Będąc w gimnazjum miałem okazje czytać jako lekturę, książke pt "Stwowarzyszenie Umarłych Poetów" oparta o film pod tym samym tytułem. Dlatego gdy parę dni temu pewna stacja zapuściła ten film, z ciekawościa zasiadłem do ogladania...
Jest rok 1959. Szkoła w Treston obchodzi wlaśnie 100-lecie istnienia. Słynie ona z surowosci, dyscypliny i wysokiego poziomu nauczania, a większość jej absolwentów ma zapewnione miejsca na najlepszych wyższych uczelniach w Stanach. W tym samym czasie do szkoły przybywa nowy nauczyciel J. Angielskiego pan John Keating. Już na pierwszej lekcji uczniowie przekonuja sie ze jego metody nauczania znacznie odbiegaja od standardów przyjetych w Treston. Keating uświadamia chłopcom iz to oni sa ważni, ich opinie są tu najważniejsze. Nie liczy się wkuwanie na pamięć regułek, ale samodzielne, twórcze myślenie, a marząc są w stanie dokonać rzeczy wielkich. Chłopcy zainspirowani jego lekcjami postanawiaja odtworzyć Stowarzyszczenie Umarłych Poetów, rodzaj klubu, do którego przed laty uczęszczał Keating, będąc uczniem Treston. Co noc zbierają sie w jaskini i czytaja poezję. Te spotkania odmienia ich życie na zawsze..
Film jest prawdziwą perłą. Potrafi głeboko przejąć. Pomimo tego że ma juz prawie 20 lat, temat wciąż jest otwarty. Autorzy postapili bardzo odważnie obnażając skostniałość systemu edukacji w Stanach Zjednoczonych. Poruszyli nawet temat samobójstw w szkołach uznawany dotąd za temat tabu. Ten fiilm to legenda. Nie na darmo dostał 5 (?) oskarów i każdy, kto go ogladał sie ze mna zgodzi. Jestem pewien, że jeszcze nie raz będę do niego wracał...