Po chlupnięciu Sasza odwrócił się i spojrzał na kałużę. Nie dziwił się, że nie zauważył jej wcześniej, posadka była czarna. Do jego nozdrzy doszedł pewien zapach, nie był jednak pewien czy zmysły nie platają mu figla, więc wolał się pochylić i sprawdzić jaka to ciesz leży na podłodze. Zwrócił uwagę, że wycieka ona z drzwi. Pokręcił palcami i przystawił ubrodzone w cieczy do nosa. Nie mylił się, był to zapach krwi. Ruszył zdecydowanym krokiem ku drzwiom i poczuł ciągnącą go Cortanę, lecz absolutnie nic sobie z tego nie robił. Wkrótce miał się przekonać, że popełnia tym samym błąd.
W pokoju unosił się niezwykle intensywny zapach krwi. Trudno by było jednak o inny, skoro w pomieszczeniu była cała masa poćwiartowanych na przeróżne sposoby zwłok. Powoli zaczął odczuwać nudności. Oddech powoli mu przyśpieszał, a skręt w brzuchu zaczął stawać się bolesny. Zaburczało mu w środku i czuł, że zaraz zwróci zawartość żołądka.Oparł się o pierwsze lepsze krzeslo lub biurko i wyrzygał część niestrawionej jeszcze kolacji. Gdy podniósł nieco spocone czoło, ciężko przy tym dysząc i odgarniając zakrwawioną dłonią pozostałości wymiocin, ujrzał Sarę. Splunął i spojrzał na nią z nieco otrze??wiałym umysłem. Zauważył Gabrielę, która dogasiła papieros na ścianie. Chciał uciec, ale strach paraliżował go coraz bardziej. Nogi zrobiły mu się jak z waty, nie był w stanie nimi ruszyć w kierunku drzwi. "Zaraz, niby czemu sprawy Nekromorfów nie powinny się mnie tyczyć?" - Niby czemu sprawy Nekromorfów nie powinni mnie dotyczyć? - zapytał po chwili próbując zagadać jak najmniej drżącym głosem, choć tak naprawdę to niepotrzebnie silił się na bycie odważnym.
W momencie, gdy Sasza mógł zostać zaatakowany, uratowała go Cortana. Pociągnęła go z niezwykłą siłą chroniąc tym samym Saszę przed Gabrielą. Ta po chwili zaatakowała go znowu tym razem trafiając. Ścisnęła jego szyję dusząc go z nieludzką siłą. Próbował oswobodzić się z chwytu, lecz brakło mu oddechu. Doszło do przepychanki między nią, a Cortaną. Górą jednak okazała się Gabriela, która zraniła zarówno Rosjanina, jak i ją bez najmniejszych trudności. W pewnym momencie kobieta jednak zmieniła zdanie i puściła ich wolno, dając mu jednocześnie do zrozumienia, że ich kolejne spotkanie zakończy się śmiercią zwiadowcy. Zanim jednak otrzymał możliwość opuszczenia pokoju, to do jego pleców przyczepiło się maleńkie dziecko, które wcześniej (zdaje się) lunatykowało. Sądząc po lśniących i wysuwających się szponach Gabrieli, kobieta chciała go zabić. Cortana, niczym prawdziwa kobieta, błagała Saszę by uciekł wraz z dzieckiem, zaś ona "zajmie ich". Zwiadowca kierował się myśleniem czysto zdroworozsądkowym i wiedział, że to się nie uda. Zrobi jedynie ułudną nadzieję i sobie i dziecku, a zostawiając dzieciaka na pastwę łowczyni uratuje życie jego i Cortany. Jego towarzyszka była zbyt słaba, by protestować, więc bez słowa oddał dzieciaka na prośbę Gabrieli. Wiedział, że będzie żałował tej decyzji, a Cortana długo mu tego nie wybaczy, lecz to było najlepsze możliwe wyjście z tych najgorszych.
Opuścił pokój dysząc i trzymając się za obolałe i obrzękłe gardło. Wyszedł bez ani jednego słowa i udał się w kierunku miasta idąc na zasadzie "przed siebie" starając się jednocześnie ukryć rany, które odniósł w trakcie potyczki.