- Jeśli chcesz go zatrzymać, będziesz musiał go zabić.... albo jakoś przekonać, by nas zostawił w spokoju. Albo by zaczął z nami współpracować. -powiedziała spokojnie Aramis, podczas gdy Ikar cucił Dianę.
Białowłosa wstała trzymając się za głowę. Oprócz dużego guza nie miała żadnych obrażeń. Szybko doszła do siebie. Spojrzała na Sarę, która mocno ściskała swój miecz:
- A... jesteś. To dobrze. A gdzie jest .... -zamilkła gdy zobaczyła Aramis.
Kobieta powiedziała im, żeby ruszyli za nią. Diana próbowała protestować lecz gdy zobaczyła, że wszyscy się oddalają, ruszyła za resztą.
Mała grupka prowadzona przez Aramis doszła weszła do skarbca. Tak przynajmniej wyglądał. Ciężkie drzwi zostały wyrwane i odrzucone gdzieś w bok. Cały środek wypełniony był creepem, ściany, sufit, podłoga.... oprócz jednego miejsca. Na samym środku stała skrzynia. Ta skrzynia, którą szukali. Wokół niej znajdowała się okrągła przestrzeń o promieniu około dwóch metrów, którą nie pokrywał creep.
- To tutaj... Tamtym czymś możesz to wziąć ze sobą. -powiedziała Aramis do Ikara.
Lekarz zobaczył malutki, zdalnie sterowany wózeczek widłowy. Podszedł do niego i po krótkim namyśle uruchomił. Wskazał na skrzynię, przy której stała Diana i uważnie ją oglądała. Aramis jak i Sara stały na samym skraju creepu. Mały wózeczek podjechał do skrzyni i wsunął widełki pod skrzynię. Podniósł ja na wysokość 30cm i podjechał do lekarza i zatrąbił wesoło. Wyglądało na to, że będzie za nim je??dził.
- No to się możemy zbierać... tylko co z nią. Czego niby chce za pomoc? -powiedziała Diana i wskazała na Aramis.
Ian wytłumaczył jej, na co się zgodził. Kobieta zrobiła wielkie oczy i spojrzała na niego. Ich kłótnie przerwała Sara, mówiąc, że niepotrzebnie tracą czas. Kapitan nie wyglądała na przekonaną argumentami Ikara, lecz nie miała innego wyboru. Decyzja już została podjęta. Ruszyli w stronę statku, który miał zabrać ich do domu. Wózeczek jechał za Ikarem wesoło pipcząc. Idąc przez korytaż, jedna z kratek wentylacyjnych się wyłamała i wyleciał z niej człowiek...
Sasza z włączonym kamuflażem cicho podszedł do kratki. Ta otworzyła się sama z lekkim zgrzytem. Przerażony spojrzał za siebie ale w tym momencie nekromorfia kobieta zaczęła gadać. Wsunął się do środka i zaczął czołgać. Usłyszał za sobą krzyki i odgłosy wystrzałów. Cortana powiedziała by się nie zatrzymywał.
Uszedł, a raczej przeczołgał się tak spory kawałek.
- Poczekaj. Pomogę Ci. Musimy się spieszyć by zdążyć do ich statku. Zasłoń głowę i spróbuj nie obić się za bardzo. -powiedziała do niego kobieta.
Zwiadowca chciał zapytać, co kobieta zamierza z nim zrobić lecz szybko otrzymał odpowied??. Najpierw usłyszał, a następnie poczuł szybko poruszające się powietrze. Czuł że go porywa i pcha do przodu. Uśmiechnął się pod nosem, przycisnął do piersi karabin i schował głowę w ramiona. Pchany przez wiat poruszał się z niezłą prędkością. Jedynym minusem było to, że boleśnie obtłukiwał sobie boli. Dziękował za swój kombinezon, bo bez niego stałby się wilgotną plamą na pierwszym zakręcie. Pomimo huku zdołał usłyszeć głos Costany:
-Szykuj się! Za chwilę wysiadamy!
- Co?! -krzyknął w odpowiedzi.
W tym momencie pęd powietrza zmalał, a kratka wentylacyjna otworzyła się. Sasza wyleciał na korytarz i walnął o podłogę.
Ian postanowił wprowadzić swój plan w życie. Gdy spostrzegł, że nekromorf zwraca na niego najmniej uwagi, chwycił za nogę i spróbował obalić. Nie udało się tak jak planował lecz był wolny. Udało mu się popchnąć grubasa w tył, a następnie wykręcić. Koło jego głowy świsnęły strzały. Potwór oberwał kilka razy w brzuch lecz to nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Odchylił głowę w tył i ryknął. To był błąd. Oszczep wbił się w niechronione ciało, zabijając go na miejscu. Kręcił się w kółko tryskając żrącą krwią. Ian rzucił się w bok unikając jej. Obrócił się. Swoje życie zawdzięczał nieznanemu mężczy??nie i Tii. Rozejrzał się za Kate i trzymająca ja Gabrielą. Obu kobiet nigdzie nie było. Chciał podejść do dwójki stojącej na schodach lecz z sufitu zacznały spadać nekromorfy. Zwyczajne, takie które spotkali na początku, tyle że było ich dużo, bardzo dużo. Naukowiec mógł zrobić tylko w tył zwrot i uciec. Udało mu się tylko dla tego, że potwory były chwilowo zdezorientowane po tym, jak upadły na ziemię. Zamknął za sobą właz, uprzednio szukając wzrokiem lekarki i towarzyszącego jej mężczyzny. Nigdzie ich nie było. Po zatrzaśnięciu drzwi, którymi kupił sobie cenne minuty pobiegł w głąb statku.
Tia czuła się coraz gorzej. Nie odezwała się ani słowem, próbując zebrać myśli. To był błąd. Gabriela już miała skręcić Kate kark, gdy Vaas zaczął strzelać. Trafił grubego nekromorfa prosto w brzuch. Po ułamku sekundy dołączyła do niego Tia. Lekarka miała dużo szczęścia. Trafiła przeciwnika prosto w gardło. Zobaczyła, że Ian odskakuje od tryskającego strumienia krwi. Obejrzana się za Gabrielą. Ta również uskoczyła przed małą fontanną. Chciała do niej strzelić gdy jej rękę przeszedł niewyobrażalny ból. Mogła tylko patrzeć jak kobieta ciągnąc za sobą ich inżynierke rozwala ścianę i znika. Na domiar złego zaczęły nadchodzia kolejne nekromorfy. Tia i Vaas zaczęli się wycofywać w tył. Kobieta czuła się fatalnie. Zimny pot zalewał ciało, zbierało się na wymioty, głowę przebijały sztylety boku, tak samo jak całą lewą rękę. Od ramienia aż po koniuszki palców. Creep rozwarł się przed nimi, pozwalając im przejść. Trafili to tego samego pomieszczenia, w którym wcześniej przebywał Ikar. Było dosyć pustawo. W oczy rzucał się tron zbudowany z gładkich, ludzkich kości, zespolony creepem.
[...]
Sasza powoli otworzył oczy. Zobaczył nad sobą cztery piękne kobiety. Z czego jedną już nagą. Z przyjemnością stwierdził, że taki widok może widzieć przy każdej pobudce. Stwierdził, że coś tu nie gra. Fakty zaczęły łomotać do jego mózgu, żądając by ich wysłuchał. Na widok wyciągniętej ręki przez Aramis odtoczył się w tył.
- Spokojnie. Przecież Cię nie zjem.-powiedziała i puściła do niego oko. W połączeniu z zakrwawioną twarzą dawało to makabryczny widok. Stanęła obok Cortany, która potwierdziła jej słowa skinieniem głowy. Wyglądało na to, że kobieta powtórnie się zmaterializowała.
Diana i nieznaną dziewczyna z zawieszoną na plecach kataną pomogły mu wstać. Drobna blondynka przedstawiła się jako Sara. Mówiła pogodnie. Rosjanin zastanawiał się czemu Aramis pozwala im wszystkim żyć. Zobaczył jeszcze kogoś. Za plecami jego wianuszka powitalnego stał mężczyzna. Oglądał skrzynie, która je??dziła na małym podnośniku. Ubrany był w zakrwawiony podkoszulek, lecz w miejscu gdzie powinna być dużą rana, widniała skóra. Drapał się po nieogolonym podbródku. Zostali sobie przedstawieni.
- Sasza, Ikar. Ikar, Sasza -powiedziała Cortana. Obaj mężczy??ni nawet nie pytali skąd ona to wie. Zwiadowca leżał przez chwilę nieprzytomny, a Ikar z skupieniem oglądał skrzynie, szukając czegoś, co mogłoby mu zdradzić cóż to się kryje w środku. Musiała rozmawiać w Aramis. Po krótkich formalnościach ruszyli dalej. Sasza szedł blisko Cortany zastanawiając się jaki ma plan. Wiedział, że jakiś ma. Nieraz wyciągała go z niezłego szamba. Uwadzie Ikara nie uszło to, że kobieta jest hologramem. Słyszał o takich. Potrafiły prowadzić dowolną interakcję z otoczeniem. Myślały i funkcjonowały jak normalni ludzie. Jednak ludzkimi kobietami czasami prowadziły emocje lub hormony. Cortaną natomiast matematyka i chłodna kalkulacja. Ikar wiedział, że trzeba na nią uważać.
Kate cudem zachowała życie. Teraz z jednych problemów wpadła w kolejne. Ciągnieta przez Gabrielę nie mogła nic zrobić. Dalej rozmyślala, jak kobieta pozornie bez problemu zniszczyła ścianę. Kate usłyszała za sobą kroki. Goniło je pół tuzina nekromorfów. Gabriela roześmiała się tylko i puściła Kate. Rzuciła się na goniącą ich grupkę. Pierwszemu przebija brzuch na wylot. Wyszarpnęła rękę i wysunęła ostrza z dłoni. Piątka potworów rzuciła się na nią jednocześnie. Zablokowała wszystkie ataki przedramionami. Siłowali się tak przez chwilę. Kobieta prychnięciem odgarnęła kosmyk włosów, który opadł jej na twarz.
- Tylko na tyle was stać, ścierwa? -powiedziała i bez problemu odepchnęła piątkę.
Potwory poleciały w tył i powpadały na ściany. To co nastąpiło pó??niej, można nazwać tyko rze??ią. Kobieta odrywają im powoli kończyny, rozcinała żołądki, pozwalając by wnętrzności wylały się na podłogę, odcinała głowy. Kate patrzyła na to z chorobliwym zainteresowaniem. Była zafascynowana wszechobecnym zniszczeniem. Zastanawiało ja tylko czemu nekromorfy atakują innego nekromorfa, znacznie od nich potężniejszego. Kobieta lekko ślizgając się na krwi i leżących wszędzie wnętrznościach podeszła do Kate. To wyszła z szoku i uświadomiła sobie, że mogła spróbować uciec. I tak pewnie nie uszłaby za daleko. Kobieta złapała ja za ramię i poprowadziła dalej. Wepchnęła do jakiegoś pokoju, którch minęły już sporo. Gabriela zamknęła drzwi za nimi.
Znalazły się w pokoju. Kate domyśliła się, że były to pokoje załogi statku. Kobieta rzuciła wcześniej zabraną broń Kate na blat stolika.
- Coś miałam zrobić... A już wiem. -powiedziała i rzuciła się na inżynier. Wgryzła się jej w rozcięte ramię. Kobieta wrzasnęła lecz nic nie mogła zrobić. Po chwili wszystko się skończyło.
Pchnęła Kate na łóżko i poszła do małej łazięki. Kobieta zszokowana wpatrywała się w ranę. Poczuła pieczenie i zobaczyła coś, czego długo nie zapomni. Rana sama zaczęła się zamykać. Ubytki w mięsie zaczęły się błyskawicznie regenerować. Oniemiała wpatrywała się w swoje ciało, które nagle zaczęło być zupełnie obce. Usłyszała szum wody.
- Gratulacje. Masz pięćdziesiąt procent by zostać nekromorfem. Może będę mogła nazwać Cię siostrą. Uwierz mi, to nie jest takie złe. Czasem nawet przyjemne.-krzyknęła do niej Gabriela. Kate powoli wstała i już chciała sięgnąć po broń- Potrafię usłyszeć bicie twojego serca. Więc siedz na dupie i nic nie kombinuj.
Inżynier bezradnie opadła na łóżko. Mogła tylko czekać i poddać się przemyśleniom. Po kilku minutach dołączyła do niej Gabriela. Była wymyta i przebrają. Ubrała bojówki w kolorze moro, wysokie, ciężkie buty i za mały podkoszulek na ramiączkach, który ładnie podkreślał rozmiar jej piersi. Zarzuciła na ramiona skórzaną kurtkę.
- No co? Nie jesteśmy zwierzętami. Lubię być czysta. To Aramis lata nago, całą zakrwawiona. Ale to zgrywa. Chce zrobić wrażenie na tym swoim doktorku.-powiedziała i rzuciła Kate jej broń- Raczej nie uda Ci się mnie zabić ale jak chcesz możesz próbować. Tylko, że już nigdy stąd nie wyjdziesz. A lecimy do domu. Tu zaczyna się robić niebezpiecznie. I straciłabyś ??ródło informacji. Zbieramy się...
Kate wstała i ruszyła za kobietą. W głowie kręciło się jej mnóstwo pytań. Jeszcze raz spojrzała na, teraz już zdrowe, ramię.
Uwaga! Przez to, że mam ograniczony dostęp do internetu oraz chce skończyć ten akt lecimy dalej. Oczywiście możecie, a nawet powinniście coś robić [tak ty SHK. Trzeba się dowiedzieć w co się możesz zmienić :3 ]. Po prostu wszyscy trafiacie dalej. No chyba, że ktoś strzeli sobie w łeb. Tylko Zimma ma kiepską sytuację. Wybacz, kości.
Grupka Ikara doszła do statku. Diana podbiegła do niego i czule objęła. Skrzynia była gotowa do załadowania. Nagle drzwi się otworzyły i wpadł zdyszany Ian. Ucieszył się na widok towarzyszy. Mina mu zrzedła gdy zobaczył Aramis. Bez słowa w nią wycelował. Ikar stanął na lini strzału. Kolejne trzask drzwi. Przybyły Kate i Gabriela. Inżynier zobaczyła zaistniała sytuację i natychmiast się odwróciła. Przyłożyła oszczepnicę do klatki piersiowej Gabrieli. Lufa wylotowa dotykają dziwnego symbolu pomiędzy jej piersiami. Ta tylko uśmiechnęła się zachęcająco. Inżynier przypomniała sobie, co kobieta zrobiła z nekromorfami. Opuściła broń niepewna czy zdążyłaby nacisnąć spust. Gabriela objęła ja po przyjacielsku i podeszły do reszty. Gdy poczuła, że dłoń kobiety muska jej gardło, po prostu przyłożyła DiscRipper do szyi. Gabriela parsknęła śmiechem i podparła ja za uchem.
Drzwi otwarły się po raz ostatni i do hangasru weszli Tia podtrzymywana przez Vaasa. Obeje wycelowali w Aramis. W nich wycelowała Diana. Karabinem w Vaasa, rewolwerem w lekarkę. Sara wyciągnęła katanę.
Cortana położyła głowę na ramieniu Saszy i powiedziała do niego.
-Sądzę, że powinniśmy pozwolić im sobie wszystko wytłumaczyć. -Rosjanin skinieniem głowy przyznał jej rację. Zastanawiał się, za która stroną powinien stanąć.
- Myślę, że powinniśmy im powiedzieć prawdę. - powiedziała Aramis do Ikara, prowokacyjnie się przeciągając. Lekarz spróbował cofnąć wyrok.
Nagle wszyscy zaczęli się w niego wyczekujaco wpatrywać. Nie była to dla niego komfortowa sytuacja. Zawsze wolał stać w cieniu. Teraz zależało od niego, czy powstrzyma jedną wielką jatkę.
Czas: 3 kwietnia. Możecie mi zrobić prezent na urodziny i mnie czymś zaskoczyć