Też coś nabazgroliłem, wpadłem dzisiaj na fajną historie jak mógł by się zakończyć One Piece, i co mogłoby być dalej. Wiadomo nie samymi chęciami człowiek żyje, także w miare możliwości zacząłem to przelewać na kartke. Na razie taki wstępik, wiem że słaby, ale to mój pierwszy
Cz.1 (Wstęp).
Gdzieś na Grand Line. Wyspa Raftel.
Minęło dokładnie 20 lat, od kiedy Luffy wyruszył w podróż. Po marzenia, przygodę, obietnice i co najważniejsze załoge którą miał teraz przy sobie.
Czy własnie spełnia się wszystko co pragnął, czy to koniec? Nie ma mowy o żadnym wahaniu. Luffy powoli podniósł głowę.
Zapadał zmrok, Słońce chowało się za horyzontem i ociężale oświetlało całą załoge Mugiwary. Wiatr delikatnie powiewał, burząc idealną ciszę która zalegała ociężale nad wszystkimi.
Emocje, myśli i wspomnienia rozsadzały bezboleśnie Luffego od środka. Był wyczerpany, zmęczony, głodny.
Dopiero co tydzień temu walczył na śmierć i życie z Aokijiem, dwa dni temu z ostatnim żyjącym Shichibukai Don Kichotem Doflamingo, kilka godzin temu z Marynarką.
Oczywiście nie przeszedł przez to wszystko sam. Miał najsilniejszą załoge na Grand Line, i nie było co do tego wątpliwości. Był z nich dumny i wdzięczny za oddanie, to było to czego się spodziewał. Nie mógł przegrać tej gry którą rozpoczął Gold Roger, zwykłe pionki dawno odpadły i była to tak daleka przeszłość że nie był w stanie tego pamiętać.
Wtedy był beztroski. Dlaczego teraz nie potrafi? Po fakcie gdy własnoręcznie zabił swojego przyjaciela Cobego, nie było już czasu na wygłupy. Nie chciał o tym wszystkim pamiętać, po prostu musiał to zrobić. Chwile kiedy musi wybierać pomiędzy starymi przyjaciółmi a obecnymi towarzyszami, były najtrudniejsze. Wolałby poświęcić swoje życie, ale przecież wiedział ze tego nie zrobi.
Tylko jaką cene trzeba będzie jeszcze zapłacić za daną kiedyś obietnice? Zadawał sobie to pytanie coraz częściej. Podświadomość mówiła mu, że najbliższe godziny mogą zakończyć Ere Piratów. Wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia, przerażały go a zarazem fascynowały.
Kto był w stanie wybić całą załoge Białobrodego? Wiedział że gdyby Ace mu jeszcze służył, pewnie nigdy by do tego nie doszło. Ale od chwili kiedy posłał go na śmierć,on po prostu spasował. Luffy nie dziwił mu się ani trochę, i miał nadzieje że wszystko z nim w porządku. Ale kto wyeliminował wszystkich Shichibukai? Ta myśl wzbudziła w nim dreszcze, usłyszał z tyłu pomruki niepokoju swojej załogi, wyraźny jęk Usoppa.
Otrząsnął się w miare szybko, i zdał sobie sprawe w jakiej jest sytuacji. Jeszcze nigdy nie czuł tak wiele. Ale czy nie tego pragnął?
Spojrzał na ludzi powoli zbliżających się do niego. Fale teraz rozbijały się o skały, jakby wyczuwając to co się stanie. Czuł że nie jest sam, że ma załogę. Załoge która się boi, wiedział o tym. Ich przerażenie wlewało się do ciała Luffego, a ten stał jak sparaliżowany.
Ręka automatycznie powędrowała na jego słomiany kapelusz. Za ludźmi na których patrzył rosło dziwne drzewo w kolorze złota, z obco kojarzącymi się owocami, a za nim malutkie wejście do jakskini pokrywającej połowe wyspy. Spojrzał na człowieka przed nim, wiedząc że nie wydusi nic więcej, zdołał powiedzieć tylko:
- Shanks..
CDN.
Cz.2 "Kłopoty"
- Shanks...-wymamrotał Luffy.
Nie wierzył własnym oczom. Widział jakby przez mgłe. Jakiś obcy człowiek trzymał nieprzytomnego Shanksa za głowe, a ten zwisał bezwładnie nad ziemią.
Luffy miał ochote atakować, walczyć, porozmawiać po tylu latach z przyjacielem ale wiedział, że nie ma teraz takiej możliwośc. Musiał wszystko dobrze ocenić, aby nie stracić go na zawsze.
Mimo że stał od tych ludzi dobre sto metrów, czuł ich potężną siłe.
- Luffyyy, co tu się dzieje do cholery?- powiedział płaczliwym głosem Ussop.
- Mam nadzieje, że zaraz się dowiem.
W momencie gdy ruszył do przodu, a towarzysze za nim, poczuł na twarzy delikatny deszczyk. Przypomniał sobie co mówiła Nami poprzedniej nocy...
Była noc. Zbliżali się powoli do Raftel, sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Ich przeszłość była teraz przyszłością. Wszyscy czuli na sobie dreszcze podniecienia. Cała załoga siedziała w ciszy, w kuchni którą rozświetlała jedna żarówka.
-Dobra, słuchajcie nie mam dobrych wiadomości- rzekła stanowczo Nami. Wszyscy aż podskoczyli brutalnie wyrwani z rozmyślań
-Porównałam obecną pogode z wynalazkiem Usoppa, i intuicja mówi mi że powinniśmy jak najszybciej zacumować na Raftel.
-Naaami saaaaaaaaaan, jest taka urocza jak jest stanowcza..
-Cicho. Nie mam żadnych wątpliwości, że zbliża się burza, i to nie jakiś zwykły deszczyk. Myślę żę nigdy przedtem nie widzieliśmy sztormu o takiej sile. Czy nas ominie? Musielibyśmy się cofnąć a tam jak wiemy są szczątki statków marynarki, na których swój nowy atak wypróbowywał Brook..
-Yoohohohoho... ale złamałem miecz..
-To było bez wątpienia bardzo widowiskowe, ale wracając do tematu, skąd masz taką pewność Nami, że czeka nas sztorm, i to jeszcze o niebyle jakiej sile. Wydaje mi się, że morze jest zupełnie spokojne - odezwała się po chwili Robin.
- Hmmmm.. no masz racje. Wydaje ci się. Ten "Supaaa Ussopowo-Frankowy" wynalazek, który nigdy nas nie zawiódł, jak sama wiesz przewiduje pogode, i to z nie małą dokładnością. A teraz wariuje jak oszalały - wszyscy spojrzeli na małą mapkę na maszynie- Chmury nadciągają z tyłu, jest noc i po prostu ich nie widać. Z przodu mamy klimat wyspy Raftel, i myśle żę nie będzie on łagodny. Spójrzcie - Nami wskazała za okno, a później na ekranik wynalazku Usoppa.
-Na mapie pojawiła się jasnożółta droga burzy- kontynułowała - tym razem skierowana na północ od Raftel. W miejscu przecięcia burz, narzędzie pokazuje jakiś czerwono pomarańczowy punkt, który wygląda jak symbol bomby atomowej w infografice wiadomości. Jeśli żaden z tych układów nie zmieni kierunku, to zderzą się prawdopodobnie właśnie nad Raftel. To bardzo zła wiadomość dla naszego One Piece, ale nie najgorsza. Najgorsza jest taka, że dwa układy mogą się na jakiś czas zrównoważyć. Co z tego wynika? Otóż powstanie bezprecedensowy układ, który prawdopodobnie zatrzyma się nad wyspą, na conajmniej 48 godzin. Wiatr osiągnie siłę huraganu - statek trzasnął niespokojąco - co przy rekordowych opadach śniegu wywoła zamiecie jakie spotyka się jedynie w arktycznej tundrze - stwierdziła Nami z błyskiem w oczach.
Wzrok Luffego, Ussopa i Choppera mówił że nic z tego nie zrozumieli.
- Po prostu - mruknął Zoro - będziemy mieli kłopoty.
No mówiła, mówiła ale nie wszyscy jej wierzyliśmy. Czy wszystko się spełni? Luffy drgnął na samą myśl. Spojrzał na zwisające ciało Shanksa, widział jak oddycha. Noc własnie zapadła, a morze wydawało się coraz bardziej wzburzone. Gdy cała załoga podeszła bliżej, zauważyli że reszta towarzyszy Shanksa także została obezwładniona.
Co prawda było widać tylko cienie trzymające tych nieprzytomnych ludzi, nie było mowy aby dojrzeć ich twarze.
- Panie Kapitanie spójrz - powiedziała nagle Robin, wskazując na dziwne drzewo które już wczesniej było niepokojące - tam stoi jakiś człowiek.
Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w wskazanym kierunku. Człowiek był już dobrze widoczny i nie odezwał się ani słowem. Odwrócony od wszystkich tyłem, stał wysoki dobrze zbudowany mężczyzna. Ubrany w strój pirata, wysokie buty, czarną czapke marynarską i rękawiczki z żółtej wyzywająco jasnej skóry. Był starszy od całej załogi Mugiwary, nie ulegało to wątpliwości, mimo to biła od niego jakaś dziwna energia.
Lekko pochylił głowę, garbiąc szerokie plecy. Sprawiał wrażenie jakby o czymś rozmyślał. W jego sylwetce było coś budzącego groze.
Luffy mimo to że widział już dobrze tego człowieka, nie zainteresował się zbytnio lecz ostrym tonem rzekł w strone gościa trzymającego Shanksa.
-Dobra, mów natychmiast co tu się dzieje i puść do jasnej cholery mojego przyjaciela.
-Nie, obawiam się że nie ma takiej możliwości - rzekł spokojnie człowiek, lekko poruszając się.
Wszyscy poczuli chłód, i przerażenie. Luffy spojrzał do tyłu, i zobaczył strach w oczach załogi. Ussop wydawał się jakby z kamienia, nieobecnym wzrokiem patrz na zwisającą sylwetke swojego ojca.
-Ale...- zaczął ponownie człowiek - myślę że Roger wyjaśni co nieco.
Mężczyzna przy drzewie odwrócił głowę....
CDN.
Od autora: Wiecie co, wiem że dowaliłem z tym wynalazkiem Usoppa ale nie wiedziałem jak to nazwać

Działa to na zasadzie kreta w TVP1 w pogodzie, myśle że nie schrzaniłem za bardzo.