Legendarny piracki oficer
Wiek: 30
Licznik postów: 876


Ogromnym MINUSEM jest niemalże całkowita kalka z części IV. Imperium znów robi wielką bazę - jeszcze większą, jeszcze straszniejszą, jeszcze bardziej śmiercionością - a sojusz rebeliantów znów ją rozwala, w dodatku chyba jeszcze łatwiej niż obie poprzednie razem wzięte (ale o tym nieco dalej).
Finn a.k.a TRAITOR - w sumie to go polubiłem. Przez cały film jednak pozostaje niewiadomą, czy będzie wrażliwy na Moc, czy też nie. Ma niby przeszkolenie wojskowe, stąd pewne umiejętności walki mieczem świetlnym (nie łykam jednak tego, że mógł walczyć z Kylo dłużej niż 3 sekundy, pomimo że ten drugi był ranny), strzelać potrafi, no i ogólnie przydałoby się więcej Jedi. Podobało mi się jak na początku zobaczył, że Imperium, a w zasadzie Nowy Porządek, nie jest dla niego i postanowił przejść na stronę dobra. To, razem z żołnierzem, z którym później walczył, a który nazwał go zdrajcą, dodaje pewnej głębi do postaci żołnierzy - daje chociaż odrobinę poczucia, że pod każdym hełmem kryje się myśląca i uczuciowa jednostka, z własnymi przemyśleniami i rozterkami. O, no i albo mi się wydaje, albo w tej części lepiej strzelają. ^^ Nie jest raczej dzieckiem żadnego ze znanych nam bohaterów (nie jest to niby niemożliwe, ale czuję w kościach, że Luke nie zrobił dziecka z Murzynką), co potencjalnie zmniejsza jego szansę na bycie Mocowładnym, liczę jednak na jego mocny udział w drugiej części nowej trylogii, jeżeli nie jako Jedi, to chociaż jako wprawny żołnierz.
Rey - moim zdaniem najciekawsza postać nowej części. Nie wiadomo nic na temat jej pochodzenia (oczywiście krąży po Internecie mnóstwo teorii), co jest fajne. IMO nie jest to córka Luke'a, jeszcze bardziej NIE CHCIAŁBYM, by nią była, bo zamykałoby to historię galaktyki w obrębie jednego rodu, ileż można opierać wszystko wokół Skywalkerów. Dajcie kogoś nowego, helou, tym bardziej, że skoro Rey jest silna Mocą, to prawdopodobnie jej rodzic(e) lub ewentualne rodzeństwo również może takie być - idealna furtka na wprowadzenie ciekawej postaci. Wracając zaś do nowej bohaterki, podoba mi się to, że już na starcie ma pewne umiejętności typu pilotaż, radzi sobie z maszynami, jest inteligentna. No i jest bardzo ładna (choć to, wiadomo, kwestia gustu). Nie podoba mi się zaś to, że przy trzeciej próbie wykorzystania Mocy do wpływania na czyjąś wolę odnosi sukces (i to w dodatku w kryzysowej sytuacji, a samo polecenie wydane żołnierzowi było absolutnie sprzeczne z tym, do czego został tam umieszczony), potrafi przyciągnąć miecz, który próbuje również przyciągnąć Kylo (gość przeszkolony i obyty z Mocą), no i że nauczyła się fechtunku niczym Neo w Matrixie nauczył się kung-fu - tj. w kilka sekund i bez realnego treningu. Jednakowoż jest potencjał i po szkoleniu przez Luke'a mam nadzieję, że będzie z niej potężny Jedi.
Han Solo - świetnie zagrany przez Harrisona Forda, mniej-więcej tak wyobrażałem sobie jego rolę w tym filmie, tj. nie gra głównych skrzypiec, ale jest postacią bardzo ważną. Rzuca fajnymi tekstami w odpowiednich momentach, robi szalone rzeczy (wejście w planetę z prędkością nadświetlną lolz) i ginie zamordowany przez własnego syna. No właśnie, fakt, że jest ojcem Kylo Rena (aka Bena Solo) był mocno do przewidzenia (tzn. przynajmniej ja takie założenie postawiłem niemal od razu, gdy oglądałem trailer, bo IMO nie mogło być inaczej jak tak, że będzie to dziecko albo Luke'a, albo właśnie Hana i Lei), nie jest to jednak w żadnym razie minus w moim odczuciu. Gdzieś w necie widziałem post, jakoby miał być uwzględniony w obsadzie do drugiej części, ale mam nadzieję, że to był fejk lub pojawi się w niej jedynie wspominany, no bo helou, przebicie mieczem i upadek z dużej wysokości, a potem eksplozja planety, z której niewielu się ewakuowało, to byłoby zbyt dużo do zdrowego łyknięcia jego powrotu.
Chewie - podobnie jak Han, tzn. czego można ogólnie oczekiwać po ryczącym Wookiem. Jest, bo jest i Han. Powarczał, postrzelał, popilotował, no i tyle. Niech sobie żyje jak najdłużej, ktoś musi pilotować Sokoła.
O roli Lei, R2-D2 i C3PO nie ma co się wypowiadać, bo są mało znaczący dla filmu, o, fajny był moment, jak Leia wyczuła śmierć Hana (co też raczej sugeruje, że to pewniaczek i nie będzie głupiego powrotu).
Kylo Ren aka Ben Solo - postać, co do której miałem spore oczekiwania i oczywiście trochę się rozczarowałem. Ma fajny design (z maską, bo bez niej jest paskudny), wydaje się dość silny - zatrzymanie blasterowej błyskawicy Mocą było naprawdę niezłe, nigdy wcześniej nikt tego nie robił, więc no, szacuneczek. Jakieś tam niby rozterki w nim nadal są, czy być tym złym, czy być tym dobrym, choć zamordowanie ojca wydaje się przypieczętowywać jego przynależność po Ciemnej Stronie. Snoke wspominał coś o dokończeniu jego szkolenia, więc liczę na to, że w kolejnej części wróci silniejszy i już w pełni zły. Super by też było, gdybyśmy nie doczekali się kalki i cudownego nawrócenia gdzieś pod koniec trylogii. Jak zły, to zły, do cholery. I niech sobie nowy miecz świetlny zrobi, bo ten mi się nie podoba. I nie, nie dlatego, że ma inny kształt, tylko dlatego, że wiązka jest niestabilna. Cały czas wydaje się być "poszarpana", nie jest tak jednolita jak w standardowym mieczu świetlnym, wydaje też inne dźwięki - nie wiem, czy ktokolwiek też tak ma, ale mnie to osobiście nieco irytowało. W drugiej części prawdopodobnie dowiemy się więcej na temat tego, dlaczego stał się taki, jaki się stał i wyrżnął nowych adeptów Jedi, co, mam nadzieję, ubarwi jego postać.
Snoke - tajemniczy przywódca Nowego Porządku, mistrz Kylo Rena. Człowiek-zagadka, kolejny użytkownik Mocy. Ciekawi mnie, co robił przez ostatnie kilkadziesiąt lat i skąd on się w ogóle wziął.
BB-8 - prawdopodobny zastępca R2D2 jako mechaniczny przyjaciel głównych bohaterów. IMO nie da się go nie lubić, scena z "okejką" jest super. 
Okej, zbliżając się powoli do końca, powiem nieco o przebiegu filmu i o tym, jak mi się to (nie) podobało. Mamy więc fajny i bardzo obiecujący początek - jeden z żołnierzy Nowego Początku nie wytrzymuje presji i chyba dostrzega "zło" w tejże organizacji i postanawia zdezerterować i zmienić front (no w sumie to nie, o tym postanowił trochę później). Mamy też dziewczynę, która czeka na pustynnej planecie, aż pojawi się ktoś, kto ją zostawił. Walczy sobie o przetrwanie, widać, że umie kombinować, do tej pory typ samotnika, twarda skorupa, miękka w środku, wszystko spoko. Kylo Ren i reszta złych gości chcą znaleźć Luke'a Skywalkera, żeby nie wyszkolił już nikogo więcej i żeby można było w spokoju rozgromić Nową Republikę i w spokoju władać galaktyką. No okej, plan jest dobry. Gorzej z wykonaniem. Generalnie odniosłem wrażenie, że druga część filmu jest na siłę uproszczona i zrobiona tak, żeby upchnąć parę rzeczy, zamiast nadać im więcej głębi. Od momentu porwania Rey zaczyna być już tylko gorzej moim zdaniem. O ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że miała w sobie tyle samozaparcia i przebudzona Moc pozwoliła jej odeprzeć infiltrację mózgu przez Kylo Rena, tak, jak wspomniałem wcześniej, kompletnie nie łykam jej umiejętności narzucenia swojej woli żołnierzowi. Nowa super baza-broń również jest moim zdaniem błędem. Nie powinno w ogóle pojawiać się coś takiego. Helou, pochłonięcie gwiazdy i rozpieprzenie kilku planet tak o? Ja rozumiem, że to jest sci-fi i w filmie, w którym występuje coś takiego jak Moc, miecze świetlne, prędkość nadświetlna i wiele, wiele innych, nie powinno mnie to dziwić, ale to jest po prostu przegięcie pały moim zdaniem. W dodatku na planetę chronioną polem siłowym wślizguje się jeden statek, a jego trzem załogantom udaje się wejść na GŁÓWNEJ BAZY i pole siłowe wyłączyć. O właśnie, ta Jango/Boba Fett v2, Phasma, też trochę miękkim kijem robiona, no bo hej, taka badass girl, a zamiast np. dać się zabić i tego pola nie wyłączać, to posłusznie wykonuje rozkaz? Coś niezbyt oddana chyba temu Nowemu Porządkowi jest. No i ogólnie jej rola w filmie też jest zupełnie bez znaczenia, oprócz tego, że po prostu mamy kogoś wyglądającego inaczej niż wszyscy, kto pewnie kiedyś tam zrobi jedną fajną akcję. Wracając. Po wyłączeniu pola siłowego grupa uderzeniowa Rebeliantów, w postaci zaledwie kilkunastu/kilkudziesięciu myśliwców próbuje jakoś uszkodzić bazę, żeby broń nie wypaliła i nie zniszczyła tych dobrych. Oczywiście uja mogą, bo źli się nauczyli chociaż tego, by nie robić "zniszcz ten kawałek, a wszystko wybuchnie" na powierzchni, a całość wzmocnić solidnym pancerzem. Szkoda tylko, że planeta, na której znajdują się główne siły, nie ma więcej statków do obrony przed najeźdźcami, bo mogliby po prostu Rebeliantów zetrzeć na pył i by było po kłopocie. Okej, w środku bazy oczywiście wszyscy ochroniarze chyba mają przerwę na szlugę, bo grupie udaje się umieścić ładunki wybuchowe i pozostać przy życiu. No, tylko Hanowi się nie udaje, bo próba nawrócenia syna nie wyszła (jakby wyszła, to ja bym wyszedł z kina...). Mamy śmierć Hana Solo, jest to fajne urozmaicenie, no ale nie oszukujmy się, ktoś dobry musiał zginąć. Znaczy dobry i znany, bo pal licho te 3 (czy ile ich tam wybuchło) planety zniszczone przez nową broń danego Imperium. Kylo Ren ma chyba wzmacniany pancerz, bo wytrzymuje strzał. I to nie z blastera, a z kuszy, która jest nawet od blasterów mocniejsza (no chyba że już nie jest, ale patrząc na to, jak odrzucała trafionych żołnierzy, to zakładam, że jest). Okej, może tarcza mocy, może faktycznie pancerz jest z dobrego materiału - nie jest to aż takie istotne. Co jest, to to, że nadal potrafi walczyć i władać Mocą, a zajmuje mu więcej niż 3 sekundy rozbrojenie gościa, który nigdy nie szkolił się w walce mieczem świetlnym, a w dodatku nie używa Mocy. Później jeszcze dostaje oklep od laski, która nigdy nie przeszła nawet treningu wojskowego, o tym we władaniu Mocą nie mówiąc. Gościu, zatrzymałeś strzał z blastera jedną ręką, a nie możesz przechwycić miecza, który przyciąga do siebie jakiś nowicjusz? Dobra, na szczęście udało Ci się przeżyć i Snoke może Cię jeszcze lepiej wyszkoli i w drugiej części pokażesz coś więcej. No właśnie, apropos "tych złych" - w całym filmie nie pada słowo "Sith", brak też charakterystycznych dla nich oczu. Ren jest Renen, bo stoi na czele "Rycerzy Ren". Liczę na obszerne wyjaśnienia w drugiej części.
(patrząc np. z perspektywy Rey) "Rano spotkałam na mojej planecie jednego gościa, a do końca wieczora byłam bohaterką Rebeliantów, dostałam miecz świetlny i nauczyłam się czegoś, czego inni uczą się latami"
Joy Boy
Licznik postów: 7,533
Film obejrzę dopiero, jak wyjdzie na DVD/BD (mogę go kupić po promocyjnej cenie, ale nie kupię biletu do kina), ale sam pomysł na takie rozpoczęcie trylogii to najlepszy początek, Shimi. Takie rozwiązanie było najkorzystniejsze. Teraz, gdy mają hajs i popularność, to mogą zacząć z czyms lepszym. Na filmie nie byłembo... recenzje, a nie chcę iść na "tylko niezły" film z 'dobrymi" efektami. Ja jestem skłonny im wybaczyć kalkę starej trylogii,choć na pewno mogli ją zrobić lepiej.
Tylko nie zarzucajcie mi lubienia MoS'a.
Gorosei
Wiek: 27
Licznik postów: 4,965
Finn
Król piratów
Licznik postów: 4,531
). Twórcy zachowali się ostrożnie i niestety wyszła trochę taka kalka IV, ale należy zaznaczyć, ze mimo tej odtwórczości wszystko im wyszło lepiej. Do tego pamiętajmy, że chwalony Mad Max, jest II częścią na sterydach, a na to jakoś o wiele mniej ludzi narzeka
Dużym plusem filmu są postacie, zarówno te nowe jak i te stare. Jedyne czego szkoda...że Han Solo rip. Ogólnie fajnie, że mieli jaja zabić taką postać(chociaż się trochę tego spodziewałem, bo sam chciał odejść po V części), ale brak interakcji z Lukiem, a z Leią, też tak mało było. No, ale nowa trylogia, ne można poświęcić się starym postacią, kosztem nowych.
Ze Kylo przegrał. Przegrał bo był osłabiony na mocy. Chewie go postrzelił, bo ten był w szoku. Potem osłabiony na mocy i fizycznie wygrał z Finnem i oberwał ciężko od Ray, która jest złotym dzieckiem mocy. Do tego czy on przegrał? Ziemia się rozstąpiła, jakby zginął to by przegrał, nie jest powiedziane, że Ray zadałaby ostateczny śmiertelny cios.
Przyznam, że minusy filmu to brak jaj scenarzystów(główny to osoba odpowiedzialna za IV, V i VI, jeśli dobrze kojarzę) i zachowanie się bezpiecznie odtwórczo. Także jak dla mnie zbyt szybkie tempo akcji. Ludzie siedzieli na Władcy Pierścieni te 3h, to SW też mogli zrobić dłuższę. Ale pójścia do kina nie żałuję, bo film mi się podobał i efekty rewelka.
Legendarny piracki oficer
Wiek: 30
Licznik postów: 876
Właśnie takie wytłumaczenie, ZWŁASZCZA na standardy SW, nie ma NAJMNIEJSZEGO sensu. Ciemna Strona Mocy żywi się gniewem, emocjami, praktycznie im mocniej taki ktoś jest ranny, tym staje się potężniejszy. A złote dziecko czy nie, to jednak jest to asspull totalny, ona nie ma żadnego przeszkolenia w walce na miecze świetlne i używaniu Mocy, a pokonuje kogoś, kto przynajmniej kilka lat poświęcił treningom. To JEST dziura fabularna i nie da się tego wytłumaczyć, nieważne jak mocno byś próbował. Ok, nie umarł, więc tak naprawdę nie przegrał z kretesem, ale Rey położyła go na łopatki, co raczej przesądza o wyniku walki. Ostatnio pochłonąłem kilka książek z EU, więc może dlatego przykładam większą uwagę do pojedynków, bo przeczytałem kilka tak świetnie rozpisanych, że to, co zobaczyłem w najnowszym filmie, wydaje się przy tym bitwą małych dzieci na patyki, gdzie w dodatku wygrywa nie ten z grubym kijem, tylko ta z patyczkiem po lodzie. Tak jak jednak mówiłem wcześniej, ROZUMIEM, dlaczego autorzy obrali taki kierunek w pierwszej części trylogii i po prostu liczę na to, że kolejne części będą bardziej spójne w tego typu kwestiach. 
Król piratów
Licznik postów: 4,531
On nie jest po ciemnej stronie mocy. On jest rozdartym bachorem pomiędzy dwoma stronami i zabicie ojca wprawiło go w szok, osłabiło go, a on myślał, ze dzięki temu odda się całkowicie ciemnej stronie i przybliży się do bycia kimś na wzór Vadera. On jest jak dziecko, które odczuwa presję i boi się, ze nie będzie silniejszy. Nie wiemy dokładnie ile trenował i np. w walce na miecze świetlne może być słabszy od innych. Skoro czytasz Legends, to dobrze wiesz, że jak np. Horn nie każdy jest dobry w każdym aspekcie. A sam miecz jest zwykłą bronią i np. taki Finn, który był szkolony od dziecka, czy Ray, która radziła sobie sama i skakała z kijaszkiem mogą lepiej się posługiwać samym mieczem niż Kylo. A sam jak pisałem wczesniej był ciężko rany fizycznie i na mocy. Sam jestem fanem sw i rozumiem, że nie jest to do końca jakieś super wytłumaczenie, ale nie jest to też ogromna dziura logiczna. Ale na bank zgodzę się co do ostatniego zdania, że po kolejnych filmach oczekuje więcej. Ten film w pewnym sensie dostał taki kredyt zaufania, po tym co zrobił Lucas i ogólnie dobry początek. Ale dalej musi być lepiej.
Legendarny piracki oficer
Wiek: 30
Licznik postów: 876

On JEST po ciemnej stronie. Właśnie po zabiciu ojca powiedział coś w stylu "dziękuję", nie pamiętam już teraz dokładnie, w każdym razie przypieczętował swój los jako wojownika ciemnej strony. Idziemy dalej: miecz świetlny NIE JEST zwykłą bronią. Każda forma walki mieczem świetlnym wymaga korzystania z Mocy, do prawidłowego władania nim, dlatego właśnie nie widzimy żołnierzy korzystających z tego typu broni. Delikatną kwestią sporną może być to, że nadal korzysta się z czegoś takiego jak "forma walki mieczem świetlnym", bo nie wiadomo, czy Yoda nauczył tego Luke'a, bo jeśli nie, to musiał niejako instynktownie stworzyć nową formę. W każdym razie walka mieczem świetlnym i Moc idą w parze, dlatego nie, Finn NIE MÓGŁBY pokonać Kylo Rena w walce na miecze świetlne.
No i nie ma czegoś takiego jak "ranny na Mocy", po zabiciu ojca i podczas walki Moc powinna w nim wrzeć i dodawać mu siły, tym bardziej, że, jak już wspomnieliśmy wcześniej, to nie jest jakiś nowicjusz, który tydzień temu nauczył się nią władać. Dlatego są to dziury.
Król piratów
Licznik postów: 4,531
Nie nie jest
Nawet sami twórcy to potwierdzili. On uważał, że zabicie ojca go wzmocni i będzie całkowicie po ciemnej stronie mocy(wcześniej była scena z hełmem Vadera, gdy przyznawał, że dalej ciągnie go do jasnej), ale to go rozdarło jeszcze bardziej w tym momencie. I to zostało potwierdzone przez samych twórców. I tak miecz świetlny nie jest zwykła bronią, jest ciężka w użyciu, ale każdy może się nią posługiwać. Generał Greavius(pewnie źle napisałem
) nie posługiwał się mocą, a miał cztery miecze świetlne. Nie potrzeba do tego mocy, chociaż się przydaje oczywiście. I dlatego Kylo był ciężko ranny fizycznie, a takze mentalnie(potwarzam sami twórcy to potwierdzili, czyli był jak ja to pisze rany na mocy
) i wygrał z Finnem i przegrał z Ray, która jest sama z siebie silna na mocy, plus posługiwanie się mieczem nie trza być jedi, ani sithem. Jak pisałem nie jest to całkowicie super wytłumaczenie, bo mnie w 100% nie przekonuje, ale jednak nie jest to ogromna dziura
Sogeking
Wiek: 34
Licznik postów: 697
.
Legendarny piracki oficer
Wiek: 30
Licznik postów: 876
Hmm, no jeżeli faktycznie twórcy to potwierdzają, to okej. Jest to dla mnie głupie, ale okej, przyjmuję to na klatę.
Mam jednak nadzieję, że w drugiej części odda się całkowicie Ciemnej Stronie, no bo litości, jakieś nawrócenia z dupy są nudne... A do posługiwania się mieczem świetlnym oczywiście nie trzeba być Jedi ani Sithem czy w ogóle być wrażliwym na Moc, ale posługiwać się, a walczyć nim, to jednak dwie zupełnie różne kwestie, bo samo korzystanie z Mocy podczas walki znacznie zwiększa percepcję, przyspiesza i zwiększa zakres ruchów, relfeks itd., dlatego właśnie nie powinno dochodzić do sytuacji, że ktoś z niej korzystający daje się oklepać własną bronią komuś, kto tego nie potrafi. To trochę jak żołnierz postrzelony przez cywila - nie trzeba mieć specjalnych umiejętności, by pociągnąć za spust, ale już celowanie, oszacowanie odległości itd. wymaga treningu. Tak, tak, trochę z dupy analogia, ale chyba wiadomo, o co mi chodzi. 
Cytat:Baaardzo podobał mi się też powrót do walk na miecze w dawnym stylu bez dziwacznej, przekombinowanej choreografi.
Albo przykład z trylogii Dartha Bane'a - Bane i Zannah vs Farfalla, Raskta Lsu i Sarro Xaj, Worror i Johun pojedynek na Tythonie. Kwintesencja walki na miecze świetlne, dynamika, prędkość, "kocie ruchy", Moc. Nie wyobrażam sobie ekranizacji tego typu pojedynków jako proste machanie mieczykami i IMO odbiera to "fajności" użytkownikom Mocy.
Król piratów
Licznik postów: 4,531
Tak jak pisałem Moc pomaga, ale był osłabiony. I akurat to wytłumaczenie jak pisałem też nie jest dla mnie dobre w 100%, ale przynajmniej mmay postać, która się wacha pomiędzy jasną, a ciemną stroną mocy i chce być po tej ciemnej. Jeszcze jest teoria, ze Kylo zabił ojca, by przypodobać się Snokowi i udowodnić lojalność, a tak naprawde jest tajnym agentem i w walce z Ray się podłożył xD Ale to już nie ma żadnego potwierdzenia i jest już zbyt naciągane, przynajmniej dla mnie.
Sogeking
Wiek: 34
Licznik postów: 697
. Sprawiają wrazenie tańca towarzyskiego z dokładnie zaplanowanymi krokami. Walka w ep 4 z racji budżetu wyglądała jak wyglądała, ale te z 5 i 6 epizodu stawiam wyżej (choć też nie są niczym wspaniałym, ot dają radę) niż te z nowszych.
.Legendarny piracki oficer
Wiek: 30
Licznik postów: 876
Cytat:Edit bo widzę że nieco dodałeś. Nie chodzi mi koniecznie o proste machanie, a o to by chociaż spróbowano dać wrażenie walki. Zamiast dziesiątek bezcelowych uderzeń mieczem o miecz z których połowa nawet nie zmierza w kierunku przeciwnika woałbym coś wzorowanego choć w części na prawdziwej szermierce, którą znamy z traktatów.
), to szczena by opadała. A skaczący Yoda to właśnie nic innego jak Ataru, technika Formy IV.Ossus napisał(a):Ataru było techniką dynamiczną i skoczną, wykorzystującą szybkość przeciwko sile. Wymagająca ogromnej kondycji fizycznej i wytrzymałości, Ataru stawiała na uniki i celne cięcia, mające zdekoncentrować i unieszkodliwić przeciwnika. Specjalistami od Ataru, byli ci Jedi, którzy wykorzystywali swoją naturalną szybkość, giętkość czy niewielki wzrost, rekompensując jednocześnie relatywnie niewielką siłę fizyczną, a także tacy, dla których finezja i szybkość walki miała większe znaczenie, niż rozbudowana obrona czy też nader silny atak. Ataru zakładała bowiem częste i szybkie ataki i daleko posuniętą akrobatykę podczas walki.i
Ossus napisał(a):Niekwestionowanym mistrzem Ataru był Yoda, który idealnie wkomponował w założenia Formy Czwartej swój niewielki wzrost i relatywnie małą siłę.: )
Sogeking
Wiek: 34
Licznik postów: 697
. Formy walki powstały jeśli się nie mylę równocześnie z NT w jakichś artykułach okołofilmowych i trudno je uważać za argument w obronie pojedynków na miecze. Ot któryś z autorów EU dorobił opisy do walk (przy okazji dopieszczając Samuela LJ Vaapadem jakby purpurowy miecz nie wystarczył
). Nawet jeśli Ataru wygląda fajnie na papierze to już w filmie sprawia absurdalne wrażenie. Cytat:[color=rgba(0, 0, 0, 0.682353)]ZUPEŁNIE inna od szermierki znanej nam z historii ludzkości[/color]Nie taka zupełnie inna. W końcu mamy dwóch gości z ostrymi przedmiotami usiłujących zrobić sobie nawzajem kuku. Coś tam dałoby się przenieść. Nie chodzi mi tu o przenoszenie całej szermierki w skali jeden do jednego, ale dobrze byłoby gdyby walka choćby w promilu przypominała WALKĘ. Mamy pod ręką doświadczenie ludzi, którzy naprawdę walczyli na śmierć i życie, a niemal nikt z tego nie korzysta. I to tyczy się większości filmów, NT tylko poszła w zupełną skrajność oferując przedłużający się taniec z określonymi z góry krokami. Btw o które ksiązki chodzi?
Imperator
Licznik postów: 2,588