Jednak czytanie czegoś, a napisanie tego samemu, to dwie różne rzeczy. Nie wiedziałam że napisanie fanficka jest takie trudne

No ale trening czyni mistrza (chyba)
3. WSPOMNIENIA
- Franky ? - Usopp spojrzał na przyjaciela niepewnie. Wiedział że wspomnienia mogą go zaboleć, ale chciał poznać prawdę.
- Opowiesz mi o tej dziewczynie ?
Cieśla zawiesił mglisty wzrok na szklance z colą i zmarszczył brwi. Opowiedzieć ? Jak mam to zrobić, kiedy sam nie wiem dokładnie co do niej czułem. Nie znałem jej dobrze, ale nie zasługiwała na śmierć. Dlaczego ON ją zabił ? Nie miałem czasu zapytać...ale...Zoro na pewno miał ważny powód. Dowiem się czemu to zrobił i zdecyduję; wybaczyć albo...zabić...
- To było...- Franky nabrał powietrza i kontynuował - To było dwadzieścia dni temu...
20 dni wcześniej.
Wybuchło powstanie. Cała wyspa była ostrzeliwana przez wroga, a Franky stracił nadzieję na odnalezienie załogi. W całym tym zamieszaniu rozbiegli się w różne strony i prawdopodobnie błądzili wśród ruin, szukając się wzajemnie. Cieśla skręcił w prawo i wpadł do częściowo rozwalonego budynku.
- Kim jesteś ? – rozległ się cichy głos. Gdzieś w ciemnym kącie zamajaczyła sylwetka drobnej dziewczyny. Miała karabin. Franky cofnął się odruchowo i odpowiedział siląc się na spokój – Nie mam broni. Szukam przyjaciół…to debile którzy gubią się nawet na prostej drodze…więc…jeśli mogłabyś przestać do mnie celować…
Dziewczyna spojrzała na niego nieufnie, nadal trzymając karabin na wysokości jego brzucha.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć ? – spytała robiąc krok do przodu. Była zdeterminowana a broń dodawała jej pewności.
- No bo…- zawahał się - …bo gdybym był wrogiem i chciał cię zabić, to nie biegałbym po ulicy jak wariat. Jak już mówiłem, szukam przyjaciół. Ty mnie nie interesujesz.
Odwrócił się napięcie w kierunku drzwi i ruszył powolnym krokiem do wyjścia.
- Czekaj ! – usłyszał za sobą wołanie – Nie zostawiaj mnie samą ! Mam na imię Sonia. Przepraszam, nie gniewaj się.
- Nie gniewam. Rozumiem sytuacje jaka panuje na wyspie. Łatwowierność to prosta droga na cmentarz – odparł cieśla z uśmiechem. Kiedy dziewczyna wyszła z cienia, mógł zobaczyć jaka była piękna. Miała kasztanowe, kręcone włosy pokryte kurzem i pyłem, małe usta oraz wspaniałe, przeszywające, niebieskie oczy.
- Nazywam się Franky – odparł zakłopotany. Sam nie wiedział czemu, ale dziewczyna sprawiała, że czuł dreszcze na całym ciele – Należę do piratów Słomianego Kapelusza.
- Pirat !? – Sonia zwęziła oczy podejrzliwie.
- Nie pirat, tylko SUPER CIEŚLA Z SUPER PIRACKIEGO STATKU !!! – krzykną Franky układając ręce nad głową w charakterystyczny sposób.
- Jesteś zabawny – zaśmiała się Sonia, całkowicie tracąc cień podejrzliwości wobec nieznajomego – Jeśli chcesz, mogę ci pomóc ich poszukać…
- I tak właśnie się poznaliśmy – zakończył Franky, obracając szklankę w rękach – Resztę już znasz. Sonia pomagała osieroconym dzieciom przeżyć w tym piekle, ukrywając je w bunkrach i dostarczając prowiant. A potem…na placu ,,Orła’’…ona – Franky’emu coraz bardziej łamał się głos. Musiał przerwać, aby powstrzymać łzy napływające mu do oczu. Z reguły był beksą i płakał z byle powodu, ale tym razem postanowił ukryć żal na dnie serca. Jeżeli chciał cokolwiek zrobić, musiał być twardy. Nabrał powietrza i dokończył zimnym głosem – A potem została zamordowana przez Zoro. Zresztą, sam widziałeś.
- Widziałem i też tego nie rozumiem. Z tego co mówisz wynika, że była to cholernie miła dziewczyna – Usopp zamilkł na chwilę, zastanawiając się, jak mógłby usprawiedliwić tak okrutny czyn, jakiego dopuścił się zielonowłosy.
- Mówiłeś reszcie załogi co zrobił Zoro ? – spytał Franky, wstając i wkładając szklankę do zlewu.
- Nie, a ty ?
- Ja też nie. Nie chciałem tego nikomu mówić, dopóki nie dowiem się prawdy.
Strzelec spojrzał uważnie na przyjaciela. Wiedział jakie uczucia nim targały, bo sam też znajdował się w podobnym stanie ducha.
- Może zrobił to z powodu szoku jakiego doznał…po tym jak go…no wiesz. Ludzie po czymś takim robią różne, głupie rzeczy – Usopp bardzo chciał wierzyć w to co mówi.
- Możliwe – odparł cieśla kierując się w stronę drzwi – Kiedy poczuje się lepiej, wszystko mi powie.
Słońce powoli znikało za horyzontem. Niebo przybrało kolor pomarańczowy, przypominając załodze, że lada chwila zapadną egipskie ciemności. Ponieważ było ciepło, Słomiani postanowili przenocować na świeżym powietrzu. Tylko Zoro, który nadal był osłabiony, został na statku. Luffy i Brook naznosili drewna i razem z Frankym rozpalili ognisko. Sanji naostrzył kijki i przyniósł z kuchni kiełbaski. Nikt się nie odzywał. Im bliżej nocy, tym załoga mniej starała się zachowywać pozory normalności. Pierwszy raz jedli w milczeniu i pierwszy raz w milczeniu rozeszli się do łóżek. Luffy tej atmosfery już nie wytrzymywał. Kiedy upewnił się że wszyscy spali ( lub że chociaż udawali śpiących ), wstał i poszedł na statek. Zdawał sobie sprawę, że budzenie szermierza w środku nocy, to nie najlepszy pomysł na rozpoczęcie rozmowy, ale żeby cokolwiek wyjaśnić, musiał dowiedzieć się co zaszło tamtego dnia w twierdzy. Oczywiście mógł zapytać o to Sanji’ego, który był wtedy razem z Zoro, więc jako świadek zdarzenia potrafiłby zdać mu dość szczegółową relację. Luffy wolał jednak usłyszeć to od zielonowłosego, bo sprawa dotyczyła bezpośrednio szermierza. Jednak prawdziwym powodem, było poznanie uczuć, jakie obecnie towarzyszyły Zoro. Kapitan chciał wiedzieć, czy jego załogant nie jest rozstrojony psychicznie, a jeśli tak, to chciał mu jakoś pomóc.
- Psssst…Sanji, śpisz?
- Nie, a o co chodzi moja kochana Nami-swan ?
Kucharz otworzył oczy, usiadł na posłaniu i rozejrzał się po towarzyszach. Nikt nie spał. Wszyscy przysłuchiwali się uważnie z widocznym oczekiwaniem. To co stało się w twierdzy, było dla reszty zagadką, jednym z brakujących elementów które układały się w tragiczną całość.
- Sanji-kun – odezwał się Brook z wyraźnym zaciekawieniem w głosie – opowiesz nam o wydarzeniach z twierdzy ?
Kucharz siedział całkowicie rozbudzony. Targały nim sprzeczne uczucia, bo to co się wtedy stało, było w pewien sposób osobistym przeżyciem i jego i szermierza. Jego nakama prosili go, o bardzo trudną rzecz. Chcieli aby opowiedział im, jak jeden z jego przyjaciół był katowany i poniżany.
- Nie jestem pewien czy to w porządku, abym to ja wam o tym opowiedział – zaczął Sanji rozglądając się po twarzach towarzyszy – to dotyczy głównie Zoro i to jego powinniście spytać.
Franky rzucił znaczące spojrzenie na Usopp’a i przysunął się bliżej.
- On nam tego nie powie. Jesteśmy przyjaciółmi, więc jeśli zrobili mu coś złego, to powinniśmy o tym wiedzieć – powiedział poważnie Usopp, widząc wahanie Sanji’ego.
- Panie kucharzu, myślę że wszyscy tu obecni uszanują honor pana szermierza i nie będą na ten temat plotkować – powiedziała Robin uśmiechając się, lecz jej oczy były zupełnie pozbawione wesołości. Sanji jeszcze przez chwilę się zastanawiał, ale już podjął decyzję. Wybacz marimo, muszę im to powiedzieć.
- To było – zaczął kucharz – trzeciego dnia po wybuchu powstania…
[b][/b]