[size=142]Nie żebyśmy się troche rozpisali, ale co tam!
[size=117]1. Wpis Breny
Jak widać Alex zaczął swój monolog. Jak tylko otworył usta, Brena wiedziała co się z nich wydobędzie.
Zaraz powie mi, jak to on nie jest dobry, że pozwala mi chodzić po tym statku. ??e jest tak potężny i nikt mu nie podskoczy... ??ałosne. Kobieta niewiele się pomyliła. Niestety...
- Pozwól że coś ci powiem. Gdyby nie kapitan, byłabyś już martwa ale życie jakoś się ciebie trzyma. Dziwne jest to że wszyscy mają do mnie pretensje. Tym bardziej że ty jesteś tutaj osobą najmniej stabilną psychicznie. Nie jestem chory psychicznie, wszystko co robię jest przemyślane. Jestem inteligentnym człowiekiem nawet jeśli w to nie wierzysz. A jeśli w tonie wierzysz to cóż...pozostaje mi jedynie powiedzieć że wszyscy moi wrogowie tak myśleli. Zgadnij gdzie są teraz. I nie nie atakuje tylko tych którzy nie mogą się bronic. Ale jeśli miałbym okazję pozbyć się swojego wroga a on byłby bezsilny, bez wahania zdekapitowałbym sukinsyna nawet sekatorem ogrodowym. Brena nie chcesz mieć we mnie wroga. U dorosłego człowieka szkielet składa się z 206 kości. Jestem ciekaw ile zajęłoby ci odrastanie 206 kości. Zapewne nie chcesz wiedzieć.
Kobieta parsknęła śmiechem by zamaskować wściekłość. W tym momencie najchętniej strzeliłaby smarkacza po pysku.
- Właśnie przy świadkach przyznałeś się, że chciałeś mnie zabić. I jacy wrogowie? Ty kiedykolwiek kogoś pokonałeś? Co robią teraz ci przeciwnicy? Zapewnie siedzą i cieszą się dobrym zdrowiem. I się śmieją z ciebie. Jak Gesualdo. Od kiedy Cię poznałam nie dałeś żadnego pozoru, że jesteś czymś więcej niż bezwartościowym idiotą. Plan ze sprzedaniem załogi w niewolę był naprawdę bardzo przemyślany i niewątpliwie świadczy o twojej zajeciście wysokiej inteligencji. -na ostatnie słowa roześmiała się głośno, wyra??nie ubawiona. Gdy się jednak odezwała na jej twarzy jak i w głosie pojawiła się tylko wściekłość-
Grozisz mi smarku? Ile czasu zajęłoby? Zapewnie wogóle bym nie musiała tego robić. Nie sądzę, żebyś miał jaja cokolwiek zrobić. Jesteś mocny tylko w gębie. Gdy przychodzi co do czego to wymiękasz. Widzę, że ktoś dorosły w końcu musi ci spuścić wpierdol dzieciaku. Módl się żebym to nie była ja.
Po tych słowach wyszła.
Trening poszedł im zaskakująco dobrze. No prawie. Jinin z głośnym okrzykiem zrobił dziurę w statku. Na szczęście na na wylot. Brenie udało się doprowadzić atak do końca. I gdy miała zakończyć walkę wkroczył Nathaniel.
- Czy wyście powariowali! Statek świeżo odbudowany chcecie rozwalać!?
Kucharkę oplotła czarna obręcz, przez którą upadła na podłogę. Nathaniel jak to Nathaniel. Ponarzekał i poszedł. Mieli tylko naprawić do wieczora tą dziurę. Gdy kobieta poczuła, że może się już ruszać spięła się do skoku.
- Walka się nie skończyła. -krzyknęła wesoło.
Biedny Jinin zdążył się obrócić by zobaczyć jak kucharka leci w jego kierunku, obalając na deski. Zablokowała go za pomocą techniki
Uścisku Śmierci. Przyległa całym ciałem to jego piersi, wysuniętymi żebrami blokując ruch. Kłami ostrożnie chwyciła za gardło. Po skończonej walce przez pewien czas leży na mężczy??nie ciężko oddychając. Patrzyła się prosto w jego twarz. Nie wiedziała czemu ale ostrożnie wyciągnęła rękę i przeleciała po jego nieogolonym policzku. Zaczęła się nachylać, zbliżając swoją twarz do jego twarz. Z półotwartych ust ujęcialo ciche westchnienie. Oprzytomniała nim nie było za pó??no. Dosłownie w ostatniej chwili. Jej nos dotykał nosa mężczyzny.
- Wygrałam-powiedziała cicho i stoczyła się z cieśli.
Po skończonej rozmowie //opisana wcześniej// Brena udała się do swojego pokoju po ubranie ma zmianę i ręcznik. Litościwie wzięła również na Jinina. Ruszyła do łazienki i weszła bez pukania. Przecież kto mógł tu siedzieć o tej porze. Okazało się, że jednak ktoś siedział. Jinin który właśnie ściągał koszule prawie wpadł do napełnionej wanny.
- Bąbelki.-pisnęła rozradowana na widok parującej wody i obfitej piany-
Dzięki, że przyszkowałeś mi kąpiel.
Bordowy na twarzy cieśla powiedział cicho, że generalnie przygotował ją dla siebie. Potem zaczął mówią, że nic nie szkodzi i że zaczeka.
Brena poczuła się głupio. Postanowiła to naprawić. Wyciągnęła dłoń i wystrzeliła w stronę drzwi kość. Ta uderzyła ze stuknięciem powodując, że Jinin odsłoczył od klamki. Spokojnie podeszła do drzwi i powiesiła oba ręczniki na prowizorycznym haku, a następnie zamknęła drzwi na klucz. Z powrotem oparła się o wannę.
-Nie ma sensu żebyś czekał. Wykąpiemy się razem. Wanna jest dostatecznie dużą dla naszej dwójki. I zawsze to oszczędność.-kobieta spojrzała na twarz mężczyzny. Nie widziała jej jeszcze aż tak bordowej. Nie przejęła się tym zbytnio.
- No dalej, rozbieraj się bo stygnie. -powiedziała i odpięła klamrę od pasa. Spodnie upadły na podłogę, pokazując wspaniałe, długie nogi.
Spojrzała na Jinina i na moment zastanowila się czy nie przesądziła. Stał z zamkniętymi oczami, wściekłe bordowy.
-Spokojnie. Przecież nie pokaże ci czegoś czego byś nie widział. Na pewno byłeś już z kobietą i ... -do tej chwili Brena myślała że nie można być już bardziej zawstydzonym. Jinin właśnie udowodnił że się myliła-
No już dobrze. Tak tylko żartowałam. No otwórz te pieprzone oczy. Już to przecież widziałeś.
Jinin zobaczył stojąca na bosaka Brenę, w samych krótkich szorcikach, które najwyra??niej używają jako majtek i w rozpiętej koszuli.
- No. Dosyć czekania.-odwróciła się do niego plecami i ściągnęła koszule, odsłaniając wytatuowane plecy. Ostrożnie weszła do wody i jeknęła z rozkoszy. Była cudowna.
Jinin niepewnie wszedł za nią. Był w samych majtkach i kobieta mogła mu się przyjrzeć bliżej. Stwierdziła że nie jest ??le. Objęła mężczyznę nogami robiąc sobie komfortu. Leżała z przymkniętymi oczami zrelaksowana. Rozmawiali o wszystkim. Kobieta chciała by Jinin przystosował się do nowej sytuacji w jakiej się znalazł. Wiedziała że teraz bawiła się jego emocjami czego nie chciała robić. W pewnym momencie wystawiła prawą stopę nad pianę i oparła o klatkę piersiową Jinina. Uśmiechnęła się i delikatnie zaczęła je??dzić palcami po jego piersi. Skinęła na nią nic nie mówiąc.
Powinien się domyślić. Jeśli tego nie zrobił to lekko zirytowana Brena uderzyła go piętą prosto w czoło.
Znów gadali o wszystkim. Brena czuła się szczęśliwa. Szczęśliwa przebywając z właśnie tym mężczyzną. Zrozumiała, że nie odnosi się do niego jak do młodszego brata. Ich wię?? była o wiele bardziej zażyła i skomplikowana. O wiele głębsza. Piana powoli zaczęła znikać. Kucharka wiedziała, że cieśla może widzieć jej piersi. I nie potrafiła tego wyjaśnić ale... cieszyła się z tego.
- Może to nie odpowiednia pora ale czy masz żonę albo dziewczynę?-zadała pozornie błahe pytanie lecz w środku całą się spięła.
Jeśli mężczyzna odpowiedział twierdząco to temperatura pomiędzy dwójką wyra??nie spadła.
I to by było na tyle. Powiedziała dość chłodno, że czas by się wymyć. Wychodząc poprosiła by mężczyzna zamknął oczy. Szybko się wytarła i ubrała. Bez słowa wyszła wyszła z łazienki. Ruszyła do swojego pokoju. Krople kapiące za nią to nie była tylko woda z włosów. Rzuciła się na łóżko i już bez skrępowania zaczęła wyć.
Jeśli mężczyzna odpowiedział przecząco to kobieta cicho westchnęła. Czuła niemożliwą do opisania ulgę. Jakby wszystkie troski odeszły w jednym momencie. Znów zaczęli rozmawiać o wszystkim. Kobieta nie przerywając rozmowy odwróciła się, chlapiąc wodą. Wyciągnęła wygodnie długie nogi poza skraj wanny. Plecami oparła się o mężczyznę.
- Umyj mi plecy.-sama nie wiedziała czy zabrzmiało to jak prośbą czy jak rozkaz. Zaczęła namydlać swoje nogi. Zachichotała.
Z każdym ruchem, który doświadczały jej wytatuowane plecy był dla niej męczarnią. Jego dotyk był tak przyjemny. Nie mogła się na niczym skupić. Zaczęła ciężko oddychać zastanawiając się ile jeszcze wytrzyma. Okazało się że nie za długo.
Odwróciła się ponownie. Znów widziała jego twarz. Teraz to ona była jej celem. Nachyliła się do przodu i objęła swoimi wargami usta zaskoczonego mężczyzny. Zarzuciła mu ręce na szyję i pociągnęła w dół. Zanurzyli się oboje. Kobieta nie cofnęła swoich ust nawet wtedy, gdy ręce cieśli, szukając jakiegoś oparcia boleśnie ścisnęły ją za piersi. Wymuszyli się dopiero gdyż zaczęło brakować im tchu. Kobieta złapała oddech i chciała wsunąć swój język do jego ust lecz poczuła, że Jinin przerażony się opiera. Wyprostowała się głasząc go po włosach.
- Co się stało?
Mężczyzna bez słowa cofnął ręce. Na skórze kobiety zostały czerwone pręgi. Ślady po jego palcach. Nie mógł wykrztusić żadnego słowa. Brena westchnęła zirytowana i uderzyła go w policzek.
- Mówiłam co ci zrobię jak to spieprzysz. -warknęła i złapała jego dłonie. Z całej siły położyła je na swoich piersiach-
Ostrzegam. Jak je we??miesz to cię zatłukę. Zachowuj się jak mężczyzna.
Jinin znów zaczął się jąkać więc kobieta w odwecie zaczęła go okładać. Po chwili widać nie wytrzymał i pchnął ją. Kobieta pisnęła z uciechy i pociągnęła go za sobą. Teraz to on nad nią górował.
Tak powinno być od początku-pomyślała zadowolona. Oplotła go udami a dłonie wsunęła w jego włosy.
- Może to wszystko za szybko ale mam to w dupie. Słyszysz, nic mnie to nie obchodzi. Nie będę ci mówiła co do ciebie czuje. Jak nie odgadłeś to jesteś głupszy niż Alex. -roześmiała się-
Oczywiście damy sobie czas. Nie wszystko tak nagle. Nie żałuję niczego co teraz zrobiłam. -na potwierdzenie słów wystawiła język i przeleciała nim po skórze mężczyzny. Od gardła, przez usta /tu się zatrzymała by na chwilę wedrzeć się do ust Jinina/ aż do nosa-
Niczego rozumiesz? Powoli staniemy się coraz bli??si. Będziemy czekać... Przykro mi to mówić ale właśnie wpadłeś w największe bagno w swoim życiu. No, czas się umyć do końca.
Powoli zaczęła myć szeroką pierś mężczyzny i ramiona. Jej wyraz twarzy mówił, że oczekuje od niego tego samego. Jeśli będzie się sprzeciwiał to po prostu wystawi kły. Wspólnie zanurkowali, pozbywając się mydła. Wyszli z wody i kobieta ogarnęła wyrokiem łazienkę. Była w połowie zalana.
Kobieta zaczęła się wybierać. Starają się nie patrzyć na Jinina od pasa w dół lecz było to trudne. Już w wannie czuła jego...
- Proszę nie rób tego.-powiedział speszony Jinin.
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. Zamierzała tylko.
- Aaaa... Odwróć się.-kobieta ściągnęła mokre majtki i przebrają się w suche ciuchy-
Już. Możesz się odwrócić. Teraz ty się przeciesz.
Brena zaczęła szukać jakiś ścierek, którymi mogliby posprzątać po sobie. Gdy już doprowadzili łazienkę do porządku, to kucharka upewniła się że korytarz jest wojny. Na szczęście był.
- Daj ręcznik, powierze go. Będę potem w kuchni. Trzeba skończyć obiad.-odebrała ręcznik i pocałowała mężczyznę w policzek.
Radosna pobiegła do swojego pokoju, by powiesić mokre ręczniki.
Brena wyszła spokoju dopiero jak się w pełni uspokoiła. Nie chciała by wszyscy dowiedzieli się co przed chwilą zaszło. /Jeśli musi to dokładnie wybiera łzy i ślady po nich/. Ruszyła pewnym krokiem do kuchni. Odetchnęła przed wejściem.
-Mam nadzieję, że wszystko gotowe chłopcze?-tak znów była starą Breną-
Jeśli nie to na co jeszcze czekasz?
Jeśli wszystko było przygotowane to kobieta mruknęła co zapewne było pochwałą. Zobaczyła gotujące się ziemniaki co było dobrym znakiem. Postawiła zupę na ogniu. Wyciągnęła mięso z lodówki i zaczęła smażyć.
- Biegnij chłopcze po wszystkich i zawołaj na obiad. -powiedziała rozkładając talerze.
Gdy wszyscy przyszli kobieta z pomocą Nicolasa rozlała wszystkim zupy. Gdy zjedli podała drugie.
- Zupę przygotował chłopiec. Ja odpowiadałam za drugie. Smacznieg.-usiadła w koncie i sama zaczęła jeść. Cały czas patrzyła na Jinina z lekkim uśmiechem.
Po wszystkim zabrała się do mycia naczyń.
[size=117]2. Wpis 52kj
Trening przebiegał im bardzo przyjemnie. Jinin naprawdę świetnie czuł się w towarzystwie Breny i cokolwiek by razem nie robili sprawiało mu dużo frajdy i radości. Walczyli już chwilę i trzeba przyznać, że całkowicie oddali się walce. Nie zwrócili nawet uwagi na to, że cieśla zrobił dziurę w pokładzie jednym ze swoich ataków. Po prostu dobrze się razem bawili przy wspólnym treningu. W pewnym momencie Brena zyskała przewagę, zdołała wybić Jinina z rytmu i już miała kończyć ich pojedynek gdy nagle jej nogę coś oplotło i powaliło na ziemię.
- Czy wyście powariowali! Statek świeżo odbudowany chcecie rozwalać!? To był Nathaniel, ich kapitan. Zdecydowanie nie był zadowolony z przebiegu ich treningu. Wskazał na miejsce w którym jeszcze przed chwilą był fragment pokładu. -
Echhh, co ja z wami mam. Naprawcie to do wieczora. Dobrze że przestaje padać. Faktycznie, nie zwrócili nawet uwagi kiedy przestało padać. Jinin zaczął się nawet zastanawiać czy w ogóle padało kiedy zaczynali trening? Mniejsza o to, wypadało by przeprosić Nathaniela za wyrządzone szkody.
- Przepraszam kapitanie! Zaraz zajmę się łataniem pokładu.
- Odpocznijcie, zjedzcie coś, ale potem to naprawcie. I postarajcie się niczego po drodze nie rozwalić. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli pływać na tytanowym statku... Odparł krótko po czym poszedł w swoją stronę. Brena usiadła naprzeciwko Jinina i przez chwilę ciężko oddychali. W pewnym momencie, dość niespodziewanie Brena wypaliła:
- Walka się nie skończyła. Nie miał nawet czasu na reakcję. Kucharka obaliła go na deski i zablokowała jego ruchy za pomocą szatańskiego owocu. Położyła się na jego piersi i powoli kierowała się ku szyji. Ugryzła go delikatnie - było to baardzo przyjemne uczucie - po czym spojrzała na jego twarz. Nie wiedział co wyrażała jego mina, ale wiedział co kłębiło się w jego głowie. Nie chciał być jej młodszym bratem, nie chciał też być jej przyjacielem. Za bardzo mu na niej zależało... Brena delikatnie przejechała dłonią po jego lekko zarośniętym policzku, zbliżyli się do siebie i gdy już miał ją pocałować Brena jakby zmieniła zdanie.
- Wygrałam- powiedziała cicho i stoczyła się z cieśli. Ten zdążył się opamiętać.
Brena ma rację, jest zdecydowanie za wcześnie na wyznania i pocałunki.
Po rozmowach i czynnościach opisanych w poście wyżej, Jinin skierował się do łazienki. Potrzebował się trochę rozlu??nić i przemyśleć swoje relacje z Breną. Bardzo mu na niej zależało i nie chciał niczego - mówiąc kolokwialnie - spierdolić. Jego ciało samo robiło to co powinno, natomiast jego myśli latały między wspólnie spędzonymi chwilami dotychczas a wspólnymi momentami spędzonymi w jego wyobra??ni.
Jest taka niezwykła... Ciekawe co by na jej temat powiedzieli Jason i Joel... Z pewnością by im się spodobała... Usłyszał lekkie skrzypienie drzwi, wrócił myślami do swojego ciała. Wanna była już niemal po brzegi wypęłniona wodą i pianą, a on sam zdążył już zdjąć koszulę. Do łazienki weszła... Brena, kobieta z jego fantazji.
- Bąbelki.- pisnęła rozradowana -
Dzięki, że przyszkowałeś mi kąpiel.
- Ale to nie, znaczy... To dla mnie... Odparł mocno zmieszany. Twarz mu poczerwieniała, czy to dar od losu, że ciągle na siebie wpadają? Bóg musi go nadzwyczaj kochać, skoro zesłał na niego taką dziewczynę! Egoistyczne myśli zostały wypędzone innymi:
Z pewnością sprawię jej przyjemność przygotowaniem kąpieli. Mi się tam w sumie bardzo nie śpieszy, a jej sprawę przyjemność. Taak, może zapunktuję u niej.
- Wiesz co, Nath kazał nam załatać pokład, z pewnością się przy tym upocę. Nie ma sensu, żebym kąpał się dwa razy, więc pójdę to teraz zrobić i wykąpie się po Tobie. Obdarzył ją ciepłym uśmiechem po czym zwrócił się w kierunku drzwi. Jego dłoń znajdowała się dosłownie parę centymetrów od klamki, gdy w futrynie utkwiła kość. Cofnął szybko rękę, podczas gdy Brena podeszła do niego i powiesiła ręczniki na nowo zrobionym haku. Spojrzała na niego, usłyszał ciche kliknięcie. Zamknęła na klucz.
- Nie ma sensu żebyś czekał. Wykąpiemy się razem. Wanna jest dostatecznie duża dla naszej dwójki. I zawsze to oszczędność.- Ona chce, żeby on się z nią wykąpał. Temperatura jego ciała podskoczyła o kilka stopni, poczuł jak jego twarz bordowieje a z czoła lecą krople potu. Milion myśli, milion fantazji, milion wizji.
- No dalej, rozbieraj się bo stygnie. - powiedziała i odpięła klamrę od pasa. Spodnie upadły na podłogę, pokazując wspaniałe, długie nogi. Była idealna w każdym calu, ale... Jeszcze nigdy nie był w tak bliskich relacjach z żadną kobietą. Na domiar złego on nawet nie widział wcześniej ani pół-nago żadnej kobiety. Zamknął oczy, już nawet nie chodziło o fantazje i kolor jego twarzy. Bał się, że sobie nie poradzi jako kochanek i że może to stanowić dla Breny problem.
- Spokojnie. Przecież nie pokaże ci czegoś czego byś nie widział. Na pewno byłeś już z kobietą i ... No kurwa właśnie nie do końca masz rację... Kobieta musiała wyczuć stan w jakim znajdował się Jinin bo już dużo spokojniejszym głosem dodała:
No już dobrze. Tak tylko żartowałam. No otwórz te pieprzone oczy. Już to przecież widziałeś. Stała naprzeciw niego w rozpiętej koszuli, która na szczęście zasłaniała jej piersi, oraz w krótkich spodenkach, coś na styl bielizny. Zapatrzył się na jej piękne, długie nogi.
- No. Dosyć czekania.-odwróciła się do niego plecami i ściągnęła koszule, odsłaniając wytatuowane plecy. Ostrożnie weszła do wody i jeknęła z rozkoszy. Chociaż tyle, że kąpiel jest wporządku.
Raz kozie śmierć. Najwyższa pora wyznać jej co czuje i albo spełnie marzenie albo skoczę do morza i zaczekam aż mnie coś zje. Ściągnął spodnie, ale podobnie jak kobieta zostawił na sobie bieliznę. Niepewnie wszedł za nią do wody i usiadł naprzeciw niej. Poczuł jej stopy na swoim ciele. Były tak delikatne i przyjemne. Piana zasłaniała ich ciała, więc nie czuł sie aż tak bardzo skrępowany nową sytuacją, ale mimo wszystko wciąż czuł się jak drewniany kołek. Zaczęli rozmawiać, brak konkretnego tematu, ale sam fakt rozmowy z Breną dawał mu olbrzymią radość. W pewnym momencie wystawiła prawą stopę nad pianę i oparła o klatkę piersiową Jinina. Uśmiechnęła się i delikatnie zaczęła je??dzić palcami po jego piersi. Skinęła na nią nic nie mówiąc.
Cholera, ona czegoś ode mnie oczekuje. Tylko co? Mam pocałować jej stopę, polizać? Połaskotać? Pomasować? Czekaj tak! To musi być to! Objął delikatnie dłońmi jej stopę po czym zaczął masować. Czerwonowłosa uśmiechnęła się, więc chyba o to jej chodziło. W każdym bąd?? razie wrócili do rozmowy.
- Może to nie odpowiednia pora ale czy masz żonę albo dziewczynę?
- ??e co proszę słucham? Odparł na jednym wydechu.
Oczywiście, że nie. Brena wyra??nie była zadowolona z takiego stanu rzeczy. Obróciła się, chlapiąc przy okazji wodą wszędzie dookoła i oparła się o klatkę Jinina. Delikatnie objął ją pod pachami i oparł swoją głowę o jej. Chciał jej wyznać ile dla niego znaczy ich relacja, ale nie zdążył.
- Umyj mi plecy Zabrzmiało to jak rozkaz, ale Jinin i tak wykonał to z przyjemnością. Delikatnie smyrał jej plecy. Jego myśli w tym momencie zaprzątał tylko jeden problem: Nie dojść z podniecenia przy niej. Nagle Brena sie poderwała i spojrzała mu prosto w oczy. ZBliżyła się do niego i pocałowała go, zarzuciła swoje dłonie za jego głowę i razem poszli 'na dno'. Całowali się dopóki nie zaczęło im brakować tchu, wóczas Jinin szukał jakiegoś oparcia na dłonie by móc ich oboje wyciągnąć, albo przynajmniej ich głowy. Jego ręcę powędrowały na jej piersi i mocno je ścisnął. Przestraszył się, bo pomyślał, że sprawił jej tym duży ból. W końcu wynurzyli się, złapali po parę ciężkich oddechów i kobieta znów rzuciła się na niego. Jinin chciał ją przeprosić za to co przed chwilą zrobił ale nie zdążył. Brena zapytała:
- Co się stało? Lecz Jinin nie dał rady wydusić z siebie żadnego słowa. Cofnął swoje ręcę i położył je na brzuchu kobiety. Ta wyra??nie zdenerwowana uderzyła go w policzek.
Przesadziłem! Musiało ją to boleć... Kurwa nie dość, że ciota ze mnie to jeszcze jak ona przejmuje inicjatywę to potrafię wszystko spierdolić!
- Mówiłam co ci zrobię jak to spieprzysz. -warknęła i złapała jego dłonie. Z całej siły położyła je na swoich piersiach-
Ostrzegam. Jak je we??miesz to cię zatłukę. Zachowuj się jak mężczyzna. Miał rację, zdenerwował ją ale nie tym czym myślał. Pragnęli siebie równie mocno, teraz już był pewien wszystkiego. Chciał jej wyznać swoją miłość, lecz ta nie chciała dać mu dojść do słowa. Dostał od niej parę ciosów aż w końcu nie wytrzymał.
Na to jeszcze przyjdzie czas, teraz zajmijmy się sobą. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz. Teraz to on chciał być górą, pchnął ją lekko i już po chwili to on górował w wannie. Poczuł jak jej nogi oplatają się w okół jego ciała. On sam również nie mógł już nad sobą zapanować, wsunął swoją dłoń w jej bielizję i złapał za pośladek.
- Może to wszystko za szybko ale mam to w dupie. Słyszysz, nic mnie to nie obchodzi. Nie będę ci mówiła co do ciebie czuje. Jak nie odgadłeś to jesteś głupszy niż Alex. - Roześmiała się.-
Oczywiście damy sobie czas. Nie wszystko tak nagle. Nie żałuję niczego co teraz zrobiłam. -na potwierdzenie słów wystawiła język i całowała go od szyji do nosa.
Niczego rozumiesz? Powoli staniemy się coraz bli??si. Będziemy czekać... Przykro mi to mówić ale właśnie wpadłeś w największe bagno w swoim życiu.
- Bagno? Jeśli tak wygląda niebo kochanie, to nie mam nic przeciwko. I ja, ja... Nie mógł tego z siebie wydusić, ale w końcu udało mu się wyszeptać
Ja Cie chyba kocham. Cóż, albo było to zbyt szybkie wyznanie, albo Brena nie dosłyszała. Nie odpowiedziała nic na to, powiedziała tylko
- No, czas się umyć do końca.
Po chwyli wyszli z wody i Jinin zdał sobie sprawę, że jego bielizna w cale nie ukrywa jego przyrodzenia. W przeciwieństwie do bielizny Breny, u niego wszystko było doskonale widocznie i wiedział, że ona zdążyła już zwrócić na to uwagę.
- Proszę nie rób tego.-powiedział speszony Jinin. Kobieta spojrzała na niego, niby zdziwiona ale jednak szeroko uśmiechnięta.
- Aaaa... Odwróć się. Wypaliła, a cieśla natychmiast wykonał obrót i zamknął oczy.
Już. Możesz się odwrócić. Teraz ty się przebiesz.
- To działa w dwie strony. zażartował. Brena nie marnując czasu odwróciła się i zaczęła szukać jakiś ręczników którymi mogliby ogarnąć łazienkę. W końcu dali radę się przebrać i wysprzątać łazienkę. Brena wyjrzała przez drzwi, nikogo nie było na korytarzu - na szczęście. Zaliczyli by niezłą wpadkę przed resztą załogi, gdyby ktoś ich przyłapał na wspólnej kąpieli. Pożegnali się z całusem i rozeszli w dwie różne strony. Jinin wyszedł na pokład i tanecznym krokiem chodził dookoła. Był w nieopisanej euforii i absolutnie nic ani nikt nie mógł mu teraz zniszczyć humoru. Do wszystkich napotkanych po drodze osób mówił tylko
??ycie jest piękne, kocham ją. W pewnym momencie na pokładzie pojawił się Nicolas i zawołał wszystkich obecnych tam na obiad.
Najwyższa pora się opamiętać pomyślał, lecz nie dawał sobie rady. Wszystkie rozmowy wlatywały mu jednym uchem i wylatywały drugim. Słyszał za to dokładnie wszystko co mówiła Brena i stale ją obserwował. Była tak, tak piękna, pęłna wdzięku, rozpromieniona. Po zakończonej uczcie Brena złapała się za mycie naczyń, Jinin podszedł do niej jak najszybciej i zadeklarował swoją pomoc. Chwycił za ścierkę i zaczął wycierać mokre talerze, naczynia i sztućce. Nie ważne było to, co miał zrobić - zależało mu tylko na tym, by być blisko Breny. Czuć jej zapach, słyszeć jej głos, patrzeć w jej oczy. Gdy skończyli Jinin wypalił pierwsze co przyszłu mu do głowy:
- Dasz się zaprosić na buteleczkę sake? Cóż, właściwie to był pewien że to ona odpowiada za wszelkie zapasy żywności na statku, w tym również i alkoholu, więc to zaproszenie musiało trochę dziwnie brzmieć, ale nie przejął się tym za bardzo. Uśmiechnął się do niej i zaczał się do niej zbliżać z zamiarem przytulenia się i pocałowania, ale wstrzymał się w połowie. Nie wiedział czy powinien to robić przy ludziach którzy jeszcze znajdowali się w kuchni
Jeśli jednak byliby sami w kuchni to zrobiłby to bez zachamowań I w takiej pozycji czekał na odpowied?? jego ukochanej.
Spoiler
Już widzę jak jutro wstaję do pracy...