"Alternatywa" - jest tyle światów, ile możliwości
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
1 2 3 4
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Jackie D. Flint

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,386

Jackie D. Flint, 26-10-2008, 03:26
Już widzę trzeci rozdział - spotkanie naszego Luffy'ego z tamtym Shanksem XD Och rany... XDD
Powiedz, błagam, że Luffy jest i tam gumowy i porządnie mu przyleje XD

25 godzin... na zebranie załogi... (notabene, ciekawe, kiedy do niego dotrze, kim jest Sanji i jak wielki będzie miał po tym szczękopad... Wielkie :padam: za nie zeszmacenie mojej ukochanej postaci, Vampi Big Grin notabene - KIM BĘDZIE ZORO? XD)... nastukanie Shanksowi... i wypłynięcie w morze...
Hmm...
Kamparee, Luffy XD
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 26-10-2008, 13:13
No i teraz zdałam sobie sprawę z okrutnej prawdy. Macie co do tego fika większe oczekiwania niż moje plany co do niego. Co ja teraz biedna pocznę? Moje pomysły nie dorastają do pięt waszym oczekiwaniom Sad
Ilidiann

Piracki wojownik

Licznik postów: 130

Ilidiann, 26-10-2008, 14:28
Ojj Vampi już nie raz nas wszystkich tutaj zaskakiwałaś XD
Masz do tej roboty talent, nie marudź Smile
Czekam na dalszy ciąg Smile
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 08-11-2008, 21:07
Rozdział III

W klubie unosiło się tyle dymu, że aż szczypał w oczy, ale Luffy powoli się przyzwyczajał. Nami paliła jak smok, właściwie wszyscy dookoła palili jak smoki. Do tego dziewczyna wychylała kolejnego, podwójnego drinka. Luffy wiedział, że Nami z jego świata potrafiła dużo wypić, ale to co ujrzał teraz, przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
- Pijesz więcej niż Zoro – powiedział, nie mogąc wyjść z podziwu.
- Kto to jest Zoro? – Nami zapaliła kolejnego papierosa.
- Już niedługo go poznasz – ucieszył się Luffy, mając nadzieję, że w tym świecie szermierz również przyłączy się do jego załogi.
- Jest bogaty? – Zainteresowała się dziewczyna.
- Nie specjalnie.
- Woli kobiety czy mężczyzn?
- Chyba nie robi mu to różnicy – odparł Luffy, nie do końca rozumiejąc pytanie.
- Dziwnie się dziś zachowujesz – Nami zmieniła temat. – Nie pijesz, nie palisz. Zaraz jeszcze mi powiesz, że postanowiłeś wstąpić do Marynarki.
- O nie, wprost przeciwnie. Postanowiłem zostać piratem – oznajmił dumnie chłopak.
- Piratem? Masz naprawdę pokrętne poczucie humoru, Luffy.
- Mówię poważnie! Odpłyniemy stąd razem, będziemy piratami.
- Przecież wiesz, że nie cierpię piratów. Ty zresztą też nie darzysz ich wielką sympatią.
- Wszystko się zmieni, zobaczysz! I nie będziesz musiała już zbierać tych stu milionów beli. Zbierzemy załogę i pokonamy Arlonga. Będziesz znowu szczęśliwa – podekscytował się Luffy.
Nami jednak nie podzielała jego entuzjazmu. Jej twarz spochmurniała.
- Więc uważasz, że to jest zabawne? Takie żarty? Co cię napadło? Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałeś. Przez chwilę prawie uwierzyłam, że mówisz poważnie.
- Bo mówię poważnie. Znajdę łódź i wypłyniemy jeszcze dzisiaj w nocy.
Wtem dziewczyna zerwała się na równe nogi i ruszyła ku wyjściu, zataczając się trochę. Luffy popędził za nią. Kiedy Nami opuściła klub, potknęła się i za pewne upadłaby, gdyby chłopak jej nie złapał.
- Dlaczego to robisz, Luffy? Nie poznaję cię, nie jesteś sobą – rozpłakała się. – Błagam cię, powiedz, że jeszcze nie oszalałeś.
- Nie oszalałem, tylko chcę ci pomóc. I pomóc sobie. To bardzo skomplikowane i trudne do wyjaśnienia, ale musisz mi zaufać. Słyszysz? Zaufaj mi, a przysięgam, że wszystko będzie dobrze.


Nami obserwowała Luffiego przez uchylone drzwi. Leżał w hamaku i z zaciekawieniem przyglądał się bransolecie na swoim nadgarstku. Znowu spróbował ją zdjąć, ale bez efektów. Zaczął dalej wpatrywać się w urządzenie, jakby próbując odgadnąć, czy to wszystko, co dzieje się wokół niego, nie jest tylko snem.
- Tak wiele was różni. – Nami w końcu weszła do środka. – Kiedy patrzę ci w oczy, widzę kogoś zupełnie innego, chociaż to jego ciało.
- Nie musisz mi tego mówić. Wiem, że jestem kompletnie inny – odparł spokojnie Luffy.
- Opowiedz mi coś więcej o sobie – Nami usiadła na krześle. – Jestem ciekawa czemu tyle was dzieli.
- Co dokładnie chcesz wiedzieć?
- Dlaczego nie zostałeś piratem? Przecież poznałeś Shanksa, więc miałeś ku temu okazję.
- Proponował mi bym został z załogą, ale jakoś nie miałem ochoty zostawać jego własnością. Zdziwiona? – Rzekł z sarkazmem chłopak.
- Mogłeś stworzyć własną załogę.
- Mój ojciec był piratem, ale został złapany i stracony. Nie zamierzam dzielić jego losu. Poza tym przez niego prawie całe dzieciństwo spędziłem pod opieką dziadka – sądząc po głosie, Luffy nie najlepiej wspominał tamte lata.
- Nasz kapitan mówił, że jego dziadek był surowy, ale nie przypominam sobie, żeby źle się o nim wypowiadał.
- Mój dziadek nie był surowy, tylko szurnięty. Czasami lał mnie bez powodu. Za to Ace’a uwielbiał bo był starszy i silniejszy. Nienawidziłem tego drania. To znaczy dziadka, nie Ace’a. Ace jest w porządku, chociaż uważam, że marnuje się w tej zasranej Marynarce.
- Twój brat jest w Marynarce? – Zdziwiła się dziewczyna.
- A co, tutaj nie jest?
- Nasze światy różnią się od siebie chyba bardziej niż myśleliśmy – stwierdziła Nami, ciekawa czego jeszcze dowie się od przybysza.


Ponieważ Nami przesadziła z alkoholem, jedyne co Luffy mógł zrobić, to zanieść ją do swojego pokoiku i położyć spać. Stwierdził, że nim jego towarzyszka się obudzi, powinien poszukać łodzi. W tym celu udał się do portu i zaczął oglądać znajdujące się tam statki.
Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi za złe jeśli „pożyczę” sobie jedną, małą łódeczkę – pomyślał. – O, na przykład tą – postanowił z bliska przyjrzeć się statkowi, który sobie upatrzył, więc spróbował wydłużyć rękę, żeby złapać się masztu i dostać się na pokład, jednak... – Co?!!! Nie mam gumowych mocy?! Jak mam zostać królem piratów bez moich mocy?! – Wykrzyknął.
Zrezygnowany Luffy usiadł na molo, mając nadzieję, że coś przyjdzie mu do głowy, ale myślenie nie było jego mocną stroną, więc wiele czasu spędził bezproduktywnie wpatrując się w ocean. Dopiero przybijający do portu statek wytrącił go z transu.
- Zaraz, znam tę flagę – wymamrotał. – To jest...
Czekał aż żeglarze opuszczą pokład, by utwierdzić się w przekonaniu, do kogo należał statek. Najwyraźniej szczęście mu sprzyjało.
- Shanks! – Luffy krzyknął, szczęśliwszy niż kiedykolwiek, gdy ujrzał rudowłosego mężczyznę. Odruchowo podbiegł do niego. – Shanks, to naprawdę ty!
Kapitan pirackiego statku odwrócił się zaskoczony w stronę chłopaka.
- Chyba jesteś tu znany, szefie – Yasopp skomentował zajście.
Tym czasem Luffy uśmiechnął się od ucha do ucha, zapominając kompletnie, że osoba, którą widzi, to nie ten sam Shanks, którego zna.
- Chyba już cię gdzieś widziałem – rzekł rudowłosy.
- Czy to nie jest ten sam dzieciak, którego trzy lata temu wziąłeś na statek? – Odezwał się nagle jeden z członków załogi.
Shanks przez chwilę wpatrywał się w chłopaka, próbując go sobie przypomnieć.
- Może nie mam pamięci do twarzy, ale mam pamięć do imion. Luffy, prawda?
- Więc się spotkaliśmy?! – Przyszły król piratów rozdziawił usta ze zdziwienia, gdyż jego teoria została obalona.
Zastanawiał się jakim cudem jego odpowiednik nie został piratem skoro znał Shanksa, ale był teraz zbyt podekscytowany, by poświęcić temu większą uwagę.
- Szkoda, że nie przyłączyłeś się wtedy do mojej załogi. Mógłbyś mieć wszystko – słowa pirata wywołały u Luffiego jeszcze większe poruszenie.
- Naprawdę chciałbyś mnie w swojej załodze? – Ekscytował się chłopak.
- Jeśli wciąż masz w sobie tyle energii co kiedyś, to czemu nie – Shanks zaśmiał się donośnie, a reszta załogi mu zawtórowała.
- Cóż, chciałbym, ale muszę skompletować własną załogę. Zamierzam zostać królem piratów.
Kapitan wybuchnął jeszcze większym śmiechem i poklepał Luffiego po plecach.
- Uwielbiam takich wariatów jak ty – powiedział. – Chodź, napijesz się ze mną i z moją załogą – Shanks otoczył młodzieńca ramieniem i poprowadził ze sobą.
Gdy znaleźli się w lokalu i siedli przy barze, Luffiego ogarnęło uczucie niczym deja vu. Nagle przypomniał sobie jak będąc dzieckiem siedział z Shanksem w gospodzie, w swojej rodzinnej miejscowości. Teraz znalazł się w podobnej sytuacji, różnica polegała na tym, że za pierwszym razem nie było czerwonych i błękitnych świateł oraz półnagich kobiet tańczących przy rurach. Jednak Luffy kompletnie nie zwracał uwagi na tę dekadencką scenerię, interesował go jedynie rudowłosy pirat.
- Shanks, ty masz obie ręce! – Z pewnym opóźnieniem zorientował się chłopak.
- A co, miałbym mieć tylko jedną? – Zaśmiał się kapitan.
Po raz kolejny Luffy uświadomił sobie, że znajduje się w innej rzeczywistości, a co za tym idzie, musi liczyć się z pewnymi różnicami. Szybko spróbował wymyślić jakąś wymówkę, żeby skorygować swój błąd.
- No... piraci chyba często nie mają jakiejś części ciała.
- Hahaha, urocze! Wciąż jesteś tak samo głupiutki i naiwny jak kiedyś – Shanks wybuchnął śmiechem, na co Luffy skrzywił się, bo nie bardzo spodobała mu się uwaga pod jego adresem. – Jesteś mi wdzięczny, że pokazałem ci drogę do wolności? – Pirat zmienił temat.
- Eee?
- Możesz mi okazać wdzięczność na wiele sposobów – Shanks uśmiechnął się tajemniczo.
- Co masz w tej torbie? – Zainteresował się chłopak i wskazał na pakunek, który rudowłosy trzymał na kolanach.
- To moja ostatnia zdobycz. Pokażę ci, bo pewnie już nigdy nie będziesz miał okazji ujrzeć czegoś podobnego.
Shanks wyjął z torby skrzynkę, postawił ją na ladzie i otworzył. Luffy o mało nie spadł z krzesła, gdy zobaczył, co znajduje się w środku.
- To, mój drogi, jest diabelski owoc – wyjaśnił pirat. – Dokładnie mówiąc gumowy owoc. Pozwala on...
- Mogę go dostać?! – Podekscytowanie Luffiego sięgnęło zenitu. Nagle wszystko zaczęło się układać po jego myśli i nie zamierzał zmarnować okazji.
- Jesteś naprawdę zabawny, ale obawiam się, że nie mogę ci go dać – zaśmiał się Shanks. – Nie zamierzam go sprzedać za mniej niż pięćdziesiąt milionów beli. Zakładam, że nie dysponujesz taką sumą.
- Proszę, proszę, proszę, zrobię co zechcesz.
- Kusząca propozycja, ale to za mało. Przykro mi, Luffy.
Skoro nie dało się przekonać Shanksa, należało wymyślić inną metodę. Żaden podstęp nie przychodził chłopakowi do głowy, więc doszedł do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie postąpić tak, jak dziesięć lat wcześniej. Korzystając z chwili nieuwagi mężczyzny, Luffy chwycił owoc i pożarł go z prędkością osiągalną tylko dla niego.
- Luffy... – kapitan zbladł, gdy zorientował się, co przed chwilą się wydarzyło. Jednak jego reakcja okazała się kompletnie inna od tej, którą pamiętał chłopak. – Ty mały gnoju – Shanks chwycił zdezorientowanego młodzieńca za gardło i przycisnął do najbliższej ściany. – Czyżbyś zapomniał kim jestem? Co ci strzelił do głowy, żeby zadzierać z kapitanem pirackiego statku? – Słowa mężczyzny ociekały jadem.
- Nie jesteś Shanksem. – Luffy zmarszczył brwi. – Shanks tak nie postępuje.
- A co ty o mnie możesz wiedzieć, gówniarzu?
- Shanks nigdy nie skrzywdziłby przyjaciela.
- Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek nazywał cię przyjacielem – syknął mężczyzna i zbliżył swoją twarz do twarzy chłopaka. – Do jutra dostarczysz mi pięćdziesiąt milionów beli, albo zginiesz, uprzednio dostarczając rozrywki całej mojej załodze.
- Zostaw go! – Rozległ się nagle głos, a Shanks ujrzał wymierzoną w siebie lufę strzelby. – A jak zobaczę, że któryś z twoich koleżków sięga po broń, to od razu odstrzelę ci łeb.
- Coś ty za jeden? – Warknął rudowłosy.
- Przyjaciel chłopca, którego właśnie maltretujesz.
- Crocodile? – Wymamrotał Luffy, nie wierząc własnym oczom.
Wzrok go jednak nie mylił. Stał przed nim człowiek, który kiedyś prawie go zabił. Wyglądał niemalże tak, jak Luffy go zapamiętał, ale podobnie jak Shanks, obie ręce miał całe i zdrowe. Chłopak kompletnie zgłupiał. Przyjaciele okazywali się wrogami, a wrogowie przyjaciółmi. Do bardziej pokrętnego świata trafić nie mógł.
- Jesteś Rudowłosy Shanks, prawda? – Rzekł Crocodile. – Luffy opowiadał mi o tobie. Brzydzę się takimi jak ty.
- A ja brzydzę się niewdzięcznymi gnojkami – odparł pirat. – Ten dzieciak powinien lizać mi buty za to, co dla niego zrobiłem.
- Jedyne co dla niego zrobiłeś, to nauczyłeś jak się sprzedawać. Zjeżdżaj mi z oczu, bo aż mnie świerzbi, żeby nacisnąć na spust
Rudowłosy zmarszczył brwi, zbliżył usta do ucha chłopca i szepnął:
- To nie koniec, gówniarzu. Do jutra – to powiedziawszy puścił Luffiego, skinął na załogę i spokojnie opuścił lokal.
Kowal

Imperator

Licznik postów: 2,230

Kowal, 08-11-2008, 21:31
Kompletnie nie spodziewałem się Crocodaile'a, co rozdział, to ciekawszy, świetnie wychodzi ci pisanie. Ale faktycznie, mocno "alternatywny" świat.
Ilidiann

Piracki wojownik

Licznik postów: 130

Ilidiann, 08-11-2008, 22:18
Ojojojojojojj ale to się namieszało Big Grin
Super fik - Vampi pokłony w Twoją stronę
Jackie D. Flint

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,386

Jackie D. Flint, 09-11-2008, 01:04
Cytat:W klubie unosiło się tyle dymu, że aż szczypał w oczy, ale Luffy powoli się przyzwyczajał. Nami paliła jak smok, właściwie wszyscy dookoła palili jak smoki.
W klubie unosiło się tyle dymu, że aż szczypał w oczy, ale Luffy powoli się przyzwyczajał. Nami paliła jak smok, właściwie wszyscy dookoła tak robili.
?

po przeczytaniu:
AHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA XDDDD
Bieeednyyy Luuufyyyy XDDDD
Wi-wat Croc! XD
Nie mogę się doczekać następnej części Big Grin
Tekai

Pirat

Licznik postów: 41

Tekai, 09-11-2008, 14:02
ojojojo teraz widzę, że świetnie dobrałaś tytuł, teraz tylko mi pozostaje czekać
nie wiem ku**a poprostu
pozdro
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 13-11-2008, 20:01
Kolejny rozdział. Przepraszam za wulgaryzmy, ale są one konieczne, inaczej postać nie byłaby wiarygodna. Akcja toczy się jeszcze za czasów Going Merry, zapomniałam wspomnieć. To dlatego, że łatwiej mi pisać jak jest mniej osób w załodze. Wiem, głupi powód :/


Rozdział IV

- Crocodile? – Zdziwiła się Nami, gdy usłyszała znajome imię. Dzięki rozmowie z alternatywnym Luffim wiele się dowiedziała, ale nie spodziewała się aż takich niespodzianek. – Naprawdę przyjaźnisz się z człowiekiem o tym imieniu?
- Tak.
- Jak on wygląda?
- Wysoki, dobrze zbudowany, zawsze elegancki. Ma sporą bliznę na twarzy.
- A nie ma przypadkiem haka?
- Nie. Czemu miałby mieć?
- Nie ważne – dziewczyna wolała przemilczeć kim jest Crocodile w jej świecie.
Wszystko co opowiadał przybysz zdawało się coraz bardziej surrealistyczne. Aż trudno było uwierzyć jak wielki wpływ miały zdobyte doświadczenia na charakter danej osoby. Możliwe, że zarówno Shanks jak i Crocodile byliby zupełnie odmiennymi ludźmi, gdyby dokonywali innych wyborów. To samo zresztą tyczyło się Luffiego i wszystkich pozostałych ludzi na Ziemi.
- Jak poznałeś Crocodila? – Zaciekawiła się Nami.
- Chcesz, to ci opowiem. I tak nie mam nic innego do roboty.


Jedną z wielu rzeczy, których Luffy nauczył się żyjąc na własną rękę było to, że niektórzy ludzie potrafią być nieprzewidywalni, w szczególności sfrustrowani mężczyźni, niepewni swojej orientacji i preferencji. Ludzie tego pokroju często patrzyli na niego wzrokiem pełnym pożądania, ale gdy składał im niemoralną propozycję, odchodzili oburzeni. W gruncie rzeczy nie przeszkadzała mu taka reakcja, gorzej, kiedy dochodziło do aktów agresji.
W obecnej chwili Luffy trzymał się za obolały nos, który krwawił obficie.
- Nie jestem ciotą, ty zboczony gnoju! – Niedoszły klient przymierzył się do zadania kolejnego ciosu, ale powstrzymała go silna ręka właściciela klubu.
- Panu już podziękujemy – oznajmił niskim głosem Crocodile.
- Ten gówniarz powiedział, że...
- Słyszałeś pan?! Zjeżdżaj!
Crocodile nie był osobą, z którą ludzie chętnie wdawali się w spory, więc agresor posłusznie opuścił lokal.
- Chodź, chłopcze. Trzeba ci opatrzyć ten nos – właściciel zwrócił się do młodzieńca.
Luffy nie lubił być traktowany protekcjonalnie, ale chciał zatamować krwotok, więc udał się za mężczyzną. Pomieszczenie, w którym się znalazł wyglądało bardzo szykownie. Na ścianach wisiały liczne obrazy, a wszystkie fotele oraz kanapa obite były białą skórą. Półki, stolik i inne meble zdobiły kryształowe figury.
- To boli! – Krzyknął Luffy, gdy Crocodile dokonywał dokładnych oględzin jego nosa.
- Wygląda na to, że nie jest złamany. Masz, przyłóż to – podał chłopcu kawałek sterylnej gazy.
- Co żeś taki miły? Chcesz czegoś ode mnie? – Luffy spytał opryskliwie, tamując krew.
- Niczego od ciebie nie chcę – Mężczyzna rozsiadł się na kanapie, naprzeciwko rozmówcy. – Ile masz lat?
- Nie twój pieprzony interes.
- Od dawna to robisz?
- Słuchaj, jeśli przyprowadziłeś mnie tu tylko po to, żeby się nade mną użalać i prawić mi kazania...
- W tym mieście są setki takich dzieciaków jak ty. Widuję je codziennie. Gdybym miał się użalać nad każdym z nich i prawić im kazania, zostałbym misjonarzem, a nie właścicielem nocnego klubu. Nie obchodzi mnie z kim się pieprzysz, za ile i gdzie.
- To na chuj zadajesz pytania?
- Bo lubię – odparł ze stoickim spokojem Crocodile i zapalił cygaro.
- Nie masz papierosa? Jak zaraz nie zapalę, to chyba zwariuję.
Mężczyzna sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął paczkę najdroższych papierosów. Rzucił ją na szklany blat stołu, a Luffy już sam się obsłużył.
- Nie widziałem cię wcześniej w moim lokalu. Jesteś tu nowy?
- Przypłynąłem niedawno, ale nie jestem żółtodziobem, jeśli o to ci chodzi. Zwiedziłem już parę pobliskich wysp.
- No proszę, światowiec – skwitował ironicznie Crocodile.
- Pierdol się. – Luffy rzucił gazę w kąt, widząc, że krwawienie ustało.
- Zupełnie jakbym widział siebie z przed lat – zaśmiał się mężczyzna. – Byłem taki sam.
- Też uciekłeś z domu? – Spytał Luffy, mając nadzieję, że uda mu się zaskoczyć rozmówcę. To jednak rozmówca zaskoczył jego.
- Tak.
- Dlaczego? – Zainteresował się chłopak. W jego głosie nie było już słychać pogardy.
- Dlaczego? Zawsze jest ten sam powód. Bo dom nie jest szczęśliwym miejscem, czyż nie? – Trzymając cygaro w zębach, Crocodile spojrzał Luffiemu prosto w oczy, a ten przez chwilę czuł się tak, jakby wszystkie jego myśli stały się widoczne.
- Musisz być dziany. Jakżeś się tego wszystkiego dorobił? – Chłopak rozejrzał się dookoła.
- Może cię to zdziwi, ale zaczynałem dokładnie tak samo jak ty.
- Myślisz, że ja też kiedyś będę bogaty? – Ucieszył się Luffy.
- Jeśli wcześniej nie zginiesz. – Crocodile zgasił cygaro. – Posłuchaj, mały, nie ważne jaki z ciebie twardziel, bez przyjaciół, bez osób, które mogłyby cię chronić, w końcu czeka cię zguba.
- Jak mam znaleźć przyjaciół? Nikogo tu nie znam.
- Jednego już znalazłeś.



Na Going Merry nastał czas kolacji, jednak nie wszyscy w niej uczestniczyli. Załoga czuła się przy stole bardzo nie swojo bez kapitana. Właściwie jeszcze nigdy się nie zdarzyło, by Luffy opuścił posiłek, nawet nie tyle ze względu na jedzenie, co na towarzystwo, w końcu zjeść mógł gdziekolwiek. Jednak osoba, z którą obecnie dzielili pokład nie była ich przyjacielem.
- Powiedział, że woli zjeść w swojej kajucie – wyjaśnił Sanji. – Muszę przyznać, że ten inny Luffy zaczyna mi działać na nerwy.
- Nie bądź wobec niego zbyt surowy, musiał przeżyć szok – rzekła Nami. – Nie często ląduje się w innym wymiarze.
- Ale nie musi być taki arogancki. Jak go zaprosiłem na kolację, to powiedział mi, żebym spierdalał.
-Wiesz, sporo z nim rozmawiałam. Opowiedział mi o swoim życiu. Zachowuje się tak nie bez przyczyny.
- To go nie usprawiedliwia. Nasze życie też nie było usłane różami, ale jakoś wszyscy wyrośliśmy na porządnych ludzi. No, prawie wszyscy – Sanji spojrzał na Zoro, który posłał mu mordercze spojrzenie.
- Martwię się o naszego Luffiego – jęknął Chopper, zmieniając temat. – A co jeśli stanie mu się jakaś krzywda? Wiecie jaki on jest, a tam pewnie nie posiada diabelskich mocy.
- Luffy nie jest głupi, chociaż na takiego wygląda – wtrącił się Zoro. – Poradzi sobie.
- Cóż jak o tym myślę, to przypomina mi się, że ten inny Luffy opowiadał mi o paru wrogach, których sobie narobił – Nami powiedziała z pewnym zaniepokojeniem.
- Jakieś przykłady? – Spytałam szermierz.
- Wspominał o człowieku zwanym Don Flamingo, ale to naprawdę nieprzyjemna historia.
- Jak już zaczęłaś mówić, to musisz skończyć. Nie ma odwrotu – Usopp ponaglił przyjaciółkę.
- Z tego co mi wiadomo, kiedyś zaoferował Luffiemu mnóstwo pieniędzy w zamian za dość perwersyjne usługi. Początkowo Luffy był chętny, właściwie dał się uwięzić, ale w pewnym momencie zaczął wątpić czy Don kiedykolwiek mu zapłaci i czy w ogóle wyjdzie stamtąd żywy. Więc postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Zaskoczył faceta we śnie, spuścił mu niezły łomot i jeszcze go obrabował. Potem uciekł z wyspy.
- No proszę, nasz nowy kolega jest nie tylko męską dziwką, ale też złodziejem – stwierdził z sarkazmem Zoro. – Ja bym go pilnował. Kto wie co knuje?
Nagle dało się słyszeć niebywały, rozdzierający wrzask. Przerażeni przyjaciele zerwali się na równe nogi i pobiegli zobaczyć co z Luffim. W ich umysłach malowały się najczarniejsze scenariusze i kompletnie nie spodziewali się tego, co zaraz mieli ujrzeć.
- Luffy, co się... – wszyscy krzyknęli niemalże chórem, wpadając do kajuty, ale szybko urwali.
Chłopak siedział na podłodze, obserwując, z mieszanką szoku i zafascynowania, jak jego kończyny się rozciągają.
- Ja jestem... gumowy – wymamrotał.
- Dopiero teraz odkryłeś? – Zirytowany Sanji zapalił papierosa.
- Twój odpowiednik zjadł diabelski owoc, uzyskując gumowe moce – wytłumaczyła Robin.
- Naprawdę? – Luffy wybełkotał i rozdziawił usta ze zdumienia. – To znaczy... że musi być naprawdę potężny.
- O tak, jest bardzo silny, włada ogromną mocą – powiedział Usopp.
- Ale czad... – Luffy wymamrotał raz jeszcze, napawając się swoimi zdolnościami.


- Jesteś niemożliwy – zdenerwowany Crocodile legł na kanapę, w swoim przepięknym apartamencie.
Luffy stał nieruchomo, zmieszany i zagubiony. Sytuacja, w której się znalazła, powoli zaczynała go przerastać. Chciał jak najszybciej wrócić do domu.
- Po co z nim w ogóle rozmawiałeś? Po co? Nie rozumiem tego. Mało ci problemów, czy jak? Myślisz, że za każdym razem będę w stanie ochronić twój tyłek? – Spytał z wyrzutem mężczyzna i zapalił cygaro. – Nie wystarczy ci, że podpadłeś Don Flamingo? Nie chcę być w twojej skórze, gdy cię dorwie. Za to co mu zrobiłeś pewnie jest gotów zgotować ci taki los, że sam diabeł się chowa.
- A co ja mu takiego zrobiłem? – Zdziwił się Luffy.
Crocodile popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Jaja sobie ze mnie robisz, chłopcze? Jeszcze się mnie pytasz? Przez ciebie stracił oko i kuleje na lewą nogę. Nie mówiąc już, że go obrobiłeś. Fakt, należało się draniowi, Shanks to przy nim dżentelmen, ale i tak postąpiłeś lekkomyślnie. Jak już mowa o Shanksie, na twoim miejscu spakowałbym manatki i wypierniczał z tego miasta. Drugi raz nie zdołam cię przed nim ochronić.
- Nie martw się, wypływam z samego rana – chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Zamierzam zostać piratem. Dlatego zjadłem ten owoc. Potrzebna mi siła.
Wtem Crocodile wstał zaniepokojony, podszedł do Luffiego, złapał go za twarz i dokładnie spojrzał w jego oczy. Potem chwycił go za ręce i przyjrzał się przedramionom, jakby szukając śladów po igłach. Odetchnął z ulgą, gdy nic nie znalazł.
- Co? – Spytał chłopak, gdyż zgłupiał totalnie.
- Całe szczęście nie wpadłeś w kolejne gówno – westchnął mężczyzna. – Przez chwilę myślałem, że jesteś naćpany.
Crocodile wrócił na swoje miejsc i usiadł. Zaczął się nad czymś wyraźnie zastanawiać, gdyż wlepił wzrok w jeden punkt i przestał delektować się cygarem.
- Potrzeby ci statek? – Przemówił nagle.
Tekai

Pirat

Licznik postów: 41

Tekai, 13-11-2008, 21:56
Yaaaaaa, dzięki jesteś niesamowita, dzięki wielkie czytałem z taką ciekawością i znalazłem to co oczekiwałem.
kthxbye
vegi

Piracki oficer

Licznik postów: 724

vegi, 13-11-2008, 23:45
Przeczytałem cały ^^ Temat mnie zaciekawił i nie mogłem się powstrzymać. Świetny tekst! Gratuluję talentu! Mało kto potrafi stworzyć coś tak perfekcyjnego ^^ Z niecierpliwością czekam na dalsze losy! Mam tylko głęboką nadzieję, że jeżeli Luffy znajdzie swoją "normalną" załogę, to nie okażą się oni być prostytutkami xD
BlackKuma

Król piratów

Licznik postów: 3,505

BlackKuma, 14-11-2008, 01:59
Barak słów, brak słów, brak słów... by wyrazić mój podziw! Big Grin
Zajebisty fik Vampircia, ten alternatywny świat, mimo to, że jest troszkuWink kontrowersyjny niesamowicie mi się spodobał i z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały.
Chciałem zacząć czytać twoje fiki w końcu, ale jakoś nie mogłem sie zebraćSmile teraz pojąłem, że źle czyniłem, tworzyłem herezję nie czytając tych fikówWink Teraz muszę się zabrać za pozostałeBig Grin
Gorąco zachęcam do dalszego pisaniaSmile

PS: Bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się wersja alternatywna Crocodil'ea, jeden z najlepszych pomysłów w tym fiku, oczywiście moim zdaniemWink Mam nadzieję, że takich alternatywnych postaci będzie więcejSmile
Jackie D. Flint

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,386

Jackie D. Flint, 15-11-2008, 07:46
Tajooj XD
Cóż można jeszcze dodać poza tym, co już tu powiedziano XD
Więcej! XD

Podoba mi się Twój Crocodile. Naprawdę mnie przekonuje XD Jest jakby nieco nadopiekuńczy, ale domyślam się, że w tamtym świecie tak trzeba.
Podejrzewam, że "ten drugi Luffy", jak już wróci do swojego ciała, to obudzi się na środku morza z jakąś szajbniętą załogą XD Kompletnie inną od tej na Going Mery XD
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Big Grin
BlackKuma

Król piratów

Licznik postów: 3,505

BlackKuma, 15-11-2008, 16:02
Jackie D. Flint napisał(a):Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Big Grin

Nie tylko ty Jackie Wink nie tylko ty. Kto wie może zobaczymy Enela w wersji "pomagam wszystkim i jestem dobry" XD
RiZochi

Pirat

Licznik postów: 41

RiZochi, 16-11-2008, 03:19
Ja również jestem naprawdę zachwycony tym dziełem. Przyjemnie się czyta, akcja równie ciekawa. W ogóle to niezwykle ciekawy pomysł na stworzenie takiego alternatywnego świata. Czekam na kolejny rozdział. Naprawdę jestem ciekawy jak to się wszystko skończy.
1 2 3 4
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź