Yvnorak(zatwierdzona)
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Sturmir

Wiceadmirał

Wiek: 29
Licznik postów: 1,484
Miejscowość: ECCLES MASTERRACE!

Sturmir, 13-02-2016, 18:40
Imię i Nazwisko: "Yvnorak"
Poziom: 1
Wiek: 22
Płeć: Mężczyzna
Zawód: Łowca Głów na zlecenie prywatnej agencji
Typ Łowcy:
Karta Łowcy
Nen: Manipulator
Życie: 170
Poziom Nenu:
Ten: 2
Zetsu: 2
Ren: 2

Statystyki:

Siła: 7
Zręczność: 14
Inteligencja: 9
Wytrzymałość: 9
Siła Woli: 11

Umiejętności:

Bitewne:
Władanie bronią specjalną(Dmuchawka) 1
Czujność(wola) 2
Koncentracja (wola) 3
Akrobatyka(zręczność) 1
Kontrola Nenu 2

Charakterystyczne:
Skradanie 4
Ukrywanie się 4
Analiza Przeciwnika 2
Traper 1
Alchemia 2
Rozbrajanie i zastawianie pułapek 1
Regeneracja 1
Łowca Głów 2

Ataki:

Rozdwojenie Jaźni:
Yvnorak potrafi za pomocą nenu stworzyć maskę wyglądem identyczną do jego własnej, która po założeniu na twarzy ofiary daje mu pełną kontrolę nad ruchami i zmysłami danej osoby(mowa, słuch, dotyk itp.). Ofiara takiego ataku nie traci świadomości lecz staje się bezradnym, pozbawionym czucia obserwatorem nie mającym władania nad własnym ciałem. Maksymalnie tylko jedna maska może być aktywna gdyż do kontrolowania drugiego ciała Yvnorak potrzebuje sporego skupienia. Lata treningu pozwalają mu na swobodne kontrolowanie zarówno własnego jak i manipulowanego ciała, jednak nie może on kontrolować więcej niż 2 ciała jednocześnie. Potrafi tworzyć więcej niż jedną maskę jednak tylko ostatnio nałożona maska pozostanie aktywna. Poprzednie tracą swoje właściwości i znikają w przeciągu kilku sekund uwalniając kontrolowaną ofiarę. Przejmowanie kontroli nad drugą osobą ma jedną wadę. Przejmując kontrolę nad zmysłami innej osoby Yvnorak dzieli z nią swoje zmysły (widzi, słyszy to co ona) a co za tym idzie jest w stanie odczuwać to samo co ona. Dotyczy to niestety także bólu. Yvnorak odczuwa ból zmanipulowanej osoby niemal tak mocno jakby to on sam otrzymywał obrażenia. Jednak jego życie nie jest zagrożone. Gdy poziom bólu jest zbyt duży Yvnorak po prostu traci kontrolę nad swoją ofiarą.
Zasięg na jaki potrafi on kontrolować swoją ofiarę zależy od przeszkód terenowych. Na otwartej przestrzeni może on wynosić nawet kilometr jednak w zamkniętych pomieszczeniach może on skrócić się do kilkunastu metrów w zależności od grubości ścian itp.
Pomimo możliwości kontrolowania innych Yvnorak stroni od używania jej na ludziach. Robi to jedynie gdy wymaga to jego praca(dostarczyć kogoś żywego). Zamiast tego posiada specjalnie skonstruowaną metalową lalkę. Może on przejąć kontrolę nad martwym obiektem jednak wyłącznie jeśli ma on ludzki kształt i twarz, na którą może zatwierdzić swoją maskę. Wtedy lalka otrzymuje zmysły od swojego władcy, posiada te same ograniczenia co on (bystrość wzroku, słuchu, barwę głosu itp.) oraz jego siłę. Zakładając na swojej kukiełce swoją maskę oraz strój identyczny do własnego imituje on swoją własną osobę. Z tego powodu nigdy nie wiadomo czy w danej chwili stoi przed tobą prawdziwy Yvnorak czy jego bezduszny klon.

Lalkarz:
Pozwala na krótkotrwały wzrost siły i szybkości kontrolowanej ofiary. Po pewnym czasie jednak manipulowana osoba opada z sił i pozostaje sparaliżowana na pewien czas czyniąc ją otwartą na ataki wroga.

Skupiony strzał:
Yvnorak pozostając w ukryciu potrafi skoncentrować uwagę na swoim przeciwniku zyskując dodatkową celność podczas wystrzeliwania zatrutej strzałki ze swojej Dmuchawki.

Historia:

---------------------

Chłopiec otworzył powoli oczy. Nadal odczuwał ból głowy, jednak nie był on na tyle silny aby przeszkodzić w próbie wstania z prowizorycznego łóżka. Dźwignął się i usiadł rozglądając po pomieszczeniu. Pokój, w którym się znajdował przypominał jednoizbowy domek. Było w nim ciemno, nieliczne meble były chaotycznie porozmieszczane po kątach budynku, a przez wąskie szczeliny ze ścian wbijały się pojedyncze promienie światła rozjaśniając mrok. Dziecko odczuwało niesamowity szum w głowie patrząc na to opustoszałe miejsce. Z wyglądu był to szczupły chłopak o bladej cerze w wieku około 10 lat. Miał wąski spiczasty nos, rumiane policzki oraz przekrwione usta. Ubrany był w skromną piżamę w paski, a na głowie posiadał mocno zaciśnięty bandaż, spod którego wystawały pojedyńcze kępy długich ciemnych włosów. Dopiero teraz zwrócił na niego uwagę. Gdy tylko próbował go zdjąć ktoś mocno zamykając za sobą drzwi wszedł do środka. Chłopiec rozejrzał się, jednak panujący półmrok uniemożliwiał mu zidentyfikowanie nieznajomego.
-Kim jesteś? G-gdzie ja jestem? C-co to za miejsce? - pytał, a z każdym pytaniem zdawał się panikować coraz bardziej.
-Wiesz jak się tu znalazłem? Ja... nic nie pamiętam. Ja - ja... - mówił szybko a jego ton robił się coraz bardziej rozchwiany - kim ja jestem? - zakończył niemal płacząc.
Nieznajoma postać nadal stała w cieniu nie zdradzając swojej tożsamości. Milczała. Po chwili podrzuciła na łóżko worek pełen soczystych jabłek po czym wyszła bez słowa. Chłopiec próbował ją jakoś zatrzymać, jednak szybko opadł z sił próbując dobijać się do zamkniętych drzwi. Szybko przyzwyczaił się do panującego mroku. zajadał się jabłkami, a gdy nabrał sił dokładnie sprawdził każdy zakamarek pomieszczenia. Nie brakowało mu tutaj niczego do przetrwania. Miał prosty kran, z którego wolno ciekła zimna woda, piec, nawet wychodek w osobnym pokoju.
Mijały dni, chłopiec żdążył już zdjąć z głowy opatrunek. Ku jego zdziwieniu nie miał na sobie żadnego śladu rany czy blizny. Mimo to nadal udczuwał lekki ból, który powodował u niego zawroty głowy. Znów dręczył go głód. Minęło sporo czasu odkąd ostatnio miał coś w ustach. Jabłka, które dostał od nieznajomego choć pożywne szybko się skończyły. Siedział teraz na łóżku oglądając jak pojedyńcze drobiny kurzu delikatnie błyszczą w promieniach światła przenikających mrok jego pokoju. Usłyszał charakterystyczny hałas i zaryglowane drzwi ponownie się otworzyły. Nieznana mu osoba stanęła na progu pokoju trzymając w ręce worek. Nagle w pomieszczeniu zabłysło światło. Chłopiec nie zauważył, że tuż przy drzwiach widniał włącznik światła. Poczuł się strasznie głupio jednocześnie będąc zamroczonym przez nagłą zmianę oświetlenia. Tajemnicza postać położyła worek na łóżku, jakieś dziwne narzędzia, książkę oraz ubrania. Minęło trochę zanim chłopiec przyzwyczaił się do nowego otoczenia. Dopiero po minucie mógł przyjrzeć się lepiej nieznajomemu. Była to średniego wzrostu osoba ubrana w ciemny, gruby, skórzany strój oraz kaptur. Nie zdołał zauważyć jej twarzy. Próbował coś powiedzieć ale nie potrafił patrząc na nieznajomego w świetle niewielkiej lampki zaczepionej u sufitu. Był zbyt oszołomiony. Po chwili tajemniczy osobnik opuścił pokój dokładnie zamykając za sobą drzwi ponownie pozostawiając chłopaka samego. Ten szybko zaczął przeglądać znalezione rzeczy na łóżku zajadając się jabłkami. Otworzył grubą książkę. Była poświęcona przetrwaniu w dziczy. Widocznie miała mu w czymś pomóc. Przeglądając jej zawartość chłopiec znalazł małą, niepodpisaną kopertę. Szybko ją otworzył. W środku znajdował się klucz oraz list, zapewne skierowany do niego. Koślawym pismem wyczytał w nim.
"KLUCZ OTWORZY CI DRZWI.
NIE PRÓBUJ UCIEKAĆ.
LAS JEST ZBYT NIEBEZPIECZNY.
NIE WYCHODŹ POZA GRANICĘ RZEKI.
CHCESZ PRZETRWAĆ
- UCZ SIĘ."
Chłopiec zrozumiał powagę sytuacji. Był przerażony. Nadal nie rozumiał co się wokół niego dzieje ale czuł, że jeśli zignoruje tą wiadomość skończy marnie. Postanowił jak najszybciej ocenić swoje położenie i wziąć za czytanie lektury.

Okazało się, że chłopiec od teraz mieszkał w opuszczonym schronie gdzieś w samym środku ciemnego lasu. Drzwi do niego wystawały spod korzeni wielkiego, grubego drzewa. Korzenie te gęsto oplatały betonowe ściany, a zwisające pnącza i narośl skutecznie maskowały wejście do jego mieszkania.
W samym lesie panował półmrok. Mimo panującego dnia tylko pojedyńcze promienie słońca tu i ówdzie przedzierały się przez gęste korony drzew. Chłopak szybko zbadał teren. Udało mu się dotrzeć do rzeki. Niezbyt głęboki strumień przepływał po kamienistym dnie ustanawiając granicę między lasem półmroku a lasem gdzie panował kompletny mrok. Po drugiej stronie wszystko zdawało się bardziej niebezpieczne. Drzewa były większe, o nienaturalnych kształtach, panowała zupełna cisza, a z otchłani cieni dmuchało gęste, gorące powietrze. Dziecko nie zdecydowało się wyruszyć poza granicę. Postanowiło posłuchać się listu i jakoś spróbować przetrwać. Nie wiedząc jeszcze za bardzo jak ani dlaczego ruszyło w poszukiwaniu pożywienia.

Chłopak wydawał się być całkiem zaradny. Z książki wzbogaconej o komentarze nieznanego autora nauczył się budować proste pułapki oraz sidła na zwierzęta. Choć z początku polowanie nie szło mu za dobrze z czasem nie musiał się martwić o pożywienie. Od czasu do czasu znajdował worki z książkami, świeżą żywnością i różnymi narzędziami pod drzwiami do swojego domu. Były to przesyłki od nieznajomego, który od momentu swojego drugiego spotkania z chłopcem przestał się w ogóle pojawiać.

Mijały lata. Chłopiec przyzwyczaił się do trudnego życia w puszczy. Z nowych książek nauczył się produkować trucizny z okolicznych ziół, które od teraz wykorzystywał w polowaniu. Jego nową, ulubioną bronią była własnoręcznie zrobiona dmuchawka. Dzięki niej mógł bezszelestnie polować na zwierzynę, a dzięki zatrutym strzałkom każdy celny strzał gwarantował mu zdobycie pożywienia. Dzięki zdobytej wiedzy potrafił skutecznie tworzyć zarówno trucizny jak i antytoksyny, poprawił też swoje umiejętności kulinarne, zaczął kompletować zbroję ze skór upolowanych zwierząt. Jedynym problemem z jakim się borykał była samotność. W okolicy nie było zupełnie nikogo z kim chłopiec mógłby się zaprzyjaźnić, porozmawiać. Jedynym przyjacielem jakiego miał była metalowa kukła zawieszona na ścianie jego pokoju. Możliwe, że służyła kiedyś jako manekin na ubiór, bądź cel do ćwiczeń. Trudno powiedzieć. Pewne było to, że teraz z namalowaną czarną farbą koślawą buzią bezwładnie zwisała na sznurkach słuchając uważnie monologów chłopaka. Zapewne nic by się w tej "sielance" prędko nie zmieniło gdyby nie niespodziewana choroba.
Tej nocy chłopak miał wysoką gorączkę, która skutecznie utrudniała mu zaśnięcie. Zioła, które zazwyczaj pomagały mu radzić sobie w takiej sytuacji tym razem nie były zbyt efektywne. Gdy w końcu zasnął zaczęły dręczyć go bardzo dziwne sny - pozbawione sensu, pełne nieznanych mu obcych ludzi, którzy z nim rozmawiali i zadawali mu pytania. Wyrwany ze snu przez obcy mu ryk z przerażeniem zdał sobie sprawę, że stoi właśnie pośrodku ciemnego lasu. Tego, do którego nigdy się nie zapuszczał z obawy przed czyhającym tam niebezpieczeństwem. Kiedy wydostał się na zewnątrz i jak się tutaj znalazł to tylko jedne z niewielu pytań, które chaotycznie przeszywały jego umysł. Poczuł zimny wiatr na plecach, myślał więc, że jest nagi, niestety gdy zerknął aby ocenić swoje ciało niemal upadł z wrażenia.
Jego ciało było całe z metalu. Właściwie to wyglądał zupełnie tak jak jego dobry przyjaciel, kukła wisząca w schronie. Bądź właśnie nią się stał. Sam nie bardzo rozumiał co się właściwie stało ale przerażony całą sytuacją rzucił się do ucieczki. Nie wiedział gdzie jest, ani dokąd ma się udać. Próbował wołać pomocy choć wiedział, że nikt mu nie pomoże, a hałas zwróci tylko niepotrzebną uwagę. Biegł tak bez celu przez dobre kilkanaście minut aż nagle usłyszał coś dziwnego. Coś co zupełnie było mu obce i nie miało prawa wydobywać się z głebi złowieszczego lasu. Był to śpiew. Lekka, przyjemna melodia koiła jego rozdarty umysł wydobywając się z gęstych mroków czarnego lasu. Wolnym krokiem ruszył za dźwiękiem. W po chwili dotarł nad wodospad. Był już mocno wycieńczony, ciągły, paniczny bieg poważnie nadwyrężył jego zapas sił. Rozejrzał się a jego oczom ukazał się obraz niczym z baśni bądź starej legendy ludowej opowiadanej dzieciom do kołyski. Oto pod szumiącym nurtem wodospadu po pas w wodzie stała naga, samotna dziewczyna. Jej delikatny, kobiecy głos nadawał temu na pozór zwyczajnemu miejscu iście mistyczny klimat, a rzadko przedzierające się promienie słońca tylko go potęgowały. Stała tam głaszcząc delikatnie swoje krótkie, rude włosy a krople wody spływające po jej smukłym ciele sprawiały, że przypominała bardziej boską nimfę niż człowieka.
Zauroczony tym niespotykanym obrazem chłopak nie myśląc wiele postanowił zbliżyć się do nieznajomej.
Odkąd tkwił w tym lesie nie miał okazji poznać nikogo, kto wyglądam przypominałby człowieka. Zamroczony ostatnim wysiłkiem, chwiejnym krokiem spróbował zbliżyć się do mistycznej nieznajomej.
Gdy był juz wystarczająco blisko aby do niej przemówić, ta niespodziewanie urwała swoją piosenkę kierując ku niemu swoje oblicze. Jej głębokie zielone oczy, rumiana twarz oraz zadziorny nosek kompletnie zauroczyły chłopaka tak, że ten nie wiedział jak zacząć rozmowę z nieznajomą. Niestety gdy tylko spróbował wydusić z siebie jakiś dźwięk poczuł jak jego ciało bezwładnia opada z sił. Próbował jeszcze przez chwilę zachować równowagę, jednak zaraz wylądował twarzą na kamiennym brzegu rzeki i stracił przytomność.

Gdy po chwili obudził się we własnym łóżku i zdał sprawę z tego, że to co przed chwilą było dla niego tak realne jak rzeczywistość było po prostu kolejnym snem nie mógł się pozbierać. Siedział na łóżku kilka minut łapiąc każdy drżący oddech i zastanawiając nad tym co mu się przytrafiło. Wstał i pierwsze co tylko rzuciło mu się w oczy to jego nieodłączny przyjaciel. Jego kukła zniknęła. W miejscu gdzie dotychczas rezydował jego metalowy kompan wisiały teraz pojedyńcze, pourywane sznurki. Chłopak znów poczuł ten sam strach, który niedawno paraliżował go we śnie. Ubrał się jak najszybciej i wyruszył w stronę rzeki.
Gdy tylko do niej trafił zaczął podążać w górę za jej nurtem aż trafił w miejsce, które złudnie przypominało mu to, o którym niedawno śnił. Jednak kilka szczegółów się nie zgadzało. Pod wodospadem nie było nikogo a i klimat miejsca był znacznie bardziej przyziemny niż sobie wyobrażał. Stał tam rozglądając się po okolicy przez jakiś czas, potem jednak postanowił wrócić rozczarowany i skonfundowany całym tym dziwnym zdarzeniem. Gdy tylko minął pierwsze drzewo niespodziewanie na jego drodze stanęła obca mu dziewczyna. Choć teraz jej osoba nie emanowała tak magiczną aurą jak we śnie to i tak jej rumiana buzia i lekki uśmiech wystarczyły aby onieśmielić i tak bardzo już zdziwionego młodzieńca. Miała na sobie lekki, przewiewny strój, obcisłe spodnie, długie buty oraz grubą torbę.
- Cześć, jestem Tanny, a ty? - zapytała serdecznie. Chłopak był kompletnie zaskoczony. Nigdy wcześniej nie rozmawiał z drugą osobą. Cały czas, przebywał sam w tym lesie, a jedyną wiedzę jaką zdobywał o kontaktach z ludźmi były nieliczne książki. Do tego nie wiedział właściwie jak ma na imię. Nie pamiętał go, a że nie było mu w zasadzie do niczego potrzebne nie zastanawiał się nad nim.
- Też jesteś zaskoczony, że kogoś tu spotkałeś? Nie przejmuj się, ten las może i jest niebezpieczny, ale ja potrafię o siebie zadbać. A skoro ciebie tu spotkałam to znaczy, że też nie jesteś byle leszczem - zachichotała lekko, zachęcając chłopaka na przechadzkę.
- Chodź, pokażę ci coś - obok drzewa, za którym się chowała leżała metalowa kukła.
- Skąd ona się tu wzięła - wymamrotał młodzieniec dotykając swojej zguby.
- O! Czyli jednak umiesz mówić? Znalazłam ją na brzegu rzeki dziś rano gdy tylko... - rudowłosa zrobiła lekką pauzę - ...tędy maszerowałam. Należy do ciebie? Na co ci ona w tym lesie. Właściwie to co tutaj robisz? Szukasz czegoś? - zalewała swojego rozmówcę pytaniami, chyba nie licząc za bardzo na odpowiedź.
- Ja... ja tu mieszkam - wybąkał w odpowiedzi.
- Mieszkam, cha! Dobre sobie. Wiesz co, słyszałam o tym miejscu, że żyje tutaj sporo saren. Podobno można tu upolować całkiem okazałe osobniki, wiesz coś o tym? - chłopak jak tylko usłyszał to pytanie poczuł się jak w swoim żywiole. Był ekspertem w tym terenie. Znał każdy zakamarek a o sarnach żyjących na tym obszarze wiedział niemal wszystko. Szybko nawiązał z nieznajomą wspólny, łowiecki język,
pokazał jej kilka miejscówek w okolicy oraz na jej oczach ustrzelił za pomocą dmuchawki jedną sarnę. Wspólne polowanie z dziewczyną było dla niego kompletnie nowym przeżyciem. Nie spodziewał się, że coś takiego może mu sprawić tyle radości. Dziewczyna będąc pod wrażeniem jego umiejętności obiecała wrócić za tydzień poćwiczyć z nim polowanie na tym terenie.

Spotykali się przez niemal 2 miesiące. Każdego tygodnia razem polowali wymieniając się swoimi łowieckimi przygodami. Młodzieniec bardzo polubił dziewczynę i powoli traktował ją jak przyjaciela.
Pomimo niedowierzania dziewczyny wyjawił jej całą swoją historię. To jak się tu znalazł, jak żył polując na okoliczne zwierzęta przez kilka lat nie mając kontaktu ze światem zewnętrznym i jak ją tu spotkał. Nie wspomniał jej o dziwnym śnie, gdyż sam nie wiedział jak wytłumaczyć sobie tamto zdarzenie. Dziewczyna uwierzyła mu a on obiecał w przyszłym tygodniu pokazać jej swój dom.
Gdy nadszedł dzień kolejnego spotkania młodzieniec był wyraźnie podekscytowany.
Jak zwykle spotkał się z Tanny przy wodospadzie skąd po wymianie kilku zdań udali się do schronu będącego jego domem. Po wejściu do środka chłopak zaczął opowiadać jej o wnętrzu jego pokoju gdy nagle poczuł, że coś jest nie tak. Gdy tylko zwrócił się w jej kierunku poczuł jak zimne ostrze przebija jego klatkę piersiową. Ku jego przerażeniu ostrze, po którym po woli spływała właśnie jego krew delikatnie drżało w dłoniach Tanny. Dziewczyna z nie znanym mu dotąd zimnym obliczem patrzyła na niego. Powoli zbliżając się do jego twarzy powiedziała:
- Niewiarygodne! A więc to jednak ty! - jej oczy rozbłysły na nowo a na twarzy szerzył się maniakalny uśmiech.
- Tyle lat poszukiwań a ty cały czas tkwiłeś w środku tego zafajdanego lasu! Tuż pod naszymi nosami!
Ktoś naprawdę wiedział co robi chowając cię tu. Ale jednak nie zdołał cię upilnować wystarczająco dobrze. - dziewczyna docisnęła osłabionego chłopaka do ziemi po czym powoli wyjęła długie ostrze sztyletu z jego piersi. Młodzieniec kompletnie sparaliżowany tą niespodziewaną sytuacją zdołał tylko jęknąć z bólu. Nie wiedział co robić. Jak się zachować. Nic nie rozumiał. Próbował odepchnąć dziewczynę zanim ta zada mu kolejny cios jednak jedyne co zdołał zrobić to pobrudzić twarz swojego oprawcy własną krwią.
-Teraz zdechniesz! Zdechniesz bo to jedyna rzecz na jaką zasługujesz! - krzyknęła Tanny kierując w jego stronę kolejny cios. Chłopak zamknął oczy, z których nagle spłynęły łzy. Sam nie wiedział czy to z powodu bólu czy niespodziewanej zdrady jego jedynego przyjaciela. W głębi duszy miał już tego wszystkiego dość. Całej swojej egzystencji pozbawionej sensu i celu a zwłaszcza tego, że jedyna osoba, którą w życiu spotkał właśnie w tej chwili z niezrozumiałych dla niego powodów chce go zabić. Zrozpaczony i rozgoryczony zapragnął śmierci. Chciał w końcu umrzeć, uwolnić się z tego koszmaru. Krzyknął z całych sił i poczuł jak zimne ostrze sztyletu rozpruwa mu gardło.
Po chwili gdy odzyskał przytomność zauważył, że obok niego leży ciało dziewczyny. Miała poderżnięte gardło i wciąż zaciskała w swoich martwych dłoniach sztylet. Chłopak nie bardzo rozumiał co się właśnie stało. Powoli wstał jednak nie zdołał wykonać nawet kroku gdy został otoczony przez grupę zamaskowanych wrogów. Wiedział, że nie zdoła ich pokonać. Z drugiej strony było mu to obojętne. Czekał na śmierć. Stał razem z nimi w ciszy oczekując wyroku kiedy nagle w pomieszczeniu zgasło światło. Młodzieniec usłyszał charakterystyczny dźwięk zamykanych drzwi po czym cały pokój ogarnęły dźwięki szamotaniny, trzaskającego żelaza oraz padających ciał. Światło znów zabłysło a jego oczom ukazała się znajoma postać. Osoba, która przed laty zamknęła go tu skazując na lata wegetacji w ponurym lesie stała właśnie przed nim cała umorusana we krwi niedoszłych zabójców. Ubrana w skórzaną zbroję oraz dziwną, żelazną maskę tajemnicza osoba spoglądała na chłopaka próbując złapać oddech. Chłopak z coraz większym trudem utrzymywał się na nogach. Zdążył stracić już sporo krwi i spotkanie z tak dawno nie widzianym (nie)znajomym nie zrobiła na nim zbyt wielkiego wrażenia. Tajemniczy jegomość nie odzywając się powoli zdjął kaptur oraz maskę. To co zobaczył młodzieniec na nowo rozbudziło w nim wolę życia jednocześnie sprawiając, że jego umysł zalała cała masa pytań, na które musiał poznać odpowiedź.
Oto na przeciw niego stał ktoś kto wyglądał zupełnie jak on. Jego twarz a nawet fryzura były idealnym odwzorowaniem jego samego. Jedynie jego poważna mina nie odwzorywała ekspresji jaką miał właśnie na twarzy młodzieniec. W końcu tajemniczy nieznajomy odezwał się, a jego głos choć bardzo podobny do jego różnił się delikatnie.
-Powinienem był przeczuwać, że w końcu trafią i tutaj. To wszystko moja wina... zbyt długo zwlekałem.
-C-co... ale kim ty... jak to... przecież... - chłopak próbował pozbierać swoje myśli w jakieś zdanie jednak był zbyt wycieńczony.
-Na pewno masz sporo pytań. Na temat tego co tu zaszło, dlaczego spędziłeś tu tyle czasu, mojego pochodzenia czy też twojego. Jednak wciąż jest za wcześnie na odpowiedzi. Ogarnąłeś jedynie cząstkę swoich umiejętności. Obserwowałem cię. Nadal nie rozumiesz swojego potencjału. - mówił spokojnie łapiąc w objęcia młodzieńca, który nie był w stanie już ustać na nogach.
-Jednak tutaj nie będziesz już bezpieczny. Będziesz musiał opuścić to miejsce i wyrzec się całkowicie własnej tożsamości, którą przez lata tak próbowałeś odbudować. Ci ludzie będą cię szukać i nie spoczną dopóki nie zginiesz. Choć będzie ci ciężko, nie martw się, nie będziesz sam. Pomogę ci. - nieznajomy mówił powoli i wyraźnie a jego głos zdawał się działać kojąco na ból i zmęczenie chłopca.
-M-mogę chociaż wiedzieć kim jesteś? - resztkami sił chłopak zadał jedno pytanie po czym wtulony w ramię nieznajomego stracił przytomność.
-Kim jestem? Jestem Łowcą...
Gdy się obudził szybko wstał i próbował sprawdzić czy aby to co mu się wydarzyło nie było przypadkiem kolejnym dziwnym snem. Natychmiast zauważył, że nie znajduje się już w swoim dotychczasowym pokoju. Pomieszczenie, w którym się znajdował było czymś na wzór szałasu, który został wzniesiony na skraju lasu. Tam gdzie las przerzadza się powoli ustępując łąkom, polanom i pastwiskom. Gdzie zaczynają się pojedyńcze ludzkie osady i stopniowo rozkwita cywilizacja tak bardzo obca izolowanemu przez tak długi okres chłopakowi. Zauważył, że ma na sobie czyste bandaże. Nie odczuwał żadnego śladu po pchnięciu sztyletem postanowił więc szybko zdjąć z siebie opatrunek. Ku jego zdumieniu po ranie nie było żadnego śladu. Rozejrzał się po pomieszczeniu. W kącie na jego ulubionej, metalowej lalce zawieszona była gruba skórzana zbroja, wraz z żelazną maską, podobna do tej, którą nosił tajemniczy nieznajomy. Na biurku znalazł dwie książki. Jedna zatytułowana 'Podstawy Nen', druga, bardziej przypominająca swoim wyglądem notatnik podpisana 'Yvnorak'.
Chłopak zajrzał do środka notatnika. W środku widniała cała masa ręcznych notatek skierowanych do niego. Dotyczyły głównie tego jak zachowywać się w normalnym, ludzkim świecie, który paradoksalnie był młodzieńcowi bardziej obcy niż mroczne zakątki lasu. Jak w nim przetrwać i nie dać się zabić. Poradniki tego typu chłopak przyswajał z łatwością więc nie martwiła go nadchodząca lektura. Na ostatniej stronie znalazł adres z dopiskiem:
"Tam udaj się najpierw. Znajdziesz tam zajęcie oraz szansę by rozwijać swoje umiejętności. Gdy uznasz, że jesteś wystarczająco silny, znajdź mnie - Łowca".
Młodzieniec przeczuwał, że czeka go nie lada wyzwanie. Nadal nie rozumiał o co chodziło z jego 'potencjałem' ani kto i dlaczego próbował go zabić. Masa pytań, na które poszukiwał odpowiedzi sprawiały, że zapragnął za wszelką cenę odnaleźć nieznajomego. Nie wiedział jeszcze jak ale wiedział od czego ma zacząć. Uśmiechnął się spoglądając na zimne oblicze maski.

-----------------------------------

Był piątek, kilka minut po południu. Zazwyczaj o tej porze w agencji panował najmniejszy ruch. Zbliżający się weekend oraz brak nowych zleceń przed rozpoczęciem nowego tygodnia sprawiały, że większość łowców głów nie miała jakiegokolwiek celu w odwiedzaniu dzisiaj siedziby. Stąd też i pracująca w recepcji Calamity nudziła się niemiłosiernie sortując swoją papierkową robotę po raz trzeci już dzisiaj. Niskiego wzrostu, młoda dziewczyna o rudych włosach i rumianej twarzy kompletnie nie pasowała do poważnego wizerunku agencji, w której pracowała. Jednak jej serdeczność i otwartość zawsze wprowadzała nieco optymizmu do ponurej rutyny łapania i eliminowania kryminalistów.
Agencja, w której pracowała nie miała nazwy. Wszyscy nazywali ją „agencją” bo nikt zapewne nie chciał przywiązywać się zbytnio do miejsca pracy, które nie należało do najprzyjemniejszych ani nie gwarantowało pewnej przyszłości. Agencja zbierała zlecenia na podstawie międzynarodowych listów gończych poszukiwanych przestępców oraz prywatnych zleceniodawców więc każdy śmiałek gotów zaryzykować własne życie dla odrobiny pieniędzy mógł spróbować swych sił w zawodzie łowcy głów. Większość jednak kończyła swoją karierę dość marnie. Ryzyko śmierci zawsze było częścią tego fachu. Choć i tu można było spotkać weteranów, którzy wydawałoby się są odporni na wszelkie ryzyka ich zawodu. Takich ekspertów agencja miała kilkunastu. Każdy miał na swoim koncie po kilkadziesiąt zatrzymań i można powiedzieć, że stanowili podporę oraz gwarant skuteczności agencji. Większość z nich potrafiła miesiącami tropić swoje ofiary. Stąd też rzadko można było ich spotkać przyjmujących kolejne zlecenia w siedzibie agencji czy odbierających należną im nagrodę. Calamity znała bardzo dobrze każdego z nich i z każdym utrzymywała serdeczne stosunki wiedząc, że od ich sukcesów zależy przyszłość firmy. Jednak nawet tak promienna osoba jak ona miała problemy w komunikacji, z niektórymi, specyficznymi członkami agencji.
Bach! Na biurku recepcji wylądowała z hukiem teczka ze zleceniem oznaczona dużym, czerwonym stemplem „ZAKOŃCZONE”. Calamity niemal natychmiast zwróciła się przestraszona w stronę frontu upuszczając przy tym swoje dokumenty.
-Ach, to ty, Yvnorak. Mógłbyś mnie tak nie straszyć! Ile razy mam ci powtarzać, że nie musisz się tu tak skradać.
Przed frontem recepcji stał wysoki, zamaskowany mężczyzna. Swoim wyglądem zawsze wzbudzał kontrowersje wśród wszystkich pracowników agencji choć gdy pojawił się u jej progu pierwszy raz ubrany jedynie w stare skóry ściskając małą notatkę w dłoni nikt nie spodziewał się, że ten dziwny pustelnik za kilka lat stanie się jednym z najskuteczniejszych łowców głów w całej firmie. Do tego jednym z najbardziej ekscentrycznych.
Yvnorak stał prosto, energicznie rozglądając się to w lewo, to w prawo po pustych korytarzach agencji oczekując, że nagle zza rogu wyskoczy na niego banda uzbrojonych oprychów. Nie przeszkadzało mu to, że w budynku nie było obecnie nikogo poza nim i pracującą w recepcji Calamity. Ani razu nie skierował swojego wzroku w stronę poirytowanej dziewczyny, co tylko bardziej ją denerwowało. Milczał. W końcu recepcjonistka chwyciła za teczkę i zaczęła przeglądać jej zawartość.
-Zajęło ci dwa tygodnie złapanie tego bankiera. Nagrabił sobie całkiem pokaźną sumkę więc wytropienie go pewnie nie było łatwe. Hmmm. Dostarczony żywy, nieuszkodzony, dobrze – nagle przerwała. –Cztery ofiary śmiertelne? Coś ty tam wyprawiał? Wiesz ile potrącą ci za to z nagrody? Narażasz agencję na negatywną opinię. Obiecałeś, że więcej już nie będziesz zabijał...
-Więcej nie będę zabijał jeśli to nie będzie konieczne, tak. Ale tym razem nie miałem wyboru – przerwał jej zamaskowany przybysz w końcu kierując w jej stronę swoje zimne oblicze.
-Po odliczeniu kary zostanie mi jakieś 40%. Nie jestem pazerny. A co do reputacji agencji to mam ją gdzieś – wystrzelił ponuro w twarz zmieszanej dziewczyny po czym wrócił do śledzenia wzrokiem wszystkich zakamarków recepcji.
Calamity postanowiła więcej się już z nim nie sprzeczać. Im szybciej wypłaci mu nagrodę, da jakieś nowe zlecenie tym prędzej przestanie ją nękać swoim paranoicznym zachowaniem.
Wyciągnęła plik z gotówką i już liczyła należną mu sumę gdy nagle przerwał jej krzyk.
-Gwiazdka! - przestraszona dziewczyna znowu niemal upuściła zawartość rąk.
-Jaka znowu gwiazdka?! - Krzyknęła jeszcze głośniej ciskając gotówkę na blat biurka.
-Dlaczego zlecenia z gwiazdką są dla nas niedostępne? – odpowiedział łowca tym razem już ciszej zaciskając dłonie na swoim pasie i wypinając się dumnie w stronę biurka. Zapadła cisza. Yvnorak milczał oczekując odpowiedzi na swoje banalne pytanie a dziewczyna w tym czasie próbowała rozszyfrować o co tym razem chodzi tej pokracznej przybłędzie. W końcu przypomniała sobie.
-No tak, zlecenia z gwiazdką nie są dla naszej agencji. Czasami przez pomyłkę lądują w naszej puli. Jednak tak naprawdę są dostępne tylko dla licencjonowanych Łowców a nie dla pracowników prywatnych agencji śledczych – wydukała w głębi serca ciesząc się z rozszyfrowania bezsensownego pytania nękającego ją przybysza.
-Licencjonowanych... Łowców... – powtórzył powoli Yvnorak chwytając kartkę papieru leżącą przed nim i skupiając na niej całą swoją osobę. Była to zwykła ulotka.
Nagle w głowie Calamity pojawił się pewien pomysł. Pomysł, który być może pozwoliłby jej raz na zawsze uwolnić się od siermiężnych spotkań z Yvnorakiem i sprawił, że ten nie będzie już więcej pracował dla agencji.
-T-tak! Wiesz co? Według mnie ktoś taki jak ty ma całkiem spore szanse na zdobycie licencji prawdziwego Łowcy! Masz, zapiszę ci adres i miejsce. Tak się składa, że niedługo zaczyna się kolejny test na Łowców. Świetnie się składa! Udaj się tam w tym dniu to dowiesz się reszty – recepcjonistka wystrzeliwała słowa z prędkością karabinu maszynowego jednocześnie grzebiąc przy komputerze oraz notując informacje dla swojego znienawidzonego petenta.
W końcu Yvnorak skupił wzrok na małej karteczce z adresem. Milczał. Calamity z niecierpliwością oczekiwała na jego reakcję. Czy kupi tą historyjkę i zostawi ją w spokoju, czy jednak znowu wyskoczy z jakimś kretyńskim pytaniem?
Nagle łowca głów odwrócił się na pięcie i wolnym krokiem skierował do wyjścia. –Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówią? - mamrotał niewyraźnie cały czas wpatrując się w notatkę.
Calamity stała kompletnie zamurowana wpatrując w oddalającego się Yvnoraka. Czyżby po tylu latach jej koszmar w końcu dobiegł końca? Czy to możliwe, że w końcu zmora młodej recepcjonistki miała opuścić budynek agencji i już nigdy nie zawitać w jej progi? To brzmiało jak sen. Sen, w który nie mogła uwierzyć. A mimo to właśnie patrzyła jak się spełniał. Z tej błogiej chwili niespodziewanie wyrwało ją coś zupełnie przyziemnego. Coś co było jej obowiązkiem bez względu na osobiste zwady ze swoimi petentami.
-A, a nagroda? – bąknęła kompletnie zmieszana całą sytuacją próbując na szybko wyliczyć należną mu sumę. Jednak było już za późno. Po Yvnoraku nie było już śladu.

Wygląd:
"Yvnorak", bo tak każe na siebie wołać ten tajemniczy jegomość jest wysokim, szczupłym mężczyzną o czarnych włosach i zimnym metalicznym głosie. Poza tymi dość ubogimi informacjami bardzo niewiele wiadomo o jego prawdziwym wyglądzie. Krąży na ten temat sporo plotek jednak trudno zweryfikować, które z nich są prawdziwe, a które są wynikiem dość ponurej reputacji jakiej dorobił się polując dla agencji na najróżniejszych oprychów i gangsterów.
Od stóp do głów jest ubrany w czarną skórzaną zbroję zdobioną gdzieniegdzie metalowymi ochraniaczami, kolcami i gwoździami. Jego strój zupełnie zasłania jego ciało więc nawet kolor jego skóry pozostaje niewiadomą. Posiada on gruby pas luźno zapięty na swoich biodrach. Przymocowane są do niego różnego rodzaju kieszenie i sakiewki i tylko nieliczni wiedzą co za licho kryje się w ich zakamarkach. Jednak najbardziej charakterystyczną częścią jego ubioru jest żelazna, zdobiona maska. Nic nie buduje poczucia grozy i strachu bardziej niż jego wystająca spod grubego kaptura pozbawiona jakichkolwiek oznak emocji facjata. Rozmawiając z Yvnorakiem zawsze odnosi się wrażenie pustki znajdującej się za żelaznym, zimnym obliczem łowcy głów. Płaska, zdobiona na krawędziach twarz pozbawiona nosa, wyłupiaste, okrągłe ślepia oraz wiecznie smutne cienkie usta potęgują demoniczny charakter jego postaci.
Często można go spotkać z wypiętą piersią oraz rękami założonymi za pasem dumnie pozującego nieruchomo zupełnie jakby jakiś średniowieczny malarz brał się za namalowanie portretu jemu ponurej eminencji. Trudno zrozumieć też jego dziwne zachowanie, grobową aurę, którą się otacza czy znikomą gestykulację, która czasami kompletnie nie pasuje do sytuacji w jakiej się znajduje. U większości ludzi, z którymi miał styczność ma opinię kompletnego dziwaka i psychopaty.
Kiedyś ktoś stroił sobie żarty z jego dziwacznego wyglądu i zachowania. Po tym jak w dość makabryczny sposób ta osoba zaczęła tańczyć z wiadrem na głowie wypruwając sobie wnętrzności nożem nikt nie śmiał już kiedykolwiek skomentować jego wyglądu. Odtąd jego ekstrawaganckie zachowanie i styl stało się normą i nikt z otoczenia agencji nie zwraca już na nie większej uwagi.

Ekwipunek:

Lalka(składana w plecak)
Pułapki(sidła) 4
Spoiler

Yvnorak posiada kilka prostych pułapek mających za zadanie unieruchomienie osoby, która w nią wejdzie.

Pas bojowy
Spoiler

Dodatkowo posiada on wbudowany mały ładunek wybuchowy w pasie, który po aktywacji wystrzeliwuje we wszystkich kierunkach nasączone paraliżującą trucizną igły.

Dmuchawka(25 igieł)
Spoiler

Jego główną bronią jest dmuchawka, za pomocą której wystrzeliwuje nasączone trucizną igły. W zależności od sytuacji może to być śmiertelna trucizna bądź paraliżujący jad.

Mały zestaw, do wytwarzania trucizn
Zestaw do kamuflażu(farby i płachta moro/szara)
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź