Piraci Silnej Woli
Grupa 1
Będąc na targu, Beri zaczęła chodzić po wszystkich straganach szukając czegoś dla siebie. Nathanie poprosił Byrona by użył mocy swojego szatańskiego owocu i spróbował zdobyć jakieś informację. Ten w odpowiedzi tylko się uśmiechnął i powiedział - Crecemento.
W promieniu 3 metrów wyrosły uszy i oczy Byrona. Każde ucho słyszało różne szepty, krzyki i rozmowy. Natomiast oczy widziały stragan z różnych miejsc i pod różnymi kątami. Jego mózg był bombardowany przez tysiące informacji. Wszystkie dźwięki i obrazy zaczęły się nakładać tworząc przed jego oczyma migoczący obraz i okropny dźwięk, który powodował ból głowy. Ból był tak ostry, że Byron nie wytrzymał i krzyknął z boleści. Wszyscy zwrócili na was uwagę(Nathaniela i Byrona) i zaczęli formować tłum gapiów nad klęczącym muzykiem...
Grupa 2
Po krótkim namyśle ruszają we trójkę do karczmy. Gdy weszliście do środka zobaczyliście masę różnych ludzi, śmiejących się i rozmawiających przy stole. Okazuje się, że pomieszczenie jest znacznie większe niż wyglądało z zewnątrz. Na środku karczmy na małym kwadratowym podeście gra orkiestra złożona z 2 skrzypków, perkusji i saksofonisty. Mimo, że to biały dzień to jet tu całkiem tłoczno. Na samym końcu widzicie bar za którym stoi wysoki, chudy barman z sterczącymi wąsami i czyści szklanki. Jest ubrany w białą koszulę i brązowy fartuch. Oprócz niego przy barze siedzi jakiś nieogolony koleś w czarnym garniturku i ciemnych okularach, popijając brązowy trunek z kieliszka...
Grupa 3
W końcu, po długim staniu w kolejce wchodzicie do warsztatu. Jest to mały pokój 6x6 metrów. Widzicie całkiem spory piec do podgrzewania metalu, multum różnych narzędzi wiszących na ścianach, a przy samym wejściu jest drewniana lada, o którą opiera się młody, wysoki brunet.
-Słucham was, czego potrzebujecie?
Piraci Utgardu
(Kusanagi)
Udając się w kierunku miasta, po jakichś 15 minutach spaceru, odnajdujesz cel swojego wyjścia. Wchodzisz do małego budynku z szyldem "Najlepsze miecze Pana Breya". Otwierasz szklane drzwi i wokół widzisz masę gablot z wszelakimi katanami. Oprócz ciebie jest jeszcze kilka osób, które wyglądają na typowych kolekcjonerów. Wygląda na to, że sprzedawca widuje ich tu codziennie, bo nie zwracając na nich uwagi podchodzi do ciebie i pyta się - Witam szanownego pana! Czego pan szuka w moim skromnym sklepie...?
(Reylih)
Idąc po mieście w poszukiwaniu jakiegoś miejsca gdzie sprzedają logi niechcący potrącasz jakiegoś dzieciaka, który odepchnięty przez ciebie zaczyna płakać. Jednak nic sobie z tego nie robisz i idziesz dalej. Niestety kilku żołnierzy zauważa cię i krzyczy do ciebie - Ej ty!! Przeproś tego dzieciaka!! Jak można być takim nieuważnym??!!
- Właśnie. Przeproś też tą panią, która jest matką tego dziecka, bo jak nie, to inaczej sobie pogadamy. - wypowiadając to ostatnie, położył rękę na rękojeści szabli i zaczął się wpatrywać w ciebie swoimi oczyma...
(Blav)
Po krótkiej przechadzce po mieście, trafiasz do ogromnego sklepu z bronią palną. Sam sklep ma aż 3 piętra(2 piętra+parter). Gdy wchodzisz do środka widzisz pełno różnych armat i dział po rozstawianych w rzędach i z przyczepionymi karteczkami cenowymi. Przyglądasz się im chwilę, lecz w końcu stwierdzasz, że przecież nie będziesz taszczył takiej armaty przez całą drogę do statku. Idziesz więc schodami na górę. 2 piętro jest pozastawiane wszelkimi stojakami z strzelbami, pistoletami i innymi broniami palnymi. Podchodzisz do długiej lady, przy których stoi kilka gości ubranych w granatowe kamizelki i białe koszule...
(Faust, Gasport)
Gdy tylko wspięli się po schodach, Faust ruszył w kierunku miasta, ale Gasport go gwałtownie zatrzymał.
- Hej, czekaj... tu jest jakaś gospoda. Choć zajrzymy na chwilkę.
- Mieliśmy przecież iść do sklepu...
- Oj tam, oj tam...sklep nie ucieknie, a póki co jesteśmy przy karczmie, więc chodźmy na chwilkę...
Ostatecznie Faust przystaję na propozycję towarzysza i razem wchodzą do karczmy.
W środku jest całkiem ciemno jedynym źródłem światła są małe okienka i duża lampa na suficie. Wszędzie dokoła słychać gwar i hałasy bawiących się piratów. Podchodzicie i zamawiacie coś do picia od grubego czarnobrodego barmana. Obok was siedzi jakiś białowłosy typek w czarnym płaszczu z wysokimi kołnierzami i piję jakiś trunek, który nagle odwraca się w waszą stronę i pyta:
- Ej... jesteście może tymi piratami co dopiero przypłynęli tym rozwalonym statkiem?
- Taa... bo co? Masz jakiś problem z naszym statkiem? - odpowiada zaczepnie Gasport.
- Nie, zastanawiałem się czy nie potrzebujecie może w waszej załodze kronikarza.
- A czemu chcesz się dołączyć akurat do nas? Przecież są tu też inne załogi pirackie - zapytał spokojnie Faust.
- Heh jakby to powiedzieć, tylko wy macie w sobie to coś. Plus, jesteście tutaj jedyną załogą, która ma jakąś nagrodę...
- Hmm...i mamy ci jeszcze wierzyć...?
- Co więc powiecie... NA MAŁY POJEDYNEK!!! - białowłosy gość wstał z krzesła i sięgnął po swoją broń, a wszyscy nagle ucichli i zaczęli na was patrzeć.
- Jeżeli wygram z jednym z was to dochodzę do waszej załogi co wy na to...?
- STOI!!! - odparł Gasport uderzając głośno pustym kuflem w bar i zeskakując z krzesła...
(Wprowadzam nowego gracza)
(Sunday)
Sunday od razu wziął się do roboty. Po jakimś kwadransie wreszcie udaje ci się załatać dziurę. Nagle dostrzegasz jakiś statek wpływający do portu. To statek Marynarki.
Powoli dopływa do brzegu, a z pokładu wychodzi jakiś młody gość w mundurze marynarki i 2 metalowymi naramiennikami, a za nim kilkunastu żołnierzy. Zaraz potem podbiega do nich właściciel portu i coś z nimi gada, potem pokazuje im jakiś świstek i daje go do ręki ich szefowi. Ten tylko rozrywa go na strzępy, łapie za frak właściciela i rzuca nim w drewnianą budkę. Słyszysz tylko rozkaz:
- ZATOPIĆ TE PIRACKIE ŁAJBY!!!...
(Dante, Nero)
(Ostatni raz wam to uznaję)
Nero widząc jak Dante spokojnie chowa sobie do kieszeni paczki papierosów, także postanawia to zrobić, jednak jakaś kobieta zauważa jak to robi i zaczyna krzyczeć:
- LUDZIE!!! ZŁODZIEJ!!! ŁAPAĆ ZŁODZIEJA!!!
Słysząc te krzyki panikuje i wybiega na zewnątrz, jednak daleko nie wybiega, bo otacza go 14 żołnierzy marynarki.
- Nigdzie nie uciekniesz złodziejaszku...!!!