Trololo- Rozgrywka
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 2 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 24-06-2013, 00:56
-Panie Willson? Może mi pan powiedzieć, czego tak właściwie pan szukał na tej wyspie? I co takiego pan zrobił, że wyznaczono za pana taką nagrodę?
- Oj przestań. Pan Wilson to moja matka. Ale niestety nie znam człowieka.

W tym czasie Eitur udał się do dżungli, przed jego oczami pojawiły się liany...

..........................................

Wrócił do reszty i wszedł na statek. Wtedy Jack zapytała sie co robi.
- Nie byłem nigdzie i nigdzie nie idę...
- Co się stało?
- NIC SIĘ NIE STAŁO!


W tym czasie Jinin zauważył, że jego broń po prostu leżała na piasku, w miejscu, gdzie sie obudził. I tak oto zakończyły się te epicki poszukiwania.

Wtedy na plaży pojawiła się... Beri!
- Odchodzę od was, bo was nie lubię. Do tego uzmysłowiłam sobie swą miłość do Renjego i chcę się z nim wymienić swą bielizną. Mam nadzieje, że zdechniecie.
Zamieniła się w szakala i znikła w dżungli.
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 24-06-2013, 01:18
Rozmowa z Breną przebiegała w dość sztywnej atmosferze. Jinin czuł się strasznie głupio, czerwienił się jak burak i jąkał się. Taak, zdecydowanie nie nadawał się na towarzysza dla kobiety. Po krótkiej wymianie zdań i zaprezentowaniu swojej mocy, którą nazywała "Mocą Diabelskiego Owocu" Brena poprosiła Jinina o koszulę. Ten bez chwili wachania zrzucił z siebie kamizelkę, ściągną koszulę i podał Czerwonowłosej. Ta ubrała ją i zaczęła zaciągać się jej zapachem. Cieśla kontynuował zalewanie kobiety pytaniami. Po usłyszeniu odpowiedzi na swoje pytania Jinin chciał ruszyć na plażę w celu odnalezienia swoich broni, ale nie wiedział jak powinien to przekazać Brenie by wyjść na kulturalnego faceta. Na szczęście chwilę milczenia została przerwana pytniem w drugą stronę:
- Nie powiedziałeś mi czemu mnie uratowałeś. Dlaczego zaryzykowałeś dla obcej osoby. - powiedziała i spojrzała na twarz mężczyzny - I wiedzę, że cię coś gryzie. Powiedz po prostu, będzie ci lżej.
Jinin usiadł bliżej kobiety, oparł się o swoje kolana i ze spuszczoną głową zaczął mówić, dość poważnym tonem.
- Bo byłaś w potrzebie... Pirat czy nie, nieważne. Jesteśmy lud??mi i w każdym z nas jest trochę człowieczeństwa, które akurat w tamtym momencie wzięło górę nad wszelkim rozsądkiem i popchnęło mnie do takiego działania. - Wycedził to dość spokojnie i zaczął się zastanawiać jak odpowiedzieć na drugie pytanie. Siedział chwilę w milczeniu po czym zaczął - Martwi mnie ten gościu z hipnozy, nie wiem co o tym wszystkim myśleć... No ale cóż, nie ma co się zamartwiać przeszłością, tym bardziej że nie mogę nic zrobić, by ją zmienić. Trzeba podnieść głowę i iść naprzód!
Przez chwilę jeszcze siedzieli pod drzewem. Kobieta jeszcze raz wystawiła rękę w kierunku Jinina.
- Chcesz jeszcze? Może i ty też to polubisz. Chod??my lepiej do tego Hanzo i płyńmy. Jinin bez zawachania lizną jeszcze raz Brenę po krwawiącej ręce, zaczerwienił się przy tym jak burak po czym wstał, podniósł delikatnie Brenę i razem udali się na plażę. Dość szybko udało im się znale??ć gorset kobiety i bronie mężczyzny, które były porozrzucane gdzieś po plaży. Po odnalezieniu zgub skierowali się do Hanzo, który pokładał się chyba do drzemki. Jinin przerwał błogą sielankę mężczyzny
- Chciałeś ze mną rozmawiać.
- O, widzę, że już masz czas? Tak więc nie traćmy go więcej na pró??ne gadanie, chod??my! Odparł po czym gestem ręki dał do zrozumienia, by Jinin szedł za nim. Po drodze zagadywał dość wesoło
- Widzisz tych ludzi? To nasza załoga, jesteśmy piratami, ale nie tak do końca...znaczy...hmm jakby to ująć...jesteśmy tymi dobrymi, oczywiście nadal robimy to co inni piraci jednak jesteśmy bardziej jedną wielką paczką przyjaciół...a może i rodziną? W każdym razie, każdy z tu obecnych W tym momencie zatoczył ręką krąg obejmując wszystkich ludzi na plażdy jest jak członek rodziny, dbamy o siebie nawzajem, i przeżywamy przygody, można powiedzieć, każdy z nas jest unikalny, poznałeś już Brenę wiec wiesz o co mi chodzi Odwrócił głowę i uśmiechnął się ciepło do Jina. oczywiście, nie każdy z nas jest tak zwariowany, ale raczej nie jesteśmy szaleńcami, hahahaha W końcu dotarliśmy do celu, którym okazał się jakiś brodacz przygrywający na gitarze wesołe d??więki oraz kobieta z dość sporym bojowym ptakiem na ramieniu. Hanzo powiedział coś jej na ucho po czym skierował się do mnie i do drugiego mężczyzny:
- Jin oraz Gac, mam dla was pewną propozycję...otóż jak dobrze wiecie jesteśmy piratami, z tego co mi wiadomo ty Jin też nim byłeś, nie wiem za to jaka jest sytuacja Gac'a, ale przejd??my do sedna sprawy, chciałbym byście do nasz dołączyli. Zrobił krótką przerwę po czym kontynował dalej Gac tu spojrzał na brodacza Widzę, że posiadasz gitarę, z tego co przed chwilą dane było mi słyszeć, jesteś całkiem niezłym muzykiem, wyglądasz mi też na porządnego faceta, dobry muzyk to jedno z ogniw spajających piracką załogę, zapewnia on dobrą zabawę, podnosi morale, byłbyś świetnym towarzyszem, na dodatek znasz się już z Jack, z mojej strony mogę ci obiecać życie pełne dobrej zabawy oraz ciekawych przygód w gronie zaufanych ludzi Teraz spojrzał na Jinina i bez dłuższej przerwy zaczął Jin, wiem, że to co cię spotkało było na pewno bolesne, strata towarzyszy oraz wypadek, jednak nie można żyć przeszłością, trzeba ruszyć przed siebie, proponuję ci miejsce w załodze, życie pewne przygód i niezrównanych wiernych towarzyszy, udowodniłeś już swoją wartość ratując obcą dziewczynę, mimo swojego stanu zdrowia nie wachałeś się i ruszyłeś Brenie na pomoc, myślę, że to pokazało jaki na prawdę jesteś, a jesteś dobrym człowiekiem, dołączając do PSW wzmocnił byś naszą załogę, oraz jak dobrze wiesz Brena nie darowała by mi gdybym ci tego nie zaproponował Jinin po usłyszeniu tego wykładu siedział chwilę w milczeniu, układał sobie wszystko w głowie po czym zaczął mówić:
- Wygadany jesteś, to na pewno! Wygląda na to, że niezależnie od mojej odpowiedzi będę musiał z wami płynąć, Brena mi nie podaruje, więc przystaję na Twoją propozycje. Jinin spojrzał na statek okiem fachowca. Rewelacji nie było, ale tragedii też nie. Z wykształcenia jestem cieślą, więc mogę się zająć waszym statkiem, o ile to jest wasz statek skinąłem ręką na dryfujący statek. Po usłyszeniu potwierdzenia kontynuowałem Cóż, wypadało by się teraz wszystkim przedstawić i z każdym zapoznać, czyż nie? Tak więc pozwólcie, że zacznę od was:
Jak już wiecie nazywam się Jinin i z wykształcenia jestem cieślą. Mam 19 lat i pochodzę z zimowej wyspy o nazwie Rutherford. Piratem zostałem w wieku 15 lat, kiedy to marynarze najechali na naszą wyspę mordując wszystkich i paląc wszystko. Wcześniej pracowałem trochę w tartaku przy wyrębie drzew i w porcie przy budowie statków. Ze względu na to doświadczenie na swoją broń wybrałem młoto-topory czyli te oto dwa cudeńka
W tym momencie pokazał pozostałym swoją broń. I Cóż, na początek to chyba wystarczy, więcej opowiem innym razem. Chciałbym się teraz przedstawić reszcie załogi dlatego, wybaczcie ale muszę was opuścić.



---
Jinin, trochę od niechcenia.
PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
Gratank

Piracki wojownik

Licznik postów: 165

Gratank, 24-06-2013, 01:40
- WELL SAID! – krzyknąłem do mężczyzny, który chce mnie zwerbować do załogi – zapewnianie rozrywki to jest to co kocham robić. Ale że obiecujesz mi życie pełne zabawy i przygód? Wysoko poprzeczkę sobie postawiasz – podchodzę do niego i łapię go ręką za ramię. Patrząc się mu prosto w oczy mówię – prawdziwy mężczyzna dotrzymuje swych słów. Ja dużo już w życiu widziałem, będziesz musiał mnie zaskoczyć – cofam się teraz.

Heheeeeej no to jestem z wami. Tylko jeszcze jedno małe pytanko… co oznacza PSW?

Spoiler

Nie musicie odpowiadać na to pytanie. bardziej to jest pytanie retoryczne

biwi

Wilk morski

Licznik postów: 99

biwi, 24-06-2013, 11:49
Przez cały czas cichy i skryty stałem z boku przyglądając się nieznanych mi osobach. Co za broda pomyślałem w końcu ruszając do ludzi. Upewniłem się czy broń jest na swoim miejscu, podrapałem się za uchem i wytrzepałem piasek z włosów. Spokojnym krokiem udałem się w kierunku dziadka i Eitura. Pan Willson? O co chodzi? Coś mnie chyba ominęło. Nadal nie wiemy kim on tak naprawde jest? Rzuciłęm do Eitura, odchodząc od dziadka. Jest nieprawdopodobnie silny, musiał być piratem. Tego jestem pewny na milion procent. I to nie byle jakim piratem... Poszedłem na statek do reszty załogi. Ku mojemu zdziwieniu pojawiła się Beri, której nie widziałem od kiedy dotarliśmy na tą dziwną wyspę. Renji? Majtki? Chyba jej upał w głowie poprzewracał. Już chyba nie jest normalna, co zrobić... Szkoda, że kobieta odchodzi z załogi, ehhh to boli najbardziej. Podszedłem spokojnie do Breny. Chciałem coś zagadać ale nie chciałem rzucać jakiś dennych tekstów typu czy bolało jak spadłaś z niebia. Po niezręcznej chwili ciszy zapytałem. Co sądzisz o tych nowych? Można im ufać? W zależności co Brena mi odpowie albo podchodzę do Gaca i Jinina mówiąc. Witajcie jestem Nicolas ale możecie mi mówić Nik. Jesteście piratami? Popatrzcie tylko ile pięknych kobiet towarzyszy nam na tym statku. Niestety jedna odeszła przed chwilą co za smutek.. Jeśli opinia Breny nie będzie najlepsza będę stał i dalej obserwował nowych, myśląc nad treningiem. Jak wypłyniemy zacznę od treningu na siłę. Znajdę coś dość ciężkiego co będę mógł podnosić i wykonam pare serii na wyciskanie. Następnie porazciągam się troche, a na koniec znajdę sobie cel i będę trenował umiejętności związane z posługiwaniem się bronią.
Mrs 9

Piracki oficer

Licznik postów: 664

Mrs 9, 24-06-2013, 20:52
Jak zwykle niezrozumiałe odpowiedzi. Statek przecież był ważnym pytaniem, podobnie, jak cała reszta! Dlaczego ten dziadek musiał wszystko komplikować? Wszystko! Nagle blondwłosa kobieta poczuła, jak coś łapie ją za ramię. Odwróciła się nagle i spostrzegła, że ich doktor pragnie powiedzieć jej coś ważnego. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, gdyż powiedział to bardzo poważnym tonem, wysłuchała go, a jej zielone niczym szmaragdy oczy rozszerzały się w coraz głębszym zdziwieniu.
- On...? Ale jesteś pewny? Ale... Wart aż tyle?! - nie mogła wyjść z zaskoczenia. Kiedy już otrząsnęła się z pierwszego szoku, rzekła. - To znaczy tyle, że musimy na niego uważać. A Nath już wie? Co z resztą? Opowiedziałeś im już? Hanzo, przekaż im, proszę, tę wieść i to, że muszą być ostrożni. Tylko o tyle Cię proszę. Ja tymczasem muszę się zająć nieco inną sprawą...
I spojrzała w kierunku nieznanych jej dotychczas mężczyzn. Nigdy nie widziała wcześniej, aby Brenie aż tak bardzo zależało na zwerbowaniu kogoś do nich, zazwyczaj wolała wszystkich powybijać! Musiało coś się kroić, a nawigatorka ze swym szóstym zmysłem doskonale to wiedziała. O tak! Podobnież jakiś dług... hyhy, więc tak to się teraz nazywa. Facet nie wyglądał na bezpiecznego, poza tym nawet go nie znali. Niby jego wypowiedzi były... urzekające, ale tak czy siak był obcy na ich terenie.
- Hej, nie możemy od tak sobie przyjmować na każdej wyspie kogoś nowego, przystopujcie trochę! A PSW oznacza "Piratów Silnej Woli", czuję się w obowiązku przekazać Ci tę wieść. - powiedziała do towarzysza. - Dlaczego mamy Was wziąć? Co potraficie, co możecie dać nam w zamian? - nie była materialistką, ale nacje żywnościowe jednak mieli ograniczone. Musiała pamiętać o dobru swej załogi. - I jakie są Wasze cele? Jest tu nas dużo, mamy miłą atmosferę, lecz niektóre zapasy czy kajuty są dość ograniczone. Sami rozumiecie... Muszę wiedzieć, czy wolno Wam ufać.

Czekając na odpowied?? ze strony nowych
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 24-06-2013, 22:59
Brena roześmiała się gdy Jinin znów polizał jej ranę. Był cały czerwony. Wyglądało na to, że na prawdę nie potrafił rozmawiać z kobietam. A Brena w jego towarzystwie czuła się bardzo swobodnie. Nawet lekko szczęśliwa. Lekko zadrżała gdy ją delikatnie podnosił. Zrewanżowała się uderzając go lekko w żebra.
- Nie jestem żadną staruszką, żebyś mnie musiał prowadzić. Co będzie kolejne? Karmienie? -pociągnęła mężczyznę w kierunku statku.
Nie zabrała ręki, która ją podtrzymywał.


Kobieta znalazła swój pancerz na piasku. Tak jak mówiła, był niedaleko miejsca, w którym się obudzili. Zobaczyła stojącego niedaleko Alexa. Miał otwarte szeroko usta, z których kapala ślina. Twarz miał całą czerwoną a pot spływał po nim jak wodospad. Generalnie wyglądał jak totalny czubek. Brena uwieczniła ten obraz w swoim umyśle. Będzie go przywoływać i pękać ze śmiechu. Ruszyła pomóc Jininowi z szukaniem jego broni. Gdy je znale??li ruszyli na statek.

Jinin ruszył za Hanzo.
- Będę w kuchni jakbyś mnie potem szukał.-powiedziała zanim odszedł.
Brena przypatrywała się im ciekawie oparta o reling. Wtedy zobaczyła Beri.
- Odchodzę od was, bo was nie lubię. Do tego uzmysłowiłam sobie swą miłość do Renjego i chcę się z nim wymienić swą bielizną. Mam nadzieje, że zdechniecie.
Zamieniła się w szakala. Brena popatrzyła na to zdziwiona a następnie wesoło pomachała.
- Pa! Naróbcie sobie tuzin małych szakalików. -a gdy kobieta zniknęła dodała- Zbieram wszystkie twoje ciuchy!
W międzyczasie podkradł się do niej Nicolas. Zamyślona kucharka wogóle go nie zauważyła, dopóki nie wypalił.
-Co sądzisz o tych nowych? Można im ufać?
Brena popatrzyła na niego i podrapała się po głowie.
-Jinin jest w porządku. Zostanie z nami. A co do tego drugiego...-zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu- Widziałam go jak z Dziadkiem głaskali swoje brody... Dla mnie to wystarczający powód, żeby poderżnąć mu gardło. To jak, mogę na ciebie liczyć?
Odczekają chwilę i wybuchnęła śmiechem.
- ??artuje sobie. Wygląda na to, że oboje są w porządku.-błysnęła kłami i spoważoniała w jednej chwili- Myślałam właśnie i powinniśmy sprawdzić co z kuchnia. Trzeba tam posprzątać i coś przygotować dla tych wszystkich dupków. A skoro jesteś moim pomagierem-uśmiechnęła się szeroko i ruszyła do kuchni. Gestem nakazała by poszedł za nią.


Kuchnia nie wyglądają aż tak ??le jak się spodziewała. Nicolasowi kazała sprzątać a sama zaczęła przygotowywać jakieś kanapki.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 24-06-2013, 23:31
Jakimś cudem wszyscy się dogadali. Dalsze rozmowy, czy też pomysły musiały zostać odłożone na pó??niej. Nad wyspą zaczęły pojawiać sie czarne chmury. Lepiej było wypłynąć teraz, gdyż pó??niej mógłby to być problem. Wszyscy weszli na statek i pojawił się problem. Skoro est tak blisko wyspy, to pewnie osiadł na mieli??nie. I co teraz? Wtedy jakby statek został popchnięty. Do tego z dość dużą siłą i statek od razu popłynął przed siebie. Lecz na plaży nie było już nikogo.

Płynęli teraz ku nowej wyspie. To co było, to było. Teraz czekały ich nowe wyzwania. Mimo, że świeciło słońce to powoli zaczął padać deszcz. Lecz był to ciepły letni deszczyk i nie padał w dość dużej ilości, jednak ciężko było określić, kiedy przejdzie. Dość dziwnym zjawiskiem była tęczą, która powstała tak szybko i to jeszcze w czasie deszczu. Mieniła się pięknymi kolorami. Rainer tak się zapatrzył, że potknął się na trochę już mokrym pokładzie i wylądował zgrabnie na czworakach, niczym kot, lub podobne mu zwierzę. Do tego czuł coś miękkiego pod rękami, lecz jak spojrzał niż już tam nie było. Biedak nie wiedział co to ma znaczyć.
W tym czasie małpka Evy podeszła do Natsu i złapała jego niedawno złamaną rękę. Pojawiło się dziwne zielone światło i... znikło. Małpka wróciła do Evy, a Natsu poczuł, że jego ręka jest całkowicie zdrowa!
Po tym wszystkim każdy zajął się sobą. Eva sprawdziła mapy, do kolejnej wyspy nie powinno być daleko. Mieli mało czasu na trening, czy też inne przygotowania. Weszła na środek pokładu i oznajmiła to wszystkim. A nazwa wyspy do której mieli wkrótce dobić, to Silvania. Przynajmniej nie było to Trololo 2.

Macie Fazę Luzu

Wyspa Trololo

Piraci opuścili wyspę i dziadek spokojnie przechadzał sie po dżungli i towarzyszyły mu małpki i inne zwierzaki.
- No przyjaciele, od dawna tak wyśmienicie się nie bawiłem, chociaż nie moge uwierzyć, ze zrobili sobie makijaż i ubrali spódniczki z trawy. Hahahaha. Ale dobrze im z oczu i może dokonają czegoś wielkiego.
Małpka podała dizadkowi list gończy Nathaniela.
- O Flinn, to tłumaczy czemu mi kogoś przypominał. To czwarta osoba o takim nazwisku, w tak krótkim odstępie czasu. No, ale mniejsza już z nimi. poróbmy sobie jaja z załogi tego czerwonego irokeza. Chociaż zastanawia mnie ta dwójka, która nie przypłynęła z tym Nathanielem. Jakby to była książka, to posądziłbym autora o nieumiejętne wsadzanie postaci do historii. Mógłby to lepiej zrobić. No, ale życie to nie książka. Ruszajmy!

W tym czasie szakal w kobiecym ubraniu obwąchiwał kupkę w trawie.

Wyspa Mice

Młody chłopak, około 18 lat w białej koszuli i jeansowych spodniach. Poprawił okulary, które ciągle spadały z jego nosa. Przeszkadzało mu to w rysowaniu w notesie. Siedział obok pokoju szpitalnego. Podszedł do niego mężczyzna.
- Obudził się już?
.....
- Obudził się już?
.....
- OBUDZIŁ SIĘ JU??!?
- Co, co, co się stało?
- Cholera... obudził się już?
- Tak tak, odleciałem trochę przy rysowaniu
- ............

Mężczyzna wszedł do pokoju, gdzie Tamp cały w bandażach leżał na łóżku szpitalnym.
- Masz szczęście, że mieszkańcy pozwolili ci dojść do siebie na wyspie. Chociaż po tym i tak masz się wynieść. A oczywiście, jak zawsze to ja muszę posprzątać bałagan po tobie. Do tego ci Piraci Silnej Sraki jednak żyją i oczywiście to ja muszę ich zabić, by naprawić twe błędy. Stary, a dalej nieudacznik...
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 25-06-2013, 01:27
Nad wyspą zaczęły się zbierać czarne chmury, więc moja załoga zdecydowała się zapakować jak najszybciej na statek i wypłynąć. Byli już na otwartym morzu, padał ciepły lekki deszczyk, na niebie pojawiła się piękna, kolorowa tęcza. Na początku panował lekki chaos, ludzie krzątali się to tu, to tam i wykonywali swoje obowiazki. W pewnym momencie na środek pokładu wyszła kobieta, ta sama która wcześniej wyraziła swój stanowczy sprzeciw na dołączenie Jinina i drugiego mężczyzny - Gaca do załogi. Stanęła mniej więcej na środku pokładu po czym oznajmiła, że kolejna wyspa nazywa się Silvania i znajduje się całkiem niedaleko, z tego też względu mieli bardzo mało czasu na przygotowania, nie wspominając już o jakimś treningu. Gdy skończyła swoje ogłoszenia Jinin podszedł do niej i zaczął rozmowę:
- Słuchaj, wiem że nie jesteś wielką fanką mojego pobytu na tym statku, ale myślę, że mimo wszystko uda nam się jakoś dogadać. Jeśli jednak nadal będziesz miała coś przeciw mnie to najwyżej rozstaniemy się po przyjacielsku na następnej wyspie. Wiem, że jesteś nawigatorem na tym statku i z pewnością jesteś teraz zajęta, dlatego nie będę Ci już przeszkadzać i zajmę się sobą. Jinin nie wiedział za bardzo czym może się zająć, a czym nie powinien na nowym statku i w nowej załodze. A właśnie, statek! Przecież jest cieślą, więc może będzie mógł w wolnym czasie naprawić jakieś uszkodzenia. Po chwili przemyśleń jednak zrezygnował z tego pomysłu. Brak materiałów, to jego największy problem. Cóż, może pozwolą mi zostać na pokładzie trochę dłużej, więc na następnej wyspie zajmę się statkiem. Poproszę o plany, zdobędę odpowiednie materiały i zrobię co będe mógł. Tylko czym się może teraz zająć? Z całej załogi znał tylko Brenę i Hanzo, przy czym tego drugiego nie za specjalnie dobrze. Nie żeby czerwonowłosą znał dużo lepiej, ale w jej towarzystwie czuł się po prostu dużo lepiej. Wspominała, że idzie do kuchni, tylko gdzie ona sie znajduje? Ruszył w ciemno i w końcu udało mu się ją odnale??ć. W środku oprócz Breny znajdował się ktoś jeszcze. Wysoki na mniej więcej 180cm szczupły mężczyzna, brązowe włosy spod których wystawała dość charakterystyczna blizna. Wygląda na to, że coś gotowali.
- Cześć, nie przeszkadzam wam? Po czym podszedł do mężczyzny My się chyba jeszcze nie znamy, prawda? Wyciągnął do niego dłoń z zamiarem przywitania się. Nazywam się Jinin, mam 19 lat i z wykształcenia jestem cieślą. A Ty co możesz mi o sobie powiedzieć?
PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
Gratank

Piracki wojownik

Licznik postów: 165

Gratank, 25-06-2013, 02:32
- Jaki ładny ranek, słoneczko tak ładnie świeci. Może zagram coś niepasującego do pogody :3

http://www.youtube.com/watch?v=43IPAGw01IY

(zaczęło padać)
…………………………………………………

- Jestem całkiem pewny, że to przypadek ale może nie będę na razie grał…

- - - - - - - - - - - -
Po małym spotkaniu ze wszystkimi na środku pokładu przysiadłem przy dziobie statku. Gładząc moją majestatyczną brodę rozmyślałem.
- Wyspa Silvania. Brzmi zachęcająco. Także brzmi jak silver. Czy tam dużo srebra? A skąd –vania? Castlevania!? Czy tam są wampiry lub wilkołaki! Czy będziemy walczyć srebrem!! Cóż rozmyślając nad tym nic mi nie da. Dopłyniemy to zobaczymy. Powiedzieli mi bym potrenował czy coś zanim dopłyniemy. W takim razie wzmocnię się lekko przed wysiłkiem.
Ruszyłem w stronę kuchni rozmyślając co mogę porobić. W środku zastałem Brene, Nicolasa i Jinina.
- Witajcie, co tam słychać, my ze sobą jeszcze nie rozmawiali czyż nie? Jinin się nazywasz tak? Jestem Gac, gitarzysta. Chętnie bym dłużej pogadał ale muszę coś ważnego aktualnie zrobić. Mogę coś sobie wziąć przekąsić? – Patrzę co mogę znale??ć. Zobaczyłem dziwne rzeczy tu i tam, muszę przyznać, że kucharka ma interesującą kuchnię. Nie będąc pewnym co mi nie zaszkodzi bez odpowiedniego przygotowania wziąłem tylko 2 jabłka, mackę, która luzem leżała, i szybko zrobioną przeze mnie kanapkę (którą od razu skonsumowałem) chyba, że coś własnoręcznie Brena/Nicolas mi zrobią (jabłka i macke i tak wezmę).
- Tentacle – his raping days are over.

Poszedłem poszukać Jack. Znalazłem ją zajmującą się swoim Stephano.
- Jaaaaaaaaackieeeeeeeeee~!
Spojrzała na mnie lekko zirytowana. Chyba nadal nie podobało jej się, że nazywam ją Jackie. Wolałem Jack-chan ;w; ale nie chce by się obraziła na mnie.
- Zajmę ci tylko minutkę. To dla ciebie – z wielkim zadowoleniem na twarzy wręczam jej jabłko po czym oddalam się kilka kroków, krzyżuję ręce i patrzę z dumą na to co stworzyłem. Po paru chwilach mówię tylko – Applejack.

Spoiler

[Obrazek: mlpfim-character-apple-jack-large-570x402.jpg]

Z wielkim zadowoleniem odchodzę od niej zwracając uwagę czy czasem mnie nie zaatakuje. Jeżeli tak staram się unikać pocisków bardziej niż blokować gitarą.

Podróżując po statku spotykam Rainera siedzącego i patrzącego sobie na ręce. Prawie się wyglebał, ale zwinnie na czworaka wylądował. Podchodzę do niego i przysiadłem.
- Cześć. Wszystko wporządku u ciebie? Jestem Gac. Nie chcesz może pogadać?– jak nie chce to ruszam dalej, jak tak to wysłuchuję go.

W końcu znajduję drugą osobę, którą poszukiwałem – Eitura. Przegląda aktualnie swoje wyposarzenie – a musze przyznać, że ten młodzieniec pakuje ze sobą dużo sprzętu. Zachodzę go od tyłu, zwisam przed nim znaleziony w kuchni mackę i pytam się: Tentacla nie chcesz? Eitur z wrzaskiem łapie mnie za rękę i przerzuca przez siebie.
- Mogłeś powiedzieć, że nie lubisz…
Siadam przy nim i próbuję nawiązać rozmowę. Jeżeli mnie olewa gram mu jakąś muzyczkę próbując znale??ć coś co mu się spodoba. Gdy we??mie się poważnie za trening ruszam dalej.

Po chwili spotykam przygnębionego Hanzo.
- Smutna twarz na statku!? Nie na długo! Hej co z taką smutną miną łazisz? Nie chcesz się napić ze mną? – pokazuję mu mój bukłak. Jak się napije to i ze mną pośpiewa, jak nie to i tak mu pośpiewam ten oto piękny utwór:
  • Wonsz żeczny tududu tududu Jest niebezpieczny tududu tududu
    Jak cię chapnął tududu tududu ??eczny Wonsz tududu tududu
    To ci zadeg tududu tududu Puchnie wciąż tududu tududu
    Raz mnie taki tududu tududu Wonszyk użar- tududu tududu
    Pupa mi u- tududu tududu -rosła duża tududu tududu
    Teraz siedzieć tududu tududu Muszę wciąż tududu tududu
    Bo mnie użar tududu tududu ??eczny Wonsz

Po tym się z nim rozstałem, zjadłem drugie jabłko a tentacla złożyłem w ofierze do morza by było ładnie i nie padało…

Po czym trochę wziąłem się za trening: 20 pompek, 5 kółek wokół statku, 20 brzuszków, 50 wymachów gitarą, krótki odpoczynek, kolejne bieganie wokół statku, wiązanie kokardek strunami, breakdance…
W trakcie biegania po statku spotkałem znowu Hanzo. Chciał żebym pomógł mu w treningu - on zawiąże sobie oczy a ja będe go uderzał kijem. Kija nigdzie nie było to wziąłem moją gitarę, ale żeby nowego kolegi nie uszkodzić za mocno trzymam gitarę tylko lewą ręką.

Pod wieczór krzyczę mocno:
- WSZYSCY SLUCHAJCIE! MOJA MUZYKA DAJE WAM SIŁĘ ALE TYLKO CI, KT?“RZY WSLUCHAJĄ SIĘ W SERCE MUZYKI JĄ POCZUJĄ! MO??E SIĘ WAM NIEPODOBAĆ ALE TO DAJĘ NADZIEJĘ NA SZYBKIE ZWYCIĘSTWO! „U.N.YOLO was here” !!

Po tym wszystkim odpoczywam przez resztę dnia po czym zasypiam
rozmyśląc jaka przygoda będzie czekała na mnie następnego dnia.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 25-06-2013, 03:20
Brena skończyła sprzątać kuchnię i poprawiła opatrunek na lewej dłoni. Podrapała się po głowie i zaczęła szukać jakiegoś pomysłu na to, co można przygotować.
- Zrób jakąś zupę a ją się zajmę drugim. Trzeba zrobić potężny obiad, bo nikt nic nie jadł.
Kobieta wyciągnęła mięso i zaczęła ubijać. Zdecydowała się przygotować coś sycącego i prostego. Gdy ubijała mięso przyszedł Jinin.
- Trafiłeś kochanie? Siadaj przy stole. Jesteś głodny? Zaraz ci coś zrobię. -powiedziała nie odwracając się- Wiadomo już gdzie płyniemy? A, to jest Nicolas. Przywitaj się chłopcze.
Gdy skończyła ubijać mięso, postanowiła zrobić mężczy??nie kanapki. Masełko, szyneczka, pomidorek, same pyszności. Nawet nie wiedziała, że tak starannie się przyłożyła. Postawiła pełen talerz przed Jininem.
- Zajadaj. Zrób mi przyjemność. Takie młode szczyle jak wy nie powinny grymasić. -roześmiała się i wróciła do przygotowania obiadu. W tym czasie wszedł Gac. Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie- Część, jestem Brena. Zostanę twoim najgorszym koszmarem. Siadaj zaraz ci coś zrobię.
Kucharka przyszkowała drugi zestaw kanapek. Widać było, że w nie złożyła mniej serca niż w te Jinina. Przyjrzała się dokładnie mężczy??nie podając mu talerz.
- No proszę. W końcu ktoś starszy oddemie. Już zaczynałam się ??le czuć. -po raz kolejny zabrała się do kończenia dania. Dosiadła się do mężczyzn. Wzięła ze sobą paprykę, ser żółty i tarkę. Podkradła cieśli jedną kanapkę- Jed?? Jinin. Zrób mamusi przyjemność. Jak coś chcecie zawsze możecie poprosić chłopca. A właśnie, chłopcze! Jak zupa.
Wyciągnęła jedną z kości i zaczęła ciąć paprykę na plasterki. Po tym zaczęła ubierać ser.
- Jinin, jak skończę to oprowadzę cię po statku. Jak chcesz to potem można coś porobic. Gac, a ty jak tu trafiłeś?
Gdy skończyła to zabrała się za przygotowanie panierki. Paprykę i ser wsadziła do mięsa i zamknęła. Potem ładnie to obtoczyła. Z zadowoleniem spojrzała na swoją pracę. Każdy dostanie po dwie sztuki mięsa. Włożyła wszystko do chłodni.
- Nie chce mi się obierać ziemniaków to zjemy z chlebem. -powiedziała cicho do siebie. Teraz zabrała się za zrobienie mizerii. Błyskawicznie obrała i pokroiła ogórki. Dodała śmietany, oleju z oliwek wymierzanego z ziołami i też dała do lodówki. Umyła ręce i usiadła obok Jinina.
- To jak. Dalej jesteś zainteresowany zwiedzaniem statku? -spojrzała na mężczyznę i lekko się uśmiechnęła. Złapała za szmatke i wytarła jego twarz z pomidora. Trzasnęła go mocno w udo- Dobra. Zbieraj się, zanim wróci mi zły humor. A ty chłopcze kończ zupę.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 25-06-2013, 04:27
Jinin wszedł do kuchni
- Cześć, nie przeszkadzam wam? Lecz nim zdążył cokolwiek dopowiedzieć odpowiedziała mu Brena
- - Trafiłeś kochanie? KOCHANIE?! Od kiedy jestem jej kochanym? Jinin poczuł jak cały się czerwieni. Właściwie to nie czerwienił się, on zdecydowanie bordowiał. Siadaj przy stole. Jesteś głodny? Zaraz ci coś zrobię. - powiedziała nie odwracając się a Jinin zrobił to nie ze względu na fakt, że zasugerowała to Brena, a raczej ze względu na to, że po prostu bordowienie odebrało mu wszelkie siły do wszystkiego. Był całkowicie wybity i zszokowany - Wiadomo już gdzie płyniemy? kontynuowała A, to jest Nicolas. Przywitaj się chłopcze. W Tym momencie zwróciła się do brązowowłosego mężczyzny, do którego Jinin od razu chciał podejść i się z nim przywitać, ale niestety wyszło inaczej. Postanowił naprawić swój błąd, poderwał się na równe nogi, po czym z wyciągniętą dłonią podszedł do Nikolasa i przywitał się
- Nikolas tak? Miło mi Cię poznać. Skoro gotujesz to pewnie jesteś pokładowym kucharzem. Ja nazywam się Jinin, mam 19 lat i z wykształcenia jestem cieślą, choć mogę się zajmować wieloma innymi sprawami jeśli zajdzie taka potrzeba. Odwrócił się w kierunku Breny Płyniemy na wyspę zwaną Silvania, znajduje się ponoć niedaleko więc mamy mało czasu na ogarnięcię się i trening. Nic więcej niestety mi nie wiadomo Jinin wraca do stołu i rozsiada się na jednym z krzeseł, swój wzrok spowrotem kieruje na Nikolasa i próbuje go jakoś zagadać Opowiedz mi coś o sobie Nikolas, jesteśmy teraz w jednej załodze, więc powinniśmy się lepiej poznać, prawda? W tym momencie przed nosem Jinina wylądował talerz pełen kanapek, które wyglądały naprawdę ładnie i smakowicie.
- Zajadaj. Zrób mi przyjemność. Takie młode szczyle jak wy nie powinny grymasić. Brena roześmiała się i wróciła do gotowania. Cieśla był lekko zdezorientowany. Czy aby ja jej się podobam? Naprawdę zwróciłem uwagę takiej fajnej dziewczyny? Jeśli przez chwilę można było powiedzieć, że Jinin przestał bordowieć jak burak, teraz nastał moment, w którym jego twarz znów poczerwieniała. Zrobiło mu się gorąco i ... chyba się podniecił. Zdecydowanie nie wiedział jak się dalej zachowywać, postanowił więc zająć się jedzeniem, wycedził cicho
- Dziękuję. Po czym chwycił kanapkę i wgryzł się w nią. Bogactwo smaku wypełniło usta Jinina, to były zdecydowanie najlepsze kanapki jakie miał okazję jeść w życiu. W tym momencie do kuchni wszedł Gac i wesoło zawołał:
- Witajcie, co tam słychać, my ze sobą jeszcze nie rozmawiali czyż nie? Jinin się nazywasz tak? Jestem Gac, gitarzysta. Chętnie bym dłużej pogadał ale muszę coś ważnego aktualnie zrobić. Brena mogę coś sobie wziąć przekąsić?
Jininowi zrobiło się dużo lepiej, nastała chwila, w której przestanie fantazjować i zajmie się rozmową z - tak samo jak on - nowym załogantem. Jest okazja żeby lepiej się poznać! Niestety jego usta wciąż były wypełnione cudownymi kanapkami i nie miał możliwości odpowiedzieć muzykowi, lecz cisza długo nie trwała. Brena patrzyła na niego podejrzliwie i z lekką pogardą w głosie powiedziała
- Część, jestem Brena. Zostanę twoim najgorszym koszmarem. Siadaj zaraz ci coś zrobię.
Cóż, zdecydowanie inne podejście ma do muzyka i do Jinina. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że ma u Breny coś więcej niż tylko plusa za wyciągnięcie jej z wody. Przełknął to co miał w ustach po czym zwrócił się do nowej osoby w towarzystwie:
- Cześć Gac, miło mi. I skoro masz coś ważnego do załatwienia to nie zatrzymuję Cię rozmową, ale wpadnij pó??niej to chętnie pogadam. Jesteśmy teraz w jednej załodze, wypadało by się troszkę poznać, czyż nie? - Kucharka przygotowała w międzyczasie drugi talerz z kanapkami, lecz te nie wyglądały już tak apetycznie jak kanapki na telerzu Jinina. Zrobiło mu się głupio, widać było że Brena nie wszystkich traktuje jednakowo i nie był do końca pewien czy powinien się cieszyć z tego, że kobieta traktuje go tak wyjątkowo dobrze, czy powinno mu być głupio i przykro, że jego nowy kolega z załogi jest traktowany jako ktoś gorszy. W czasie tych krótkich rozmyślań Brena zdążyła już przysiąść się do stołu, podkraść mu jedną kanapkę i zająć się krojeniem papryki... kością. Jest taka piękna i taka niebezpieczna jednocześnie. Nie wiem czy powinienem się jej bać i unikać, czy kontynuować tę ... bardzo przyjemną znajomość Cóż, wybór był dość prosty, Brena to zdecydowanie wyjątkowa osoba i dobrze się przy niej czuje. Traktuje go dużo lepiej niż innego załoganta, ale raczej nie będzie miał przez to wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, mógłby się nawet do tego przywyczaić.
- Jinin, jak skończę to oprowadzę cię po statku. Jak chcesz to potem można coś porobic. Gac, a ty jak tu trafiłeś?
- Chętnie. I tak nie mam żadnego specjalnego zajęcia. Miło będzie spojrzeć na statek od środka. Może znajdzie się coś, co trzeba naprawić, albo upatrzymy sobie coś, co można by dobudować. Uśmiechnął się do niej po czym spowrotem zajął się zajadaniem kanapek. Ich smaku nie mozna było w żaden sposób opisać słowami. Były po prostu pyszne. W ciągu kolejnych kilku minut Brena przygotowała mizerię po czym znów skierowała się do cieśli. Wytarła jego twarz, chociaż był pewien że nie była brudna. Cóż może jednak się czymś ufajdolił i nie był tego świadom... Trzasnęła go mocno w udo.
- Aua, to bolało...
- Dobra. Zbieraj się, zanim wróci mi zły humor. Skierowała się do Nikolasa A ty chłopcze kończ zupę.
Wyszli razem z kuchni
- A wiec od czego zaczniemy zwiedzanie?
PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
Ari

Imperator

Licznik postów: 2,060

Ari, 25-06-2013, 13:49
Staruszek, tak jak się zresztą spodziewałem, odpowiedział w swoim zwykłym stylu. Czyli praktycznie nie odpowiedział. Bo raczej nie można nazwać satysfakcjonującą odpowiedzią na moje pytanie uwagi, że Pan Willson to jego matka i do tego jej nie zna. W tym czasie podszedł do mnie Nicolas, który do tej pory siedział na piasku razem z Alexem. Najwidoczniej usłyszał moje pytanie skierowane do dziadka, gdyż odpowiedział:
Pan Willson? O co chodzi? Coś mnie chyba ominęło. Nadal nie wiemy kim on tak naprawdę jest, Eitur?
Eitur? Nawet mojego imienia nie pamięta? Już otworzyłem usta, żeby mu odpowiedzieć, jednak zanim zdążyłem to zrobić, mężczyzna się oddalił i tak jak reszta wszedł na statek. Postanowiłem zignorować to, co się przed chwilą wydarzyło. Spojrzałem ponownie na siedzącego przede mną na kamieniu mężczyznę w hawajskich spodenkach. Chciałem go jeszcze pomęczyć, bo nie wierzyłem, że naprawdę jest tak daleki od zdrowia psychicznego, ale wszyscy zaczęli się zbierać i wchodzić na pokład. Tylko dlaczego się teraz tak spieszyli, skoro cały poranek każdy ganiał w swoją stronę, zajmowali się rozmowami czy też zwyczajnie siedzieli na piasku bezczynnie? Spojrzałem w niebo i dostałem swoją odpowied??. Nad wyspą zaczęły się zbierać czarne, burzowe chmury. Zdecydowanie taka pogoda nie należała do wymarzonych, jeśli chodzi o wypływanie w morze, ale jeśli teraz nie odbijemy od brzegu, to będziemy musieli przeczekać burzę na wyspie. A wątpię, by ktokolwiek ucieszył się z tego faktu. Nie pozostawało mi więc nic innego, niż zrobić to co reszta. Zanim jednak wszedłem na pokład spojrzałem przez ramię raz jeszcze na Roba Willsona. Dalej siedział tam, gdzie go zostawiłem, z uśmiechem na twarzy machającego nogami. Zauważył, że mu się przyglądam, więc mi pomachał.
Wszyscy byli już na pokładzie, ale chyba nikt do tej pory nie wziął pod uwagę, że statek stoi na mieli??nie. Zanim jednak zdążyliśmy cokolwiek zrobić, statek, jakby sam z siebie, wyskoczył do przodu z dużą siłą. Na tyle dużą, że ledwo „ruszyliśmy” już płynęliśmy z dużą szybkością. Podbiegłem szybko do relingu i wychyliłem się, żeby spojrzeć, czy to sprawka staruszka, jednak plaża była już zupełnie pusta.
Mam nadzieję, że jeszcze się na niego natkniemy. Z tym wyjątkiem, że będzie bardziej rozmowny – pomyślałem.

Spodziewaliśmy się sztormu kiedy wyruszaliśmy z wyspy, po burzowych chmurach jednak nie było śladu. Zamiast tego, pomimo iż słońce oblewało cały pokład, siąpił lekki deszczyk. Jak przystało na taką pogodę, na horyzoncie pojawiła się tęcza. Nie był to częsty widok na otwartym morzu, więc stwierdziłem, że skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty, nie zaszkodzi trochę popatrzeć i rozkoszować się spokojem, jaki przyniosło wyrwanie się z wyspy Trololo. Krople deszczu powoli ściekały mi z włosów, jednak było tak ciepło, że mi to nie przeszkadzało.
W tym czasie wszyscy zaczęli krzątać się po statku. Głupio mi było tak stać i nic nie robić, więc dobrze by było zająć czymś ręce. Może sprawdzę, czy na pewno statek nie ma żadnych uszkodzeń. Jednak ledwo się ruszyłem, moja twarz zaczęła pędzić na bliskie spotkanie z deskami pokładowymi. Chciałem szybko zamortyzować upadek, by nie pożegnać się z paroma zębami. Nie do końca jestem pewny jak, ale nawet zgrabnie mi to wyszło. Kiedy jednak moje ręce dotknęły pokładu poczułem na nich coś dziwnie miękkiego. Zacząłem szybko odwiązywać bandaż na prawej ręce, by zobaczyć co to było – może przez ten cholerny owoc teraz ręce mi spuchły. Jednak, kiedy ściągnąłem bandaż, zobaczyłem jedno wielkie... nic. Po prostu moje dłonie, takie jak zawsze. Nie pójdę przecież teraz z nimi do Jack, pomyśli jeszcze, że jestem jakimś paranoikiem czy co.
W czasie, kiedy ja byłem zajęty tym dziwnym uczuciem i odwijaniem bandaży, podszedł do mnie ten nowy z brodą.
- Cześć. A więc zjadłeś Devil Fruita w dodatku Zoan zapewne. Lekko zazdroszczę, zdobyć owoc to nie łatwa sztuka. Chociaż uważam, że Zoan’y nie są dla mnie, nie chciałbym zostać polimorfem. Ale życzę ci żeby twa nowa moc dała ci siłę spełnienia co tam zechcesz.
Popatrzyłem na niego zdziwiony, a on tylko wstał i odszedł. Kolejna osoba, która coś do mnie rzuciła i odeszła. Oni się mnie boją czy jak? Po chwili jednak dotarł do mnie sens jego słów.
Nie, przecież to niemożliwe. Kontem oka zauważyłem jakieś zielonkawe światło. Pochodziło ono od… małpki Evy. Dotknęła ona Natsu dokładnie w tym miejscu, w którym jego ramię było złamane, co przyniosło mu widoczną ulgę. Co się tu wyprawia?! Przypomniałem sobie własne słowa.
- …nie liczyłbym na to, że to diabelski owoc. Naprawdę nie wydaje ci się to dziwne, że ktoś taki jak on byłby w posiadaniu jakiegoś i tak po prostu by go oddał? Poza tym, nawet jeśli nagrodą istotnie był diabelski owoc, to narzeczony Evy go zjadł. A takie cuda, że dziadek miał dwa, są zupełnie niemożliwe…
No właśnie, przecież to było niemożliwe! Więc jakim cudem…? Do tego to, co małpka Evy zjadła też musiało być diabelskim owocem. ALE JAKIM CUDEM?! Nie, to było po prostu nie możliwe… Nie mogłem uwierzyć w to, co tu się dzieje. Przecież wszyscy od początku byli przekonani, że to co zjadłem to naprawdę był diabelski owoc. Wszyscy, oprócz mnie. No ale przecież to było przeciwko jakiejkolwiek logice. Dwa tak rzadkie owoce na jednej wyspie, i do tego ich posiadacz oddaje je od tak sobie nieznanym osobom. No, nieznanej osobie i małpce, ale to teraz bez znaczenia. Tylko co, jeśli brodacz (starałem się przypomnieć sobie jego imię, jednak on mi się nie przedstawił, a nie wydawało mi się, bym gdzieś usłyszał już jego imię)ma rację i jest to zoan? Nagle zacznie mi wyrastać futro, czy co? Chociaż… Przecież Beri zmieniała się w szakala… Nie wydawało się to takie złe…
Zacząłem znowu sprawdzać swoje ręce, szukać czegokolwiek, jakiejś zmiany, która dałaby mi jasną odpowied??, że to co zjadłem, to naprawdę był diabelski owoc. Nic. Zupełnie nic dziwnego, wszystko tak, jak być powinno.
Siedziałem jeszcze przez chwilę na pokładzie po czym stwierdziłem, że skoro i tak teraz nie mogę być pewnym, to nie ma co się nad tym niby owocem rozczulać. Zawiązałem z powrotem bandaż na ręce, co prawda nie tak sprawnie, jak Jack, ale musiało wystarczyć. Wstałem i zszedłem pod pokład. Głosy i przyjemny zapach gotowanego jedzenia zachęciły mnie do wejścia do kuchni. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo jestem głodny. Po drodze spotkałem jednego z nowych i Brenę. Widocznie kucharka go polubiła, co trochę mnie zdziwiło. Z własnego doświadczenia wiem, że nowych lubi traktować jak posiłek. W środku Nicolas gotował jakąś zupę, jednak stwierdziłem, że nie wytrzymam do obiadu więc zrobiłem sobie zwykłą kanapkę. Wyszedłem, żeby nie przeszkadzać kucharzowi i postanowiłem poszukać Natsu. Wspominał kiedyś, że trochę się orientuje w owocach, więc może spróbować powiedzieć mi, co to dokładnie jest. W końcu nie mam nic do stracenia.
biwi

Wilk morski

Licznik postów: 99

biwi, 25-06-2013, 15:21
Od razu poszedłem do kuchni aby przygotować coś do jedzenia. Myślałem, że będę pierwszy ku mojemu ??dziwieniu zastałem sprzątającą Brenie.
-Co robimy dzisiaj dla reszty?
- Zrób jakąś zupę a ją się zajmę drugim. Trzeba zrobić potężny obiad, bo nikt nic nie jadł.
- Oczywiście! Sam jestem głodny... Co robisz na drugie? Mięso musi się komponować z zupą. Wtedy obiad jako całość będzie dużo lepszy.

Zakasałem rękawy i od razu wziąłem się do roboty. Na początek wziąłem się za makaron. Wziąłem sporo mąki, pare jajek, soli i wodę. Wysypałem mąkę na stół, uformowałem ją trochę dodałem jajek, wody i soli i zacząłem mieszać ze sobą wszystkie składniki. Ugniatałem przez chwilę az doszedłem do idealnej kompozycji ciasta. Rozciągnąłem elastyczne już ciasto i pokroiłem na długie paski. Przygotowałem garnek z wodą dodałem troche oleju i postawiłem na ogniu.
- Trafiłeś kochanie? Siadaj przy stole. Jesteś głodny? Zaraz ci coś zrobię. -powiedziała nie odwracając się- Wiadomo już gdzie płyniemy? A, to jest Nicolas. Przywitaj się chłopcze.
Odwróciłem się i spojrzałem na wchodzącą osobę. Jednak po chwili spojrzałem na Brene.
- Chłopcze? Brenia skarbie, wyglądasz na maksymalnie dwadziescia lat. Nie postarzaj się tak Madmasel.
Uśmiechnąłem się do czerwonowłosej i znów spojrzałęm na Jinina.
- Nikolas tak? Miło mi Cię poznać. Skoro gotujesz to pewnie jesteś pokładowym kucharzem. Ja nazywam się Jinin, mam 19 lat i z wykształcenia jestem cieślą, choć mogę się zajmować wieloma innymi sprawami jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Och gdzie moje maniery.
Wytarłem ręce w fartuch i ruszyłem w stornę Jinina. Tak, nazywam się Nicolas Sauveur ale możesz mi mówić Nik, a na pewno nie chłopcze. Spojrzałem na Brene z krzywym uśmiechem i po chwili wróciłem do rozmowy. Przydałby nam się cieśla. Niestety to nie ode mnie zależy, musisz pogadać z Evą albo z Nathanielem. Właśnie gdzie jest kapitan? Dawno go nie widziałem.
- Płyniemy na wyspę zwaną Silvania, znajduje się ponoć niedaleko więc mamy mało czasu na ogarnięcię się i trening. Nic więcej niestety mi nie wiadomo.
- O wyspa z normalną nazwą. Mam nadzieje, że będzie tam duży targ z różnymi pysznościami. Szkoda tylko, że nie ma czasu na trening tym bardziej, że musze siedzieć w kuchni... Ehhh no cóż jeść trzeba, a na trening jeszcze przyjdzoe czas.
- Opowiedz mi coś o sobie Nikolas, jesteśmy teraz w jednej załodze, więc powinniśmy się lepiej poznać, prawda?
- Co ja ci mogę powiedzieć Monnsieur. Jestem piratem, kucharze na tym statku i uwielbiam kobiety. Tyle o mnie. Podczas podróży pewnie dowiesz się o mnie więcej. Mam nadzieje, że będzie długa i nie zbyt spokojna.

Wróciłem do przygotowywania zupy. Postanowiłem, że zrobię rosół. Tak wysoko kaloryczna zupa powinna postawić wszystkich na nogi. Tym bardziej, że dawno pewnie nie jedli domowego rosołku.
- Zajadaj. Zrób mi przyjemność. Takie młode szczyle jak wy nie powinny grymasić.
- Panienka raczy żartować? Panienka mówi jakby miała koło trzydzieski, a wygląda na maksymalnie dwadzieścia.

Wróciłęm do zupy. Przygotowałęm sobie wszystkie składniki potrzebne na dobrą zupę. Wybrałem najlepsze kawałki mięsa z kością szpikową najlepiej z tłuszczem. marchewiki, pietruszkę, seler, por, cebulkę i sporo przypraw. Wlałem wodę do garnka, wrzuciłem mięsa i czekałem, aż sie podgotuję. Wtedy wszedł Gac.
- Witajcie, co tam słychać, my ze sobą jeszcze nie rozmawiali czyż nie? Jinin się nazywasz tak? Jestem Gac, gitarzysta. Chętnie bym dłużej pogadał ale muszę coś ważnego aktualnie zrobić. Brena mogę coś sobie wziąć przekąsić?
- Cześć Gac. Siadaj zaraz coś dostaniesz. Nikt z tej kuchni nie wychodzi głodny, prawda Brenia? O to już ja się postaram. Niestety nie mam czasu teraz na pogawętki musze wrócić do pracy.

Gdy mięso się podgotowało, wrzucam reszte składników w odpowiedzniej kolejności od najtwardszych warzyw do tych miękkich. Ta zupa musi być idealna. Po wykonaniu wszystkich czynności związanych z zupą wstawiam makaron aby się gotował i siadam do stołu.
-Smacznego panowie, cieszcie się ja musiałem sam sobie robić kanapeczki, nawet na początku.
- Jinin, jak skończę to oprowadzę cię po statku. Jak chcesz to potem można coś porobic. Gac, a ty jak tu trafiłeś?
- Chętnie. I tak nie mam żadnego specjalnego zajęcia. Miło będzie spojrzeć na statek od środka. Może znajdzie się coś, co trzeba naprawić, albo upatrzymy sobie coś, co można by dobudować.
- Właśnie Gac jesteś muzykiem nie? Dogadaj się z Alexem repertuar może na dziś wieczór i zrobimy mała imprezkę. Wiecie muzyka, zrobię jakieś przekąski, napijemy się. Co wy na to?

Zupa się gotowała jak i makaron, Brena jeszcze robiła mizerie ale chyba nie miała ochoty zrobić nic to tego mięsa prócz mizerii. ??dziwiło mnie to bo sama mówiła, że to ma być porządny obiad.
- Brena może obiorę ziemniaki Madmasel? A Ty idz ich oprowadzić co? Mi się i tak nie chce ruszać z miejsca, a ty nie będziesz musiała już robić.
Po tych słowach zabrałem się za obieranie ziemniaków i pilnowaniem zupy.
- Dobra. Zbieraj się, zanim wróci mi zły humor. Skierowała się do Nikolasa A ty chłopcze kończ zupę.
- Jak byś mogła to nie mów tak do mnie dobrze?

Wyszli z kuchni, a ja kończyłem swą pracę, byłem zadowolony z dań. Gdy wszystko było gotowe wyszedłem z kuchni wołając wszystkich na jedzonko. Poszedłem do Evy z specjalnym zaproszeniem.
- Anielico zapraszam na obiad. Madmasel póki gorące. Masz ochotę na deser i kawę po obiedzie?
Gratank

Piracki wojownik

Licznik postów: 165

Gratank, 25-06-2013, 17:36
- - - | kuchnia | - - -

Gac: Witajcie, co tam słychać, my ze sobą jeszcze nie rozmawiali czyż nie? Jinin się nazywasz tak? Jestem Gac, gitarzysta. Chętnie bym dłużej pogadał ale muszę coś ważnego aktualnie zrobić. Mogę coś sobie wziąć przekąsić?

Brena: Część, jestem Brena. Zostanę twoim najgorszym koszmarem. Siadaj zaraz ci coś zrobię.

Gac: Najgorszym komarem? Proszę, nie wysysaj mi krwi. A tak na serio to czemu odrazu koszmarem, może jakoś się dogadamy.

Nicolas: Cześć Gac. Siadaj zaraz coś dostaniesz. Nikt z tej kuchni nie wychodzi głodny, prawda Brenia? O to już ja się postaram. Niestety nie mam czasu teraz na pogawętki musze wrócić do pracy.

Gac: Dziękuję bardzo.

Przysiadłem się obok drugiego nowego patrząc jak kucharze przygotowują dania.

Jinin: Cześć Gac, miło mi. I skoro masz coś ważnego do załatwienia to nie zatrzymuję Cię rozmową, ale wpadnij pó??niej to chętnie pogadam. Jesteśmy teraz w jednej załodze, wypadało by się troszkę poznać, czyż nie?

Gac: A, chętnie. Zapamiętam to sobie. Następnym razem gdy będziemy mieć trochę czasu. Mam nadzieję, że lubisz piwo – najlepiej się przy nim rozmawia.

W tym czasie Brena podała mi kanapki. Wyglądały prosto, zwyczajnie. Może nie ma czasu, bo gotuje. I tak wyglądają smakowicie więc wcale mi to nie przeszkadzało.

Brena: No proszę. W końcu ktoś starszy oddemie. Już zaczynałam się ??le czuć.

Gac: Oj przesadzasz, nadal jesteś przecież młoda i piękna. Chociaż muszę przyznać, że chyba jestem najstarszą osobą na statku. Dziękuję za kanapki.

Nicolas: Smacznego panowie, cieszcie się ja musiałem sam sobie robić kanapeczki, nawet na początku.

Zacząłem jeść, były pyszniejsze niż myślałem. Jednak kucharz może nawet kanapki zrobić smaczniejsze. To, albo po prostu ja nie umiem sam je przyrządzać…

Brena: Jinin, jak skończę to oprowadzę cię po statku. Jak chcesz to potem można coś porobic. Gac, a ty jak tu trafiłeś?

Gac: Po zapachu Big Grin . A poza tym to podróżowałem na wielu statkach, rozmieszczenie pomieszczeń jest takie same, a przynajmniej podobne to nie sprawiło mi to wielkiego problemu.

Nicolas: Właśnie Gac jesteś muzykiem nie? Dogadaj się z Alexem repertuar może na dziś wieczór i zrobimy mała imprezkę. Wiecie muzyka, zrobię jakieś przekąski, napijemy się. Co wy na to?

Gac: O, to macie już jednego muzyka? Sorry, ale ja gram solo. Ale może na wieczór coś zagram, zobaczymy. Dziękuję jeszcze raz za kanapki, pyszne Big Grin.

Wziąłem ze sobą na drogę 2 jabłka i mackę, która jakoś znalazła się w kuchni (HOW CONVENIENT) i poszedłem szukać Jack.

- - - | kuchnia | - - -
Lukaszak

Pierwszy oficer

Licznik postów: 983

Lukaszak, 25-06-2013, 18:03
Sytuacja rozwinęła się w dziwnym kierunku. Wszyscy zasnęli z powodu jakiś płatków które pojawiły się znikąd. Może to była jakaś technika walki a może jakaś trucizna? Nikt się tego nie dowiedział. Jedyne co wiedzieli to że wszyscy w jednej chwili obudzili się na plaży. Dziadek był oczywiście z nimi, według Alexa o on maczał w tym palce ale nie było sensu się o to jego pytać gdyż odpowiedz znowu by nie miała żadnego sensu. Cobra odczuwał straszne zdrętwienie w okolicach kręgosłupa. Czuł się tak jakby dostał przepotężnym młotem w plecy, spanie na piasku dało się we znaki. Przez to Alex będzie teraz cały czas obolały nie sprawny w 100%. A co jeśli musiałby teraz walczyć? Na pewno by przegrał. Jego ruchy są ograniczone do minimum. Na dodatek znowu mu się nie udało zdobyć owocu. Porażka za porażką. Alexa to nie zniechęciło, nigdy się nie poddawał ale robiło się to powoli męczące. Musze zdobyć ten pieprzony owoc na następnej wyspie, muszę być silniejszy. To jedyne wyjście aby dogonić resztę ze swojej załogi. Niestety zajmował się tym czym nie miał i jego umiejętności nie są na tym poziomie co innych. Ale wracając do tematu Alex pierwsze co zrobił po przebudzeniu to rozejrzał się po plaży. Zauważył dziadka i swoich kamratów lecz nie byli sami. Pojawiła się nowa dwójka. Jeden z nich wyglądał strasznie dziwnie ze swoją brodą. Alex pomyślał że to pewnie nowi kamraci dołączyli do załogi. Pewnie znowu znale??li jakieś przybłędy które chciały do nich dołączyć. W Pewnym momencie brodacz wpadł w ramiona dziadka jakby go znał. Alex nie miał najmniejszego pojęcia czy się znają czy nie. Ta sytuacja wyglądała strasznie dwuznacznie. Alex też musi porozmawiać z nowym. Za nim spojrzysz to kolejny kamrat umiera. Muszą się wziąć w garść, nie mogą stracić więcej nakama. Nie są jeszcze nawet w połowie podróży a stracili tyle towarzyszy. Nad ich załogom krąży straszne fatum od kiedy stracili pierwszego kapitana. Nie mogą sobie na coś takiego pozwolić jeśli chcą zdobyć One Piece. Jeśłi chcą zniszczyć Marynarkę. Jeśli Alex chce znale??c morderce rodziców. Jeśłi chce zostać Królem. Muszą stawać się silniejsi. Alex nie jest pewien czy ta wyspa im w tym pomogła ale przynajmniej ktoś zdobył owoc. A dziadek jest bardzo ciekawą osobą. Alex na pewno nie żałuje że go spotkał. Na pewno nie żałuje że odwiedził tą wsypę.W końcu opuścili wyspę. Alexowi zostało wiele pytań na które musi sobie odpowiedzieć. Teraz był czas na odpoczynek. Alex zdecydował się poszukać nowego kamrata.

-Cześć jak się nazywasz? Niestety nie dosłyszałem twojego imienia. Jestem Alex Cobra. Co sprawiło że zdecydowałeś się do nas dołączyć.

Alex czekając na odpowied?? zastanawiał się nad tym co czeka go na kolejnej wyspie i czy w końcu uzyska odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź