Trololo- Rozgrywka
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 3 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
SHK

Pierwszy oficer

Wiek: 29
Licznik postów: 1,068

SHK, 23-04-2013, 19:52
Po umyciu włosów i reszty tego, co zostało poszkodowane przez wybryk papużki (na którą tak na marginesie Jack nakrzyczała i to w nie dość kulturalny sposób). Okolica była bardzo dziwna, dziwny las z dziwnymi drzewami. Choć patrząc na te hamaki i siatki ludzie często mogli tu bywać. Jack spojrzała w górę i zobaczyła, że na jednym z hamaków leży jakiś dziwny owoc. Dziwny owoc mógł się okazać Diabelskim Owocem ale też zwykłym owocem z tej wyspy. Mógł po prostu spaść z drzewa i wylądować na hamaku. Co nie zmienia faktu, że Jack chce go mieć. Uśmiechnęła się i powiedziała –Jest mój!- równocześnie z Alexem. Ups. Spojrzała na muzyka, a on już począł wspinaczkę do owocu. Jako, że Jack miała doświadczenia z zabawą na drzewach z wyspy, na której Alexa bąd?? co bąd?? poznała. Nie tracąc czasu, podeszła do drzewa i wyjęła dwa sztylety, które zawsze przy sobie nosiła. Podskoczyła lekko i wbiła obydwa sztylety w drzewo i poczęła się podciągać. Miało jej to ułatwić wspinanie się po drzewie. Jednak jeśli okaże się, że za ciężko się ten sztylet wbija, to będzie się wspinać bez nich, starając się robić to żwawiej niż Alex a co przede wszystkim szybciej. Będzie się też chwytać tych siatek i hamaków, jak również, gdy zajdzie taka potrzeba użyje łuku, by zrobić dziurę bąd?? całkowicie zrzucić hamak, żeby spadł razem z owocem. Musiała zdobyć ten owoc, przynajmniej tylko po to, by Alex go nie dostał.

Wspinaczka po drzewach.
Ari

Imperator

Licznik postów: 2,060

Ari, 24-04-2013, 03:47
Statek manewrował pomiędzy skałami, starając się przyjąć najdogodniejszą pozycję do ostrzału. Wtedy pierwsza kula Piratów Czerwonego Orlika nas dosięgnęła. Uderzyła nisko, mogłoby się wydawać, że nie zrobiła dużych szkód gdyby nie to, że statek zaczął przechylać się w prawą stronę, najpewniej nabierając wody. Otarliśmy się o skały.

W takim tempie, jeśli szybko czegoś nie zrobimy, pójdziemy na dno…

Nie mogliśmy jednak przyjąć odpowiedniej pozycji do wystrzału, a w naszą stronę z każdą chwilą leciało coraz więcej kul przeciwnika. Sytuacja nie przedstawiała się za ciekawie. Nagle usłyszeliśmy donośny ryk i naszym statkiem szarpnęło do góry.
Cholera, co teraz…?
Chciałem się czegoś złapać, czegokolwiek, ale było już za pó??no. Byliśmy w powietrzu i pędziliśmy na spotkanie z wyspą Trololo. Przez chwilę, wydawałoby się, mogliśmy doświadczyć stanu nieważkości. Nie dane mi było jednak długo powisieć sobie w powietrzu oraz podziwiać przelatujących obok mnie wszelakich przedmiotów. Zaczęliśmy spadać. A ja uderzyłem w sufit i straciłem przytomność.

Ocknąłem się, nie wiedząc co się stało. Powoli usiadłem na podłodze. No tak, spotkanie z sufitem. Siedziałem chwilkę dochodząc do siebie, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że po takim locie i spotkaniu z dość twardą ziemią ze statku powinny zostać główne drzazgi. A to, na czym siedziałem na pewno nimi jeszcze nie było. Wstałem, powoli idąc w stronę wyjścia na pokład. W najmniejszym stopniu nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem. Wokół statku owinięte były grube liany, tylko dzięki którym mieliśmy względnie miękkie lądowanie. Przeszedłem się po pokładzie. Statek nie był w za dobrym stanie. Pomimo amortyzacji ze strony roślin, ucierpiał przez lot i kule armatnie. Najbardziej rzucające się w oczy były złamany maszt i dziura w pokładzie.

Wyglądało na to, że nikogo więcej nie było na statku, poza mną i Beri. Zaraz, Beri…? Zupełnie o niej zapomniałem. Już miałem wrócić na dół i sprawdzić, czy jest cała, kiedy podeszła do mnie z uśmiechem.

- Nic Ci nie jest? Wszystko ok?
Skinąłem głową na znak, że wszystko ze mną w porządku.
- Musimy jakoś znale??ć innych, chyba że chcesz ruszyć w głąb wyspy może naszych tam wywiało.
- Myślę, że jednak powinniśmy iść w głąb. To najrozsądniejsze wyjście, bo reszta, o ile nic im nie jest, też pewnie się tam skieruje.

Kobieta wskazała liany, mówiąc, by nimi zejść. Trochę mnie zdziwiło, że mówi coś tak oczywistego, w końcu to była jedyna droga na dół. Chyba, że ktoś by wpadł na pomysł, by skakać z takiej wysokości. Kazała mi chwilę zaczekać.

Po chwili wyszła z powrotem na pokład. Podała mi jakąś dziwną kulkę i powiedziała, żebym w razie potrzeby ją zjadł i nie pytał co to. Przyglądałem się kulce, niepewny, a następnie schowałem ją do torby. Westchnąłem. Może jakby nie dodała tego ostatniego, byłbym bardziej spokojny co do tego specyfiku.

(Jeśli Beri nic nie znalazła to po prostu idziemy w stronę najbliższych lian)

Podeszliśmy do lian, zaczęła schodzić w dół. Kobieta spytała, niezbyt poważnie, czy się boję.
-??artujesz? – uśmiechnąłem się.
Oplotłem łańcuch wokół rośliny, żeby szybko zjechać na dół, uważam jednak, by nie puścić go za lu??no i nie zjechać za szybko. W razie czego zahamuję wbijając ostrze drugiego w roślinę.

Kiedy będziemy już na ziemi, pójdziemy, jak wcześniej ustaliliśmy w kierunku środka wyspy.
-Mam tylko nadzieję, że nazwę wyspa zawdzięcza nie swojemu charakterowi, a niezbyt wyrafinowanemu poczuciu humoru odkrywcy… – rzuciłem bez przekonania.
ken-adams

Imperator

Licznik postów: 1,981

ken-adams, 24-04-2013, 10:13
Wstałem z ziemi, przyglądając się dziwnemu stworzeniu, które trzymało w paszczy mój kij. Uszczypnąłem się w rękę, będąc pewnym, że po uderzeniu w głowę straciłem przytomność. Rozejrzałem się i zauważyłem moich dwóch załogantów. – Powiedzcie mi, czy ja śnię? – w tym momencie zwierzak odwrócił się i puścił głośnego bąka w naszą stronę. Smród i fala uderzeniowa powaliły nas na ziemię. Przystawiłem sobie rękaw do twarzy, żeby nie zemdleć. – No po prostu no nie... Zaraz puszcze pawia. – powiedziałem i chwiejnym krokiem podszedłem do przyjaciół. – Eitur, jesteś tropicielem, tak? Będziemy trzymać się na dystans. To coś na pewno ma swojego właściciela, wątpie, żeby samo się pomalowało. Biegniemy w odstępach kilku metrowych. Jak go dorwiemy to zabieramy kijek i spadamy w drugą stronę.

Wyspa, oddział delta.
biwi

Wilk morski

Licznik postów: 99

biwi, 24-04-2013, 15:59
Wylądowałem boleśnie na tyłku. Wstałem, przeciągnąłem się i odwracając się zobaczyłem dziwaczny stworzenie. Przeżyłem szok.
- CO TO JEST?!
Dostałem śmierdzącym podmuchem w twarz. Przewróciłem sie na ziemie omało nie mdlejąc przy tym. Kucnąłem i spojrzałem na towarzyszy.
- Gdzie jest reszta? Czyli gonimy to coś? No cóż... Mogę iśc ostatni ubezpieczając tyły. Eitu ryszaj, będziemy tuż za toba. Szukaj tropu, a potem już jakoś poleci. Mam nadzieje, że nie trafimy na coś bardziej dziwnego. Chociaż teraz możemy się spodziewać wszystkiego.
Wstałem po raz kolejny i czekałem na towarzyszy, aż się ruszą. Jak będziemy tropić dziwolonga utrzymuje dystans ok. 5 metrów ostrożnie stąpając. Rozglądam się i spodziewam sie niespodziewanego.
Zimma

Kapitan z paradise

Licznik postów: 284

Zimma, 24-04-2013, 18:34
Jezioro ich uratowało. Szkoda, że musiało być takie mokre... No i ziemia też takaś mokra, miękka, zielona... Cholerna wyspa jest podobna do gęstego lasu namorzynowego. Przynajmniej nikomu się nic nie stało.
- Wszyscy żyją, nikomu się nic nie stało. Świetnie.
A z buszu wyszedł jakiś długowłosy dziadunio w hawajskich spodniach. Zachowywał się też troszkę dziwnie. Zdjął Brenie buta i zaczął dmucha jej w stope. Brena oczywiście się wkurzyła. Kto by się nie zdenerwował. Dziadunio zaczął się pokrętnie tłumaczyć.
Jezioro ich uratowało. Szkoda, że musiało być takie mokre... No i ziemia też takaś mokra, miękka, zielona... Cholerna wyspa jest podobna do gęstego lasu namorzynowego. Przynajmniej nikomu się nic nie stało.
[b]- Uszczypnijcie mnie! Będę jarzębinką!

Lekkie zdziwienie. O co mu chodziło?
- Tłumaczenie poproszę, bo jestem zbyt tępy aby zrozumieć ciebie. I wciągnij spodnie.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 24-04-2013, 20:01
Jakaś przerośnięta ośmiornica zainteresowała się ich statkiem. Podniosła go i rzuciła w stronę wyspy. Brena krzyknęła i z rozmachu wbiła miecz w pokład. To dzięki temu nie wpadła od razu do morza. Niczym w zwolnionym tempie zobaczyła jak lecą. W końcu mamy latający statek. Nathanielowi chyba się udało. -pomyślała. I nagle zobaczyła coś, na widok czego serce jej zamarło. Pan Kubeczek miał zaraz wylecieć, by przepaść na wieki wieków. Kucharka wyrwała miecz z drewna i ruszyła biegiem w jego kierunku. Odbiła się mocno i złapała spadającego Kubeczka. Przekoziołkowała i chwyciła się relingu. Lecz drewno było śliskie od morskiej wody. Dłoń nie złapała właściwego oparcia i kobieta poczuła, że spada.


Obudziła się i dłonią poszukała Pana Kubeczka. Na szczęście leżał obok niej. Cały i zdrowy więc odetchnęła z ulgą. Poczuła, że ktoś zdejmuję jej but. Popatrzyła się na tą osobę półprzytomnie. Wysportowany, lekko opalony szatyn.
- Ooo... masaż... drugą też poproszę. -powiedziała z lekkim uśmiechem, wygodnie się rozkładając.
Brena oczekiwała dotyku delikatnych rąk, które przyniosą jej spodziewaną ulgę. Niestety, wokół jej palca u stopy była jakoś chłodno. Na domiar złego wysportowany masażysta zamienił się w dziwnego staruszka w hawajskich spodenkach. Dmuchał jej palec u nogi! Kobieta wywinęła się, omal nie masakrując twarzy, podstarzałego amatora stópek. Szybko założyła but. Nikt nie będzie ich dotykał! To jest skarb, a nie pizda taniej kurwy, którą można sobie używać do woli.

Kucharka wyszarpnęła nóż z pochwy i wstała, rozglądając się wściekła na boki. Zobaczyła wypinające się pośladki staruszka, które wystawały z krzaczków.
- Uszczypnijcie mnie! Będę jarzębinką!
- Ja Cię już uszczypnę, skurwysynie.
-warknęła cicho i ruszyła w jego stronę.
Złapała staruszka i wyciągnęła z krzaków. Rzuciła na ziemię i kopniakiem rozchyliła nogi. Przyłożyła nóż do jego kutasa i warknęła wściekła.
- Rajcują cię kobiece stopy? Widzisz, mnie tez. Może chcesz sobie jeszcze pomacać cycuszki na dokładkę. -powiedziała i wzmocniła nacisk.
Patrzyła na jego twarz i złość powoli przechodziła. Staruszek jest niepoczytalny, to nie jego wina. Kobieta zachichotała i wstała. Nawet rzuciła mu jego szorty.
- Dobra... ale na następnym razem się zapytaj, zanim dotkniesz. -powiedziała spokojnie. Uśmiechnęła się paskudnie- A jeśli chcesz, żeby ktoś cię poszczypał po dupci, to ten przystojniak, Enrico, zrobi to z przyjemnością. Ale zanim zaczniecie się zabawiać, to powiedz gdzie się znajdujemy i co to za wyspa. Jeśli będziesz grzeczny, to może znajdziemy te twoje dudy.
Powiedziała i puściła do niego oko. Nie zamierzała mu pozwolić zbliżyć się do swoich stópek ale jeśli w zamian za niewielkie kłamstewko otrzymają potrzebne informacje, to czemu nie? Podniosła Pana Kubeczka i wsadziła do torby.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Rain

Król piratów

Licznik postów: 3,825

Rain, 24-04-2013, 22:32
Bitwa morska zaczynała się rozkręcać, kapitan wydał rozkazy, załoganci ustawili się na pozycję, armaty zostały wytoczone i wycelowane, kusza załadowana, mogło się zacząć.
Jednak los i tym razem zamierzał spłatać PSW niezłego psikusa, wyglądało to tak, jakby nazwa pobliskiej wyspy miała z tym coś wspólnego...
Być może była to zbłąkana kula lub nawet sam hałas, nie waże, ważne było to, że coś zdenerwowało Króla Mórz, który akurat uciał sobie drzemkę dokładnie pod naszym statkiem, pobudka nie była widocznie luksusowa, gdyż zdenerwowany potwór postanowił pozbyć się ??ródła hałasu.
Statek PSW poszybował w powietrze...tnąc przestworza przemieszczaliśmy się ku wyspie, niestety dalszych losów statku nie mogłem śledzić, nasza mała grupka składająca się z Jack, Alexa, Natsu i mnie została wyrzucona jak niechciane dzieci.

Lecieliśmy, pod nami była jakaś dżungla, zaczęliśmy spadać...czekałem na bolesne doznania wynikające z bliskiego spotkania z ostrymi i twardymi gałęziami, jednak szczęśliwie się rozczarowałem.
Gałęzie i liany były jakby z gumy, poodbijani niczym piłka w meczu między narąbanymi japońskimi tenisistami stołowymi pospadaliśmy na ziemię.

Wszyscy wyszliśmy z tego bez szwanku, jednak dalsze wydarzenia był prawdę mówiąc "gówniane", przemilczając szczegóły i wstydliwą sytuację zacząłem od obserwacji otoczenia


Wygląda mi to na jakąś dżunglę, ale dość dziwną, na dodatek tutejsza fauna nie wydaje się znać zasady dobrego wychowania

Wtedy zauważyłem, że reszta naszej grupy na coś się patrzy, był to dziwny owoc zawieszony w "hamaku" wyglądał na Diabelski Owoc. Oczywiście wszyscy postanowili go zdobyć i rzucili się jakby w wielkim wyścigu.

Diabelski Owoc? Słuchajcie, nie możemy zgłupieć, rozumiem, że każdy by go chciał zdobyć, ale bąd??my rozsądni, zdobąd??my go i zanieśmy Nathanielowi, niech on zadecyduje, co wy na to?

Jednak mój pomysł okazał się nie trafiony, Jack i Alex już rozpoczynali wspinaczkę, jedynie Natsu, przez odnowioną kontuzję ręki wiedział, że nie ma szans i zaniechał starania.

Eh...z wami to tak zawsze...widać też musze zrobić coś w związku z tą sprawą

Zamierzam ocenić pozycję owocu, a następnie użyć Mizu Kaze Odorii w celu przecięcia "hamaczka" jeśli to się nie uda, użyję Hikari Getta i wskakując na Alexa i Jack użyje ich jako początkowych stopni do wspinaczki, następnie za pomocą rękawicy będę się wspinał dalej, nie mogę pozwolić na to szaleństwo, nowo nadane obowiązki wymagają utrzymania dyscypliny.

Dżungla dżungla dżu dżu dżungla Tongue

Spoiler

"Hikari Getta"- technika polegająca na natychmiastowym zwiększeniu swojej prędkości na jakiś czas poprzez tymczasowe wykorzystanie pełnego potencjału mięśni.(może być wykorzystywana do uników,biegania,ataku)

"Kaze Odori" - technika polegająca na szybkim i silnym zamachu bronią(w tym wypadku kataną)co powoduje wytworzenie się ostrza z skompresowanego powietrza,które leci w kierunku zamachu bronią,jest to technika dystansowa.
*** "Mizu-Kaze Odori" - Pokrycie ostrza wodą, co skutkuje posłaniem fali z skompresowanej wody na kształt półksiężyca, powiększa to zasięg ataku.

DarkAngle

Legendarny piracki oficer

Licznik postów: 765

DarkAngle, 24-04-2013, 23:33
Natsu wylądował pomiędzy "gumowymi" drzewami razem z Hanzo, Jack a o Alexie lepiej nie wspominać.Oczywiście złamana ręka kronikarza musiał dać o sobie znać bólem.No i jak zwykle krul Alex dostał największą nagrodę zw wszystkich odchody małpy na twarz, Jack, która zaczęła się śmiać szybko sama oberwała odchodami ptaka.Kto by pomyślał taki mały ptaszek a taka wielka kupa.Szybko się okazało, że na niektórych drzewach wiszą hamaki, a w jednym z takich hamaków znajdował się owoc.Tak dziwny owoc, który mógł okazać się Diabelskim Owocem.Oczywiście Krul i Jack od razu rzucili się do wyścigu po owoc, Hanzo chyba też zamierzał go zdobyć ale on jako jedyny z tej trójki myślał racjonalnie.Jednak on też w końcu uległ pokusie i postanowił zdobyć owoc.Białowłosy kronikarz jako jedyny nie rzucił się na owoc, postanowił usiąść na ziemię i wypoczywać by jego ręka jak najszybciej się zrosła.Oczywiście pirat ma zamiar obserwować poczynania swoich towarzyszy, gdyby nadarzyła się jakaś szansa na zdobycie owocu bez walki ma zamiar ją wykorzystać, lecz to tylko gdyby.
Masta

Pierwszy oficer

Licznik postów: 928

Masta, 25-04-2013, 00:04
Bo bliskim spotkaniu pierwszego stopnia z morskim potworem nie miałem zbyt optymistycznych myśli. Kiedy rzucił statkiem w powietrze straciłem oparcie pod nogami. Nie miałem się nawet czego złapać - jedyne co było w moim zasięgu to kusza okrętowa. Lecąc w kierunku wyspy starałem się patrzyć z której jej strony wyląduję, ale ciężko było cokolwiek zauważyć. W końcu razem z Nathanielem i Nicolasem wylądowałem na twardym gruncie o czym się boleśnie przekonaliśmy. Kiedy wstawałem otrzepując się z liści zauważyłem, że obok nas stoi coś co w teorii powinno być nosorożcem a w praktyce miało sukienkę i makijaż. Patrzyłem się zdziwiony na to stworzenie, gdy dotarło do mnie, że w pysku trzyma kij Nathaniela. Chciałem coś powiedzieć, ale wtedy nosorożec odwrócił się i poczułem najgorszy smród w swoim życiu. Zasłoniłem usta i nos dłonią i kaszląc odbiegłem na bok w poszukiwaniu świeżego powietrza. Zwierze w tym czasie odbiegło i znikło między drzewami. Kiedy smród zdążył zrzednąć Nathaniel i Nicolas zaproponowali żebym to ja zajął się tropieniem nosorożca. Trzeba go znale??ć i odzyskać kij Natha.
- No więc dobrze. Ktoś to musi zrobić... - odpowiedziałem im i zmierzyłem wzrokiem drzewa, między którymi zniknął nasz porywacz.
- Więęęc... No więc, no więc. Przed nami dżunga. To oznacza, że mogą się tam czaić różne rzeczy. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale przede wszystkim patrzyć pod nogi. Pod cienką warstwą liści może czaić się bagno. I skoro mamy tego nosorożca wytropić to wszyscy mają uważać gdzie stawiają nogi. Nie wydawać żadnego hałasu. Z daleka od spadłych liści, gałązek i rosnących dookoła krzaków. Aha, i jeszcze jedno. Starajcie się wtopić w otoczenie.
Ruszyłem w stronę drzew. Nosorożec jest ciężki, więc w miękkim gruncie powinny się odcisnąć dobrze widoczne ślady. Przykucnąłem i zacząłem ich szukać. Patrzyłem również na pobliskie krzaki i drzewa czy gdzieś nie widać ułamanej gałązki, obdartej kory, kawałka oddartego materiału z sukienki nosorożca, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało.
Jeśli znalazłem jakie ślady, lub nie ruszam w kierunku, w którym pobiegł nosorożec, poruszając się pochylony, cicho, ostrożnie stawiając stopy. Cały czas uważnie wypatrując śladów odciśniętych w ściółce.
Rozglądam się również dookoła czy nigdzie nie czai się jakieś zwierzę, lub uzbrojony tubylec.
Jeli znajdę coś dziwnego podnoszę do góry rękę i daję reszcie znak, żeby się zatrzymali, po czym wracam do nich i mówię co znalazłem.
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 25-04-2013, 14:39
Beri, Rainer
Nikt niestety nie wytworzył nowego Daru Mrówkojada, a nowe próby Enrico i Hanzo walały sie po pokładzie, a do tego nie wiedzieli jak działają. Było lepie je zostawić tam gdzie są.
Podeszli do lian. Nie pozostało im nic innego jak wycieczka w dół. Rainer miał lepszy pomysł na zejście. Beri Od razu leciała w dół i gdyby nie zamiana w hybrydę i zatrzymanie się za pomocą pazurów, miałaby bolesne powitanie z ziemią. Zeszli na dół i okazało się, że cała ostrożność nie była aż tak bardzo potrzebna. Podłożę było jakby bagnem z glonów. Weszli w tą zielona breje powyżej pasa. Nie było to zbyt przyjemne uczucie. Szli powoli przez te glonowiska. Jakoś doszli do bardziej stałego terenu i od razu w oczy rzucił im się wielki kamień. Były na nim wyryte strzałki i jakieś napisy.
Była tam też wyryta róża wiatrów. Zachód był napisany prawidłowo, zamiast północy była „góra”, wschód „nie zachód” i południe „tu jesteś”.
Na skale było kilka napisów i każdy miał obok siebie strzałkę wskazującą kierunek.
Góra: DD, WS
Niezachód: ZOO, DDKKWJP
Tu jesteś-Niezachód: GS
Tu jesteś: FL, DZ
Zachód: WFRBBLZ, MD
Góra-Zachód: SP, KPG
Piraci podeszli do kamienie od południa(Tu jesteś). Teraz musieli zdecydować gdzie dalej. Stali na granicy Glonowiska i dżungli.

Brena, Eva, Enrico
Zarówno Eva i Enrico chcieli by dziadek wyszedł z krzaczków i powiedział im gdzie są. Brena jednak podeszła do sprawy trochę bardziej agresywnie. Wyciągnęła staruszka z krzaczków, a biedaczek zaczął się wierzgać i nagle zaczął się krztusić. Gałki oczne zawinęły do góry , a jego język zwisał z boku ust. Brena odsunęła się od niego, chyba wystraszyła go na śmierć samym wyciągnięciem z krzaczków. I wtedy dziadziuś się zerwał podciągnął spodnie i wskoczył na Eve[niczym Scooby-Doo na kudłatego].
- Mamo! Ciocia chce mnie dotykać tam gdzie nie wolno!
Eva od razu zrzuciła staruszka na ziemię i cała trójka jak jeden chór zapytała, gdzie są. Starzec wstał i spojrzał w górę.
- Pytacie się gdzie jesteście? A może lepiej zadać pytanie, gdzie nie jesteście? Albo lepiej kim jesteście? Bo przecież dom jest tam gdzie serce. A sercami zajmują się lekarze, lecz to nie wygląda na gabinet lekarski, więc można by odpowiedzieć, że na jedno pytanie jest wiele odpowiedzi.
Dziadek pstryknął palcami.
- Może zamiast rozmawiać zrobimy ciasto?

Nathaniel, Eitur, Nicolas
Szli ostrożnie za porywaczem broni Nathaniela. Eitru dobrze myślał i zwierz zostawiał ślady za sobą. Był jak słoń w składzie porcelany. Szli ciągle przed siebie aż doszli do dziwnego koślawo zbudowanego domku(który był nawet sporej wielkości). Pomalowanego cało na różowo. Do tego miał krzywe okienka. Przez jedno zobaczyli pierdzące zwierzątko. Podeszli ostrożnie do budynku rozglądając się na boki. I wtedy jakby znikąd pojawiła się gromada małp i goryli, która wręcz wepchnęły ich do domku. W środku także było różowo i była dość spora liczba luster. Do tego masa stworzonek. Papużki, jakieś małe koto podobne, małpki, goryle, pancerniki, króliki, szopy i wiele innych mniejszych. Pancerniki jakby wsunęły im się pod nogi i mimowolnie na nich usiedli. Każdy z piratów siedział na takim pancerniku, przed lustrem. I wtedy małpki rzuciły się na nich i już po chwili każdy z piratów miał na sobie makijaż. Poszukiwane zwierzątko wybiegło drugim wyjściem. A jedna małpka wręczyła Nicolasowi coś co wyglądało jak rachunek. Były na nim koślawe napisy.
"20 orzechów, 10 bananów, 8 gałęzi, 3 kamienie." Byli dość absurdalnej sytuacji, a cel im umykał.

Jack, Alex, Hanzo, Natsu
Atak Hanzo i Alexa spotkał się w powietrzu, powodując że hamak z owocem pozostały nietknięte. Jack rozpoczęła wspinaczkę. Hanzo ruszył za nią. Alex ponownie rzucił sztylet i tym razem trafił! Jednak przez wspinaczkę Hanzo i Jack hamak zaczął się kołysać i z rozciętego hamaczka owoc wyleciał nie tak jak chciał Alex do końca. Leciał w jego stronę. Muzyk podskoczył i dotknął tylko swojego wymarzonego owocu koniuszkami palców. Owoc poturlał się do siedzącego Natsu. Nie wierzył że los aż tak się do niego uśmiechnął. Sięgnął po swoją nagrodę i wtedy z ziemi łebek wystawił krecik i owoc podskoczył do góry. Ręką kronikarza minęła się z nim. I jakby tego była mało, to przelatująca papuga złapała go i poleciała do drzewa. Opuściła owoc, który złapała małpka i zaczęła uciekać. Inny przedstawiciel tego gatunku, tylko że w okularach! Rzucił papierową kulkę pod nogi Alexa. Muzyk podniósł ją i rozłożył. Był tam koślawy napis.
„Jeśli chcecie to odzyskać przynieście 300 bananów do domu zwierząt”

Czas Piątek 13:30
Mrs 9

Piracki oficer

Licznik postów: 664

Mrs 9, 25-04-2013, 20:52
Naprawdę była zaskoczona nagłym wskokiem staruszka w jej niesłabe objęcia, jednakowoż wcześniej pchał rączki, gdzie nie trzeba i niekoniecznie miała marzenie tykać jegomościa, dlategóż to w trybie natychmiastowym zrzuciła go na ziemię, pytając przy tym zdawkowo, gdzie się znajdują. Otrzymała odpowied?? co najmniej dziwną. Zdążyła jeszcze w trakcie rzucić Brenie, aby nie zachowywała się tak agresywnie i trzymała nerwy na uwięzi. - Wiem, że może Cię on wkurzać, ale może się nam jeszcze przydać. Bąd?? co bąd?? jest póki co naszym jedynym ??ródłem wiedzy.
A po chwili zwróciła się do starca: Co prawda nie mam ochoty na ciasto, ale może pokażesz nam, wędrowcze, swe mieszkanie oraz raczysz zdradzić swe imię? Gdzież Twa rodzina? - "Albo Twoje stado" dodała w myślach.

Przy starcu

Spoiler

??ul-kunie, masz u mnie plusa za wspominkę o mojej ulubionej bajce z dzieciństwa. :3

ken-adams

Imperator

Licznik postów: 1,981

ken-adams, 26-04-2013, 01:31
He? No to są chyba jakieś żarty... - spojrzałem na małpę, która kiwała przecząco głową. - Skąd my we??miemy te wszystkie rzeczy? - patrzyłem tylko jak zwierze ucieka z moją drogocenną bronią i zastanawiałem się co zrobić, aby nie zdenerwować małp, a jednocześnie kontynuować pościg. Miałem dwóch załogantów, których mogłem wykorzystać do tego celu. Spojrzałem na Nicolasa i wręczyłem mu rachunek, a następnie zwróciłem się do stada małpek. - Słuchajcie, jesteśmy wdzięczni za te bazgroły na twarzy i za pancernika, ten pan za to wszystko zapłaci. - pokazałem na Nicolasa i wyciągnąłem do góry kciuk. Następnie uderzyłem w boki pancernika, aby zmusić go do pościgu. Jeżeli nie był skory do współpracy lub za bardzo się obijał to postanowiłem śledzić zwierzę na własną rękę.
Po tym jak dogoniłem złodzieja postanowiłem wskoczyć na jego grzbiet, żeby go nie zgubić, a potem zastanowić się, jak odbić moją broń i poszukać wszystkich towarzyszy.

Wyspa
Ari

Imperator

Licznik postów: 2,060

Ari, 26-04-2013, 01:34
Bez problemu udało mi się zjechać po lianach, Beri jednak o mało nie spadła. Dzięki przemianie w szakala udało jej się uniknąć spotkania z ziemią, nie tak twardą zresztą, jakby mogło się wydawać. Podłoże stanowiło zarośnięte glonami bagno. Brodziliśmy w nim aż po pas, szło się ciężko. W dodatku bardzo nieprzyjemnie.

Po jakimś czasie udało nam się wyjść na mniej podmokły teren. I zobaczyliśmy coś, co nie do końca pasowało do obrazu dzikiej dżungli. Wielki kamień z wyrytymi strzałkami i napisami. Coś na wzór bardzo prymitywnej mapy albo znaku drogowego. Podszedłem do niego i przyjrzałem się uważnie. Cóż, nazwy kierunków były dość… nietypowe. Zamiast północy była góra, zamiast wschodu – nie zachód. Południe było nazwane „tu jesteś”, ale może w tym przypadku wyszło nam to na dobre, bo przynajmniej dowiedzieliśmy się, gdzie mniej więcej jesteśmy. Były także strzałki wskazujące kierunek. Tylko nazwy tam wypisane raczej dużo mi nie mówiły. Raczej wyglądały jak jakieś skróty… Starałem się rozszyfrować, co mogą one oznaczać, jednak bez skutku. Może jakbyśmy więcej wiedzieli o tej wyspie… Westchnąłem. No cóż, będzie trzeba wybrać w ciemno, gdzie iść.

-Beri, masz jakiś pomysł, co te litery mogą oznaczać? Mi nic nie przychodzi do głowy. A lepiej by było dla nas, żebyśmy nie trafili w jakieś dziwne miejsce, zwłaszcza, że wyspa musi być zamieszkana.

Poczekam na odpowied??. Jeśli Beri również nie będzie mieć pomysłu co do tych znaków, to zaproponuję, by iść na zachód. Tak bez specjalnego powodu. W końcu nie będziemy stać pod tym kamieniem przez cały dzień.
Rain

Król piratów

Licznik postów: 3,825

Rain, 26-04-2013, 03:38
Cała akcja dostania się do owocu spełzła na niczym,jedyne co udało nam się zrobić to ruszyć owoc z miejsca jego dawnego pobytu, niestety widocznie nie pisane nam było go zdobyć, najbliżej tego czynu był Natsu, jednak i jego przyroda zrobiła w przysłowiowe "bambuko" cała operacja skończyła się stratą owocu.Jedyne z czym pozostaliśmy to śmieszne "rządanie okupu" napisane chyba przez małpy

No to co? Zbieramy te banany czy ruszamy dalej szukać naszych? Tylko wpierw zajmę się Natsu, lepiej żeby jego kontuzja nie posuwała się dalej, i na przyszłość ustalmy parę zasad:
Pracujemy i działamy razem, jako starszy stopniem pozwólcie mnie decydować o ważniejszych posunięciach, oczywiście wysłucham was, ale lepiej chyba mieć kogoś do koordynacji czynów prawda? Nie chce się rządzić, ale z dyscypliną to u nas cienko i dla tego musimy zrobić tak jak powiedziałem.


Zamierzam zająć się Natsu a następnie wysłuchać resztę, pó??niej zastanowimy się co robimy z "okupem"

Dżungla
Zimma

Kapitan z paradise

Licznik postów: 284

Zimma, 26-04-2013, 10:23
~ O matko, co za żenada... Poprostu idiotyzm. Czemu on musi się tak zachowywać? Możeby spróbować z nim gadać na jego poziomie... Może lepiej nie. Chociaż...
Próbowanie nie jest złe, ale takich dyrdymałów dawno nikt nie słyszał. Po prostu filozoficzny bełkot, przeskok z jednego tematu na drugi...
- Moje serce leży w miejscu do którego dąże, lecz nie wiem gdzie to jest. Wiem, że ktoś wie gdzie jest mój cel. Mam nadzieję, że jesteś jedną z tych osób, które wiedzą gdzia mam iść.
Może te zdania, jakkolwiek idiotycznie brzmią, zmuszą go do gadania. Ewentualnie można spróbować iść gdziekolwiek. Albo inaczej spróbować z nim pogadać.
Jeżeli nic nie będzie chciał powiedzieć, oczywiście sensownego, to szepnie słówko Brenie
- Spróbuj go zahipnotyzować, z łaski swojej. Może tak uda się coś z niego wycisnąć.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź