Sushisaka - Rozgrywka
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
salces01

Imperator

Licznik postów: 2,170

salces01, 19-10-2014, 16:43
Po całej, dość spektakularnej ucieczce z wyspy, piraci jeszcze przez jakiś czas jakby nie zdawali sobie sprawy, że na jednym statku gnieżdżą się dwie, różne załogi. Może to przez to, że każdy z nich obawiał się, że nadal są ścigani. Jednak po kilku godzinach, gdy wszystko wskazywało na to, że udało się im uciec na dobre, zaczęła się zabawa.
W końcu Reylih się odezwał

-Dobra, mieliśmy razem wydostać się z tej wyspy i tutaj chyba kończy się nasza współpraca.
To było coś w rodzaju impulsu, nagle każdy chciał dodać swoje 3 grosze i skończyło się na tym, że nikogo nie dało się zrozumieć. Całą kłótnię przerwał Faust, który zalewając cały pokład swoim błotem wykrzyczał tylko - STOP! - Nawet załoga Utgardu dawno nie widziała go tak wściekłego - Nie wiem czy zauważyliście, ale ledwo uszliśmy z życiem... Nie uciekaliśmy chyba po to, żeby teraz nawzajem się pozabijać. - To chyba przemówiło wszystkim do rozsądku, bo gwar ucichł. Wtedy do głosu znowu doszedł Reylih
-Dobra, może ??le zareagowałem. Sprawa jest taka [tu zwrócił się do piratów Silnej Woli]. Na razie możecie tu zostać. Pó??niej zdecydujemy czy zostawić Was na najbliższej wyspie, czy będziecie mogli płynąć z nami dalej. Na razie jednak jesteśmy na jednym statku i chcąc nie chcąc musimy się jakoś dogadać. Najpierw przyda się doprowadzić Skrymira do ładu i przyda się każda pomoc... A tak dla tych, którzy jakimś cudem by nie wiedzieli. Jestem "Dewastujący" Reylih, kapitan tego statku.
Sprawa załogi wyglądała nie najgorzej, zdawało się, że wszystko jakby się uspokoiło, jednak statek to już inna bajka. Potrzebował natychmiastowej naprawy, bo szanse na dotarcie do kolejnej wyspy były prawie zerowe. Poza tym każdy był niesamowicie wycieńczony, co również negatywnie wpływało na nastrój na statku. Kusanagi to zauważył, bo natychmiastowo poszedł do kuchni w nadziei, że uda mu się ugotować coś znośnego.
Reszta piratów krzątała się w tę i z powrotem nie do końca wiedząc co robić. Na szczęście pogoda nie była przeciwko nim. Słońce świeciło, a na niebie nie było ani jednej chmury, można było odczuć tylko lekki wiatr.


Macie fazę luzu. Możecie ustalić sobie jak to będzie dalej wyglądać. Może chcecie zmienić nazwę statku/załogi. Kapitana... wszystko. Teraz macie na to czas. Niech wasze załogi się poznają.
Krótko mówiąc to jest czas, żeby ustalić co dalej. I pamiętajcie, że statek jest dosyć mały.
KsiadzProbosz

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,415

KsiadzProbosz, 21-10-2014, 01:26
Reylih popatrzył po swojej załodze oraz garstce dawnych piratów silnej woli. Podrapał się po swoich płomiennych włosach, a następnie powiedział tylko
-Leo doprowad?? ten statek do porządku, we?? do pracy naszych gości. Muszą jakoś zapracować na siebie, nie trzymamy na statku darmozjadów. Po tym jakże krótkim rozkazie rzuconym z mostka, ustawił nowy kurs zgodny z log pose, a następnie odwrócił się na pięcie i w milczeniu udał się do kuchni. Prostym ruchem ręki dał znać Faustowi aby szedł za nim, raczej nie chodziło o poradę medyczną, a coś bardziej skomplikowanego.

Wszedł pewnym krokiem do kuchni, ściągnął płaszcz i rzucił na fotel, po czym rozsiadł się na nim wygodnie. Grzecznie poprosił Kusanagiego o coś do picia dla niego i Fausta
-Makki daj coś ostrego z procentami, potrzebuje napić się bo będzie to ciężka rozmowa. Reylih nigdy nie przesadzał z alkoholem, lubił jednak napić się do towarzystwa, uważał że to pomaga i rozlu??nia i w tym wypadku było nie inaczej, bo rozmowa którą chciał przeprowadzić miała być dość ciężka.

Popatrzył to wpierw na Fausta potem na Makkiego, atmosfera wydawała się dość gęsta. Z początku trzymał obie ręce na kubku i patrzył w płyn w nim zawarty jak w magiczne lustro. Czekali na to co też ich głupi kapitan wymyśli. Napił się trunku, a następnie zaczął powoli i spokojnie jak to miał w zwyczaju.
-Co z nimi robimy? Chodziło o piratów silnej woli. - Ostatni raz jak ich spotkaliśmy to skakaliśmy sobie do gardeł, a teraz mamy z nimi podróżować. Mi się to nie podoba, nie ufam im i do tego że tak powiem mamy różne style załatwiania problemów. Ciągnął dalej swój wyczerpujący monolog coraz częściej popijając trunku. -Kazałem im teraz pomóc Leo w naprawie statku, jest w naprawdę opłakanym stanie, nie mówiąc o stracie w ludziach. Faust proszę potem rzuć okiem na nich wszystkich i poskładaj w jedne kawałki. Dobra, jakie jest wasze zdanie? Jesteście moimi dwoma najbardziej zaufanymi załogantami, można powiedzieć że jesteśmy czymś w rodzaju przyjaciół dlatego pytam wprost. Co robimy? Wpatrywał się w nich. -Teraz będzie coraz ciężej, coraz więcej silniejszych wrogów, ta rozróba na pewno nie ujdzie nam na sucho, wkurzyliśmy samego vice-admirała marynarki, a to już nie byle płotka. Zanim odpowiecie we??cie to na uwadze...Wątpliwości, zwątpienie, to były emocje jakie Hawkins odczuwał w tym momencie, wydawało mu się że w każdej podróży jest w końcu taki moment, to nie pierwszy raz kiedy kogoś nie uratował, kiedy ma wątpliwości, kiedy wie że musi stać się silniejszy. Wiedział już jak ma to zrobić, miał swojego asa w rękawie, nikomu go jeszcze nie pokazywał. Świadomość że jego moc nie osiągnęła jeszcze limitu sprawiało że czuł się lepiej i miał zamiar dalej odkrywać moc jaką otrzymał.
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 21-10-2014, 17:15
Bronson po raz kolejny głośno westchnął. Nie był piratem i miał gdzieś ich sprawy i komu podpadli, komu nie, przed kim uciekają itd. Spojrzał na paczkę swoich cygaretek. Była prawie pełna i o ile dobrze pamiętał miał jeszcze jedną, ale coś czuł, że to może nie wystarczyć. Odpalił, a wokół niego rozległ się zapach dymy waniliowego. Był najemnikiem i nie chciał się wtrącać w takie popierdolone sprawy. Tej który przedstawił się jako Buszujący Bejbi, czy jakoś takoś gdzieś poszedł. Jak łatwo było sie domyśleć on tu dowodził. Musiał mu szybko wyjaśnić parę spraw i udał się za nim i jeszcze jakimiś dwoma osobnikami. Ku jego radości trzech osobników rozmawiało w kuchni, nie obchodziła go treść ich rozmowy, po prostu zaczął do nich mówić równocześnie poszukując rumu.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale ja nie jestem z nimi, jestem najemnikiem i chyba chcecie bym opuścił ten statek tak samo mocno jak ja sam chce sie znale??ć w innym miejscu. Może jakieś tropikalne klimaty czy coś? Zresztą nie ważne. Biorę rum i znikam na najbliższej wyspie i już nie przeszkadzam.
Zaczął szukać rumu podśpiewując sobie.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.


Jak znalazł rum udaje się do wyjście i już chce wyjść, lecz zauważa Makkiego.
- Oooo a my się chyba znamy. Od razu czułem że zostaniemy świetnymi przyjaciółmi. No nic, przepraszam, że uderzenie w szczękę i dajcie mi znać jak pojawi się wyspa.
Bronson chce wyjść na pokład i znale??ć miejsce, gdzie moze spokojnie przeczekać, aż do pojawienia się kolejnej wyspy.
Gentleman

Legendarny piracki oficer

Licznik postów: 879

Gentleman, 21-10-2014, 22:03
Hę?!-jeknąłem.
Doprowadzić do porządku?Niby ,że czym i jak?-zapytałem się kapitana ,jednak ten już gdzieś polazł.
Aa.Czyli to nie była prośba. Czas na cuda.-stwierdziłem mówiąc cicho sam do siebie.
Pastuchu-zgub-mnie-jeszcze-raz-odezwała się jego jaszczurka robiąc znaczące przerwy po każdym wyrazie. Wyraz jej miny czy tam paszczy nie zwiastował niczego dobrego.
Stwierdziłem ,że lepiej nic nie mówić i po prostu dałem wejść mu na ramię. Larry mimo ,że wydawał się wściekły to i tak spokojnie wszedł i usiadł na barku. Następnie ugryzł mnie w ucho i jak nigdy nic nie miał zamiaru się odkleić.

Am, no okej chyba sobie zasłużyłem.-Larry tylko coś od mamrotał nie puszczając mojego ucha.

Tak!Statek!-uderzyłem pięścią w otwartą dłoń i szybko rozejrzałem się po nowych najpewniej tymczasowych pasażerach. Wszyscy zaczynali się rozchodzić naokoło definitywnie nie będąc zainteresowanie statkiem.
EEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!STAĆ!-krzyknąłem by zwrócić ich uwagę.
DAWAĆ DO MNIE KA??DEGO CO SIĘ ZNA COKOLWIEK NA CIESIELSTWIE.RESZTA ZAMKNĄĆ RYJE I ZA MNĄ.-specjalnie nie przewidywałem ,że to przyniesie skutek. Nie posiadam wyglądu mordercy i raczej byłem mało znany wśród tej gromadki. Jednak Reylih jasno się wyraził więc trzeba jakoś sobie poradzić. Rozejrzałem się ostatni raz po pokładzie i by ocenić straty na powierzchni. Następnie nie zostały mi nic innego jak zejście pod pokład i najpewniej rozważenie płynięcia wpław. Znaczy odrobinę liczyłem na jakiegoś niesamowitego farta i szanse na tymczasowe załatanie tego statku. Szybko skoczyłem do magazynu by się rozejrzeć co tam zostało. Pó??niej nie zostało nic innego jak rozejrzenie się za wszelkimi usterkami.
Dobra może najpierw oglądnę podpokład pó??niej przelecę się i zobaczę co z masztem i jak to wygląda z zewnątrz.-szybko przemyślałem plan działania i ruszyłem do szacowania strat.
Drakham

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,214

Drakham, 22-10-2014, 19:34
Po zaprowadzeniu porządku, Faust udał się w ciszy za kapitanem. W spokoju wysłuchał tego co ten ma do powiedzenia, niespiesznie sącząc alkohol. Gdy Reylih porównał ich do przyjaciół, uśmiechną się kącikami ust. Czy było to ciche zadowolenie ze słów które usłyszał, czy też ta myśl go rozbawiła? Można jedynie zgadywać.
Widząc jak jeden z Silnej Woli wlazl do pomieszczenia spojrzal na niego krzywo.
- Prywatne sprawy załogi. Prosze wyjść, albo czeka pana przymusowa hospitalizacja.
Jak grzecznie sobie pójdzie, Faust zamknie drzwi, dla bezpieczeństwa klajstrujac je blotem. A jak będzie stawiał opór... to się go wyprosi mniej grzecznie. Na falce błota, na przykład. I wtedy zaklajstruje drzwi.
- Byłoby nierozsądne tak po prostu im zaufać. Ostatnio probowaliśmy się pozabijać. Prawda, teraz współpracowalismy, ale sytuacja była wyjątkowa - bez wzajemnej pomocy nie ucieklibyśmy z wyspy - przymknal oczy, przypominając sobie jak blisko był decyzji by użyć Golema. - Poza tym, Marynarka często unifikuje piratów jako wspólny wróg.
Łyknął.
- Teraz, gdy jesteśmy na statku, i tak nie mamy mozliwości ruchu. Do czasu gdy trafimy na najbliższy ląd, musimy nawzajem znosić swoją obecność. Poza tym, gdyby czegoś spróbowali, mogę pokryć cały pokład moim bagnem. Mała przestrzeń dziala w razie czego na nasza korzyść.
- Rozumiem co masz na myśli, Reylih. Z każdym dniem wpływamy na coraz większe wody. Aktywność Marynarki, bardziej doświadczonych załóg pirackich, czy nawet Yonkou nie zmaleje. Posiadanie dużej siły jako grupa jest niezbędne. Ale to wymaga od nas zaufania drugiej załodze piratów - a pytanie brzmi, jak bardzo pirat może ufać piratowi?
Doktor zamyślił się na dłuższą chwilę.
- Moim zdaniem możemy... zaryzykować. Stworzenie jednej, silnej załogi z pewnoscia umocniłoby nasza pozycję na morzach. A gdyby jednak nie wypaliło... cóż, to oni mają kotwicę u nóg w postaci moralności, którą mozna wykorzystac przeciw nim w razie problemów. Ty, Reylih i ja posiadamy Logie, zaś Kusanagi moze zawsze skopiowac jednego z nas, a wątpię by ktorekolwiek z nich mialo opanowane Haki lub posiadali dość Kairouseki by dotrzymac nam pola. Dodatkowo, pod pretekstem opatrzenia ich ran oraz sprawdzenia czy nie sa chorzy poznam dzialanie ich ciał, znadując slabe, podatne na atak punkty. Ryzyko owszem, jest, ale mamy w dłoni bardzo mocne karty. A ryzyko może być dla nas opłacalne.
"Zwłaszcza dla mnie" - pomyślał. - "Jeśli dojdzie do walki i ich pokonamy zyskam małe stado fascynujących obiektów badawczych".
- Ten rejs oraz pobyt na najbliższej wyspie będą decydujące. Albo połączymy się w jedną załoge, albo jedna wybije drugą. A tym razem moze nie byc Marines którzy zmuszą nas do przerwania walki jak w Laboon Town. To moja opinia, a teraz pozwólcie, idę zająć się rannymi.

Faust, trzymając w dłoni drewnianą podkladkę z karta papieru, wyszedł na pokład.
- Uwaga - zawołał, zwracając na siebie uwagę wszystkich - ci którzy mnie nie znają - nazywam się doktor Faust, i jestem oficerem medycznym Piratów Utgardu. Każdy z nas uszedł w różnym stanie z tej wyspy, dlatego proszę by każdy po kolei zgłosił się do mnie po opatrzenie ran oraz badania kontrolne na wykrycie chorób oraz pobranie podstawowych informacji medycznych. Wolę nie być zmuszonym dopytywac się o wasze grupy krwi czy alergie w razie potrzeby szybkiej pomocy medycznej, więc im szybciej się do mnie zgłosicie, tym lepiej dla was.
"I tym szybciej poznam wszystkie sekrety waszych mięśni, kości i organów..."
Viva watashi!
patrican

Cipher Pol Aigis Zero

Licznik postów: 763

patrican, 23-10-2014, 01:02
Yotsuki rozejrzał się zmieszany, pomiędzy zebranymi na statku lud??mi. Wyglądało na to, że wylądował miedzy młotem, a kowadłem. Dwie załogi pirackie na jednym statku, a na dodatek wrogo do siebie nastawione i on w żaden sposób nie związany z każdą z nich. Po chwili przestał się nad tym zastawiać. Wyglądało na to, że członkowie obu załóg nie są zainteresowani tym, kto aktualnie przebywa na statku. Kapitan statku wydał rozkaz, aby wszyscy zajęli się naprawą statku i poszedł sobie. Yotsuki głośną prychnął i olał sprawę, w prawdzie znał się trochę na ciesielstwie, ale nie miał zamiaru się tym przejmować. Kątem oka zobaczył jak Bronson idzie za kapitanem statku. Ciekawy co się stanie, rozsiadł się i patrzył na drzwi. Po chwili Bronson wyszedł, a po dłużej chwili wyszedł jeszcze jedna osoba, która podała się za doktora i zapraszała na badania. Yotsuki był w dość dobrym stanie, więc odpuścił sobie te wątpliwą przyjemność i zamiast tego wstał i udał się w kierunku Bronsona.

Kiedy go dogonił zatrzymał i zaczął rozmowę.
Słuchaj Bronson. Nie lubię Cię, jesteś pierdolonym ponad dwumetrowym mutantem, ale pracowałem z tobą na Silvani i wiem co potrafisz. Są tu dwie załogi pirackie i obie mają do nas nie pewne stosunki, więc proponowałbym, abyśmy nie dali sobie wejść na głowę i współpracowali do czasu opuszczenia tego pierdolonego statku. Z chęcią powybijałbym tych pierdolonych maminsynków, ale skurwiele dysponują mocą logi, a z tym gównem lepiej nie zadzierać. . Yotsuki czeka, na odpowied??.
Elleneid

Super świeżak

Wiek: 27
Licznik postów: 204
Miejscowość: Nottingham

Elleneid, 23-10-2014, 19:11
Spojrzał na kłótnię dwóch załóg, następnie zaczął się głośno śmiać. Rozejrzał się tylko dookoła co robi Yotsuki oraz Bronson, jego byli współpracownicy. Z obojętną miną, począł wydrapywanie resztek ze swoich kłów. Widząc jak Yotsuki olewa pomaganie rozwścieczonym piratom, sam prychnął gdzieś za beczkę, a opierając się o nią postanowił się przespać z piętnaście minut.
Przydała by się butelka i kawał mięcha, póki nie dostaniemy się na jakąś wyspę. Jeśli wyrzucą mnie na jakieś zimne tereny to chyba skopię im dupska. Pomyślał, drapiąc się po tyłku. Po wszystkim lekko się podniósł, a zamiast ziewu słychać było "mrauknięcie" dużego kota, który momentalnie wspiął się na beczkę i przysiadł niczym dachowiec. W swojej leniwej pozie, Rouche przypatrywał się co robi reszta, w między czasie ostrząc pazury jeden o drugi. W sumie nie wiedział co z nim dalej będzie, ale najprawdopodobniej znowu wróci do starego zawodu; najemnictwa.
Rain

Król piratów

Licznik postów: 3,825

Rain, 23-10-2014, 19:32
Po wysłuchaniu monologu Reylighta, postanowiłem poskładać to wszystko w całość, cała ta przygoda zaczęła się jak jakiś sen..nie, jak koszmar, mrugnęło, błysnęło i z spokojnych dni z przyjaciółmi, nale??liśmy się na statku naszych przeciwników, a raczej naszych byłych rywali...cofając się pamięcią wstecz, do obrazów zniszczonej "Melodii", towarzyszy, których już z nami nie ma, poczułem jakbym stracił fragment siebie, jednak postanowiłem tego nie okazywać, jestem człowiekiem Nathaniela, jego vice a raczej nim byłem, kierując się dobrem załogi to jedno, ale czy tak na prawdę nie zapomniałem co było moim prawdziwym celem?Nie mogę o tym zapomnieć, muszę dostosować się do nowej sytuacji ALBO dostosować ją do mnie, nie mogę okazać słabości.

Tak rozmyślając udałem się na poszukiwanie jakiegoś spokojniejszego miejsca, trafiło na kajutę gdzie akurat zamierzali się naradzić ci z Utgardu, drogę zastąpił mi ich konował


Hmm czy aby na pewno przeszkodzi wam moja obecność?Aż tak bardzo jesteście zakonspirowani? Jeśli mamy podjąć współpracę, dobrze by było gdybyśmy nie mieli między sobą tajemnic, prawda?Jako vice kapitan Piratów Silnej Woli, chciałbym widzieć co zamierzacie względem naszych ludzi

Jeśli ktoś próbował by mnie siłą zmusić do opuszczenia kajuty, nabiorę trochę wody na ręce dając znać,że jestem gotowy do obrony, jeśli jednak zostanę w miarę "grzecznie" poproszony o zostawienie ich w spokoju, zrobię to ---> tu dialog w razie opcji 2.

Niech wam będzie, jednak pamiętajcie,że dobre stosunki buduje się na zaufaniu, i działa to w obie strony, tymczasem żegnam, czas przejrzeć resztki mojego ekwipunku i trochę o siebie zadbać
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 23-10-2014, 23:11
Yotsuki podszedł do Bronsona, by podzielić się z nim swoimi przemyśleniami. Muzyk był zaskoczony, że nie miał planu, by wszystkich zabić(chociaż dało się łatwo wywnioskować, że bardzo tego chciał). Bronson wyrwał zębami korek z butelki z rumem, wypluł za burtę, pociągnął porządny łyk i spojrzał na drugiego najemnika przez swoje okulary.
- Gdyby wszystko było takie proste. Też wolałbym zostawić ten pierdolony cyrk na najbliższej wyspie, ale tak naprawdę pytanie brzmi- "Jak bardzo mamy przejebane w tym momencie po poprzedniej?". Jeśli szukają nas inni piraci, marynarka, czy zgrupowanie miejscowych sklepikarzy, nastaną przynajmniej dla mnie nowe czasy i praca najemnika zostanie utrudniona. Najgorzej jeśli jesteśmy z nimi kojarzeni, nie spieszy mi się do Impel Down. Musimy poczekać na rozwój sytuacji i zobaczyć jak bardzo oni są nam potrzebni, lub jak bardzo my nim. A teraz pozwolisz, że zadbam, o naszą przyszłość.
Bronson wyjął jedną kartę i wsadził ją pomiędzy deski pokładu. Była to zwykła karta, lecz czy ktoś musiał o tym wiedzieć?
- Jakby zapragnęli się nas pozbyć, to wysadzę, ten w statek w pizdu. Już parę takich kart znajduje się na tym statku.- To również było kłamstwem, ale kto udowodni, ze tak nie jest? Do tego dla Yotsukiego to będzie prawda, czyli w razie wątpliwości ma najlepszego aktora pod samą ręką.- A teraz znajd??my sobie coś ciekawego do roboty dla zabicia czasu.
Bronson po raz kolejny nabrał porządnego łyka alkoholowego napoju w usta i oddał resztkę Yotsukiemu. Spojrzał na "doktora".
- Dzięki doktorku, ale nic mi nie jest, a grupa mojej krwi jest ci niepotrzebna, burdeli też nie odwiedzałem i na dole wszystko okej. Jeśli będe się ??le czuł- tu pstryknął palcami i pokazał palcem wskazującym na doktorka- będziesz pierwszą osoba, która się o tym dowie.
KsiadzProbosz

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,415

KsiadzProbosz, 24-10-2014, 01:09
Reylih był poirytowany sytuacją w jakiej się znalazł. Faust i Makki nie powiedzieli mu nic nowego, czego sam by się nie domyślał. Cała sprawa wkurzyła go jeszcze bardziej kiedy zauważył że tzw. "Piraci Silej Woli" panoszą się po statku jak muchy koło gówna. Jako kapitan zareagował natychmiastowo i niestety bardzo impulsywnie.

Po wyjściu z kajuty przeciągnął się i podszedł do tego którego zwano Yotsuki, ale on o tym nie wiedział, spojrzał na niego z wściekłą miną i z siłą kopnął go w brzuch wysadzając przy tym swoją nogę. Siła uderzenia była ogromna i sprawiła że jego rozmówca zakrztusił się. Odpowiedział mu pewnym i chłodnym głosem
-Nie jesteś tu za darmo, musisz na siebie zarobić, do roboty.
Domyślił się że ta jakże sugestywna sytuacja może wywołać mały chaos w już i tak napiętej sytuacji, jednak jeśli było coś czego Hawkins szczerze nienawidził było to olewanie rozkazów, szczególnie od osób które uratowały ci życie.

Stanął na mostku i ponownie wydał rozkaz, tym razem był on jasny i klarowny
-Uwaga byli Piraci Silnej Woli, jesteście tutaj gośćmi i macie na siebie zarobić, kto się nie ustosunkuje może w tej chwili właśnie wyskakiwać za burtę, jestem tu kapitanem i nie toleruje na moim statku lenistwa, albo się ustosunkujecie albo idziecie nurkować. Wybór należy do was.
Część z was uda się z naszym cieślą okrętowym pomóc w naprawie, reszta szorować pokład.

Tym zdaniem skończył swój tekst, po czym udał się do swojej kabiny aby trochę odpocząć.
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 24-10-2014, 01:59
Bronson uśmiechnął się i odpalił papierosa. Podszedł spokojnie do człowieka, który był kapitanem jakiejś tam załogi. Znacząco przeważał nad nim wzrostem.
- Widzę, że to co wcześniej powiedziałem, chyba lekko cię obeszło. Nie mam zamiaru podważać twojego autorytetu, jakżebym śmiał, jednak nie jestem ani twoim, ani niczyim załogantem. Wolny strzelec, to chyba najlepsze określenie. I gości powinno się raczej miło traktować, mój dług został spłacony w momencie, kiedy pomogłem tej wesołej gromadce z robotoczymśtam i co będzie dalej zależy tylko od ciebie. Ja jednak proponuje spokojne przyjazne rozwiązanie i nie wchodzenie sobie w drogę, do końca tego malowniczego rejsu. Możesz teraz myśleć o uderzeniu mnie, osobiście, obiecuje, że nawet przez myśl mi nie przeszło by ci oddać, ale jak wspominasz o pływaniu, to mam nadzieje, że wszyscy to tutaj potrafią? Zapytaj się swojego kolegi z mieczem, czy chcesz na samym początku znajomości zrobić sobie ze mnie wroga? I chyba jak zauważyłeś nie jestem idiotą i wiem, że w walce większość kontra ja nie mam żadnych szans, dlatego już zdążyłem się zabezpieczyć, ale raczej obaj nie chcemy byśmy sprawdzali jak to się potoczy jeśli postawimy na wrogość, nieprawdaż?
KsiadzProbosz

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,415

KsiadzProbosz, 24-10-2014, 14:19
Reylih paskudnie uśmiechnął się do Bronsona. Znalazł mi się na statku cwaniaczek, pomyślał sobie. Przyjrzał mu się dokładnie, był zdecydowanie wyższy ale jeden celny atak i by się zgiął. Jednak blondyn nie chciał wywoływać kolejnych bójek i załatwił sprawę przyja??nie.
-Masz rację, ale tu nie chodzi o spłacenie długu, raczej o twoje wyżywienie. Chcesz jeść chyba? To musisz pracować, ewentualnie teraz z automatu przyłączysz się do mojej załogi i możesz robić co chcesz. Jako wolny strzelec na tym statku, aby jeść musisz na to zapracować. Jako mój załogant, ciesz się podróżą i od czasu do czasu wykonuj polecenie związane z twoją profesją, czy jak poprosimy o pomoc.
-Widzisz pływałem z piratami starej daty i pielęgnuje zasady kodeksu jaki wprowadzili. Po tej krótkiej wymianie zdań Reylih wyciągnął rękę w stronę Bronsona.
ken-adams

Imperator

Licznik postów: 1,981

ken-adams, 24-10-2014, 14:26
Ostatnie dni nie oszczędziły załogi Flinna. Do tego pływanie z tym bałwanem Reylih dodatkowo rozwścieczyło kapitana praktycznie i tak już nie istniejącej załogi. Nie mógł tego przegry??ć dlatego potrzebował miejsca dla siebie, wolnej przestrzeni. Sprawdził położenie statku i ocenił średnią prędkość, następnie patrząc na cały ten pierdolnik wyskoczył za burtę, lecąc i wyprzedzając statek. Gdy znalazł się już odpowiednio daleko uderzył w taflę wody, czując przy tym chwilowe osłabienie, następnie wzleciał w górę, a za nim podążała duża ilość wody. W chwili, gdy poczuł chłód zatrzymał się. Zaczął uderzać pięściami w dół, posyłając przy każdym uderzeniu wodę z powrotem do morza, wykrzykując za każdym razem obelgi. – Niech to szlag! – krzyknął ostatnim razem i wziął głęboki oddech, potem powolny wydech. Z jego ust wydobywała się para, a krople wody na jego ubraniu zaczynały krystalizować. – Co ja teraz powinienem zrobić? Nie mogę skazać mojej załogi na poniżenie. Przyjaciele mnie potrzebują. – Złapał się za głowę i patrzył w niebo, jakby tam szukał jakiegoś rozwiązania. – Co będzie lepsze dla nas, sojusz czy fuzja? Wszyscy, których straciliśmy po drodze walczyli w naszej sprawie, nie możemy tego zmarnować… - Zaczął pikować w dół by nabrać prędkości by następnie wyrównać lot. Trochę zajęło mu szukanie statku. Gdy go znalazł wylądował na pokładzie. – Przerwijcie prace! – zawołał do wszystkich. – Nie zgadzam się na takie traktowanie moich ludzi. Jesteście tak samo w dupie co my! – krzyknął do piratów Utgardu – Możemy się nie lubić, możemy się nawet pobić w tym momencie, ale to do niczego nie doprowadzi. Pojedynczo nie przetrwamy na tych wodach, ale razem możemy zdziałać więcej. Tyle, że nie w ten sposób! Co powiesz Reylih?! Chcesz się dogadać czy dalej będziesz zgrywał chłopczyka ze złamanym sercem?!
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 24-10-2014, 14:39
Rozmowę Bronsona z kapitanem tej rozlatującej się łajby przerwał Nathaniel. Bronson uśmiechnął się szeroko.
- Popatrz jaki nieoczekiwany zwrot akcji. Wybacz, ale nie przywykłem dołączać do kogoś kogo nie znam, do tego nie znam dokładnie własnej sytuacji. Nie jestem kucharką, sprzątaczką, ani nianią do dzieci, lecz jeśli chcesz wynająć najemnika, który potrafi używać mózgu, polecam swoje usługi.
Wyciągnął rękę do Reyliha i przedstawił się.
- Bronson.- Spojrzał w stronę Nathaniela i mocno zaciągnął się cygaretką.- Jak mówiłem, wszystko zależy od sytuacji, dlatego ciekawi mnie co teraz zrobicie. Jeśli chcesz bym pływał z tobą, lub z wami, pokaż co potrafisz, a w przyszłości, ja zademonstruje ci moje możliwości. - wypuścił dym.
KsiadzProbosz

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,415

KsiadzProbosz, 24-10-2014, 14:41
Reyliha rozbolała głowa od tego wszystkiego. Miał na prawdę szczerze dość że teraz naglę wszyscy się obudzili i zaczęli mieć pretensje. Ściągnął swój płaszcz co zazwyczaj nie było dobrym znakiem i podszedł bardzo blisko do Flinna.
-Czego ty chcesz? Powiedział to z taką wściekłością i jadem, jestem zmęczony i chce się przespać. Posłuchaj bo mam dość tłumaczenia tego trzeci raz. Jesteście na naszym statku, jesteście tu czymś w rodzaju intruzów. Nie zaprosiliśmy was tutaj, nie jesteście gośćmi. Musicie na siebie zapracować. Tutaj kapitan wziął głęboki oddech i przerwał na chwile kontakt wzrokowy.
-Jeśli chcesz zrobimy to tak, będę mówił czego potrzeba, a ty od delegujesz odpowiednich ludzi, jak skończycie damy wam kajutę i tam możecie nawet zdechnąć. Wyra??nie było widać wrogość ze strony Hawkinsa, jednak powstrzymywał się od kolejnej bójki.
-Sprawa wygląda tak, na prawdę potrzeba aby naprawić statek, oddeleguj kilku aby poszli z Leo i pomogli, jest nas więcej mój kucharz potrzebuje pomocy, oddeleguj kogoś. Faust zadeklarował że przejrzy wasze rany, ja ustaliłem kurs. Reszta może robić co chce. To nie niewolnictwo to raczej zwykła praca na statku podczas rejsu. Małe bąbelki zaczynały wychodzić z Reyliha i wybuchać, dla postronnych mogło to wyglądać dość zabawnie bo wyglądał jak wielka maszyna do robienia baniek, ale bynajmniej sytuacja oraz jego nastawienie takie nie były.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź