Pełzające Makarony
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Jamac

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,151

Jamac, 18-11-2012, 01:00
No więc. na innych forach już kilka razy natrafiłem na takie tematy. Piszemy różne straszne histerie, miejskie legendy itp. Nie byłem pewny gdzie to dać, znaczy w jakim dziale, więc można przenieść. Zaczynam.

Spoiler

Mówi się że kiedy zrobisz komuś zdjęcie to jego dusza zostaje w nim uwięziona. Między innymi wierzyli w to Indianie, dla których wielką tragedią było to gdy ktoś namalował ich portret czy zrobił im zdjęcie.

Nie wiem tak naprawdę od czego mam zacząć... Może zaczniemy w ten sposób. Czy wiesz co to jest „Pierwotna Zupa” ? Jest to niezmierzony ocean pierwiastków które chaotycznie się poruszają. Robiły tak przez miliony lat, w końcu w pewnych okolicznościach które ciągle pozostają dla nas zagadką, pierwiastki połączyły się i utworzyły pierwszy na świecie organizm jednokomórkowy.

To naprawdę bardzo okrojona wersja wydarzeń ale jestem pewien że załapałeś mniej więcej o co mi chodzi. Przenieśmy się teraz o jakieś kilka miliardów lat do przodu, do początku lat 90’, kiedy to dostęp do internetu zaczął gwałtownie rosnąć. Praktycznie co sekundę do sieci został podłączany coraz to nowy komputer.

Tryliony bajtów przesyłane z komputera na komputer, od firmy do firmy za pośrednictwem internetu. Z prędkością światła mogłeś (i dalej możesz) pobrać z internetu muzykę, pliki tekstowe i to co nas najbardziej interesuje : zdjęcia. Teraz zastanówmy się przez chwilę, jeżeli zrobisz komuś zdjęcie, co się stanie z jego duszą kiedy obraz zostanie prze-konwertowany na dane i zapisany na dysku twardym ? Czy dusza tam pozostanie ? Po 15 latach wierzymy że tak. Wierzymy że kiedy zapisujesz zdjęcie na dysku to wraz z danymi obrazu zostają tam też zapisane, nazwijmy to dane duszy. Niektórzy mogli by powiedzieć że zostaje tam jej odbicie.

Spójrz teraz na swój folder ze zdjęciami. Jak wiele dusz zostało schwytanych ?

Całkiem niedawno grupa hakerów, którzy sami siebie nazwali “Cardinals” („Kardynałowie”) zainteresowali się tą teorią i zaczęli z nią eksperymentować. Jedną z ciekawszych rzeczy którą odkryli było to że każde zdjęcie tej samej osoby posiada w pewnym momencie ten sam unikalny ciąg kodu binarnego. Jeżeli miałbym wytłumaczyć to krócej powiedziałbym „Binarne DNA”.

Hakerzy posiedli zestaw trzech bardzo tajemniczych plików. Jeden o rozszerzeniu avi, drugi o rozszerzeniu jpeg, a trzeci mp3, każdy z nich posiadający ciekawe, niewytłumaczalne właściwości.

Film cradle.avi, przedstawia grupkę nastolatków zwiedzających piwnicę jakiegoś domu. Obraz jest nagrany na niskiej jakości kamerze, prawdopodobnie z telefonu komórkowego. Film jest tak zniekształcony a jego jakość tak słaba że jego zrozumienie wydaje się być praktycznie niemożliwe. Przez większość filmu kamera jest podawana z rąk do rąk co sprawia że obraz przez prawie cały czas jest rozmazany i bardzo trudno uchwycić cokolwiek.

Jednak pod koniec filmu kamera skupia się na odległej ścianie piwnicy. Obraz uspokaja się na tyle że można dokładnie zobaczyć że twarzą do ściany stoi młoda dziewczynka. Ma długie poskręcane włosy i ubrana jest w białą suknię. Widać ją tylko przez ułamek sekundy, ale wielu ludzi którzy wiedzieli ten film mówią o tym że jest w niej coś niepokojącego. Wydaje się być nieco zdeformowana ale żaden z widzów nie potrafił wyjaśnić w jaki sposób, nikt nie był w stanie podać żadnych szczegółów.

Osobliwą właściwością tego filmu jest jednak to co dzieję się z komputerem użytkownika podczas jego końcówki. W ostatniej sekundzie aplikacja zostaje zmuszona do przejścia w tryb pełnoekranowy (jeżeli oczywiście już wcześniej tego nie zrobiliśmy). Po czym na naszym ekranie wyświetla się jednosekundowy klip na którym widzimy stare okno umiejscowione w ścianie jakiegoś budynku. Klip jest zapętlony i odtwarza się 15 razy, po czym znów widzimy dziewczynkę która tym razem stoi po drugiej stronie okna, plecami do widza i powoli jakby w transie kiwa się do przodu i do tyłu. Po chwili kończy się film a komputer sam się wyłącza.

Kontrole wykazały że rejestr został całkowicie uszkodzony, i nie da się go w żaden sposób odzyskać, jedyny sposób aby komputer znów działał to kompletny „twardy” format dysku i zainstalowanie nowego systemu operacyjnego.

Drugi plik znany jest jako needles.mp3. Jest to plik d??więkowy który trwa około trzech minut. Jest, tak jak poprzedni plik bardzo zniekształcony. Od czasu do czasu nasze ucho może uchwycić jakąś formę rozmowy lecz przede wszystkim słychać tam pomruki, piski czy coś na kształt warkotu.

Ludzie którzy słuchają tego pliku, często doświadczają ekstremalnych nudności i tracą równowagę przez krótki okres czasu.

Ostatni plik znany jest jako burningman.jpg.

Nazwa pliku (na Polski będzie to coś w stylu „płonący człowiek” przyp. tłumacza) nie ma nic wspólnego z tym co możemy na nim zobaczyć. Zamiast tego przedstawia on potężny, mroczny korytarz w którym panuje potworny bałagan a wszędzie leża ogromne sterty lalek których ktoś pozbawił oczu. Na obrazku widać także mężczyznę stojącego w tle ze spuszczoną głową. Nie można dostrzec żadnych szczegółów ponieważ, tak jak reszta plików, obraz jest bardzo zniekształcony.

Po pobraniu i otworzeniu (przez jakikolwiek program graficzny) plik na zawsze przechodzi w tryb stały. Nic więcej się nie dzieje, jedynie obraz ciągle jest włączony : nie da się go ani wyłączyć ani zminimalizować. Dopóki nie zainstalujesz nowego systemu, mężczyzna z obrazu będzie ciągle obecny w lewym dolnym rogu Twojego pulpitu.

Z tego co grupa hakerów była w stanie dostrzec i zrozumieć, pliki zostały skompilowane do postaci który znacznie wyprzedza znane nam teraz pliki CMD (pliki wsadowe przyp. tłumacza). Pliki są bardzo złożone i skomplikowane (działają pod każdym systemem operacyjnym nieważne czy to Windows czy Linux), lecz nadal nie wiemy kto i po co je stworzył. W rzeczywistości wielu ludzi nie wie o tym że plików nie da się ani przesłać ani skopiować więc dokładne badania są praktycznie niemożliwe.

To wszystko tylko podsyca całą aurę tajemniczości wokoło nich ponieważ zazwyczaj są one wysyłane z anonimowych adresów e-mail. Odrazu tutaj ciśnie się na usta pytanie, jak to jest możliwe ? Kto był w stanie przesłać te pliki ? Cóż tajemnica pozostaje nierozwiązana.

Jeżeli kiedykolwiek zobaczysz któryś z tych plików na swojej poczcie mailowej, powstrzymaj się od ściągania ich ! Każdy z nich działa jak wirus siejąc zniszczenie na Twoim komputerze. Potrafią dokonać usunięcia całego rejestru, uszkodzenia system32 (jeżeli używasz Windowsa), zamrożenia myszy czy zawieszenia komputera.

Powoli zbliżamy się do końca, więc poświęćcie jeszcze parę minut na dokończenie tekstu.

„Kardynałowie” zabrali się za za analizę tych trzech dziwnych plików. Słyszeli także o innych filmach, obrazach czy plikach mp3, lecz żaden z nich nigdy nie wpadł im w ręce. Plotka jednak głosi że w rzeczywistości udało im się odnale??ć i zebrać wszystkie „legendarne” pliki takie jak smile.jpg, barbie.jpg czy suicidemouse.avi, mówi się także że byli w stanie odnale??ć nawet oryginalne nagranie „grifter”.

Niemniej jednak, grupa postanowiła zbadać pliki pod względem binarnym, szukali oni podobieństw czy nawet takich samych ciągów serii binarnych w ich kodach.

Gdy odkryli już podobieństwa i różnice postanowili oni połączyć (opierając się na binarnym 0/1 kodzie) wszystkie pliki razem. Według legendy udało im się to. Otrzymali 7 niezależnych od siebie plików, których jednak nie dało się uruchomić. Każdemu nadali także swoją nazwę : Pożądanie, Obżarstwo, Chciwość, Zazdrość, Lenistwo, Gniew oraz Duma.

W końcu postanowili połączyć także i te pliki. Co jest godne uwagi to to że stało się coś bardzo dziwnego, z 7 plików które wydawały się nie mieć żadnego zastosowania powstał jeden plik o rozszerzeniu exe, uprzednio już nazwany.


Spoiler

Witam

To wszystko zaczęło się jakiś miesiąc temu, wreszcie muszę się z kimś tym podzielić.

Zaczęło się na przyjęciu u mojego znajomego. Jest on artystą który wynajmuje mieszkanie na poddaszu, w przemysłowej części miasta. Jeżeli potrafisz sobie wyobrazić Detroid w latach 20', to właśnie tak wygląda to miejsce. Kilka przestarzałych fabryk które tworzą razem potężne bloki. Większość z nich jest dawno opuszczona i zapomniana. Wracając do imprezy, troszkę przesadziłem z piciem więc postanowiłem trochę zluzować i przespać się na kanapie.

Obudziłem się około 4 nad ranem, słońce jeszcze nie wstało ale było już na tyle widno że takie czynności jak poranna toaleta nie stwarzały już zbytnich problemów. Skierowałem się więc do łazienki, starałem się cichutko stąpać na palcach aby nie pobudzić pozostałych członków zabawy, którzy, sądząc po ilości porozrzucanych butelek już dawno odpłynęli. Gdy korzystałem z ubikacji przez okno mogłem podziwiać panoramę opuszczonego, porzuconego miasta. Przypomniałem sobie jak bardzo lubiłem takie miejsca gdy byłem mały, miejsca ciemne, pozbawione życia, tętniące tajemniczością ale z drugiej strony dziwnie spokojne.

Zrobiłem co miałem do zrobienia w kiblu, wróciłem na kanapę i starałem się ponownie zasnąć. Po około 45 minutach wpatrywania się w sufit, liczenia baranów i Bóg wie czego uznałem że nie mam zamiaru spędzić tutaj ani chwili dłużej. Odstawiając swoją męską dumę na bok, postanowiłem obudzić swoją dziewczynę i poprosić ją czy mogła by odwie??ć mnie do domu. Myślałem o tym, aby wrócić na piechotę, ale o tej godzinie było to zbyt niebezpieczne miejsce aby wybierać się gdziekolwiek. Jest fantastyczną dziewczyną więc chętnie się na to zgodziła i powiedziała że będzie tam za około pół godziny, jak tylko dotrze to zadzwoni do mnie żebym wyszedł na zewnątrz. Niestety moja komórka rozładowała się po około 10 minutach, więc postanowiłem że będą wyglądał za nią przez okno. Siedziałem tak chwilę przy tym oknie czując że moje powieki robią się coraz cięższe aż wreszcie zapadłem w niespokojny sen.

Nagle jakiś hałas wyrwał mnie ze snu. Nie był strasznie głośny, ale to wystarczyło abym powrócił do rzeczywistości. Wyjrzałem przez okno poszukując ??ródła d??więku ale nie zobaczyłem nikogo. Jednak po drugiej stronie ulicy, obok wielkich kontenerów leżał komputer i rozbity monitor którego wcześniej tutaj nie było (w czasie imprezy parę razy wychodziłem wynieść śmieci i żadnego komputera tam nie było).

W tym samym momencie usłyszałem warkot silnika i zobaczyłem samochód mojej dziewczyny. Zszedłem na dół, przytuliłem ją i już miałem wsiadać do samochodu, kiedy przypomniało mi się że mój przyjaciel potrzebował kilku części od komputera, więc postanowiłem przejść się koło kontenera aby sprawdzić czy może dałbym rade uratować jakieś części z leżącego tam sprzętu.

Monitor był bez wartości - całkowicie rozbity. Jednostka ku mojemu zdziwieniu wyglądała na praktycznie nową, więc włożyłem ją do bagażnika i odjechaliśmy.

Całkowicie o niej zapomniałem , dopiero gdzieś tydzień od tamtego zdarzenia zadzwoniła moja dziewczyna że jednostka ciągle znajduje się w bagażniku i że mam pół godziny aby ją odebrać. Tej samej nocy przywiozłem ją do domu i postanowiłem najpierw podłączyć jednostkę do monitora i sprawdzić czy nadal działa - ku mojemu zdziwieniu działała znakomicie. Na dysku twardym był zainstalowany system Windows XP i był zupełnie wyczyszczony. Z chorą ciekawością postanowiłem przeszukać dokładnie cały system. Do wyszukiwarki wpisywałem słowa takie jak "porno", "cycki" czy "cipka" w nadziei że znajdę jakieś zupełnie odjechane a może nawet nielegalne filmy czy zdjęcia pornograficzne których poprzedni właściciel starał się pozbyć.

(Nie)Stety moje poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. Wyszukiwanie zdjęć - nic. Więc zabrałem się za wyszukiwanie filmów. Tutaj pojawił się jeden jedyny plik. Ukryty w folderze WINDOWS/system32 o rozszerzeniu avi. "Barbie.avi". Co innego mogłem zrobić ? Uruchomiłem go...

Teraz jest właśnie ten moment gdy wszystko robi się naprawdę dziwne.

Film wydawał się nie być poddany jakimkolwiek obróbkom, trwał około godziny. Przedstawiał siedzącą na krześle kobietę na białym tle. Przewinąłem film do przodu i ciągle widać było na nim tą samą siedzącą kobietę. Wtedy postanowiłem pooglądać dokładnie cały film aby dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie interesowało mnie to o czym ona mówi... Niestety po około 15 sekundach nagranie jest fatalnej jakości a jej głos ginie w białym szumie. W ten sposób nie doszedłbym do niczego, więc postanowiłem wrzucić ten film do jakiegoś programu który zajmuje się obróbką audio i pobawić się w odizolowanie jej głosu od reszty szumów. Troszeczkę pomogło ale dalej nie byłem w stanie zrozumieć co chce powiedzieć. Byłem już wtedy bardzo zaintrygowany całą sprawą więc zacząłem zwracać uwagę na język jej ciała i mimikę twarzy.

Uznałem że ktoś musi zadawać jej jakieś pytania, ponieważ od czasu do czasu przestaje ona mówić i uważnie słucha, a następnie znowu coś mówi. Od 15 minuty filmu, jej twarz wyra??nie poczerwieniała - jakby ktoś zadawał jej bardzo intymne pytania, lecz nadal odpowiada na każde z nich. Wkrótce po tym zaczyna płakać. Szlocha histerycznie już do końca filmu. Jednym z niewielu słów jakie byłem w stanie rozczytać z ruchu jej warg to "skóra". Powtarza to słowo wiele razy podczas całego materiału a nawet w pewnym momencie ciągnie się za skórę na ręce. Wydaje się być z niej bardzo niezadowolona.

Jest znacznie więcej rzeczy które muszę wam opowiedzieć, ale robi się pó??no i nie mogę już kontynuować. Resztę napiszę jutro. Boże chroń moją duszę.

Po tym czasie Autor tematu (ponieważ pasta pochodzi z sekcji /x/) znika na dzień, po czym pojawia się i dokańcza swoją opowieść.

OP TUTAJ (OP znaczy Original Poster co oznacza mniej więcej autora tematu) :

Po około 40 minutach płacze już tak mocno że ledwo może patrzeć do kamery. W tym miejscu przestaje cokolwiek mówić i przez resztę materiału po prostu płacze, a jej głowa jest spuszczona w dół. Co jest bardzo dziwne nie porusza się ani nie wstaje.... po chwili obraz robi się kompletnie czarny. Byłem cholernie oszołomiony kiedy film dobiegł końca. Oglądałem ten film jeszcze kilkanaście razy w ciągu tamtej nocy, starając się wychwycić najmniejszą nawet poszlakę która pozwoliłaby mi dowiedzieć się czegoś więcej. Czułem się bardzo niezadowolony z wyników, chciałem wiedzieć więcej.

Wtedy też zauważyłem że wyciemnienie trwa około 10 minut a około drugiej minuty film rozpoczyna się od nowa. Jest teraz bardzo zniekształcony prawie nie nadający się do oglądania. Widziałem na nim parę nóg które spacerują wzdłuż torów kolejowych, nie widać nic więcej tylko małą stację kolejową w oddali. Domyślam się że kamera przypadkowo sama się włączyła lub jej właściciel zapomniał ją po prostu wyłączyć. Osoba na filmie spaceruje wzdłuż torów około 6 minut a następnie skręca do lasu i przechodzi przez coś co wygląda na zrobioną ze sklejki kładkę. W tym miejscu film już definitywnie się kończy.

Moje serce zaczęło bić szybciej, niedaleko mojego domu znajduje się stara stacja kolejowa która wygląda bardzo podobnie do tej którą możemy zobaczyć na filmie. MUSIAŁEM to sprawdzić. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Ezra - typowy "byczek" jak zwykło się takich ludzi określać. 6'4 wzrostu i 250 funtów mięśni. Przekonałem go aby wyruszył wraz ze mną na małą ekspedycję. Sam nie jestem jakimś wymoczkiem, ale czułem że zabranie dodatkowych extra mięśni na wyprawę do lasu w poszukiwaniu Bóg-wie-czego jest bardzo dobrym pomysłem. Cały ten plan nie pozwolił mi tamtej nocy zmrużyć oka.

Następnego ranka w słoneczną Sobotę, wziąłem latarkę, aparat oraz moją 7-calową "sztywną" pałkę teleskopową o metalowym wykończeniu po czym wyszedłem na spotkanie z Ezarem. Kiedy dotarłem do jego domu właśnie przewracał się na drugi bok pogrążony w głębokim śnie. Kiedy go obudziłem, grzecznie kazał mi "spierdalać". Byłem już spakowany i przygotowany psychicznie na moją przygodę więc postanowiłem nie odpuszczać. Z nim czy bez niego. Nieważne - wyruszam !

Niecałe pół godziny pó??niej zaparkowałem swój samochód na stacji kolejowej, wziąłem moje rzeczy i wskoczyłem na tory. Po pewnym czasie, zauważyłem kawałek złamanej kładki, zrobionej oczywiście ze sklejki. Moje kolana niemal ugięły się z wszechogarniającego podniecenia. Szedłem powoli szlakiem wyznaczonym przez kładkę, zwracając baczną uwagę na wszystko. Zatrzymywałem się od czasu do czasu aby uklęknąć i nasłuchiwać kogokolwiek lub czegokolwiek... lecz dookoła było tak cicho. Nigdy wcześniej w swoim życiu tak się nie denerwowałem. Tak naprawdę nie miałem nawet bladego pojęcia co mogę zastać na końcu drogi.

Gęsty las powoli ustępował miejsca łące, wtedy też TO zobaczyłem - dom który wyglądał jakby został dosłownie pożarty przez las. Na pierwszy rzut oka mógłbyś powiedzieć, że nikt w nim nie mieszkał przez 20 może 30 lat. Miałem ze sobą aparat i pstryknąłem parę fotek. Kilka metrów od domu widziałem także wiatę zbudowaną z blachy, teraz już kompletnie zardzewiałej. Przez chwilę siedziałem ukryty wśród drzew wszystko bacznie obserwując. Nie chciałem wyjść na otwarte pole, miałem złe przeczucie że coś lub ktoś może mnie zobaczyć. Minęło kilka dobrych minut nim zebrałem w sobie wystarczająco dużo odwagi by ruszyć w stronę domu.

Drzwi były częściowo otwarte, uchyliłem je trzymając w mojej ręce przygotowaną wcześniej latarkę, stwierdziłem z ulgą że wnętrze jest całkiem dobrze oświetlone. Odłożyłem więc latarkę i wyjąłem aparat aby zrobić kilka zdjęć. Nie było tam żadnych mebli, a po podłodze walały się kawałki drewna, masa gruzu i wszystko co możliwe. Ruszyłem w głąb domu, widziałem różne rzeczy do których nie przywiązywałem wtedy większej wagi, lecz teraz kiedy myślę o nich z perspektywy czas, wydają mi się one bardzo, a nawet bardzo bardzo dziwne.

Pierwszą dziwną rzeczą był drzwi które prawdopodobnie prowadziły do piwnicy, wyglądały na zbyt nowe i nie pasowały zupełnie do tego całego dusznego i starego domu. Co więcej jako jedyne drzwi w całym domu były zamknięte. Gdy wdrapałem się na drugie piętro, widziałem kilka krzeseł i składany stół które też wydawały się zupełnie tutaj nie pasować (tak jak drzwi były zbyt nowoczesne).

Lecz to co najbardziej mnie niepokoiło to łazienka. Kurz z lustra był wytarty, nad wanna była zawieszona czysta plastikowa zasłonka z której spływało kilka kropel wody ! W tym samym czasie usłyszałem głośny jęk. Starając się opanować ogarniające mnie przerażenie, wyskoczyłem przez okno jak oparzony i ile sił w nogach pognałem w kierunku torów. W połowie drogi zdałem sobie sprawę że jęk był bardzo podobny do d??więku który wydają rury wodociągowe kiedy ktoś otwiera zawór lub kiedy po prostu płynie przez nie woda. Chwila ulgi zmieniła się w horror kiedy do głowy przyszło mi pytanie :

"Dlaczego w zasranym opuszczonym domu który znajduje się w samym środku pierdolonego lasu, przez rury płynie woda i najprawdopodobniej ktoś właśnie z niej korzysta ?".

Od tamtego czasu nie było mnie tam i nie mam najmniejszego zamiaru wracać.

Więcej wiadomości od OP nie stwierdzono.


Są też krótsze ale na początek dam to
[Obrazek: comment_hGLtLY5BZt5VGSt9IF80hKZaMB2cHSvy,w400.jpg]
Gri

Król piratów

Licznik postów: 3,572

Gri, 18-11-2012, 02:19
Myślałem, że będą jakieś miejskie legendy ze swoich okolic ; D Generalnie to co wrzuciłeś (przeczytałem!) to pierwsze słabe, drugie zbyt długie jak na taki finał, 3/4 tekstu nie potrzebne, bo wcale jakoś specjalnie klimatu nie buduje, no ale to drugie fajniejsze.

Może ja opowiem jakieś urban legends z mojej okolicy. Mieszkam na wsi, więc dużo ich w sumie nie ma ; d

Opowiem na razie jedną, ale za to taką w której jest zawartych trochę faktów. Oczywiście nie wiem czy to prawda ; d

Kilkadziesiąt lat temu u mnie w miejscowości był zakład psychiatryczny, czy raczej bardziej dom opieki dla psychicznie chorych. Generalnie tutaj jest dom zakonny michalitów, którzy się tam tym zajmowali i pomagali tym chorym psychicznie. Gdy miałem te 10 lat, tego zakładu już nie było, został tylko jeden chory, Jasiu (w sumie to nie wiem co się z nim stało, pewnie zmarł, albo gdzieś go 'przeniesiono. Nie wiem ile miał lat, ale tak 'na oko' to około 60'). Jasiu był bardzo spoko, pamiętam, że często sobie z nim z kolegą rozmawialiśmy, tylko, że no, widać było, że jest chory. Często opowiadał jakieś niestworzone historie, a intelektualnie był na poziomie dziecka. Zajmowali się nim księża, w sensie, że dawali mu miejsce do spania i takie tam. Warto wspomnieć, że Jasiu był bardzo religijny i często chodził do kościoła. Kiedyś zainteresowaliśmy się z kolegą, skąd w ogóle ten Jasiu tu się wziął, dowiedzieliśmy się wtedy dopiero o tym, że był tu kiedyś zakład opieki dla chorych psychicznie i że ze wszystkich pacjentów został tylko Jasiu. Tylko, że nikt w sumie nie wiedział, dlaczego nagle ten zakład zamknięto i czemu został tylko Jasiu. Rozmawialiśmy o tym na jakiejś wycieczce szkolnej w podstawówce i za jakiś czas jeden z naszych kolegów z klasy, mieszkający w tej samej miejscowości co ja, dowiedział się od swojego wujka jak to podobno było. Trzeba zaznaczyć, że historia okazała się dość brutalna i pewnie zdziwi Was, że ten wujek opowiadał ją dzieciakowi, ale generalnie to taki typ był, że nie przejmował się takimi rzeczami ; P Ten jego wujek miał trochę problemów z prawem, siedział w więzieniu i generalnie delikatny to on nie był. No i właśnie ten wujek opowiedział naszemu koledze, że kiedyś wszyscy z tego domu opieki się wymknęli. Wszyscy poza Jasiem, Jasiu został. Teraz muszę wspomnieć o tym, że księża mają ogromną działkę w mojej miejscowości (naprawdę sporą) na której sieją kukurydzę. Ogromny obszar kukurydzy (bazy się tam robiło w dzieciństwie, no ale to tak nawiasem mówiąc ; D). I ta kukurydza jest tam siana od dawien dawna. No i ta grupka "wariatów" wymknęła się z domu opieki w nocy, spotkała po drodze jakąś dziewczynę, zaciągnęli ją do tej kukurydzy i gwałcili po kolei przez dłuższy czas. Podobno właśnie Jasiu po jakimś czasie zawiadomił księży o ucieczce reszty, księża poszli ich szukać no i znale??li ich, gwałcących tę dziewczynę, która zresztą była już nieprzytomna i mocno pobita. Księżom zależało no wyciszeniu całej sprawy, co im się udało. Wszystkich z zakładu przeniesiono (poza Jasiem) w inne miejsce, zakład zamknięto, afery nie było. Nie wiem co z tą dziewczyną.
No i taką generalnie mamy małą legendę ; P
Jamac

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,151

Jamac, 18-11-2012, 17:49
Miejskie legendy czyli takie straszne historie, nie chodzi mi o legendy z miejscowości, w której się mieszka Big Grin. Wrzucę teraz coś krótszego


Kilka miesięcy temu, kuzynka mojej koleżanki (samotna matka) dostała nowy telefon. Pewnego dnia gdy wróciła po całym dniu ciężkiej pracy do domu, rozłożyła się na fotelu i relaksowała się przed telewizorem. Swoją komórkę położyła na biurku koło fotela by nie tracić jej z oczu. Jej syn który uwielbia wszystkie techniczne nowinki zapytał czy może pobawić się jej nowym telefonem. Przystała na jego propozycje lecz przestrzegła go by nie dzwonił do nikogo i żeby nie czytał jej smsów. Około 23.20 kiedy zmęczenie wzięło górę, postanowiła utulić swojego synka przed snem, sama też chciała już położyć się do łóżka. Udała się do jego pokoju ale ku jej zdziwieniu nie znalazła go tam, okazało się spał w najlepsze w jej łóżku trzymając w rączce jej komórkę. Przeglądając telefon nie zastała żadnych większych zmian poza zmienioną tapetą i motywem. Jako że jej syn uwielbiał robić zdjęcia postanowiła przejrzeć też sekcję ze zdjęciami. Usuwała wszystkie po kolei, aż doszła do ostatniego zdjęcia na karcie... Gdy pierwszy raz je zobaczyła nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcie przedstawia jej synka śpiącego na łóżku a nad nim część twarzy nieznanej starszej kobiety, która musiała wykonać tą fotografie....

[Obrazek: 67137911.png]
[Obrazek: comment_hGLtLY5BZt5VGSt9IF80hKZaMB2cHSvy,w400.jpg]
Jamac

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,151

Jamac, 19-11-2012, 19:39
Pierwsze lepsze biorę, a ta twarz w ostatnim jest jakaś dziwna


Spoiler

To coś
- Tatusiu, miałam zły sen.
Mrugasz oczami i podnosisz głowę. Twój zegar świeci na czerwono w ciemności - wskazuje godzinę 3:23.
- Chcesz wejść do mojego łóżka i mi o nim opowiedzieć?
- Nie, tatusiu.
Dziwaczność tej sytuacji sprawia, że budzisz się całkowicie. Nawet w ciemności twojego pokoju widzisz jak blada jest twoja córeczka.
- Dlaczego nie, skarbie?
- Bo w moim śnie, kiedy opowiedziałam co mi się śniło, to coś, co ma na sobie skórę mamusi się podniosło.
Czujesz się sparaliżowany. Nie możesz zdjąć wzroku ze swojej córki. Kołdra za tobą zaczyna się ruszać.




Spoiler

Obserwator

Ta rzecz jest tutaj już od prawie tygodnia. Ta figura w oknie. Wygląda na bezpłciową, jakby sama skóra wisząca na formie w kształcie człowieka. Najpierw się zbliżało, a teraz już przylega do szkła. Nie mam pojęcia, skąd się to wzięło, ani jak się tego pozbyć.

Na początku myślałem, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, że to jakaś lalka czy manekin podrzucony przez miejscowych palantów, aby mnie nastraszyć. Zrozumiałem, że nie mam racji kiedy obszedłem dom od zewnątrz. Nigdzie tego nie było. Pozostała jeszcze możliwość, że ktoś to schował kiedy tylko wyszedłem. Szybko wbiegłem z powrotem, aby się przekonać. Spojrzałem przez to samo okno. To coś wciąż tam było i gapiło się na mnie. Zacząłem przeszukiwać mieszkanie wrzeszcząc, aby dowcipniś się pokazał, ale nigdzie nikogo nie było. Ta rzecz jest naga i łysa. Właściwie nie ma nawet oczu, można nawet powiedzieć, że nie posiada twarzy. Wiem, że mnie obserwuje, gdyż jej głowa jest zwrócona wprost na mnie, kiedy wchodzę do tego pokoju.
Siedząc przy komputerze cały czas czuję, że to wierci we mnie swoim spojrzeniem pełnym nienawiści. Jednakże kiedy odwracam się, jest niewinnie zwrócone w zupełnie innym kierunku.

W czwartek w końcu zdecydowałem się otworzyć okno. Okazało się, że jest zablokowane, ani drgnęło. Sądzę, że to coś je przytrzymywało.
Korzystając z okazji przyjrzałem się tej twarzy.
Oczy, usta oraz nos tam były, ukryte pod skórą.

Wtedy to spostrzegłem. Patrząc na mnie, uśmiechało się.

Oczywiście zacząłem krzyczeć.

Wziąłem zamach, aby rozbić szybę pięścią, raz na zawsze pozbyć się zagrażającego mi potwora. Wiedziałem, że mam dość siły, aby rozbić szkło. Powinno się stłuc, jednak nic się nie stało. Wzdrygnęło się tylko pod moją ręką, ale nie pękło.
Jej przerażający uśmiech stawał się coraz szerszy i szerszy. Kiedy już myślałem, że zaraz przedzieli nim swoją głowę na pół, to podniosło swoją dłoń i uderzyło w szybę. Ta rzecz szydziła ze mnie, kiedy tylko odsunąłem się zobaczywszy powstałe na oknie pęknięcie, to zaprzestało uderzeń.
Nie chcę nigdy więcej oglądać tego okropnego uśmiechu w moim domu.

Wziąłem rolkę srebrnej taśmy klejącej i zacząłem zaklejać okno. Starałem się na to nie patrzeć, ale omal nie narobiłem w gacie zdając sobie sprawę, że ono przez cały czas na mnie patrzy. Nie mogłem się powstrzymać, aby po raz ostatni nie rzucić okiem.

W końcu w ułamku sekundy zerknąłem na tę zakrytą skórą twarz.

Było rozzłoszczone.

Tym razem tylko wyszczerzało swoje zębiska. Skóra w miejscu ust była rozdarta i mogłem zobaczyć bezdenne gardło tego czegoś. Teraz w całym domu dało się usłyszeć dziwne, gro??ne mruczenie. Podwójna warstwa ukrywająca jeszcze oczy i nos zaczęła pękać wzdłuż czaszki. Czym prędzej zerwałem taśmę. Mruczenie ustało, skóra zakrywająca usta zaczęła się zrastać i to znowu się uśmiechało.

Teraz jest noc. Nie słychać już żadnych hałasów, żadnych grzmotów, żadnego tłuczonego szkła. Teraz jest tylko cisza. Pisząc to, czuję jedynie jego pazury chwytające oparcie mojego krzesła. Czasem tylko usłyszę cichy d??więk pękania skóry, kiedy się do mnie uśmiecha.

Mój własny obserwator...

[Obrazek: comment_hGLtLY5BZt5VGSt9IF80hKZaMB2cHSvy,w400.jpg]
ssssx

Wilk morski

Licznik postów: 93

ssssx, 19-11-2012, 21:54
obserwator mi się akurat spodobał,a teraz ja wrzucę.Czytając tą historie radzę wam żeby trochę lepiej się czytało myślcie co byście zrobili na miejscu Alana z tej historii.To ma 4 części.




NOCNY WĘDROWIEC

Mój syn zawsze miał skłonności do bycia nocnym markiem. Nie zliczę godzin, które wraz z żoną spędziliśmy nie śpiąc, nasłuchując jego kroków w korytarzy. Kroki zatrzymywały się pod drzwiami naszej sypialni i głowa syna pojawiała się w szparze, zaglądał do nas. Nie zliczę też, ile razy zbudziłem się z uczuciem, że jestem obserwowany i zauważałem nagle syna tuż obok mnie, cichego i nieruchomego. Być może nie powinniśmy, ale w takich sytuacjach pozwalaliśmy mu spać z nami. Miał bardzo bujną wyobra??nię i często skarżył się na koszmary. Moja żona i ja mamy po prostu za miękkie serca, by odesłać go z powrotem do jego pokoju samego i przestraszonego. Za każdym razem, kiedy z nami spał, wracał do siebie przed wschodem słońca.
Ostatniej nocy obudziłem się na delikatne szturchnięcie mojej żony. Ściskała moje ramię coraz mocniej, jakby próbowała mnie zbudzić już od jakiegoś czasu. Spojrzałem na nią i przestała.
- Alan, mógłbyś zapalić lampę? – powiedziała spokojnie. – Alex chciałby dzisiaj z nami spać. Mówi, że miał koszmary i się boi.
Moje oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności i ujrzałem postać mojego syna, stojącego koło łóżka.
- Ale Alex spędza noc u...
Paznokcie mojej żony wbiły się mocno w moje ramię zanim dokończyłem. Nagle poczułem ciężar na mojej klatce piersiowej, jakby coś mnie przygniotło. Dziwność tej sytuacji całkowicie mnie przytłoczyła. Mojego syna nie było w domu, więc kto stał obok nas? Czułem się nagle bardzo malutki. Każdy oddech był nie lada wysiłkiem, każde uderzenia serca dudniło w uszach. Nie chciałem zapalać lapmy.
Postać stała obok łóżka, nieruchoma jak posąg.
Powoli wyciągnąłem rękę w stronę lampki nocnej. Światło rozbłysło i rozświetliło pokók.
Obok łóżka stał mój syn. Tylko to nie był tak naprawdę mój syn. Postać była tego samego wzrostu, tej samej budowy, ale poza tym nic jej nie łączyło z moim dzieckiem. Istota nie miała włosów, ani płci; jej naga forma była całkiem gładka. Nie widziałem uszu ani nosa. Miała tylko oczy i usta.
Oczy były ciemnymi, pustymi dziurami, trzy razy większymi od ludzkich oczu. Gapił się na nas.
- Mogę z wami spać? – zapytała istota.
Usta istoty poruszyły sie na tle nieruchomej twarzy, nienaturalnie, nieludzko. Ale głos... głos był delikatny i niewinny – był to głos naszego Alexa.
- Alex – powiedziała moja żona. Słyszałem jak jej głos drży ze strachu, jaka jest niepewna. Czułem dokładnie to samo. – Jest już prawie rano. Chcę, żebyś poszedł do swojego pokoju i posłał trochę.
Przysięgam, że widziałem jak ta istota zapadła się w sobie, słyszałem ciche westchnienie. Patrząc w jej oczy wiedziałem, że nie są całkiem pozbawione uczuć, był w nich smutek, a poza tym nienawiść.
Istota odwróciła się i powoli wyszła z sypialni na korytarz. W drzwiach zatrzymała się i spojrzała na nas.
- Ale – powiedziała głosem Alexa. – Wcześniej zawsze pozwalaliście mi z wami spać.
Kiedy wyszła, moja żona i ja leżeliśmy w łóżku bez słowa, nasłuchują oddalających się kroków.
Boję się wyłączyć lampę.







a teraz druga częśc









NOCNY WĘDROWIEC II

Nie mogłem spać. Poprzednia noc wciąż zaprzątała mój umysł w całości. Wydawało mi się to snem, czymś nierealnym. Ślady na mojej ręce jednak były jak najbardziej prawdziwe; pięć małych draśnięć od paznokci mojej żony.
Po cichu wstałem z łóżka, aby jej nie obudzić. Mimo że wydawała się mieć nerwy ze stali w ciągu nocy, za dnia była kłębkiem nerwów. Potrzebowała snu.
Zatrzymałem się w drzwiach, by na nią spojrzeć. Gdyby w tej chwili otworzyła oczy, zobaczyłaby moją ciemną postać wpatrzoną w nią. Zupełnie jak ta istota wczoraj. Zajrzałem do pokoju dzieci, kiedy go mijałem. Nie wiem, czego się spodziewałem, ale pokój wyglądał normalnie. Dzieci nie było. Wcześniej poprosiłem moich rodziców, żeby zaopiekowali się nimi dzień dłużej.
Dom był całkowicie ciemny. Poruszałem się po nim wspomagając się dotykiem aż dotarłem do mojego biura. Zamknąłem się w środku, zapaliłem światło i usiadłem przy biurku.
Światło migotało nade mną wypełniając pokój tańczącymi cieniami. Kątem oka zacząłem dostrzegać jakieś kształty, które znikały kiedy na nie patrzyłem.
Przekląłem i złapałem gorącą żarówkę, by przykręcić ją mocniej. Migotanie ustało, cienie zniknęły. Ciężar wczorajszych doświadczeń przygniótł mnie na nowo. Zamknąłem oczy. Wtedy poczułem dopiero zmęczenie i przysnąłem.
Obudził mnie jakiś d??więk. Dochodził z korytarza – kroki. Moje serce zatrzymało się na chwilę, przestałem oddychać. Kroki stawały się coraz głośniejsze, zbliżały się. Wlepiłem wzrok w drzwi nie mogąc się ruszyć, nie mogąc krzyczeć...
D??więk zatrzymał się pod drzwiami do mojego biura.
Czułem się, jakby moje serce miało zaraz wybuchnąć. Mijały minuty, które wydawały mi się wiecznością. Jedynym słyszalnym d??więkiem było bicie mojego serca i tykanie zegara. Powoli klamka zaczęła się obracać.
Usłyszałem szczęk zamka i drzwi się uchyliły. Czułem je zanim mogłem je zobaczyć. Te oczy. Drzwi były otwarte na nie więcej niż kilka centymetrów i „to” spoglądało na mnie. Jednym okiem, jedną nieskończoną nicością. Połowa ust, którą mogłem dostrzec była wykrzywiona, prawie jak w uśmiechu.
Nagle istota zaśmiała się i był to śmiech Alexa. Chichotanie, jakie wydaje z siebie dziecko, kiedy zostanie złapane na gorącym uczynku. Nagle istota zatrzasnęła drzwi.
Wstałem z krzesła i otworzyłem je szeroko. Światło wypełniło pusty korytarz.
Usłyszałem trzask dochodzący z jednej z sypialni po drugiej stronie domu, a potem krzyk mojej żony.
Rzuciłem się biegiem w tym kierunku, mój strach mieszał się ze złością. Moja żona stała w drzwiach sypialni, wszystkie światła były zapalone.
- Wszystko w porządku? – zapytałem głupio.
- Tak, co to był za hałas?
Z niepokojem zwróciłem się w stronę pokoju Alexa. Zapaliłem w nim światło. Pokój wyglądał jak po przejściu tornada. Książki były pozrzucane z półek, prześcieradło na podłodze. Wszystkie zabawki walały się po pokoju.
Podskoczyłem, kiedy moja żona położyła mi rękę na ramieniu.
- Co się tu stało? – zapytała.
- Nie mam pojęcia – odparłem czując się nieswojo.
Wtedy zwróciłem uwagę na szafę. Oprócz niej, wszystko było poniszczone. Jedna jej strona była lekko otwarta, nie więcej jak kilkanaście centymetrów.
- Zostań za mną – powiedziałem do żony, kiedy ruszyłem w stronę szafy.
Podszedłem do niej chwytając po drodze jedną z zabawek – miała posłużyć mi jako broń. Miałem świadomość, że wcale nie chciałem otwierać tej szafy. Ale musiałem. Złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi na oścież. Tylko ubrania i zabawki. Otworzyłem drugą połowę szafy – więcej zabawek.
- Widziałeś „to” jeszcze raz? – zapytała żona.
- Tak.
Przytuliłem ją, kiedy zaczęła płakać. Resztę nocy przespaliśmy przy zapalonych światłach.
Tego ranka wróciłem do pokoju syna, by w nim posprzątać. W świetle dnia bałagan nie wydawał się tak straszny. Podniosłem prześcieradło i spojrzałem na zabawki leżące pod nim. Zamarłem.
Dwie duże figurki były ustawione obok siebie, kobieta i mężczyzna. Dwie mniejsze, zrobione z plasteliny, leżały płasko na podłodze. Kolejna figurka stała obok – kompletnie gładka, bez szczegółów, miała tylko dwoje pustych oczu.
Przy figurkach był napis z klocków syna: GDZIE ALEX
Nie mogę bez przerwy zostawiać dzieci u rodziców. Muszę porozmawiać z Alexem...







3 częśc







NOCNY WĘDROWIEC III

Wziąłem kolejny dzień urlopu. Jeszcze nigdy nie czułem się tak bezsilny, jak tego ranka. To było uczucie, którego wcześniej nie doświadczyłem. Skłamałbym mówiąc, że się nie bałem, ale równocześnie to „coś” nigdy nie zrobiło nic, by nas skrzywdzić. Ale jego oczy cały czas mnie prześladowały, było w nich coś złowieszczego.
Moja żona próbowała zająć swoje myśli sprzątaniem domu – po raz piąty nieświadomie czyściła ten sam stolik. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę i wtedy jej twarz pokrył rumieniec.
- Myślę, że powinniśmy odebrać dzieci – powiedziała cicho. Jej głos był pełen niepewności i strachu.
- Sarah – odparłem. – ty pojed?? po dzieciaki. Ja muszę jeszcze coś tutaj zrobić.
Jej oczy były nadal we mnie wlepione. Nadal widziałem w nich strach, ale też odrobinę nadziei.
- Bąd?? ostrożny – powiedziała wychodząc.
Ciemne chmury rozciągały się po niebie, wypełniając dom przyćmionym, mglistym światłem. Szperałem w szafce w garażu, aż znalazłem to, czego szukałem. Stara latarka wciąż działała, przecinając cień ostrym blaskiem. Wrzuciłem kilka dodatkowych baterii do kieszeni – tak na wszelki wypadek – i ruszyłem do wyjścia. Zatrzymałem się jeszcze na moment i pod wpływem impulsu chwyciłem duży młotek.
Pewnym krokiem doszedłem do pokoju Alexa. Z latarką i młotkiem w rękach, otworzyłem drzwi szafy. Wyglądała tak samo, jak poprzedniego dnia – nie było w niej nic poza ubraniami i zabawkami. Zacząłem przesuwać te rzeczy, oświetlając latarką każdy zakamarek.
Cofnąłem się zdezorientowany po chwili. W szafie nie było żadnej drogi wyjścia, albo wejścia. Zatrzasnąłem drzwi i znów je otworzyłem. Nadal nic.
Odwróciłem się i padłem na kolana, żeby zajrzeć pod łóżko. Światło przedarło się przez zabawki i kurz, nie było tam nic poza tym. Sprawdziłem w ten sam sposób resztę pokoju, z tym samym rezultatem.
Pokój był pusty. Nic nie było pod łóżkiem, albo za szafką. Okno było zamknięte, drzwi szafy też.
Tylko, że ja zostawiłem je otwarte.
Mocniej ścisnąłem młotek, nie spuszczając wzroku z szafy. Moje ręce drżały, kiedy chwyciłem za klamkę. Pociągnąłem drzwi i wrzasnąłem. To był krzyk wojownika, krzyk satysfakcji. Zacząłem z całej siły walić młotkiem, raz za razem. Przestałem dopiero, kiedy moje ramię bolało z wysiłku.
Resztki pluszowego misia leżały przede mną.
Nic nie było w szafie.
Posprzątałem powstały bałagan i poszedłem obejrzeć resztę domu. Nic nie znalazłem.

Siedziałem w salonie, kiedy Sarah wróciłam do domu z dziećmi. Spojrzała na mnie z nadzieją, uniosła brwi pytająco. Ponuro pokręciłem głową przecząco. Poczułem się jeszcze gorzej, widząc jak nadzieja znika z jej twarzy.
- Alex, musimy porozmawiać – powiedziałem. Sarah zabrała Beth do innego pokoju.
- Co tato?
- Alex... – nie wiedziałem, co powiedzieć. – Alex, czy widziałeś kiedyś coś... dziwnego w naszym domu?
- Nie.
Zakręciło mi się w głowie. Nie wiedziałem, jak do tego podejść. Odrzuciłem głowę do tyłu i wpatrzyłem się w sufit w poszukiwaniu odpowiednich słów.
- Alex, czy kiedykolwiek widziałeś postać w domu? Byłby twojego wzrostu, z czarnymi oczami i ustami bez zębów...
- A, jego? Mieszka w mojej szafie.
Nie mogłem oddychać. Gapiłem się na syna z otwartymi ustami. Myśli przewijały się przez moją głowę, ale nie potrafiłem ubrać ich w słowa.
- Musisz mi o nim opowiedzieć – powiedziałem w końcu.
- Co chcesz wiedzieć? – zapytał Alex niewinnie.
- Wszystko.
Alex wzruszył ramionami i usiadł obok mnie na kanapie. Westchnął i zaczął mówić:
- Pierwszy raz widziałem go kilka miesięcy temu. Bawiłem się w swoim pokoju i usłyszałem drzwi. Myślałem, że to ty, albo mama, ale nikogo nie było jak się odwróciłem. Nadal słyszałem ten d??więk, więc zacząłem się rozglądać. Drzwi do szafy uchylały się powoli. Widziałem go tam, patrzył się na mnie. Nie chciałem, żebyście myśleli, że jestem tchórzem, więc go zignorowałem. Chyba stał się odważniejszy, bo po kilku dniach przyszedł do mojego pokoju.
Nie miał wtedy jeszcze ust. Siedział tylko koło szafy i obserwował mnie. Po jakimś czasie zaczął naśladować to, co robiłem. Jeśli ja się poruszyłem, on też. Wtedy zacząłem z nim rozmawiać. Czasami nudziłem się bawiąc się sam, więc pomyślałem, że fajnie będzie z kimś pogadać. Ale on był cały czas przestraszony. Chował się, kiedy usłyszał ciebie lub mamę; uciekał wtedy pod łóżko albo do szafy.
Pewnego dnia zapytałem go, czemu nie ma ust. Przechylił głowę, jakby nie rozumiał, więc pokazałem palcem na moje usta. Rozejrzał się po pokoju i znalazł nożyczki. Zanim się zorientowałem, co robi wyciął sobie usta. Po kilku dniach mógł już mówić.

Gapiłem się na Alexa z niedowierzaniem.
Usłyszałem grzmot za oknem. Światła lekko przygasły i przeraziłem się, że zabraknie prądu.
- Co ci powiedział? – zapytałem.
- Nie odzywał się za wiele. Pytał o mnie, ciebie i mamę i o Beth.
- Co chciał wiedzieć?
- To samo, co ty. „Wszystko”.
- Czy ta istota...
- To on – Alex mi przerwał. – On nie jest czymś. Jest chłopcem, tak jak ja.
- Czy on kiedykolwiek próbował cię skrzywdzić?
- Nie, jest spoko. Powiedział, że chce mi pokazać różne rzeczy, ale jeszcze nie może.
- Powiedział kiedy to zrobi?
- Niedługo.
Alex wpatrywał się we mnie. Nigdy dokładniej nie widziałem niewinności dziecka. Balansował na krawędzi nie wiedząc, jak niewiele brakuje, aby spadł. W jego oczach wyglądało to tak, że znalazł towarzysza do zabawy, nic poza tym.
- Alex – powiedziałem. – Czy on powiedział ci jak ma na imię?
- Tak. Też nazywa się Alex – mój syn uśmiechnął się.
Światło błyskawicy rozświetliło pokój, kiedy znów usłyszałem grzmot. Światła zamigotały i zgasły. Siedzieliśmy w ciemności, nasłuchując uderzania deszczu o szyby.
- Tatusiu – powiedział Alex.
Światła zapaliły się z powrotem. Bez zastanowienia wstałem i udałem się do garażu.
- Tatusiu, co robisz? – zapytał Alex, kiedy wróciłem i minąłem go, idąc w kierunku jego pokoju. Słyszałem jego kroki, kiedy podążał za mną.
Stanąłem w jego drzwiach, zdeterminowany. Drzwi szafy były otwarte, a właściwie tylko uchylone. Zatrzasnąłem je i ciasno owinąłem klamki łańcuchem, zabezpieczając dodatkowo kłódką.
- Tatusiu, nie! Uwięzisz tam Alexa! – jęknął mój syn.
Przesunąłem drugą szafkę do zamkniętych drzwi. Sarah i Beth stały teraz razem z Alexem i obserwowały mnie.
Oparłem się o ścianę, próbując złapać oddech.
- Alan – wyszeptała Sarah. – Czy to konieczne?
Drzwi szafy zatrzęsły się. Uderzały o mniejszą szafkę, jak fale rozbijające się o brzeg. Wściekłość rosła we mnie w zawrotnym tempie. Byłem pewien, że drewniane drzwi tego nie wytrzymają. Ale wytrzymały, łańcuchy też...
Wszystko nagle ustało i usłyszałem cichy głos dochodzący z szafy. To był głos Alexa, ale równocześnie nim nie był. To był zły głos, wypełniony złością, jaką widziałem w tych czarnych oczach.
- Za wcześnie – mówił głos. – Za wcześnie. Wypuść mnie, a załatwię to szybko. Spróbuj mnie tu uwięzić, a będziecie cierpieć. WYPUŚÄ† MNIE!
Ostatnie uderzenie w drzwi i cisza.
- Sarah, spakuj najpotrzebniejsze rzeczy. Wynosimy się stąd – zarządziłem wyprowadzając dzieci z pokoju.
Usłyszałem kolejny grzmot i światła zgasły. Tym razem na dobre. Staliśmy przerażeni na korytarzu, z nadzieją, że z powrotem zrobi się jasno. Z pokoju Alexa zaczęły dobiegać hałasy. Ciche, ale stawały się coraz głośniejsze.
- Zapomnij o pakowaniu – powiedziałem. – Wynosimy się stąd teraz. Po rzeczy wrócimy kiedy indziej.
Wybiegliśmy z domu na deszcz. Sarah zabrała Beth do swojego samochodu, Alex wsiadł ze mną do mojego. Znale??liśmy hotel po drugiej stronie miasta. Taki, w którym nie było dużych szaf w pokojach.

Wszyscy śpią, a ja staram się wymyślić, co robić. Dostałem kilka wiadomości z pracy, będę musiał coś im powiedzieć. Być może wystarczy nam pieniędzy, by zostać w hotelu przez około tydzień, ale nie wystarczy już na nowe ubrania i leki. Będę musiał wrócić do domu.







no i ostatnia,4 częśc











NOCNY WĘDROWIEC IV

To była pierwsza noc, podczas której faktycznie się wyspałem. Nasza czwórka leżała ściśnięta na jednym, dużym łóżku, ale nikomu to nie przeszkadzało. Ważne, że byliśmy razem, byliśmy rodziną i byliśmy bezpieczni. Pierwsze promienie słońca ostro przedarły się przez cienkie, hotelowe zasłony. Kurz migotał w świetle wokół nas. Czułem się, jakbym się obudził w odległym, magicznym świecie, z dala od naszych problemów. Był to wschód nowych możliwości, świt dla nadziei.
Wszyscy przeciągnęliśmy się po przebudzeniu, by przygotować się na kolejny dzień. Nasze ubrania były brudne i nie do końca suche po poprzedniej nocy, ale dało się to znieść po wyszorowaniu ciała pod prysznicem.
W telewizji nadawali Spongeboba, co całkowicie pochłonęło uwagę dzieci. Poczucie normalności ogarnęło mnie i żonę.
- Muszę dzisiaj zajrzeć do biura – powiedziałem, a Sarah spojrzała na mnie z niezadowoleniem. – Minęły trzy dni, muszę im jakoś wyjaśnić moją nieobecność.
- Co im powiesz Alan?
- Cholera, nie wiem. Powiem, że nasz dom zaatakowały szczury, które poprzegryzały jakieś rury i zalało nam całe mieszkanie – wyrzuciłem z siebie ze złością, czułem gorąco na mojej twarzy. Dzieci odwróciły się od telewizora i spojrzały na nas ze strachem w oczach. – Przepraszam Sarah, coś wymyślę.
- No nie wiem – wyszeptała moja żona z delikatnym uśmiechem. – To co powiedziałeś w sumie brzmiało przekonująco, nawet teraz wyglądasz jak przemoczony szczur.
Zaśmialiśmy się oboje głośno. Zmartwienie zniknęło z oczu dzieci i zostało zastąpione kpiącym spojrzeniem. Ponownie się zaśmiałem.
- Dobra, powiem im, że walczę z plagą gryzoni, która zjada mi rury – powiedziałem z uśmiechem, który po chwili zniknął z mojej twarzy. – Potem będę musiał wrócić do domu. Nie mamy ze sobą leków Beth, a poza tym potrzebujemy więcej ubrań.
- Możemy kupić – powiedziała moja żona błagająco.
- Apteka nie wyda nam leków bez recepty. Poza tym nie stać nas na zostanie w hotelu przez dłuższy czas, nawet jeśli nic nie będziemy kupować.
- A karty kredytowe?
- Prawie maksymalnie wykorzystane. Sarah, nie mamy wyboru.
- Nie chcę, żebyś szedł tam sam – powiedziała wyjątkowo stanowczo.
- Dobrze. Słuchaj, zabierz dzieci do moich rodziców i spotkajmy się pod domem. Nie wchod?? do środka sama, zaczekaj w aucie.
Sarah pokiwała głową.
- Powinniśmy zabrać ze sobą jakąś broń? – zapytała.
Spojrzałem na nią, niepewny co odpowiedzieć.
- Zrobimy to szybko. We??miemy tylko leki i ubrania i wyjdziemy. To coś jest zamknięte w szafie – mówiłem szybko, próbując sam siebie przekonać. – Mam duże klucze francuskie w samochodzie, wezmę je ze sobą.
Sarah pokiwała głową na znak, że się zgadza. Grała przede mną odważną, ale widziałem, że się boi.
Wyglądałem chyba gorzej niż myślałem. W pracy nikt nie kwestionował mojej historii o szczurach i zalanym domu. Mój szef wzruszył tylko ramionami, jego twarz pozostała bez wyrazu. Powiedział mi, że mam wrócić, kiedy doprowadzę siebie i dom do porządku. Kiedy wychodziłem, mój kolega – Jack, złapał mnie za ramię i powiedział:
- Wyglądasz okropnie Alan – widziałem zmartwienie na jego twarzy.
- I tak też się czuję – odpowiedziałem bez zastanowienia.
- Słuchaj, miałem takie same problemy. Nie próbuj nic robić sam, bo to się wykończy.
- Jack – odparłem z uśmiechem. – Nie sądzę, żebyś kiedykolwiek miał taki sam problem. To jest coś, z czym muszę zmierzyć się sam.
- Uważaj na siebie – powiedział jeszcze, odwracając się.
- Jasne.
Do domu jechałem powoli. Wszystko wydawało mi się zamazane. Ludzie bez wyrazu, ich rozmyte samochody na ulicy... Ogarnąłem się dopiero, kiedy wjechałem na naszą ulicę.
Sarah już na mnie czekała. Jej samochód stał na środku parkingu. Zaparkowałem obok i wysiadłem. Nie wychodziła, więc przytknąłem twarz do szyby jej auta. Było puste.
Uderzyłem pięścią o dach samochodu i przekląłem głośno. Przecież mówiłem jej, że ma nie wchodzić sama do środka! Co, do cholery, ona sobie myślała? Dalej klnąc pod nosem, wyciągnąłem największy klucz francuski z bagażnika i ruszyłem do domu.
- Sarah, gdzie jesteś? – krzyknąłem otwierając drzwi.
- Jestem w sypialni – odkrzyknęła.
Moja złość nie mijała, ale poczułem ulgę mimo wszystko. ??wawo ruszyłem w głąb korytarza. Chciałem już być przy żonie, zawsze jest bezpieczniej w grupie.
Kiedy szedłem, zadzwonił mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni z irytacją. Zdjęcie Sarah pojawiła się na wyświetlaczu, pod nim jej numer telefonu. Zatrzymałem się zdezorientowany. Odebrałem.
- Hej, Alan. Chciałam ci tylko powiedzieć, że jestem u sąsiadów. Prosiłam ich, żeby przez kilka dni odbierali naszą pocztę – usłyszałem głos żony. – Nie chciałam, żebyś się martwił, jak zobaczysz puste auto.
Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem nawet, kiedy się rozłączyłem i schowałem telefon z powrotem do kieszeni. Na końcu korytarza widziałem cień wychodzący z sypialni.
- Alan – głos Sarah wołał mnie z pokoju. – Zgubiłeś się?
Stałem w miejscu jak sparaliżowany. Cień zbliżał się do drzwi. Usłyszałem hałas po mojej prawej stronie i odwróciłem głowę – stałem przy pokoju Alexa.
Szafka na ubrania stała na środku, obok leżał łańcuch. Drzwi szafy były szeroko otwarte. Śmiech Alexa wypełnił przestrzeń wokół mnie, odbijając się echem od ścian. Znów spojrzałem na moją sypialnię. W drzwiach stała wysoka, szczupła postać. Jej oczy były zdecydowanie zbyt duże w stosunku do twarzy. Usta – poziome rozcięcie – uśmiechały się.
- Tu jesteś – powiedziała postać głosem Sarah.
Klucz francuski uderzył o podłogę, kiedy odwróciłem się i rzuciłem się biegiem do drzwi wyjściowych. Wybiegłem na zewnątrz wpadając z impetem na moją żonę.
- Alan! Co się stało? – zapytała ze zmartwieniem.
Drzwi do domu zamknęły się za nami. Widziałem jak oczy Sarah otwierają się i wypełniają strachem. Podążyłem za jej spojrzeniem. Za zasłonami w naszych oknach widziałem ich czarne oczy. Kilka par oczy wlepionych w nas.
Teraz z powrotem jesteśmy w hotelu. Dzieci zostały u moich rodziców. Nie mam pojęcia co robić...
Jamac

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,151

Jamac, 20-11-2012, 23:40
Gdybym tylko wiedział...
Pewnego dnia, wracając do domu z zajęć, zauważyłem pewną dziewczynę. Trudno jej było nie zauważyć, nie wyglądała jak inne studentki. Mógłbym opisywać jej wygląd godzinami, jednak napiszę tylko, że była piękna, jednak bardzo dziwna. Miała długie, lśniące, jednak w pewnym sensie brudne, jakby zepsute włosy. Jej ręce, mimo iż delikatne ( a przynajmniej tak mi się wydawało, nigdy nie zdążyłem ich dotknąć), to skóra na nich była popękana, miejscami nawet poparzona. Z początku jednak tego nie zauważyłem i podszedłem zagadać. Gdybym tylko wiedział... Bardzo dobrze się nam rozmawiało, postanowiliśmy więc zjeść razem obiad. Po skończonym posiłku, chciałem zachować się jak dżentelmen i zapłacić, lecz ona kategorycznie mi tego zabroniła. Chciała tylko, żebym jak najszybciej stąd wyszedł. Gdy wychodziłem, ludzie dziwnie Się na mnie patrzyli, jednak powstrzymali się od komentarzy. Chwilę pó??niej wyszła ona i zaczęliśmy iść w stronę mojego bloku, rozmawiając po drodze. Chciałem złapać ją za rękę, jednak ona szybko ją cofnęła. Zapytałem się więc o jej imię. Ona
Odpowiedziała mi tylko, że dowiem się w swoim czasie. Gdybym tylko wiedział... Poczułem, że jest trochę dziwna, ale zignorowałem to. Zaprosiłem ją do mnie, chcąc się coś o niej dowiedzieć. Zgodziła się. Zobaczyłem, że ludzie znowu patrzą się na nas tak... Dziwnie. Gdy weszliśmy do domu, zacząłem ją pytać o to, kim jest. Niestety, na każde moje pytanie odpowiadała albo ogólnikami, lub mówiła, że dowiem się w swoim czasie. Może myślicie, że powinno mi się to wydawać podejrzane, że powinienem był ją wyprosić. Pewnie macie rację. Lecz nie mogłem. Czułem, że ona jest taka niewinna, taka bezbronna. Gdybym tylko wiedział... Powoli zaczęła się do mnie zbliżać, a w miarę jak się zbliżała, zauważałem w niej dziwną przemianę. Już nie wydawała mi się taka niewinna, taka bezbronna. Lecz teraz nie mogłem jej wyprosić z innego powodu. Bałem się. Po chwili czułem tylko strach. Z każdą chwilą czułem, jak ucieka ode mnie życie. Zamknąłem oczy. Rano koledzy z mieszkania znale??li moje martwe ciało na kanapie. Zadzwonili na policję i pogotowie. Jednak lekarze nie byli w stanie stwierdzić, jak umarłem. Za to policjanci, po tym jak spytali się kelnerów w restauracji, powiedzieli moim przyjaciołom, że cały dzień chodziłem sam, mówiąc coś, jakbym z kimś rozmawiał, jednak nikogo ze mną nie było.
To było dawno. Nie jestem pewien kiedy, może kilka tygodni, a może lat. Teraz to nie ma najmniejszego znaczenia. Gdybym tylko wiedział...



To moje własne, moja pierwsza Kripka
I ??e pisałem to dawno na innym forum, ktoś, a dokładnie znajomy Ness zrobił tego parodie. Za niski, bardzo niski poziom i przekleństwa przepraszam za kolegę itp itp.
Spoiler

[Obrazek: wLBSS.png]

[Obrazek: comment_hGLtLY5BZt5VGSt9IF80hKZaMB2cHSvy,w400.jpg]
Nickifor

Piracki wojownik

Licznik postów: 123

Nickifor, 16-05-2013, 16:27
2 creepypasty związane z grami o pokemonach:

Kiedy gra „Pokemon” została pierwszy raz wypuszczona do obiegu w Japoni, tysiące dzieciaków rzuciło się do sklepów aby nabyć swoją wymarzoną grę. Z tym wydarzeniem wiąże się jednak dziwne i niepokojące zjawisko. U dzieci w wieku od 7 do 12 lat, występowały częstsze krwawienia z nosa, drażliwość, bezsenność i oczywiście uzależnienie od wymienionej wyżej gry. Dzieciaki spędzały nad nią kilkanaście godzin dziennie, kiedy rodzice ograniczali im dostęp do niej reagowały histerycznym płaczem i wymiotami.

Około 70% przypadków skończyło się samobójstwem.

Co zaskakujące prawie w każdym przypadku, pomimo tego że wewnętrzy zegar który mierzy ilość czasu jaką użytkownik spędził na graniu osiągał już swój limit, to gra nie posuneła się nawet o krok z miasta „Lavender Town”.

Bliższa analiza gry wykazała że w soundtracku „Lavender Town” znajduje się niewykrywalny dla ludzkiego ucha d??więk. W ciągu kilku tygodni od wypuszczenia pierwszej wersji na rynek wszystkie egzemplarze po cichu znikneły ze sklepów, zastąpiono je nową wersją ze zremasterowaną wersją „Lavender Town”. Oczywiście wszystko zostało przeprowadzone po cichu i bez zbędnego rozgłosu – jednak oczywiście jest kilka wersji które jakoś przedostały się do ogółu.

Najpopularniejsza mówi o trzech brakujących tonach w nowszym wydaniu gry, tak jak o tym że brakuje w niej unikalnego binauralnego tonu. Niestety wersja ta jest niepotwierdzona z powodu wielkiej trudności z dostępem do pierwszej wersji gry. W jedynych istniejących do dzisiaj egzemplarzach, takie funkcje jak „wewnętrzy zegar” czy „zapisywanie stanu gry” przestały działać, również w wielu przypadkach gra może się zawiesić podczas pierwszej lepszej walki.

Sprawa nabrała rozgłosu w 1997 roku, gdy na stronie http://cornus.lensig.../index538a.html, zaczeły pojawiać się szczegóły dotyczące tej sprawy. Teraz jak sami widzicie strona nie działa i nie wiadomo czy kiedykolwiek znowu zacznie funkcjonować.

Dla zainteresowanych na portalu YouTube znajduje się oficjalna wersja „Lavender Town song”, która oczywiście pochodzi z drugiej wersji gry.

http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... NJJ-QkZ8cM

Kolejna creepypasta o pokemonach:

[Obrazek: 1abbd5bee8d3ad922c80c0090eb5043b.png?1341687214]
Jamac

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,151

Jamac, 02-01-2014, 20:56
KOP KOP

Ślady na śniegu

Śnieg wreszcie przestał padać, ale zdążył już pokryć ziemię wokół mojego domu białą pierzynką. Szkoły zamknięte, pracownicy w domach, drogi nieprzejezdne. Dlatego musiałem wpuścić tego faceta, no bo kto zostawiłby na tym mrozie człowieka, który przyszedł po pomoc? Cały dygotał, był mokry od śniegu. Ale to dziwne, że nie widziałem żadnych śladów stóp prowadzących do mojego domu kiedy go wpuszczałem. Pewnie po prostu ich nie zauważyłem.

Ten facet jest... dziwny. Czuję że mnie obserwuje, ale kiedy się odwracam, on tylko patrzy przed siebie. Nic nie mówi. Chyba też nic nie zjadł. Tylko siedzi, dygocze, a z jego włosów i ubrania kapie woda. Nie mogę przestać myśleć o tych śladach, więc wracam do drzwi frontowych. Odkąd ten facet tu przyszedł śnieg już nie pada, ale nie widzę żadnych śladów stóp.

Zaraz, jednak są. Są ślady. Ale nie prowadzą z ulicy. Sprawdzam po drugiej stronie domu, i rzeczywiście, są tam ślady stóp. Wodzę za nimi wzrokiem: z ganku, przez podwórze, między drzewami, wtedy się kończą. Na starej studni, która była już zabita deskami kiedy się tu wprowadziłem. Mrużąc oczy mogę dostrzec, że deski zostały zerwane.

Za plecami słyszę miarowe kap, kap, kap...
[Obrazek: comment_hGLtLY5BZt5VGSt9IF80hKZaMB2cHSvy,w400.jpg]
pitogo

Piracki wojownik

Licznik postów: 142

pitogo, 02-01-2014, 22:42
http://www.paranormalne.pl/topic/22907- ... gends-itp/
Przecież na tej stronie macie wszystkie chyba creepypasty jakie wyszły po polsku, oczywiście i tak najlepiej czytać w oryginalnym języku, a na tej stronie znajdują się praktycznie wszystkie:
http://creepypasta.wikia.com/wiki/Creepypasta_Wiki
Kiedyś się strasznie jarałem i czytałem sobie przed snem jak miałem czas, Jeff the Killer, Barbie.avi, smile.jpg albo Binary_Domain polecam mocno. Slenderman w oryginalnej wersji jeszcze mi się bardzo podobał.
Jamac

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,151

Jamac, 02-01-2014, 23:08
Właśnie po to jest ten temat, żeby wybierać te normalne, pisać swoje etc. A nie wstawić linka i zamknąć ;__;
[Obrazek: comment_hGLtLY5BZt5VGSt9IF80hKZaMB2cHSvy,w400.jpg]
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź