Imię: Rouche
Wiek: 16
Płeć: Mężczyzna
Statek: Dobrych
Zawód: Muzyk
Archetyp: Zabójca
Owoc: -
Nagroda: -
Własne Marzenie: Zdobyć owoc, który upodobni go do Lamparta.
Statystyki:
Siła: 15
Zręczność: 20
Inteligencja:10
Wytrzymałość:6
Siła Woli: 11
Umiejętności:
Bitewne
+4 Akrobatyka
+4 Władanie Bronią
Charakterystyczne
+3 Muzyka
+4 Regeneracja
Wygląd: Liczący jakieś 190cm wzrostu, ma delikatne rysy twarzy, typowe dla człowieka w tak młodym wieku. Dość dobrze zbudowany jak na ten wiek, ogólnie szczupły. Średniej długości włosy, które zawsze układają się w jeden sposób. Oczy zielone wyglądające trochę jak u drapieżnych kotów. Podczas walki zawsze zakłada materiałową maskę, przysłaniającą jego usta oraz nos. Zawsze chodzi z gołą klatą, posiada tylko spodnie wyglądające jak Lamparcia skóra. Na stopach jakieś wytarte sandały.
Historia:
East Blue...
Mała, zamieszkała przez ludzi osada. W tamtych dniach bogowie spoglądali na to miejsce łaskawym okiem i obdarzali ją spokojem oraz urodzajem, zbiory z pól były nader obfite, z sadów zbierano piękne i dojrzałe owoce, a z ziemi wyciągano najlepsze i największe warzywa. Starsi ludzie często opowiadali małym dzieciom o bogini - Matce Urodzaju, która ponoć kiedyś przespacerowała się po tych ziemiach, a każdy jej krok nasączał grunt minerałami. Legenda głosiła, iż ta kobieta była w pół lampartem i w pół człowiekiem, inni zaś przyrównywali ją do wilka. Tak o to dwie wioski kłóciły się przez dziesiątki lat o to, kto ma rację. Nieraz dochodziło do krwawych walk pomiędzy nimi. Plemiona te charakteryzowało jedno. Każdy z nich próbował się jak najbardziej upodobnić do zwierza, o którym była mowa w historiach. Wioska Lampartów odznaczała się głównie przez swoje blond włosy, co poniekąd odznaczało się tym, że w końcu górowało u nich to sprytne zwierze, zwane lampartem. Ich kultura była dość specyficzna, mężczy??ni wyruszali na polowania dokładnie co dwie i pół doby, kiedy to nastał zmrok. Byli oni sprytni i odważni, nawet w takich warunkach wracali z pełnymi rękoma. Plemię Wilków niestety nie wykazywało się takimi cechami. Głównymi środkami ich pożywienia były grabieże dokonywane na przeciwnym plemieniu. Często się im to udawało, przeciwnicy mimo swojego lenistwa byli także silni, a spodziewać się tego można było po ich patronacie. Walka trwała i trwała, w kółko i w kółko... Na świat przyszedł chłopiec, który wyróżniał się swoim kolorem włosów, były one niemalże czarne, a żył w osadzie Lampartów.
Rouche - był to piętnastoletni chłopiec, żyjący w osadzie Lampartów. W wiosce rozpoznawali go wszyscy - czy to młodzi, czy to też starzy. A dlaczego? Wszystko przez jego włosy. Ciemne pierze na jego głowie to absolutne przeciwieństwo koloru żółtego, którego tak bardzo szanowano w okolicy. Rodzina tego chłopaka liczyła równo cztery osoby. Matka - typowa pracoholiczka, zajmowała się rzemiosłem w wiosce, Ojciec - surowy, odważny i szanowany w wiosce wojownik, no i jego młodszy brat, ośmioletni Kinto - rozbrykany, dość cwany chłopaczek o drobnej posturze. Jak co dzień wszyscy spotkali się przy jednym dębowym stole, który już był poniszczony jakby liczył sobie co najmniej dwanaście lat. Na jego środku leżała młoda, upieczona sarna, którą tatko złapał kilka godzin temu. Wszyscy zaczęli jeść. Rodzinka słynęła z tego, że lubiła podokuczać Rouche'owi z powodu jego włosów - no może z wyjątkiem matki, która broniła syna. Dokuczali mu czasami to humorystycznie, a czasami po prostu dlatego, że w ogóle je ma.
-
Patrzcie, komuś ptak narobił na głowę! - powiedział młodszy brat, śmiejąc się przy tym bez opanowania.
-
Haha! Ty, no rzeczywiście! Ja to bym się schował na jego miejscu pod łóżko i nie wychodził! - barknął ojciec chłopaka.
-
Haha, bardzo śmieszne. Dajcie mu już spokój i zatkajcie swoje paszcze jedzeniem. - rzekła matka, starająca się bronić swojego syna.
Kobieta posiadała cechy prawdziwej lamparcicy, broniła swojego młodego, nieważne czy to przed śmiercią, czy to przed obelgami dwóch parobków zasiadających po drugiej stronie stołu.
-
Zobaczycie, ja jutro upoluję dzika! - odparł dumnie, unosząc się przy tym.
Dwójka go wyśmiała. Nie zwracając na to uwagi udał się do swojego leża. Rozwalił się na swoim łóżku, spojrzał na rękawicę z pazurami, którą to miał upolować dzika - jedno z silniejszych zwierząt w tamtych okolicach. W ciągu kilku chwil powieki zakryły jego gałki oczne, zasnął.
Następnego ranka Rouche wstał leniwie, ziewnął sobie ze trzy razy, następnie założył swoje spodnie w lamparcie wzory, umył się dokładnie, wyszorował swoje "kły". Pierwszym jego zadaniem był odbiór drugiej rękawicy oraz żelaznych nakładek na zęby, dokładniej na trzonowce. Były one dobrze zaostrzone, idealnie wręcz do polowania. Chłopak z impetem ruszył do starszego człowieka, który to miał wykonać drugą część broni.
Zapukał lekko w drzwi. W drzwiach ukazał się ponad dwumetrowy dryblas, ledwo się w nich mieścił. Co najlepsze - był to starszy człowiek.
-
Czego, chłopcze? Pomyliłeś chyba wioski. - zaśmiał się, widocznie drwiąc z jego włosów.
-
Ta, ta, oczywiście. Moja rękawica i kły gotowe? - zapytał, uśmiechając się przy tym szeroko.
-
A tak, twoja rękawica i kły. Są już zrobione. Z przykrością muszę Ci powiedzieć, że oddaje Ci jedną z moich lepszych prac! - ponownie się zaśmiał, Rouche razem z nim.
Młodzieniec pochwycił za świeży wyrób, który już należał do niego, podziękował gestem ręki.
Zbliżała się noc, czas, w którym to Rouche miał pokazać, że można nazywać go lampartem. Chłopak szykował się do tego pół dnia, testował swoje rękawice, a nawet kły - na drewnie. Wybiła godzina mniej-więcej ósma. Wszyscy zebrali się na środku wioski.
-
Dzisiaj każdy ma z czymś wrócić! Nasze dzieci i żony nie będą głodować! DO DZIEŁA! - wódz wioski zagonił wszystkich ruchem swojej "łapy".
Polowanie się zaczęło, Rouche wbiegł do lasu. Z czasem jego tępo malało, po prostu by zachować ciszę. Szedł przed siebie, uważając na każdą, malutką gałą?? leżącą na ziemi.
W końcu dojrzał starego dzika, samca o dość bogatym uzębieniu. Rouche zaczaił się na niego.
Coś go zaniepokoiło, dzik stał i się nie ruszał. Patrzył w jedno miejsce, widocznie wściekły. Z miejsca, na które patrzył wyłonił się około dwudziestoletni wojownik z Wioski Wilka. Zabił dzika w ciągu dwóch sekund. Rouche z przerażeniem schował się za drzewo.
-
Wyła??, słyszałem Cię, miernoto! - ryknął Wilk, dobrze wiedząc, że w pobliżu czai się młody Lampart.
Chłopak westchnął głośno ze strachu, zamknął oczy, następnie odruchowo wyskoczył zza drzewa, spoglądając na potężnego Wilka.
-
Ha! ??arty sobie robisz?! Kogo Ci idioci na polowania wysyłają! HAHA! - wyśmiał chłopaka.
-
Jeden z tych idiotów właśnie skopie Ci dupsko! - Rouche wymówił te słowa, po czym błyskawicznie ruszył w stronę Wilka.
Nie zdążył wziąć zamachu swoimi pazurami, a wyrwał kolano na brzuch. Z ust wypłynęło mu trochę krwi. Walka na tym nie ustała, przeciwnik złapał go za gardło, następnie podniósł do góry.
-
Co ty sobie myślałeś atakując mnie, co? - uderzył go kolanem ponownie.
Rouche pomyślał, że to może być jego koniec. Wziął zamach i przeleciał pazurami po jego oku. Wilk zezłościł się, ryknął z bólu, puścił chłopaka.
-
Zapłacisz mi za to, gówniarzu! - wrzasnął, następnie w gniewie ruszył na młodzieńca.
Jego wilcze pazury nacięły mu lewą pierś. Zaraz po tym ataku, przeciwnik zniknął. Rouche'a przeszył lekki ból. Złapał się za lewą część klatki piersiowej, a na jego rękawicy pojawił się delikatny prześwit krwi.
-
Ałć, lepsze to, niż utrata życia - westchnął, przymrużając oczy, pobiegł w stronę wioski.
Rouche w końcu dotarł. Byli już tam wszyscy, każdy posiadał jakąś zdobycz. Z wyjątkiem chłopaka. Już na starcie wszyscy spojrzali na niego. Widząc, że przyszedł z pustymi rękoma, wyśmiali go jak jeszcze nigdy. Nawet jego matka usunęła się w cień, zakrywając dłonią twarz. Chłopak nie wytrzymał. Spojrzał na ojca, następnie na brata. Nie oszczędzali swoich jadaczek, śmiejąc się i wytykając go palcem. Chłopiec nie wytrzymał. Po jego zakurzonych polikach spłynęło kilka łez. Śmiechy dalej nie ustawały. Rouche cofnął się kilka kroków do tyłu, uciekł w las. Biegnąc ciągle bez ustanku, pozostawiał prawie na każdej roślinie kilka swoich łez. Biegł tak i biegł.
Młodzieniec wędrował tak przez rok. W ciągłej ucieczce okoliczności pokierowały go w siną dal...
Styl Walki:
Heavy Rain - Szybka seria cięć wykonywana przy pomocy rękawic, atak jest tak natarczywy, że często przeciwnik nie jest w stanie się ruszyć.
Hunter's Call - Wyczulenie podstawowych zmysłów, takich jak wzrok, słuch i zapachu. Ponadto - człowiek wykorzystuje ok. 30% swoich mięśni. Przy użyciu tej techniki procent ten się zwiększa dwukrotnie. Umiejętność ta posiada skutki uboczne - zbyt często używana prowadzi do czasowego paraliżu mięśni.
Eternal Thirst - Technika, która skupia siłę mentalną oraz fizyczną w szczęce oraz pazurach. Technikę można wspomóc o Hunter's Call.
Hungering Shot - Atak polegający na wytworzeniu tnącej wiązki z siły mentalnej użytkownika. Technika ta posiada spory zasięg, może zostać wzmocniona o Eternal Thirst.
Blood Scent - Uzyskanie błyskawicznej prędkości, następnie penetracja przeciwnika ciosem w brzuch.
Bloody Harvest - Użytkownik tej techniki zaczyna się kręcić wokół własnej osi, niczym dysk, tnie wszystko co go otacza.
Ekwipunek:
1x Para rękawic z pazurami.
1x Pusta sakiewka przy pasie.
2x Bandaże
1x Kły bojowe
1x Harmonijka