(Nie)słodkie urwisy
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
1 2 3
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 31-12-2008, 18:22
Postanowiłam z tego zrobić z deka kryminał. Już raz zrobiłam kryminalny FF (z FMA). Z tym, że to będzie kryminał klasyczny, bo ja lubie Agathę Christie.
Tak więc zbierajcie informacje i spróbujcie pomyśleć, co tu sie świeci, a przy rozwiazaniu napiszcie mi, czy było przewidywalne.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 31-12-2008, 18:29
Hmm, chapter nie wnosi nic nowego. Ot takie przyjemne czytadełko, fajne ale nie porywa. Czekam, na następną część, która w końcu popchnie akcję do przodu, bo fajna historia.
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 08-01-2009, 18:08
Jeszcze raz siódemka.

Część 7
Brook zalał sobie herbatę, po czym przysiadł się do Choppera i Franky’ego przy stole. Przed chwilą udało im się namówić do leżakowania całą szóstkę swoich przyjaciół. Teraz zebrali się znów w jednym miejscu, aby omówić wyniki swojej rodzinnej wyprawy na zakupy.
- A więc Robin, Zoro i Sanji mieli dzisiaj przebłyski świadomości. Nie jest źle. Co mamy, panowie? – spytał po chwili Brook.
- Zanim zgubiłem Zoro i Usoppa – zaczął Franky, a szkielet uszczknął łyk herbaty, słuchając uważnie. – udało mi się wypytać paru miejscowych. Nie byli zbyt rozmowni, ale udało mi się uchwycić parę ciekawych rzeczy.
- Na przykład? – zapytał Brook, a Franky natychmiast wyjaśnił:
- Wszyscy ciągle powtarzali, że to bardzo spokojna wyspa; że od tego incydentu z piratami sprzed czterdziestu laty nie było drugiego takiego przypadku, aby ktoś ich zaatakował. Poza tym zdaje się, że nie mają burmistrza. Władzę, tak jakby sprawuje tutaj niejaki Eli.
- Ach, spotkałem go już – powiedział Brook, przyglądając się trzymanej oburącz filiżance. – Bardzo nieprzyjemny policjant. Chce nas stąd wykurzyć. Myśli, że zamierzamy zaatakować miasto. Podczas naszego pierwszego spotkania powiedział: „Zresztą w obecnym stanie nie możecie się bronić.” Wie co się stało z Luffy’m i resztą, jestem tego pewien. Franky – zwrócił na cyborga swój wzrok. – co mówią o Elim ludzie w mieście?
- Z tego co usłyszałem, raczej go nie lubią. Uważają go za leniwego warchoła.
- Podsłuchałem kilka matek na placu zabaw – wtrącił się Chopper. – Również mówiły podobne rzeczy. Wydaje się, że Eli nie za bardzo sprawdza się w roli stróża porządku, a tym bardziej burmistrza.
- Więc dlaczego wciąż go trzymają? – zastanowił się głośno Brook.
Wypił jeszcze łyk herbaty, a potem podniósł się z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po kuchni. Nagle zatrzymał się i oparł się lewą ręką o stół.
- A co wiemy o samym zdarzeniu z piratami?
- Tym razem też mało – stwierdził Chopper. – Wszyscy rodzice, których pytałem, albo kazali mi się wynosić, albo mówili, że nie było ich wtedy jeszcze na świecie.
- U mnie tak samo – odparł Franky.
- Niestety ja też poniosłem w tym względzie porażkę – westchnął Brook i znów usiadł.
Przez chwilę trwała niezręczna i ponura cisza, a potem odezwał się nagle Chopper:
- A właśnie. Dzisiaj na placu zabaw spotkałem dziwną kobietę. Sprawowała pieczę nad grupką dzieci, ubranych w marynarskie mundurki.
- To pewnie panna Gladstone – odparł nieco weselej Brook. – Bardzo miła kobieta. Prowadzi w tym mieście szkołę.
Brook zamilkł. Znów chwycił oburącz herbatę i zamyślił się przez chwilę. Dopił jednym łykiem ciepły napój, po czym odezwał się znów:
- Zrobimy tak jak pierwotnie ustaliłem. Ja i Franky wyjdziemy dziś wieczorem na maraton po knajpach. Ludzie po kilku głębszych robią się bardzo rozmowni. Może uda nam się wyciągnąć od nich to, co chcemy.
- A nie sądzisz, Brook, że po tym, jak wczoraj próbowałeś ich oswoić, mogą nie być skłonni do picia z nami? – zapytał sceptycznie Franky, a Brook odpowiedział:
- Toteż tym razem nie zamierzam brać ze sobą laski, tylko skrzypce. Spróbuję jeszcze raz zdobyć ich zaufanie. Zostaw negocjacje mnie, Franky.
- Zostawić tobie?! – zdenerwował się cyborg. – To będzie katastrofa! Posłuchaj, Brook: Dziś zostajesz tutaj i zajmujesz się tym, co ci najlepiej wychodzi, czyli niańczeniem Luffy’ego i reszty. Nie zamierzam dzisiaj siedzieć z tymi małymi potworami!
- Jesteś pewien, że nie będziesz potrzebować pomocy? – spytał Brook.
- Uwierz, Brook, umiem sobie poradzić.
- W takim razie zrób to – powiedział szkielet, podnosząc się z miejsca i kładąc rękę na ramieniu Franky’ego. – Liczę na to, że przyniesiesz jakieś ważne informacje.
Franky uśmiechnął się i powrócił do kotłowni. Musiał się przygotować.

Franky zszedł powoli na ląd i rozejrzał się po porcie. Od razu odnalazł gospodę, w której jeszcze niedawno jego tymczasowy kapitan poniósł porażkę. Skierował się w tamto miejsce i po chwili znalazł się w jej zadymionym wnętrzu. Przez kilka sekund był niezauważalny, ale potem – w odstępach kilku chwil – wszystkie oczy w gospodzie zwróciły się w jego stronę i wcale nie zdradzały braku ksenofobii. Cyborg jednak wyprostował się i, ignorując ich, podszedł do baru i usiadł naprzeciw szynkwasu.
Barman rzucił mu chłodne spojrzenie, po czym oparł się o blat i pochylił się bardziej ku jego twarzy, aby zaraz szepnąć:
- Czego tu chcesz, piracka szumowino?
- Na początek jakieś dobre sake – odparł z opanowaniem Franky.
Barman uśmiechnął się do niego ironicznie, po czym odwrócił się na moment i wyciągnął spomiędzy rzędu butelek jakiś trunek. Postawił butelkę przed cyborgiem, po czym schylił się, aby spod lady wyciągnął dużą szklankę. Niebawem Franky delektował się tutejszą sake. Odstawił szklankę, a barman czekał. Cyborg milczał przez chwilę.
- Nienajgorsza – stwierdził, po czym zbliżył twarz do twarzy barmana i powiedział ciszej: – Pewnie sporo piratów przybywa do tego portu.
- Prawda, czasem się pojawiają, ale zaraz po kilku dniach znikają – odparł spokojnym tonem barman i dodał: – Wraz ze statkami. Miej się na baczności, piracie.
- Może po prostu odpływają? – zapytał Franky. Chciał się upewnić.
- Nie, piracie.
- A co takiego dzieje się z piratami na tej wyspie, że znikają? Opisz mi, proszę, tortury jakie mnie czekają.
- Sam nie wiem… Po prostu przypływają, pokręcą się po wyspie jakiś czas, a następnego dnia oni i ich statek znikają jak sen jaki złoty. To generalnie działka Eliego.
- Eli? Ten policjant? – zdumiał się cyborg. Barman zaśmiał się pod nosem i odrzekł:
- Starzeje się biedaczek. Dawniej był skuteczniejszy. O wiele bardziej skuteczniejszy. Wciąż jednak pała nienawiścią po tym, co zdarzyło się tamtego dnia.
- Chodzi o ten atak piratów sprzed czterdziestu lat? – spytał domyślnie Franky.
- Widzę, że ty i twój kościsty przyjaciel już o tym słyszeliście.
- Właśnie chciałem się o tym dowiedzieć czegoś więcej. To bardzo ważne.
- To nie jest opowieść, którą można spokojnie opowiadać w miłym towarzystwie. Niby nic. Zwykły napad piratów na miasto portowe. Takie rzeczy zdarzają się codziennie. Jednak utrata dobytku i bliskich potrafi zaboleć.
- Uwierz mi, przyjacielu. I ja poznałem ten ból, i reszta załogi, do której należę. Nic, co ludzkie, nie jest nam obce.
Barman przez moment milczał, przyglądając się w skupieniu cyborgowi. Następnie wyprostował się i zaczął opowiadać…

Brook siedział sobie w kuchni i pilnował dzieci, które właśnie rysowały obrazki. To był jednak dobry pomysł na to, aby je zająć czymś tak uroczym. Brook polecił im narysowanie mu czegoś ładnego. Jeszcze jakieś pół godziny i trzeba będzie kłaść ich spać. Na razie jednak Brook mógł w spokoju poczekać na Franky’ego i pomyśleć o całej sprawie jeszcze raz, mając przy okazji te urwisy na oku.
- Wujku Brook, a właściwie jak to jest, że ty się ruszasz, chociaż z ciebie tylko kości są? – zapytała Robin, nie odrywając się od rysowania.
Brook spojrzał na nią ze zdziwieniem. Chwilę potem odezwał się Sanji:
- Właśnie. Jak to się dzieje? Przecież normalnie człowiek porusza się, dzięki mięśniom.
- Naprawdę? – zdumiał się Luffy. – Nie wiedziałem o tym.
- A więc, wujku Brook – odezwał się do opiekuna Zoro.
Wszystkie spojrzały na niego w oczekiwaniu na odpowiedź. Brook przez chwilę milczał. Nie był pewien, czy powinien im opowiadać swoją historię. W końcu mogły się go przestraszyć, dowiedziawszy się, że wujek Brook umarł, ale powrócił do życia. Z drugiej strony był przecież kościotrupem i z tym się już oswoiły. Jednak mimo to Brook wahał się. Makabra to makabra. Eh, dlaczego nie spytały o coś mniej kłopotliwego – na przykład skąd się biorą dzieci? Ale trudno… Ostatecznie mógł się też ograniczyć do wyjaśnienia, że to z powodu jego owocu. Tak postanowił zrobić.
- Pamiętacie jak opowiadałem wam o Diabelskich Owocach? – zaczął Brook. – No, więc ja też zjadłem jeden. Nosił nazwę Piekielny Owoc i temu, kto go zjadł, dawał po śmierci możliwość powrotu do życia. Ja umarłem, ale potem przez długi czas szukałem swojego ciała, a kiedy je w końcu znalazłem, pozostały po nim tylko kości. Teraz jestem więc duszą, która wprawia w ruch sam szkielet.
Ok., nie było źle. Obyło się bez makabrycznych opisów.
- Chwila – powiedział Usopp. – Skoro pozostały po tobie same kości to znaczy, że nie masz mózgu. Jak to możliwe, że mówisz, widzisz, słyszysz i robisz te wszystkie rzeczy?
Brook zamilkł ze zdumienia, po czym przyłożył rękę do brody, co świadczyło o głębokim zastanowieniu. Nie myślał jednak o pytaniu zadanym przez Usoppa tylko o czymś zgoła innym…
- Wujku Brook? – spytała Nami, wyrywając go z rozmyślań.
- Wybaczcie, dzieci – powiedział. – Nigdy o tym nie myślałem, ale odnoszę wrażenie, że skoro moja dusza wprawia w ruch moje ciało, to umożliwia mi też inne rzeczy.
- A wujek Chopper? – odezwał się nagle Sanji. – Jak to się dzieje, że on mówi? Czym on właściwie jest?
- Wujek Chopper również zjadł Diabelski Owoc, zwany Ludzkim Owocem. Jest teraz kimś pomiędzy człowiekiem a reniferem – wyjaśnił najprościej jak umiał Brook.
- Jejku – szepnął ze zdumienia Luffy.
Dzieci widocznie nie miały więcej pytań, bo powróciły do rysowania. Tymczasem Brook znów się zastanowił. Trwał w tym zamyśleniu aż do czasu, kiedy zorientował się, że jest już bardzo późno i trzeba kłaść dzieciaki spać. Tej nocy nie opowiadał im bajki, bo był zbyt zmęczony, więc po prostu uśpił ich kołysanką i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Następnie poszedł do kajuty Robin i przeszukał dokładnie jej ogromną i bogatą bibliotekę. Szukał pewnej książki. Był pewien, że Robin ją ma. Normalnie rzadko do niej zaglądali, ale teraz była Brookowi potrzebna bardziej, niż kiedykolwiek. Musiał sprawdzić, czy jego podejrzenia są słuszne. Palcem przesuwał po grzbietach książek, czytając tytuły, aż w końcu natrafił na ten, którego szukał.
Wysunął odrobinę ku sobie grubą, ale małą książkę, a potem szybkim ruchem wyciągnął ją. Usiadł przy biurku i zaczął uważnie przeglądać jej strony.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 08-01-2009, 18:28
Cytat:Franky uśmiechnął się i powrócił do kotłowni.

Na żaglowcach nie ma kotłowniTongue

Fanfik dobry, ciekawi mnie co będzie dalej, a to najważniejsza cecha jaką muszę odczuwać po przeczytaniu fika, by wrażenia były pozytywne.
Grigorij

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,334

Grigorij, 08-01-2009, 18:38
najuch napisał(a):Na żaglowcach nie ma kotłowniTongue
Chyba chodzi o to pomieszczenie w którym jest mecganizm do Cour de Burst, tam gdzie stał Franky gdy uciekali przed Garpem.
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 08-01-2009, 19:00
A może wypowiesz się, grzesiu, o fanficku, co?
Grigorij

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,334

Grigorij, 08-01-2009, 19:17
Mogę się wypowiedzieć. Fajny fanfik, ciekawy, zajmujący podobnie jak wszystkie twoje dzieła. Nic więcej nie powiem bo nie mam się do czego konstruktywnie przyczepić.
Szogun

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,249

Szogun, 08-01-2009, 20:44
a ja ciagle nic nie wiem. Watsonie podaj mi fajkę muszę pomyśleć!
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 08-01-2009, 20:46
szogun napisał(a):a ja ciagle nic nie wiem. Watsonie podaj mi fajkę muszę pomyśleć!
Masz juz cygaro :rotfl: .

[ Dodano: 2009-01-08, 18:47 ]
Nawiasem mówiąc, masz jeszcze PRzygody Buggusia do napisania. Liczę na ciebie.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 08-01-2009, 20:52
Zes kryminal z tego zrobila, ale to dobrze, bo fajnie mieszac stylamiTongue
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 08-01-2009, 21:00
Oczywiście to będzie kryminał z zachowaniem tamtejszych realiów.
hehex

Wilk morski

Licznik postów: 65

hehex, 05-02-2009, 23:03
fajny czekam na następną część choć w którejś części jakoś zapamiętałem było thausend sunny coś takiego to jest thousend (1000) sunny

Naj: Hehex, na tym forum używa się wielkich liter i przecinków, tak? Zasady języka polskiego, do diabła.

heh: najuch pomyśl co czuje moja nauczycielka polskiego Big Grin i jeszcze tu mi pokazuje błędy ortograficzne Big Grin
Aizen

Pirat

Licznik postów: 44

Aizen, 07-02-2009, 03:04
Seria niezła , Brook fajniejszy niż w oryginale i nie wiedzieć czemu ciągle wyobrażam go sobie z skórą i całą resztą :/
1 2 3
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź