Grupa I - Akt I - Czysto i bezpiecznie
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
1 2 3
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 14-01-2013, 01:08
Cała drużyna dojechała na piętro, na którym teoretycznie, miało znajdować się przejście na mostek. Wszyscy wyszli ubezpieczając się nawzajem. Przed wami zobaczyliście kilka dróg lecz żadna nie była opisana. Zdecydowaliście się pójść środkowym korytarzem. Wszystkie wyglądały tak samo.
Wszyscy powoli weszliście do dużego pomieszczenia w kształcie prostokąta. Były to rezydencje załogi statku. Na samym środku pomieszczenia, choć hala pasowałaby o wiele lepiej, zasadzone zostało drzewko. Pień drzewa był cały biały. Niektórzy poznali brzozę. Po bokach hali znajdowały się drzwi. W rogu schody, na drugie piętro. Niektóre drzwi zostały wyważone, w żadnym pokoju nie paliło się światło. Za drzewem zauważyliście duże drzwi.
Wszyscy ruszyli na środek. Nagle usłyszeliście kliknięcie, jakby fotokomórki. Usłyszeliście nieco metaliczny głos mężczyzny.


Stójcie! Nie ruszajcie się. Muszę wam coś powiedzieć. Ty na murku.
-zobaczyliście odtwarzacz i małą kamerkę doczepią do niego- Nazywam się Hans Schicklgruber. Jestem, a właściwie byłem lekarzem na tym statku. Dzieją się tu straszne rzeczy... Mam nadzieję, że jesteście ekipą ratunkową. Albo chociaż macie broń. Statek opanowały nekromorfy. Zostałem sam... A przynajmniej nie wiem i innych ocalałych. Musicie mi zaufać. Dostańcie się do Ambulatorium. Znajd??cie mój komputer. Tam będą odpowiedzi na wszystkie pytania.
Przez chwilę wydawało się wam, że to już koniec transmisji, lecz mężczyzna odezwał się znowu.
Unikajcie kobiety w ciąży. To chyba od niej wszystko się zaczęło. Głupi nic nie zobaczyłem.... Jej krzyk oddziaływuje w jakiś sposób na nasze umysły. Nie wiem jak. Ludzie stają się niezdolni do walki, do ucieczki. Tarzają się po podłodze i czekają, aż ta dziwka ich zabije. Na szczęście stajemy się na to odporni. Pierwszy efekt jest najgorszy więc jak tylko ją zobaczycie, uciekajcie! Uważajcie na jej brzuch. Wydostaje się z niego... coś. Przebiła nim mojego asystenta i rozerwała na pól. Dosłownie... ??eby dojść do Ambulatorium, musicie przejść przez drzwi i w prawo. Niech Bóg ma was w swojej opiece. A i przede wszystkim nie id??cie do ......
Reszta informacji była ucięta. Już się nie dowiecie, gdzie nie powinniście iść...

Przed wami był wybór. Mogliście spełnić wolę lekarza lub nadal szukać przejścia na mostek. Usłyszeliście huk w jednym z pokojów na piętrze. Jakby coś metalowego upadało na podłogę. Potem jakiś cichy pisk. Musieliście się zbierać. I to szybko....


Spoiler

Tryb: Po jednym
Czas: Północ Z wtorku na środę

Spoiler

Tak wygląda pomieszczenie. Tylko zamiast cel są drzwi. Pomieszczenia też są większe.

[Obrazek: JailCell.jpg]

[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 16-01-2013, 00:18
Tia czuła nieprzyjemne skurcze żołądka, gdy jechali na górę. Nie nadawała się do tej roboty. Co jej w ogóle strzeliło do głowy, by bawić się w najemnika? To nie jej styl życia. Powinna siedzieć gdzieś bezpiecznie w mieście i zajmować się tym, co potrafiła najlepiej. Czyli leczeniem, a nie latanie po jakimś statku, gdzie w każdej chwili może zostać rozszarpana na małe, krwawe strzępy. Przypomniał jej się tamten facet, precel czy jak się zwał i poczuła, że zaraz zwymiotuje. Całe szczęście pokonała to, idąc za resztą w napięciu i niepewności.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, zastanawiając się, gdzie teraz. W pewnym momencie usłyszeli głos, a Tia mimowolnie podskoczyła ze strachu i napięła mięśnie, jakby szykowała się na odparcie jakiegoś ataku.
Kobieta słuchała uważnie słów mężczyzny, chłonąc praktycznie każde słowo, starając się je zapamiętać. Czyli krzyk tamtej kobiety będzie z każdym kolejnym razem mniej oddziaływał na nich. To w sumie dobrze, zwłaszcza, że już odbyli z nią swe pierwsze spotkanie.
Gdy w końcu nastała cisza, kobieta spojrzała na resztę, czekając na ich decyzję. niestety, milczeli.
-Proponuję się udać tam, gdzie mówił. Na mostek zawsze można wrócić. Nie sądzę, by to była jakaś pułapka. - odezwała się wreszcie jako pierwsza. Co prawda miała mieszane uczucia, zwłaszcza złe przeczucia, ale... cóż, skoro tak daleko zabrnęli, to czemu nie spróbować? Mówił, że przez drzwi, a potem w prawo, tak? No dobra, trudno.
Kobieta ruszyła wolnym krokiem w stronę drzwi, zamierzając się udać do ambulatorium, mając nadzieję, że reszta również za nią podąży.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 16-01-2013, 02:06
Tia ruszyła samotnie w kierunku wskazanych drzwi. Miała nadzieje, że reszta ruszy za nią. Nic bardziej mylnego. Wszyscy usłyszeliście huk. Kawał metalu spadł dosłownie w to miejsce, gdzie przed chwilą stała lekarka. Z dziury wyskoczył nekromorf. Z wrzaskiem rzucił się na kobietę. Corran zareagował od razu. Jednym strzałem pozbawił potwora głowy i rzucił się za spanikowaną Tią.

Lekarka biegła przed siebie nie zważając na nic. Była przerażona. Przed chwilą widziała najobrzydliwsze stworzenie w swoim życiu. Horn dopadł do nie i złapał za rękę. Próbował jakoś uspokoić. Tia spojrzała ponad jego ramieniem. Stał tam kolejny mutant. Chciała krzyknąć, odepchnąć mężczyznę lecz była jak sparaliżowana. Patrzyła się zz otwartymi ustami, z których nie mógł wydobyć się żaden d??więk.
- Co się dzieje? -zapytał Corran i odwrócił się. Potwór przebił mu brzuch. Mężczyzna złapał za broń lecz monstrum ułożyło w niego,z taką siłą, że upadł na podłogę. Tia cofnęła się przerażona i patrzyła w jego twarz. Horn otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć. Wyglądało to, jakby jego zapłakana twarz wzywała na pomoc matkę. Z ust zamiast słów zaczęła wylewać się krew. Resztkami sił spojrzał na lekarkę. Krew ściekała po jego nieogolonej brodzie. Głowa z łupnięciem uderzyła o podłogę.


Reszta.

Zobaczyliście uciekającą lekarkę i goniącego ją Corrana. Lecz mieliście na głowie ważniejsze sprawy. Z pustych pokoi zaczęły wychodzić nekromorfy. Naliczyliście co najmniej dwadzieścia, lecz z każdą chwilą dochodziło ich więcej. Cała czwórka stanęła oparta oo siebie plecami. Nekromorfy były na piętrze, pojedyncze zaczęły schodzić na dół. Nie mieliście szans na ucieczkę. Z korytarza, do którego wbiegli wasi dwaj towarzysze zaczęły wychodzić kolejne. Byliście otoczeni...


Tia

Kobieta niezdolna wykonać żaden ruch, patrzyła jak potwór zaczyna pożerać ciało jej towarzysza. Zaczęła się powoli wycofywać. Po drugim kroku nogi ugięły się pod nią i upadła. Nekromorf zareagował błyskawicznie. Rzucił się na kobietę. Ta wystawiła ręce, by go powstrzymać lecz nie spodziewała się takiego ciężaru. Ręce ugięły się i poczuła jak ramie przeszywa ból. Uderzyła mutanta w głowę, który ją puścił. Zobaczyła swoją krew, na jego twarzy. Rykną jej w twarz. Lekarka poczuła swąd zgniłego mięsa. Zamknęła oczy szykując się na najgorsze. Nagle poczuła, że jakiś płyn zalewa jej twarz. Otworzyła oczy i wypluła z ust krew potwora. Stał nad nią mężczyzna. Nie mogła dostrzec jego twarzy. Za to wyra??nie widziała lufę pistoletu, która była wymierzona prosto między jej oczy. Błysk i świadomość zgasła....
.
.
.
.
.
.
Obudziła się w nieznanym jej pomieszczeniu. Była przywiązana do krzesła, a usta zaklejone srebrną taśmą. Oczy powoli przyzwyczaiły się do półmroku. Popatrzyła na siebie na około. Górna część jej pancerza leżała obok, a koszula była rozpięta. Spojrzała na ramię. Było zabandażowane. Owijały się dookoła jej barku i oplatały pierś.
- O witaj. Paskudnie to wyglądało. -usłyszała głos z ciemności, z silnym akcentem. Na krześle siedział mężczyzna, i wpatrywał się w nią- Wiozłem coś z twojej torby. Chyba się nie pogniewasz.
Podjechał do niej krzesłem na kółkach. Teraz dokładnie mogła się przyjrzeć jego twarzy. TUTAJ!
- Teraz odkleję tą taśmę, a ty obiecasz, że nie będziesz krzyczeć, dobrze? -powiedział spokojnie i zerwał taśmę z twarzy lekarki. Ta nawet nie zdążyła wydać żadnego d??więku, gdy mężczyzna rzucił się na nią i dłonią zakrył usta. Rzucała się lecz mężczyzna fachowo ją uciszył. Usłyszała nad sobą jakieś d??więki. Jakby w przewodach wentylacyjnych coś chodziło na czworaka. Gdy d??więki całkowicie ucichły mężczyzna cofnął dłoń.
- Poszły. Ale wrócą. Możesz zadać mi kilka pytań, potem się zamienimy. Tylko cichutko, one mogą wrócić. -szepnął przykładając sobie palec do ust.
Usiadł z powrotem na krześle i machnięciem dłoni zachęcił kobietę do pytań.

Spoiler

Tryb: Tia: wolny
Reszta: turowy
Czas: Piątek/Sobota



Spoiler

Mężczyzna z Tią
[Obrazek: far-cry-3-vaas.jpg]

Spoiler

Potworki.
[Obrazek: 788810-slasher_super.jpg]

[/quote]
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 16-01-2013, 03:47
To, co sie działo, dla kogoś takiego jak Tia, było tego po prostu za dużo. Nigdy przedtem tak bardzo się nie bała jak teraz. Nawet strach, podczas poddawania jej próbom, gdzie w końcu tak czy siak została skazana na śmierć był niczym odległe, przyjemne wspomnienie. Widok śmierci jednego z jej towarzyszy.... towarzyszy. Nawet jego imienia nie znała, sprawił że nie była w stanie się ruszyć. Zdawało się, że jej umysł został oddzielony od ciała, które robiło teraz to, co samo chciało, bez ingerencji kobiety. Rozsądek podpowiadał, by ta uciekała jak najdalej stąd, chociaż i tak wiedziała, że to na nic. Zaraz zostanie zjedzona, rozerwana na strzępy a jej wnętrzności porozrzucane w tym miejscu. Nie potrafiła nawet krzyknąć, czuła jedynie gorące łzy na swoich policzkach. W pewnym momencie jej umysł się wyłączył i pragnęła tylko jednego. By nie bolało i żeby skończyło się to bardzo szybko.
To, co dalej się potoczyło, było dla niej już jedynie mgłą, jakby śniła na jawie.
A potem nastąpiła ciemność.

Gdy otworzyła oczy, pierwsza myśl, jaka przebiegła przez jej umysł dotyczyła tego, że żyje. W co do końca nie mogła sama uwierzyć. Usłyszała głos. Drgnęła i instynktownie się szarpnęła, lecz przez sznury nie mogła praktycznie się ruszyć. Jej prawdopodobny wybawca. Gdy powiedział, by była cicho, gdy zdejmie jej taśmę z ust, ta jedynie skinęła głową. I zapewne milczałaby, gdyby nie jego gwałtowny ruch, gdy doskoczył do niej i uciszył ją dłonią. Zaczęła się gwałtowanie szarpać, chociaż przecież to i tak nic nie dałoby. Usłyszała to. Coś gdzieś w ścianach. Spojrzała po pomieszczeniu przerażonym spojrzeniem, ale najwidoczniej sobie poszło. Mimowolnie odetchnęła przez nos.
Gdy zdarto taśmę z jej ust, przesunęła koniuszkiem języka po spieczonych wargach. Spojrzała na mężczyznę. Normalnie zapewne przez jej nieśmiałość zadałaby jedno pytanie, albo speszona odwróciłaby gdzieś wzrok. Lecz teraz było inaczej.
-Kim jesteś? Co tutaj robisz? Jesteś sam? Jak się tutaj dostałeś? Należałeś do załogi tego statku? Co tutaj się wydarzyło? Jak długo tutaj jesteś? Czemu mnie związałeś? - wyrzuciła z siebie wszystko, co na tą chwilę siedziało w jej głowie.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 16-01-2013, 04:34
Mężczyzna zatrzymał potok słów dłonią. Zmarszczył czoło i przyłożył sobie dłonie do wygolonych skroni.
- Czekaj, czekaj. Po kolei. Nie wszystko na raz.-powiedział i odetchnął głęboko- Nazywam się Vaas. Jestem dowódcą piratów Białej Ręki. Od dwóch dni biegam jak szalony po tym statku, bo te gnoje MNIE ZOSTAWIŁY!-wbrew swoim wcześniejszym słowom krzyknął. Wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu- Ten statek się rozbił, więc przylecieliśmy poszukać czegoś cennego. Nie wiedzieliśmy, że trafimy w takie gówno. Pełno tych zasranych mutantów. Skąd one idę wogóle wzięły?
Widać ochłonął trochę bo przystawił sobie krzesło, tuż obok lekarki. Usiadł i wychylił się w jej kierunku.
- Czemu Cię związałem? Jeden z nich Cię ugryzł. Nie wiem czy coś to znaczy. Może zmienisz się w jednego z nich?

Milczeliście przez chwilę. Nagle Vaas klepnął lekko Tie w udo i powiedział.
- Teraz moja kolej. Czemu tu jesteś i czego szukasz. Jak tu przyleciałaś i kto Cię wynajął. Gdzie jest reszta twojej grupy, o ile taka istnieje. Spodkaliście kogoś, znale??liście jakieś dane? -powiedział. Podrapał się po nieogolonej brodzie. Z zamyślemiem popatrzył w twarz kobiety. Wyciągnął nagle nóż i rozciął sznury, krępujące nadgarstki lekarki. Zaczął je delikatnie rozcierać.
- Musisz poruszać, bo zostanie brzydki siniak. No ale mów... Może uda nam się stąd wydostać.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 16-01-2013, 07:46
Tia momentalnie pobladła, słysząc, że może stać się jednym z nich. Co prawda tego nie wiadomo... zresztą, nic nie wiadomo na ich temat. Zupełnie nic. A jeżeli to rzeczywiście prawda? Jeżeli po ugryzieniu człowiek zmieniał się w to coś? Nie, nie mogła teraz o tym myśleć. Musiała przede wszystkim dostać się do reszty grupy. Miała nadzieję, że im o wiele bardziej się poszczęściło, niż tamtemu nieszczęśnikowi, który pobiegł za nią.
Poczuła jak jej dłonie są wolne. Mimowolnie odetchnęła. Drgnęła, gdy ten zaczął je masować. Nie musiał jej tego mówić, kto jak kto, ale ona wiedziała co ma robić. Zabrała swoje ręce speszona takim spoufalaniem się. Zawsze trzymała dystans i nie przywykła nawet do tak drobnej bliskości innej osoby.
Vaas zadał sporo pytań, na które nie powinna chyba odpowiadać. Nie chciała jednak go okłamywać, wszakże była mu winna szczerość. W końcu ją uratował.
-Jestem medykiem w pewnej wynajętej grupie. - zaczęła powoli, starając się dobrze dobrać słowa.
-podzieliliśmy się na wie grupy. Jedna poszła na dół, druga, czyli moja, na górę, w stronę mostku. Wtedy zaatakowały nas te stwory. Za mną ruszył jeden z nich oraz jeden z towarzyszy. - sposępniała na myśl o losie, jaki go spotkał.
-Nie mam pojęcia co się z nimi stało, ale muszę ich znale??ć. Chod?? ze mną, w grupie szybciej uda nam się opuścić to miejsce. Ach... i dziękuję. Za ratunek. - dotknęła lekko palcami swoje zabandażowane ramię.
-Spotkaliśmy czarnowłosą, ciężarną kobietę. To znaczy to coś, co przypominało kobietę. A z jej brzucha...z jej brzucha coś wychodziło, coś co zabijało. I krzyczała, tak głośno, że nikt nie jest w stanie się ruszyć. - dodała uważając, że powinien o tym wiedzieć. Chyba, że już ją spotkał.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 16-01-2013, 20:15
Mężczyzna wysłuchał słów Tii. Gdy skończyła powiedział:
-Twoi przyjaciele, którzy zeszli na dół już nie żyją. Moi ludzie również zeszli, by przywrócić zasilanie lecz jedyne co słyszeliśmy to ich krzyki. A kobietę w ciąży już widziałem. To nie jest zwyczajny nekromorf. Bez problemów rozdarła dwóch moich ludzi na pół. Jakby bili jakimiś szmatami. -wstał i podniósł bron- Masz rację. Nie ma co czekać. Idziemy szukać twoich koleżków.
Tia usłyszała kroki i odgłos zamykanych drzwi. Tia sądziła, że mężczyzna ją zostawił. Po chwili Vaas wrócił się i do końca rozwiązał lekarkę. Jeśli będzie chciała, pomaga założyć jej pancerz.

Powoli szliście ciemnym korytarzem. Mężczyzna miał latarkę, co choć trochę rozganiało mrok. Szliście w milczeniu. Mężczyzna szeptem wytłumaczył kobiecie, że nie wie gdzie się znajdują. Niosąc ją musiał uciekać i nie zważał na drogę. Doszliście do dużego pomieszczenia. Nad drzwiami paliła się czerwona lampka i napis "Próżnia". Obok niej była tabliczka ze strzałką "Ambulatorium". Rozglądnęliście się dokładnie po pomieszczeniu. Na lewo były kolejne drzwi. Wedle oznaczenia prowadziły do pomieszczeń dla oficerów. Tia przypomniała sobie mapę. Znajdowały się one niedaleko mostka.

Vaas spojrzał na kobietę pytającym wzrokiem.
-Mówiłaś, że gdzie poszli twoi kumple? -zapytał nasłuchując. Nie słyszeliście, żadnych niepokojących d??więków- Nie powinniśmy stać w miejscu. Te skurwiele mają zaskakujące wyczucie gdzie jesteśmy. Jak zaczniemy hałasowac, zaraz zleci się ich jeszcze więcej.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 16-01-2013, 20:59
Miała cichą i nikłą nadzieję, że jednak się mylił co do grupy, która zeszła na dół. Może jakimś cudem udało im się przeżyć? Wszystko zaczęło się niesamowicie komplikować. Tak szczerze powiedziawszy miała gdzieś tą całą skrzynkę. Jedyne czego pragnęła w tym momencie, to wydostać się w jednym kawałku z tego przeklętego statku.
Starała się przez cały czas robić wszystko, co mówił. Wyglądał na takiego, który wie do czego dłuży broń i potrafi się nią posługiwać. Przynajmniej zdecydowanie w większym stopniu niż Tia. Cieszyła się, że nie musi sama tędy iść. Niemal pewnym było, że to byłaby kwestia czasu nim trafiłaby na jednego z potworów. A tak czuła się nieco bezpieczniej.
W końcu dotarli do, powiedzmy, rozwidlenia, gdzie trzeba było szybko wybrać kierunek drogi. Tia odruchowo chciała skręcić w lewo, ale... minęło sporo czasu od jej rozdzielenia z resztą grupą. Mało prawdopodobne, że wciąż tam byli. Jeżeli żyli, z pewnością gdzieś się rozdzielili, a w najgorszym przypadku... nie, nie mogła o tym myśleć. Musiała wierzyć, że przeżyli.
- Do ambulatorium. - odparła po chwili szeptem. Tak, tam powinna się udać kierując słowami tamtego lekarza. możliwe, że znajdą to ważne i cenne informacje na temat tych stworów i może jak stąd uciec.
Drakham

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,214

Drakham, 16-01-2013, 23:08
Naukowiec zaklą szpetnie, po czym odruchowo wręcz usilowal wycofać się za tych wszystkich dużych, silnych iznacznie mniej od niego interesujących. a także lepiej uzbrojonych i opancerzonych, czyli slowem do walki w sam raz. Swój Plasma Cutter odbezpieczył tak, na zaś.
- Osobiście sugerowalbym zastrzelic te niemilce i ruszyć za panią medyk zanim ją coś zje wcześniej grzecznie nie wychędorzywszy. Krótkie serie lub pojedyncze celne w okolice glowy powinny zdać egzamin.
Na potwierdzenie swych słów postanowil wymierzyć swoją bronią, ustawiając ją poziomo, celem dekapitacji brzydala. Ale jednego - niech reszta łapie aggro.
Viva watashi!
Lukaszak

Pierwszy oficer

Licznik postów: 983

Lukaszak, 16-01-2013, 23:43
Kaito jeśli nawet wcześniej nie był pewien sytuacji w jakiej się znalazł, teraz na pewno zmienił zdanie. Ten statek to było piekło w kosmosie. A kosmos jest ogromny, dlaczego akurat oni musieli trafić na te świństwa? Nie znał odpowiedzi i raczej nie chciał jej poznać. Może to była jakaś kara od boga. Ale za co? Za to że pomogliśmy tej kobiecie. Przynosi pecha, powinniśmy się jej pozbyć. Kaito sam nie wierzył własnym oczom gdy zobaczył te stwory. Wyglądały jak demony, spaczone istoty ludzkie. Straszne i wyniszczone. Smród ich gnijących ciał wypełniał cały statek. Trudno nie było zresztą zauważyć od początku że coś z nim jest nie tak. A teraz byli otoczeni przez tą zgraję ścierwa i nie mieli innego wyjścia niż położyć wszystko na szali. To nie była przyjemna myśl ale przynajmniej prawdziwa. W tym wszystkim co się tutaj dzieje, wygląda to na sen a to jedyne prawdziwe uczucie sprawiało że miał siłę dalej w tym koszmarze przetrwać. Poczucie śmierci, no i oczywiście myśl o tych wszystkich męskich odbytach które nie zostały przez niego spenetrowane. Kaito wyciągnął swoją piłę plazmową i obrócił ją poziomo. Był gotów wystrzelić w nogi potworów.
- Nie dam wam skurwysyńskie pomioty pokrzyżować moich analnych planów związanych z ta załogą.
Po tych słowach wystrzelił. ( z broni zboczuchy)
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 17-01-2013, 00:17
Tia postanowiła ruszyć do ambulatorium, gdzie mogła znale??ć naprawdę ważne informacje. Powiedziała to do Vaasa. Jej towarzysz pokiwał głową i kazał jej do siebie podejść.
- Złap się czegoś. -powiedział krótko i podszedł do odpowiednich drzwi.
Przekręcił blokadę i pchnął je z całej siły. Tia usłyszała coś, jakby głośny wybuch. Poczuła, że niewyobrażalna siła ciągnie ją do przodu. Złapała się czegokolwiek, tego co pierwsze wpadło w jej ręce. Spojrzała na Vaasa. Mężczy??nie ledwo udało się złapać framugi drzwi. Lekarka bała się pomyśleć jaka siła musi działać w tych drzwiach.

Gdy wszystko się uspokoiło lekarka podeszła do mężczyzny. Klęczał na podłodze, zapewne ciężko oddychając. W miejscu, w którym się chwycił widać było głębokie odciśnięcie jego dłoni. Kobieta pomogła mu wstać. Wokół panowała nienaturalna cisza. Co najgorsze nie mogliście się komunikować. Wasze kombinezony nie zostały do siebie dostrojone.

Mężczyzna popatrzył przez otwarte drzwi i wyszedł, wcześniej włączając magnesy w podeszwach butów. Widać jego kombinezon został przerobiony. Nic dziwnego, był przecież piratem. Złapał kobietę za rękę. Przyciąganie było bardzo małe. Lekarka czułą się taka lekka. Mogła się teraz rozejrzeć. Wyszli na zniszczoną część statku. Po swojej lewej stronie miała kawałki kadłuba, po lewej nieskończona otchłań kosmosu. Mężczyzna wskazał ręką na dół. Widać było jakieś drzwi. Podszedł do krawędzi i na migi pokazał, by kobieta podeszła również. Pokazał jej, by skrzyszowska ręce na ramionach. Tia zobaczyła ponad jego ramieniem, że coś leci w ich kierunku. Vaas stał odwrócony plecami. Zbliżało się bardzo szybko i kobieta mogła już rozpoznać co to takiego. Lekarka krzyknęła lecz to nic nie znaczyło w kosmosie.

Spoiler

Spotkaliście coś takiego:
[Obrazek: dead-space-necromorph%20collected.jpg] [Obrazek: necromorph_sketch_by_liger_inuzuka-d5bnmd4.jpg]

[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 17-01-2013, 01:05
Ponoć w dawnych czasach, jedną z tortur była właśnie cisza. Zamykano w d??więkoszczelnych ścianach takiego osobnika na bardzo, ale to bardzo długo. Tortury rzekomo były nie do zniesienia, pomijając już szaleństwa, które wdzierały się w ludzkie umysły. Dopiero teraz Tia zrozumiała, jakie to naprawdę musiało być straszne, spędzać dnie w kompletnej ciszy. Przełknęła lekko ślinę, idąc za mężczyzną, zastanawiając się co mogą znale??ć w tym ambulatorium. kobieta miała nadzieję, że warto będzie tam się udać i że nie wrócą z pustymi rękoma. Może też w jakiś sposób uda jej się skomunikować z resztą?
Wszystkie jej myśli w jednej sekundzie zostały rozproszone, gdy ujrzała, że w ich stronę coś nadlatuje. Krzyknęła, ale to przecież na nic, nie w tym miejscu. Mogła uciec, zostawiając mężczyznę i posłużyć się nim jako przynętą. Ale... Tia nie potrafiła czegoś takiego zrobić. Już pomijając fakt, że została przez niego uratowana i w pewien sposób dłużna mu jedno życie, to jej natura, charakter i podejścia do życia nie pozwalały na coś takiego.
Zbytnio nie zastanawiając się nad tym co robi, zrobiła pierwsze to, co przyszło jej do głowy. Popchnęła Vaasa do przodu, a sama wycelowała bronią w stwora i strzeliła. Parę razy, mając nadzieję, że trafi. Nie ukrywając, jej szanse na trafienie nie były zbyt spore. Po pierwsze, była lekarką, po drugie strach, w pewien sposób desperacja i przerażenie robiły swoje.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 17-01-2013, 01:52
Tia z całej siły popchnęła Vaasa w pustkę wycelowała w zbliżającego się potwora i wystrzeliła. Tylko jeden strzał trafił w monstrum. To stawało się nic z tego nie robić. Wpadło na kobietę przygniatając ją do ziemi. Nie był to pełen efekt ciężaru, lecz wystarczyło by kobieta nie mogła wstać. Jakoś udało się jej wycelować i wystrzelić w podbrzusze nekromorfa. Wystrzeliła.

To musiał poczuć. Podskoczył do góry uwalniając lekarkę. Już miał odbić się od kawała metalowej belki, gdy czerwony pocisk uderzył w niego. Tia nie wiedziała co to było. Nagle nekromorf, potem nagle znikł. Obejrzała się. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Vaas...


Poczuł, że kobieta go popchnęła. Czuł jak odlatuje w pustkę. O ty mała łobuziaro... -pomyślał i nagle nekromorf mignął mu nad głową. Kobieta próbowała go powstrzymać potwora lecz nic to nie dało.
- Niieee! -wrzasnął do siebie. Nie miał czasu na wyciągnie broni, celowanie czy inne pierdoły. Od śmierci kobiety dzieliły ułamki sekund- Dalej kurwa!!
Odpalił silniki rakietowe, wbudowane w kończynach kombinezonu. Jak pocisk pomknął w kierunku kobiety. Złapał sunącego w locie nekromorfa i poleciał z nim dalej. Siłując się z paskudą ustawił go przed sobą mknąc z zawrotna prędkością. Potem z całym impetem uderzyli w szczątki kadłuba.

Tia zobaczyła jak mężczyzna, wraz z nekromorfem uderza w szczątki statku. Podniosła się i jak mogła najszybciej ruszyła w ich kierunku. Jej kombinezon, w przeciwieństwie do Vaasa nie był przystosowany do poruszania się w próżni. Doszła do inich. Zobaczyła, że potwór nabił się na stalowe pręty, które wystawały z całego ciała. Delikatnie dotknęła ramienia mężczyzny. Vaas szybko odwrócił głowę, tak że kobieta cofnęła się. Wskazał na nią i wystawił kciuk w symbolu ok. Widocznie chciał zapytać czy nic jej nie jest. Zszedł z martwego potwora. Złapał Tie za rękę i wskazał na drzwi.

Jeśli ta się zgodzi podróżować dalej, to podprowadza dziewczynę do krawędzi, krzyżuje jej ręce na piersi i łapie w pasie. Wspólnie wybijają się. Mężczyzna za pomocą wbudowanych silników lata przez chwilę. Uczucie jest epickie. To jak fruwanie, tylko o wiele lepsze. Mężczyzna pewnie trzyma lekarkę. Gdyby ją pościł, no cóż... Pewnie pofrunęłaby dosyć daleko. Wspólnie wylądowali i przeszli przez drzwi.

Weszliście do jasno oświetlonego pomieszczenia. Drzwi się za wami zamknęły i pokój zaczął napełniać się powietrzem. Wyglądało na to, że znale??liście się w jakimś składziku. Gdy ostrożnie otworzyliście drzwi, zobaczyliście jasno oświetlony korytarz. Światła zupełnie jak w szpitalu. Nie było wątpliwości, że dotarliście do celu. Musieliście teraz wybrać kierunek. W lewo lub w prawo. Nigdzie nie było tabliczki, ani niczego podobnego.
[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
Evendell

Joy Boy

Licznik postów: 5,384

Evendell, 17-01-2013, 05:30
Gdy stała w korytarzy, oddychając powoli, miała ochotę podskoczyć w radości. Udało się. Sama do tej pory nie miała pojęcia jakim cudem, ale stała w korytarzu w jednym kawałku. Spojrzała na mężczyznę szeroko uśmiechnięta.
-Znowu mnie uratowałeś. - stwierdziła. To prawda. Gdyby nie on, znowu, to byłaby właśnie jedzona przez potwora. To już drugi raz. Jej dług wdzięczności rósł z każdą kolejna chwilą. Nawet nie potrafiła trafić porządnie w potwora. Z serii wystrzelonych kul tylko jedna trafiła... ale co na to poradzić. Była medykiem.
-Chyba się jeszcze nie przedstawiłam. Tia Havoc. - dodała po chwili zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nie było na to czasu. Dobra, trzeba było teraz wybierać. prawa strona czy lewa. Nie mieli zbyt dużo czasu, musieli się spieszyć. W końcu padła decyzja.
Lewo.
Chociaż kobieta stawiała zdecydowanie bardziej na łut szczęścia i na los, aniżeli zdrowy rozsądek. Ruszyła powoli w lewą stronę, rozglądając się dokładnie na boku, starając się zostać czujną.
Brena

Imperator

Licznik postów: 1,817

Brena, 17-01-2013, 19:08
Coraz mniejsza grupka stała otoczona przez nekromorfy. Nie wiedzieć czemu nie atakowały. Tylko i wyłącznie stały, przebierając nogami i pokrzykując do siebie. Powoli zaczęliście celować do potworów. Co prawda było to samobójstwo, lecz chyba was to nie obchodziło. W tym samym czasie Faust i Kaito wystrzelili. Dwa ranne mutanty wrzasnęły i rzuciły się w waszą stronę. Nie przebiegły nawet kilku kroków. Inne nekromorfy rzuciły się na nie i je zagryzły. Ze zdziwienia opuściliście broń. To było absurdalne. One nie chciały pozwolić, by stało się wam coś złego. Zanim zdążyliście ochłonąć usłyszeliście odgłosy bosych stópek.
- O Boże, tylko nie Ona. -wyszeptał Andrzej. Wiedzieliście kto nadchodzi...

Szeregi mutantów rozstąpiły się jak Morze Czerwone. Pomiędzy nimi szła w waszym kierunku znana już wam kobieta. Zanim zdążyliście chwycić za broń, wrzasnęła. Zgodnie ze słowami nagranego lekarza, efekt nie był już aż tak silny. Wypuściliście broń z rąk i złapaliście za głowy, lecz przynajmniej nikt nie wymiotował. Tylko Douglas padł nieprzytomny na ziemię. Otaczające was nekromorfy również zaczęły piszczeć. Widocznie one również czuły ten ból. Kobieta podeszła do was i spokojnie odkopała broń w tłum mutantów.


//Kto dostąpi zaszczytu zostało wylosowane i nie zależało ode mnie. Komisja do spraw gier losowych i inne ważne szychy wspólnie ustaliły liczbę 4.
Drakham: liczby parzyste, Lukaszak:nieparzyste.


Kobieta chodziła do okola was i dokładnie oglądała. Nie wiedzieliście o co mogło jej chodzić. Obwąchała każdego z was. Gdy była przy Kaito, ten postanowił się na nią rzucić. Kobieta złapała go za rękę i ścisnęła. Zwiadowca czół, jakby za chwilę ręka miałaby się złamać. Kobieta uderzyła go w twarz. Mężczyzna padł nieprzytomny na ziemię.

Oglądnęła się na pozostałą dwójkę. Banan wyglądał jakby miał się zaraz zesrać. Łzy lały się mu po twarzy. Z ust kobiety wydobył się d??więk przypominający śmiech. Popatrzyła się na Johanna. Ten nie był w stanie się ruszyć.
- Ty... ty idealny. -powiedziała z sykiem i pogładziła naukowca po piersi. Mężczyzna zaniemówił. Nigdy, ale to nigdy nie słyszał o przypadku, by nekromorf potrafił mówić. Ba, by choćby zachował jakiekolwiek ślady logicznego myślenia.

Kobieta obróciła się i powoli podeszła do przerażonego Banana. Z rany na jej brzuchu wysunęło się żądło, które przebiło na wylot jego nogę. Mężczyzna upadł i kobieta wyciągnęła żądło. Owinęła nim miednice mężczyzny i podniosła go do góry, dodatkowo zaciskając. Nogi inżyniera zwisały bezradnie a on sam darł się wniebogłosy. Kobieta złapała za jago pancerz i zdarła z niego, jakby nie stawiał, żadnego oporu. Ostrymi szponami rozcięła klatkę piersiową. Złapała za odkryty mostek i żebra łamiąc je jak zapałki. Pogrzebała przez chwilę we wnętrznościach mężczyzny i wyciągnęła jego.... serce. Odrzuciła ciało w kierunku hordy nekromorfów, które rzuciły się na niego łapczywie. Cała zakrwawiona, z szerokim uśmiechem i wyciągniętym przed siebie sercem, ruszyła w kierunku Fausta.

Kobieta stanęła tuż kolo niego. Podniosła serce do ust i wgryzła się w nie łapczywie. Krew zaczęła spływać jej po rękach i kapać z ust. Wyciągnęła rękę z połówką mięśnia w stronę mężczyzny. Było jasne, że chce by również się pożywił.
- Zjedz.... musisz....
Jeśli mężczyzna odmówi, to kobieta na siłę wpycha mu serce do ust. Nie ma innej możliwości, niż przełknąć. Nagle poczuł, że kobieta zdjęła jego kombinezon. Zanim zdążył zareagować, poczuł ból w brzuchu. Spojrzał w dół i zobaczył, że żądło nieznajomej wbiło się w niego. Czuł jak wchodzi coraz głębiej. Upadł na plecy niezdolny do żadnego ruchu, leżał jak sparaliżowany. Poczuł, jak obce ciało wchodzi coraz głębiej. Targał nim niemożliwy do opisania ból. Kobieta zaczęła zlizywać krew z jego twarzy. Nie wiedział po jakim czasie, dla niego była to wieczność, ale kobieta wyciągnęła żądło z niego lecz czół, że coś w nim zostało. Spojrzał na nią zamglonym wzrokiem. Widział jak chowa się z powrotem w jej ciało. Na końcu widział kapiącą krew i coś białego.
- Śpij.... już dobrze.... -wyszeptała głaszcząc go po głowie. Mężczyzna zemdlał.


Faust obudził się. Nie wiedział ile czasu tak leżał. Nikogo wokół niego nie było. Martwa cisza. Z przerażeniem dotknął brzucha. Widział małą, podłużną bliznę, której nigdy wcześniej nie miał. Niemożliwe, by rana zabli??niła się tak szybko. Jeszcze raz się rozejrzał. Jego towarzysze leżeli obok. Nieco dalej zauważył ochłapy, jakie zostały z Banana. Ostrożnie wstał. Przez chwilę zakręciło mu się w głowie. Musiał zastanowić się co dalej.

Spoiler

Drakham: jeśli napiszesz, że budzisz towarzyszy to Ci na 100% się budzą.

[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]
1 2 3
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź