Tak, wiem, że ten rozdział kończy się kiczowato. Tak, pisałam to, będąc tego w pełni świadoma. Tak po prostu... musiało być
Rozdział VIII
Kiedy żołnierze wrócili, Adam zadrżał. Nie miał pojęcia co zrobili z Borysem. Czy z nim zrobią to samo, cokolwiek to by nie było? Czy go zabiją? Czy będą go torturować? Wzbierała w nim panika, ale powtarzał sobie, że musi być dzielny. Nie odezwał się więc ani słowem. Nie błagał o litość i nie wyrywał się. Pozwolił by zaprowadzono go do innego pokoju.
Zdziwił się, gdy dotarł na miejsce. Czekali tam na niego generał i... Ulrich. Kiedy Adam na niego spojrzał, ten momentalnie odwrócił wzrok. Widać było, że jemu sytuacja również się nie podoba. Wkrótce cała trójka została w pokoju sama. Adam milczał, starając się nie okazywać jaki jest przerażony. Nagle generał podszedł do chłopaka i uderzył go w brzuch, posyłając go na kolana. Ulrich nawet nie drgnął, ale jego pięści zacisnęły się nerwowo.
- Jeśli chcesz odzyskać moje zaufanie... – generał zwrócił się do syna i położył pistolet na stole - ... to zabij go.
Trudno powiedzieć kto przeżył większy szok, Adam czy Ulrich, ale obaj nie mogli uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Młody Richter spojrzał na ojca, bardziej blady niż kiedykolwiek i przez chwilę patrzył na niego, jakby czekał aż usłyszy „tylko żartowałem”. Ale te słowa nigdy nie nadeszły, więc musiał znaleźć sposób na wybrnięcie z sytuacji.
- Może posiadać cenne informacje. Nie lepiej zachować go przy życiu? – zaproponował.
- Nie pouczaj mnie! Wydałem ci rozkaz!
- Tak jest. – Ulrich powiedział przez zaciśnięte gardło.
Wziął pistolet ze stołu i odbezpieczył. Następnie podszedł do Adama. Spojrzeli na siebie. Oczy Polaka wypełniał strach, oczy Niemca zwątpienie. Richter wycelował w jego głowę, ale nie strzelił.
- Na co czekasz?! – ponaglił go ojciec.
Palec zadrżał na spuście. Serce Adama biło tak mocno, że nawet Ulrich je słyszał. Kropelki potu spływały po czołach ich obu. Adam na chwilę zamknął oczy i wtedy padł strzał. Ale chłopak nie poczuł bólu. Nie upadł na podłogę. Kula nigdy go nie dosięgła. Richter wycelował w swojego ojca. Pocisk przeszył generała i mężczyzna przewrócił się. Potem na chwilę zapanowała cisza. Adam wciąż nie był w stanie wydać z siebie słowa, a Ulrich wpatrywał się w nieruchome ciało mężczyzny, samemu wyglądając na zszokowanego, mimo że to on pociągnął za spust. Szybko jednak zreflektował się i stanął przy ścianie, zaraz obok drzwi.
- Pomocy! Więzień się wyrwał i zabił generała! - krzyknął.
Do sali wbiegł zaaferowany strażnik, a Ulrich szybko zatrzasnął drzwi i zastrzelił go.
- Mam nadzieję, że nikt inny tego nie usłyszał – rzekł Richter, rozbrajając trupa.
W końcu Adam doszedł do siebie po wstępnym szoku i wstał. Podszedł do Richtera i przyłożył mu pięścią w nos.
- To za to, że nas wydałeś, obłudniku! – krzyknął.
- Czy zdajesz sobie sprawę, co ja przed chwilą dla ciebie zrobiłem?! – Ulrich krzyknął roztrzęsiony i złapał się za obolały nos. Ogarnęły go rozpacz i wściekłość.
- Przepraszam, że cię uderzyłem, ale musiałem rozładować napięcie. Teraz jesteśmy kwita.
- Szybko, zakładaj jego mundur i bierz broń. Nie mamy wiele czasu. – Choć było mu ciężko, Niemiec postanowił zmusić się do racjonalnego działania.
- A jak mnie ktoś rozpozna?
- Jest mniejsza szansa, że cię rozpozna w tym niż w tym, co miałeś na sobie przedtem. Musimy uwolnić Ninę i Borysa.
- Niby jak? Zaraz zleci się tu cały batalion.
- Dlatego musimy opuścić bazę zanim ktoś się zorientuje.
- To samobójstwo!
- Masz lepszy pomysł?
Nie miał, więc westchnął ciężko i postąpił zgodnie z instrukcjami przyjaciela.
Dlaczego oni zawsze muszą być tacy nieuprzejmi? - Pomyślał Borys, siedząc w towarzystwie przesłuchującego go esesmana. Nie pierwszy raz był więziony i wiedział czego się spodziewać. - Zaraz uderzy mnie w twarz i powie żebym nie łgał.
- Nie łżyj! – Zgodnie z przewidywaniami Borys dostał w twarz.
- Ale wszystko, co powiedziałem to prawda. Jestem geologiem i to tamci wieśniacy twierdzą, że mnie tam ściągnęli.
- Spotkałem już wiele osób, które kłamały podczas przesłuchań, ale jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem takich bzdur.
- Skoro wierzycie, że można przenieść się do innego świata, to czemu nie chcecie uwierzyć, że ktoś tam może mieszkać?
Oficerowi nie za bardzo spodobała się riposta Borysa, bo uderzył go kilka razy.
- Skoro jesteś taki pewny siebie, to czemu mi nie zdradzisz, gdzie ci ludzie mieszkają? – Niemiec rzekł z drwiną.
- Proszę mi dać kartkę to narysuję mapę.
Borys doskonale umiał okiełznać strach, ale granie przerażonego też całkiem nieźle mu szło. Może właśnie dzięki temu esesman w końcu zaczął mu wierzyć.
- Masz! – położył kartkę na biurku.
Borys miał wciąż związane ręce, więc oficer musiał go oswobodzić.
- Tylko nie próbuj żadnych sztuczek – wycelował w niego lufę pistoletu.
Rosjanin, wciąż udając przerażenie, drżącą dłonią sięgnął po długopis. Upadł mu jednak na podłogę. Chciał się pochylić by go podnieść, ale oficer, pełen podejrzeń, powstrzymał go.
- Ja to zrobię – oznajmił.
Teraz albo nigdy. - Pomyślał Borys.
Kiedy Niemiec na sekundę odwrócił wzrok by podnieść upuszczony przedmiot, Borys silnym kopniakiem wytrącił mu broń z dłoni i chwycił długopis. Wbił go prosto w udo Niemca zyskując trochę czasu. Następnie rzucił się do broni i wystrzelił, celując w głowę wroga.
- Uff... – Borys odetchnął z ulgą.
Początkowo szło im łatwiej niż się spodziewali. Udało im się dotrzeć do celi Niny, bez wzbudzania podejrzeń. Mając element zaskoczeniu bez problemu unieszkodliwili strażników i uwolnili kobietę. Jedyny problem polegał na tym, że nie mieli pod ręką żadnego kamuflażu, który mogłaby wykorzystać. Ale z drugiej strony widok prowadzonego więźnia nie stanowił tu niczego nadzwyczajnego, więc zdecydowali się na tą opcję. Pozostało pytanie jak długo będą w stanie się kryć.
Zmierzali do miejsce, gdzie przetrzymywano Borysa. Na szczęście Ulrich był dobrze zorientowany, więc wiedzieli jaką drogę obrać. Musieli jednak liczyć się z niebezpieczeństwem. Przez cały czas Polak bacznie obserwował mijających ich ludzi. Większość z nich nawet nie zwracała na nich uwagi, ale w pewnym momencie czas jakby spowolnił. Chłopak wyraźnie widział jak przechodzący obok żołnierz podnosi na niego wzrok. Wyraźnie widział jak jego oczy rozszerzają się w szoku. Adam zareagował natychmiastowo. Wepchnął swoich towarzyszy w boczny korytarz, nim padły pierwsze strzały. Zaczęli uciekać. Słyszeli jak pościg się nasila. W pewnym momencie wbiegli na grupkę żołnierzy. Skręcili w inny korytarz, ale i ta droga została odcięta. Byli otoczeni.
- Rzućcie broń! – krzyknął oficer dowodzący grupą.
Zawahali się, nie mieli żadnych szans. Właśnie zamierzali się poddać, gdy nagła seria z karabinu uśmierciła część otaczających ich ludzi. Korzystając z okazji, otworzyli ogień do pozostałych. Po minucie stali sami na placu boju.
- Borys? – rzekł Adam na widok wybawcy.
- Gdybym grzecznie czekał aż mnie uratujecie już dawno byśmy nie żyli – skomentował Rosjanin. Miał na sobie strój esesmana, którego zabił.
- Do twarzy ci w tym mundurze.
- Nawzajem. Jak wyjdziemy stąd żywi to ubierzemy się tak na imprezę sylwestrową, a póki co musimy zdobyć jakieś środki wybuchowe i się stąd wydostać.
- Myślicie, że wielu zostało jeszcze przy życiu? – spytała Nina.
- Zaraz się dowiemy. – Borys rzekł nonszalancko i naładował karabin.
Musieli być czujni, więc za każdym razem, gdy dochodzili do nowego korytarza Fedorov sprawdzał czy droga jest wolna i dopiero wtedy szli dalej. Przy kolejnym podejściu zauważył czający się na nich oddział. Pech chciał, że oddział zauważył ich również. Znowu rozpoczęła się pogoń. Nie mając alternatywy wpadli do najbliższego pomieszczenia i zabarykadowali się. Fedorov natychmiast zaczął szukać wyjścia.
Serie dziurawiły drzwi. Wszyscy padli na podłogę, zastanawiając się jak wybrnąć z tej sytuacji. Po chwili strzały ustały, ale wtedy zaczęto wyważać drzwi.
- Szyb wentylacyjny jest za mały by się przez niego wydostać, więc pozostaje tylko jedno. – to mówiąc Borys wsadził sobie rękę w majtki. Wszyscy popatrzyli na niego ze zgrozą.
- Chyba nie chcesz teraz... – zszokował się Adam, ale zamilkł, gdy zauważył, że Rosjanin wydobył ze spodni fiolkę.
- Dlaczego trzymałeś to w majtkach?!
- Bo wiedziałem, że to jedyne miejsce, gdzie nie będą chcieli zaglądać.
- Na mój znak wstrzymacie oddech i przyłożycie sobie rękaw do twarzy – powiedziała Nina, rozumiejąc już intencje Borysa. – Teraz!
Kiedy Niemcy wpadli do pomieszczenia, Fedorov rozbił fiolkę, rzucając ją o podłogę. Wszyscy hitlerowcy, w zasięgu wzroku, padli, pozwalając drużynie na ucieczkę. Przebiegli najwięcej jak się dało aż wreszcie Nina dała znak, że można z powrotem oddychać.
- Chyba wróciliśmy do punktu wyjścia. – Adam zauważył, że znajdowali się niedaleko sali, w której Ulrich zastrzelił generała.
- Nie martw się. Stąd jest blisko do wyjścia – powiedział Richter.
- To dobrze, bo niedługo opary rozejdą się po całej bazie. Nie możemy długo tu zostać – rzekła Nina.
- No to na co czekamy? Idziemy po środki wybuchowe i rozwalamy kryształy – podekscytował się Polak, szczęśliwy, że są o krok od osiągnięcia celu.
Jego beztroska sprawiła, że zupełnie nie zauważył zakrwawionej postaci opierającej się o framugę drzwi nieopodal. Generał stał już jedną nogą w grobie, ale miał jeszcze na tyle siły by unieść broń i wycelować w Adama.
- Nieeeeeee! – Ulrich w ostatniej chwili zauważył co się święci i szybko rzucił się na chłopaka, by uchronić go przed kulą.
Padł strzał. Potem drugi, wymierzony przez Borysa, który w końcu uśmiercił generała. Nina podbiegła do obu młodzieńców.
- Wszystko w porządku?
- Nic mi nie jest. – Polak poruszył się. – Richter? – starał się zdjąć z siebie przygniatającego go Niemca, gdy nagle zauważył czerwoną ciecz. – O Boże! – Cały bok Ulricha krwawił. – Nina, zrób coś!
Kobieta rozerwała Ulrichowi koszulę i przyjrzała się ranie. Obrażenia wyglądały na bardzo poważne. Starała się zatamować krwotok, ale to nie wiele dawało.
- Wyjdzie z tego, prawda? – Adam spytał pełen nadziei, ale Nina popatrzyła na niego bezradnie. – Trzymaj się, Richter. Zaraz coś wymyślimy.
- Kula najprawdopodobniej uszkodziła organy wewnętrzne – wycedziła kobieta. – Ja... z odpowiednim sprzętem może byłaby szansa, ale... nie zdążymy... – słowa uwięzły jej w gardle.
Adam nie chciał jej słuchać i starał się unieść bezwładne ciało choć odrobinę.
- Wytrzymaj! – prosił.
- Przepraszam... – tylko tyle zdołał powiedzieć Ulrich zanim zaczął krztusić się krwią.
Zdruzgotany chłopak zwiesił głowę, starając się za wszelką cenę nie płakać. Nadzieja z niego uchodziła. Tak bardzo chciał pomóc Ulrichowi, a nie mógł. Tak bardzo. Zrobiłby wszystko, by go uratować. Każdą rzecz.
- Spójrz! – rzekła zdumiona Nina.
Powoli Adam podniósł wzrok i znieruchomiał. W żaden sposób nie umiał wyjaśnić tego, co widział. Kryształ, który nosił na szyi, nagle zaczął lewitować. Na jego oczach zamienił się w perłową mgiełkę i wniknął w ranę konającego. Ku zdumieniu wszystkich, ciało zaczęło się goić. Po jakiejś minucie Adam spojrzał na twarz Ulricha i zauważył, że otwiera oczy. Żadne słowa nie byłyby w stanie oddać szczęścia jakie w tym momencie poczuł Polak.
- Przeprosiny przyjęte. – Adam rzekł z rozbawieniem. Tylko fakt, że bardzo się spieszyli powstrzymywał go przed ściskaniem i całowaniem Ulricha, oraz skakaniem z radości.