To ja podobnie jak Awake będe inny niż ogół i zastosuję się do zalecenia Evendell w pierwszym poście i uzasadnię swe wybory ;P (mimo iż nawet ona tego nie zrobiła ;P)
1. Zoro alias Szablozębny - Choć nie mam pewności, czy nie jest już na równi z Usoppem. W każdym razie kiedyś powiedziałem w jakiejś rozmowie, będąc pod wrażeniem epickości Zora: "Musiałbym być gejem, by móc jeszcze bardziej go lubić."
2. Usopp alias Sogeking

- przyznaję, kiedyś mnie wnerwiał. Gdzieś koło Skypiei jednak zacząłem darzyć go coraz większą sympatią, a wraz z kolejnymi wydarzeniami, także i szacunkiem.
3. Frrrranky alias Supa~~! ;D - Tylko Oda mógłby w świecie pełnym piratów stworzyć postać o stylu plażowego szpanera ;D Za humor, jaki wnosi do One Piece i za jego Strong Hammer ;P
4. Nami alias Skąpiradło - Jakieś inne uzasadnienia poza tym, że jest rudowłosą ślicznotką? ;D Trzeba? Naprawdę? Echh... No dobra. Na początku też jej zbytnio nie lubiłem. Ot, taka materialistka i zołza ogółem :zdegustowany: Jakoś chyba zacząłem ją znosić dopiero po Arlong Park, a lubić dopiero w sadze Baroque Works, gdzie dopiero mogliśmy zobaczyć jej zdolności, umiejętności i zaangażowanie w sprawy załogi.
5. Luffy alias Gumiak. Lubię go za determinację i optymizm, ale wnerwia mnie czasami jego przesadna wręcz beztroska, granicząca wręcz z głupotą. Ach, dla niego też ogromny szacunek za moją ulubioną scenę chyba w całym Baroque Works (a w każdym razie jedną z ulubionych) - jego wspinaczka na Drum Island.
6. Nico Robin alias Ta-Co-Grzebie-w-Piachu - W sumie nigdy tak do końca nie udało mi się jej zaakceptować jako członkinię SHP. Nawet pomimo wydarzeń w sadze Enies Lobby. Zawsze lekko wyobcowana, chwilami ma się wrażenie, jakby miała cały świat (łącznie z nakama) głęboko w... kształtnym miejscu :/ . I choć razi to trochę w czasie poważniejszych sag, gdzie albo jest chłodna albo nienaturalnie zaangażowana, to jednak czyni z niej chwilami idealną postać w idealnym miejscu (na przykład jej udział w arcu z Foxym. Bez niej nie byłoby to samo.)
7. Brook alias Śmierć - mało znam gościa w sumie. Ot, nieszczęśliwy grajek, przywiązany co prawda do swego przyjaciela, ale przy tym prezentujący często niski poziom humoru (i manier) i raczej bez większego potencjału (na ile sposobów można pytać o damską bieliznę?).
8. Sanji alias Cancerman - tutaj na odwrót. Kiedyś go lubiłem bardziej ( gdzieś tak od Drum Island, wcześniej słabo go czułem w załodze) z czasem jednak stracił w mych oczach. Między innymi za to, jak pierdołowaty staje się przy jakiejkolwiek dziewczynie ładniejszej od szympansicy, oraz za nadmierną ilość chwil niezależności, która mi zwyczajnie do niego nie pasuje. W Alabaście, w Water 7, w Little Garden - zawsze sam jak kot, co jest trochę dziwne w serii anime traktującej o tym, jak bardzo ważne jest wsparcie przyjaciół. :looka: I choć taka rola może pasowałaby IMO do Zora, to jednak u Sanjiego wydaje mi się jakaś taka wymuszona. Ale szacun za zasadę nie bicia kobiet

9. Chopper alias Czopek - kiedyś troszkę go lubiłem. Potem Chopper nie pozwalał na zmianę zdania. Bo był ciągle taki sam. I jest ciągle taki sam, nie wprowadził nic nowego do swej nudnej, naiwnej, słodkiej osobowości od czasu Drum Island.