Moja tfurczość
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 22-03-2009, 13:31
Nie no, rysunki świetneTongue I tak pasują do postaci, że nie mogęWink Trochę czuć klimat yaoi, ale wyglad postaci nie odbiega zbytnio od tego co sobie wyobraziłem. Świenta robota;p
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 23-03-2009, 21:23
Tak, wiem, że ten rozdział kończy się kiczowato. Tak, pisałam to, będąc tego w pełni świadoma. Tak po prostu... musiało być Tongue


Rozdział VIII

Kiedy żołnierze wrócili, Adam zadrżał. Nie miał pojęcia co zrobili z Borysem. Czy z nim zrobią to samo, cokolwiek to by nie było? Czy go zabiją? Czy będą go torturować? Wzbierała w nim panika, ale powtarzał sobie, że musi być dzielny. Nie odezwał się więc ani słowem. Nie błagał o litość i nie wyrywał się. Pozwolił by zaprowadzono go do innego pokoju.
Zdziwił się, gdy dotarł na miejsce. Czekali tam na niego generał i... Ulrich. Kiedy Adam na niego spojrzał, ten momentalnie odwrócił wzrok. Widać było, że jemu sytuacja również się nie podoba. Wkrótce cała trójka została w pokoju sama. Adam milczał, starając się nie okazywać jaki jest przerażony. Nagle generał podszedł do chłopaka i uderzył go w brzuch, posyłając go na kolana. Ulrich nawet nie drgnął, ale jego pięści zacisnęły się nerwowo.
- Jeśli chcesz odzyskać moje zaufanie... – generał zwrócił się do syna i położył pistolet na stole - ... to zabij go.
Trudno powiedzieć kto przeżył większy szok, Adam czy Ulrich, ale obaj nie mogli uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Młody Richter spojrzał na ojca, bardziej blady niż kiedykolwiek i przez chwilę patrzył na niego, jakby czekał aż usłyszy „tylko żartowałem”. Ale te słowa nigdy nie nadeszły, więc musiał znaleźć sposób na wybrnięcie z sytuacji.
- Może posiadać cenne informacje. Nie lepiej zachować go przy życiu? – zaproponował.
- Nie pouczaj mnie! Wydałem ci rozkaz!
- Tak jest. – Ulrich powiedział przez zaciśnięte gardło.
Wziął pistolet ze stołu i odbezpieczył. Następnie podszedł do Adama. Spojrzeli na siebie. Oczy Polaka wypełniał strach, oczy Niemca zwątpienie. Richter wycelował w jego głowę, ale nie strzelił.
- Na co czekasz?! – ponaglił go ojciec.
Palec zadrżał na spuście. Serce Adama biło tak mocno, że nawet Ulrich je słyszał. Kropelki potu spływały po czołach ich obu. Adam na chwilę zamknął oczy i wtedy padł strzał. Ale chłopak nie poczuł bólu. Nie upadł na podłogę. Kula nigdy go nie dosięgła. Richter wycelował w swojego ojca. Pocisk przeszył generała i mężczyzna przewrócił się. Potem na chwilę zapanowała cisza. Adam wciąż nie był w stanie wydać z siebie słowa, a Ulrich wpatrywał się w nieruchome ciało mężczyzny, samemu wyglądając na zszokowanego, mimo że to on pociągnął za spust. Szybko jednak zreflektował się i stanął przy ścianie, zaraz obok drzwi.
- Pomocy! Więzień się wyrwał i zabił generała! - krzyknął.
Do sali wbiegł zaaferowany strażnik, a Ulrich szybko zatrzasnął drzwi i zastrzelił go.
- Mam nadzieję, że nikt inny tego nie usłyszał – rzekł Richter, rozbrajając trupa.
W końcu Adam doszedł do siebie po wstępnym szoku i wstał. Podszedł do Richtera i przyłożył mu pięścią w nos.
- To za to, że nas wydałeś, obłudniku! – krzyknął.
- Czy zdajesz sobie sprawę, co ja przed chwilą dla ciebie zrobiłem?! – Ulrich krzyknął roztrzęsiony i złapał się za obolały nos. Ogarnęły go rozpacz i wściekłość.
- Przepraszam, że cię uderzyłem, ale musiałem rozładować napięcie. Teraz jesteśmy kwita.
- Szybko, zakładaj jego mundur i bierz broń. Nie mamy wiele czasu. – Choć było mu ciężko, Niemiec postanowił zmusić się do racjonalnego działania.
- A jak mnie ktoś rozpozna?
- Jest mniejsza szansa, że cię rozpozna w tym niż w tym, co miałeś na sobie przedtem. Musimy uwolnić Ninę i Borysa.
- Niby jak? Zaraz zleci się tu cały batalion.
- Dlatego musimy opuścić bazę zanim ktoś się zorientuje.
- To samobójstwo!
- Masz lepszy pomysł?
Nie miał, więc westchnął ciężko i postąpił zgodnie z instrukcjami przyjaciela.


Dlaczego oni zawsze muszą być tacy nieuprzejmi? - Pomyślał Borys, siedząc w towarzystwie przesłuchującego go esesmana. Nie pierwszy raz był więziony i wiedział czego się spodziewać. - Zaraz uderzy mnie w twarz i powie żebym nie łgał.
- Nie łżyj! – Zgodnie z przewidywaniami Borys dostał w twarz.
- Ale wszystko, co powiedziałem to prawda. Jestem geologiem i to tamci wieśniacy twierdzą, że mnie tam ściągnęli.
- Spotkałem już wiele osób, które kłamały podczas przesłuchań, ale jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem takich bzdur.
- Skoro wierzycie, że można przenieść się do innego świata, to czemu nie chcecie uwierzyć, że ktoś tam może mieszkać?
Oficerowi nie za bardzo spodobała się riposta Borysa, bo uderzył go kilka razy.
- Skoro jesteś taki pewny siebie, to czemu mi nie zdradzisz, gdzie ci ludzie mieszkają? – Niemiec rzekł z drwiną.
- Proszę mi dać kartkę to narysuję mapę.
Borys doskonale umiał okiełznać strach, ale granie przerażonego też całkiem nieźle mu szło. Może właśnie dzięki temu esesman w końcu zaczął mu wierzyć.
- Masz! – położył kartkę na biurku.
Borys miał wciąż związane ręce, więc oficer musiał go oswobodzić.
- Tylko nie próbuj żadnych sztuczek – wycelował w niego lufę pistoletu.
Rosjanin, wciąż udając przerażenie, drżącą dłonią sięgnął po długopis. Upadł mu jednak na podłogę. Chciał się pochylić by go podnieść, ale oficer, pełen podejrzeń, powstrzymał go.
- Ja to zrobię – oznajmił.
Teraz albo nigdy. - Pomyślał Borys.
Kiedy Niemiec na sekundę odwrócił wzrok by podnieść upuszczony przedmiot, Borys silnym kopniakiem wytrącił mu broń z dłoni i chwycił długopis. Wbił go prosto w udo Niemca zyskując trochę czasu. Następnie rzucił się do broni i wystrzelił, celując w głowę wroga.
- Uff... – Borys odetchnął z ulgą.


Początkowo szło im łatwiej niż się spodziewali. Udało im się dotrzeć do celi Niny, bez wzbudzania podejrzeń. Mając element zaskoczeniu bez problemu unieszkodliwili strażników i uwolnili kobietę. Jedyny problem polegał na tym, że nie mieli pod ręką żadnego kamuflażu, który mogłaby wykorzystać. Ale z drugiej strony widok prowadzonego więźnia nie stanowił tu niczego nadzwyczajnego, więc zdecydowali się na tą opcję. Pozostało pytanie jak długo będą w stanie się kryć.
Zmierzali do miejsce, gdzie przetrzymywano Borysa. Na szczęście Ulrich był dobrze zorientowany, więc wiedzieli jaką drogę obrać. Musieli jednak liczyć się z niebezpieczeństwem. Przez cały czas Polak bacznie obserwował mijających ich ludzi. Większość z nich nawet nie zwracała na nich uwagi, ale w pewnym momencie czas jakby spowolnił. Chłopak wyraźnie widział jak przechodzący obok żołnierz podnosi na niego wzrok. Wyraźnie widział jak jego oczy rozszerzają się w szoku. Adam zareagował natychmiastowo. Wepchnął swoich towarzyszy w boczny korytarz, nim padły pierwsze strzały. Zaczęli uciekać. Słyszeli jak pościg się nasila. W pewnym momencie wbiegli na grupkę żołnierzy. Skręcili w inny korytarz, ale i ta droga została odcięta. Byli otoczeni.
- Rzućcie broń! – krzyknął oficer dowodzący grupą.
Zawahali się, nie mieli żadnych szans. Właśnie zamierzali się poddać, gdy nagła seria z karabinu uśmierciła część otaczających ich ludzi. Korzystając z okazji, otworzyli ogień do pozostałych. Po minucie stali sami na placu boju.
- Borys? – rzekł Adam na widok wybawcy.
- Gdybym grzecznie czekał aż mnie uratujecie już dawno byśmy nie żyli – skomentował Rosjanin. Miał na sobie strój esesmana, którego zabił.
- Do twarzy ci w tym mundurze.
- Nawzajem. Jak wyjdziemy stąd żywi to ubierzemy się tak na imprezę sylwestrową, a póki co musimy zdobyć jakieś środki wybuchowe i się stąd wydostać.
- Myślicie, że wielu zostało jeszcze przy życiu? – spytała Nina.
- Zaraz się dowiemy. – Borys rzekł nonszalancko i naładował karabin.
Musieli być czujni, więc za każdym razem, gdy dochodzili do nowego korytarza Fedorov sprawdzał czy droga jest wolna i dopiero wtedy szli dalej. Przy kolejnym podejściu zauważył czający się na nich oddział. Pech chciał, że oddział zauważył ich również. Znowu rozpoczęła się pogoń. Nie mając alternatywy wpadli do najbliższego pomieszczenia i zabarykadowali się. Fedorov natychmiast zaczął szukać wyjścia.
Serie dziurawiły drzwi. Wszyscy padli na podłogę, zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji. Po chwili strzały ustały, ale wtedy zaczęto wyważać drzwi.
- Szyb wentylacyjny jest za mały by się przez niego wydostać, więc pozostaje tylko jedno. – to mówiąc Borys wsadził sobie rękę w majtki. Wszyscy popatrzyli na niego ze zgrozą.
- Chyba nie chcesz teraz... – zszokował się Adam, ale zamilkł, gdy zauważył, że Rosjanin wydobył ze spodni fiolkę.
- Dlaczego trzymałeś to w majtkach?!
- Bo wiedziałem, że to jedyne miejsce, gdzie nie będą chcieli zaglądać.
- Na mój znak wstrzymacie oddech i przyłożycie sobie rękaw do twarzy – powiedziała Nina, rozumiejąc już intencje Borysa. – Teraz!
Kiedy Niemcy wpadli do pomieszczenia, Fedorov rozbił fiolkę, rzucając ją o podłogę. Wszyscy hitlerowcy, w zasięgu wzroku, padli, pozwalając drużynie na ucieczkę. Przebiegli najwięcej jak się dało aż wreszcie Nina dała znak, że można z powrotem oddychać.
- Chyba wróciliśmy do punktu wyjścia. – Adam zauważył, że znajdowali się niedaleko sali, w której Ulrich zastrzelił generała.
- Nie martw się. Stąd jest blisko do wyjścia – powiedział Richter.
- To dobrze, bo niedługo opary rozejdą się po całej bazie. Nie możemy długo tu zostać – rzekła Nina.
- No to na co czekamy? Idziemy po środki wybuchowe i rozwalamy kryształy – podekscytował się Polak, szczęśliwy, że są o krok od osiągnięcia celu.
Jego beztroska sprawiła, że zupełnie nie zauważył zakrwawionej postaci opierającej się o framugę drzwi nieopodal. Generał stał już jedną nogą w grobie, ale miał jeszcze na tyle siły by unieść broń i wycelować w Adama.
- Nieeeeeee! – Ulrich w ostatniej chwili zauważył co się święci i szybko rzucił się na chłopaka, by uchronić go przed kulą.
Padł strzał. Potem drugi, wymierzony przez Borysa, który w końcu uśmiercił generała. Nina podbiegła do obu młodzieńców.
- Wszystko w porządku?
- Nic mi nie jest. – Polak poruszył się. – Richter? – starał się zdjąć z siebie przygniatającego go Niemca, gdy nagle zauważył czerwoną ciecz. – O Boże! – Cały bok Ulricha krwawił. – Nina, zrób coś!
Kobieta rozerwała Ulrichowi koszulę i przyjrzała się ranie. Obrażenia wyglądały na bardzo poważne. Starała się zatamować krwotok, ale to nie wiele dawało.
- Wyjdzie z tego, prawda? – Adam spytał pełen nadziei, ale Nina popatrzyła na niego bezradnie. – Trzymaj się, Richter. Zaraz coś wymyślimy.
- Kula najprawdopodobniej uszkodziła organy wewnętrzne – wycedziła kobieta. – Ja... z odpowiednim sprzętem może byłaby szansa, ale... nie zdążymy... – słowa uwięzły jej w gardle.
Adam nie chciał jej słuchać i starał się unieść bezwładne ciało choć odrobinę.
- Wytrzymaj! – prosił.
- Przepraszam... – tylko tyle zdołał powiedzieć Ulrich zanim zaczął krztusić się krwią.
Zdruzgotany chłopak zwiesił głowę, starając się za wszelką cenę nie płakać. Nadzieja z niego uchodziła. Tak bardzo chciał pomóc Ulrichowi, a nie mógł. Tak bardzo. Zrobiłby wszystko, by go uratować. Każdą rzecz.
- Spójrz! – rzekła zdumiona Nina.
Powoli Adam podniósł wzrok i znieruchomiał. W żaden sposób nie umiał wyjaśnić tego, co widział. Kryształ, który nosił na szyi, nagle zaczął lewitować. Na jego oczach zamienił się w perłową mgiełkę i wniknął w ranę konającego. Ku zdumieniu wszystkich, ciało zaczęło się goić. Po jakiejś minucie Adam spojrzał na twarz Ulricha i zauważył, że otwiera oczy. Żadne słowa nie byłyby w stanie oddać szczęścia jakie w tym momencie poczuł Polak.
- Przeprosiny przyjęte. – Adam rzekł z rozbawieniem. Tylko fakt, że bardzo się spieszyli powstrzymywał go przed ściskaniem i całowaniem Ulricha, oraz skakaniem z radości.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 24-03-2009, 00:45
Cały rozdział bardzo dobry. Cała ucieczka i momenty takie jak rozkaz zabicie Adama czy kulka w boku Ulricha naprawdę trzymają w napięciu. Borys jak zwykle zakozaczył rozwalając niemców i samemu się wydostając. Moim zdaniem końcówka nie jest kiczowata, w końcu nie znamy do końca właściwości kryształów, więc takie coś jak najbardziej na miejscu.
gook

Piracki wojownik

Licznik postów: 174

gook, 24-03-2009, 01:56
Przez chwilę myślałam, że Urlich zabije Adama, a tu taki zwrot akcji. No, no. Końcówka też niczego sobie. Te kryształy jak widać są bardzo pomocne. ;d Fajny motyw z wyleczeniem tej rany.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 24-03-2009, 02:10
A ja się zgadzam Vampi... Końcówka szczytem kiczuTongue Szkoda, że nie "łzy prawdziwej miłości" uleczyły UlrichaSmile

Do tego muszę powiedzieć, że w zupełności spodziewałem się rozkazu zabicia Adama, ale nie spodziewałem sie, ze Ulrich zastrzeli własnego "ojca". Borys to jednak najlepsza postać stworzona przez ciebie. Jest barwny, ma swoje własne podejscie do życia, jest nieco cyniczny, ale i beztroski. Należą Ci się za niego wielkie gratulacje. Tak samo za linię fabularną. Wydaje mi się, iż teraz jedynym miejscem dla bohaterów jest Pangea...
Zobaczymy
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 26-03-2009, 20:54
To ostatni rozdział pierwszej części, ale jeśli chodzi o całość, to nawet nie jest połowa :hyhy:


Rozdział IX

Czas niespodzianek jeszcze się nie skończył. Ale tym razem zostali zaskoczeni pozytywnie. Myśleli, że już nigdy więcej nie ujrzą żadnego Pangeanina, a jednak Sylur czekał na nich u wejścia jaskini.
- Jeszcze nigdy wcześniej nie byłem po drugiej stronie – powiedział, delektując się pachnącym powietrzem. – Szkoda, że to za równo ostatni raz.
- Wiedziałeś! – Adam doznał nagłego przebłysku. – Wiedziałeś, że Ulrich poinformuje ojca, prawda?
Domyślność chłopaka wyraźnie zaimponowała Sylurowi, bo uśmiechnął się, pełen podziwu.
- To prawda. Wiedziałem co planuje i co może się stać.
- I mimo to go nie powstrzymałeś? – zdziwił się Borys.
- Nie musiałem, bo wiedziałem, że wam się uda. Tak jak mówiłem, kryształy zawsze mają rację. A gdybym nie dopuścił do waszego pojmania, nie zrozumielibyście co jest najważniejsze.
- Co? – spytał Adam.
- Współpraca i poświęcenie. Musieliście się dopiero znaleźć w sytuacji zagrożenia życia, by się tego nauczyć.
- Zaryzykowałeś przeniesienie się do naszego świata tylko po to żeby nam to powiedzieć? – Nina spytała podejrzliwie.
- Nie. Jest coś jeszcze. – To mówiąc, Sylur wyjął z kieszeni fiolkę wypełnioną niebieskim płynem, po czym skropił nim całą czwórkę.
- Hej! Co to?! – Borys nie lubił być kropiony obcymi substancjami, nie wiedząc uprzednio co one powodują.
- Specyfik, który dała mi Therra. Pomoże wam bezpiecznie wrócić do domu. Powinien działać przez jakieś dwa dni i przez ten czas wszyscy będą podatni na wasze sugestie.
- Fajne! Nie dałbyś próbki? Przydałoby się w moim zawodzie. – Borys wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Niestety to niemożliwe. – Sylur schował fiolkę. – Dziękuję wam w imieniu nas wszystkich. Obawiam się, że na tym nasze drogi się rozchodzą.
Pożegnali się raz jeszcze i Sylur bezpiecznie wrócił do swojego świata. Borys zajął się podłożeniem ładunków wybuchowych (oczywiście, po uprzednim zabraniu kosztowności) i po chwili wielka eksplozja zatrzęsła doliną. Jaskinia zawaliła się, grzebiąc pod stertami gruzów tajemnice kryształów. Przyjaciele obserwowali wszystko z bezpiecznej odległości, z jednej strony czując radość, a z drugiej smutek za tym, co już nie wróci.
- To chyba... koniec – westchnęła Nina.
- Niezupełnie – stwierdził Borys. – Przez dwa dni możemy robić praktycznie wszystko, co chcemy. Czemu nie przeznaczyć jednego na wspólną celebrację? Należy nam się.
Przyjaciele popatrzyli po sobie. Rozumieli już się bez słów. Jedynie Ulrich nie okazał entuzjazmu. W głębi duszy cierpiał ogromnie, ale starał się w sobie stłamsić emocje. Przynajmniej na ten jeden dzień. Jeszcze znajdzie czas na wylewanie żalów... gdy nikt nie będzie patrzył.


Okazało się, że znajdują się niedaleko Poznania. Bliskość dużego miasta była im zdecydowanie na rękę. Mogli zatrzymać się w luksusowym hotelu, wziąć prysznic i przebrać w normalne ubrania, wreszcie, po dwóch miesiącach. Nic dziwnego, że wszyscy poczuli się błogo. Adam palił papierosa, Nina przymierzała nowe buty, Borys mocował się z korkiem od szampana, a Ulrich opychał kremówkami.
- Jak będziesz tyle jadł to cię rozboli brzuch – skomentował Polak.
- Nie jadłem słodyczy od dwóch miesięcy więc się zamknij.
- Nie wiedziałem, że jesteś amatorem łakoci – zachichotał Adam. W odpowiedzi Richter przyłożył mu kremówką w twarz. – Hej! Teraz to zliż.
- Z przyjemnością. – O dziwo słowa Adama zostały wzięte na serio, bo Ulrich naprawdę zaczął lizać go po twarzy, ku uciesze ich obu i ku wielkiemu zakłopotaniu Niny i Borysa.
- Wstrzymajcie się na chwilę. Toast! – Borys w końcu otworzył szampana i napełnił kieliszki. – Za co wypijemy?
Wszyscy zamilkli na chwilę i dopiero Adam odezwał się pierwszy.
- Za pokój.
- Niech będzie za pokój – Borys zawtórował i wszyscy stuknęli się kieliszkami.
Szampan był dobry. Musiał kosztować majątek, ale w końcu teraz nie musieli liczyć się z pieniędzmi. Smak tego szampana na pewno będą pamiętać zawsze.
- Tak sobie myślałem... – odezwał się Adam.
- To ty myślisz? – dogryzł mu Ulrich, oczywiście żartobliwie.
- Myślałem o tych kryształach. One chyba naprawdę stanowią jakąś... tajemniczą siłę. Kiedy Richter umierał, tak bardzo chciałem mu pomóc, że w końcu kryształ zrobił to za mnie.
- Jedna rzecz mnie zastanawia – wtrącił Borys. – Obiecywali nam coś jeszcze oprócz kosztowności i najwyraźniej o tym zapomnieli.
- Hmmm... może chodziło o ułatwienie powrotu do domu? – zasugerował Polak.
- Może. Zresztą, to nie ma znaczenia. I tak dostaliśmy wystarczająco. – Fedorov napełnił kieliszki po raz kolejny.


Nastała noc. Borys i Nina siedzieli sami w pokoju, dopijając szampana.
- Co zamierzasz dalej robić? – spytał mężczyzna.
- To samo co robiłam wcześniej.
Borys utkwił wzrok w swoim kieliszku.
- Mogłabyś zostać ze mną.
Nina popatrzyła na niego z politowaniem.
- Oboje wiemy, że to niemożliwe.
- Nic nie jest niemożliwe.
- Czas podejść do tego na poważnie, Borys. Sielanka się skończyła. Trwa wojna, a my musimy robić to, co do nas należy.
- Czyli mamy znowu stać się wrogami?
- Nie. Nigdy nie będziesz moim wrogiem. Po prostu mamy swoje powinności. Zarówno ja, jak i ty.
- Ale to nie przeszkadza byśmy się kiedyś spotkali.
- Rzeczywiście nie.
Nina powiedziała to w dość beznamiętny sposób, ale Borys i tak się uśmiechnął.
- Ciekawe co robią teraz Adam i Ulrich? – pomyślała na głos kobieta.


- To było... wspaniałe! – rzekł Adam, czując jednocześnie zmęczenie i satysfakcję. – Chciałbym móc robić to codziennie.
- Na pewno znajdziesz kogoś, z kim będziesz szczęśliwy. – Ulrich mocniej przycisnął się do partnera, słysząc jego szybkie bicie serca.
- Ale ja chcę ciebie.
- Mnie nie możesz mieć.
Jakkolwiek okrutnie to brzmiało, Adam wiedział, że Richter ma rację. W obecnej sytuacji nie mogli być razem. Bez względu na to jak bardzo cierpiał z tego powodu, dokonał już wyboru. Postanowił walczyć póki wojna się nie skończy. Taki był jego obowiązek. Dlatego chciał wykorzystać tę noc jak najlepiej.


Nic nie trwa wiecznie i noc też musiała się skończyć, prędzej czy później. Przywitał ich pogodny ranek. Ulrich wciąż leżał wtulony w Adama. Chłopak odgarnął mu włosy z twarzy i pocałował w czoło. Wtedy Richter przeciągnął się i ziewną. Mruknął z przyjemnością, gdy Adam zaczął wodzić palcami wzdłuż jego kręgosłupa.
- Dzień dobry – szepnął Polak. – Jak się spało?
- Lepiej niż kiedykolwiek. – brunet pocałował go w usta. – Niestety czas nam się kończy. – To mówiąc wstał i zaczął się ubierać.
- Dokąd zamierzasz pójść? – spytał Adam.
- Jak najdalej stąd.
Jak zwykle Richter nie okazywał swoich prawdziwych uczuć, ale Adam wiedział, że cierpi. Nie tylko z powodu ich rozstania. Ulrich nie miał już dokąd wracać, mógł jedynie spróbować zacząć wszystko od nowa.
- Wiem, że musimy się rozstać, ale... – Adam napisał coś na kawałku papieru - ...jak już to piekło się skończy, odwiedź mnie. – Wręczył kartkę Richterowi. – To mój adres.
- Dzięki. – Ulrich schował kartkę do kieszeni, po czym złączyli się w ostatnim pocałunku.


W domu pachniało wrzosem. Choć przyszedł na krótko, czuł się tak jakby nagle wszystko wróciło do normy. Jakby już nigdy nie miało być zmartwień i bólu. Jakby cały świat zewnętrzny przestał mieć znaczenie.
- Adaś! – Julia rzuciła mu się na szyję, przepełniona szczęściem. – Wróciłeś! Nie pisałeś listów. Bałam się.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze. – Pogłaskał ją po głowie.
- Czy już ze mną zostaniesz?
- Jeszcze nie teraz. Jeszcze musisz poczekać. Ale przysięgam, że wrócę i już nigdy więcej nie będziesz musiała się o mnie martwić.
Objął ją czule. Cieszył się z jej obecności, ale wciąż nie przestawał myśleć o Ulrichu. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają.


Berlin, 20 września 2006 roku

„Pojąłem wreszcie, czym był ów tajemniczy dar ofiarowany przez Pangean. Był to dar długowieczności. Nie postarzałem się praktycznie wcale. Choć minęło ponad pół wieku, wciąż wyglądam na nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. Czy to znaczy, że będę żył tak długo jak Pangeanie? A może jestem nieśmiertelny? Jak elfy w świecie Tolkiena. No, może to trochę dziwne porównanie. Ale jedno nie ulega wątpliwości. Nie jestem już taki, jak inni ludzie.” – Adam skończył pisać. Dopiero niedawno postanowił założyć pamiętnik. Pisał dla pieniędzy, ale chciał stworzyć coś tylko dla siebie. Coś, gdzie pisałby samą prawdę.
Wstał z ławki i ruszył ku wyjściu z parku. Zawsze lubił pisać na świeżym powietrzu i robił to, kiedy tylko miał taką sposobność. Sam nie wiedział co go skłoniło do zostania pisarzem. Za pewne zainspirowały go niezwykłe przygody, które przeżył. Nie był jakoś bardzo sławny, ale jego ostatnia książka została doceniona również za granicą. Dlatego właśnie przebywał w Berlinie. Spotkania z czytelnikami, podpisywanie książek – podobało mu się takie życie.
Wszedł do hotelu i natychmiast został zaczepiony przez recepcjonistkę.
- Jakiś człowiek pytał o pana. Powiedział, że chciałby się spotkać.
- Trzeba było mu powiedzieć żeby przyszedł na podpisywanie książek, tak jak wszyscy.
- Twierdzi, że jest pana przyjacielem.
Adam trochę się zainteresował i podszedł bliżej.
- Przedstawił się?
- Nie.
- Jak wyglądał?
- Czarne włosy, przystojny. Wiek podobny do pana. Na oko jakieś dwadzieścia pięć lat.
Dziwne poruszenie ogarnęło Adama.
- Mówił coś jeszcze? – spytał pobudzony.
- Nie. Tylko zostawił wiadomość. – Kobieta wręczyła mu kartkę papieru.
- Dziękuję.


Był pewien, że trafił we właściwe miejsce. Nazwa kawiarni zgadzała się z tą podaną na kartce. Godzina również. Przełknął ślinę i wszedł do środka. Denerwował się. Czy raczej miał tremę. Zupełnie jak na jego pierwszym spotkaniu z czytelnikami. Ale tym razem chodziło tylko o jedną osobę. I to na dodatek osobę, którą znał.
W środku jego uwagę przykuł jeden mężczyzna. Siedział w kącie, paląc papierosa. Nie zmienił się prawie wcale. Miał taką samą fryzurę jak w dniu, gdy widzieli się po raz ostatni i taką samą bladą cerę. Ubrany był w kurtkę skórzaną, białą koszulę i czarne dżinsy – dwa kolory, w których wyglądał najlepiej.
- Richter? – Adam podszedł do stolika, wciąż zastanawiając się czy to co widzi jest prawdą.
- Więc ty również dostałeś w prezencie wieczną młodość? – odparł spokojnie Ulrich.
Adam usiadł naprzeciwko niego, oniemiały. Chciał rzucić mu się na szyję, powiedzieć jak bardzo go kocha i jak bardzo za nim tęsknił, ale rzekł coś zupełnie innego.
- Gdyby nie było tu ludzi, zdzieliłbym cię w twarz. Przez tyle lat nie dałeś absolutnie żadnego znaku życia, a teraz, jak gdyby nigdy nic zapraszasz mnie na kawę?
- Masz z tym problem?
Złość nagle znikła, ustępując miejsca radości.
- Nic się nie zmieniłeś. I dzięki Bogu. Właśnie takiego cię...
- Pokochałem?
- Właśnie. – Adam spuścił głowę i zarumienił się.
- Ty też niewiele się zmieniłeś. – Tym razem Richter się uśmiechnął, a był to widok rzadki. - Pierwszy raz w Berlinie?
Adam przytaknął.
- Chcesz żebym pokazał ci miasto?
Odpowiedź była zbędna, wystarczył jego uśmiech. Nagle te wszystkie lata rozłąki przestały się liczyć. Wszakże mieli jeszcze całą wieczność.
cookie1417

Pirat

Licznik postów: 42

cookie1417, 26-03-2009, 21:27
Przeczytałam wszystko i jestem pod dużym wrażeniem! :] Pomysł z wieczną młodośćią też mi się podoba!
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 26-03-2009, 23:14
Zupełnie nie spodziewałem się takiego przeskoku czasowego, ale muszę przyznać że jest coraz ciekawiej. Niezły pomysł z tym płynem, który działał jak Geass Leloucha xD. Ta historia zaczyna mnie naprawdę wciągać. Ciekawe co u Borysa i Niny Wink.
gook

Piracki wojownik

Licznik postów: 174

gook, 27-03-2009, 21:11
O cholera. Nieźle to rozegrałaś. Naprawdę, podziwiam Wink Mistrzostwo.
RdR dobrze pyta, ciekawe co u reszty. ;>
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 29-03-2009, 01:26
Dowiemy się niedługo jak mniemamSmile Bardziej mnie interesuje, czy teraz będzie to zwykłe romansidło, czy może coś ciekawszego?

Poza tym, myślę, że ekipa nie dostała daru. Oni zostali chyba przeklęci. Nie chciałbym być w skórze Adama, kiedy jego siostra jest staruszką właściwie a on wciąż wygląda jak gówniarz.

Nie spodziewałem się przeskoku czasowego, nieźle mnie zaskoczyłaś, teraz wojny już chyba nie będzieSmile I dzięki Bogu. Rozkminiamy co dalejSmile
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 29-03-2009, 02:17
Po tamtej stronie - tom 2

Rozdział I

Kraków, 25 października 2006 roku

Zbliżał się wieczór i choć wiele osób o tej porze robiło zakupy, w oddalonej od centrum księgarni nie było dużo ludzi. Adam nigdy nie lubił tłoku i wolał przeglądać książki w spokoju. Szukał czegoś związanego z fizyką. Do tej pory ta dziedzina niezbyt go interesowała, ale chciał napisać książkę o podróżach międzywymiarowych. Potrzebował trochę wiedzy teoretycznej, mimo, że udał się raz w taką podróż osobiście.
Długowieczność miała plusy i minusy. Czuł się wyalienowany. Często zmieniał miejsce zamieszkania i z nikim nie wiązał się na długo. Ale, z drugiej strony, nie tylko jego ciało pozostało młode, ale również umysł. Mógł szybko chłonąć wiedzę i nie martwić się, że braknie mu na to czasu.
Zapłacił za książkę i wyszedł z księgarni. Postanowił wrócić do domu piechotą. Nie miał zamiaru gnieść się z innymi w autobusie tylko po to, by przejechać dwa przystanki.
Gdy tak szedł, jego uwagę zwróciła czarna limuzyna. Normalnie zignorowałby ją po paru sekundach, ale samochód podjechał bliżej i teraz poruszał się równolegle, zwalniając do prędkości jego kroków. W odpowiedzi, Adam nerwowo przyspieszył.
Owszem, odniósł pewien sukces w życiu, ale na pewno nie był tak znany, by interesowali się nim ludzie w czarnych limuzynach. W końcu jedno z okien się otworzyło i Adam ujrzał umundurowanego mężczyznę koło trzydziestki.
- Major Igor Kalinowicz, siły powietrzne Rosji – przedstawił się nieznajomy. – Pan Adam Nowak, jeśli się nie mylę?
Adam nie wierzył własnym uszom. I oczom.
- To musi być jakieś nieporozumienie – powiedział zmieszany. – Nie mam z wami nic do czynienia. Czy nasze władze w ogóle o tym wiedzą?
- Zapewniam pana, że mój pobyt tutaj jest całkowicie zgodny z prawem i moje zamiary są...
- O co chodzi?
Oficer otworzył drzwi.
- Proszę wsiadać. Podwieziemy pana do domu.
Gdy Adam wszedł do środka, szofer pokierował tak, by jechać możliwie najdalszą trasą.
- Wiem, że czuje się pan zakłopotany tą całą sytuacją, ale przysłał mnie pana dawny przyjaciel, Borys Fedorov.
Poczucie zdziwienia nie minęło, ale teraz Adam był znacznie bardziej zainteresowany sprawą.
- Proszę przejść do rzeczy – ponaglił oficera.
- Nie znam wszystkich szczegółów, ale ponoć to bardzo ważne. Chce się z panem spotkać i to szybko. Samolot już czeka.
- Zaraz, zaraz! Mam rzucić wszystko i lecieć do Rosji? Dlaczego on się tu nie pofatyguje?
- Obawiam się, że jest zbyt zajęty.
- Czemu w ogóle miałbym panu wierzyć?
Nic nie mówiąc, major wyciągnął z teczki laptopa i uruchomił. Wkrótce na ekranie pojawiła się twarz Borysa, uśmiechnięta jak zawsze.
- Cześć, Adaś – odezwał się głos z komputera. – Spodziewałem się, że będziesz nieufny, więc nagrałem dla ciebie tą wiadomość. Pewnie to wszystko wydaje ci się bardzo dziwne, ale wierz mi, nie robię sobie żartów. Chodzi o kryształy. Chciałbym żebyś pomógł mi w bardzo ważnym projekcie. Gra toczy się o naprawdę dużą stawkę. Obiecuję, że nie pożałujesz. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. Na razie. – Na tym nagranie się skończyło.
Jeszcze przez chwilę Adam wpatrywał się w monitor, zdumiony. Jeśli Borys użył słowa „kryształy” musiało wydarzyć się coś naprawdę ważnego.


Tylko nieliczni mogli poszczycić się tym, że byli w tajnej bazie. Adam miał wyjątkowy powód do dumy, bo znalazł się w tajnej bazie po raz drugi w życiu. Tym razem potraktowano go znacznie lepiej niż ostatnim. Został zaprowadzony do sali odpraw i poproszony by chwilę poczekał. Na stole stał dzbanek z kawą. Długa podróż go zmęczyła, więc sobie trochę nalał. Skrzywił się jednak po pierwszym łyku. Ruska kawa mu nie podchodziła.
Kiedy drzwi się otworzyły, zdębiał. Przetarł oczy, ale nie miał przewidzeń. W sali stał Ulrich. Wyglądał na rozluźnionego. Białą koszulę nosił na wierzchu, zamiast wsadzoną w spodnie, skórzaną kurtkę trzymał przewieszoną przez ramię. Chyba pierwszy raz znajdował się w tym miejscu, bo oglądał pomieszczenie z ciekawością. Po chwili usiadł obok Adama, nie okazując zdziwienia na jego widok.
- Skąd się tu wziąłeś? – wyrzucił z siebie wreszcie Polak.
- A żebym ja to wiedział. Borys czegoś ode mnie chce i od ciebie najwyraźniej też – odparł spokojnie Richter i sięgnął po papierosa.
- Tutaj chyba nie wolno palić.
Ulrich westchnął i schował papierosa z powrotem do pudełka. Po chwili do sali weszła kolejna osoba. Była to Nina. Ubrana w szary żakiet i spódnicę, wyglądała na kobietę z klasą. Jedyne, co wyraźnie się w niej zmieniło to uczesanie. Jej włosy sięgały teraz zaledwie za ucho i wyglądała tak dużo lepiej niż z długimi. Chociaż, może to tylko kwestia mody.
- Co to? Zjazd absolwentów? – spytała zdziwiona.
Kiedy siadała za stołem, przybył wreszcie Borys, w towarzystwie jakiegoś oficera.
- Ależ ja się za wami stęskniłem! – Fedorov powitał ich w wylewny, rosyjski sposób.
Najpierw uściskał Adama, całując w oba policzki, co rozbawiło Polaka. Następnie tak samo przywitał się z Richterem, który wytarł się zdegustowany. Ninę natomiast ucałował w rękę. Oficer chrząknął, przypominając o swojej obecności.
- To jest generał Nikolaj Ivanov – oznajmił Borys. – Zarządza tą bazą. A mnie możecie uznać za jego prawą rękę, choć, jak widać, nie wróciłem do wojska. – Borys był ubrany cały na czarno, tylko krawat miał biały. Munduru to raczej nie przypominało.
- Po co nas tu ściągnąłeś? – Adam przeszedł do rzeczy.
- Powiedz im, Niki. – Borys usiadł obok przyjaciół.
Generał posłał mu nieprzychylne spojrzenie. Był dość młody jak na swój stopień. Nie wyglądał na więcej niż czterdzieści lat i tym bardziej nie chciał, by zdrabniać jego imię przy ludziach.
- Zapewne domyśliliście się już, że wiemy o kryształach i waszej przeszłości, więc od razu przejdę do sedna. Kilkanaście lat temu odkopaliśmy kryształy w stanie nienaruszonym – wyjaśnił. - Jednak uszkodzeniu uległo urządzenie. Wiedzieliśmy do czego służyło i nie sądziliśmy, że będzie się je dało zrekonstruować. Jednak gdy Amerykanie odkryli tajemnicę kryształów, zaoferowali współpracę. W zamian za zgromadzone przez nas informacje, zbudowali moduł pozwalający je aktywować.
- Amerykanie i Rosjanie pracujący razem? To brzmi jak jakiś żart – rzekł Ulrich z sarkazmem.
- To sprawa wagi światowej. Wymaga połączenia sił.
- Ale do czego my wam jesteśmy potrzebni? – spytała Nina.
- Zamierzamy otworzyć przejście między światami i skontaktować się z Pangeanami. Początkowo chciałem wysłać żołnierzy, ale Borys stwierdził, że to mogłoby zostać odebrane jako akt agresji i że lepiej wysłać kogoś, komu ufają.
- Z całym szacunkiem generale, ale pogrzebaliśmy te kryształy po to, by już nikt nigdy nie przeszedł do tamtego świata – wtrącił się Adam.
- Panie Nowak, czasy się zmieniły. Nie zamierzamy wyrządzać tym ludziom krzywdy, lecz wymienić się z nimi wiedzą. Fakt, że starzeje się pan ponad dziesięć razy wolniej niż normalni ludzie, to nie żadna magia, lecz zmiany w pańskim organizmie wywołane czymś co występuje w tamtym wymiarze. Mamy pewne przesłanki mówiące o tym, że naziści eksperymentowali z obcymi substancjami i że udało im się parę razy odnieść sukces, jednak wszelkie notatki na ten temat zostały zniszczone. Wiedza Pangean może ocalić wielu ludzi. Nasi naukowcy udowodnili już, że Borys jest odporny na wiele chorób.
- Nie możecie po prostu zbadać jego krwi i wywnioskować z niej, co spowodowało zmiany? – spytał Polak.
- Nasi uczeni do tej pory się z tym męczą i dalej jest więcej pytań niż odpowiedzi. Mam nadzieję, że zgodzicie się wziąć udział w projekcie. Zostawiam was na razie. Borys się wami zajmie. – To powiedziawszy, generał wyszedł.
Adam spojrzał na Fedorova niepocieszony.
- Powiedziałeś im o kryształach? To po to się tak męczyliśmy, żeby je wysadzić, by potem położył na nich łapy kto inny?! – rzekł z wyrzutem.
- A co, przepraszam, miałem zrobić? Musiałem zdać raport – bronił się Rosjanin. – Poza tym robię to dla świata. Wiesz ile korzyści może wyniknąć z tego projektu?
- A ile problemów?
- Uspokój się. To prawda, że formalnie całą operacją kieruje wojsko, ale Ivanov rządzi tu tylko oficjalnie. To ja podejmuję decyzje, on je tylko zatwierdza. Mi chyba ufasz? – Adam przytaknął, trochę zakłopotany swoim nagłym wybuchem. – Zaprowadzę was do waszych kwater. Nie musicie od razu podejmować decyzji, ale przemyślcie to. – Rzadko kiedy Borys był tak poważny. Sprawa naprawdę toczyła się o wysoką stawkę.


Kwatery może nie były szczytem luksusu, ale wystarczały jako miejsce tymczasowego pobytu. Adam leżał plackiem na łóżku i gapił się w sufit. Nie chciało mu się spać, ale tym bardziej nie chciało wstawać. Oczywiście, baza nie była miejscem całkowicie pozbawionym rozrywek. Zawsze znalazło się coś do roboty, ale Adam niespecjalnie miał ochotę siedzieć w kantynie z bandą Rusków.
W końcu jednak miał dosyć bezczynnego leżenia, więc zwlókł się z łóżka i wyszedł. Skierował swe kroki do pokoju Ulricha. Otworzył drzwi delikatnie, by zajrzeć do środka. Richter robił pompki na jednej ręce i szło mu całkiem nieźle.
Ten jego kult siły. Nic się nie zmienił – pomyślał Adam. Uważał, że to tajemnicze i seksowne za razem. Brak koszuli, kropelki potu na gładkiej skórze... – Dość tego! Nie powinienem teraz myśleć o takich rzeczach – zganił się, czując wzrastające podniecenie.
Wszedł do środka i w końcu dał znać o swojej obecności.
- Hej! Pomyślałem, że wpadnę. Jakoś nudno tu...
Ulrich wstał i wytarł się ręcznikiem. Widział w jaki sposób Adam na niego patrzy, ale tego nie skomentował.
- To baza wojskowa. Czego się spodziewałeś, Nowak? Karuzeli?
- Hehe – Polak się zaśmiał. – Wiesz, z jednej strony cieszę się, że tu jestem. Możemy znowu pobyć razem.
- Nie przyjechaliśmy tu dla rozrywki.
- Wiem, ale i tak jesteśmy razem... wszyscy... cała, nasza paczka.
- Idę pod prysznic – oznajmił Niemiec.
Adam już miał ochotę powiedzieć „idę z tobą”, ale się powstrzymał w ostatniej chwili. To, że kiedyś się do siebie zbliżyli, nie znaczyło, że mógł go teraz traktować jak kochanka. Właściwie zastanawiał się co wypada, a co nie.
- Idziesz ze mną? – niespodziewanie zaproponował Richter, co wywołało zdziwienie i rumieniec na twarzy Adama.
- Pewnie – ucieszył się Polak.
- Ale do oddzielnej kabiny, rzecz jasna – dodał po chwili Ulrich.


Zanim Adam położył się spać, odwiedził go jeszcze Borys.
- Jak ci się żyje?
- W porządku.
- Podobno piszesz książki.
- Zgadza się.
- Wiesz ile inspiracji mógłby ci przynieść udział w tym projekcie?
- Jeśli sądzisz, że to mnie przekona...
- Nie prosiłbym cię, gdybym sam nie wierzył w powodzenie. Też na początku miałem mieszane uczucia. To nie było łatwe, ale trudnych wyborów się nie da uniknąć. Posiadamy niezwykły dar, reszta świata również ma do niego prawo.
- Wierz mi, czasami przeklinam ten „dar”. Może i ma wiele zalet, ale przez niego stałem się odmieńcem.
- Jeśli nam się uda, już nim nie będziesz. Cały świat stanie się taki jak my.
Adam westchnął. Argumenty Borysa zaczynały brzmieć przekonywująco.
- A jeśli coś pójdzie nie tak?
- Adaś, oni i tak otworzą to przejście. Czy to ci się podoba, czy nie. Pytanie czy pozwolisz im wysłać tam wojsko, czy weźmiesz sprawę w swoje ręce?
- Czemu sam tam nie pójdziesz?
- W grupie będzie bezpieczniej, poza tym... stęskniłem się za wami – zaśmiał się Fedorov.
- Macie już to urządzenie?
Borys zaprzeczył ruchem głowy.
- Mam udać się po nie do Stanów.
- Nie mogą go po prostu przysłać?
- Musimy zminimalizować ryzyko ujawnienia tej operacji do minimum. Zresztą to mnie Ivanov ufa najbardziej.
- Nie rozumiem, masz najwięcej doświadczenia z nich wszystkich i wiesz dużo o kryształach. Czemu nie zostałeś dowódcą bazy?
- Heh, proponowali mi to, ale...
- Ale?
- Odmówiłem.
Adam spojrzał na Borysa zdumiony.
- Przecież miałbyś wtedy jeszcze większą kontrolę.
- Ale musiałbym ciągle siedzieć w bazie, a ja chcę brać udział w akcjach.
- Widzę, że ty również się nie zmieniłeś. – uśmiechnął się Adam.


Następnego dnia odbyło się spotkanie w sali odpraw, które zresztą zaproponowali sami przybysze. Jak na razie nikomu nie powiedzieli co postanowili. Nawet Borys nie wiedział co zamierzają powiedzieć.
- Podobno podjęliście decyzję? – jako pierwszy odezwał się generał.
- Przemyśleliśmy to i omówiliśmy wspólnie – powiedział Adam – i zgodzimy się na waszą propozycję, ale tylko pod jednym warunkiem. Polecimy po moduł razem z Borysem.
- Nie ma potrzeby byście tam lecieli – odparł spokojnie Ivanov.
- Wiemy, że ta misja wiąże się z pewnym ryzykiem i nie zostawimy przyjaciela samego.
- Pan Fedorov to jeden z najlepszych ludzi, z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia. Uda mu się. Jeśli uznam, że misja jest zbyt niebezpieczna, wyślę razem z nim odpowiednio wyszkolonych ludzi.
- Poradzimy sobie – powiedział Adam. – Wszyscy przeszliśmy szkolenie wojskowe.
- Ale kiedy to było?
- Zapewniam pana, że nie wyszliśmy z formy – wtrącił się Ulrich. – Przynajmniej ja nie wyszedłem.
- Panowie i pani, rozumiem waszą troskę, ale nie wy tu stawiacie warunki. Pamiętajcie, że wasz udział w projekcie nie jest niezbędny – generał stał się bardziej stanowczy.
- Wstrzymaj się chwilę, Niki – w końcu przemówił Borys. – Ich pomysł jest niegłupi. Już raz udowodniliśmy jak wiele umiemy zdziałać jako zespół, więc czemu miałoby się nie powieść tym razem? Poza tym, byłby to dla nich dobry sprawdzian umiejętności.
Zapanowała cisza. Dopiero po chwili odezwał się Nikolaj.
- Jak coś pójdzie nie tak i wszyscy zginiecie, to cię zabiję, Borys.
gook

Piracki wojownik

Licznik postów: 174

gook, 29-03-2009, 16:54
Cytat:- Idziesz ze mną? – niespodziewanie zaproponował Richter, co wywołało zdziwienie i rumieniec na twarzy Adama.
- Pewnie – ucieszył się Polak.
- Ale do oddzielnej kabiny, rzecz jasna – dodał po chwili Ulrich.

To było cudowne, Vampircia. xD

Cieszę się, że przyjęli propozycję bazy. W końcu cała paczka znowu będzie razem. Jestem strasznie niecierpliwa i ciekawa co będzie dalej. Masz niesamowity dar pisania, a treści wprost pochłaniają. Wink
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 29-03-2009, 20:13
Szykuje się wielki powrót, ciekawe co na to Pandeanie. xD. Pewnie ci ruscy chca tam rozrube zrobić. Sorry że tak krótko ale wyganiają mnie z kompa xD, a koniecznie chciałem przeczytać.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 02-04-2009, 13:15
Forum zrobiło kupę:]


Rozdział II

- Oto jak wygląda plan – rzekł Borys do siedzących przed nim przyjaciół. – Dla większego bezpieczeństwa podzielimy się na dwie grupy. Ja i Nina udamy się do Salt Lake City i tam odbierzemy jedną część modułu. Wy polecicie do Phoenix i odbierzecie drugą część.
- Dlaczego akurat tam? – spytał Adam.
- Takie dostałem wytyczne.
- Jak rozpoznamy człowieka, który przekaże nam moduł? Będzie jakieś hasło?
- Powiedzieli mi, że on was rozpozna.
Adam i Ulrich popatrzyli po sobie zdziwieni.
- Tu wam napisałem gdzie i kiedy macie się spotkać – Borys wręczył Adamowi kartkę. – Jak już odbierzecie moduł, wracacie do Rosji. Major Kalinowicz będzie na was czekał na lotnisku w Moskwie.
- Brzmi jak bułka z masłem – skomentowała Nina.
- Możliwe, że wszystko pójdzie bez komplikacji – powiedział Borys. – Ale ryzyko zawsze istnieje, więc miejcie się na baczności.
Uczucie podekscytowania rosło w Adamie. Lubił spokój i pisanie książek, ale od dłuższego czasu brakowało mu przygody.


Wysiedli z taksówki i wzięli bagaże, których nie było zbyt dużo. Stali przed wejściem na lotnisko. Nina i Borys wylecieli już wcześniej. Teraz przyszła kolej na nich. Ponieważ nie było stąd bezpośredniego połączenia z ostatecznym celem ich podróży, najpierw lecieli do Nowego Jorku i dopiero tam się przesiadali.
- O rany, zapomniałem kupić gazetę – wypalił Adam zanim weszli do środka.
- Trudno. – Ulrich ruszył w stronę lotniska.
- Poczekaj! Widziałem kiosk po drodze. Niedaleko stąd. To zajmie chwilę. Popilnuj bagażu.
Widząc co Adam chce zrobić Ulrich przewrócił oczami.
- Daruj sobie. Obejdziesz się bez gazety.
- Chcesz żebym się zanudził? Poczekaj, wrócę za dziesięć minut – to mówiąc Polak pobiegł w kierunku przeciwnym do lotniska.
Przeszedł przez ulicę, podszedł do kiosku i kupił gazetę. Nie przeszkadzało mu, że jest po rosyjsku. Dobrze znał rosyjski, niemiecki i angielski. Nie uważał się z tego powodu za jakiegoś geniusza. Po prostu miał więcej funduszy i czasu niż przeciętni ludzie, więc postanowił wykorzystać to w jakiś pożyteczny sposób. Moc, dana przez kryształy, polegająca na rozumieniu wszystkich okazała się tymczasowa, więc nauka języków się przydała.
Przechodząc przez ulicę, popatrzył na pierwszą stronę. Pisali o polityce, czyli nic nadzwyczajnego. Liczył, że na dalszych stronach znajdzie ciekawsze artykuły. Skupiwszy się na gazecie, zupełnie nie zauważył nadjeżdżającej z dużą prędkością ciężarówki.
Wszystko wydarzyło się tak szybko, że dopiero po chwili dotarło do niego, co się stało. Ktoś rzucił się na niego, spychając go z ulicy, a pojazd przejechał, uniknąwszy kolizji. Adam upadł pod ciężarem osoby, która nań skoczyła i trochę się potłukł. Ale przynajmniej był cały.
- Auć – jęknął, siadając.
- Nic ci się nie stało?
Adam spojrzał na swego wybawiciela i zauważył, że to mężczyzna, wyglądający na dwadzieścia parę lat. Niezbyt wysoki, o piwnych oczach i dość długich, czarnych włosach, związanych w kitkę. Ubrany był również na czarno, w skórzane spodnie, takąż kurtkę i rękawiczki bez palców. Wyciągał ku niemu dłoń, by pomóc mu wstać, z czego Adam skorzystał.
- Wszystko w porządku. – Polak wstał i otrzepał się z kurzu, wciąż w lekkim szoku. – Dzięki, gdyby nie ty...
- To był impuls. Zobaczyłem tą ciężarówkę, a że byłem za tobą... samo wyszło.
- Nie wiem jak ci się odwdzięczyć.
- Nie musisz. No chyba, że chcesz mi pomóc nieść bagaż. – Chłopak zaśmiał się i wrócił na ulicę po swoją torbę. Adam podszedł i złapał ją za jeden z uchwytów, by pomóc nieść.
- Idziesz na lotnisko?
- Tak. Za dwadzieścia minut mam samolot do Nowego Jorku.
Nagle Adam popatrzył na niego zaskoczony.
- No proszę, ja też.
- Ale niespodzianka. Lecimy tym samym samolotem.
- Tak w ogóle to chyba powinienem się przedstawić. Adam jestem – zatrzymał się i podał mu rękę. – A ty?
- Możesz mówić mi Sam.
- Co będziesz robił w Nowym Jorku?
- Mieszkam tam.
- Serio? Świetnie mówisz po rosyjsku.
- Studiowałem języki stosowane.
Wkrótce znaleźli się przed lotniskiem i Adam zauważył, że Richter patrzy się na nich zdziwiony.
- Nie uwierzysz co się przed chwilą stało – zwrócił się do niego Polak. – Mało mnie ciężarówka nie przejechała, ale ten człowiek zepchnął mnie z drogi w ostatniej chwili. Okazało się, że lecimy tym samym samolotem.
Richter nic nie powiedział, tylko wciąż patrzył się na nich zdziwiony.
- A właśnie, Sam, to jest Ulrich. – Adam przedstawił przyjaciela.
- Jesteś Niemcem? Znam trochę niemiecki. – Chłopak uścisnął mu dłoń. Richter wymusił uśmiech. Sam sprawiał wrażenie sympatycznego, ale Adam zauważył, że Ulrich patrzy na niego spode łba.
- Lepiej chodźmy, bo nam jeszcze samolot ucieknie – powiedział pisarz.
- Widzę, że razem podróżujecie. – Sam stwierdził rzecz oczywistą.
- Tak – odparł Polak.
- Sprawy służbowe – mruknął Ulrich, po czym udali się na lotnisko.


Samolot szykował się już do odlotu, ale mieli jeszcze parę minut, więc doszli na pokład bez pośpiechu.
- Szkoda, że nie mamy miejsc obok siebie – stwierdził Sam.
- Zbyt wiele wymagasz – mruknął Richter i wraz z Adamem usiedli w fotelach.
Polak odwrócił się i pomachał do nowego znajomego, który siedział w samym tyle. Sam uśmiechnął się szeroko.
- Miły facet – pisarz powiedział do Ulricha.
- Lepiej na niego uważaj.
- Coś taki drętwy?
- Borys wyraźnie powiedział żebyśmy się mieli na baczności.
- Ale przecież ten koleś uratował mi życie.
- Po prostu uważaj.
Ledwo wystartowali Ulrich wyciągnął ipoda i założył słuchawki.
- Myślałem, że pogadamy – rzekł Adam niepocieszony.
- Teraz mam zamiar się przespać.
- Ale będziesz mieć jeszcze na to kupę czasu.
Argument nie zadziałał, bo Richter włączył odtwarzacz i zamknął oczy. Polak westchnął. Na szczęście miał gazetę.


Minęło kilka godzin. Adam zdążył przeczytać całą gazetę i obejrzeć film, i teraz mu się nudziło. Ulrich dalej spał. Sytuacja wymagała działania. Co on sobie wyobrażał? Że może przespać całą podróż? Nic podobnego. Aż tak dobrze nie ma.
- Pobudka – rzekł, uprzednio zdjąwszy Niemcowi słuchawki. Brak reakcji. – Obudź się. – Nie podziałało, dlatego postanowił zastosować inną metodę. – Och, jakie pyszne ciasto. Szkoda, że śpisz. Chyba zjem twoją porcję.
- Ciasto? Gdzie? – Richter otworzył oczy.
- Fajnie, że postanowiłeś się w końcu obudzić.
Mina, którą zrobił Ulrich, świadczyła o jego niezadowoleniu.
- Czemu to zrobiłeś? – spytał z wyrzutem.
- Nudzi mi się. Moglibyśmy pogadać. Jak spotkaliśmy się ostatnim razem w Berlinie to niewiele mi powiedziałeś. A ja jestem ciekawy co robiłeś przez te wszystkie lata.
- Podróżowałem. Też mi coś.
- Przez cały czas?
- Przez większość. Nauczyłem się wielu nowych rzeczy.
- Na przykład czego?
- Na przykład, jak zabić człowieka jednym ciosem.
- Aha. A poszanowania innych ras przy okazji się nauczyłeś?
- Nowak, o co ci chodzi? Zaakceptowałem cię takim jakim jesteś, więc ty też powinieneś spróbować – zirytował się Ulrich.
- Gdybym cię nie akceptował, to byśmy tu teraz nie siedzieli.
- Jeśli ta rozmowa ma dalej tak wyglądać, to ja idę spać.
Zamiast odpowiedzieć, Adam zaczął śmiać się pod nosem.
- Co? – westchnął Richter.
- Jak to wspaniale znowu się z tobą kłócić.
Nieważne jak bardzo się starał, tym razem Ulrich nie dał rady powstrzymać rozbawienia.


Po długiej podróży samolot bezpiecznie wylądował w Nowym Jorku. Borys już wcześniej zarezerwował im miejsca w hotelu, gdzie mieli spędzić jedną noc. Zamówili więc taksówkę na lotnisko. Pożegnali się też z Samem, który jechał w innym kierunku.
- Widzisz, mówiłem ci, że ten facet jest w porządku – wsiedli do samochodu. Padał deszcz i chcieli już jak najszybciej dotrzeć na miejsce.
Hotel mile ich zaskoczył. Co prawda nie był bardzo luksusowy, ale standard miał wyższy od przeciętnego. Dostali apartament z dwoma sypialniami i wtedy Adam coś pojął. Nawet jeśli będą spać w oddzielnych pokojach, pokusa pozostanie. Zastanawiał się czy przypadkiem Borys nie zrobił tego celowo.
- Zaparzyłem herbatę. Napijesz się? – zaproponował. Musiał skupić myśli na czymś innym niż frywolne fantazje.
- Mogłeś po prostu poprosić obsługę hotelową żeby przyniosła.
- Przyzwyczajenie. – Brak odmowy przyjął jako akceptację, więc nalał Ulrichowi do filiżanki. Niemiec wyciągnął paczkę papierosów i poczęstował Adama. – Nie, dziękuję. Rzuciłem palenie.
- Po co? Przecież nie umrzesz na raka płuc. – Ulrich zapalił.
- Ale palce od tego śmierdzą i ubranie przesiąka dymem. – Rozsiadł się wygodnie w fotelu i napił herbaty. – Kontynuując temat z samolotu, czego jeszcze nauczyłeś się podróżując? Oprócz zabijania jednym ciosem.
- Łamania żeber, miażdżenia organów, wyrywania oczu...
- Dobra, wiem o co ci chodzi – Polak mu szybko przerwał. – Co jeszcze robiłeś? Czy po wojnie kontaktowałeś się z bratem? – nie był pewien czy powinien pytać, ale ciekawość wzięła górę.
- Nie – westchnął Richter. – Nigdy więcej się z nim nie spotkałem.
- Nie próbowałeś?
- Próbowałem, ale... jedyne czego się dowiedziałem, to... to, że znalazł się na liście osób osądzonych za zbrodnie wojenne. Pewnie został stracony. – Ulrich utkwił wzrok w filiżance.
Adam instynktownie miał ochotę powiedzieć „przykro mi”, ale z drugiej strony wiedział, że ów człowiek sam zasłużył sobie na taki los. Dlatego nie powiedział nic. Patrzył na Ulricha, który wstał i podszedł do dużego okna. Niemiec wpatrywał się w nie, mimo, że na zewnątrz zapadł już zmrok i niewiele było widać. Powoli dopalał papierosa.
- Byłeś już kiedyś w Nowym Jorku?
- Nie.
- Ja byłem. Jeszcze, gdy istniały dwie wieże. Jak będziesz miał kiedyś okazję, przyjedź tu na dłużej. – Zgasił papierosa w stojącej nieopodal popielniczce.
Przez chwilę nie rozmawiali wcale, ale Adamowi sprawiało przyjemność samo patrzenie na Richtera. Podobał mu się jego styl. Nawet bez krawata wyglądał szykownie. Jego koszula była tak czysta i śnieżnobiała jak na reklamach proszków do prania. Borys i Nina też byli dość eleganccy. Tylko Adam niezbyt dbał o wizerunek i właśnie to sobie uświadomił. Zrobiło mu się wstyd na myśl jak niechlujnie musiał wyglądać w swoim zużytym golfie i dżinsach. Ale z drugiej strony mógł to uznać za artystyczny nieład. Zresztą, czy to ważne?
Wstał i czuł już, że zaraz przekroczy granicę, której miał nie przekraczać. Mógł jeszcze się zatrzymać, ale nie chciał. Było za późno. Za bardzo tego pragnął.
Stanął za Ulrichem i bardzo delikatnie objął go w pasie. Niemiec nie zaprotestował. Nawet nie drgnął. Powoli, Adam zbliżył usta do jego szyi. Napawał się zapachem, który tak dokładnie zapadł mu w pamięć. Usta dotknęły skóry, a Richter westchnął i odchylił głowę, poddając się. Delikatne pocałunki spłynęły na odkryte ciało. Adam czuł, że krew w nim wrze. Tyle czasu czekał, by poczuć tą bliskość. Objął Ulricha mocniej i całował w szyję, zapamiętale.
- Powód, dla którego nie odwiedzałem cię tak długo... – wydyszał Niemiec - ...bałem się... że nie będę umiał się kontrolować.
- Chrzanić kontrolę. – Adam zwrócił go do siebie przodem i pocałował namiętnie. Dobrze zapamiętał słodycz jego ust. Nie zmieniła się. Nawet smak tytoniu mu nie przeszkadzał. Pragnął jak najdłużej pozostać w tym cudownym stanie.
Gdy tak beztrosko stali w oknie, całując się łapczywie i obłapiając, przyczajona na dachu sąsiedniego budynku osoba obserwowała ich przez lornetkę. Po paru minutach przestała i wymknęła się, niezauważona przez nikogo.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 02-04-2009, 19:45
Nieźle, nowa misja. Ciekawe o co chodziło z tym Samem, czuję że jeszcze się pojawi. Genialny był motyw z pobudką w samolocie "o jakie pyszne ciasto" myślałem że padnę xD. Nie mogę się doczekać kiedy będzie wiadomo co z tym modułem.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź