
- Marzy o sprawdzeniu zastosowań krwi smoka w zielarstwie.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź