Moje strikte yaoicowe fiki +18
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 05-01-2009, 21:40
Najuch, sprowokowałeś mnie Tongue W sumie nie napisałam jeszcze żadnego fika yaoi do OP, ale tu nie tylko o OP chodzi, więc mogę sobie wrzucać. Kiedyś sporo tego szajsu pisałam. Konstruktywna krytyka mile widziana, ale pamiętajcie, wchodzicie do tego działu na własną odpowiedzialność, więc nie akceptuję żadnych komentarzy w stylu "to okropne, bo to pedalstwo".

tytuł: "Sztuka krzywdzenia" (o ironio, ten sam tytuł nosi moje opowiadanie, którego nikt nie chce komentować)
fandom: Bleach
pairing: AizenxUrahara
ostrzeżenia: tortury, gwałt i znęcanie się psychiczne



Napisałam to dość dawno temu, więc może się różnić od moich obecnych tekstów. Np. wtedy jeszcze pisałam dżapańskie przyrostki.
Napisałam ten fanfik pod wpływem Korna, więc się nie dziwcie, że taki zryty.


Obudził się w nietypowym miejscu. Otaczały go białe, gładkie ściany, a w niewielkim pomieszczeniu nie znajdowało się absolutnie nic. Mały, biały, pusty pokój. Zupełnie jak w wariatkowie. Ale przecież nie mógł trafić do wariatkowa. Wszystko było z nim w porządku. Gdzie się zatem znajdował? I jak tu trafił? Próbował sobie przypomnieć co ostatni raz robił, ale nie przychodziło mu do głowy nic poza zwykłymi, codziennymi czynnościami. Zapewne normalny człowiek, w podobnych okolicznościach by spanikował, ale nie Urahara Kisuke. Wstał, ze spokojem analizując sytuację i podszedł do drzwi. Ku jego zdumieniu otworzyły się z łatwością. Jeśli został porwany, logicznie rzecz biorąc, powinien być trzymany w zamknięciu. Ktoś najwyraźniej miał inne intencje.
Kiedy opuścił biały pokój znalazł się w równie białym korytarzu. Szedł powoli, cały czas zachowując czujność. Korytarz się kończył, a jego zwieńczenie stanowiła duża sala. Największy szok nastąpił kiedy się w niej znalazł. Wystrój charakteryzował się prostotą. Te same białe ściany, z tą różnicą, że na jednej z nich wisiał obraz przedstawiający morze, a przed nim stał stół. Kto natomiast siedział przy stole?
- Aizen... – Kisuke rzekł niemal do samego siebie.
- Urahara-sempai, zechcesz spocząć? – wskazał wolne miejsce przy stole.
Kisuke stał i obserwował go z niewzruszonym wyrazem twarzy. Tak delikatna sytuacja wymagała przemyślanego działania. Znał Aizena na tyle dobrze by wiedzieć, że jest do wszystkiego zdolny.
- Chciałbym wiedzieć co ja tu robię.
- Wybacz, na pewno czujesz się trochę niezręcznie. Powinienem był zaprosić cię w bardziej tradycyjny sposób, ale obawiałem się, że mógłbyś się wtedy nie zjawić, a to dla mnie bardzo ważne.
Kisuke czułby się pewniej gdyby miał przy sobie Benihime. Ale i tak wdawanie się w walkę było bez sensu. Aizen zapewne posiadał całą armię arrancarów, czającą się gdzieś w sąsiednich komnatach.
- Masz tupet, Aizen-san. Gościć mnie tu po tym jak odebrałeś mi moją własność.
- Naprawdę nie chcę żebyś myślał o tym w ten sposób. Powiedziałbym raczej, że ją pożyczyłem.
- Zatem kiedy planujesz ją oddać?
- Może usiądziesz? – Sousuke znowu wskazał na wolne miejsce.
Tym razem Kisuke skorzystał z zaproszenia, a drugi z mężczyzn nalał mu herbaty. Urahara uważnie obserwował zielony płyn.
- Nie jest zatruta. Gdybym chciał cię zabić, uczyniłbym to w bardziej wyrafinowany sposób. – wyjaśnił Aizen.
Urahara napił się, zaskoczony doskonałym smakiem herbaty. Nawet w domu takiej nie pijał. Najwyraźniej Aizen miał dobry gust.
- Smakuje ci? Wciąż pamiętam jaka była twoja ulubiona.
- Herbata jest znakomita, sądzę jednak, że sprowadziłeś mnie tu nie tylko po to by mnie ją poczęstować.
- Oczywiście, miałem ku temu bardzo istotny powód. Kiedy razem byliśmy kapitanami, zawsze cię podziwiałem. Wyprzedzałeś swoje czasy. Dysponowałeś umysłem potężniejszym niż umysł jakiegokolwiek innego kapitana, a mimo to nie udało ci się utrzymać swej pozycji. Nie myśl, że winię cię za porażkę. Bynajmniej. My geniusze zawsze spotykamy się z niezrozumieniem ze strony otoczenia. Tak bardzo bali się twej potęgi, że skazali cię na wieczne wygnanie. I pomyśleć, że mogli tak dobrze wykorzystać twój potencjał.
- Do czego zmierzasz?
- Nie chcę żeby twoja moc się zmarnowała, Urahara-sempai. Zamierzam dać ci szansę, której nie otrzymałeś wcześniej. W gruncie rzeczy jesteśmy do siebie bardzo podobni.
- Zgadza się, Aizen-san, byłem do ciebie podobny dwieście lat temu. Ale wszystko się zmieniło.
- Czyli prowadzenie ksiąg rachunkowych, składanie zamówień i płacenie podatków interesuje cię bardziej niż szukanie mocy? – spytał ciemnowłosy z lekko drwiącym tonem.
- Zapewniam cię, że z moją mocą jest wszystko w porządku, a prowadzenie ksiąg rachunkowych mnie odpręża.
- Szkoda, bo miałem nadzieję, że przyłączysz się do mnie.
Urahara ze stoickim spokojem dopił swoją herbatę i spojrzał na Aizena, totalnie nie poruszony jego słowami.
- Skąd przyszło ci do głowy, że mógłbym się do ciebie przyłączyć? – spytał łagodnie.
- Czyż Soul Society nie skrzywdziło cię? Czy nie chciałbyś się odegrać i wziąć co ci się należy?
- Miałem wiele czasu by zapomnieć o urazie. Lubię swoje ziemskie życie.
- Wygląda więc na to, że będę musiał użyć innych argumentów. – rzekł spokojnie Aizen i wstał. Podszedł do obrazu i położył na nim dłoń. Wtedy obraz uniósł się do góry, odsłaniając ukrytą wnękę.
Jeśli Kiske był zszokowany, na pewno tego nie okazał. Jedynie rozszerzył trochę oczy. Ale prawda jest taka, że gdy ujrzał związaną i skrępowaną Yoruichi, po raz pierwszy od wielu lat ogarnął go strach.
- Yoruichi-san była na tyle miła by złożyć nam wizytę. Szkoda, że nie jest zbyt rozmowna. – zadrwił Aizen. Chwycił kobietę za ubranie i rzucił na posadzkę.
Nie drgnął, nic nie powiedział, nawet nie mrugnął. W głębi swojego umysłu rozpaczliwie próbował opracować jakiś plan. Obserwował jak Aizen chwyta kobietę za włosy i przystawia ostrze miecza do jej policzka.
- Kochasz go, prawda? – szepnął do jej ucha i zostawił nacięcie na pięknej twarzy – Uciekłaś z Soul Society, spaliłaś za sobą wszystkie mosty po to by z nim być. Ale myślisz, że on odwzajemnia to uczucie? Czy osoba, która cię kocha mogłaby bezczynnie obserwować jak cierpisz? – wodził ostrzem po jej ciele zostawiając krwawe ślady. Kobieta starała się zachować resztki dumy i nawet nie jęknęła, ale w jej oczach widać było strach.
Kisuke miał ochotę rzucić się na Aizena w ślepej furii i rozszarpać go gołymi rękami. Rozum jednak podpowiadał mu, że atak nie ma najmniejszego sensu. Siedział więc bez ruchu, patrząc posępnie na swego wroga, a jedyną oznakę jego wściekłości stanowiły zaciskające się mocno pięści.
- W sumie mógłbym po kolei odcinać jej różnie części ciała i czekać kiedy w końcu zareagujesz, ale to by zbyt długo trwało i ubrudziłbym sobie szaty, więc pozwolisz, że będę bardziej bezpośredni? – be ostrzeżenia przebił Yoruichi ramię, wywołując u niej stłumiony jęk.
W tym momencie Kisuke poczuł paraliżujący dreszcz przeszywający jego ciało. Zadrżał mimowolnie.
- Następnym razem będę celował w serce. – wyjął ostrze i przystawił do jej piersi. Jego ręka ustawiła się do ataku, ale nie zdążył wykonać pchnięcia.
- Czego chcesz?! – Urahara dał za wygraną, a jego przeciwnik uśmiechnął się lekko. Zostawił miecz na stole i podszedł do blondyna. Chwycił go za poły płaszcza i cisnął o ścianę. Strącił mu dłonią kapelusz i przysunął swą twarz nieprzyzwoicie blisko do jego twarzy.
- Chcę ciebie. – rzekł powoli, akcentując wyraźnie oba słowa. Kisuke nie był głupcem i doskonale rozumiał o co chodzi Aizenowi.
- Masz mnie. Rób co chcesz, tylko zostaw Yoruichi w spokoju.
Wtedy pięść Sousuke spotkała się z jego podbrzuszem. Na chwilę zmysły odmówiły mu posłuszeństwa. A może był nieprzytomny znacznie dłużej niż przypuszczał? Zastanawiał się czy to była tylko sztuczka Aizena, czy po prostu przeniósł go do innego miejsca, bo gdy wreszcie się ocknął, znajdował się w odmiennym pomieszczeniu. Przypominało lochy. Z sufitu zwisał łańcuch pętający jego ręce. Ledwo sięgał stopami podłoża. Niewygodna pozycja była teraz jego najmniejszym zmartwieniem. Widok stojącego przed nim Aizena nie wróżył nic dobrego.
- Wybacz ten dyskomfort. Może gdybyś był bardziej skory do współpracy na początku, nie skończyło by się to w ten sposób. – ironia pobrzmiewała w jego głosie.
- Co z Yoruichi?
- Yoruichi? – Aizen rozciął mieczem górną część ubrania Kisuke, zadając mu jednocześnie powierzchowne rany cięte – Jej tu nigdy nie było. Jedynie iluzja przybierająca jej kształt.
Urahara poczuł się tak jakby ktoś zaszydził z niego w najokrutniejszy sposób. Wezbrała w nim wściekłości i naprężył wszystkie mięśnie, choć i tak nie był w stanie przerwać łańcuchów. Poczuł obrzydzenie kiedy Aizen zaczął zlizywać krew z jego torsu. Największego poniżenia jednak doznał, gdy zimna dłoń dała nura w jego spodnie i zaczęła stymulować jego męskość. Jego ciało zareagowało mimo, że czuł się okropnie. Wkrótce został rozebrany do naga, nie mając żadnej możliwości schowania się przed łapczywym wzrokiem swego dręczyciela. Aizen celowo zrobił parę kroków w tył i zaczął się dokładnie przypatrywać obnażonej postaci. Wiedział jak bardzo upokarzające musiało to być dla Kisuke.
- Jesteś pod każdym względem perfekcyjny. – podziwiał smukłą sylwetkę swej ofiary, która spojrzała na niego, nabiegłymi ze złości krwią, oczami.
Momentalnie Aizen znalazł się za plecami Kisuke i zaczął bezceremonialnie dotykać jego intymnych stref.
- Wiesz, Urahara-sempai, naprawdę jesteśmy do siebie podobni. – szepnął mu na ucho – Razem za wszelką cenę dążymy do celu. Razem mocno stawiamy na swoim i wykluczamy możliwość porażki. Dlatego wiem jak musisz się czuć, gdy znajdujesz się na przegranej pozycji. Dokładnie tak jak teraz. Całkowicie bezradny, bez możliwości ucieczki. Pewnie wolałbyś umrzeć niż stać się czyjąś zabawką? Ale wiesz, że nie masz możliwości wyboru.
- Skończyłeś? – syknął Kisuke.
- Oh nie, drogi przyjacielu, ja jeszcze nawet nie zacząłem.
Wsunął mu w usta dwa palce i natychmiast je wyjął, gdy poczuł zęby Urahary. Ugryzł go do krwi, ale Aizen nie przejął się tym zbytnio i wprowadził je w zupełnie inne miejsce, poruszając nimi w badawczy wręcz sposób.
- Doskonale. Jest tak ciasno jak przypuszczałem. – wyjął palce i oblizał.
Kolejne co spenetrowało Kisuke było znacznie większe od palców. Wiedział, że Aizen na pewno ucieszyłby się z jego krzyków, więc zacisnął zęby i nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Gwałcący go mężczyzna najwyraźniej nie znał słowa delikatność. Wdzierał się brutalnie, poruszając się szybko, a dłoń trzymał na jego genitaliach. Drugą dłonią uniósł jego lewą nogę by wedrzeć się jeszcze głębiej. Mokre od potu kosmyki włosów przylepiły się Kisuke do twarzy. Starał się milczeć, ale stęknął gdy gwałtowna stymulacja doprowadził go do wytrysku. Miał uraz do samego siebie, a może raczej do swego ciała za to, że go zdradziło.
Aizen wykonał jeszcze kilka pchnięć i sam doznał spełnienia.
- Dostarczyłeś mi niezwykłej przyjemności. – rzekł, stając przed wykończonym Kisuke, oblizując palce z jego nasienia.
Urahara poczuł, że robi mu się niedobrze. Spojrzał w dół i ujrzał kapiącą na podłogę krew, zmieszaną z czymś białym. Poczuł się jeszcze słabiej. Aizen rozkuł go, a on opadł wycieńczony na posadzkę. Wszystko co obserwował zdawało się nieostre, ale dostrzegł poddane Aizenowi arrancary przy wyjściu.
- Możecie z nim zrobić co chcecie, byle przeżył. – rzucił Sousuke na odchodnym.
Kisuke nie pamiętał dokładnie co się potem działo. Pamiętał jedynie rozdzierający ból, który szybko doprowadził go do utraty przytomności.


Otworzył oczy. Znajdował się we własnym domu, we własnym łóżku. Była noc. W głowie miał chaos. Mógłby przysiąc, że jeszcze chwilę temu tkwił w sidłach Aizena. Zastanawiał się czy mogło mu się przyśnić coś tak realistycznego. Odwrócił głowę i ujrzał śpiącą Yoruichi. Delikatnie dotknął jej twarzy. Wszystko zdawało się zupełnie normalne, codzienne, niezmącone. Na dodatek czuł się znakomicie. Przecież gdyby skrzywdzono go naprawdę, nie mógłby się ruszać z bólu.
Nieco uspokojony poszedł do toalety. Załatwił potrzebę naturalną i wtedy TO zauważył. Na jego nadgarstkach widniały wyraźne otarcia, jak od kajdan czy więzów. Zastanawiał się czy Aizen mógł być na tle przewrotny, by go uleczyć, ale zostawić coś „na pamiątkę”.
- Wszystko w porządku? – usłyszał głos Yoruichi. Kobieta stała w drzwiach – Zdaje się, że mówiłeś przez sen. Słyszałam jakieś odgłosy.
- Spójrz! – pokazał jej ślady na rękach – Skąd się to wzięło?
- Jak to? Nie pamiętasz?
Kisuke popatrzył na nią zdumiony.
- O czym ty mówisz?
- Przyznaję, że byłeś trochę pijany, ale żeby wszystko zapomnieć?
- Co zapomnieć?
- Mam ci opowiedzieć ze szczegółami?
- Wystarczy ogólnie.
- Powiedzmy, że wczoraj bawiliśmy się trochę ze sznurem. Chciałeś poeksperymentować. Z tego co pamiętam, nawet ci się podobało. – uśmiechnęła się lubieżnie.
- I to wszystko?
- A co byś jeszcze chciał? Pejcz i czarny lateks?
- Może innym razem. – zaśmiał się – Chodźmy spać.
Będąc już w zdecydowanie lepszym humorze, położył się do łóżka. Dopiero następnego dnia znajdzie zakrwawione, podarte ubranie, leżące na krześle.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 10-01-2009, 02:46
Twarde... Ostre... maksymalne...
Było ciężej niż z tamtym doujinem, bo wyobraźnię mam lepszą niż wzrok.
Umiesz pisać, nie ma co się oszukiwać.
Wytrzymałem...

Po tych słowach Najuch osunął się powoli na ziemię zostawiając smugę krwi na oparciu krzesła. Wzniósł dłoń ku niebu. Było takie błękitne...
A potem pochłonęła go nieskończona ciemność.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 17-01-2009, 15:51
Co do tego tematu, to nie wiem czy powinien był zostać przesunięty, bo nie ma jak na razie żadnego związku z OP.
kon

Super świeżak

Licznik postów: 183

kon, 17-01-2009, 18:56
Interesujące. Po przeczytaniu tej pracy zgodzę się z najuchem i powiem, że masz talent do pisania. Nie licząc małych błędów fabularnych (takich jak pozycja Aizena w momencie, kiedy Urahara był kapitanem) to powiem, że to była interesująca praca i mógłbym przeczytać kolejne.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź