..........
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Egz3kutor

Wilk morski

Licznik postów: 87

Egz3kutor, 09-12-2012, 21:58
................
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 10-12-2012, 19:42
Mężczyzna, który uważał się za dowódcę, walnął jakąś motywacyjną gadkę. Bartosz zapalił papierosa i słuchał bredni płynących z jego ust. Teraz wiedział jak się czuli jego parafianie, kiedy on przynudzał. Do tego walnął jakąś przemowę o swojej żonie i kłótnie z nią. Bartosz cicho prychnął. Jakby oni wiedzieli, z kim on jest na wojennej ścieżce, z samym jego ekscelencją Bogiem! W tym momencie poczuł dotkliwy brak leków w kieszeni. Musi jakieś zdobyć, poprawiały mu samopoczucie i do tego od momentu w kościele Bóg się nie odzywał. Mimo ze Natan już nie był tą samą uśmiechniętą osoba, co kiedyś i miał w głębokim poważaniu wszystkie nauki Kościoła, jakie przez te lata pobierał, to dalej miał ludzkie odruchy. Od razu zauważył, że szef grupy wziął ze sobą najbardziej wyszkoloną osobę w tak trudnej sytuacji. Oddzielił go od jego siostrzenicy, wątpił, że żołnierz bez niej pójdzie, chyba, że odda ją komuś pod opiekę. Zaciągnął się mocno papierosem i pomyślał o tak zwanym szefie grupy. Na początku chciał tylko tak pomyśleć, ale słowa, jakby wyleciały mu z ust.
- Tchórzliwy pedał…- rozejrzał się po wszystkich zaskoczony własnymi słowami. Teraz nie było już odwrotu, musiał kontynuować. – Chcę ze sobą zabrać osoby najlepiej wyszkolone, a kobietę i dziecko zostawić z tyłu. Po raz kolejny stało się coś tragicznego w jego życiu i podejmuje decyzję dla zmarłej żony, nie dla nas. Nikt z nas nie jest tym kim był przed tragedią, ale kurwa…, byłem pierdolonym księdzem i nie będę was okłamywał że moje priorytety się zmieniły, ale pamiętam co chciałem osiągnąć. Chciałem zgromadzić ludzi w kościele w blasku Boga. Chciałem widzieć uśmiechnięte bu??ki dzieci. I nawet w momencie, kiedy Bóg opuścił ten świat, lub nigdy go nie było, to nie pozwolę, by jakiś tchórz olewał dzieci i jawnie dbał o swoje bezpieczeństwo. Nosz kurwa ten chuj chce żeby z nim jechało 3 najlepiej wyszkolonych, a reszta z tyłu. Także wziął karabin.- spojrzał na profesora, który powinien być tu najbardziej inteligentną osobą. Miał nadzieje, że on także się wypowie.- Więc ja proponuje jebać go. Przepraszam za moją łacinę, ale osoba, która przez tyle lat unikała brzydkich wyrazów, teraz ma dużo do wyrzucenia z siebie. Nie chce patrzeć jak dziecko umiera, powinno być przy wuju, lub ten tchórz powinien omówić bezpieczeństwo słabszych.- usiadł na ziemi i zapalił kolejnego papierosa.- Kurwa, jak wszystko się pojebało… a wy jakie macie zdanie? Tylko kto pierwszy rzuci żart o pedofilach to zarobi w ryj. I przepraszam, za takie że powiem wybuchowe i nieładne zachowanie przy kobiecie i dziecku, ale mamy zbyt mało czasu na kulturę.
Lukaszak

Pierwszy oficer

Licznik postów: 983

Lukaszak, 10-12-2012, 23:45
Stracili bardzo wielu dobrych ludzi ale przede wszystkim stracili tego dnia swojego dowódcę.Wcześniej dbał na pierwszym miejscu o innych a teraz to się zmieniło, przynajmniej tak to wygląda.Wszystkich najlepszych ludzi obsadził wokół siebie a kobiety i dzieci zostawił z minimalną obstawą.Czyżby miał plan pozbycia się ich? A może przedwcześnie spisał ich na straty? Komisarz Edward Popielski nawet nie śmiał o tym mówić lecz każdy wiedział jak kończą te osoby które działają wyłącznie na swoją korzyść lub co gorsza na niekorzyść innych.Te zachowanie od razu spotkało się z sprzeciwem byłego duchownego Bartosza Natana, Komisarz mu się nie dziwił.

- Proszę , jesteśmy przy dzieciach kultura tego wymaga.. - zwrócił się z zgorzkniałym wyrazem twarzy do Natana.

Komisarz westchnął, niestety nie obejdzie się bez sprzeciwu wobec dowódcy tej grupy.

- Przede wszystkim uspokójmy się, kłótnie tylko doprowadzą do rozłamu w naszej grupie a to z kolei do naszej śmierci.- Komisarz wyciągnął z kieszeni mentosa i wsadził go do ust, była to jeden z wielu porannych rytuałów Komisarza Popielskiego.Na dobre rozpoczęcie dnia dobry mentos a na jego zakończenie - kubańskie cygaro.Wiele przestępców przekonało się że zapach miętowych mentosów wcale nie zwiastuje nic miłego.

- Naprawdę doceniam to co dla nas zrobiłeś Henry, gdyby nie ty wielu z nas nie doszłoby do tego miejsca gdzie właśnie jesteśmy.To ty zjednoczyłeś ta grupę dlatego musisz tez o nią zadbać, a ja ci w tym pomogę.- Komisarz Popielski uśmiechnął się jak zwykle a zapach mięty rozniósł się po pokoju.


- Ja zostanę z dziećmi i kobietami , w końcu jestem komisarzem.Powinienem łapać przestępców ale w obecnej sytuacji muszę robić dla ludzi coś innego.Każdy przestępca który znajdował się w naszej grupie został już wyeliminowany, czy to przeze mnie....czy przez wczorajszy incydent.Olszakowskiego nie wliczam by wygląda przynajmniej na razie że przeszedł metamorfozę.Dlatego obecnie powinienem się zająć bezpieczeństwem tej grupy a przede wszystkim dzieci i kobiet.Będę robił to co na dobrego policjanta przystało czyli chronił i ratował słabych oraz uciśnionych.Niestety era rycerzy już dawno minęła więc o względach dam muszę zapomnieć, zawsze pozostaje dobre cygaro nieprawdaż? - Komisarz uśmiechnął się w swoim wielkim i dobrodusznym stylu.

Po czym sprawdził swój rewolwer który nosił w tylnej kieszeni spodni, był załadowany i odbezpieczony...gotowy do użycia.Ostrze w jego rękawie także miało się dobrze, ostrzone zeszłej nocy i ciągle ostre tak jak powinno być.Została ostatnia broń której zazwyczaj używał gdy wychodził na polowanie kiedy to jeszcze był sam i mieszkał przez krótki okres czasu w lesie.Łuk był duży lecz bez problemu zmieścił się na jego plecach pod płaszczem, nie musiał go nawet sprawdzać.
Drakham

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,214

Drakham, 11-12-2012, 00:17
Profesor Olszakowski, zamykając swój cudem odratowany egzemplarz "Dialogu między księdzem a umierającym" Markiza de Sade, wsłuchał się w wymianę zdań tej resztki ocalałych która była w piwnicach.
Zauważył wzrok, jak się okazało, księdza na sobie, i odczekawszy, aż on i Popielski, jego dawny "znajomy" się wypowiedzą, po czym sam podjął.
- Choć sam z wyznania jestem ateistą oraz antyklerykałem, proszę mi wybaczyć otwartość, to muszę zgodzić się z obecnym tu byłego kleryka. Zostawianie kogokolwiek z tyłu, zwłaszcza gdy tym kimś są dzieci i kobiety niemogące się same obronić, jest dla nich wyrokiem śmierci. Tym bardziej, że nasz... przywódca postanowił zabrać ze sobą tych z nas co najlepiej walczą. Być może wyjdę na paranoika, ale odnoszę wrażenie, iż traktuje się nas jak przynętę, by mała grupka miała czas zwiać.
Głos profesora jak zwykle spokojny i opanowany odbijał się echem w piwnicy.
- Trzymając się w grupie mamy zwyczajnie większe szanse na przeżycie. Owszem, zwiad się przyda, ale nie może składać się z samych najlepszych ludzi. Rzekłem.
Odwrócił zimne, analityczne spojrzenie na komisarza.
- I po co od razu wytykać kto tu jest kryminalistą, komisarzu Popielski? Ani to ładne, ani potrzebne. Ja przynajmniej staram się nie mówić, co panu zdarzało się robić z zatrzymanymi... ups - dokończył z cieniem uśmiechu na wargach.

Następnie ukląkł, sprawdzając swój sprzęt. Klewang już dawno wyostrzył i wypolerował, tak że zakrzywiona broń rzucała niebezpieczne błyski. Sprawdził ostrość oręża, po czym skontrolował stan kuszy, sprawność jej ramion, poprawił regulację celowników, a na koniec przeliczył bełty, robione przez siebie osobiście - trójboczne, ząbkowane groty oraz ustawione skośnie lotki sprawiały iż wystrzelony zamiast się wbijać wwiercał się w ciało, szarpiąc je haczykami. Nieładna, nieczysta broń. Ale piekielnie skuteczna, tak na martwych, jak i na żywych.
Viva watashi!
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 11-12-2012, 00:18
Maria od maleńkości różniła się od rówieśników. Nie uczęszczała do przedszkola, rodzice wspólnie podjęli decyzję, że przy jej chorobie lepiej nie ryzykować, dlatego też matka zrezygnowała z kariery i została w domu. Był to jeden z czynników, który wpłynął na rozwój mentalny dziewczynki. A wpływ ojca i wujka sprawił, że gdy wreszcie zaczęła uczęszczać do szkoły, nie potrafiła się odnale??ć. Co prawda miała wiele wspólnego z dziećmi, ale te najzwyczajniej w świecie bały się Marii. Zwłaszcza, gdy ukradkiem zabierała do podstawówki Kubę. A przecież Maria chciała mieć przyjaciół. Takich prawdziwych, z krwi i kości, których wszyscy widzieli. W końcu, po wielu próbach doszła do wniosku, że to bez sensu i wolała trzymać się z tyłu, w cieniu. Tak było i teraz. od momentu, gdy wylądowała z wujem w piwnicy, rzadko kiedy się odzywała. Siedziała w kącie i tuliła do siebie swój plecaczek w kształcie różowego jednorożca, ewentualnie wyciągała swoja ukochaną szmacianą lalkę Klementynę i się nią bawiła. Czasami jednak nadchodzi taki moment, że myśli same wychodzą.
-Nikogo tutaj nie obchodzą Twoje osobiste tragedie. Czemu Maria ma biec między i narażać się na zjedzenie, kiedy wystarczy, że podjedziecie samochodami pod same drzwi, gdzie reszta będzie mogła szybko wejść do środka, zmniejszając w ten sposób niebezpieczeństwo? Ponadto trzeba zabrać koce, zapasy i niezbędny sprzęt. Jak sobie wyobrażasz bieganie z tym i uciekanie? - odezwała się odpinając plecaczek i wyciągają z niego mały soczek w kartoniku. Rozpakowała słomkę i wbiła ją po czym zaczęła pić głośno siorbiąc, poprawiając pasek snajperki, którą miała na plecach i która dorównywała wielkości Marii.
-Maria uważa, że jesteś głupi i nie powinieneś nami rządzić, bo nie rozważasz najbezpieczniejszego sposobu i w ten sposób skażesz nas na śmierć. I Maria nie jest głupia! - ostatnie słowa niemal krzyknęła i w jej oczach pojawiły się łzy. Przycisnęła do siebie mocniej ręce siorbając sok i wpatrując się w swoje buty.
bybejita

Pierwszy oficer

Wiek: 30
Licznik postów: 1,249

bybejita, 11-12-2012, 14:56
Musashi jak zwykle siedział pod ścianą i pielęgnował swoją katanę, patrzył jak jedni lamentują na Henrego, ale przecież to był jego pokój gdyby nie on to byśmy latali na powierzchni i zmagali się z tymi stworami, a tego by nie chcieli za pewne. Sam też się nie zgadzał z nim ale czy nie można w obecnej sytuacji zachowywać się spokojnie, agresja tylko pogarsza sprawę. Wstał zapiął katanę za pas, założył plecak na jedno ramie i powiedział:
- Słuchajcie też mi się to nie podobać, ale nie możemy się kłócić, nie można po prostu powiedzieć Henremu że nie zgadzamy się? A ten już angry i przeklinać... Proponuje ustawić szyk. 2, 2, 4, 4. I pojedziemy... Co wy na to?
Popatrzył na wszystkich z uśmiechem. Mężczyzna popatrzył na Marię i podszedł do niej po woli, gdy już się tam znalazł powiedział:
-Co taka mała dziewczynka roi tutaj sama? Gdzie twoi rodzice? - patrzył na nią z uśmiechem, chciał zaprzyja??nić się z nią, nie miała prawdopodobnie nikogo, swoją drogą miał do niej słabość, sam z żoną starał się o dziecko, ale nigdy im się nie udało, czuł że musi trzymać się blisko dziewczynki, nie chciał by pierwsza zginęła.
-Słuchaj jeśli nie masz nic przeciwko, jeśli się mnie nie boisz to trzymaj się blisko mnie, pomogę Ci w każdej sytuacja. Jeśli będziesz potrzebować pomoc ja pomogę.
Spojrzał na nią jeszcze raz po jej odpowiedzi odchodzi i bierze to co kazał im Henry, gdy znajduje się przy drzwiach mówi do innych:
-Dobra follow me i trzymać się blisko, pójdziemy do niego i ustalimy wszystko jeszcze raz.
[Obrazek: tumblr_mcdjg3lO2B1qiqegzo1_r1_500.gif]
Azahit

Piracki oficer

Licznik postów: 603

Azahit, 11-12-2012, 17:47
W momencie gdy doszło do głośnej wymiany zdań Andrzej popijał nektar bogów, sławetną Amarenę. Rozkoszując się jej cierpko słodkawym smakiem słuchał tego co inni mówią. Zdziwiła go reakcja dziewczynki. Jak te wydarzenia wpływają na zwykłych ludzi. Jednego dnia jego zmartwieniem był kolejny sprawdzian z fizyki, dziś nie wie czy dożyje następnego dnia. Gdy została mu końcówka "wina" uśmiechnął się cierpko.
Zostało to co najlepsze - mruknął pod nosem.
Wypił resztkę na raz, w wewnętrznej kieszeni spoczywały jego papierosy. Wyjął jednego, podpalił go i bez słowa siedział i słuchał tego co inni mówią, od czasu do czasu puszczając dymka.
SHK

Pierwszy oficer

Wiek: 29
Licznik postów: 1,068

SHK, 11-12-2012, 19:17
Zocha spokojnie siedziała w kącie piwnicy, dość niedaleko Japończyka. -Ciekawe co tego tu przywiało. Po co przylatywał do takiej dziury jak Polska?- Spokojnie przysłuchiwała się i przyglądała się wszystkim, którzy byli w piwnicy. Był w niej Henry, którego nie darzyła zbytnią sympatią, czy też szacunkiem, co się dość rzadko zdarzało, wychowano ją w szacunku do ludzkiego życia. Ale w tych czasach może ją to bardziej doprowadzić do zguby, niż pomóc. Nie wdawała się w dyskusje. Nie lubiła tego, nie widziała w tym większego sensu - póki oczywiście sprawa nie dotyczyła jej, lub po prostu po ludzku się jej nie podobała. Sprawdziła, czy wszystko ze sobą ma. Plecak, pistolet jak i mała katana/miecz/whatever były na swoim miejscu. Wstała, otrzepała sobie spodnie z kurzu. Podeszła powoli do Japończyka i małej dziewczynki. -Mam nadzieję, że zdecydują się na coś przed zachodem słońca. - uśmiechnęła się do obojga - Mam na imię Zocha. -wyciągnęła do nich rękę, najpierw do małej dziewczynki, pó??niej do Japończyka. - Jak wy się nazywacie? Chyba lepiej będzie, jak się trochę poznamy, wygląda na to, że trochę czasu ze sobą zabawimy.
Rain

Król piratów

Licznik postów: 3,825

Rain, 11-12-2012, 20:04
Co ja tu robię? rozmyślałem siedząc w pewnej odległości od innych
Świat się kończy, ludzie prą ku wyginięciu, krwiożercze bestię dookoła nas...
mówiłem w myślach, a może i głośno myślałem? Wszystko wydawało się jak sen, ot wczoraj było ich więcej a tu nagle zostaliśmy tylko my, co robić? Jak przetrwać? Gdzie są Plejadianie? Czy w tym wszystkim maczały szpony Reptilianie? Te i inne myśli zajmowały całą moją uwagę, nie mogłem się skupić na trwającej wymianie zdań reszty grup, tylko co chwila jakiś drobny strzępek zdania przebijał się przez moją gęstą zasłonę zagwostek i skupienia, nadludzkim wysiłkiem zepchnąłem moje rozmyślania i niepewności na dalszy tor, iście Herkulesowa praca! Wyrwałem się okową umysłu! Wstałem zataczając się lekko (nogi mi zdrętwiały) i podszedłem do grupki

Witajcie, jestem Janusz, miło was wszystkich poznać w tak trudnej sytuacji, służę pomocą i radą, zostało nas niewiele, nie możemy pozwolić rasie ludzkiej wyginąć.
Co by tu jeszcze...Ah! Jako był Taternik wiem co niego o survivalu, to chyba tyle...


Nie wiem jak odbiorą moje wystąpienie, wiele spraw pominąłem, to nie ich sprawy, niepotrzebnie bym ich stresował, chyba nie wygłupiłem się za bardzo....no cóż, czas pokaże.
Heros

Joy Boy

Licznik postów: 7,533

Heros, 12-12-2012, 03:03
"Ryba" jest byłym zołnierzem z 10 batalionu desantowo-szturmowej. Dawniej brał udział w wielu misjach jako "komandos". Brał nawet niegdyś udział w inwazji na Irak, lecz gdy dorobił się sensownych pieniędzy, to wróćił po 2 latach do swojej ojczyzny. Przez lata żył spokojnuie odwiedzając swojego brata i jego rodzinę. Mścisław zwany częściej jako "Ryba" (ze względu na swoje nazwisko) był singlem. Armia nigdy nie pozwalała mu na założenie własnej rodziny. Oczkiem w jego głowie była malutka Maria. I wszystko było dobrze do czasu, gdy pojawiły się te przeklęte zombiaki...
Mścisław długo myślał nad zaistniałą sytuacją. Obraz, który niedawno temu zobaczył po raz pierwszy przed oczyma był niesamowity. Dotychczas nieumarli byli jednym z wielu obiektów kpin. ”Jak truchła mogą żyć... przecież to jakaś kurewska komedia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że malutka Maria straciła rodzinę.” pomyślał kończąc polerować swój pistolet, pozostałość po jego służbie w armii. Sprawdzał mechanizmy swojego Desert Eagle'a kucając przy ścianie. Japończyk zapytał o małą siostrzenicę Mścisława.
- Zginęli. To moja siostrzenica, Maria. Teraz staramy się przetrwać. - wyrwał się do odpowiedzi sprawdzając broń do końca.
Odpowiedział Azjacie, po czym wstał i schował swoją broń do kabury i wolnym krokiem udał się w kierunku córki swojego brata. Wysłuchał uważnie co ta mała latorośl mówiła. Jak na swój młody wiek, mówiła dość rozsądnie. Posiadacz beretu w kolorze bordo kiedyś czytał w książce z psychologii, że dzieci w tak młodym wieku są wyjątkowo mądre. ”Kurde, dużo w tym racji...
- Masz rację, Króliczku – Komandos pogłaskał swoją bratanicę po głowie – myślę moi drodzy, że nie ma sensu by iść całą grupą. Niech zostanie tu jakiś obrońca naszych dwóch dziewczynek, a kilku z nas skoczy po auta. Trudno nam będzie z tymi bagażami uciekać.
Mścisław po tej krótkiej przemowie udał się w kierunku ich nowego przywódcy, by przekazać propozycję podrzuconą przez młodą bratanicę.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 12-12-2012, 18:37
Doktor Freeman siedział z zamkniętymi oczami słuchając rozmów. Jako lekarz, widział "ochłapy", które zostały z ludzi po wypadku. Nikomu nie udało się pomóc. teraz wysłuchiwał kłócących się ludzi. gdy wszyscy ucichli, powiedział:
- Sluhat wszyscy. Nie ma sensu na kłótnie. Tkwimy w niezłym bagnie i musimy się trzymać razem. Jeśli będziemy w kupie, to pojedyncze jednostki nie będą mogły nam zagrozić. -powiedział łamaną polszczyzną, marszcząc czoło w skupieniu. Podstawy języka poznał podczas wymiany studentów medycyny między Moskwą a Warszawą. Lecz nawet pomimo jego zdolności językowych, posługiwanie się polskim językiem przychodziło mu z niemałym trudem.
- Jeśli ta sabaka będzie chciała nas oszukać, to trzeba się będzie go pozbyć. Jak na razie nie ma potrzeby się nim przejmować.

Wstał i przedstawił się. Nie często się widzieli, a z niektórymi w ogóle nie rozmawiał.
-Chyba wcześniej się nie widzieliśmy. Mienja zavut Gordon Freeman. Rosyjski patomorfolog do usług. -ukłonił się- Jeśli będzie trzeba, to połatam was najlepiej jak umiem.

Podniósł plecak, do który codziennie był spakowany. Przytroczony był do niego kołczan z strzałami. Obok leżał jego wierny łuk, który wziął do rąk. W rosyjskiej armii nauczyli go dyscypliny i wszystkiego, co teraz mu się przydało. Czasami przeklinał starego kaprala, lecz teraz całowałby go po stopach. Wiele jego cennych wskazówek uratowało doktorowi życie. I pewnie jeszcze nie raz uratuje.

Freeman podszedł do drzwi. Stał przy nich ten Japończyk, kobieta i mała dziewczynka.
- Ja wirzu, że tawarisz również z zagranicy. -powiedział do mężczyzny- Witam piękne panie. -dodał kłaniając się przed dziewczynką i Zofią- Ja jestem gotowy. Mogę iść jako pierwszy, mogę iść jako ostatni. My Rosjanie nie boimy się wyzwań.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Egz3kutor

Wilk morski

Licznik postów: 87

Egz3kutor, 12-12-2012, 20:08
Minęło pół godziny, wszyscy byli zmuszeni wyjść na zewnątrz.. dawno nie widzieli światła. Ulica Armii Krajowej, była cicha i spokojna nie tak jak zawsze, kiedyś to właśnie ta ulica była jedną z najbardziej tętniących życiem a teraz? Sama pustka

[Obrazek: Ulica_Po%C5%82czy%C5%84ska,_Warszawa.jpg]

Wozy stały tuż przed budynkiem z którego wyszli bohaterowie, Henry siedział już w pierwszym z nich czekając aż reszta zajmie swoje powozy.. Samochodów było 10 tak na wszelki wypadek, wiedział ze nie wszystkie zostaną zabrane
Spoiler

[Obrazek: getPicture.php?PictureID=351]

Kiedy usłyszał opinie bohaterów na ten temat jęknął, wiedział ze musi szybko zmienić plan
- Ale pragnę zauważyć, ze jeżeli najsilniejsi będą jechać z przodu pozabijają wszystkich zombie przed nami siedząc na dachu strzelając z karabinów umieszczonych na samochodzie - odparł lekko zdenerwowany - Oczywiście plan się zmienił Mieczysław jedzie ze mną bo potrafi obsłużyć broń, reszta wsiada do jakichkolwiek samochodów
Po chwili puścił oko do małej dziewczynki którą opiekował się Mieczysław
- Jeżeli nie chcesz jej opuścić może jechać z nami - rzekł, jednak w jego głosie było słychać było ze zgadza się na to z przymusu by nikt nie robił afery.
Azahit

Piracki oficer

Licznik postów: 603

Azahit, 12-12-2012, 22:13
Jak tylko zobaczył samochody powiedział:
Ja prowadzę.

Podszedł do najbliższego samochodu. W środku zrobił lekki rekonesans. Przyjrzał się wyposażeniu, sprawdził czy jest radio i czy będzie możliwość kontaktu nim z innymi samochodami. Jeżeli w środku nie będzie kluczy, pójdzie do Henry'ego i o nie poprosi. Sprawdził szybko jeszcze poziom paliwa.

Gdy wszystko sprawdzi, wyjrzy przez okno i zapyta wskazując kciukiem na karabin:
-Kto się tym zajmie?
bufaloxxx

Król piratów

Licznik postów: 4,531

bufaloxxx, 13-12-2012, 22:15
Ksiądz westchnął. Ich przywódca był imbecylem. W normalnych warunkach może nie zwracałby na to uwagi, ale teraz brak alkoholu i leków zaczął na niego działać pozytywnie i wcale mu się to nie podobało. Odpalił kolejnego papierosa.
- A co zrobimy jak zaatakują z prawej, lewej, lub od tylu? Rozumiem że wymieniliście się uprzejmościami i dogadaliście ze atakujecie od frontu?- Bartosz nie zawsze był taki złośliwy, ale brak alkoholu i leków nie tylko działał pozytywnie na jego mózg, ale także negatywnie na jego humory. - Jeden karabin, a ty bierzesz 2 osoby, które są na pan brat z bronią.- podszedł do niby dowódcy i dmuchnął mu dymem w twarz.- Mojego błogosławieństwa nie dostaniesz. Mam ważne rzeczy do zrobienie i moim losem nie jest zginąć przez twoją niekompetencje. Nie jestem wojskowym, ale jeśli jeden samochód się zje... ekhem- spojrzał na małą dziewczynkę i tym razem opanował język.- popsuje? Nie lepiej zabrać jak najwięcej samochodów? Dzięki temu mamy także więcej broni i amunicji. Nie jest to może sprawa na teraz, ale nie nadajesz się na przywódcę i trzeba to jak najszybciej zmienić. A teraz podzielisz prawidłowo te samochody, czy ja mam to zrobić? Do tego ten facet co przed chwilą pił wino chce prowadzić. Id?? go wywal stamtąd.- pozazdrościł tamtemu stanu nietrze??wości, ale jeszcze tak nisko nie upadł by pić takie siekacze. Jeszcze... Gdyby Bóg przejmował się jego losem, to by grzmiał.
Azahit

Piracki oficer

Licznik postów: 603

Azahit, 13-12-2012, 22:36
Andrzej gdy tylko usłyszał wzmiankę o sobie wyjrzał przez okno.
Hej klecho jestem trze??wy, więc nie wiem gdzie jest problem. Jak będziesz cicho to oddam Ci ostatnie. Umowa stoi? - powiedział to wymachując ostatnia butelką Amareny.
Wybacz mi nie mam nic lepszego, choć ten trunek ma w sobie to coś, sam się przekonaj - dodał.
Chciał wszystkich pospieszyć, lada moment może zaroić się tu od zimnych.

Jeżeli potrzebujesz części zamiennych to lepiej je od montować, szkoda paliwa na dużą liczbę samochodów.
powiedział podpalając papierosa na zewnątrz samochodu.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź