Mam ambiwalente uczucie, co do tego rozdziału, prowadzenia tego arcu/sagi, jak i prowadzenia fabuły w OP od TS'a (w tej kolejności).
Zaczynając od chaptera, podoba mi się, że Oda nie stara się przedłużać wydarzeń ani chwili dłużej, być może zdajac sobie sprawę, że na podstawie kolejnych rozdziałów jego dzieło będzie rozliczane jako całość, z drugiej strony jest w tym wszystkim za dużo elementów, które wybijają widza z nastroju wielkiej batalii, która lada moment ma nadejść: "genialny" Kinemon, tłumaczenie planu przed, a nie w trakcie akcji (jak wielu innych zauważyło ), jakieś bzdury z porwaniem Momo (wtf). W porównaniu z Marinefordem, który od pierwszego rozdziału kipiał napięciem i niepewnością, bitwa o Wano przypomina bardziej domówkę na Onigashimie, niż starcie potęg.
W chapie miłym szczegółem było przedstawienie Robin w towarzystwie pozostałych koksów z załogi, jako pełnoprawną siłę uderzeniową. Bardzo dawno nie miała już samodzielnej walki, i nawet takie proste kadry, na których POTĘŻNIE miażdży randomów są ok. Brook i Franky również wpisują się w ten schemat, ale oni mieli już masę dobrych akcji po TS więc nie jest to (dla mnie) tak ważne.
Jeśli chodzi o porowadzenie tego arcu, jak i całej sagi Yonko, mam wrażenie, że Oda nie bardzo może się odnaleźć w "groźnym" Nowym Świecie. Z jednej strony stara się budować poważniejszą narrację (np. śmierć Pedro), z drugiej, na czele Dziewięciu Pochew stawia komicznego do przesady Kinemona. Z jednej strony, Jack urządza rajd na Zou, doprowadzajac prawie że do hekatomby, z drugiej cały sojusz płynie na pałę do legowiska Lwa... takich skrajności w tej sadze jest więcej, ale nie będę ich wszystkich przytaczał, bo każdy zrozumie co mam na myśli. W porównaniu z MF (sorry, nie ma lepszego arcu do porównywania) wygląda to średnio, przynajmniej na razie.
Największym rozczarowaniem tej sagi, dla mnie, jest nieumiejętne operowanie absurdem i powagą w kreowaniu istotnych dla fabuły postaci. Kinemon jest błaznem? Ok - ale nie musi być nim na każdym kroku. Shutenmaru jest spasionym gangusem? W porządku - ale nie musi przy tym wyglądać beznadziejnie, bo otyłą osobę można przedstawić w sposób budzący respekt (Czarnobrody jako pierwszy z brzegu, Queen też jest całkiem całkiem). Denjiro jest podwójnym agentem? Super sprawa, ale nie lepiej, gdyby oszpecił sobie twarz, zamiast marszczyć się przez całą zimę? Wtf. Oden jest tutaj wisieńką na torcie, ale jego lepiej sobie odpuścić, bo jest chyba jedną z najgorszych kreacji Ody.
Dodałbym do tego ogromną dysproporcję siłową między Słomianymi, a pozostałymi członkami sojuszu, ale to raczej oczywiste. Myślę, że wyglądałoby lepiej, gdyby do pokonania dwóch imperatorów o podobnej mocy i wpływach, staneło ramię w ramię kilku pretendentów o podobnym wkładzie w całość, ale to marzenie ściętej głowy.
Niby zblliżamy się do finałowego starcia, ale mam poważne obawy, czy walki nie pójdą offpanel, albo nie zostaną zrobione na byle jak. Bo przy tylu potencjalnych match-upach, ten arc powinien potrwać co najmniej jeszcze rok, zakładając , że każda walka będzie trwać max 5 rodziałów. Ale lepiej żebym się mylił.