Zakładam ten temat, żeby nie tworzyć oddzielnego za każdym razem jak napiszę coś zawierającego się w jednym rozdziale. Generalnie zamierzam obracać się w uniwersum z "Wywiadu z piratem" dlatego niektóre fiki mogą być ze sobą powiązane. Przydatna jest znajomość tamtego fika, ale nie jest konieczna. Miałam nadzieję, że na początek napiszę coś bardziej kanonicznego, ale niestety... nie wyszło :]
tytuł: "Życie jest niesprawiedliwe"
opis: Zoro i Tashigi zabijają czas na bezludnej wyspie. Skojarzenia jak najbardziej na miejscu.
ostrzeżenia: ecchi, byłoby hentai, gdybyśmy mieli dział dla dorosłych
Życie jest niesprawiedliwe
Życie jest niesprawiedliwe. Tak przynajmniej myślała Tashigi, siedząc na brzegu bezludnej wyspy, licząc na to, że wreszcie dostrzeże jakiś statek płynący jej z pomocą. Wszystko co miała do tej pory, marzenia, przyjaciele, kariera, zostało jej odebrane przez jeden głupi incydent. Zoro był w innej sytuacji, Zoro miał szczęście, gdyby statek z transportem więźniów nie zatonął, teraz pewnie siedziałby w Impel Down. Choć z drugiej strony czasami tak się zachowywał, jakby rzeczywiście wolał drugą opcję. Z więzienia zawsze można uciec, z bezludnej wyspy już gorzej.
Jak zwykle się unikali, w końcu nie mieli sobie nic do powiedzenia. Zoro przypuszczalnie trenował, a Tashigi bezskutecznie próbowała wymyślić jakiś plan. Wyglądało na to, że nie pozostawało im nic innego jak tylko czekać na ratunek. Wyspa zapewniała życie licznej faunie i florze, ale nie znaleźli na niej ani jednej istoty rozumnej. Fakt, że mieli tylko siebie nie za bardzo przypadł dziewczynie do gustu. Czuła się niebywale samotna, a jedyną osobą „pod ręką” był człowiek, którego chętnie widziałaby za kratkami. Ponadto do głowy zaczęły przychodzić jej myśli, które wolałaby kompletnie wymazać ze swego umysłu. Wszystko zaczęło się wtedy, gdy przez przypadek zobaczyła szermierza nago. Zoro postanowił opłukać się po całym dniu treningu, a ona miała pecha się napatoczyć. Nie zauważył jej, ale ona widziała wszystko. Widziała jego twarde mięśnie, kształtne pośladki i urocze, zielone włosy, nie tylko na głowie. Nienawidziła tego kim był, gardziła nim, ale jednemu zaprzeczyć nie mogła – Zoro był piekielnie seksowny.
Dlaczego tacy faceci marnują się jako piraci? – Pomyślała i westchnęła. -
Chciałabym, żeby więcej przystojniaków szło do Marynarki.
Po chwili uświadomiła sobie, że co z tego, jeśli do Marynarki szłoby więcej przystojniaków, skoro i tak utknęła na bezludnej wyspie?
- Życie jest naprawdę niesprawiedliwe – powiedziała do siebie, uświadamiając sobie po raz kolejny, że jedynym dostępnym mężczyzną jest Zoro.
Po chwili jednak zaczęła postrzegać całą sytuację od nieco innej strony. Czy naprawdę miało znaczenie kto kim jest? Czy nie ważniejsza była wzajemna pomoc? Jeśli utknęli tu na dobre, prędzej czy później i tak będą musieli się do siebie przyzwyczaić. Zastanawiała się co sądzi o tym wszystkim Zoro.
W końcu jest facetem, to tylko kwestia czasu, kiedy zacznie odczuwać potrzebę... – Tashigi zarumieniła się na myśl o pierwotnych instynktach, bo zdała sobie sprawę, że sama zaczyna odczuwać potrzebę... bycia z kimś.
- Hej Tashigi! – Gdy usłyszała głos szermierza za swoimi plecami, prawie dostała zawału. Dobrze, że nie myślała na głos. – Upolowałem wielką jaszczurkę, będzie z tego niezła pieczeń. Głodna?
Ton jego głosu był wyjątkowo przyjemny i kompletnie zbił ją z tropu. Przywykła raczej do czegoś innego.
- A ty coś się nagle taki miły zrobił? – warknęła podejrzliwie.
- Łaski bez – tym razem Zoro rzekł z typową dla siebie irytacją i zwrócił swe kroki w stronę lasu.
Dziewczyna trochę żałowała swojego gruboskórnego zachowania. W końcu wreszcie nadarzyła się okazja na jakąś nić porozumienia między nimi.
- Zaczekaj – powiedziała.
Przez cały posiłek nie odezwali się do siebie ani słowem, co jednak było pewnym postępem, bo nie padły żadne wyzwiska. Ogień jeszcze się tlił, a Tashigi wlepiała wzrok w żar, który był niczym metafora tego, co właśnie w sobie tłumiła. Męczyło ją już to całe udawanie, w końcu czy miała coś do stracenia? Skoro musiała żyć na tej wyspie, to przynajmniej chciała czerpać z tego jakąś przyjemność. I tak nikt by się nie dowiedział.
W normalnych okolicznościach nigdy nie zdobyłaby się na taką śmiałość, ale teraz nie widziała sensu, by tłamsić w sobie coś, co i tak w końcu wyszłoby na jaw. Podeszła do Zoro i pocałowała go w taki sposób, w jaki robią to spragnione miłości kobiety w najśmielszych książkach erotycznych. Pewnie udusiłaby go własnym językiem, gdyby w pewnym momencie nie musiała zrobić przerwy na wzięcie oddechu.
- Jesteś stuknięta – wydyszał zszokowany Zoro, korzystając z chwili „wolności.”
- To mnie powstrzymaj – Tashigi powaliła go na łopatki i siadając na nim okrakiem, kontynuowała namiętny pocałunek.
Tak jak myślała, Zoro jej nie powstrzymał, a nawet zaczął reagować. W obecnej pozycji dziewczyna doskonale czuła odpowiedź jego ciała, a sam pocałunek przestał być kompletnie jednostronny.
Nie mam nic do stracenia, nie mam nic do stracenia – Tashigi powtarzała sobie w duchu, starając się pozbyć resztek wątpliwości. Zerwała z partnera koszulę i zaczęła obsypywać pocałunkami jego szyję i tors. Jego mięśnie były tak twarde, jak się spodziewała. Podniecały ją. Ku jej zadowoleniu szermierz wreszcie zaczął wykazywać jakąś inicjatywę i zmienił się z nią pozycjami, powtarzając jej zabiegi, dotykając i całując, gdzie popadnie. Ponieważ jego doświadczenie z kobietami było bliskie zeru, czynił to dość niezgrabnie, ale dla Tashigi wystarczyło.
- Zrób to – westchnęła.
Wiedziała, że nie będzie delikatny, zresztą wcale nie chciała żeby był. Pragnęła go takiego jakim jest naprawdę, czyli nieokrzesanego, bez zahamowań. Pragnęła poczuć co to znaczy poddać się zwierzęcym instynktom i tak właśnie się stało. Pozwoliła mu przejąć kontrolę w tym najważniejszym momencie i choć brak doświadczenia mógł stanowić pewien problem, jednak mu zaufała.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Za szybko. Tak przynajmniej uważała dziewczyna. Nie chodziło o długość gry wstępnej, to jej nie przeszkadzało, w końcu sama się niecierpliwiła. Zoro popełnił inny błąd, o którym został uświadomiony w sposób dość brutalny.
Trzas!
Szermierz nie przypuszczał, że pierwszym, co przywróci go do rzeczywistości po zakończonym akcie miłosnym będzie prawy sierpowy.
- Ty wariatko, mogłaś mi złamać nos! – Zoro krzyknął wściekły i złapał się za obolałe miejsce.
- Dwie minuty?! To wszystko na co cię stać?! – Tashigi wpadła w furię. – Jak mogłeś na mnie nie poczekać?!
Życie do prawdy było niesprawiedliwe.