Lucy Reimia(zatwierdzona)
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
CCORD

Gorosei

Wiek: 27
Licznik postów: 4,965

CCORD, 11-02-2016, 17:50
Imię i Nazwisko: Lucy Reimia
Poziom: 1
Wiek: 19
Płeć: Kobieta
Zawód: Brak (niedługo Łowca!)
Typ Łowcy:
Karta Łowcy:
Nen: Transmiter
Życie: 140
Poziom Nenu:
Ten- 2
Zetsu- 2
Ren- 2
Hatsu- 2
Statystyki:


Siła: 9
Zręczność: 18
Inteligencja: 9
Wytrzymałość: 7
Siła Woli: 7

Umiejętności:

Bitewne:
Kontrola nenu: 2
Sztuki Walki (Muay Thai): 2
Akrobatyka: 2
Koncentracja: 1

Charakterystyczne:
Zdolności artystyczne (gra na lutni): 2
Analiza Przeciwnika: 5
Regeneracja: 4
Gotowanie: 4
Odporność na trucizny: 2

Ataki:
1. Escut devorant:
a) Kwas skoncentrowany w jednym miejscu, układa się w kształt tarczy. Potrafi "spalić" wszystko organiczne co w niego wleci (nie zeżre miecza, czy pocisku ale już po strzale, kiju czy ręce niewiele zostanie. Jest też na tyle gęsty, że większość pocisków (chyba, że kaliber będzie jakiś wyjątkowo duży) zatrzyma się w niej lub wyhamuje na tyle aby nie wyrządzić żadnych/ poważnych szkód. Oczywiście jeśli przedmiot jest wzmocniony nenem (to samo tyczy się ręki), tarcza może co najwyżej spowolnić cios.
b) Tarcza otacza Lucy tworząc kopułę. Nie jest ona niestety tak „silna” jak ta skoncentrowana. Nie jest w stanie przeżreć drewna ani skóry, chociaż w przypadku skóry, można się sparzyć atakując nierozważnie. Skoro tarcza nie przeżre to jaki jest sens? Nadal potrafi spowolnić kulę, czy strzałę na tyle aby nie zabiła ona (w przypadku gdy jest ona wystrzelona z dużej odległości może nawet zatrzymać) użytkownika.

Są też stany przejściowe (odpowiednio słabsze lub silniejsze)

2. Extremitats corrosius:
Po dłoniach i nogach Lucy zaczyna ściekać żrąca substancja. Dzięki temu uderzenia stają się skuteczniejsze, a gdyby udało się przeciwnika w ten sposób złapać i przytrzymać, można wyrządzić mu spore szkody. Dodatkowo, może zwiększyć ilość kwasu na innej kończynie kosztem kwasu na innych (czyli np. poczwórna dawka kwasu na prawej ręce ale nic na nogach i lewej).

3. Sorprenent vitals:
Aby zniwelować braki w sile fizycznej, Lucy celuje w punkty witalne.

4. Rematada alta:
Lucy wykonuje cios, który ćwiczyła najwięcej – wysokie kopnięcie. Wykonuje je prawą nogą, lewą się podpiera. Prawa stopa jest ułożona wzdłuż nogi, a pięta lewej podrywa się do góry podczas wykonywania ataku.

Historia: Tego dnia ojciec nie wrócił do domu o tej godzinie co zwykle. Obudził mnie dziwny dźwięk, jakby coś się przewracało na korytarzu. Wstałam i wyszłam na korytarz. U dołu schodów o parę butów przewrócił się tata. Mama też się obudziła. Sądząc po jej twarzy, nie była zadowolona z jego powrotu. Zrobiła się cała czerwona i nakrzyczała na niego. Nie chciałam tego słuchać. Uciekłam. Schowałam się w pokoju i nie mogłam zasnąć. Następnego dnia rano wszystko stało się jasne. Został wyrzucony z pracy. Nie rozumiałam wtedy z czym to się wiąże. Wyglądało na to, że mama już się wykrzyczała, teraz była spokojna i trochę popłakiwała. Tata próbował ją pocieszyć. Mówił, że wszystkim im w końcu pokaże. Właściwie nigdy nikt mi nie mówił czym się zajmuje, wiedziałam tylko, ze jest chemikiem w jakiejś dużej firmie. Czym się zajmował? To pozostawało tajemnicą.

Bawiłam się z kotem na dworze. Próbowałam nauczyć go aportować – ot taka dziecięca głupota. Usłyszałam wybuch, przekleństwo i krzyk. Z domu wybiegł ojciec padając na kolana i kaszląc, a za nim przez drzwi wyleciała kolorowa chmurka.
- Gdzie mama? - zapytałam gdy tylko wstał. Kiedy opary przestały się wydobywać z domu, tata do niego wszedł i po 5 minutach wyszedł trzymając ją na rękach. Nie żyła. To było tak nagłe i zaskakujące, że nie od razu do mnie dotarło co się stało. Pochowaliśmy ją pod dużym drzewem w ogrodzie razem z kilkoma fiolkami. Przeprowadzaliśmy się.

Miałam 10 lat. Ojciec powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Byłam trochę zawiedziona gdy zobaczyłam kombinezon. Oznajmił z uśmiechem, że teraz będziemy mogli spędzać razem więcej czasu. Pewnie miało mnie to ucieszyć. Zgodziłam się jednak i szybko okazało się, że praca z nim nie jest taka zła. Mówił wiele ciekawych rzeczy i choć nie wszystko rozumiałam to wyłapywałam każde słowo. Pracowaliśmy nad jakimś środkiem chemicznym. Czasem gdy coś się nie udało to wybiegaliśmy z domu i musieliśmy go wietrzyć przez cały dzień. Nie smuciło mnie to.

„Jesteśmy już naprawdę blisko!” - jakże często słyszałam te słowa. Tak dalekie od prawdy. Jednak ten dzień był inny. Ojciec był podekscytowany – mnie też udzielił się jego humor. Stanęliśmy razem nad pojemnikiem, w którym mieszaliśmy składniki. On otworzył fiolkę z dziwną kleistą substancją i wlał ją do pojemnika. Nic się nie stało. Nic. Pięć lat pracy na nic. Zmęczony ojciec padł na kolana, a ja poszłam do pokoju – było już późno.

Obudził mnie dziwny dźwięk, jakby coś się przewracało na korytarzu. Wstałam i wyszłam na korytarz. U dołu schodów przewrócił się tata. Przewrócił. Zaraz wstanie. Czy to plama krwi? Wstawaj. Rzuciłam się do biegu. W dół schodów. Poślizgnęłam się na kałuży krwi ale udało mi się oprzeć o ścianę. Spojrzałam pod siebie, poczułam wilgoć pod stopami. Zakręciło mi się w głowie ale trzymając się ściany weszłam do salonu. Usłyszałam w końcu to na co czekałam. Kroki. Byli w piwnicy. W laboratorium. Powoli, z sercem skaczącym do gardła zakradłam się do garderoby. Włożyłam na siebie kombinezon przygotowany przez ojca. Przygotował – a może ukradł, nie było to dla mnie ważne – ich na tyle aby starczyło mi do momentu gdy przestanę rosnąć. Ubrana w ochronny strój zakradłam się do piwnicy. Drzwi były otwarte, a światło zapalone. Zamknęłam je za sobą i zaczęłam powoli schodzić po schodach i zatrzymałam się na ostatnim stopniu. Głosy były blisko. Rozmawiali o czymś. Nie słyszałam ale wiedziałam o czym. Zamierzałam im to dać. Jak najciszej potrafiłam, przekradłam się za komputer. Nie taki biurowy. Potężną maszynę. Na tyle dużą aby mnie zasłoniła. Upewniłam się, że jestem szczelnie zamknięta i podeszłam do kotła. Z całej siły nie dbając już o to czy jestem cicho. Pchałam z całej duszy, każdą częścią ciała chciałam go przewrócić. Bóg mnie nagrodził. Kocioł przewrócił się i z dziwnym sykiem wylała się jego zawartość. Krzyk. Tyle usłyszałam. Tyle zostało po moich niedoszłych oprawcach. Krzyk.

Muszę być silna, pomyślałam. Zaczęłam ćwiczyć. Nie miałam już po co mieszkać w tym domu. Dlatego jestem tutaj.

Wygląd: Lucy nie jest wysoka. Ma 167 centymetrów wzrostu choć w kombinezonie wydaje się wyższa. Niebieskie oczy i brązowe włosy stanowią nietypowe połączenie. Nie wygląda niebezpiecznie, raczej przeciwnie. Jej figura nie jest idealna ale uchodzi raczej za ładną. To pewnie twarz.
Spoiler

[Obrazek: 0Dw7cRN.jpg]

Ekwipunek:
Plecak
Kombinezon
Spoiler

Dostała go od ojca. Jest czarny i dosyć obcisły (aerodynamiczny), w jego skład wchodzą część główna, rękawiczki, buty i maska przeciwgazowa typu MP-6. Normalnie działa jak zwykłe ubranie (którego się nie ściąga) ale po wciśnięciu przycisku na pasku, napełnia się nenem (powiększając się przy tym o 2cm) zyskując na wytrzymałości przed kwasem, niestety zmniejszając zręczność Lucy. Ciasne ubranie będzie rozerwane przy aktywowaniu.

Lutnia
Tabletki przeciwbólowe x2
Podróżny zestaw do gotowania
 
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź