Opowiadanie
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
1 2
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
xxx

Wilk morski

Licznik postów: 83

xxx, 06-03-2009, 19:48
Wiem że będzie to dalekie od ideału, ale mam nadzieje że coś was w tym opowiadaniu zaciekawi.

[ Dodano: 2009-03-06, 17:50 ]
1.POCZĄTEK Zoro nigdy nie tracił zimnej krwi, nigdy też nie okazywał strachu, nawet wtedy kiedy się bał. Wiedział ,że jeśli przeciwnik zobaczy niepewność w jego oczach, to straci przewagę jaką miał nad wrogiem przez zgrywanie nieustraszonego .Teraz jednak sprawa miała się nieco inaczej. Rany zadane przez marines dawały o sobie znać ,stracił dużo krwi i dochodziło do tego zmęczenie wywołane poprzednią walką, jaką stoczył z bardzo silnym przeciwnikiem. Usłyszał szelest i szybko sparował ostrze wymierzone w jego głowę. Kątem oka dostrzegał resztę przyjaciół którzy także posiadali dość widoczne rany fizyczne. Na jego nieszczęście, wszystkie zadane ciosy które otrzyma, trafiały blisko punktów witalnych. Odłamki stali i kule tkwiły mu praktycznie w całym ciele ,posiadał też głęboką ranę na plecach, a jego prawe oko było tak obite i zalepione skrzepłą krwią, że całkowicie przestał na nie widzieć .Zakręciło mu się w głowie .Usłyszał z daleka wołanie Luffy'ego, ale nie mógł zrozumieć słów, bo zalała go ciemność.

-Śpi już cztery dni...
-Co z jego okiem Chopper ?
-Gojenie potrwa z 2 tygodnie, ma straszne rozcięcia na brwi a jego powieka jest do zszycia...jednak gorzej jest z resztą ciała. Jego kręgosłup będzie wymagał rehabilitacji.
-Znaczy że co ?Marimo będzie musiał posiedzieć w sanatorium?
-Może damy mu mięsa to poczuje się lepiej ?
-Cicho! Chyba się budzi.
Wszyscy spojrzeli w stronę szermierza, który otworzył powoli jedyne oko ,jakim aktualnie dysponował i starał się skupić wzrok tak ,aby zamazane kształty nabrały ostrości .Kiedy już mu się to udało ,próbował podnieść się na łokciach, ale opadł bezsilnie na poduszki. Luffy podszedł do Zoro i spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-Jeszcze nie odzyskałeś siły ?
Po tym pytaniu Nami wymierzyła kapitanowi cios prosto w twarz.
- NIE WIDZISZ DEBILU ŻE ON LEDWO SIĘ RUSZA!!!
-Ple...pleprasam
Zoro parskną śmiechem na widok tej sceny, niestety przy wydaniu z siebie dźwięku z ust poleciała mu krew ,a przed oczami (okiem) znowu pociemniało.

Słomiani zebrali się w kuchni aby ustalić gdzie dalej się udać. Z jednej strony powinni płynąć na kolejną wyspę wskazaną przez Loge Pose, ale z drugiej, najlepiej byłoby zakotwiczyć tam, gdzie nie ma ludzi.
-Uważam że pomysł nr.2 jest dobry. Stan Zoro nie jest najlepszy a i nam przyda się odpoczynek, wszyscy jesteśmy osłabieni .Jeśli ktoś by nas zaatakował...
-Nie martw się Nami-swan twój rycerz cię obroni !!
-Ja jestem silny i mam dużo energii .Chcę płynąć po przygody !-zaprotestował Luffy -Nami! To ja tu jestem kapitanem!
-I chcesz narazić przyjaciela na niebezpieczeństwo ?!-nawigatorka traciła już cierpliwość-Może pomyślałbyś co się stanie ,kiedy znowu zatakuje nas silny przeciwnik! Zoro nie jest się w stanie bronić!
Luffy umilkł na chwilę i spojrzał na załogę. Brakowało szermierza ,wszyscy mieli bandaże przewiązane w różnych miejscach a Sunny także nosiła na sobie ślady walki.
-No dobra, płyniemy na bezludną wyspę.
-Zaraz ,a Loge Pose nie zmieni kierunku ?-zapytał Franky i spojrzał na nawigatorkę.
-Nad tym się nie zastanawiałam-odparła speszona Nami, która uświadomiła sobie jak ważny szczegół pominęła.
-Spokojnie, z tego co czytałam o Devil's Hell to jest to mała wyspa bez silnego pola magnetycznego-odparła Robin z uśmiechem.
-A więc postanowione! Ruszamy! A ty Brook zagraj coś wesołego! -kapitan szybko odzyskał humor.
-To może ,,Gorzkie żale''? -spytał niewinnie Brook, co spotkało się z entuzjazmem męskiej części załogi i dezaprobatą pań.
Grigorij

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,334

Grigorij, 06-03-2009, 20:49
Dość ciekawie ale zbyt krótko. To chyba nie jest koniec? Pisz w dłuższych kawałkach.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 06-03-2009, 20:58
Aż cisną się na usta słowa: "Z czym tu do ludzi?" Napisz coś więcej, to wtedy pogadamy. No i stawiaj spacje tam, gdzie trzeba, bo to trochę bije po oczach.
xxx

Wilk morski

Licznik postów: 83

xxx, 06-03-2009, 22:32
Przepraszam,zapomniałam wlepić drugiej części.Mój błąd.

2.CIĄG DALSZY

Cicho i spokojnie.Tak właśnie było tam, gdzie znajdowali się Słomiani.Wyspa wyglądała na dziką i kompletnie pozbawioną życia.Załoga postanowiła na jakiś czas nie wchodzić w głąb lądu,tylko rozbić obóz przy brzegu. Dzięki temu nie tracili z oszu Sunny i mogli beztrosko pomoczyć się w wodzie, lub jak w przypadku Nami i Robin,wyciagnąć się na słoneczku. Luffy,Chopper i Brook korzystając z chwili swobody i nie bacząc na niebezpieczeństwo urządzili sobie zabawy w wodzie ,polegające na wzajemnym podtapianiu.Franky i Usopp zostali na statku by naprawić wyrządzone szkody, a Sanji który także nie pozwolił sobie na relaks ,przygotowywał jedzenie w kuchni i czasami (proszony o to przez Choppera) sprawdzał, jak się czuje szermierz.Kiedy wszedł do kajuty w której leżał zielonowłosy, aby zmienić mu okład spostrzegł, że Zoro już nie śpi. Siedział zamyślony, wpatrując się w jakiś martwy punkt i dotykając nerwowo brzucha.
-Taka filozoficzna mina nie pasuje do kogoś, kto nie potrafi skupić się na tyle, by nie zasnąć na warcie w nocy-powiedział Sanji złośliwie czekając na reakcje przyjaciela.Cisza...zero odpowiedzi.
-Słuchasz mnie ,kuso marimo ?
-...
-Jak ktoś do ciebie mówi ,kultura nakazuje odpowiedzieć.
-...
-Oi,co jest z tobą?
-...rz..m...
-Co ?
-nie dobrze mi...zaraz...się zrzygam...
-Czekaj chwilę !!!
Sanji błyskawicznie chwycił Zoro pod ramię i poprowadził go do ubikacji. Otworzył klapę i poczekał za drzwiami, aby szermierz mógł spokojnie zwymiotować.

-Biedny statek...-westchną Usopp rozglądając się po pokładzie-myślisz że nasze zabezpieczenia nie pękną podczas sztormu?
-To fachowa SUPER robota SUPER kolesi, niby co ma pęknąć ?-odpowiedział Franky spoglądając dumnie na Sunny.Strzelec spojrzał na przyjaciela i uśmiechną się.
-To może skoczymy po łyk zimnej coli ?
-Dobry pomysł.
Kiedy oboje usiedli w kuchni postanowili przedyskutować ewentualne miejsca na statku, gdzie mogłyby znajdować się jeszcze jakieś uszkodzenia.Rozmowa jednak szybko zmieniła tor.Usopp przyglądał się cieśli marszcząc brwi.
-Myślisz że damy radę?
-Dlaczego mielibyśmy sobie nie poradzić?-odpowiedział Franky odganiając własne wątpliwości.
-Wiem że ciebie też to martwi...ta ostatnia walka...ja wierzę w Luffy'ego, ale on chyba też zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Niby udaje że się nie boi, ale to co się wtedy stało...
-Walka została wygrana,wszyscy żyjemy...
-Ledwo została wygrana-strzelec ściszył głos-i ledwo udało nam się przeżyć, a jeden członek naszej załogi był torturowany...dwoje było pojmanych...jeden zaginiony...
-Dobra, rozumiem! Mnie też to nie daje spokoju...myślisz że z nim w porządku ?
-Mówisz o Zoro? To twardy typ.A jak ty się czujesz?
-O co ci chodzi?
-O tamtą dziewczynę-Usopp przyglądał się przyjacielowi.Wtedy nie było to dla niego oczywiste, ale teraz kiedy adrenalina opadła, a jego myśli się poukładały zrozumiał wszystko.Cierpienie Franky'ego było dobrze ukryte, lecz wystarczyło tylko poruszyć ten temat.Cieśla spojrzał martwym wzrokiem za okno.Wspomnienia wracają.Radość, krzyk, ból i piękne niebieskie oczy.W tych oczach odbijała się jego twarz...piękne niebieskie oczy...

-Już lepiej?-kucharz wszedł do łazienki spojrzał na szermierza.Zoro siedział oparty o sedes,miał bladą twarz i ciężko oddychał.Sanji kucną obok i szturchną go delikatnie.
-Mam iść po Choppera ?
-...nie...
-I tak go zawołam ale najpierw dotargam cię do łóżka.
Tym razem kuk zabrał przyjaciela na barana.Wiedział że szermierz jest zbyt słaby aby cokolwiek robić samemu. Kiedy zaprowadził go z powrotem do kajuty, sprawdził czy rany na jego ciele się nie otworzyły, wsadził mu pod pachę termometr i ruszył w kierunku plaży.Głupi marimo,po co brał to na siebie?Ja też jestem debil!Kur@a!Mogłem go powstrzymać,coś mu nagadać,a ja co?!Tylko siedziałem i się gapiłem...on i te jego pieprzone zasady.Ja też mam swój honor ale on przesadza…ja też bym wytrzymał…chyba…

-Hej, Sanji idzie z nami pograć!-zawołał wesoło Luffy kiedy zobaczył zbliżającą się sylwetkę.
-Co?Powinien opiekować się Zoro-Chopper zmarszczył brwi i odwrócił się w kierunku statku.
-Może Zoro czuje się lepiej?-odparł wesoło kapitan.
-Chopper!!-zawołał Sanji z daleka-Musisz lecieć na statek!Z marimo jest coś nie tak!!!
Cała trójka pobladła(aczkolwiek Brook już był blady)i spojrzała na kucharza.Szermierz nie raz był w tragicznym stanie, lecz szybko dochodził do siebie.W tym wypadku było inaczej. Nawet po walce z Kumą dość szybko zregenerował siły, a teraz nie potrafi się nawet ruszyć z łóżka.Stan w jakim znajdował się Zoro dobitnie uświadamiał załodze ,że sytuacja nie jest najlepsza.Nie chodzi tu tylko o fizyczne rany, lecz o niepokój ducha i dyskomfort psychiczny.Większość pojedynków odchodziła w zapomnienie, bo już czekała ich następna walka.Teraz też starali się zachowywać jak zawsze, niestety było to sztuczne. Nie rozmawiali o tym razem. Luffy postanowił dać wszystkim czas na wyciszenie się.Wiedział że nie są gotowi na wspólną rozmowę, a każdy z nich potrzebuje wygadać się tylko jednej osobie, gdyż każdy przeżył to na swój sposób.Nie ma sensu zmuszać nikogo, aby na forum powiedział co go trapi.Luffy postanowił jednak przedyskutować nastroje w załodze i dodać wszystkim otuchy.Czuł że jako kapitan powinien wspierać ich słowem i zmobilizować do podjęcia następnego kroku. Najbardziej martwił go Zoro. Nie odzyskał jeszcze sił i raczej nie był osobą która wypłakuje swoje żale i zwierza się z uczuć. Luffy miał nadziej ,że chociaż jemu powie, co mu leży na sercu.
-Co mu jest Sanji ?-zapytał zmartwiony Chopper.
-Jest strasznie blady, zwymiotował to co mu dałem do zjedzenia.
-Jaką porcje mu dałeś?
-Normalną, taką jak zawsze.
-To za dużo. Jego żołądek się skurczył i potrzebuje czasu aby przyjmować normalne porcje pożywienia. Wymioty to w tym wypadku przewidziana reakcja, ale sprawdzę czy wszystko w porządku.
-Przepraszam, nie wiedziałem-powiedział Sanji zmartwiony.Mógł nie lubić szermierza, ale nie chciał kopać leżącego.
-To nie twoja wina. Dawaj mu mniej do zjedzenia, a kiedy poczuje się lepiej można go karmić normalnie-odparł doktor uspokojony tym, że z jego pacjentem nie działo się nic, co mogłoby grozić jego życiu.

-Robin?
-Słucham pani nawigator?
-Myślisz że od teraz będą nas spotykać tylko takie walki, w których ryzyko utraty przyjaciół jest tak duże ?
-Nie wiem, ale takie ryzyko jest zawsze.
-Tak ale…ja chyba dopiero teraz to sobie uświadomiłam, że na końcu drogi możemy nie być w komplecie.
-To całkiem możliwe.
-Bo jeśli tak by się stało…to ja…ja chyba nie chcę dalej płynąć…

CDN.
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 06-03-2009, 23:02
Całkiem fajnie oddałaś nastrój niepokoju. Aż chcę sie dowiedzieć, co zaszło podczas tej walki. Tylko strasznie dużo literówek. Popracuj też nad interpunkcją.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 07-03-2009, 12:35
Zacznę od tego, że opisy wydarzeń wychodzą ci całkiem nieźle. Ich długość mi odpowiada i stylistycznie są w porządku, ale jednak odnoszę wrażenie, że nie przeczytałeś dokładnie tekstu po jego napisaniu, bo jest trochę literówek, a spacje dajesz, kiedy ci się podoba. Wiem, że to wydaje się być głupim szczegółem, ale uwierz mi, dawanie spacji tam, gdzie powinny być, sprawia, że o wiele lepiej się czyta i tekst nie wygląda tak amatorsko. Przede wszystkim dawaj je po myślniku, kropce i przecinku, przed nawiasem i po nawiasie. Kolejna rzecz, która rzuciła mi się w oczy, to że dialogi są suche i zawieszone w próżni, nie piszesz nawet kto wypowiada daną kwestię. Owszem, to nie zawsze koniczne, bo czasem to oczywiste kto mówi, ale przydałoby się wiedzieć, jak postacie wypowiadają dane słowa, co wtedy robią, jak reagują itp. Fabularnie póki co umiesz zaciekawić, ale na razie za mało tego, żeby powiedzieć coś więcej.
A teraz jakiej rady mogłabym ci udzielić? Przede wszystkim dużo czytaj, nie tylko fanfików, ale też książek i pamiętaj, żeby zawsze dokładnie sprawdzać, to co napisałeś Smile
gook

Piracki wojownik

Licznik postów: 174

gook, 07-03-2009, 18:16
Druga część podobała mi się o wiele bardziej niż pierwsza. Dzięki opisom potrafiłam sobie wyobrazić dokładnie jak to wszystko po kolei wyglądało.
Ciekawa jestem co będzie dalej. Zapowiada się ciekawie. Wink
xxx

Wilk morski

Licznik postów: 83

xxx, 11-03-2009, 11:25
Jednak czytanie czegoś, a napisanie tego samemu, to dwie różne rzeczy. Nie wiedziałam że napisanie fanficka jest takie trudne Tongue No ale trening czyni mistrza (chyba) Big Grin


3. WSPOMNIENIA

- Franky ? - Usopp spojrzał na przyjaciela niepewnie. Wiedział że wspomnienia mogą go zaboleć, ale chciał poznać prawdę.
- Opowiesz mi o tej dziewczynie ?
Cieśla zawiesił mglisty wzrok na szklance z colą i zmarszczył brwi. Opowiedzieć ? Jak mam to zrobić, kiedy sam nie wiem dokładnie co do niej czułem. Nie znałem jej dobrze, ale nie zasługiwała na śmierć. Dlaczego ON ją zabił ? Nie miałem czasu zapytać...ale...Zoro na pewno miał ważny powód. Dowiem się czemu to zrobił i zdecyduję; wybaczyć albo...zabić...
- To było...- Franky nabrał powietrza i kontynuował - To było dwadzieścia dni temu...

20 dni wcześniej.

Wybuchło powstanie. Cała wyspa była ostrzeliwana przez wroga, a Franky stracił nadzieję na odnalezienie załogi. W całym tym zamieszaniu rozbiegli się w różne strony i prawdopodobnie błądzili wśród ruin, szukając się wzajemnie. Cieśla skręcił w prawo i wpadł do częściowo rozwalonego budynku.
- Kim jesteś ? – rozległ się cichy głos. Gdzieś w ciemnym kącie zamajaczyła sylwetka drobnej dziewczyny. Miała karabin. Franky cofnął się odruchowo i odpowiedział siląc się na spokój – Nie mam broni. Szukam przyjaciół…to debile którzy gubią się nawet na prostej drodze…więc…jeśli mogłabyś przestać do mnie celować…
Dziewczyna spojrzała na niego nieufnie, nadal trzymając karabin na wysokości jego brzucha.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć ? – spytała robiąc krok do przodu. Była zdeterminowana a broń dodawała jej pewności.
- No bo…- zawahał się - …bo gdybym był wrogiem i chciał cię zabić, to nie biegałbym po ulicy jak wariat. Jak już mówiłem, szukam przyjaciół. Ty mnie nie interesujesz.
Odwrócił się napięcie w kierunku drzwi i ruszył powolnym krokiem do wyjścia.
- Czekaj ! – usłyszał za sobą wołanie – Nie zostawiaj mnie samą ! Mam na imię Sonia. Przepraszam, nie gniewaj się.
- Nie gniewam. Rozumiem sytuacje jaka panuje na wyspie. Łatwowierność to prosta droga na cmentarz – odparł cieśla z uśmiechem. Kiedy dziewczyna wyszła z cienia, mógł zobaczyć jaka była piękna. Miała kasztanowe, kręcone włosy pokryte kurzem i pyłem, małe usta oraz wspaniałe, przeszywające, niebieskie oczy.
- Nazywam się Franky – odparł zakłopotany. Sam nie wiedział czemu, ale dziewczyna sprawiała, że czuł dreszcze na całym ciele – Należę do piratów Słomianego Kapelusza.
- Pirat !? – Sonia zwęziła oczy podejrzliwie.
- Nie pirat, tylko SUPER CIEŚLA Z SUPER PIRACKIEGO STATKU !!! – krzykną Franky układając ręce nad głową w charakterystyczny sposób.
- Jesteś zabawny – zaśmiała się Sonia, całkowicie tracąc cień podejrzliwości wobec nieznajomego – Jeśli chcesz, mogę ci pomóc ich poszukać…

- I tak właśnie się poznaliśmy – zakończył Franky, obracając szklankę w rękach – Resztę już znasz. Sonia pomagała osieroconym dzieciom przeżyć w tym piekle, ukrywając je w bunkrach i dostarczając prowiant. A potem…na placu ,,Orła’’…ona – Franky’emu coraz bardziej łamał się głos. Musiał przerwać, aby powstrzymać łzy napływające mu do oczu. Z reguły był beksą i płakał z byle powodu, ale tym razem postanowił ukryć żal na dnie serca. Jeżeli chciał cokolwiek zrobić, musiał być twardy. Nabrał powietrza i dokończył zimnym głosem – A potem została zamordowana przez Zoro. Zresztą, sam widziałeś.
- Widziałem i też tego nie rozumiem. Z tego co mówisz wynika, że była to cholernie miła dziewczyna – Usopp zamilkł na chwilę, zastanawiając się, jak mógłby usprawiedliwić tak okrutny czyn, jakiego dopuścił się zielonowłosy.
- Mówiłeś reszcie załogi co zrobił Zoro ? – spytał Franky, wstając i wkładając szklankę do zlewu.
- Nie, a ty ?
- Ja też nie. Nie chciałem tego nikomu mówić, dopóki nie dowiem się prawdy.
Strzelec spojrzał uważnie na przyjaciela. Wiedział jakie uczucia nim targały, bo sam też znajdował się w podobnym stanie ducha.
- Może zrobił to z powodu szoku jakiego doznał…po tym jak go…no wiesz. Ludzie po czymś takim robią różne, głupie rzeczy – Usopp bardzo chciał wierzyć w to co mówi.
- Możliwe – odparł cieśla kierując się w stronę drzwi – Kiedy poczuje się lepiej, wszystko mi powie.


Słońce powoli znikało za horyzontem. Niebo przybrało kolor pomarańczowy, przypominając załodze, że lada chwila zapadną egipskie ciemności. Ponieważ było ciepło, Słomiani postanowili przenocować na świeżym powietrzu. Tylko Zoro, który nadal był osłabiony, został na statku. Luffy i Brook naznosili drewna i razem z Frankym rozpalili ognisko. Sanji naostrzył kijki i przyniósł z kuchni kiełbaski. Nikt się nie odzywał. Im bliżej nocy, tym załoga mniej starała się zachowywać pozory normalności. Pierwszy raz jedli w milczeniu i pierwszy raz w milczeniu rozeszli się do łóżek. Luffy tej atmosfery już nie wytrzymywał. Kiedy upewnił się że wszyscy spali ( lub że chociaż udawali śpiących ), wstał i poszedł na statek. Zdawał sobie sprawę, że budzenie szermierza w środku nocy, to nie najlepszy pomysł na rozpoczęcie rozmowy, ale żeby cokolwiek wyjaśnić, musiał dowiedzieć się co zaszło tamtego dnia w twierdzy. Oczywiście mógł zapytać o to Sanji’ego, który był wtedy razem z Zoro, więc jako świadek zdarzenia potrafiłby zdać mu dość szczegółową relację. Luffy wolał jednak usłyszeć to od zielonowłosego, bo sprawa dotyczyła bezpośrednio szermierza. Jednak prawdziwym powodem, było poznanie uczuć, jakie obecnie towarzyszyły Zoro. Kapitan chciał wiedzieć, czy jego załogant nie jest rozstrojony psychicznie, a jeśli tak, to chciał mu jakoś pomóc.

- Psssst…Sanji, śpisz?
- Nie, a o co chodzi moja kochana Nami-swan ?
Kucharz otworzył oczy, usiadł na posłaniu i rozejrzał się po towarzyszach. Nikt nie spał. Wszyscy przysłuchiwali się uważnie z widocznym oczekiwaniem. To co stało się w twierdzy, było dla reszty zagadką, jednym z brakujących elementów które układały się w tragiczną całość.
- Sanji-kun – odezwał się Brook z wyraźnym zaciekawieniem w głosie – opowiesz nam o wydarzeniach z twierdzy ?
Kucharz siedział całkowicie rozbudzony. Targały nim sprzeczne uczucia, bo to co się wtedy stało, było w pewien sposób osobistym przeżyciem i jego i szermierza. Jego nakama prosili go, o bardzo trudną rzecz. Chcieli aby opowiedział im, jak jeden z jego przyjaciół był katowany i poniżany.
- Nie jestem pewien czy to w porządku, abym to ja wam o tym opowiedział – zaczął Sanji rozglądając się po twarzach towarzyszy – to dotyczy głównie Zoro i to jego powinniście spytać.
Franky rzucił znaczące spojrzenie na Usopp’a i przysunął się bliżej.
- On nam tego nie powie. Jesteśmy przyjaciółmi, więc jeśli zrobili mu coś złego, to powinniśmy o tym wiedzieć – powiedział poważnie Usopp, widząc wahanie Sanji’ego.
- Panie kucharzu, myślę że wszyscy tu obecni uszanują honor pana szermierza i nie będą na ten temat plotkować – powiedziała Robin uśmiechając się, lecz jej oczy były zupełnie pozbawione wesołości. Sanji jeszcze przez chwilę się zastanawiał, ale już podjął decyzję. Wybacz marimo, muszę im to powiedzieć.
- To było – zaczął kucharz – trzeciego dnia po wybuchu powstania…

[b][/b]
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 13-03-2009, 08:16
umiesz zaciekawić. Nie mogę się doczekać.
Włóczykij

Super świeżak

Licznik postów: 242

Włóczykij, 13-03-2009, 15:55
Zaczyna się rozkręcać, czekam na więcej Wink
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 13-03-2009, 18:52
Przeczytałem wszystkie trzy części i powiem, że początek obiecujący, zapowiada się interesująca historia. Właściwie mam tylko jeden zarzut, ilość wrzucanego tekstu jest za mała. Czekam na dalszy rozwój wypadków. Wink
xxx

Wilk morski

Licznik postów: 83

xxx, 24-03-2009, 14:58
UWAGA ! Ten rozdział zawiera sceny tortur. Jeżeli ktoś nie lubi rozlewu krwi, lepiej żeby nie czytał. Dziękuję wszystkim za komentarze i dobre rady. Pierwszy raz piszę opowiadanie i zaczynam rozumieć, że to w cale nie jest taka łatwa sprawa. Mam nadzieję, że w przyszłości moje fanfiki będą bardziej dopracowane :] .


4. WYZNANIA


Luffy otworzył drzwi i podszedł do łóżka. Zoro leżał odwrócony do ściany, oddychał ciężko i nierównomiernie. W powietrzu unosił się zapach lekarstw, a na stole leżały strzykawki z jakimś niebieskim płynem. Kapitan, z wyrzutami sumienia, potrząsnął delikiatnie ramieniem przyjaciela. Roronoa poruszył się i otworzył oko.
- Co się stało ? - spytał zachrypniętym głosem spoglądając na Luffy'ego.
- Chcę z tobą pogadać. Wiem że jesteś zmęczony, ale to bardzo ważne. Opowiesz mi co się wtedy stało ?
Szermierz nic nie odpowiedział. Mierzył Słomianego wzrokiem, zastanawiając się co zrobić. Kapitan, widząc jego wahanie, przysunął się bliżej, objął go ramieniem i powiedział kojącym szeptem:
- Wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko ? Nie musisz zawsze udawać twardziela. Jeżeli coś cię martwi, lub sprawie że chce ci się płakać, to tego nie ukrywaj.
Zoro usiadł. Już nie trzeba było go przekonywać.
- To było trzeciego dnia powstania...

Trzeci Dzień Powstania

- Kuso marimo !!! Gdzie my jesteśmy !?
Szermierz i kucharz stali w polu. W polu ziemniaków. Kiedy cała drużyna się rozdzieliła, Sanji mając nadzieje odszukać dziewczyny, trafił na Zoro. Zielonowłosy stwierdził, że zna drogę do siedziby wroga, a kucharz mu uwierzył.
- Spokojnie, to było gdzieś w tej okolicy - odpowiedzialłRoronoa, całkowicie przekonany o słuszności swoich słów.
- Widzisz gdzieś tutaj twierdzę !? Widzisz tutaj cokolwiek !? WYPROWADZIŁEŚ NAS W POLE DEBILU !!!
- Sam jesteś debil, jak mówię że wiem gdzie idę, to znaczy że wiem !!
- Jak mówisz że wiesz gdzie idziesz, to znaczy że nikt cię żywego nie znajdzie !!!

- Ano...Sanji ?
- Tak, moja kochana Nami-swan ? - kucharz przerwał opowieść i spojrzał na nawigatorkę.
- Możesz przejść do konkretów ? Wasze kłótnie znamy na pamięć. Opowiedz lepiej jak was złapali.
- Kiedy już wróciliśmy do miasta, zaatakowali nas jakimś gazem. Kiedy się obudziłem, byłem skuty kajdankami i siedziałem w celi.
Nastała chwila ciszy. Wszyscy czekali w napięciu, bo wreszcie mogli się dowiedzieć prawdy.
- I c-c-co było po-potem ? – zapytał się Usopp ze strachem.
- Wtedy weszła ona…

Cela była zimna i ponura. Kajdanki które krępowały im ręce, wbijały się boleśnie w skórę, a zapach zgnilizny sprawiał, że mieli ochotę zwymiotować. Kiedy ich oczy przywykły do ciemności, drzwi celi otwarły się. Stała przed nimi drobna kobieta, z nasuniętym na głowę kapturem tak, że nie mogli zobaczyć jej twarzy.
- Buntownicy ? – spytała jadowitym głosem i podeszła do kucharza – Kto was przysyła ? Ilu was jest ? Ile macie broni ? Pytam się grzecznie, ale lepiej nie naginaj mojej cierpliwości.
Sanji spojrzał na nią i uśmiechną się przyjaźnie. Nigdy nie powiedziałby nic obraźliwego kobiecie, dlatego grzecznie jej odpowiedział:
- Proszę wybaczyć, ale nie wiem o co chodzi. Chętnie bym panience pomógł, ale przyjechałem z kolegą rolnikiem, zbadać jakość uprawianych ziemniaków na tutejszych polach.
Kobieta o nic już nie pytała. Kopnęła kucharza w głowę, łamiąc mu nos. Ale na tym nie skończyła. Kolejne uderzenia nogą sprawiły, że Sanji’emu pociemniało przed oczami.
- Żałosne żarty, żałosnego faceta – powiedziała, patrząc się z góry.
- Żałosne poczucie wyższości kogoś, kto potrafi się bić tylko wtedy, gdy przeciwnik nie może się ruszać.
Kobieta odwróciła się szybko w stronę szermierza. Mimo że nie było widać jej twarzy, wiedział że płonęła z wściekłości.
- Coś powiedział dupku ?! – głos jej drżał, ledwo nad sobą panowała.
- Czy takie brzydkie słowa, pasują do damy z dobrego domu ? – Zoro uśmiechną się szeroko, widząc rozjuszenie przeciwniczki. Wiedział że będzie go to słono kosztować, ale nie mógł sobie odmówić tej przyjemności.
- Jeszcze się panienka nie przedstawiła. Kultura tego wymaga – powiedział z ironią. Ku jego zdumieniu dziewczyna odpowiedziała.
- Tina. Lepiej zapamiętaj to imię, bo jestem ostatnią kobietą, jaką ujrzysz w swoim marnym życiu.
- Ohhh ? Jaka szkoda. Miałem nadzieję ujrzeć prawdziwą kobietę, a nie tanią dziwkę.
Tego było za wiele. Dziewczyna rzuciła się na szermierza, okładając go po całym ciele. Dawała ujście swojej wściekłości, lecz nagle drzwi celi ponownie się otworzyły. Do środka wszedł wysoki, młody mężczyzna z czarnymi włosami. Ruchem ręki nakazał Tinie przestać.
- Tak się nie prowadzi rozmowy. Gdzie się podziały twoje maniery ? – zapytał spokojnie, patrząc na dziewczynę z uśmiechem. Sanji spojrzał na przybyłego człowieka, a potem na Zoro. Szermierz mimo ciosów, również się uśmiechał.
- Możesz wyjść Tina. Ja się nimi zaopiekuję.
Kobieta rzuciła ostatnie, nienawistne spojrzenie w stronę więźniów i posłusznie opuściła celę.
- Proszę jej wybaczyć. To dobra dziewczyna, ale trochę…rozdwojona. Mam na imię Max i jestem tutaj, aby uzyskać ważne informację. Sami rozumiecie, taka praca.

- Ooooo, a więc spotkaliście naprawdę miłego gościa – powiedział Luffy, szczerząc zęby.
Zoro spojrzał na kapitana z rezygnacją.
- Dasz mi skończyć ? Nazywanie tego człowieka miłym, to jak nazywanie Usopp’a szczerym.
- Nie rozumiem…- Słomiany przekrzywił głowę, zastanawiając się, co jego przyjaciel miał na myśli.
- Zaraz zrozumiesz. Kiedy odmówiliśmy powiedzenia szczegółów dotyczących powstania, Max postanowił się zabawić…

Obaj byli strasznie poturbowani. Zdawali sobie sprawę, że taka ilość ciosów może ich zabić, jednak nic nie powiedzieli. Max szybko zrozumiał, iż taka metoda jest nieskuteczna. Spojrzał na swoje ofiary i zastanowił się przez chwilę. Skoro obaj walczyli pod wspólną banderą, to znaczy że są przyjaciółmi. Jeżeli nie da się złamać ich razem, to może uda się złamać jednego z nich, kosztem drugiego.
- Słuchajcie panowie – powiedział oprawca oficjalnym tonem – tak nie może być. To jest dla mnie ważne, dlatego proszę o odpowiedzi na zadawane pytania.
Szermierz parsknął pod nosem, dławiąc się krwią. Sanji spojrzał na mężczyznę i powiedział z udawaną grzecznością:
- Ja proszę pana nic nie wiem. Jestem tu z kolegą na wczasach.
- A co ty na to, jeśli twój kolega straci oko ? – powiedział Max i podszedł do Zoro z nożem. Kucharz nic nie odpowiedział. Patrzył ze strachem na mężczyznę, który gładził skroń jego przyjaciela ostrzem.
- Sprawa jest prosta. Jeżeli nic nie powiesz, pan Roronoa będzie miał problem.
Kucharz nie wiedział co robić. Pierwszy raz w życiu postawiony buł w takiej sytuacji. Spojrzał na zielonowłosego, który dał mu znak ruchem głowy, że ma nic nie mówić. Takie niewerbalne przekazywanie informacji nie spodobało się Max’owi. Wykonał szybki ruch ręką i przeciął powiekę szermierza, z której obficie rozlała się krew. Kolejne ciosy nożem skierowane były w jego brzuch. Ściany i podłoga zabarwiły się na czerwono, tworząc coś w rodzaju mozajki. Sanji miał dość. Nie chciał patrzeć, jak jego nakama zostaje zamordowany.
- Powiem wszystko !!! Tylko przestań !! Ja…
- ZAMKNIJ SIĘ KRETYNIE !!! – rykną szermierz, wypluwając nagromadzoną w ustach krew – NIE PO TO ZBIERAM ŁOMOT BYŚ TY IM WSZYSTKO WYPAPLAŁ !!!
Kucharz zamknął usta. Marimo miał rację, nie mógł tego powiedzieć. Obiecał sobie w duchu, że nic nie powie i tak będzie. Spojrzał zdecydowanie na Zoro i przytaknął.
- Widzę panowie że nadal się nie rozumiemy – powiedział Max spoglądając na nich z politowaniem – ale jestem pewien, że mój przyjaciel wyjaśni wam to lepiej.
Już trzeci raz drzwi do celi otworzyły się.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 24-03-2009, 15:50
Bardzo ciekawy rozdział, trzyma w napięciu. Uwielbiam czytać sceny tortur, a Zoro twardziel nie ma co. Jedyna rzecz, która mi nie odpowiada to to że rozdział jest tak krótki, już zaczynam się wczuwać, a tu koniec. Jeśli pisanie zajmuje Ci dużo czasu, to nie śpiesz się, wrzucaj rzadziej a więcej Wink.
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 24-03-2009, 18:25
Cudowne. Naprawdę, jak na kogoś kto pierwszy raz pisze "opowiadanie" jest naprawdę dobrze. Masz niezły styl, potrafisz utrzymać w napięciu i pięknie wszystko przedstawić. Mnie też podobały sie bardzo sceny tortur. Liczyłam właśnie na tortury psychiczne.
hans14

Kapitan z paradise

Licznik postów: 338

hans14, 24-03-2009, 18:49
RedHatMeg, podpisuje się pod to co napisała, ale twój błąd to za krótkie teksty. Nie spiesz się, a wyjdzie ci o wiele lepiej mówię ci.
1 2
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź