Lillyathe(zaakceptowane)
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 02-03-2016, 05:23
]Imię i Nazwisko: Lillyathe "Cayenne" Arthe.
Poziom: 1.
Wiek: Plotki głoszą, że ma ok. 24 lat. Jaka jest prawda? Tego nie wiedzą najstarsi górale.
Zawód: Złodziejka. Kłamczucha. Żonglerka. Wszystko po trochu. Byle przeżyć.
Nen: Transmiter.
Życie: 140
Poziom Nenu:
Ten: 2
Zetsu: 2
Ren: 2

Umiejętności:

Siła: 6
Zręczność: 8
Inteligencja: 20
Wytrzymałość: 6
Siła Woli: 10

Umiejętności bitewne:

Kontrola nenu: 6
Władanie bronią specjalną (nicie): 1
Akrobatyka: 2

Umiejętności charakterystyczne:

Kradzież: 2
Otwieranie zamków: 1
Medycyna: 4
Blefowanie: 3
Postępowanie ze zwierzętami: 1
Skradanie się: 2
Perswazja: 2

Technika walki:

Lillyathe nigdy nie mogła poszczycić się masą mięśniową, a co za tym idzie - odpadały wszelakie walki w fizycznym starciu. Dlatego też upodobała sobie przyjemną broń w postaci nici, którymi może walczyć na odległość. A które idealnie skomponowały się z jej typem nenu. Transformując na nicie swoją aurę, jest w stanie wyssać bądź przekazać swoje siły witalne, co czyni z niej typowy support, chociaż nie aż tak bezbronny, jakby mogło się wydawać. Dzięki niciom potrafi również opleść agresora i nieco go poddusić. Albo zrobić mu inne, brzydkie rzeczy z repertuaru BDSM i bonage. Jej technika walki dzieli się na dwie części.

Wysysanie: Kiedy nicie oplotą przeciwnika, tworząc coś na wzór kokonu, Lillyathe pobiera jego siły witalne oraz zdrowie. Dzięki temu potrafi się zregenerować i wyleczyć z ewentualnych obrażeń oraz ran. Niestety, ta technika nie umożliwia jej wyleczenie z chorób czy innych niedogodności.

Leczenie: Przeciwnie do wyssania, dziewczę jest w stanie przekazać swoje sił witalne oraz zdrowie. Czyli leczy. Wyleczy zadrapania czy też poważniejsze rany. Minus jest taki, że im większe obrażenia, tym więcej energii i życia jest zabierane właściciele techniki. I jeśli nie zregeneruje się i nie podkradnie na bezczelnego cudzego "życia" - to sama staje się łatwym kąskiem dla Pani Śmierci, gdyż osłabia to organizm dziewczyny.

Oplatanie: Technika, w której Lil wykorzystuje same nicie. Polega na opleceniu różnych części ciała przeciwnika, głównie kończyn i szyi. Szyi w celu ewentualnego podduszenia i odcięcia dojścia tlenu do mózgu, co w efekcie daje utratę przytomności a kończyn - by mogła "kierować" danymi częściami ciała wedle uznania. Jak marionetką. Ponadto dzięki niciom może przyciągnąć do siebie różne przedmioty. Ot, dla leniwych dup.



Dodatkowe:

- Cierpi na heterochromię.
- Nie ma czucia w lewej ręce. Rusza nią i normalnie się posługuje, ale nie odczuwa zimna, ciepła, bólu. Nic.
- Cierpi na schizofrenię paranoidalną i często rozmawia z dwoma głosami w swojej głowie.
- Jej cała lewa ręka, bok, szyja i część twarzy pokrywa blizna po oparzeniu.

Historia:

Byłem z nią od zawsze.
Od kiedy się urodziła w slumsach. Poród był ciężki, jej matka walczyła z wydaniem jej na świat przez całą noc. Lil urodziła się nad ranem, ale nie płakała. Była spokojna. Cicha. W sumie przez całe swoje dzieciństwo była raczej wycofanym dzieckiem. Trzymała się na uboczu, obserwowała. A ja z nią. Z czasem pojawił się teżon. Czułem, że razem jesteśmy niepokonani.
Lillyathe dorastała, powoli otwierała się. Poszła do szkoły. Żyła w ubóstwie, ale nigdy jej to nie przeszkadzało. Potrafiła sobie radzić. Zaczęła od drobnych kradzieży. Jakieś drobiazgi, pieniądze, jedzenie. Jakoś wiązała jeden koniec z drugim. Było dobrze. Nie najlepiej, ale dobrze. Aż do tej feralnej nocy, kiedy jej ojczymowi odbiło. Zniknął. Bez śladu. Pozostawił swoją kobietę, pasierbicę i dwójkę dzieci. Mówiłem, że Lil miała rodzeństwo? Byli od niej młodsi o jakieś cztery lata od niej. Lillyathe nigdy nie znała swojego biologicznego ojca. Ponoć była owocem przygodnej nocy. Matka nic o nim nie mówiła, oprócz tego, że jest Łowcą. A Lil nie pytała. Wiedziała tylko, że ma niebieskie oczy i bliznę przecinającą prawą część jego czaszki. Nic ponadto. Nie interesowało ją to. A skoro ona była na to niewzruszona - to ja też.
Po odejściu ojczyma, jej matka zaczęła znikać na całe noce. Ponoć zaczęła się kurwić. Lil nic nie mówiła, ale wiedziała. A opieka nad rodzeństwem spadło na nią. Wciąż nie narzekała. Czasami tylko zwierzała się mi, kiedy leżała pod kocem i wpatrywała się w dziurawy dach.
Leniwe dni mijały złudnie podobne do siebie. Każdy schemat, każda rutyna.
Aż którejś nocy jakieś dzieciaki z dzielnicy podpaliły dom obok. Szkoda, że ogień pochłonął również parę innych domów obok, w tym miejsce zamieszkanie dziewczyny. Pamiętam dokładnie tę noc. Lili chyba po raz pierwszy w życiu tak się bała. Nigdy przedtem nie widziałem u niej takiej plejady wszelakich emocji, uczuć. Krzyczała i płakała jednocześnie. Próbowała uratować młodsze rodzeństwo, ale wyciągnęła jedynie zwęglone ciało brata. Cała trójka spłonęła, wraz z dotychczasowym życiem dziewczyny. Nie pamiętam co potem się działo. Chyba straciła przytomność. Ale wciąż przy niej byłem. Jak zawsze.
Kiedy obudziła się w szpitalu, próbowałem ją pocieszyć. Mówiłem, że jakoś to będzie, że wyjdzie z tego. Ale ona odcięła się ode mnie. Nie potrafiłem przebić się przez gruby mur, który zbudowała dookoła siebie. Dopiero ON podołał. Mijały dni, tygodnie, miesiące. Czas powoli zlewał się ze sobą. Dopiero po roku Lil wreszcie dopuściła mnie do siebie. Początkowo myślałem, że zacznie mnie obwiniać. Oskarżać. Że to wszystko moja wina. Ale ona milczała. Wiedziała, że musi dalej żyć. Pomimo blizn na jej ciele i duszy. Żyła dalej.
Trafiła do domu dziecka, gdzie spędziła czas do uzyskania pełnoletności. Była inteligentna. Pomimo widocznych braków w nauce, szybko nadrobiła materiał. Dzieciaki były okrutne. Nabijały się, szydziły, wyśmiewały. A wtedy Lil po raz pierwszy sięgnęła po nożyczki i wbiła je jednej z dziewczynek w oko. Nie zabiła, ale upośledziła. Od tamtej pory skończyły się bolesne słowa. Pojawił się strach. Widziałem to w ich oczach. Mieli ją za dziwaczkę. Kogoś, kto nie pasował do społeczeństwa. To ja przy niej zawsze byłem. Nie odstępowałem jej na krok.
Z czasem znowu się wyciszyła, ale nie była już tą samą osobą co kiedyś. Dorastała. Zaczęła spoglądać na świat zupełnie inaczej, niż do tej pory.

Loading...

Wygląd:

Dziewczę niezbyt duże, bo liczące sobie zaledwie metr sześćdziesiąt cztery centymetry o raczej drobnej budowie ciała. Zazwyczaj nosi brązowe spodnie do kolan z mnóstwem pasków i łańcuchów, a na grzbiet zarzuca ciemną bluzę o dwa rozmiary za dużą. Pod kapturem chowa długie, rude włosy, które w nieładzie opadają na lędźwie. Często wsuwa je pod czapkę, kiedy wciela się w rolę małego chłopca, nie chcąc zdradzić otoczeniu swojej prawdziwej natury. Skórę ma raczej bladą i skorą do wszelakich zadrapań oraz siniaków. Na twarzy odznaczają się liczne piegi, które są charakterystyczną cechą dziewczęcia. Drugą cechą jest heterchromia. Lewe oko jest koloru płynnego miodu z ciemnymi plamkami, drugie natomiast cholernie głębokiego brązu. Jednakże tym, co rzuca się najbardziej w oczy po spotkaniu z nią, jest rozległa blizna po oparzeniu, która pochłania jej lewą część ciała. Zaczyna się od nadgarstka, ciągnie przez całą długość ręki, lewego boku, szyi i kończy na twarzy (broda, policzek i nieco czoła). To spowodowało, że Lil prawie zawsze tę część twarzy ma zasłoniętą przez długą grzywkę a dłoń zabandażowaną, nie chcąc pokazywać swojej ułomności.
Ekwipunek:

Oprócz ubrania ma ze sobą skórzaną torbę, a w niej:
- Butelka wody.
- Kanapki.
- Różne mniej przydatne bibeloty jak agrafki, spinacze, parę zasuszonych liści wetkniętych w notes, długopis, mały nożyk.
- Nicie.
- Zdjęcie seksownego muzyka.
- Małej wielkości torba wypełniona strzykawkami, bandażami, morfiną i innym podstawowym sprzętem medycznym.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź