Trololo- Rozgrywka
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 3 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 25-06-2013, 19:34
Nicolasowi chyba nie spodobało się to jak go nazwała. Staram się być miła a wychodzi jak zawsze. -pomyślała ze smutkiem.
- Już się tak nie wściekaj. Przecież nie mówię tego złośliwie. I nie słod?? mi tak. Mam ponad 20 lat.-mężczyzna wziął na siebie ciężar przygotowania ziemniaków. Kobieta ich nie lubiła więc nie chciała ich obierać- Jak chcesz. Ja ziemniaków nie jadam. I już za pó??no. Będę nazywała cię chłopcem, spodobało mi się. Uznaj to za dowód na to, że cię toleruje. Zawsze możesz zostać posiłkiem.
Roześmiała się i zabrała swoje rzeczy. Skinęła głową Jininowi. Gac gdzieś zniknął, więc ruszyli we dwójkę.


Brena zaczęła oprowadzać Jinina. Pokazała mu gdzie jest ładownia, łazienka, laboratorium, ambulatorium. Wszystko. Zatrzymała się przy pokojach.
-Pewnie zajmiesz któryś z tych. Musisz się dopytać. Chłopcy śpią osobom a dziewczynki osobno.-pokazała na odpowiednie drzwi-Ja spię tutaj. Najbardziej na lewo, najdalej od okna. Nie pomyl się bo wpadniesz na Jack.
Odczekała chwilę by dotarło do mężczyzny sens słów. Tak jak myślała, momentalnie zrobił się czerwony. Wybuchnęła śmiechem. Popchnęła mężczyznę w odpowiednim kierunku. Weszli do pokoju cieśli.

- To cię pewinie zainteresuje najbardziej... -powiedziała i oparła się o jakąś szafę.
Fajny z niego chłopak. Też stało się z nim to samo co ze mną.-pomyślała kobieta i straciła resztki dobrego humoru. Przypomniała sobie ostatnie wspomnienia- Nie, nie to samo. On pamięta kim był. Pierdolony szcześciasz. Poczuła że znowu jest zła. Zła i zazdrosna. Ostrza same wysunęły się z jej dłoni. Spojrzała na plecy mężczyzny i ruszyła w jego kierunku. Jinin nie był świadomy niebezpieczeństwa, które nad nim zawisło.


Jinin mógł zauważyć dwie zaostrzone kości, nagle pojawiające się z przodu. Brena oparła czoło o jego plecy.
- Jak ci powiem, że nie chciałam Cię zabić to pewnie nie uwierzysz.-powiedziała cicho. Trzymała dłonie pod jego pachami. Westchnęła ciężko- Jeśli się zapytasz czemu to zrobiłam to co ci nie odpowiem. Sama nie wiem. Po prostu... Tak jakoś...
Zmusiła kości by z powrotem schowały się. Lecz jej ciało prawie nie chciało jej słuchać. Delikatnie objęła Jinina. Musiała to zrobić. W tym momencie poczuła zapach kwiatów i drzew. Szum liści i morza. Głowa zaczęła ją potwornie boleć. Lecz żadne wspomnienie się nie pokazało. To był tylko znak. ??e one tam czeka. Kolejny fragment układanki.
- To znowu się stało. Ale tym razem to było tylko ostrzeżenie. ??e mam dalej szukać.-powiedziała cicho i nie pozwoliła uwolnić się mężczy??nie-Nie wiem czemu ale traktuje cię jak młodszego brata. Może przez dzielącą historię? Nie mam pojęcia. Ale wiem jedno. Nie chcę żeby to się zniszczyło. Jak to spieprzysz to cię znajdę. Znajdę i zabije.
To była swoista deklaracja. Kucharka puściła mężczyznę i podała mu zniszczony przez niego gorset.
- I przestań się czerwienić na każdy mój widok.-popchnęła mężczyznę w kierunku stołu-Możesz to naprawić? Wolałabym mieć go już gotowego na kolejną wyspę.
Kobieta usiadła tam gdzie mogła i przyglądają się pracy.
- A i nie przekazałam Ci najważniejszej zasady na tym statku. Trzymaj się jak najdalej od Alexa. Naprawdę.
Zaczęła machać nogami wesoło pogwizdując. Jedno było pewne. Nikt nie zmieniał swojego nastroju jak Brena.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Rain

Król piratów

Licznik postów: 3,825

Rain, 25-06-2013, 23:47
Pierwsze ważniejsze zadanie zakończone, dwa nowe nabytki, zwierzęta i niestety mała strata...to bilans po wyspie Trololo, nie jest tak ??le, szkoda tylko Beri...
Te myśli zaprzątały mą rozczochraną głowę, nowy dzień zapowiada nowe ciekawe rzeczy, tak więc wstałem, i bez śniadania zamierzałem zrobić mały rekonesans na statku, idąc obok kuchni minąłem Gac'a


"Hej co z taką smutną miną łazisz? Nie chcesz się napić ze mną? " zaproponował Gac wskazując na swój bukłak, zgodziłem się, w końcu trzeba się poznać z nowymi, a nic tak nie przełamuje lodów jak alkohol

Jasne, a tak wogóle to jestem Hanzo, Hanzo D.Aikamura, chyba zapomniałem się przywitać tam na wyspie, ale od teraz będziemy pływać w swoim towarzystwie więc dobrze znać imię kompana
wziąłem od Gaca bukłak i napiłem się trochę, nie przepadałem za alkoholem, ale nietaktem było by nie napić się gdy ktoś cię częstuje, następnie Gac usiadł i zaczął grać jakąś skoczną melodię, po chwili zaczął też śpiewać

"Wonsz żeczny tududu tududu Jest niebezpieczny tududu tududu
Jak cię chapnął tududu tududu ??eczny Wonsz tududu tududu ...."

Nie znam tego, ale mi się podoba zawołałem wesoło, i próbowałem śpiewać refren, po chwili troski uleciały z mojej głowy, widać muzyka leczy...
Pośpiewaliśmy tak jeszcze dobrą chwilę po czym każdy z nas odszedł do swoich spraw


Dzięki za dobrą zabawę Gac, idę teraz poszukać Jina, trzeba się lepiej poznać mówiąc to skierowałem swoje kroki do kuchni

Było tam już kilka osób: Brena, Nicolas oraz Jin, jedni coś gotowali, a inni wcinali z apetytem, postanowiłem dołączyć do biesiady

Mogę się do was dołączyć? Zjadłby też jakieś śniadanie przede mną pojawiła się miska z jakąś zupą, zaabsorbowany jedzeniem zdążyłem tylko kątem oka zauwarzyć Brenę wyprowadzającą gdzieś Jina, no cóż, widać ci dwoje są sobie bliscy, nie będę im przeszkadzał, po czym dalej kontynuowałem konsumpcję

Dobre to, co to za zupa? zapytałem Nicolasa, po czym po udzielonej odpowiedzi podziękowałem za posiłek,wcześniej jednak zabrałem kilka psujących się już owoców i udałem się na główny pokład, po drodze minąłem Rainera, jego dłonie wciąż spowite były bandażami: "Dobra robota Jackie" pomyślałem, następnie już na pokładzie zacząłem się rozglądać za jakimś sposobem do treningu.
Wybór padł na masz, postanowiłem wspinać się na niego w to i spowrotem używając raz tylko nóg a raz rąk, szło mi to opornie jednak z czasem wypracowałem dobry sposób, to powinno mi wzmocnić ręce i nogi, po ćwiczeniach z masztem zdecydowałem poćwiczyć prędkość zadawania ciosów, w związku z tym z laboratorium wyniosłem słoiczek z nadliczbowymi już lekko nadgniłymi liśćmi, będę je podrzucał do góry a następne starał się rozciąć je kataną zanim spadną na pokład, jeśli będzie mi to wychodzić ponowię trening tylko już z użyciem owoców


Co by tu jeszcze... zadałem sobie na głos pytanie...czas był cenny, zanim dopłyniemy do następnej wyspy trzeba go dobrze wykorzystać, dla tego następnym posunięciem będzie znalezienie partnera do treningu, jeśli kogoś spotkam poproszę go o pomoc w treningu, mianowicie zawiążę sobie oczy opaską i dam temu komuś jakiś kij by mnie lekko uderzał a ja będę się starał wyczuć jego zamiary i zrobić unik

Po treningu

Uff, to było pouczające powiedziałem ocierając czoło z potu Trzeba by było jeszcze dowiedzieć się czegoś o naszych wcześniejszych nabytkach
z tą myślą obrałem kierunek na pokój cieśli, jeśli spotkam Rainera lub Eitura, utnę sobię z nimi rozmowę na ich temat
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 26-06-2013, 04:17
- A więc od czego zaczniemy zwiedzanie? Powiedział Jinin do Breny, kiedy wychodzili z kuchni. Kobieta miała go oprowadzić po statku.
- Zobaczysz. Wędrowali jakiś czas zwiedzając każdy zakamarek statku. Każde pomieszczenie Jinin starał się oceniac okiem fachowego cieśli i każde pomieszczenie starał się postrzegać jako niedokończone i szukał możłiwości rozbudowy dla: wygody, praktyki i wyglądu. Ładownia, spora i z możliwością lekkiej przebudowy, by była latwiejsza w użytowaniu. Łazienka, trochę ciasnawa, można by w sumie ją troszkę urozmaicić o parę dodatkowych półek czy szafek. Labolatorium, cóż... Nie jest naukowcem wiec nie wypowiada się na ten temat, natomiast jeśli chodzi o ambulatorium, zdecydowanie do renowacji. Podczas zwiedzania Jinin dużo rozmawiał z Breną. Zaprzyja??nili się bardzo mocno, to na pewno i z każdą kolejną chwilą stawali się sobie coraz bliżsi. W końcu dotarli do kajut sypialnianych i Brena rzekła:
- Pewnie zajmiesz któryś z tych. Musisz się dopytać. Chłopcy śpią osobno a dziewczynki osobno. - pokazała na odpowiednie drzwi - Ja spię tutaj. Najbardziej na lewo, najdalej od okna. Nie pomyl się bo wpadniesz na Jack. Tak, to była zdecydowanie sugestia do tego, by cieśla odwiedził ją w nocy. Zaczęło się fantazjowanie, ułamek sekundy - podniecenie i już chyba nieodparty element każdej rozmowy Jinina i Breny - bordowienie na twarzy faceta. Brena wybuchła śmiechem, już się chyba do tego przyzwyczaiła. Popchnęła go lekko w tył i skinienem głowy wskazała kolejny pokój:
- To cię pewinie zainteresuje najbardziej... - powiedziała wchodząc do środka, oparła się o jakąś szafę i czekała aż Jinin dojdzie do siebie. Tak, to był pokój cieśli, a więc znajduje się na tym statku miejsce specjalnie dla niego. Poczuł się momentalnie bardzo szczęśliwy, poczuł się jak u siebie w domu. Biegał jak małe dziecko od jednego urządzenia do drugiego i cieszył się z każdego. Mieli młotki, różne! Gumowe, stalowe i drewniane! Gwo??dzi chyba z 10 rodzajów, krótkie i długie do miękkiego drewna, krótkie i długie do twardego drewna. Wkręty i kołki. Pó??niej jego uwagę zwrócił ręczny hebelek do wyrównywania i dopasowywania krawędzi desek. Kawałek dalej sterta papieru do szlifowania i kilka rodzajów pił i breszek. Cudnie, po prostu cudnie. Na kolejnej półce piękny skład dłutek i przecinaków, różne rodzaje, różne wielkości. Po prostu fantastycznie! Nie do końca wiedział po co w tym pokoju palnik, ale jak to się mawia: Lepiej mieć na zaś, niż nie mieć i kiedyś w przyszłości nie móc czegoś wykonać ze względu na brak odpowiedniego przyrządu. Ale to co zafascynowało go najbardziej to lepka, zółta ma??, która zdecydowanie musiała być klejem do drewna. Nie spodziewał się takiego sprzętu na tym statku. Jego euforii nie sposób było opisać. Nagle przed jego twarzą pojawiły się dwie zaostrzone kości, poczuł że Brena przutula się do niego od strony pleców.
- Jak ci powiem, że nie chciałam Cię zabić to pewnie nie uwierzysz. -powiedziała cicho. Trzymała dłonie pod jego pachami. Westchnęła ciężko
- Wierzę. Nie uważam Cie za tak złą, za jaką sama siebie uważasz. Ale... Brena mu przerwała.
-Jeśli się zapytasz czemu to zrobiłam to co ci nie odpowiem. Sama nie wiem. Po prostu... Tak jakoś... Schowała kości spowrotem do swojego ciała. Stali tak chwilę w milczeniu, Jinin czuł się naprawdę bardzo dobrze w jej towarzystwie. Czerwonowłosa kobieta trochę go zawstydzała, ale strasznie lubiał jej towarzystwo. Właściwie to nie chciał go zamieniać na nic innego. Brena cicho jęknęła i powiedziała:
- To znowu się stało. Ale tym razem to było tylko ostrzeżenie. ??e mam dalej szukać. - powiedziała i nie pozwoliła uwolnić się mężczy??nie, chociaż ten tak naprawdę chciał się tylko obrócić twarzą w jej stronę. - Nie wiem czemu ale traktuje cię jak młodszego brata. Ehh, a więc tylko młodszy brat tak? A ja głupi ubzdurałem sobie, że spodobałem jej się i że mógłbym mieć szanse u takiej fajnej dziewczyny jak ona... Zrobiło mu się przykro, ale nie dał tego po sobie poznać. Brena kontynuowała - Może przez dzielącą historię? Nie mam pojęcia. Ale wiem jedno. Nie chcę żeby to się zniszczyło. Jak to spieprzysz to cię znajdę. Znajdę i zabije.
- Nie spieprzę tego. Powiedział spokojnie. Skoro traktuje go tylko jako młodszego brata, to będzie mu dużo łatwiej utrzymywać z nią kontakt. Ale jak by nie było, zadeklarowali sobie coś ważnego.
Kucharka puściła mężczyznę i podała mu zniszczony przez niego gorset.
- I przestań się czerwienić na każdy mój widok. - popchnęła mężczyznę w kierunku stołu - Możesz to naprawić? Wolałabym mieć go już gotowego na kolejną wyspę.
- Ale ja jestem cieślą, nie szwaczką! Skąd mam wiedzieć jak to się naprawia? Jinin odparł nieco wystraszony. Wiedział, że jej nie przekona do swojej racji, ale spróbować nie zaszkodzi. Niestety, brutalna rzeczywistość w osobie Breny szybko sprowadziła go na ziemię:
- Umiałeś zniszczyć? Umiałeś! Więc teraz naucz się naprawić, nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ma być cały do następnej wyspy Uśmiechęła się do niego ciepło, usiadła na jednym z wolnych stołów i zaczęła się przyglądać Jininowi dając wyra??nie do zrozumienia, że będzie obserwować całą jego pracę. Z początku nie wiedział jak się do tego zabrać, lecz po chwili wpadł mu do głowy pewien pomysł i spróbował go zrealizować. Powoli, powoli, najpierw jedno wiązanie, jak będzie OK to zrobi resztę, jak nie to będzie miał problem.... Mijały kolejne minuty żmudnych zmagań z gorsetem Breny lecz w końcu jakoś udało mu się połączyć jeden ze szwów. Zadowolony z siebie pokazał co zdziałał Brenie, lecz ją interesował cały gorset a nie tylko jedno wiązanie. Dorzuciła tylko jeszcze
- A i nie przekazałam Ci najważniejszej zasady na tym statku. Trzymaj się jak najdalej od Alexa. Naprawdę. Od Alexa tak? Nie znam człowieka ... Ale skoro Brena tak mówi, to z pewnością musi mieć rację. Delikatnym ruchem głowy dała Jininowi do zrozumienia, że powinien wrócić do pracy, ten natychmiast to zrobił. Zaczęła pogwizdywać i machać wesoło nogami, a Jinin kontynuował swoją pracę, od czasu do czasu wymieniając tylko kilka zdań z czerwonowłosą pięknością!
PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
Masta

Pierwszy oficer

Licznik postów: 928

Masta, 26-06-2013, 16:42
Nigdy. Więcej. Chodzenia. Do lasu. Na takiej. Dziwnej. Wyspie. - myślałem przy każdym kroku wracając na plażę.
Od kiedy w interesie lian leży... obmacywanie...!?

Wzdrygnąłem się.

Przeklęte zielsko... ??e też musiało sobie rosnąć akurat tam, gdzie poszedłem... Szczęście, że udało mi się jakoś wyplątać. Nawet nie chce myśleć do czego jeszcze mogło by dojść...

Przy wchodzeniu na statek Jack złapała mnie i zapytała gdzie idę.
- Nie byłem nigdzie i nigdzie nie idę...
- Co się stało?
- NIC SIĘ NIE STAŁO!

Wmaszerowałem na pokład i usiadłem na deskach, opierając się o maszt. Spojrzałem w niebo. Nad wyspą zaczynały zbierać się ciemne chmury. Inni też to zauważyli i zaczęli szybko zwijać się z plaży i wbiegać na statek. Zastanawiało mnie tylko jak wypłyniemy. Chęci chęciami, ale staliśmy przecież na mieli??nie a stąd ciężko się ruszyć. Jakby w odpowiedzi na moje pytanie statek nagle ruszył do przodu, jakby pchnęła go jakaś niewidzialna siła. Nawet nie podnosiłem się, żeby sprawdzić co to było.
- Tch... To pewnie znowu sprawka tego dziadka... Jak zresztą wszystko na tej wyspie... - mruknąłem pod nosem.

Po niezbyt długim czasie odkąd odbiliśmy od brzegu zaczęło padać. Nie była to jednak ulewa, jak można by się spodziewać po wcześniejszym wyglądzie chmur a ciepły, drobny deszcz. W dodatku chmury rozrzedziły się i na niebo wyszło słońce. Zsunąłem kaptur, zamknąłem oczy i pozwoliłem żeby krople spadały mi na twarz. Dobrze jest czasem posiedzieć w deszczu, a dodatkowo na obecną chwilę i tak nie miałem nic innego do roboty. Siedziałem oparty o maszt i wsłuchiwałem się w cichy szum kropel rozbijających się o deski pokładu.

W końcu postanowiłem wstać i zejść pod pokład, do swojego pokoju. Miałem zamiar przejrzeć swój ekwipunek, uzupełnić ewentualne braki w bełtach, strzałkach lub truciznach a potem, jeżeli przestanie padać, trenować na pokładzie. Zdjąłem z siebie część przemoczonych rzeczy i rzuciłem je na krzesło. Potem usiadłem na podłodze obok łóżka i rozłożyłem przed sobą wszystkie swoje rzeczy. Podparłem ręką głowę i zacząłem rozmyślać.

Mam coraz mniej bełtów... Strzałek używam rzadko, ale przydało by się również uzupełnić i ich zapas. Lepiej żeby nie skończyły się wtedy, kiedy najbardziej bym ich potrzebował...

Wziąłem w dłoń małą, metalową igłę zakończoną grotem i przyjrzałem się jej.

Delikatna robota... Huuuh... Nathaniel mówił, że kto jest pokładowym cieślą? Rainer? Musiałbym go znale??ć i zapytać czy potrafił by je zrobić...

Za plecami usłyszałem ciche skrzypienie desek.

Ktoś zakrada się do pokoju? To pewnie ten, jak mu tam... Nikolas? Albo inna osoba, która też zajmuje ten sam pokój... Ale czemu stara się iść tak cicho...

Nagle coś zielonego zawisło mi przed oczami a za sobą usłyszałem niezbyt znajomy głos:
- Tentacla nie chcesz?
- HEEEEEAAAAAAAAAAAAAAA!

Szybko sięgam nad swoją głowę i łapię rękę, która trzyma to coś. Pociągam ramię tego kogoś dalej do przodu i przerzucam go przez ramię tak, że ląduje przede mną na plecach. Parę centymetrów od rozłożonych na podłodze noży do rzucania. Łapię pobliski sztylet i skaczę na niedoszłego napastnika przygniatając go kolanem do ziemi a ostrze przystawiając do szyi.
- Mogłeś powiedzieć, że nie lubisz...
- To ty...?

Na podłodze leżał ten brodacz z plaży, który grał wcześniej na gitarze. Odsunąłem sztylet od jego szyi, ale nadal nie dawałem mu wstać.
- Co ty tu robisz? Nie wiesz, że nie wolno wchodzić bez pukania? A właściwie to czemu postanowiłeś dołączyć do załogi, co? Tak ci się śpieszy do zostania piratem i dostania nagrody za swoją głowę? I skąd masz tą lianę? Na pamiątkę?
Puszczam go w końcu i siadam z powrotem obok swoich rzeczy. Sprawdzam jeszcze ile trucizn zostało w poszczególnych słoiczkach po czym pakuję wszystko z powrotem do torby a noże przypinam do pasów. Brodacz siada niedaleko mnie i próbuje nawiązać jakąś rozmowę, ale nie zwracam uwagi na to, co mówi. W końcu zaczyna grać na gitarze, co jakiś czas zmieniając melodię na inną.

Niezły z niego muzyk... A w każdym razie na pewno lepszy od tego drugiego. Alexa. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek słyszał jak na czymś gra...

Zostawiam swoje rzeczy ułożone na łóżku. Zabieram jedynie jedną strzałkę i jeden nóż do rzucania. Po to, żeby cieśla miał jakiś wzór tego, co od niego chcę. Idąc do drzwi rzucam do brodacza:
- Wychodzę. Jeśli wrócę i zobaczę, że czegoś brakuje, stracisz palce.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem swoje kroki na górny pokład z zamiarem poszukania Rainera. Gdy go spotykam mówię:
- Rainer? Jesteś cieślą, prawda? Byłbyś w stanie dorobić mi kilka sztuk strzałek i noży?- mówiąc to daję mu je do obejrzenia.
- Dodatkowe bełty również by się przydały. A... i jeszcze to... - podnoszę prawą rękę i wskazuję na nadgarstek, wokół którego wciąż zapięta jest bransoleta kajdan z podzwaniającą lekko resztką łańcucha.
- Może w końcu uda ci się to ściągnąć.
DarkAngle

Legendarny piracki oficer

Licznik postów: 765

DarkAngle, 26-06-2013, 19:05
No więc jakimś cudem wszyscy na wyspie dogadali się, lecz dalsze rozmowy musieli przełożyć na portem ponieważ do wyspy zbliżały się czarne chmury.Prawdopodobnie zapowiadały one sztorm, tak więc lepiej było wypłynąć teraz niż potem żałować, przecież nie jednokrotnie można było usłyszeć o załogach pirackich i nie tylko, które pokonał sztorm a odłamki ich statków morze często wyrzuca na brzegi plaż i wysp.Niestety wyglądało na to, że statek załogi utknął na mieli??nie, jednak jakaś wyjątkowa siła pchnęła statek, na którym znajdował się zmęczony kronikarz.Wyspa ta pozbawiła go całkowicie chęci na zrobienie czegokolwiek, białowłosy siedział więc w milczeniu.Od czasu do czasu patrzył za burtę i wyczekiwał kolejnej wyspy.Choć było ciepło zaczął padać lekki letni deszcz, który mimo tego, że padał małymi kropelkami nie wiadomo było kiedy mógł przestać.Pocieszeniem dla pirata było to iż na niebie pojawiła się tęcza, która zachwycała wszystkich mieniąc się pięknie różnorakimi kolorami.O dziwo chyba nikogo nie zaskoczyło to jak szybko się ona pojawiła, ale to nie dziwne bo któż zastanawiałby się nad takimi rzeczami kiedy ma taki widok przed nosem.Jeden z towarzyszy Natsu Rainer tak zagapił się na tęczę, że poślizgnął się na śliskim pokładzie wywracając się na "cztery łapy" niczym kot.Wtedy białowłosy przypomniał sobie o tym, że to właśnie ten chłopak, który przybrał pozę kota zjadł owoc.Kronikarz już miał wstawać by z nim porozmawiać o tym czy zauważył już jakieś objawy po zjedzeniu jednego z diabelskich owoców, gdy narzeczony Evy podbiegł do niego i złapał go za jego złamaną rękę.Młodzieniec już miał syczeć z bólu kiedy na łapce małpki pojawiła się jakaś zielona poświata.Niestety poświata znikła tak szybko jak się pojawiła, lecz Natsu przypomniał sobie o tym, że małpka również zjadła Diabelski Owoc i właśnie teraz ujawniły się jego moce.Chłopak poczuł jak jego wcześniej złamana ręka znów jest zdrowa, ucieszył się lecz jego euforia nie trwała zbyt długo ponieważ kronikarz od razu zabrał się za szukanie w swojej pamięci owocu, który posiadałby moc leczenia ran takich jak złamania.Po chwili kronikarz wykrzyknął:
-EUREKA ZNALAZŁEM TEN OWOC!-Krzyczał kronikarz, szybkim krokiem podszedł do Evy i zaczął mówić-Eva!Już wiem jaki owoc zjadł twój narzeczony, znaczy twoja małpka.Owoc ten nazywa się Kizu Kizu no Mi.Jak zdążyłaś już zauważyć jego moc polega na leczeni ran, myślę. że z czasem będzie mógł leczyć coraz poważniejsze rany-Białowłosy nawet nie poczekał na odpowied?? pani vice kapitan, ponieważ postanowił się udać na poszukiwania Rainera, który też zjadł diabelski owoc.Kronikarz miał zamiar go wypytać o to czy czuje się jakoś dziwnie i czy pojawiły się u niego jakieś pierwsze oznaki "przebudzenia" owocu.Kiedy go znajdzie mówi
-Rainer, mam do ciebie ważną sprawę.Jestem kronikarzem na tym statku i moim obowiązkiem jest rozpoznawanie owoców, tak więc przyszedłem tu by wypytać się o parę rzeczy-Mówił Natsu, zrobił sobie chwilę przerwy by odsapnąć a następnie kontynuował.
-Tak więc chciałem cię zapytać czy czujesz się jakoś inaczej niż za zwyczaj?Czy zauważyłeś jakieś objawy zjedzenia owocu, takie jak przemiana jakiejś części ciała lub coś w t6ym stylu?I ostatnie pytanie: Jak smakował ten owoc?
Mrs 9

Piracki oficer

Licznik postów: 664

Mrs 9, 26-06-2013, 20:31
Wicher przygody dął radośnie w żagle Wędrującej Melodii. Nawigatorka przesunęła dłonią po jednej z wielu belek jej ukochanego okrętu. No, może nie do końca "jej", ale ubóstwiała ten statek, ze swoim małym, przytulnym pokoikiem, w którym oprócz tysiąca ksiąg znajdowały się dziewczęce sny, mrzonki i marzenia, ze swoją przestronną kuchnią, w której toczyły się debaty na tematy bardziej i mniej ważne, ze swoją łazienką dostępną dla wszystkich, gdzie mogła oddać się relaksującej kąpieli (pod warunkiem, jeżeli ktoś przypadkiem nie sprawił, że przestała lecieć ciepła woda) oraz z wieloma innymi sekrecikami. Ach, gdzież można było poczuć się bardziej swojsko, aniżeli na tym pływającym drugim domu? Podejrzenie pada, że nigdzie! Przeglądała spokojnie zarysowane świstki papieru, czy może raczej fachowo określając je mapami, spoglądając co rusz na swój Log Pose. Wskazywał on od dłuższego czasu wciąż jeden kierunek, więc wiadomą rzeczą było, gdzie należy się udać. Uśmiechnęła się pod nosem czując po raz n-ty powiew czegoś wielkiego. Właśnie to w podróżach kochała, a jednocześnie trochę się obawiała. To nieznane... Coś cudownego... Postanowiła oznajmić reszcie jej rozbieganej załogi, gdzie spoczywa cel ich wyprawy, zaiste więc udała się na środek pokładu i postukując miarowo obcasem swojego skórzanego buta oraz w międzyczasie poprawiając bandankę w czerwono-niebieskie pasy na głowie oznajmiła, że następną wyspą będzie niejaka Silvania. Wdzięczna nazwa, z której była zadowolona, gdyż nie wróżyła ona kolejnej porcji sieczki z mózgu. Wtem podszedł do niej Jinn i wygłosił swą mowę:
- Słuchaj, wiem że nie jesteś wielką fanką mojego pobytu na tym statku, ale myślę, że mimo wszystko uda nam się jakoś dogadać. Jeśli jednak nadal będziesz miała coś przeciw mnie to najwyżej rozstaniemy się po przyjacielsku na następnej wyspie. Wiem, że jesteś nawigatorem na tym statku i z pewnością jesteś teraz zajęta, dlatego nie będę Ci już przeszkadzać i zajmę się sobą.
I już chciał odejść, ale złapała go za ramię, gdy się odwrócił, a następnie z lekkim uśmiechem oznajmiła przyja??nie:
- To nie tak, że mam coś przeciwko, nie myśl tak. Po prostu zawsze mam dziwne przeczucia do nowych załogantów, ale nie martw się, przejdzie mi. Jestem pewna, że polubię Cię z czasem. Ciebie oraz Gaca. Zwyczajnie w świecie jest mi się ciężko przyzwyczaić do większej liczby załogantów, że było tak, a teraz jest inaczej. Wystarczy, że Was poznam i pożyjemy trochę pod jednym dachem i sądzę, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Taka już jestem, musisz mi wybaczyć.
Po otrzymaniu od niego odpowiedzi, poszukała wzrokiem swojej małpki, której obecności akurat już zdążyła ona (czy raczej jej plecy) doświadczyć. Nagle odnalazła ją koło Natsu, ich kronikarza, i nie spodziewała się, iż ujrzy zielony blask bijący od małpy. A ramię Natsu... ono się zrosło! I to bezboleśnie! Chwyciła małpkę w ręce, choć nie był to gest czułości, a raczej zaciekawienia.
- Hej, mój drogi, czy moje oczy dobrze widziały to, co widziały? Czy Ty go uleczyłeś? Czy to wina tego owocka, który wcześniej zjadłeś? O ile masz płeć męską... - tego nie była w stu procentach pewna.
To stanowiło naprawdę dziwną sytuację, a tego miała już po dziurki w nosie po ostatniej wyspie. Jednakowoż... jednakowoż teraz należało pilnować kursu, a w międzyczasie przeładować magazynek broni, troszczyć się o małpkę, o pokład, o załogantów, może z kimś pogadać, jeśli najdzie ją taka ochota... Uff, dużo tego było...

Na statku
Ari

Imperator

Licznik postów: 2,060

Ari, 26-06-2013, 23:27
Wyszedłem z kuchni, aby poszukać Natsu. Jednak zanim zdążyłem w ogóle zacząć poszukiwania, wpadłem na kogoś w korytarzu.
-Przepraszam… -rzuciłem i zauważyłem na kogo wpadłem. Był to Natsu we własnej osobie, tym samym oszczędził mi poszukiwań.
-Rainer, mam do ciebie ważną sprawę. Jestem kronikarzem na tym statku i moim obowiązkiem jest rozpoznawanie owoców, tak więc przyszedłem tu by wypytać się o parę rzeczy- wyrzucił wszystko na jednym oddechu. Widać naprawdę mu zależało, żeby mi to wszystko powiedzieć. Wziął szybki oddech i kontynuował.
-Tak więc chciałem cię zapytać czy czujesz się jakoś inaczej niż za zwyczaj? Czy zauważyłeś jakieś objawy zjedzenia owocu, takie jak przemiana jakiejś części ciała lub coś w tym stylu? I ostatnie pytanie: Jak smakował ten owoc?
Widać nie zapomniał o tym, co mi powiedział zaraz po tym, gdy zjadłem moją konkursową nagrodę. Jednak wątpię, by to, co wydarzyło się do tej pory będzie mu jakoś w stanie pomóc.Mimo wszystko dalej miałem wątpliwości, czy ten owoc naprawdę był tym, za co go wszyscy uważają.
-Wiesz, zastanawia mnie, jak to jest, że wy wszyscy byliście od początku święcie przekonani, że to był diabelski owoc… Zresztą, nie ważne. Tak właściwie, to szukałem cię właśnie z tego powodu. Cóż, wbrew temu, co mówiłem, chyba jest jakaś szansa, że on naprawdę był diabelski. Albo po prostu coś dziwnego mi się dzieje z rękami a przez to całe wasze gadanie i mi się udzieliło. W każdym razie, skoro już pytasz to nie, nie czuję się specjalnie inaczej. Jedyne, co dziwnego się stało od tamtej pory, dotyczyło tylko i wyłącznie moich rąk. Na początku strasznie mnie swędziały, a potem, gdy przewróciłem się na pokładzie, poczułem coś dziwnego, jakby… miękkiego na rękach. Ale kiedy odwinąłem bandaż, nic tam nie było. Cóż, to chyba wszystko. – wzruszyłem ramionami.
-Nie wydaje mi się, żeby mogło ci to w czymś pomóc, ale jakbyś się czegoś dowiedział, to daj mi znać, ok?

Stwierdziwszy, że nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć kronikarzowi, wyszedłem na pokład. I tak nie miałem nic do roboty, więc nie zaszkodzi poczekać na obiad na świeżym powietrzu. Podszedłem do relingu, tym razem uważając, by się kolejny raz nie przewrócić. Dość mi na jeden dzień. Patrzyłem na leniwie płynącą, spienioną wodę, której powierzchnię wcześniej przebił dziób naszego statku. Nie stałem tak długo, sam ze swoimi myślami, gdy podszedł do mnie Eitur.

- Rainer? Jesteś cieślą, prawda? Byłbyś w stanie dorobić mi kilka sztuk strzałek i noży? – mówiąc to pokazał mi wcześniej wspomniane przedmioty.
Wziąłem od niego strzałkę i dokładnie obejrzałem. Maleńka, zakończona wąskim grotem na końcu. To będzie wymagało sporej pracy, ale powinienem sobie poradzić. Z nożami do rzucania na pewno będzie mniej zachodu.
-Hmm, nie powinno być problemu, o ile na statku jest odpowiedni do tego sprzęt i materiały…- mruknąłem bardziej do siebie niż do Eitura.
Dotarło do mnie, że tak na dobrą sprawę, to nie byłem jeszcze w pracowni cieśli. W końcu nasze „przyjęcie do załogi” wyglądało dość specyficznie – wchod??cie na statek i zajmijcie się sobą. No cóż, przynajmniej wiem, gdzie ten pokój jest. Po wypłynięciu z Agdo nie było jakoś okazji, by tam zajrzeć, ale zdążyłem tam zabłądzić, kiedy szukałem Jack. Jednak wtedy co innego zaprzątało moją głowę, więc się nie rozglądałem.

- Dodatkowe bełty również by się przydały. A... i jeszcze to... – Eitur wskazał na swój nadgarstek, na którym w dalszym ciągu połyskiwała stalowa bransoleta kajdanek, z którą nie mógł się rozstać od Agdo. I której nie udało mi się ściągnąć.
- Może w końcu uda ci się to ściągnąć.
Westchnąłem.
-Taaak, też mam nadzieję, że w końcu uporam się z tym cholerstwem… Może najpierw pójdziemy zobaczyć, czy są tu odpowiednie narzędzia i materiały, żeby ci to wszystko zrobić, a potem zajmiemy się tą bransoletą.

Zeszliśmy więc razem pod pokład i skierowaliśmy się do pracowni. Zza drzwi słychać było rozmowy. Dziwne, z tego co wiem, to na statku nie było innego cieśli. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem w środku mały tłumik. Jinin stał przy stole, coś robił, ale nie byłem w stanie dostrzec co. Brena siedziała na innym, machając nogami. Do tego przy drzwiach stał Alex, widać przyszedł niewiele wcześniej.

-Wybaczcie, że przeszkadzam.- rzuciłem trochę zdziwiony, po czym szybko ogarnąłem wzrokiem wyposażenie pokoju. Wydawało się, że jeśli chodzi o narzędzia, to było wszystko, czego potrzebowałem. Pó??niej sprawdzę, czy i surowce są wszystkie, jakie potrzeba. Złapałem tylko piłę do metalu i wyszedłem z pokoju. Nie było sensu robić tam większego tłoku.

-Chyba będziemy musieli iść gdzie indziej, trochę tam tłoczno. – zwróciłem się do Eitura.
Z baraku lepszego pomysłu wróciliśmy do pokoju, w którym śpi Eitur. Po drodze spotkaliśmy Hanzo. Widać chciał z nami porozmawiać, więc się do nas przyłączył.

Kazałem usiąść Eiturowi na krześle, położyć rękę na stole i się nie ruszać. Postanowiłem znowu spróbować otworzyć zamek wytrychem. Wyciągnąłem z torby najmniejszy imbus jaki miałem. Na szczęście był wystarczająco mały, by bez problemu wejść w zamek. Następnie wytrychem podważam po kolei każdy pin zamku, szukając tego, którego muszę zablokować jako pierwszego. Jeśli mi się uda, powtarzam wszystko od początku z każdym kolejnym pinem, aż uda mi się zablokować wszystkie.
-Nie pozwolę się pokonać głupim kajdankom…- mruknąłem pod nosem.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 27-06-2013, 05:15
Brena podejrzliwie oglądała pancerz. Szukała czegoś do czego mogłaby się przyczepić lecz nic nie znalazła. Rozczochrała mężczy??nie włosy i poklepała z aprobatą. Pac, pac, pac.
- Chod?? na górę. Tam pewnie wszyscy siedzą, więc będziesz miał z kim pogadać. I może pomógłbyś mi w treningu? W nagrodę...
Niestety. Jinin nie dowiedział się co dostanie w nagrodę ponieważ do pokoju wparował Alex i wypalił na start.
-Cześć jak się nazywasz? Niestety nie dosłyszałem twojego imienia. Jestem Alex Cobra. Co sprawiło że zdecydowałeś się do nas dołączyć.
Brena zaklnęła pod nosem i zerkoczyła ze stołu.
- To jest właśnie on. Poczekam na ciebie na górze i zacznę się rozgrzewać. Tylko uważaj na niego... A zresztą nie. -ruszyła przed siebie i zatrzymała się koło muzyka- Ty atakujesz tylko tych, którzy chwilowo nie mogą się obronić. Prawda grajku? Jesteś taki potężny...
Posłała mężczy??nie wściekłe spojrzenie i wyszła z pokoju. Nie zauważyła Rainera, na którego wpadła. Przez to zaskoczony mężczyzna wylądował na ziemi. Kobieta przeprosiła i podniosła go. Ruszyła na górny pokład i zaczęła się rozgrzewać czekając na Jinina.


Mężczyzna przyszedł po chwili. Kobieta dała mu chwilę do przygotowania się. Chciała poćwiczyć władanie bronią z elementami akrobatyki. Nie była silną kobieta lecz nadrabiała to zręcznością. Postanowiła w pełni wykorzystać swój potencjał. Gdy Jinin był już gotowy kobieta skinęła głową. Nie wyciągała broni i poprosiła by ten zaczął.
Jeśli Cieśla zaatakował kobieta po prostu się uchylała powoli cofając do tylu. Wiedziała że zaraz znajdzie się przy maszcie i gdy Jinin zbierał się będzie do ataku to kobieta szybko obraca się i odbija od drewnianego słupa. Wykonuje przepiękne salto nad głową przeciwnika i ląduje za jego plecami. Jeśli upadła, to szybko robi przewrót w tył i wybija się na rękach. Uśmiechnięta spokojnie zdejmuje płaszcz i rozpina górny guzik w koszuli. Sięgnęła do tyłu i wyciągnęła z kręgosłupa miecz. Zakręciła nim młynka. Był wyważony i idealnie pasował do jej dłoni. Tym razem kucharka zaatakowała. Wyprowadziła kilka szybkich ciosów, skacząc dookoła przeciwnika. Unikała przy tym jego ewentualnych ataków w iście akrobatycznym stylu. Jeśli Jinin szykuje potężny atak to kobieta odchyla się w tył [niczym w Matrixie. Oczywiście jeśli zrobienie tego ma sens. Jeśli to nie będzie poprzeczne ciebie to po prostu odskakuje]. Widzi jak ostrze świsnęło ponad nią. Pamiętając, że cieśla na drugi młoto-topór robi gwiazdę w tył. Roześmiała się, po prostu dobrze się bawiła. Nie tracąc tempa Brena postanawia przejść do ofensywy. Stosuje technikę Krwawego tańca. Używa do tego kościanego miecza oraz wysuniętej z ręki mniejszej kości. Oczywiście nie robi krzywdy partnerowi lecz przykłada kość do jego ciała, sygnalizując trafienie. Jeśliś będzie trzeba to wykonuje kolejne gimnastyczno-akrobatyczne uniki, robiąc przy okazji szybkie kontry. Ciężkie bronie Jinina powinny dawać kobiecie potrzebną przewagę. Jeśli mężczyzna niebezpiecznie się zbliży lub w jakiś sposób obali kucharkę, wtedy kobieta stosuje technikę Białej Róży. Wysuwa ze swojego ciała kolce, które nie są zaostrzone. Nie strzela nimi również w przeciwnika, bojąc się że go zrani. Po wszystkim kobieta cofa się tak, by stali na przeciwko siebie. Brena postanawia ruszyć na cieślę, szybko nabierając prędkości. Jeśli mężczyzna stanął w rozkroku, przygotowując się do zablokowania uderzenia wtedy rozpędzona kucharka robi wślizg na mokrych deskach i przejeżdża pomiędzy jego nogami. Podczas wślizgu uderza go w zgiecie kolan na tył mocno by zdezorientowany mężczyzna upadł. Wtedy kobieta natychmiast na niego runie, blokując jego ręce. Zębami chwyci za gardło tak by nie zrobić mu krzywdy.
- Wygrałam/Przegrałam.-powiedziała niewyra??nie.
Stoczyła się z cieśli i usiadła obok niego dysząc ciężko. Musiała przyznać że się zmęczyła.

Jeśli wślizg się nie udał, to kobieta skacze na mężczyznę i próbuje go zablokować w technice Uścisku Śmierci. Przylega całym ciałem to jego piersi, wysuniętymi żebrami blokując ruch. Chwyta go ostrożnie za gardło. Po skończonej walce przez pewien czas leży na mężczy??nie ciężko oddychając. Patrzy się prosto w jego twarz. Nie wiedziała czemu ale ostrożnie wyciągnęła rękę i przeleciała po jego ogolonym policzku. Zaczęła się nachylać, zbliżając swoją twarz do jego twarz. Oprzytomniała nim nie było za pó??no.
- Wygrałam/Przegrałam.-powiedziała cicho i stoczyła się z cieśli.

Jeśli manewr z wślizgiem nie mógł być wykonany to kobieta wybija się i wskaluje na mężczyznę. Obejmuje go udami i przyciska kość do gardła. Następnie postępuje jak w punkcie gdy wślizg się nie udał. Oczywiście biorąc poprawkę że nie leży na mężczy??nie tylko mocno trzma się go udami gdy ten stoi. Drugą ręką łapie go za włosy by poprawić równowagę.


Otarła pot z czoła.
[/b]- Dobrze Ci poszło. Ja sobie jeszcze poćwiczę ale już nie będę Cię zatrzymywała. Tylko nie zapomnij o obiedzie.[/b]
Przeciągnęła się i zobaczyła że twarz mężczyzny znów płonie. Tym razem nie wiedziała o co mu chodziło. Dopiero po chwili spojrzała na siebie. Mokra od potu koszula przywarła do niej i pięknie odsłaniała jej ciało.
- Zboczeniec.-powiedziała z okropnie poważnym wyrazem twarzy. Nie zmieniając go dokończyła- Jeśli będziesz chciał pooglądać cycuszki to po prostu powiedz. Z radością ci je pokaże. Specjalnie dla ciebie umyje je w TWOJEJ krwi.
Z rozbawieniem patrzyła na tuzin różnych emocji przelatujace przez twarz Jinina. Parsknęła śmiechem i pokazała mu język.
- ??artuje. -poklepała mężczyznę po ramieniu i poprawiła koszule.
Następnie wróciła to ćwiczeń mających na celu poprawienie jej zdolności akrobatycznych. Robiła wszystko co tylko przyszło jej do głowy. Wspięła się też ma masz i zaczęła skakać tu i tam.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Lukaszak

Pierwszy oficer

Licznik postów: 983

Lukaszak, 27-06-2013, 06:31
Alex dalej czekał na odpowied?? Jinina. Jego obecność przykuła uwagę Breny która najwyra??niej dalej była zła za sytuacje z wyspy. Brena siedziała na stole w całkiem dobrym humorze do czasu aż właśnie zauważyła Alexa. Powiedziała coś pod nosem, za cicho aby Alex mógł zrozumieć lecz się spokojnie mógł domyślać po czym zeskoczyła ze stołu.
- To jest właśnie on. Poczekam na ciebie na górze i zacznę się rozgrzewać. Tylko uważaj na niego... A zresztą nie. -ruszyła przed siebie i zatrzymała się koło muzyka
- Ty atakujesz tylko tych, którzy chwilowo nie mogą się obronić. Prawda grajku? Jesteś taki potężny...
Tak miły dzień a tej suce już udało się zniszczyć mój humor. Alex zrobił poważną minę i skierował się do "towarzyszki"
- Pozwól że coś ci powiem. Gdyby nie kapitan, byłabyś już martwa ale życie jakoś się ciebie trzyma. Dziwne jest to że wszyscy mają do mnie pretensje. Tym bardziej że ty jesteś tutaj osobą najmniej stabilną psychicznie. Nie jestem chory psychicznie, wszystko co robię jest przemyślane. Jestem inteligentnym człowiekiem nawet jeśli w to nie wierzysz. A jeśli w tonie wierzysz to cóż...pozostaje mi jedynie powiedzieć że wszyscy moi wrogowie tak myśleli. Zgadnij gdzie są teraz. I nie nie atakuje tylko tych którzy nie mogą się bronic. Ale jeśli miałbym okazję pozbyć się swojego wroga a on byłby bezsilny, bez wahania zdekapitowałbym sukinsyna nawet sekatorem ogrodowym. Brena nie chcesz mieć we mnie wroga. U dorosłego człowieka szkielet składa się z 206 kości. Jestem ciekaw ile zajęłoby ci odrastanie 206 kości. Zapewne nie chcesz wiedzieć.
Cobra uśmiecha się do Breny i obserwuje ją oddalającą się aż nie zniknie z jego radaru po czym ponownie zwraca się do Jinina.
- Nie wiem co ta kobieta ci o mnie powiedziała ale ważne jest że nie możesz jej ufać. Nie jest stabilna psychicznie. W jednej chwili będzie sie z tobą pieprzyć a w drugiej poderżnie ci gardło. Po prostu troszczę się o ciebie. Uważaj na nią.
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 27-06-2013, 07:14
Jinin pracował w pocie czoła. Dla Breny dawał z siebie wszystko. Starał się jak najmocniej mógł, pracował jak najdokładniej potrafił. Co jakiś czas wymieniali ze sobą parę zdań. Rozmawiali o czym tylko się dało. Ulubiona pogoda, co lubią robić w wolnym czasie, czego lubią słuchać, co lubią jeść. Niby banalne tematy, ale mimo wszystko rozmowa toczyła się bardzo przyjemnie i dla cieśli mogli by tak kontynuować jeszcze przynajmniej przez kolejny tydzień. W końcu udało mu się połączyć ostatni szew w gorsecie kucharki. Dokonał kilka ostatnich poprawek, spojrzał na niego i ... Cóż, jak na gruboskórnego cieśle wyszło mu całkiem nie??le. Oddał go Brenie do oceny, a ta jak na fachowca przystało oceniała go z każdej strony bardzo dokładnie. Wyra??nie szukała czegoś, do czego mogła by się przyczepić i dzięki czemu mogła by się chwilę poznęcać nad młodzikiem. Na szczęście nic nie znalazła, albo przynajmniej uznała wady za zbyt drobne by nadal zaprzątać nimi głowę Jinina. Podeszła do niego i poczochrała go po głowie wesoło, pó??niej poklepała do ramieniu z aprobatą i powiedziała
- Chod?? na górę. Tam pewnie wszyscy siedzą, więc będziesz miał z kim pogadać. I może pomógłbyś mi w treningu? W nagrodę... Drzwi się otworzyły. Nagroda chyba musi poczekać, co? pomyślał w duchu, a do pomieszczenia wszedł ktoś - przynajmniej dla Jinina - obcy.
- Cześć jak się nazywasz? Niestety nie dosłyszałem twojego imienia. Jestem Alex Cobra. Co sprawiło że zdecydowałeś się do nas dołączyć. To ten typek, na którego Brena kazała mi uważać. Cholera, jak by go tu spławić...
- Cześć, nazywam się Jinin, miło mi Alex. Co sprawiło? Raczej kto. Odparł po czym spojrzał na Brenę i szeroko się uśmiechnął. Brena mnie przekonała do dołączenia do waszej załogi. Odparł z dumą w głosie. Cóż, w końcu powodzenie u takiej dziewczyny to zdecydowanie dla każdego faceta powód do olbrzymiej dumy. Nagle Jinin usłyszał cichy szept w uchu
- To jest właśnie on. Poczekam na ciebie na górze i zacznę się rozgrzewać. Tylko uważaj na niego... Końcówki zdania nie dosłyszał, bo Brena już zabrała głowę znad jego ucha i kierowała się w stronę drzwi. Niee! Brena nie id??, nie chce zostać z nim sam na sam! Przecież on jest jakiś dziwny, przynajmniej tak mówiłaś! No we?? mi tego nie rób. Ale niestety słowa te grzmiały tylko w głowie młodego cieśli. Jak na ratunek drzwi otworzyły się po raz kolejny i do pokoju weszły jeszcze dwie osoby.- Ty atakujesz tylko tych, którzy chwilowo nie mogą się obronić. Prawda grajku? Jesteś taki potężny... Grajku? Czyli jest muzykiem tak? I co miało znaczyć "którzy chwilowo nie mogą się bronić"? Cholera jasna... Jeden z nowoprzybyłych wylądował na ziemi. Brena wychodząc musiała go nie zauważyć, ale to był kolejny facet którego nie do końca aprobowała w swoim towarzystwie. Tak czy siak, był on dla niego teraz zbawieniem. Kolega do towarzystwa przeciw Alexowi! Tak!
- Wybaczcie, że przeszkadzam. Rzucił jeden z nich podnosząc się z ziemi po czym nie czekając na odpowied?? zaczął rozglądać się po pokoju czegoś szukając.
- Ależ nie przeszkadzasz, właściwie to dobrze się składa, że tutaj przyszliście. Odparłem całkiem zadowolony, że nie będę musiał długo przebywać w towarzystwie tego całego nieszczęsnego Alexa. Pomyślał, chociaż sam do końca nie wiedział czy powinien być do niego tak negatywnie nastawiony. Cóż, przecież go nie znał a swoje zdanie opierał tylko na tym co usłyszał od Breny. Tak czy siak, wolał przynajmniej narazie nie zapoznawać się z nim zbyt blisko. Najpierw zrobi rozpoznanie wśród innych członków załogi apropo tego człowieka i pó??niej będzie wiedział co powinien zrobić. Póki co jednak myślami wrócił do swojego ciała, do pokoju cieśli na statku Piratów Silnej Woli. Niestety, dwaj przybysze już wychodzili z pokoju - musieli stwierdzić, że jest w nim zbyt tłoczno. Niestety... Znów nad Jininem zawisła przykrwa wizja rozmowy z Alexem. Myśl... Myśl... MYŚL... MYŚL!!! Nic nie wymyślił. Ciszę przerwał Alex:
- - Nie wiem co ta kobieta ci o mnie powiedziała ale ważne jest że nie możesz jej ufać. Nie jest stabilna psychicznie. W jednej chwili będzie sie z tobą pieprzyć a w drugiej poderżnie ci gardło. Po prostu troszczę się o ciebie. Uważaj na nią. To co usłyszał nie spodobało mu się. Właściwie to wściekł się. Brena była jego nową najlepszą przyjaciółką. Podobała mu się pod każdym względem i lubiał sobie wyobrażać ich jako parę. Odpowied?? wyszła z niego w sposób całkowicie niekontrolowany:
- Dziękuję za radę, ale na przyszłość zważaj co, do kogo i na czyj temat mówisz. Spojrzał na niego z odrazą i wyszedł z pokoju. Kierował się na pokład, wciąż wściekły nie zwracał uwagi na nic Jeśli mijał kogoś po drodze ofc.

Dotarł na pokład i tak jak się spodziewał zastał na nim rozgrzewającą się czerwonowłosą piękność i wyglądało na to, przygotowała też jego broń. Wypadało by się rozgrzać. Parę skłonów, wymachów, przysiadów i pompek, krótki trucht dookoła Breny i już był gotowy. Staneli naprzeciw siebie i Brena dała znak, że chce by ten zaatakował. Trzeba przyznać, że nigdy wcześniej nie sparował z nikim poza swoimi braćmi. Nie wiedział jak się zachować. A co jeśli nie daj boże skrzywdzi partnerkę? Tego by sobie na pewno nie darował. Co robić? Kółka zębate w głowie Jinina kręciły się bardzo szybko, ale kobieta nalegała, więc chyba nie miał wyboru. Będzie trenować bardzo ostrożnie, by jej nie zranić. Na pewno nie moge używać swoich najlepszych technik. W dodatku trzeba uważać na statek, nie mogę go przecież przepołowić bo to by mnie skróciło o głowę. Na początek zdecydował się na tępe wymachiwanie bronią w okół Breny, starał się wyczuć na ile może sobie pozwolić i wyglądało na to, że może sobie pozwolić na dużo więcej. Brena do tej pory nie przemęczała się za bardzo delikatnymi unikami, powoli kroczyła do tyłu starając się utrzymać pewien dystans między nimi. Jinin szykował już nieco bardziej precyzyjny cios, gdy zdał sobie sprawę z tego, że Brena znajduję się o krok od masztu i może nie zdawać sobie z tego sprawy. Nic bardziej mylnego. Gdy Jinin zamachiwał się Brena szybko się obróciła i odbiła od drewnianego słupa. Z wielką gracją wykonała piękne salto nad głową cieśli i wylądowała za jego plecami. Jinin robi doskok do słupa po czym bardziej w formie obrony niż ataku wykonuje Quake Stamp z nadzieją zrobienia większego dystansu między nim a jego sparingową rywalką. Brena była bardzo rozpromieniona. Uśmiechnięta spokojnie zdejmuje płaszcz i rozpina górny guzik w koszuli. Sięgnęła do tyłu i wyciągnęła z kręgosłupa miecz. Zakręciła nim młynka. Wyglądało na to, że już nie jedną walkę stoczyła przy jego użyciu, co lekko zmartwił Jinina. On jeszcze nie miał okazji trenować przy użyciu swojej aktualnej broni zbyt intensywnie. No ale cóż, przecież to trening! Tym razem to Brena zaatakowała cieślę. Starał się unikać ciosów na tyle ile dawał radę początkowo nie kontratakując, by po chwili wykonać Decapitate
@1 Jeśli Brena się przewróci, Jinin wstrzymuje swój atak i odskakuje.
@2 Jeśli Brena utrzyma się na nogach wykonuje poprzeczne cięcie i odskakuje tworząc dystans.
Dziewczyna roześmiała się głośno. Walka musiała sprawiać jej frajdę. Jinin równierz wczuł się w rolę i już nie do końca martwiąc się o otoczenie zaczął bardziej angażować się w walkę. Chcąc wykorzystać dystans i większy zasięg swojej broni Jinin miota jedną ze swoich broni w stronę rywalki. Niezależnie od wyniku przyciągnie ją łańcuchem spowrotem do siebie starając się przy tym unikać jej ataków i na tyle ile to możliwe utrzymywać bezpieczny dystans. Jinin zdecydował się lekko odpuścić i oddaje inicjatywę rywalce pozwalając jej ciągle atakować. Sam tylko się broni, robi uniki i paruje ciosy swoimi brońmi. Jeśli Brena zbyt mocno napiera Jinin decyduje się na rozsypanie gwo??dzi przed sobą i zaatakowanie przy pomocy Binding Chain
@1 Jeśli kombinacja przyniesie zamierzone skutki to siada na leżącej Brenie, opiera się na jej rękach i zadowolony z wygranej szepcze
- Jednak jakoś mi się udało wygrać
@2 Jeśli kombinacja przyniesie tylko połowiczny efekt Jinin doskakuje do Breny i stara się ją delikatnie przewrócić na plecy przypierając do pokładu
@2.A: Jak się uda to zadowolony z wygranej szepcze:
- Jednak jakoś mi się udało wygrać
@2.B: Jak się nie uda to albo znosi porażkę z honorem, albo stara się ponownie wytworzyć dystans między nimi.
@3 Jeśli kombinacja się nie powiedzie to nadal stara się unikać i parować ciosy Breny, aż ta się zmęczy i da chwilę wytchnienia, by móc jej powiedzieć, że walka przy pomocy jego broni jest trochę zbyt męcząca i chciałby już skończyć.

Niezależnie od wyniku walki usiedli koło siebie i ciężko dysząc wycierali z siebie litry potu.
- Dobrze Ci poszło. Ja sobie jeszcze poćwiczę ale już nie będę Cię zatrzymywała. Tylko nie zapomnij o obiedzie. Właśnie w tym momencie dotarło do Jinina co widzi. Cała koszulka Breny była przemoczona, przykleiła się do jej ciała i odsłaniała jej dwa skarby. O ile rozmowa z Breną już nie powodowała u niego zbyt częstego czerwienienia, tak teraz znów poczuł, że jego czerwona z przemęczenia twarz staje się bordowa z podniecenia... Dziewczyna chyba zorientowała się o co chodzi, nie wiedział co prawda czy to przez to, że gapił się na nią z cieknącą z ust śliną, czy przez to że cały zbordowiał. W każdym bąd?? razie musiało jej się to nie spodobać, bo z bardzo poważną miną i odpowiednim tonem głosu powiedziała
-Zboczeniec. Jak by nie było, miała rację. Ale sama go do tego sprowokowała i nie ważne czy było to celowe, czy nie. Każdy facet reaguje tak samo na widok kobiecych piersi, czuł się więc usprawiedliwiony, przynajmniej w pewnym stopniu. - Jeśli będziesz chciał pooglądać cycuszki to po prostu powiedz. Z radością ci je pokaże. Specjalnie dla ciebie umyje je w TWOJEJ krwi. OHO! Zdenerwował ją! Muszę ją przeprosić, coś uprzejmego jej powiedzieć. .. Zachowałem się jak skończona świnia, Boże co mam teraz zrobić? Nie chce żeby się na mnie gniewała! Myśli latały w jego głowie jedna po drugiej. Brena parsknęła śmiechem i pokazała mu język. Jasne, robiła sobie ze mnie jaja. Musiałem wyglądać jak kretyn...
- ??artuję. Powiedziała pojednawczym tonem. Jednak nie była zła na niego.
- Bardzo głupio wyglądałem?
- Oj bardzo, nawet nie wiesz jak bardzo Odparła po czym zaśmiała się jeszcze głośniej... Poklepała go po ramieniu i poprawiła koszulę. Brena wstała i zaczęła kontynuować swój trening, już bez partnera sparingowego. Jinin zdał sobie sprawę, że jest za słaby na dłuższe walki przy użyciu swojej aktualnej broni. Muszę sobie sprawić jakieś ciężary, żeby móc poprawić swoją siłę. Kiedy pracowałem w tartaku taka walka była dla mnie niczym. Stałem się za miękki, muszę nad sobą popracować Pomyślał, ale jak narazie męczył go brak czasu, chęci i zmęczenie. Najpierw powinienem się umyć i ogarnąć po treningu, potem wypadało by się dowiedzieć od kogoś w której kajucie mogę nocować. W międzyczasie przera??liwie zaburczało mu w brzuchu. Zdąrzył już porządnie zgłodnieć od momentu, w którym przesiadywał z Breną w kuchni. Postanowione! Najpierw znajdę panią nawigator i dowiem się gdzie śpię, pó??niej kąpiel i pó??niej obiad! Tak! To jest dobry plan Uśmiechnął się sam do siebie. Jeszcze raz spojrzał na trenującą Brenę, jej mokra koszulka znów przywarła do jej pięknego ciała. Nim zdążył ponownie zbordowieć na twarzy podniósł się szybko i ruszył w kierunku pokoju kapitańskiego. Zapukał, by po usłyszeniu jakiegoś wezwania wejść do pomieszczenia. Zagadał Evę, w której kajucie może przenocować, formalnie spytał się czy może się rozgościć w łazience by po chwili już wędrować w kierunku łazienki. Po treningu i pięknych widokach było mu strasznie gorąco, nalał więc sobie do wanny chłodnej wody. Tak! To był zdecydowanie dobry pomysł! Obmył całe swoje ciało z potu, wymył porządnie włosy po czym spojrzał w lustro. Trochę zarósł. Mógłby odwiedzić fryzjera. Ale co jak przestanę się podobać Brenie? Trzeba by z nią to wcześniej przedyskutować. Nie myśląc nad tym dłużej ubrał jeszcze mokre spodnie, rezygnując z mokrej koszulki i ruszył do kuchni z nadzieją spotkania w niej Nicolasa. Nawet kanapka przygotowana przez kucharza jest o dwa nieba lepsza niż kanapka przygotowana przez kogokolwiek innego. Jeśli zastanie Nicolasa to prosi go o coś do jedzenia, jeśli nie to zgarnia jakieś owoce, rozsiada się przy stole i zaczyna zajadać.

Spoiler

Długi post wyszedł trochę przez przypadek. Miał być jakoś połowę krótszy :/

Spoiler

Quake Stamp - Jinin uderza młotem o młot tworząc falę uderzeniową rozchodzącą się na wszystkie strony i odpychając wszystko od niego.

Decapitate - Jinin uderza młotem w ziemię tworząc krótkie trzęsienie przewracające przeciwników, po czym wysyła potężną falę w ich stronę.

Binding Chain - Jinin odłącza swe bronie od ciężarków na końcach łańcucha, po czym miota nim w stronę nóg przeciwnika starając się spętać je razem i uniemożliwić mu chodzenie.

Spoiler

Skończony post przechodził najpierw jedną zmianę, pó??niej drugą i na końcu jeszcze trzecią. Możliwe że coś mi umknęło i post może wyglądać niechlujnie, ale już jest pó??no, jutro muszę rano wstać do pracy, nie mam czasu na korekty. Dobranoc! Smile

PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
Rain

Król piratów

Licznik postów: 3,825

Rain, 27-06-2013, 18:18
O! Własnie was szukałem! po drodze napotkałem Rianera i Eitura idących własnie w moim kierunku, postanowiłem im towarzyszyć

Prawda jest taka, że jesteście już z nami jakiś czas a tak naprawdę dużo o was nie wiemy zaczałem No więc może coś o sobie opowiecie? Zawsze lepiej znać swoich towarzyszy, obiecuję, że następnie podzielę się z wami informacjami o sobie oraz odpowiem na wasze pytania najlepiej jak będę potrafił

W trakcie rozmowy doszliśmy do pokoju cieśli, tam Rainer i Eitur zajęli miejsca przy warsztacie i zaczęli się czymś bawić, wyglądało na to, że próbowali pozbyć się tej branzolety od kajdanek

A więc nadal tego nie zdjąłeś? Powiedziałem do Eitura Jakby wam nie wyszło, zawsze można spróbować posmarować dłoń wazeliną, może by się wyślizgnęła...mogę też spróbować rozpuścić te kajdanki...podłożyło by się pod nie jakiś kawałek skóry czy metalu a następnie... zaczałem fantazjować, eh znów wyszedł mój charakter filozofa/myśliciela...Rainer spojrzał na mnie ponuro A może lepiej spróbujcie to otworzyć a ja grzeczenie posiedzę i popatrzę...jak wam nie wyjdzie zawsze można rączkę odciąć i przyszyć... wyszczerzyłem się w uśmiechu zerkając na swoją katanę No dobra,dobra, już jestem cicho...
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 27-06-2013, 18:49
Niestety trening Hanzo zakończył sie niepowodzeniem i do tego bólem głowy. Niestety Nathaniel, dla którego kij był jego normalna bronią był zbyt dużym wyzwaniem.
[Trening nieudany]

Natomaist sparing Breny i Jinina był juz bardziej skomplikowany.
Początkowa faza przebiegała tak jak myśleli, lecz już po odbiciu Breny od słupa, Jinin uderzył swoimi broniami i Brena straciła równowagę. Prawie sie przewróciła na twarz, lecz podparła się jedna ręką. Momentalnie obróciła się w stronę przeciwnika. Brena ruszyła momentalnie, gdy Jinin, po tym ataku po prostu obserwował Brenę. Wyciągnęła miecz z kręgosłupa. Musiała sie lekko zatrzymać, gdyż w innym wypadku uszkodziłaby poważnie swego sparing partnera. Gdy Jini był już skupiony na walce, a nie na tym co zdejmuj Brena przeszli do kontynuowania sparingu. Brena używała swoich zdolności akrobatycznych i atakowała Jinia, który starał sie unikać jej ataków. Gdy tylko wczuł okazję i uderzył młotem o ziemię.
-Decapitate!
Uderzył w pokład niszcząc deski pod młotem. Jednak Brena odskoczyła i nie dała sie przewrócić.
Stworzył się dystans pomiędzy nimi. Brena wysunęła kości z ciała i ruszyła. Jinin rzucił swoją bronią w jej stronę, lecz ona wślizgiem uniknęła ataku i uderzyła w jego nogi. Przewróciła go na ziemię i już miała go profilaktycznie ugry??ć, lecz poczuła jak coś oplata jej ciało i upada na pokład. Była to czarna obręcz. Jinin zaczął wstawać i poczuł mocne uderzenie w głowę.
- Czy wyście powariowali! Statek świeżo odbudowany chcecie rozwalać!?
Nath wskazał miejsce, gdzie zamiast desek była dziura, po uderzeniu Jinina.
- Echhh, co ja z wami mam. Naprawcie to do wieczora. Dobrze że przestaje padać.
Faktycznie, tak jak powiedział kapitan. Deszcz przestał kropić.
- Odpocznijcie, zjedzcie coś, ale potem to naprawcie. I postarajcie się niczego po drodze nie rozwalić. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli pływać na tytanowym statku...

Nath odszedł, a obręcz z Breny zniknęła. Usiedli obok siebie dysząc ciężko. Sparing był przeprowadzony prawie do końca. Teraz mogli chwile porozmawiać i zająć się czymś innym.
[To takie uogólnione podsumowanie sparingu, bo nie będę kopiował w słowo w słowo waszych postów. Po odejściu Natha wszystko przebiega jak w waszych postach.
Trening Udany: Brena Owoc +1, Akrobatyka+2, Zręczność+2, Siła+1, władanie mieczem+1
Jinin Posługiwanie sie Bronią+2, Siła +2, Zręczność+2]


W tym czasie Rainer postanowił zdjąć bransoletkę Eitura. Hanzo dołączył do nich, by porozmawiać. Rainer w tym czasie bawił sie z zamkiem, lecz nie szło mu dość dobrze. Początek miał dobry, ale potem mu nie szło. I tak za każdym razem, do tego ręce swędziały coraz bardziej. Rainer nie wytrzymał i zdjął rękawice, bandaże, czy też ich resztki wszystko co miał na rękach i uderzył w "bransoletę" prosto w już i tak zniszczony zamek. Bransoleta upadła na ziemię. Hanzo podniósł ja i zobaczył że jest na nie odciśnięta łapa. Wtedy Rainer zauważył, że ma coś jakby poduszki na dłoniach.
- Co to do cholery jest!?
Gratank

Piracki wojownik

Licznik postów: 165

Gratank, 27-06-2013, 23:12
Przyszedłem do assassyna dając mu w ofierze tentacla ale mną rzucił i przystawił sztylet do brody.
- Mogłeś powiedzieć, że nie lubisz...
- To ty...? Co ty tu robisz? Nie wiesz, że nie wolno wchodzić bez pukania? A właściwie to czemu postanowiłeś dołączyć do załogi, co? Tak ci się śpieszy do zostania piratem i dostania nagrody za swoją głowę? I skąd masz tą lianę? Na pamiątkę?

W końcu mnie puścił po zbombardowaniu mnie wieloma pytaniami. Ja siadłem obok niego i zacząłem powoli odpowiadać na nie, że szukałem go by go czcić, przeprosiłem za natarcie bez pukania, że załoga fajna to chwilowo dołączyłem, piratem nie chce zostać tylko sławnym i że to nie liana tylko macka na ofiarę dla niego. Ale wcale mnie nie słuchał, szkoda :c.
Ale się nie poddaje w tworzeniu nowych znajomości to zacząłem grać na gitarze i mu się spodobało (tak myślę). Pó??niej wstał i powiedział:
- Wychodzę. Jeśli wrócę i zobaczę, że czegoś brakuje, stracisz palce.
Palce mi potrzebne to postanowiłem szybko wyjść.

- - - - - - - - - - - - - - - -

Trenując trochę i biegając wokół statku zobaczyłem jak Jinin i Brena-chan trenują.
- HOLY SHEET ona wyjęła kość z siebie >:0 !?
Pooglądałem ich z bezpiecznej odległości.
- Używa kości do walki. Więc zjadła DF’a. To całkiem nieprzyjemna moc, moje kości czują się gorzej.
Potem przyszedł „kapitan” i opieprzył ich. Wróciłem do biegania.
- Hmmm oni taki znacznie poważniejszy trening zrobili, aż poczułem się, że nic nie robię. Może zrobię coś trudniejszego? Ale co!? Nie będę się bił z nikim, to mi nie pasuje. Nie sądzę bym coś przydatnego znalazł na statku, by mi pomogło trenować, zresztą nie będę grzebał w czyiś rzeczach.

Podchodzę do masztu statku i wskakuję na niego. Mocno się od niego odpycham do góry i łapię się mocno wyżej, po czym znów podskakuję wzwyż, aż wskoczę na sam szczyt. Wtedy podziwiam przez chwilę widok po czym zjeżdżam na dół. Ten „trening” powtarzam jeszcze kilka razy. Pó??niej szukam ciężkiej beczki, którą mógłbym wykorzystać. Wykorzystując większość moich strun przywiązuję ją sobie do pleców po czym znowu zaczynam wspinać się po maszcie na szczyt. Schodzę i wspinam się aż do zmęczenia.
Ari

Imperator

Licznik postów: 2,060

Ari, 28-06-2013, 00:33
Zamek w tych kajdankach zdecydowanie nie chciał współpracować. Kiedy udało mi się już zablokować kilka pinów, to gdy brałem się za następny, któryś zawsze wypadał. I tak w kółko. Czemu ostatnio nic mi nie wychodzi tak jak powinno? Do tego znowu zaczęły mnie swędzieć ręce. No ile można?! A już miałem nadzieję, że po tej maści od Jack mi przejdzie!

W końcu nie wytrzymałem. Ściągnąłem jak najszybciej bandaże z rąk i z całej tej irytacji bezmyślnie uderzyłem w bransoletę. Ta z hukiem spadała na ziemię. Zerwałem się z krzesła, wystraszony. Co tu się, do cholery, właśnie stało…?! Hanzo wstał i podniósł kawałek metalu, z którym jeszcze chwilę temu się męczyłem, i który, według wszelkiej logiki, powinien dalej okalać nadgarstek Eitura. Powoli odwróciłem dłonie wierzchem do góry. I tym razem nie zobaczyłem już po prostu swoich rąk. Na dłoniach było teraz coś na kształt kocich poduszek… Ale czemu…?
- Co to do cholery jest!?

Biegiem wyleciałem z pokoju. Tylko jedna myśl kołatała mi się w głowie: Natsu, muszę znale??ć Natsu...!
Biegłem przed siebie dopóki nie znalazłem kronikarza, nie zważając, że mogę na kogoś wpaść. To teraz nieważne. Muszę go znale??ć!

-Natsu!-krzyknąłem i oparłem się o najbliższą ścianę, żeby złapać oddech.

- Moje dłonie… Kajdanki… jakby wybuchły.. odcisk łapy… – wyrzuciłem z siebie najszybciej jak mi się udało między oddechami i wyciągnąłem rękę do kronikarza, żeby sam, co się stało z moimi dłoniami.
Kj52

Kapitan z nowego świata

Wiek: 33
Licznik postów: 488

Kj52, 28-06-2013, 07:59
[size=142]Nie żebyśmy się troche rozpisali, ale co tam!

[size=117]1. Wpis Breny

Jak widać Alex zaczął swój monolog. Jak tylko otworył usta, Brena wiedziała co się z nich wydobędzie. Zaraz powie mi, jak to on nie jest dobry, że pozwala mi chodzić po tym statku. ??e jest tak potężny i nikt mu nie podskoczy... ??ałosne. Kobieta niewiele się pomyliła. Niestety...
- Pozwól że coś ci powiem. Gdyby nie kapitan, byłabyś już martwa ale życie jakoś się ciebie trzyma. Dziwne jest to że wszyscy mają do mnie pretensje. Tym bardziej że ty jesteś tutaj osobą najmniej stabilną psychicznie. Nie jestem chory psychicznie, wszystko co robię jest przemyślane. Jestem inteligentnym człowiekiem nawet jeśli w to nie wierzysz. A jeśli w tonie wierzysz to cóż...pozostaje mi jedynie powiedzieć że wszyscy moi wrogowie tak myśleli. Zgadnij gdzie są teraz. I nie nie atakuje tylko tych którzy nie mogą się bronic. Ale jeśli miałbym okazję pozbyć się swojego wroga a on byłby bezsilny, bez wahania zdekapitowałbym sukinsyna nawet sekatorem ogrodowym. Brena nie chcesz mieć we mnie wroga. U dorosłego człowieka szkielet składa się z 206 kości. Jestem ciekaw ile zajęłoby ci odrastanie 206 kości. Zapewne nie chcesz wiedzieć.
Kobieta parsknęła śmiechem by zamaskować wściekłość. W tym momencie najchętniej strzeliłaby smarkacza po pysku.
- Właśnie przy świadkach przyznałeś się, że chciałeś mnie zabić. I jacy wrogowie? Ty kiedykolwiek kogoś pokonałeś? Co robią teraz ci przeciwnicy? Zapewnie siedzą i cieszą się dobrym zdrowiem. I się śmieją z ciebie. Jak Gesualdo. Od kiedy Cię poznałam nie dałeś żadnego pozoru, że jesteś czymś więcej niż bezwartościowym idiotą. Plan ze sprzedaniem załogi w niewolę był naprawdę bardzo przemyślany i niewątpliwie świadczy o twojej zajeciście wysokiej inteligencji. -na ostatnie słowa roześmiała się głośno, wyra??nie ubawiona. Gdy się jednak odezwała na jej twarzy jak i w głosie pojawiła się tylko wściekłość- Grozisz mi smarku? Ile czasu zajęłoby? Zapewnie wogóle bym nie musiała tego robić. Nie sądzę, żebyś miał jaja cokolwiek zrobić. Jesteś mocny tylko w gębie. Gdy przychodzi co do czego to wymiękasz. Widzę, że ktoś dorosły w końcu musi ci spuścić wpierdol dzieciaku. Módl się żebym to nie była ja.
Po tych słowach wyszła.


Trening poszedł im zaskakująco dobrze. No prawie. Jinin z głośnym okrzykiem zrobił dziurę w statku. Na szczęście na na wylot. Brenie udało się doprowadzić atak do końca. I gdy miała zakończyć walkę wkroczył Nathaniel.
- Czy wyście powariowali! Statek świeżo odbudowany chcecie rozwalać!?
Kucharkę oplotła czarna obręcz, przez którą upadła na podłogę. Nathaniel jak to Nathaniel. Ponarzekał i poszedł. Mieli tylko naprawić do wieczora tą dziurę. Gdy kobieta poczuła, że może się już ruszać spięła się do skoku.
- Walka się nie skończyła. -krzyknęła wesoło.
Biedny Jinin zdążył się obrócić by zobaczyć jak kucharka leci w jego kierunku, obalając na deski. Zablokowała go za pomocą techniki Uścisku Śmierci. Przyległa całym ciałem to jego piersi, wysuniętymi żebrami blokując ruch. Kłami ostrożnie chwyciła za gardło. Po skończonej walce przez pewien czas leży na mężczy??nie ciężko oddychając. Patrzyła się prosto w jego twarz. Nie wiedziała czemu ale ostrożnie wyciągnęła rękę i przeleciała po jego nieogolonym policzku. Zaczęła się nachylać, zbliżając swoją twarz do jego twarz. Z półotwartych ust ujęcialo ciche westchnienie. Oprzytomniała nim nie było za pó??no. Dosłownie w ostatniej chwili. Jej nos dotykał nosa mężczyzny.
- Wygrałam-powiedziała cicho i stoczyła się z cieśli.

Po skończonej rozmowie //opisana wcześniej// Brena udała się do swojego pokoju po ubranie ma zmianę i ręcznik. Litościwie wzięła również na Jinina. Ruszyła do łazienki i weszła bez pukania. Przecież kto mógł tu siedzieć o tej porze. Okazało się, że jednak ktoś siedział. Jinin który właśnie ściągał koszule prawie wpadł do napełnionej wanny.
- Bąbelki.-pisnęła rozradowana na widok parującej wody i obfitej piany- Dzięki, że przyszkowałeś mi kąpiel.
Bordowy na twarzy cieśla powiedział cicho, że generalnie przygotował ją dla siebie. Potem zaczął mówią, że nic nie szkodzi i że zaczeka.
Brena poczuła się głupio. Postanowiła to naprawić. Wyciągnęła dłoń i wystrzeliła w stronę drzwi kość. Ta uderzyła ze stuknięciem powodując, że Jinin odsłoczył od klamki. Spokojnie podeszła do drzwi i powiesiła oba ręczniki na prowizorycznym haku, a następnie zamknęła drzwi na klucz. Z powrotem oparła się o wannę.
-Nie ma sensu żebyś czekał. Wykąpiemy się razem. Wanna jest dostatecznie dużą dla naszej dwójki. I zawsze to oszczędność.-kobieta spojrzała na twarz mężczyzny. Nie widziała jej jeszcze aż tak bordowej. Nie przejęła się tym zbytnio.
- No dalej, rozbieraj się bo stygnie. -powiedziała i odpięła klamrę od pasa. Spodnie upadły na podłogę, pokazując wspaniałe, długie nogi.
Spojrzała na Jinina i na moment zastanowila się czy nie przesądziła. Stał z zamkniętymi oczami, wściekłe bordowy.
-Spokojnie. Przecież nie pokaże ci czegoś czego byś nie widział. Na pewno byłeś już z kobietą i ... -do tej chwili Brena myślała że nie można być już bardziej zawstydzonym. Jinin właśnie udowodnił że się myliła-No już dobrze. Tak tylko żartowałam. No otwórz te pieprzone oczy. Już to przecież widziałeś.
Jinin zobaczył stojąca na bosaka Brenę, w samych krótkich szorcikach, które najwyra??niej używają jako majtek i w rozpiętej koszuli.
- No. Dosyć czekania.-odwróciła się do niego plecami i ściągnęła koszule, odsłaniając wytatuowane plecy. Ostrożnie weszła do wody i jeknęła z rozkoszy. Była cudowna.

Jinin niepewnie wszedł za nią. Był w samych majtkach i kobieta mogła mu się przyjrzeć bliżej. Stwierdziła że nie jest ??le. Objęła mężczyznę nogami robiąc sobie komfortu. Leżała z przymkniętymi oczami zrelaksowana. Rozmawiali o wszystkim. Kobieta chciała by Jinin przystosował się do nowej sytuacji w jakiej się znalazł. Wiedziała że teraz bawiła się jego emocjami czego nie chciała robić. W pewnym momencie wystawiła prawą stopę nad pianę i oparła o klatkę piersiową Jinina. Uśmiechnęła się i delikatnie zaczęła je??dzić palcami po jego piersi. Skinęła na nią nic nie mówiąc. Powinien się domyślić. Jeśli tego nie zrobił to lekko zirytowana Brena uderzyła go piętą prosto w czoło.

Znów gadali o wszystkim. Brena czuła się szczęśliwa. Szczęśliwa przebywając z właśnie tym mężczyzną. Zrozumiała, że nie odnosi się do niego jak do młodszego brata. Ich wię?? była o wiele bardziej zażyła i skomplikowana. O wiele głębsza. Piana powoli zaczęła znikać. Kucharka wiedziała, że cieśla może widzieć jej piersi. I nie potrafiła tego wyjaśnić ale... cieszyła się z tego.
- Może to nie odpowiednia pora ale czy masz żonę albo dziewczynę?-zadała pozornie błahe pytanie lecz w środku całą się spięła.

Jeśli mężczyzna odpowiedział twierdząco to temperatura pomiędzy dwójką wyra??nie spadła. I to by było na tyle. Powiedziała dość chłodno, że czas by się wymyć. Wychodząc poprosiła by mężczyzna zamknął oczy. Szybko się wytarła i ubrała. Bez słowa wyszła wyszła z łazienki. Ruszyła do swojego pokoju. Krople kapiące za nią to nie była tylko woda z włosów. Rzuciła się na łóżko i już bez skrępowania zaczęła wyć.

Jeśli mężczyzna odpowiedział przecząco to kobieta cicho westchnęła. Czuła niemożliwą do opisania ulgę. Jakby wszystkie troski odeszły w jednym momencie. Znów zaczęli rozmawiać o wszystkim. Kobieta nie przerywając rozmowy odwróciła się, chlapiąc wodą. Wyciągnęła wygodnie długie nogi poza skraj wanny. Plecami oparła się o mężczyznę.
- Umyj mi plecy.-sama nie wiedziała czy zabrzmiało to jak prośbą czy jak rozkaz. Zaczęła namydlać swoje nogi. Zachichotała.
Z każdym ruchem, który doświadczały jej wytatuowane plecy był dla niej męczarnią. Jego dotyk był tak przyjemny. Nie mogła się na niczym skupić. Zaczęła ciężko oddychać zastanawiając się ile jeszcze wytrzyma. Okazało się że nie za długo.
Odwróciła się ponownie. Znów widziała jego twarz. Teraz to ona była jej celem. Nachyliła się do przodu i objęła swoimi wargami usta zaskoczonego mężczyzny. Zarzuciła mu ręce na szyję i pociągnęła w dół. Zanurzyli się oboje. Kobieta nie cofnęła swoich ust nawet wtedy, gdy ręce cieśli, szukając jakiegoś oparcia boleśnie ścisnęły ją za piersi. Wymuszyli się dopiero gdyż zaczęło brakować im tchu. Kobieta złapała oddech i chciała wsunąć swój język do jego ust lecz poczuła, że Jinin przerażony się opiera. Wyprostowała się głasząc go po włosach.
- Co się stało?
Mężczyzna bez słowa cofnął ręce. Na skórze kobiety zostały czerwone pręgi. Ślady po jego palcach. Nie mógł wykrztusić żadnego słowa. Brena westchnęła zirytowana i uderzyła go w policzek.
- Mówiłam co ci zrobię jak to spieprzysz. -warknęła i złapała jego dłonie. Z całej siły położyła je na swoich piersiach-Ostrzegam. Jak je we??miesz to cię zatłukę. Zachowuj się jak mężczyzna.
Jinin znów zaczął się jąkać więc kobieta w odwecie zaczęła go okładać. Po chwili widać nie wytrzymał i pchnął ją. Kobieta pisnęła z uciechy i pociągnęła go za sobą. Teraz to on nad nią górował. Tak powinno być od początku-pomyślała zadowolona. Oplotła go udami a dłonie wsunęła w jego włosy.
- Może to wszystko za szybko ale mam to w dupie. Słyszysz, nic mnie to nie obchodzi. Nie będę ci mówiła co do ciebie czuje. Jak nie odgadłeś to jesteś głupszy niż Alex. -roześmiała się- Oczywiście damy sobie czas. Nie wszystko tak nagle. Nie żałuję niczego co teraz zrobiłam. -na potwierdzenie słów wystawiła język i przeleciała nim po skórze mężczyzny. Od gardła, przez usta /tu się zatrzymała by na chwilę wedrzeć się do ust Jinina/ aż do nosa- Niczego rozumiesz? Powoli staniemy się coraz bli??si. Będziemy czekać... Przykro mi to mówić ale właśnie wpadłeś w największe bagno w swoim życiu. No, czas się umyć do końca.
Powoli zaczęła myć szeroką pierś mężczyzny i ramiona. Jej wyraz twarzy mówił, że oczekuje od niego tego samego. Jeśli będzie się sprzeciwiał to po prostu wystawi kły. Wspólnie zanurkowali, pozbywając się mydła. Wyszli z wody i kobieta ogarnęła wyrokiem łazienkę. Była w połowie zalana.

Kobieta zaczęła się wybierać. Starają się nie patrzyć na Jinina od pasa w dół lecz było to trudne. Już w wannie czuła jego...
- Proszę nie rób tego.-powiedział speszony Jinin.
Kobieta spojrzała na niego zdziwiona. Zamierzała tylko.
- Aaaa... Odwróć się.-kobieta ściągnęła mokre majtki i przebrają się w suche ciuchy-Już. Możesz się odwrócić. Teraz ty się przeciesz.
Brena zaczęła szukać jakiś ścierek, którymi mogliby posprzątać po sobie. Gdy już doprowadzili łazienkę do porządku, to kucharka upewniła się że korytarz jest wojny. Na szczęście był.
- Daj ręcznik, powierze go. Będę potem w kuchni. Trzeba skończyć obiad.-odebrała ręcznik i pocałowała mężczyznę w policzek.
Radosna pobiegła do swojego pokoju, by powiesić mokre ręczniki.


Brena wyszła spokoju dopiero jak się w pełni uspokoiła. Nie chciała by wszyscy dowiedzieli się co przed chwilą zaszło. /Jeśli musi to dokładnie wybiera łzy i ślady po nich/. Ruszyła pewnym krokiem do kuchni. Odetchnęła przed wejściem.
-Mam nadzieję, że wszystko gotowe chłopcze?-tak znów była starą Breną- Jeśli nie to na co jeszcze czekasz?
Jeśli wszystko było przygotowane to kobieta mruknęła co zapewne było pochwałą. Zobaczyła gotujące się ziemniaki co było dobrym znakiem. Postawiła zupę na ogniu. Wyciągnęła mięso z lodówki i zaczęła smażyć.
- Biegnij chłopcze po wszystkich i zawołaj na obiad. -powiedziała rozkładając talerze.
Gdy wszyscy przyszli kobieta z pomocą Nicolasa rozlała wszystkim zupy. Gdy zjedli podała drugie.
- Zupę przygotował chłopiec. Ja odpowiadałam za drugie. Smacznieg.-usiadła w koncie i sama zaczęła jeść. Cały czas patrzyła na Jinina z lekkim uśmiechem.
Po wszystkim zabrała się do mycia naczyń.

[size=117]2. Wpis 52kj

Trening przebiegał im bardzo przyjemnie. Jinin naprawdę świetnie czuł się w towarzystwie Breny i cokolwiek by razem nie robili sprawiało mu dużo frajdy i radości. Walczyli już chwilę i trzeba przyznać, że całkowicie oddali się walce. Nie zwrócili nawet uwagi na to, że cieśla zrobił dziurę w pokładzie jednym ze swoich ataków. Po prostu dobrze się razem bawili przy wspólnym treningu. W pewnym momencie Brena zyskała przewagę, zdołała wybić Jinina z rytmu i już miała kończyć ich pojedynek gdy nagle jej nogę coś oplotło i powaliło na ziemię.
- Czy wyście powariowali! Statek świeżo odbudowany chcecie rozwalać!? To był Nathaniel, ich kapitan. Zdecydowanie nie był zadowolony z przebiegu ich treningu. Wskazał na miejsce w którym jeszcze przed chwilą był fragment pokładu. - Echhh, co ja z wami mam. Naprawcie to do wieczora. Dobrze że przestaje padać. Faktycznie, nie zwrócili nawet uwagi kiedy przestało padać. Jinin zaczął się nawet zastanawiać czy w ogóle padało kiedy zaczynali trening? Mniejsza o to, wypadało by przeprosić Nathaniela za wyrządzone szkody.
- Przepraszam kapitanie! Zaraz zajmę się łataniem pokładu.
- Odpocznijcie, zjedzcie coś, ale potem to naprawcie. I postarajcie się niczego po drodze nie rozwalić. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy musieli pływać na tytanowym statku... Odparł krótko po czym poszedł w swoją stronę. Brena usiadła naprzeciwko Jinina i przez chwilę ciężko oddychali. W pewnym momencie, dość niespodziewanie Brena wypaliła:
- Walka się nie skończyła. Nie miał nawet czasu na reakcję. Kucharka obaliła go na deski i zablokowała jego ruchy za pomocą szatańskiego owocu. Położyła się na jego piersi i powoli kierowała się ku szyji. Ugryzła go delikatnie - było to baardzo przyjemne uczucie - po czym spojrzała na jego twarz. Nie wiedział co wyrażała jego mina, ale wiedział co kłębiło się w jego głowie. Nie chciał być jej młodszym bratem, nie chciał też być jej przyjacielem. Za bardzo mu na niej zależało... Brena delikatnie przejechała dłonią po jego lekko zarośniętym policzku, zbliżyli się do siebie i gdy już miał ją pocałować Brena jakby zmieniła zdanie.
- Wygrałam- powiedziała cicho i stoczyła się z cieśli. Ten zdążył się opamiętać. Brena ma rację, jest zdecydowanie za wcześnie na wyznania i pocałunki.

Po rozmowach i czynnościach opisanych w poście wyżej, Jinin skierował się do łazienki. Potrzebował się trochę rozlu??nić i przemyśleć swoje relacje z Breną. Bardzo mu na niej zależało i nie chciał niczego - mówiąc kolokwialnie - spierdolić. Jego ciało samo robiło to co powinno, natomiast jego myśli latały między wspólnie spędzonymi chwilami dotychczas a wspólnymi momentami spędzonymi w jego wyobra??ni. Jest taka niezwykła... Ciekawe co by na jej temat powiedzieli Jason i Joel... Z pewnością by im się spodobała... Usłyszał lekkie skrzypienie drzwi, wrócił myślami do swojego ciała. Wanna była już niemal po brzegi wypęłniona wodą i pianą, a on sam zdążył już zdjąć koszulę. Do łazienki weszła... Brena, kobieta z jego fantazji.
- Bąbelki.- pisnęła rozradowana - Dzięki, że przyszkowałeś mi kąpiel.
- Ale to nie, znaczy... To dla mnie... Odparł mocno zmieszany. Twarz mu poczerwieniała, czy to dar od losu, że ciągle na siebie wpadają? Bóg musi go nadzwyczaj kochać, skoro zesłał na niego taką dziewczynę! Egoistyczne myśli zostały wypędzone innymi: Z pewnością sprawię jej przyjemność przygotowaniem kąpieli. Mi się tam w sumie bardzo nie śpieszy, a jej sprawę przyjemność. Taak, może zapunktuję u niej.
- Wiesz co, Nath kazał nam załatać pokład, z pewnością się przy tym upocę. Nie ma sensu, żebym kąpał się dwa razy, więc pójdę to teraz zrobić i wykąpie się po Tobie. Obdarzył ją ciepłym uśmiechem po czym zwrócił się w kierunku drzwi. Jego dłoń znajdowała się dosłownie parę centymetrów od klamki, gdy w futrynie utkwiła kość. Cofnął szybko rękę, podczas gdy Brena podeszła do niego i powiesiła ręczniki na nowo zrobionym haku. Spojrzała na niego, usłyszał ciche kliknięcie. Zamknęła na klucz.
- Nie ma sensu żebyś czekał. Wykąpiemy się razem. Wanna jest dostatecznie duża dla naszej dwójki. I zawsze to oszczędność.- Ona chce, żeby on się z nią wykąpał. Temperatura jego ciała podskoczyła o kilka stopni, poczuł jak jego twarz bordowieje a z czoła lecą krople potu. Milion myśli, milion fantazji, milion wizji. - No dalej, rozbieraj się bo stygnie. - powiedziała i odpięła klamrę od pasa. Spodnie upadły na podłogę, pokazując wspaniałe, długie nogi. Była idealna w każdym calu, ale... Jeszcze nigdy nie był w tak bliskich relacjach z żadną kobietą. Na domiar złego on nawet nie widział wcześniej ani pół-nago żadnej kobiety. Zamknął oczy, już nawet nie chodziło o fantazje i kolor jego twarzy. Bał się, że sobie nie poradzi jako kochanek i że może to stanowić dla Breny problem.
- Spokojnie. Przecież nie pokaże ci czegoś czego byś nie widział. Na pewno byłeś już z kobietą i ... No kurwa właśnie nie do końca masz rację... Kobieta musiała wyczuć stan w jakim znajdował się Jinin bo już dużo spokojniejszym głosem dodała: No już dobrze. Tak tylko żartowałam. No otwórz te pieprzone oczy. Już to przecież widziałeś. Stała naprzeciw niego w rozpiętej koszuli, która na szczęście zasłaniała jej piersi, oraz w krótkich spodenkach, coś na styl bielizny. Zapatrzył się na jej piękne, długie nogi.- No. Dosyć czekania.-odwróciła się do niego plecami i ściągnęła koszule, odsłaniając wytatuowane plecy. Ostrożnie weszła do wody i jeknęła z rozkoszy. Chociaż tyle, że kąpiel jest wporządku. Raz kozie śmierć. Najwyższa pora wyznać jej co czuje i albo spełnie marzenie albo skoczę do morza i zaczekam aż mnie coś zje. Ściągnął spodnie, ale podobnie jak kobieta zostawił na sobie bieliznę. Niepewnie wszedł za nią do wody i usiadł naprzeciw niej. Poczuł jej stopy na swoim ciele. Były tak delikatne i przyjemne. Piana zasłaniała ich ciała, więc nie czuł sie aż tak bardzo skrępowany nową sytuacją, ale mimo wszystko wciąż czuł się jak drewniany kołek. Zaczęli rozmawiać, brak konkretnego tematu, ale sam fakt rozmowy z Breną dawał mu olbrzymią radość. W pewnym momencie wystawiła prawą stopę nad pianę i oparła o klatkę piersiową Jinina. Uśmiechnęła się i delikatnie zaczęła je??dzić palcami po jego piersi. Skinęła na nią nic nie mówiąc. Cholera, ona czegoś ode mnie oczekuje. Tylko co? Mam pocałować jej stopę, polizać? Połaskotać? Pomasować? Czekaj tak! To musi być to! Objął delikatnie dłońmi jej stopę po czym zaczął masować. Czerwonowłosa uśmiechnęła się, więc chyba o to jej chodziło. W każdym bąd?? razie wrócili do rozmowy.
- Może to nie odpowiednia pora ale czy masz żonę albo dziewczynę?
- ??e co proszę słucham? Odparł na jednym wydechu. Oczywiście, że nie. Brena wyra??nie była zadowolona z takiego stanu rzeczy. Obróciła się, chlapiąc przy okazji wodą wszędzie dookoła i oparła się o klatkę Jinina. Delikatnie objął ją pod pachami i oparł swoją głowę o jej. Chciał jej wyznać ile dla niego znaczy ich relacja, ale nie zdążył.
- Umyj mi plecy Zabrzmiało to jak rozkaz, ale Jinin i tak wykonał to z przyjemnością. Delikatnie smyrał jej plecy. Jego myśli w tym momencie zaprzątał tylko jeden problem: Nie dojść z podniecenia przy niej. Nagle Brena sie poderwała i spojrzała mu prosto w oczy. ZBliżyła się do niego i pocałowała go, zarzuciła swoje dłonie za jego głowę i razem poszli 'na dno'. Całowali się dopóki nie zaczęło im brakować tchu, wóczas Jinin szukał jakiegoś oparcia na dłonie by móc ich oboje wyciągnąć, albo przynajmniej ich głowy. Jego ręcę powędrowały na jej piersi i mocno je ścisnął. Przestraszył się, bo pomyślał, że sprawił jej tym duży ból. W końcu wynurzyli się, złapali po parę ciężkich oddechów i kobieta znów rzuciła się na niego. Jinin chciał ją przeprosić za to co przed chwilą zrobił ale nie zdążył. Brena zapytała:
- Co się stało? Lecz Jinin nie dał rady wydusić z siebie żadnego słowa. Cofnął swoje ręcę i położył je na brzuchu kobiety. Ta wyra??nie zdenerwowana uderzyła go w policzek. Przesadziłem! Musiało ją to boleć... Kurwa nie dość, że ciota ze mnie to jeszcze jak ona przejmuje inicjatywę to potrafię wszystko spierdolić!
- Mówiłam co ci zrobię jak to spieprzysz. -warknęła i złapała jego dłonie. Z całej siły położyła je na swoich piersiach-Ostrzegam. Jak je we??miesz to cię zatłukę. Zachowuj się jak mężczyzna. Miał rację, zdenerwował ją ale nie tym czym myślał. Pragnęli siebie równie mocno, teraz już był pewien wszystkiego. Chciał jej wyznać swoją miłość, lecz ta nie chciała dać mu dojść do słowa. Dostał od niej parę ciosów aż w końcu nie wytrzymał. Na to jeszcze przyjdzie czas, teraz zajmijmy się sobą. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz. Teraz to on chciał być górą, pchnął ją lekko i już po chwili to on górował w wannie. Poczuł jak jej nogi oplatają się w okół jego ciała. On sam również nie mógł już nad sobą zapanować, wsunął swoją dłoń w jej bielizję i złapał za pośladek.
- Może to wszystko za szybko ale mam to w dupie. Słyszysz, nic mnie to nie obchodzi. Nie będę ci mówiła co do ciebie czuje. Jak nie odgadłeś to jesteś głupszy niż Alex. - Roześmiała się.- Oczywiście damy sobie czas. Nie wszystko tak nagle. Nie żałuję niczego co teraz zrobiłam. -na potwierdzenie słów wystawiła język i całowała go od szyji do nosa. Niczego rozumiesz? Powoli staniemy się coraz bli??si. Będziemy czekać... Przykro mi to mówić ale właśnie wpadłeś w największe bagno w swoim życiu.
- Bagno? Jeśli tak wygląda niebo kochanie, to nie mam nic przeciwko. I ja, ja... Nie mógł tego z siebie wydusić, ale w końcu udało mu się wyszeptać Ja Cie chyba kocham. Cóż, albo było to zbyt szybkie wyznanie, albo Brena nie dosłyszała. Nie odpowiedziała nic na to, powiedziała tylko
- No, czas się umyć do końca.
Po chwyli wyszli z wody i Jinin zdał sobie sprawę, że jego bielizna w cale nie ukrywa jego przyrodzenia. W przeciwieństwie do bielizny Breny, u niego wszystko było doskonale widocznie i wiedział, że ona zdążyła już zwrócić na to uwagę.
- Proszę nie rób tego.-powiedział speszony Jinin. Kobieta spojrzała na niego, niby zdziwiona ale jednak szeroko uśmiechnięta.
- Aaaa... Odwróć się. Wypaliła, a cieśla natychmiast wykonał obrót i zamknął oczy. Już. Możesz się odwrócić. Teraz ty się przebiesz.
- To działa w dwie strony. zażartował. Brena nie marnując czasu odwróciła się i zaczęła szukać jakiś ręczników którymi mogliby ogarnąć łazienkę. W końcu dali radę się przebrać i wysprzątać łazienkę. Brena wyjrzała przez drzwi, nikogo nie było na korytarzu - na szczęście. Zaliczyli by niezłą wpadkę przed resztą załogi, gdyby ktoś ich przyłapał na wspólnej kąpieli. Pożegnali się z całusem i rozeszli w dwie różne strony. Jinin wyszedł na pokład i tanecznym krokiem chodził dookoła. Był w nieopisanej euforii i absolutnie nic ani nikt nie mógł mu teraz zniszczyć humoru. Do wszystkich napotkanych po drodze osób mówił tylko ??ycie jest piękne, kocham ją. W pewnym momencie na pokładzie pojawił się Nicolas i zawołał wszystkich obecnych tam na obiad. Najwyższa pora się opamiętać pomyślał, lecz nie dawał sobie rady. Wszystkie rozmowy wlatywały mu jednym uchem i wylatywały drugim. Słyszał za to dokładnie wszystko co mówiła Brena i stale ją obserwował. Była tak, tak piękna, pęłna wdzięku, rozpromieniona. Po zakończonej uczcie Brena złapała się za mycie naczyń, Jinin podszedł do niej jak najszybciej i zadeklarował swoją pomoc. Chwycił za ścierkę i zaczął wycierać mokre talerze, naczynia i sztućce. Nie ważne było to, co miał zrobić - zależało mu tylko na tym, by być blisko Breny. Czuć jej zapach, słyszeć jej głos, patrzeć w jej oczy. Gdy skończyli Jinin wypalił pierwsze co przyszłu mu do głowy:
- Dasz się zaprosić na buteleczkę sake? Cóż, właściwie to był pewien że to ona odpowiada za wszelkie zapasy żywności na statku, w tym również i alkoholu, więc to zaproszenie musiało trochę dziwnie brzmieć, ale nie przejął się tym za bardzo. Uśmiechnął się do niej i zaczał się do niej zbliżać z zamiarem przytulenia się i pocałowania, ale wstrzymał się w połowie. Nie wiedział czy powinien to robić przy ludziach którzy jeszcze znajdowali się w kuchni Jeśli jednak byliby sami w kuchni to zrobiłby to bez zachamowań I w takiej pozycji czekał na odpowied?? jego ukochanej.


Spoiler

Już widzę jak jutro wstaję do pracy...

PBF HxH: Ari McMorf, 16 lat, Emiter.
PBF OP: Ikar Stormwatcher, 24 lata, użytkownik DF.

Nie bój się, nie jest źle, nowy dzień wstanie rano
I Ty też, tyle że tym razem nie daj za wygraną
Trzeba chcieć by siłę mieć jak lew, więc śmiało
Zaciskaj pięść cokolwiek by się nie działo
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź