Joy Boy
Licznik postów: 5,384
Joy Boy
Licznik postów: 7,533
Imperator
Licznik postów: 1,817
![[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]](http://img15.deviantart.net/90cc/i/2016/059/9/e/six_by_sturmir-d9tcm16.jpg)
Joy Boy
Licznik postów: 5,384
Imperator
Licznik postów: 1,817
![[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]](http://img15.deviantart.net/90cc/i/2016/059/9/e/six_by_sturmir-d9tcm16.jpg)
Joy Boy
Licznik postów: 5,384
Imperator
Licznik postów: 1,817
![[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]](http://img15.deviantart.net/90cc/i/2016/059/9/e/six_by_sturmir-d9tcm16.jpg)
Joy Boy
Licznik postów: 5,384
Imperator
Licznik postów: 1,817
![[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]](http://img15.deviantart.net/90cc/i/2016/059/9/e/six_by_sturmir-d9tcm16.jpg)
Joy Boy
Licznik postów: 5,384
Imperator
Licznik postów: 1,817
![[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]](http://img15.deviantart.net/90cc/i/2016/059/9/e/six_by_sturmir-d9tcm16.jpg)
Imperator
Licznik postów: 1,817
Martinez chyba zdał sobie sprawę z swojego beznadziejnego położenia i zaczął współpracować. Ciężkim oddechem odpowiadał na pytania przerywając na krzyk, gdy Tia odrywała kawałeczki jego ciała.
-Szef i te kurwy są na dole. Tak samo doktor i ta dziwka w ciąży. -Tia nie kontrolowała swojego ciała. Złapała wysunęła szpony i wbija w krocze naukowca.
-Uważaj kogo nazywasz dziwką. -warknęła.
Tylko lekarka mogła usłyszeć, że głos, który wydobył się z jej ust nie należał do niej. Bestia z lubością zaczęła kręcić w ranie. Po chwili wszystko odeszło. Martinez wrzeszczał przera??liwie. Dopiero po chwili odpowiedział.
- Nie wiem co z markerami... Przysięgam...
Tia uśmiechnęła się wręcz rozkosznie.
- oj, oj, bo będę zazdrosna - powiedziała, aczkolwiek swoje słowa kierowała do wewnętrznej Bestii. Zabrała rękę z jego krocza, potem wytarła krew o twarz naukowca i kontynuowała wycinanie kawałkow skóry
- naprawdę, podnieca Cię to? Ja jakoś nie mam ochoty Cię zerżnać, chociaż podoba mi się to bardziej. Ale kontynuujemy. Chcę się skontaktować z Dianą, gdzie mogę to zrobić? Jak duży jest ten budynek? Jak wiele komandosów macie? Ach, i powiedz mi coś wartościowego. Coś, co powstrzyma mnie przed obdzieraniem Cię ze skóry. Obiecuję, że przestanę i zostawię Cię w spokoju.
- Nikt nie będzie obrażał królowej... -warknęła wściekła Bestia i znów przyjął swój ironiczny ton- Zazdrosna? Przestań bo się zarumienie... Wiesz, zawsze możesz zostawić fagasa i zaspokajać mnie. Podniecająco wyglądasz w krwi. On ci mówi takie rzeczy? Na pewno nie! 1:0 dla mnie dziwki! -roześmiał się i znów się wycofał.
-8 pięter... Łączność jest na dole... -warknął przez zaciśnięte zęby Martinez- Coś ciekawego? Co aż tak lubisz tą dziwkę? Zdajesz sobie sprawę czym to jest? Oczywiście, że nie! Jesteś tylko mała kurwą, która nic nie rozumie. Zwykłą roboczą szmatą. Powiedziała ci czym się stałaś i do czego jesteś potrzebna? CHCE ??EBY HANS ZABIŁ TÄ KURWĘ A PŁ?D ROZTRZARKAŁ O ŚCIANĘ! -ryknął jej prosto w twarz i splunął mieszaniną krwi i śliny.
Tia ledwo powstrzymała Bertię od rozerwania tego człowieka na strzępy... Ledwo. 16 cze, 02:07
Tia zatrzymała się w rozcinaniu mężczyzny. Spojrzała na niego, a jej twarz była spokojna.
- Rozerwanie Cię na strzępy będzie zbyt łatwe. I szybkie. Słyszysz kochanie? Lepiej jak będzie bardziej cierpiał, nie uważasz? - powiedziała spokojnie i przysunęła ostrze do jego oka.
- Moja Bestia ma Ciebie już dość. I Twojego paplania językiem. - powiedziała i powoli wsunęła ostrze w rogówkę, pchając coraz głębiej, by po chwili zacząć podważać jego oko i w ostateczności je wyrwać. iedy uporała się z okiem, dodała.
- nic mi już nie powiesz. - następnie wbiła nóż w jego gębę, a dokładniej w język i d??gnęła kilka razy.
- podniesmy go, nie chcę by sie udławił własną krwią. - majac nadzieję, że Lina jej pomoże. Gdy już to zrobiły, Tia wycofała się.
- Jest Twoj. Ale nie zabijaj go. Chcę go żywego. Chcę go oddać mojej Bestii. Będzie zadowolony mogąc roszarpać go na końcu.
- Ma zginąć... nie pozwolę mu obrażać królowej. Jeśli nam czegoś nie mówi to po ty by nas chronić... -mówiła wściekła bestia- Ty też powinnaś zacząć ją lepiej traktować. Nie zrobiła nic złego. Jest jak matka, aż się chce possać jej cycuszki. -roześmiał się i obserwował jak Tia wyrywa oko naziście.
Martinez zaczął się śmiać. Wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Śmiechem szaleńca. Gdy Tia powiedziała Linie, że mężczyzna jest jej ta tylko pokręciła głową. Wspólnie podniosły oparcie śmiejącego się mężczyzny.
- I tak mi raczej nic nie powie.
Myliła się. Pomimo ran na języku zaczął dalej pluć jadem. Mówił niewyra??nie ale jednak.
- Nie masz jaj czy wyciąć mi drugiego? A ty? Może zrób mi to samo co ja tej rosjanace? Wypal mi oko... A jak krzyczała przy tym aż się spuścilem. Wszystko wiem... Kamery... nie pasujesz do niej... Wróg to zawsze...
Lina nie wytrzymała. Zaczęła okładać mężczyznę po szczęcę póki nie pozostała z niej krwawa masa. Wstała i poszła po palnik. 16 cze, 02:44
Odpaliła go i skierowała płomień na twarz mężczyzny.
- Czy ta Diana to Diana Popowa?
- Tak to ona. Skąd ją znasz.
Lina zaklnęła cicho.
- Tamara na pewno z nią pójdzie. -powiedziała do siebie i wyłączyła palnik- kiedyś walczyliśmy przeciwko sobie. Tamara ci mówiła że wyrwałam oko jej snajperce. Czy jest jakąś szansa byś się z nią nie kontaktowała?
Tia wpatrywała się w nią.
- Nie. Musze się z nia skontaktować. Chcę się dowiedzieć co z resztą osob, które zostały. Jak chcesz, póki co mogę nie mówić nic o Tamarze. I na odwrót. Tamarze o dianie.
Lina popatrzyła na lekarkę z zamyślemiu. Trawiła jej słowa.
- Nie, nie mogę jej okłamywać. To wszystko bez znaczenia. W końcu i tak się spotkają. I ty i ja wiemy jak to się skończy. -powiedziała ponuro i obwiązała szyję mężczyzny batem- Niech twoja Bestia się nim zajmie. Tylko ma oszczędzić oko... Coś za bardzo chce je stracić.
- Kochanie, czas na posiłek. - powiedziała czule, po czym zeskoczyła z biurka na którym do tej pory siedziała- ale oszczęd?? oko.
Kobieta podeszła do zmasakrowanego mężczyzny i wysunęła powoli pazury. Wpatrywała się w jego oko, gdzie dogasało ostatnie życie.
- ??egnaj. - szepnęła, po czym wbiła pazury w jego brzuchu. Głęboko, aż po cały nadgarstek i wyszarpnęła rękę, rozchlapując na ziemie jego wnętrzności. ale nie poprzestała na tym. Zaczęła wyrywać co nowe części jego ciała, jelito, wątrobę, wszystko, co tylko mogło, chcąc pozostawić pusty korpus.
Kiedy skończyła, złapała go za gadło i ścisnęła z całej siły, chcąc wyrwać głowę i odrzucić ją na ziemię.
Bestia zaczęła się śmiać.
- widzisz tak kończą wrogowie królowej. -klęczał przy trupie i bawił się wnętrznościami. Pozachał je z szerokim uśmiechem- widzisz jak zabawnie? Powinniśmy częściej się tak zabawiać. Znakomita rozrywka. Poczekamy na Aramis, ona coś wymyśli. Zobaczysz, jak ładnie ją poproszę to na pewno ci wybaczy.
Powiedział i wstał. Miał na twarzy szeroki uśmiech.
- Daj mi jeszcze swoje ciało... Chce się zabawić. -powiedział wpatrująć się w pierś liny- może skradniemy jej serduszko? Skoro jest taka nieszczęśliwa to nie pozwólmy jej tak cierpieć.
- ją zostaw. - warknęłą Tia strzepując z ręki ostatki flaków.
- A moje ciało nie jest takie tanie. Chociaż brzmisz kusząco. - mruknęła oblizując swoje wargi koniuszkiem języka.
Bestia ciągle wpatrywał się w linę.
- zapytaj się jej czy jest gotowa oddać za nią życie. Sprawdzimy siłę ich miłości. -powiedział. Wygląda na to, że miał jakiś plan- no dalej przecież nic jej nie zrobię. -obrócił głowę w kierunku Tii i puścił po szelmowsku oko- Nie jest tanie ale co powiesz, że wykupię sobie karnet? On wiesz... Dla specjalnego członka wejście za darmo. Fagas niech płaci.
Kobieta westchnełą.
- Lina, pozwol, że Cie o coś zapytam. Oddałabyś za nią życie? Za Tamarę? - odwrociła głowę s tronę Bestii.
- Tak, skąd mogę mieć pewnosć, że cię poczuję a nie napotkam tylko powietrze jak dotknę? Co kombinujesz z liną?
Wiesz za takie grzeszki ludzie idą do piekła. -powiedział ze śmiechem i podszedł do tii- to jak Tomaszu, cycuszek czy paluszek?
Nie czekając na odpowied?? złapał lekarkę i przyciągnął ją do siebie. Chwycił jej rękę i wsadził do swoich ust palec wskazujący. Otworzył szeroko oczy i zaczął go ssać. Nic nie zniknęło, wszystko trwało... Lekarka wyciągnęła palca z jego ust i wytarła ślime o jego twarz.
- To nasz pierwszy raz więc nie chciałem zrobić tak. -objął obiema dłońmi jej piersi. Odezwal się dramatycznym szeptem- Trochę nie przystoi, prawda? A co do liny... Zaraz zobaczysz.
To było.. .zaskakujące doświadczenie. Bestia z jej głowy, była cholernie namacalna, jakby rzecywiście istniała. Przez jej ciało przebiegł przyjemny dreszcz, aczkolwiek nic nie dała po sobie poznać. Odsunęła się od mężczyzny i przeniosła swoje spojrzenie na Linę.
- Najpierw to we?? kąpiel. - mruknęła do mężczyzny, oczekując odpowiedzi Liny, dalej nie rozumiejając po co mu taka informacja, czy Lina oddałaby życie za Tamarę.
Bestia roześmiał się i potrząsnął głową.
- bardzo chętnie, pod warunkiem że wymyjesz mi plecy. A co do tej dziewczyny... To popatrz jaka z niej mała kłamaczucha. Mówiła że odda życie... Sprawdzimy.
Tia nagle straciła panowanie nad własnym ciałem. Bestia powiedział do Liny.
- skoro tak... Liczę do 5. Jeśli się nie przesuniesz do tego czasu umrzesz. Jeśli się przesuniesz, ta druga zginie. Jeden... Dwa...
Tia próbowała przywrócić kontrolę nad ciałem lecz bezskutecznie. Wiedziała że Bestia nie żartuje. Czuła od niego dziwne uczucia lecz nie potrafiła ich zrozumieć.
- pięć...
Mężczyzna ruszył błyskawicznie. Tia nigdy nie widziała takiej prędkości świat się rozmył i poczuła uderzenie. W jednej chwili oprzytomniała. Jej lewa ręką przebija Line na wylot. W ręce trzymała serce kobiety, które o dziwo wciąż biło. Poczuła że Bestia obejmuje ją od tylu i mówi.
- teraz się skup bo ją zabijesz... Pokaże ci do czego jesteśmy zdolni... A jak zostaniemy Mistrzem naszej Pani... -zaśmiał się. Tii była skupiona na utrzymaniu liny przy życiu. poczuła, że mężczyzna pstryknął ją w ucho i serce na moment przestało bić. Bestia wkroczyła od razu i pomogła jej- mówiłem żebyś była skupiona... Ha nie sądziłem że będzie stała w miejscu. Nawet nie podniosła broni. Myślisz że na prawdę ją kocha? Ciekawe...
Zanim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć, to Bestia już działała w jej ciele. Otworzyła szeroko oczy, z przerażenia, widząc, że trzyma jej serce w swej dłoni.
- Co Ci strzeliło?! - krzyknęła przerażona. Usłuchała go jednak i skupiła się na utrzymaniu kobiety przy życiu. Musi ją uleczyć, jak najszybciej. Starala się nie zwracać uwagi na mężczyznę, który bąd?? co bąd??, rozpraszał ją coraz bardziej. Ale nie mogla na to pozwolić. Przez niego Lina może umrzeć, a Tia nie chciała do tego dopuścić. I tak już wycierpiała wiele.
- Kocha ją. Przestań igrać z ludzkimi uczuciami. - warknęła cicho Tia, przesuwając dłonią w swoją stronę, ale tak naprawdę nie miała pojęcia co robić. Jak uleczyć Linę, by nie zostało żadnych bruzd na jej ciele, żeby wyglądało tak, że nic się nie stało.
Nigdy jeszcze nie stała z sercem w dłoni i nie przebiła żadnej osoby, by ją po chwili uleczyć.
- Zrób coś, żeby żyła. - dodała nieprzyjemnym głosem.
-Spokojnie... Nie ma pośpiechu. Kontroluję wszystko... -zastanowiła się chwilę i powstrzymał Tię przed jakimkolwiek działaniem- Nie igram... Sprawdzam. Musze być pewien. Powiedz... Ile Królowa Ci powiedziała o nas, o nekromaniach?
- Powiedziała niewiele. Wiem jedynie, że ten cały marker jest przeznaczony dla nekromorfów i że jego moc wchłonęła Aramis. Szykuje się wojna i Aramis potrzebuje naszej pomocy. Wiem też, ale nie od niej, że po ugryzieniu ludzi trawi jakiś wirus, który zamienia je w bezmyslne stworzenia, które słuchają tylko swojej królowej. Ale są wyjątki, jak ja czy Kate.
- Ha... Nie bezmyślne. To nie są wyjątki. W twoich żyłach krąży krew królowej. Najpierw zostałas ugryziona. Mogłaś zostać zwykłym pionkiem. Potem przyjęłaś krew królowej a wtedy już nie ma odwrotu. Każdy Przywódca skupia wokół siebie 12 nekromorfów. To jesteśmy my. Mamy wyjątkowe moce i żyjemy po to, by chronić Aramis. Stąd te znaki na ciele. To symbol naszej więzi... Rozumiesz? Nie możesz z tym walczyć... Musimy otworzyć świątynię.
Zaczął się kiwac z Tia na boki.
- dobra to już nudne. Zabij ją i chod??my. -powiedział patrząc przenikliwie na tie- on bo chwyba tego chcesz... Obraziła cię.
- Nie zabiję jej. Masz ja uleczyć! - warknęła. O ile na początku nie chciała w ogóle mieć coś wspólnego z Aramis, tak teraz powoli zaczynała rozumieć, o co w tym wzystkim chodzi. I mimo, że nie chciała się w to mieszać, domyślała się, że nie ma wyboru. Odetchnęła cicho przez nos.
- Ulecz ją. Nie chcę jej zabijać. Nie po tym, co przeszła, rozumiesz? - spojrzala na niego przenikliwie.
- potem odnajdziemy Aramis i jej pomożemy. Zabjemy hansa i grubasa i uciekniemy stąd.
- A co przeszła? Czy to nie kropla w morzu cierpienia? Nie uleczę jej... -Tia zaniemówiła. Mężczyzna wybuchnął śmiechem- Ty to zrobisz. Wyciągnij powoli rękę... pokażę Ci co to jest moc.
Tia poczuła jak przechodzi przez nią dreszcz. Powoli zaczynała wyciągać rękę z ciepłego ciała. Zobaczyła jak cała krew się unosi i z powrotem wpływa do rany. Czuła jak zamykaj się rana i pojawia świeża tkanka pod jej palcami. Całe ciało lekarki błyszczało a ona chciała piszczeć z uciechy. Nigdy czegoś takiego nie czuła. Puściła serce Liny a ta zaczęła oddychać, w takim samym tępię jak lekarka. Tia powoli zamykała ranę. Widziała jak nagle pojawiają się kości i skora. Po ranie nie było ani śladu. Czysta, gładka skora. Tia patrzyła na to z niedowierzaniem. Dotknęła śladu na piersi. Nic nawet blizny....
- Tiaa... co robisz... zostaw cycki i id?? na dół... -powiedziała słabo Lina i opadła. Lekarka przytrzymała jaw ostatniej chwili.
- Tia.. co to było? Widziałam jak wyrywasz mi serce... -parsknęła lekkim śmiechem- Chyba zemdlałam...
Tia spojrzała na Bestię. Uśmiechał się. Lekarka nie ani trochę zmęczona. Za to on wyglądał jakby postarzał się o kilka lat.
- Widzisz... A jak zostaniemy Mistrzem to ta moc będzie mogła zniszczyć świat. Przesadzam ale i tak bomba. -popatrzył na Linę, potem na tię- Chce, bo ona została jedną z nas... Zrób to. jest wystarczająco silna, a Królowej przyda się ktoś taki.
Tia była oczarowana tym wszystkim. Nigdy przedtem nie czuła tak potężnej mocy w swych dłoniach. Miała ochotę skakać, śpiewać i piszczeć z radości. Czuła, że może wiele zdziałać. Naprawdę wiele. Przycignęła do siebie Linę i pogłaskała ją po głowie.
- Tak, zemdlałaś. Zaraz pójdziemy. Zanim jednak tam się wybierzemy.. - zamilkła i spojrzała w oczy mężczyzny.
- Lino, czy chcesz siły? Mogę Ci ją dać. Niewyobrażalną siłę. Jednakże jest jeden warunek. Musisz być posłuszna Królowej. Aramis. Musisz wykonywać jej rozkazy i być lojalna. W zamian za to, dostaniesz moc, o jakiej nigdy nie śniłaś. Kto wie, może nawet większa niż moja. Ale decyzja nalezy do Ciebie. I musisz ją terz podjąć. Jesteś silna i królowa potrzebuje osób jak Ty. ale nie zrobię nic wbrew Twojej woli. Tylko pospiesz się, czas ucieka.
- Co jak to? Jaka Królowa, jaka siła... -zapytała się kobiety nic nie rozumiejąc- Będę leczyć ludzi jak ty? A ta Królowa... czy muszę jej coś dać? Podróżujecie z nią? Czyli.... czyli Tamara będzie z wami? I też będę mówiła do siebie?
uspokoiła się na chwilę. Spojrzała na lekarkę
- To dla tego piłaś moją krew? Też będę musiała to robić?
- Nie wiem, czy będziesz musiała pić krew, ale przypuszczalnie tak. Dzięki temu uzupełniasz zapasy utraconej energii. Królowa Aramis. Kobieta w ciązy, która jest na dole, a która musimy uratować. To priorytet. Nie wiem czy Tamara będzie z nami, możliwe. Aramis musisz oddać lojalność i posłuszeństwo i pomóc jej w podróży. Nic więcej. A co do siły.. to zależy od każdego nekromorfa. Może będziesz leczyć, a może nie. Nie wiem, nie jestem w stanie tego powiedzieć.
Lina zastanowiła się przez chwilę. Rozbudziła się wyra??nie na informację, że Tamara może jechać z nią.
- dobrze, zgadzam się. Ale co ze mną będzie jak się jej nie spodobam? jaka jest ta Królowa? I jak chcesz to zrobić. Musisz mnie jakoś zranić, zarazić czy coś innego... -dokończyła cicho i lekarka zauważyła, że mimowolnie zaciska uda. Wiedziała czego się obawia.
- O tak, zgwałć ją. Ona ma doświadczenia a ty się rozerwiesz. nie musisz mówić że to nie to -powiedziała Bestia śmiejąc się- Dobrze że się zgodziła... jest dość niezwykła. Myślę, że będzie dobrze służyć królowej... A Aramis jest wspaniała.
Tia uśmiechnęła się lekko. Miała zupełnie inne odczucia do kobiety w ciąży.
Kobieta posłała karcące spojrzenie Bestii.
- Ty i Twoje poczucie humoru. Lepiej powiedz mi, jak mam ją przemienić? Ugry??ć, podrapać? A zgwałcić, to możesz siebie. - fuknęła krzyżując dłonie na swych piersiach.
- tylko nie rób jej zbytniej krzywdy.
- Mogę zgwałcić siebie? No dobrze... chod?? tu. Przecież jesteśmy jednością. -powiedział ze śmiechem- A jak ją zarazić... Wasza krew musi się wymieszać. Ugryzienie to chyba najlepszy sposób. Mogę to zrobić jak chcesz.
Przejął kontrolę nad ciałem Tii i uśmiechnął się do leżącej kobiety. Pogładził ją po włosach.
- To będzie ugryzienie. Nie musisz się niczego bać, trochę zaboli i po krzyku. Chcesz sama wybrać miejsce? Brzoskwinka, cycuszek, pośladek?
tia odrzuciła go w kąt zdenerwowana.
- No Co? To tylko niewinne żarciki!
Lina wpatrywała się w czerwoną Tię.
- To on prawda? Ten do kogo mówisz.... I wcale nie zemdlałam... -powiedziała cicho i pokazała lekarce środkowego palca- Nie wiem kim jesteś bucu ale pierdol się!
tia wybuchnęła śmiechem patrząc na minę Bestii. Całkowite osłupienie. Trafiła kosa na kamień.
- tia zróbmy to. Ty wszystko wybierz. Tylko obiecaj mi, że jak też będę gadać do siebie, to nie trafię na takiego pojeba jak ten.
- Tak, to on. - powiedziała uśmiechając się.
- Pojawił się u mnie, kiedy dostałam tą moc, ale mialam z nim parę ciekawych przepraw, nim zaczęliśmy się w miarę dogadywać, chociaż wciąż nie potrafię nad nim w pełni zapanować. Nie raz po prostu sam działa. - spojrzała na niego i uśmiechnęła się do mężczyzny.
- Spodobałaś mu się. - skwitowała i odgarnęła włosy z jej rameinia, po czym nachyliła się.
- Nie wiem na kogo trafisz... - szepneła, kiedy wgryzła się w jej ramię. Trwała tak chwilę i w końcu oderwała się od jej rany. Następnie ugryzła się w nadgarstek i przyłożyła swoją rane do jej.
Lina cicho syknęła gdy Tia ugryzła ją w ramię. Lekarka chciała rozciąć swój nadgarstek u prawej reki lecz Bestia ją powstrzymała.
- Czekaj... Nie ta ręka i zrobimy to razem. Nadal mas w sobie przeciwciała. Nie mam pojęcia jak to zareaguję. -powiedział i uklęknął obok Tii. Złapał ją za lewą reki i jego dłoń weszła w ciało lekarki. Ugryzł ją i rozerwał żyłę.
- No dalej, zanim się zamknie. -powiedział i oboje nachylili się nad Liną. Przyłożyli rękę do jej rany. Tia zobaczyła, że symbole na jej ręce się pojawiły.
w tym momencie Lina przera??liwie wrzasnęła a wraz z nią Bestia. Lekarka nie wiedziała co się dzieje. Zobaczyła, że przez skórę na brzuchu kobiety przebija się światło.
- Wyrwij to! -ryknął mężczyzna cały dygocząc- Szybko...
Lekarka sięgnęła po nóż i rozcięła brzuch kobiety. Wiedziała czego szukać.Grzebała aż znalazła. Wyrwała wszyty w ciało kobiety przedmiot. Ten zaczął palić ją w dłoń więc go wyrzuciła. W tym momencie oboje przestali wrzeszczeć. Lina zemdlała a Bestia ciężko oddychał. Zwalił się na plecy.
- o kurwa... co to było... -spojrzał w kierunku małego przedmiotu. Wyglądał jak czerwony kamień. i zaczął się rozsypywać- czerwony marker.... To co nas zabija... Wygląda na to, że ten fiut nas oszukał. Wiedział o markerach.
Tia sprawdziła co z kobietą. Była nieprzytomna. Zobaczyła, że jej rany zaczęły się same zamykać. Chyba się udało. Mężczyzna jęknął i usiadł. Na jego twarzy pojawiła się brzydka blizna.
- Mówisz, że to jakiś Hans... dobrze, wiem kogo zabić.. -powiedział nieco płaczliwym tonem- I jak ja się pokaże na mieście? Wszyscy moi przyjaciele mnie nie poznają! Co z moimi licznymi kochankami? I nowe zdjęcie do dowodu....
- Czerwony marker... - powiedziała cicho kobieta wpatrując się w kamień.
- To są ine markery niż niebieskie i czerwone? Czy tlyko te? Ciekawe, czy wszystkie kobiety mają to wszczepione... - zaczęła się zastanawiać, drapiąc po głowie i zerkając na Linę, upewniając się, że wszystko jest dobrze.
- Wystraszyłeś mnie, kiedy zacząłeś krzyczeć. Myślałąm, że naprawdę zaczyna się coś dziać... - mruknęła i się podniosła. Kucnęła przed nim i przesunęła palcem wzdłuż jego blizny.
- Tak wyglądasz o wiele bardziej męsko. - mruknęła i się uśmiechnęłą
- lubię mężczyzn z bliznami. - dodała.
- Hansa też chcę zabić. I tego grubasa, którego imienia nie pamiętam. Van świniak czy jakoś tak.
- No są czerwone, niebieskie i czarne.... Przynajmniej o tylu wiemy. -spojrzała na Tię ciekawie i wsadził jej nóż do ręki. Zaczął podwijać podkoszulek- Do dajesz. Musze prześcignąć fagasa... A co do tej dwójki... znajdziemy ich. Wytropimy i zagryziemy. A czy mają markery możemy rozciąć tą kobietę....
Tia odłożyła nóż i wywróciła oczami.
- nie wygłupiaj się. Długo będzie dochodzić do siebie? I czrne markery? Co one robią? - zapytała wpatrując się w leżącą Linę.
Mężczyzna wzruszył ramionami i zaczął klepać Linę po twarzy.
- Czarne markery? Wiem, że istnieją. Zostały znalezione jako pierwsze. To dzięki nim stworzono wirusa, przez który ludzie stają się nekromorfami.
Lina powoli zaczęła się wybudzać. Usiadła i popatrzyła na kobię.
- Udało się? To potwornie bolało. Miałam dziwny sen... -podrapała się po głowi- I co robimy? Zbieramy się?
- chyba.. chyba się udało. - powiedziała i spojrzała niepewnie na mężczyznę.
- dobra, wstawaj, zbieramy się na dół. Dobrze sie czujesz?
- Taak... Tak samo jak wcześniej, nic się nie zmieniło... -ostrożnie wstała i przeciągnęła się. Podeszła do trupa strażnika i zaczęła ściągać jego ciuchy. Potem zrzuciła swoje podarte ubranie i zamarła.
- Nie no, jaku już zaczęła to niech kontynuuje -powiedział mężczyzna z szerokim uśmiechem.
Kobieta speszona szybko się ubrała.
- Jeszcze się doigrasz jebany zboku... Jak ty możesz z nim wytrzymywać. Jeśli nie wygląda jakoś w miarę to jesteś głupia. -powiedziała zapinając spodnie.
Tia nic się nie odezwała i wymienia zaskoczone spojrzenia z Bestią. nie odezwał się przez usta Tii.
Lina podniosła głowę Martineza, bat i karabin. Podeszła do ciała martwej Areku. Zabrała jej niesmiertelnik i sama go założyła. Podniosła ciało martwej przyjaciółki.
- Zabieram ją... Nie zostawię jej tutaj.... Ktoś ma coś przeciwko? -powiedziała wojowniczym tonem- Głowę zabieram jako trofeum. Wepchnę ją do gardła temu doktorowi...
Spojrzała wyczekująco na Tię. (już nie wrócisz do tego pomieszczenia)
Wyglądało to tak, jakby kobieta usłyszała głos Bestii. Cóż, to było ciekawe i interesujące. To zapewne przez przemianę. Ciekawe jakie moce zdobyła Lina. Ponadto była zadowolona, że słyszała Bestię, o ile słyszała. to upewniło tię, że nie zwariowała
- ja nie mam nic przeciwko - odparła odnośnie ciała Areku. Miała tylko nadzieję, że nie spowolni ich zbytnio.
- A co do jego wyglądu.... jest względnie, chociaż ma teraz bliznę, która dodaje mu uroku. Ale musi się wykąpać. - dodała ze śmiechem. Rozejrzała się jeszcze dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby ewentualnie jej się przydać, po czym gotowe opuściły pomieszczenie, kierując się na dół.
Powoli wyszliści z pomieszczenia. Tia wzięła ze sobą cztery noże, więcej nie mogła znale??ć. Ruszyli przez ciemny korytarz. Przez chwilę krążyli zanim znale??li zejście na dół. Było dobrze ukryte.
Przed nimi stały olbrzymie stalowe drzwi, takie same jak spotyka się w bajkach. Po boku była konsola. Tia przez chwilę przy niej stała. Próbowała otworzyć drzwi lecz bezskutecznie. Jedyne co jej się udało, to otworzenie zraszaczy przeciwpożarowych. Zobaczyła, że Lina i Bestia wpatrują się w nią z politowaniem. Cali mokrzy z identycznymi wyrazami twarzy. Mężczyzna podszedł do lekarki i chwycił za ramiona. Odciągnął od komputera.
- Nie dotykaj... -wykrzyknął starając się przekrzyczeć huk wody.
Sam stanął przy konsolecie. Zraszacze wyłączyły się po chwili. Po kolejnej bramą zadygotała. Pierwsze zamki zostały otwarte.
- Tu pisze skanowanie siatkówki! Tia daj tą głowę, teraz wiemy czemu chciał tak stracić te oczy.
Lekarka odebrała ją od Liny i przystawiła do czytnika. Zapaliła się czerwona lampka. 16 cze, 19:38
- No mocniej!
Tia zdenerwowana uderzyła głową o czytnik. Lampka zielona. Niestety głowa została lekko zdeformowana. Prawdę mówiąc wbija się na czytnik. Tia spojrzała przepraszająco na Linę. Ta tylko wyruszyła ramionami i przeszliście przez bramę. Zamknęła się za wami, a druga zaczęła otwierać. Bestia potrząsnęła głową ochlapując wszystkich wodą. Przeszliście przez otwartą bramę i zamarliście.
Przed wami stał komitet powitalny. Hans we własnej osobie. Obok niego tylko dwie duże skrzynie i nikogo. Lecz on sam wyglądał inaczej. Wokół siebie miał czerwone pole, gdy się dobrze przyjrzeć. Zaczął klaskać.
- Brawo. Jestem zaskoczony, że wybrakowany potwór i więzień tak daleko zajdzie. Postanowiłem was przywitać.
Ruszył do was z szeroko rozwartymi ramionami i zatrzymał się po kilku metrach.
Była zadowolona z siebie, że udało jej się otworzyć drzwi dzięki głowie profesorka. Oczywiście przemilczała swe upokorzenie wystąpienie, kiedy przez nią cała trójka była mokra. O tym się zapomni, bardzo szybko. Kobieta była zaskoczona, że nie spotkali żadnych komandosów, ani nic. Czuła narastające napięcie, dlatego też instynktownie chwyciła za ramię Bestię, chcac się w ten sposób upewnić, że jednak nie jest tutaj sama.
Przeszli przez drzwi a tam ujrzeli Hansa. Krew z twarzy kobiety momentalnie odpłynęła. Co prawda chciała go spotkać, ale nie sądziła, że będzie to tak... szybkie.
Kobieta rozejrzała się i cofnęła o krok. Był w czerwonej poświacie, a to znaczyło, że najprawdopodobniej ma coś wspólnego z czerwonym markerem. Czymś, co niszczyło nekromorfy.
Tia spojrzała na mężczyznę,, gotowa zaatakować, jeśli zrobiłby jeszcze jeden krok, ale na całe szczęście się zatrzymał.
- gdzie Ikar i Aramis
- zamknięci w celi z której nie ma ucieczki. -odpowiedział grzecznie z lekkim uśmiechem.
- z każdej celi jest szansa na uczcieczkę. - odparła kobieta z krzywym uśmieszkiem.
- gdzie jest ta cela
- Za moimi plecami. Bardzo chętnie was tam zaprowadzę. Będziecie się mogli z nimi środkac. -wciąż ten sam uprzejmy ton
- on coś kombinuje. - szepnęła Tia w stronę Bestii, licząc, że on w jakis sposób przejrzał mężczyznę, sama czując się bezsilna
Mężczyzna także myślał. Odezwała się Lina, która przysłuchiwała się ich rozmowie.
- mówiąc zaprowadzisz masz na myśli związanie i zamknięcie wraz z nimi?
Hans popatrzył na nią zdziwiony.
- oczywiście. Jesteście przecież moimi wię??niami.
- Nie jesteśmy. - odparła butnie Tia.
- To jakieś Twoje chore wyobrażenia. - warknełą
- czyżby? Ta urocza konwersacja trwa tylko i wyłącznie dla tego, że wam na to pozwalam. -Powiedział spokojnie- mogę ją zakończyć w każdej chwili. Na razie rozmawiamy jak przyjaciele, prawda? Co wiecie o świątyni?
- och, jaki łaskawy. - syknęła tia, czując, jak ręka zaczyna ją świerzbić.
- jesteś tylko tchórzem, nikim więcej.
- istotnie młoda dano. Możesz nazywać mnie jak chcesz. Nie zmienia to faktu że jesteście w mojej łasce. -ten chłodny spokój zaczął być denerwujący- nie powtórzę drugi raz. Co wiecie o świątyni i jaki jest twój numer sługusie...
- Jestem sługa tylko i wyłącznie Aramis, nie Twoją, więc nie galopuj w swych marzeniach zbyt daleko, gnoju. Nic Ci nie powiem, więc możesz iść i possać fiuta jakiemuś swojemu innemu przydupasowi.
- Widzę że dalsza rozmowa nie ma sensu. Niestety nie stoicie na wysokim poziomie intelektualnym. Może nie zrozumieliście pytań? No nic... -sięgnął do tylu i rzucił w waszą stronę trzy przedmioty. Były to dziwnie wyglądające kajdanki- proszę je ubrać w celu przemieszczenia się do waszej celi. W przypadku nie zastosowania się do polecenia będę zmuszony użyć przemocy.
Tia bezczelnie kopnęła kajdanki gdzieś w dal, wpatrując się w naukowca.
- Czemu mam odpowiadać na Twoje pytania? Nie muszę. I nie mam ochoty, o wielki, inteligentny osobniku. - parsknęła kpiąco.
- czemu? Ponieważ to ja zdecyduje o waszym życiu i śmierci. -powiedział spokojnie i zastanowił się- czyżbys w swój prostcki sposób prosiła mnie o drugą szansę?
- Wmawiaj sobie różne rzeczy nazistwowska świnio. Ja skończyłam z nim rozmowę, jeżeli chcecie, to Wy rozmawiajcie. - zwrociła się do Liny oraz Bestii, ignorując doktorka.
Mężczyzna westchnął ciężko i nacisnął jakiś przycisk na pilocie. Oba kontenery otworzyły się. Z każdego wyszła kobieta. Wyglądały niemal identycznie. Obie trupio blade z długimi włosami. Jedna, wyglądająca na starsza miała czarne włosy i czerwone oczy. Druga, młodsza, srebrne a oczy błękitne. Każda miała na lewej piersi świecący punkt. Taki sam jak miała Lina.
- Symbionty... -szepnęła Bestia.
Obydwie kobiety rzuciły się na Hansa lecz odbiły się od jego bariery.
- Umieszkodliwić tą trójkę. Trupa możecie zjeść. -rozkazał Hans.
- nie... One są takie jak my... -powiedziała jedną cicho. Miała syczący głos. Druga dokończyła- nie zrobimy im krzywdy.
- Przepraszam was, musiał wystąpić błąd. -powiedział Hans i nacisnął guzik. Kobiety zaczęły wrzeszczeć z bólu i Hans powtórzył rozkaz.
Kobiety złapały się za ręce i ruszyły w wasza stronę.
- ostatnia szansa.
Tia zaklęła pod nosem.
- Stójcie. Jesteśmy takie same, nie możecie nas skrzywdzić. - krzyknęła do kobiet, a potem zwróciła się do Liny.
- odwróć jego uwagę, w jakikolwiek sposób. - powiedziała pospiesznie, a następnie odezwała się do Bestii. Tym razem w myslach.
- nie możemy do niego podejść, ale sztylety nie są nekromorfów, więc przelecą przez tą pieprzoną czerwoną barierę. Uzyj szybkości, by rzucić sztyletami w niego. Celuj w szyję brzuch, wszędzie, gdzie go zaboli.
Lina była gdzieś z tylu. Zostawiła ciało przyjaciółki i zrównała się z Tia. Na chwilę obróciła się i wystrzeliła. Wszystko zadrżało od potężnego wybuchu. Ciało zniknęło.
- Może to i słaby pogrzeb ale nie pozwolę żeby tak skończyła... -powiedziała cicho.
Obie kobiety ruszyły na was w tym samym momencie. Pobiegliście do przodu z zamiarem zaatakowania bezpośrednio Hansa. Lecz nikomu nie udało się przejść. Bestia jak błyskawica ruszyła do przodu. Tia widziała tylko poznawaną smuge. Czarnowłosa tylko wyciągnęła rękę i złapała go za szyję. To dopiero było błyskawiczne. Ścisnęła i Bestia upadła na ziemię niczym worek ziemniaków. Lina starla się z młodszą siostrą. Z jej ręki wystrzeliła srebrną sieć, która oplotła nogi Liny. Ta zaczęła do niej strzelać resztką amunicji. Ta blokowała wszystko jakąś dziwna siecią. Lina złapała za bat lecz kobieta doskoczyła do niej i wykopała go z jej ręki. Oplotła resztę ciała ta dziwna siecią. Obydwie kobiety zaczęły zbliżać się do Tii. Znów złapały się za ręce.
- poddaj się... Nie chcemy zrobić ci krzywdy. W końcu jesteśmy siostrami. -powiedziały wpatrująć się w lekarkę- proszę cię siostrzyczko. Nie rób nam tego.
Tia zatrzymała się i uniosła sztylet przystawiając sobie do gardła.
- prędzej zarżnę siebie samą, aniżeli tam temu chujowi satysfakcję. - warknęła.
- skoro jesteśmy siostrami, to mimo bolu nie powinnyście słuchać tego zacofanego gościa. - syknęła wbijajac delikatnie sztylet w swoją skórę.
- wiesz... Jakby to było takie proste.-westchnęła czarną- nie możemy...
Jej siostra wystrzeliła w rękę tii siecią i szarpnęła. Nóż głęboko rozciął lekarce brodę. Czarna do niej dopadła i przygwo??dziła do podłogi. Była silna lecz trzymała lekarkę z pewną delikatnością. Jej siostra uklękła obok i podsunęła pod jej usta dłoń. Ta delikatnie ją ugryzła i srebrnowłosa zaczęła myć ranę Tii własną krwią. Lekarka poczuła pieczenie i po chwili skóra była zdrowa. Młodsza z sióstr zaczęła nawiązywać Tie pajęczyna. Obie komentowały przy tym wygląd tii. Gdy skończyły złapały się za ręce i siedziały wpatrzone w siebie jak w obrazki. Czekały na podchodzącego Hansa.
- mówiłem... Dalej mi nie wierzysz? Może chcesz mi coś powiedzieć?
- Takiemu zeru jak Tobie? Nie ma mowy. - odparła z cichym sykiem, wiercąc sie i wierzgając, nie zamierzając tanio sprzedać skóry. Była rozczarowana Bestią. Tym, jak okazał się słaby. Pragnęła tylko jednego. Zabić tego aroganckiego dupka i to wszystko.
![[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]](http://img15.deviantart.net/90cc/i/2016/059/9/e/six_by_sturmir-d9tcm16.jpg)
Joy Boy
Licznik postów: 7,533
Imperator
Licznik postów: 1,817
![[Obrazek: six_by_sturmir-d9tcm16.jpg]](http://img15.deviantart.net/90cc/i/2016/059/9/e/six_by_sturmir-d9tcm16.jpg)
Joy Boy
Licznik postów: 5,384