Imię i Nazwisko: Neilo Calev
Poziom: 1
Wiek: 25
Płeć: Mężczyzna
Zawód: Najemnik
Typ Łowcy: -
Karta Łowcy
Nen: Emiter
Życie: 140
Poziom Nenu:
Ten 2
Zetsu 2
Ren 2
Statystyki:
Siła:7
Zręczność: 13
Inteligencja: 13
Wytrzymałość:7
Siła Woli: 10
Umiejętności:
Bitewne:
Kontrola Nenu – 5
Koncentracja – 2
Akrobatyka – 2
Charakterystyczne:
Analiza Przeciwnika - 4
Postępowanie ze zwierzętami - 1
Regeneracja - 3
Obsługa komputerów – 1
Traper – 2
Przetrwanie w dziczy - 2
Obserwacja - 2
Łowca zwierząt- 2
Ataki:
Spuna glampi - na koniuszkach palców (za wyjątkiem kciuków) tworzone są niewielkie, wirujące dyski. Podstawowym wariantem są takie o żółtym kolorze (w przyszłości technika rozwijana na inne warianty). Po nadaniu im odpowiedniej prędkości wirowania, wypuszczane są w stronę wroga przy pomocy pstryczka. Żółte dyski w zetknięciu z przeszkodą wybrzuszają się i wybuchają poprzez uwolnienie skumulowanej w niej aury.
Dyski są niewielkie, ale zależnie od długości przygotowania kumulują w sobie większą ilość aury. Niemożliwym jest wypuszczenie więcej niż dwóch dysków (po jednym z każdej ręki) o maksymalnej mocy.
Istnieje możliwość rzucenia ledwie ukształtowanego żółtego dysku pod swoje nogi. Neilo tuż przed rzutem podskakuje, wybuch aury tworzy siłę odrzucającą Neilo w przeciwnym kierunku. Używane w celu uników, przemieszczania się, hamowania upadków.
Dysk musi w coś uderzyć, nie wybuchnie sam z siebie, więc nie da się latać przy pomocy tej techniki.
Hlífa - tarcza z aury, która niekoniecznie musi znajdować się tuż przy Neilo. Może przybierać dowolny kształt. Im większa powierzchnia tarczy, tym mniejsza jej efektywność. Podobnie im większa odległość od Neilo, tym słabsza jest tarcza. Gdy Neilo oddali się na więcej niż 10m tarcza jest już na tyle słaba, że znika.
W celu uzyskania maksymalnej mocy tarczy, Neilo musi unieść przed siebie dwie ręce i przed nimi utworzyć tarczę (im mniejsza, tym mocniejsza). W ten sposób łatwiej i szybciej wysyła aurę do utworzonej przed sobą tarczy, a także więcej może jej skumulować na danej powierzchni. Ma wtedy mocno ograniczoną mobilność i zajęte ręce. Po utworzeniu tarczy nie musi już utrzymywać się w tej pozycji, jednak każdy atak osłabia tarczę, więc gdy nie będzie do niej dostarczana aura, jej odporność spada po każdym przyjętym ataku.
Historia:
Wyspa Hetta nie była gościnnym miejscem. Żyli tam ludzie twardzi, małomówni, niechętni do zawiązywania bliższych relacji. Jednak to nie z ich powodu wyspa nie była popularnym miejscem. Najwyższa zanotowana temperatura na Hetcie wynosiła 7 stopni Celsjusza. Średnia temperatura w zimie? 23 stopnie na minusie. W lecie niewiele lepiej. Mimo to wyspa miała swoje bogactwo – drewno. Rosło tu wiele z najbardziej pożądanych gatunków drzew. Na wyspie znajdowało się jedno duże miasto, a w nim znajdował się prawdopodobnie najcichszy bar świata. W środku nie była puszczana muzyka, ludzie głównie siedzieli i pili, prawie nie rozmawiając ze sobą. Obecnie wszyscy wpatrywali się w dwójkę siedzącą przy barze, bo jako jedyni głośno rozmawiali.
-
Miałeś beznadziejny pomysł, Neilo – powiedział wysoki brunet, z włosami spiętymi w kucyk, sięgającymi za łopatki –
żadne pieniądze nie są warte mieszkania w tym zamarzniętym piekle! – krzyknął, po czym opróżnił swój kufel piwa. Mężczyzna zupełnie nie przejmował się tym, że przygląda się im co najmniej kilkunastu mieszkańców wyspy, którą właśnie obrażał. –
Dzisiejsze zlecenie było ostatnim jakie tu przyjąłem! Przy pierwszej okazji zwijamy się stąd.
Drugi z mężczyzn wzruszył ramionami i skupił się na swoim piwie. Przez kilka minut mężczyźni nie rozmawiali, co sprawiło, że w barze panowała niemalże zupełna cisza. Wreszcie odezwał się Neilo:
-
Livort, teraz narzekasz, ale nigdy nie byłeś tak bogaty.
-
I już mi wystarczy. Marnujemy tu swoje życie! Nie zrozum mnie źle, z naszego przyjazdu tutaj wynikło wiele dobrego. Do takiego miejsca nie przybywa prawie nikt o naszej profesji. A ludzie wszędzie potrzebują najemników do wynajęcia, konkurencji nie było, mieszkańcy są tu stosunkowo bogaci. Co nie zmienia faktu, że już dość, czas się stąd ruszyć. Siedzimy tu od ilu? Dwóch lat? – Livort pytająco spojrzał na Neilo. Ten ponownie jedynie wzruszył ramionami. –
Może nawet więcej. Za parę dni wypływa stąd statek i mam zamiar się na nim znaleźć. Płyniesz ze mną? – zapytał. Neilo spojrzał na swojego kompana. Poznali się trzy lata temu, podczas misji ochrony jakiegoś pomniejszego polityka. Nie był to nikt ważny, ale tamtejszy gang chciał przekazać wiadomość władzy, do kogo naprawdę należy miasto. Urządzili zasadzkę, Neilo i Livort znaleźli się w ogromnych tarapatach. Dali radę, zabili napastników, a wspólne pokonanie niebezpieczeństwa pozwoliło im nawiązać nić koleżeństwa. Po tamtym wydarzeniu musieli szybko uciekać z miasta, bo gang nie zamierzał im tego darować. Jakoś tak wyszło, że od tamtego czasu podróżowali razem, aż trafili tutaj, na Hettę.
-
Płynę z tobą – podjął decyzję Neilo. Livort od razu się rozpromienił, kupił kolejny kufel piwa i zaczął opowiadać jakąś historię ze swojej przeszłości. Gdy skończył, zwrócił się do Neila:
-
Hmm…trochę cię znam, a wciąż nie wiem, czemu wybrałeś takie życie? Moją historię znasz, mówiłem ci wiele razy, ale Ty? Czemu wybrałeś takie marne życie? Narażanie się dla pieniędzy, za które i tak nie możemy zbudować sobie stabilnego życia, brak stałego dochodu i użeranie się z tzw. „VIPami” – Livort omal nie splunął po tych słowach na podłogę, ale krzywe spojrzenie barmana przypomniało mu, gdzie jest. Neilo zastanowił się czy opowiedzieć swoją historię.
„Czemu nie? Właściwie to żadna tajemnica” – pomyślał, kupił kolejne piwo i zaczął opowiadać.
*
Mieszkańcy patrzyli na idącego ulicą chłopaka. Za nim, jak za przewodnikiem stada, biegła gromadka dzieciaków w wieku od 10 do 15 lat. Neilo, bo to on szedł na czele, miał wtedy 17 lat. Żył we wsi Silun, jednej z wielu na wyspie Gullin. Wyspa w większości pokryta była gęstym lasem. W celu bycia precyzyjnym, stwierdzić należy, że tutejsze lasy bardziej przypominały dżungle, niż coś, co przeciętny człowiek określa mianem lasu. Całe mnóstwo gatunków zwierząt zamieszkiwało okoliczne tereny. Od tych pospolitych, do rzadkich, jak np. pumy błękitne, których skóry osiągały zawrotne ceny. Niektórzy natrafili nawet na ptaka Tausi, za którego kilka piór można było wyposażyć pół dużego domu. Wielu spośród mieszkańców zajmowało się polowaniem. Neilo miał talent, wszyscy to wiedzieli. Mimo młodego wieku, mógł poszczycić się wieloma schwytanymi lub upolowanymi okazami. Gdy wrócił kiedyś do wioski z szablami dzika bagiennego przez kilka dni mieszkańcy nie mówili o niczym innym. Neilo swoich osiągnięć nie zawdzięczał wybitnym zdolnością tropienia, czy znajomości lasu. Sukcesy odnosił dzięki umiejętności posługiwania się Nenem. Dawało mu to dużą przewagę nad resztą mieszkańców. Neilo potrafił wypuścić malutki dysk ze swojej aury, który oszołamiał większe, a zabijał mniejsze zwierzęta. Dla mieszkańców niepotrafiących widzieć aury, jego zdolności wyglądały jak magia. Jeden pstryczek palcami, a ptak siedzący na gałęzi 20 metrów dalej padał bez życia na ziemię.
Wielu mieszkańców nie przepadało jednak za chłopakiem. Jego popularność sprawiła, że inne dzieciaki ze wsi chciały go naśladować, ale nie miały jego zdolności. Rodzice innych dzieci prosili ojca Neilo by ten zakazał chłopakowi wspólnych wyjść z ich pociechami do lasu. Ojciec zakazywał synowi, ale ten nie słuchał. „Nikogo nie zmuszam” odpowiadał na zakazy ojca. Prawdę mówiąc, Neilo lubił być uważany za tego najlepszego. Schlebiała mu popularność, a rola gwiazdy w oczach pozostałych dzieciaków bardzo mu odpowiadała. Dlatego inne dzieci chodziły często za nim na polowania i biły brawo, gdy używał swoich zdolności. A on wtedy promieniał z dumy.
Przyszedł dzień, gdy wszystko się posypało. Neilo wraz z towarzyszącą mu grupką chłopaków przedzierali się przez las. Wypatrzyli wijącego gniazdo ptaka, o pięknych wielobarwnych piórach. Neilo zaczął gromadzić aurę nad palcem wskazującym. Żółty dysk powoli zaczął się formować i nabierać prędkości, gdy nagle usłyszał, że ktoś za nim rozdzierająco krzyknął. Neilo obrócił się i zamarł z przerażenia widząc co się wydarzyło. Dorf, ledwie 11 letni dzieciak, wisiał przebity na szablach dzika z gatunku Vifaru – jednego z najgroźniejszych zwierząt w lesie. Chłopiec już nie krzyczał, był martwy.
- Uciekać! Wszyscy uciekać! – krzyknął Neilo, ale było za późno. Dzik zrzucił Dorfa i zaatakował kolejnego z chłopaków. Nie nabił go na swoje kły, ale stratował nieszczęśnika. Neilo był pełen złości, naładował dysk maksymalną ilością aury jaką potrafił i rzucił w zwierzę. To zatrzymało się oszołomione po trafieniu, spojrzało na chłopaka, po czym odwróciło się i wycofało. Większość z dzieciaków rozbiegło się po lesie, dwóch z nich stało jeszcze oszołomionych, wpatrując się w zwłoki Dorfa, lub krzyczącego z bólu stratowanego chłopaka. „Weźcie ciało” – powiedział do nich Neilo, a sam podniósł wijącego się z bólu kolegę i ruszył do wioski.
*
-
To wydarzenie było początkiem mojego końca w Silun. Każdy na kogo spojrzałem patrzył na mnie z wyrzutem, po czym odwracał wzrok. Nie odzywali się do mnie, ignorowali mnie. Byłem znienawidzony przez wszystkich, prócz rodziców. W jednej chwili stałem się wrogiem mieszkańców. Mój ojciec i matka również z tego powodu cierpieli, moją matkę wyrzucono z pracy, z moim ojcem niemalże nikt z SIlun nie chciał handlować. Gdyby nie pomoc jednego z przyjaciół ojca, który sprzedawał zdobyte przez mojego tatę towary, a potem oddawał nam większość zysków, nie mielibyśmy dochodów. – Neilo wziął duży łyk piwa. Chwilę zastanawiał się co powiedzieć dalej.
-
Wiesz co stało się z chłopakiem którego stratował dzik? Amputowali mu nogi, obie. Jednej z rąk nie mógł unieść powyżej wysokości barku, stracił oko. Po kilku miesiącach od wypadku skończył ze sobą. Oczywiście to ja byłem za to obwiniany, na nowo podsyciło to ogień nienawiści w moją stronę. Próbowałem przepraszać, próbowałem się tłumaczyć, mówiłem, że dzieciaki chodziły za mną z własnej woli. Nic nie pomagało. W końcu i ja miałem wszystkiego dość, wykrzyczałem im jak bardzo nimi gardzę. Sam miałem wystarczające wyrzuty sumienia, nie potrzebowałem by potęgowali to swoją nienawiścią do mnie. Wiesz jak zareagowali gdy ich zwyzywałem? Milczeli. Niektórzy nawet na mnie nie popatrzyli. Tydzień później pakowałem już dobytek. Odbyłem rozmowę z rodziną, wszyscy wiedzieliśmy, że nie można tak dalej żyć. Wiele łez wylała wtedy moja matka. Wyruszyłem do najbliższego miasta, a stamtąd do kolejnego. Tam zorientowałem się, że właściwie niewiele umiem, by zarabiać w normalnej pracy. Próbowałem pracy biurowej, przy komputerze, ale nic z tego. Niewielki wybór mi pozostał, zostałem tym kim jestem teraz, najemnikiem. Doskonaliłem swój Nen, zmieniałem miejsca pobytu i tak aż poznałem ciebie, dalej już znasz – zakończył Neilo. Livort patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami.
-
Stary…w ostatnie 15 minut wypowiedziałeś więcej słów niż przez miesiąc – zaśmiał się cicho. –
A co do twojej historii…przejebane. Ale trudno, przeszłości nie zmienisz. Twoje zdrowie – zakończyl Livort i stuknął się kuflem piwa z kompanem.
*
-
Livort…ja płynę dalej – powiedział Neilo do schodzącego już ze statku mężczyzny.
-
Co? Naprawdę płyniesz do Divbik? Nie żartowałeś z tym egzaminem na łowcę? – zapytał Livort, próbując przekrzyczeć hałas panujący w porcie.
-
Ta…chcę czegoś…większego. Większego niż to co robimy teraz, te zlecenia. Czuję, że dam radę. – Livort westchnął smutno. Wrócił na pokład, przytulił Neilo i poklepał go po plecach.
-
Na pewno dasz…wystarczająco cię znam, by wiedzieć, co potrafisz. Powodzenia, przyjacielu – powiedział, po czym odsunął się od niego i uśmiechnął. Następnie odwrócił na pięcie i zszedł ze statku. –
Jeszcze się spotkamy! Tak czuję! – krzyknął będąc już na stałym lądzie.
Neilo uśmiechnął się kącikiem ust i uniósł rękę w geście pożegnania.
„Być może…” – pomyślał. Chociaż mogło to być utrudnione, nawet nie mieli telefonów, bo nie były im wcześniej potrzebne. Po chwili statek wypływał w dalszą podróż, wraz z Neilo na pokładzie.
Wygląd: 180 cm wzrostu, o szczupłej sylwetce. Krótko ogolone (na kilka mm) włosy, naturalnie w kolorze bardzo jasnego brązu, wpadającego w blond. Często jednak, gdy włosy urosną mu trochę dłuższe, farbuje je na inne kolory. Obecnie planuje siwy. Oczy koloru jasno niebieskiego, wręcz błękitnego. W okolicach nosa kilka jasnych piegów. Ubrany zazwyczaj w koszulki o długim rękawie i luźne spodnie z dodatkowymi kieszeniami na udach. Charakterystyczne są jego długie palce u dłoni. Na prawej dłoni wytatuowaną ma strzałkę w kierunku palców. Nie ma to żadnego konkretnego znaczenia, po prostu spodobał mu się taki pomysł. Obecnie trochę żałuje tego tatuażu. Na dłoniach często ma rękawice bez palców. Nosi porządne buty, o grubych, przyczepnych podeszwach. W związku z korzystaniem ze swojej mocy do przemieszczania się i tak musi często je wymieniać (wybuchy aury pod stopami niszczą obuwie). Przy pasie przyczepioną ma sakwę na zamek. Ma wąskie wargi, jego uśmiech jest raczej delikatny, niezbyt szeroki. Od czasu wypadku w swojej rodzinnej wiosce, w głos śmieje się prawie wyłącznie po alkoholu.
Ekwipunek:
- Sakwa do noszenia przy pasie. W niej bandaże, lepce, igła i nitka, ołówek, trochę papieru
- Porządny scyzoryk
- W kieszeni na udach nosi kawałek zwiniętego, mocnego sznurka
- Zapalniczka typu Zippo
- Krzesiwo
- Kompas