Przygody piratów Buggy'ego od początku
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 22-12-2008, 02:08
szogun nie ma problemu z tymSmile
ja korzystam z tego:

http://www.thegrandline.com/sanjiprofile.html

i z tego:

http://www.thegrandline.com/zoroprofile.html

wszystkie ataki z opisami!
Szogun

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,249

Szogun, 22-12-2008, 02:20
spox daje sobie radę ale mi by się bardziej przydały ataki buggy'ego teraz heh
jak chcesz to pisz na moje gg 166093 śmiało nie gryzę
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 29-12-2008, 18:35
Ej! Ja chcę wiedzieć, co bło dalej z Buggy'm!
Szogun

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,249

Szogun, 29-12-2008, 19:48
ty to masz wyczucie Meguś. Czujemy się chyba na odległość bo właśnie skończyłem 4 cz. Enjoy.




Przygody piratów Buggy’ego

Odcinek 4

~ Kamień Kairouseki~ Bogactwo wyspy Nemuri~

Buggy otworzył oczy. Leżał na jakiejś ściółce przykrytej starym kocem. Był w jakiejś jaskini, przerobionej na cele. Jedynym źródłem światła była pochodnia paląca się w rogu. Głowa bolała clowna jak nigdy wcześniej. Przecież nie wypił chyba, aż tyle? Podniósł się po woli. Był sam. Zastanawiał się gdzie reszta. Stał zastanawiając co to wszystko ma znaczyć. Zaczynał się irytować.

***

Cabaji oraz reszta załogi przebierali kilofami. Kopali tak już od kilku godzin. Oprócz nich znajdowało się tutaj mnóstwo osób. Wszyscy byli wychudzeni, a na ich twarzach malowało się zmęczenie. Nikt się nie odzywał. Panował nastrój przygnębienia. Ci ludzie przypominający cienie stali na górnych rusztowaniach kompleksu i pilnowali pracujących. Słyszał jak ten cały Midori zwracał się do nich Kuroi czy jakoś tak. Cały kompleks tworzył niezwykły labirynt jaskiń. Kazano im wykopywać jakiś dziwny kamień. Cabaji nie mógł sobie przypomnieć skąd znał ten materiał.
Ale nie zapomniał co ci mroczni ludzie robią z osobami, które się im sprzeciwiają. Zamieniają się w ciemny proszek, który przez nos, oczy, buzię i uszy wlatuje w ciało człowieka. Tak osoba nagle zaczyna krzyczeć, wrzeszczeć ze strachu po czym mdleje i się nie podnosi. Cabaji zrozumiał, że musi grzecznie machać kilofem, aby ujść z życiem.

***

Duży okręt Marines nadpłynął znad zachodu. Midori jak zwykle siedział na swojej palmie patrolując teren. Uśmiechnął się na widok statku. Zeskoczył z drzewa i gwizdnął przeciągle. Na niebie po chwili pojawił się mały punkcik. Kura kurier wachlowała skrzydłami jak szalona, byle tylko jakoś się utrzymać. Wylądowała głową orając ziemię. Podniosła się po czym zasalutowała.
-Powiedz panu Nemuri, że kapitan Sparks nadpływa po towar.
Kura najwyraźniej zrozumiała. Odwróciła się po czym z rozmachem wzbiła się niezgrabnie w powietrze. Rozpoczęła dramatyczną walkę o utrzymanie się w powietrzu. Zastanawiała się czy dobrze jej płacą gdy doszła nagle do wniosku ,że wcale! Gdyby umiała przeklęłaby.

***

Nemuri szedł wzdłuż skrzyń ustawionych jedna na drugiej w swoim porcie, ukrytym w jaskini. Obejrzał również nową zdobycz. Wielki statek tego durnego clowna prezentował się naprawdę doskonale. Miał dużą pojemność i był świetnie wyposażony jeśli chodzi o broń. Okasa był zadowolony. Zdobył nową siłę roboczą i takie cudo. A wszystko za darmochę. Do jaskini z głuchym echem wpadła zziajana kura. Wstała, po czym wyciągnęła z pod kasku jakiś papier.
Był na nim znak Marines oraz podpis brzmiący Sparks. Nemuri zrozumiał. Odwrócił się i jeszcze raz spojrzał na te wszystkie skrzynie. Na cholerę Marines to wszystko? Zresztą póki płacą to nie jego interes. Tak był geniuszem i wiedział o tym. Jego genialny plan działał. Ogromne połacie kamienia morskiego znajdowały się pod wyspą. A on był jej właścicielem. Do tego grupy naiwnych piratów, łapanych przez niego stanowiło cudowną siłę roboczą. Tanią i odpowiednio zachęconą do współpracy. Był panem, miał wszystko. Pieniądze, siłę i spryt. Niczego więcej już nie chciał. To był jego świat, doskonały świat. W rogu hangaru stał mały stoliczek. Był przykryty obruskiem, na którym stały filiżanka i cukierniczka. Obok nich leżała mała torba i imbryk. Usiadł na krześle obok stolika. Zaczął pić kawę oczekując gości.
Po jakiś trzydziestu minutach przez wrota hangaru wkroczył Midori prowadząc kapitana Marines i kilku żołnierzy za nim. Nemuri podniósł się i podszedł do nowo przybyłych.
-Witajcie moi mili!
Kapitan uśmiechnął się i podał dłoń Okasie. Ten zamiast tego objął go serdecznie po plecach.
-Heh, braciszku to trochę nie wypada w twoim wieku.
-Aj tam ku. Wypada czy nie ku ,dawno się nie widzieliśmy!
Midori przyglądając się im czół jakby patrzył na starszą i młodszą wersję tej samej osoby. Sparks miał identyczne rysy twarzy. Widać było, że mimo wszystko jest człowiekiem spokojniejszym od młodszego brata. Do tego na pewno był bardziej kulturalny. Wyprostowany pokazywał swój wyrafinowany charakter.
-Może najpierw zajmiemy się interesami?
-Niech będzie ku. Ale nie mów, że taki kawał drogi przebyłeś, tylko po to ku!
Sparks się uśmiechnął. Objął brata ramieniem, po czym we dwóch skierowali swój krok w głąb magazynu. Marines chcieli ruszyć za nimi jednak Midori zagrodził im ręką drogę. Spojrzeli na niego, ten jednak się uśmiechnął i przecząco kiwnął głową. Dwaj bracia pozostawieni tylko sobie podeszli do ogromnej liczby skrzyń.
-To jest to?
-Równiutkie sto dwadzieścia pięć skrzyń Kairouseki ku. Pięć ton tego cennego dla was kamienia morskiego ku! Nie wiem czemu ku jesteście gotowi tyle za niego dać?
Sparks spojrzał na brata, potem znów na skrzynie. Podszedł do nich i zaczął gładzić je dłonią.
-Świat jest niebezpieczny. I dobrze wiesz o czym mówię.
Brat uśmiechnął się po czym z jego dłoni posypała się delikatnie stróżka ciemnego pyłku.
-Świat jest pełen tych szatańskich pomiotów, których samowolkę musi znosić rząd!
-Bracie! Zasmucasz mnie ku.
Sparks z przejęciem podszedł do brata i położył mu dłoń na ramieniu.
-Dobrze wiesz, że mi nie chodzi o ciebie. Ty jesteś po naszej stronie.
Na dziecięcej twarzy Nemuri’ego malowało się zadowolenie.
-Ach, przejdźmy więc do części finansowej.
-Wszystko podlega tym samym regułom co wcześniej ku?
-Tak, dziesięć milionów Belli za każde sto kilo. To wyjdzie, ile mówiłeś że masz tu skrzyń?
Okasa się uśmiechnął i odpowiedział.
-Równiutkie sto dwadzieścia pięć ku, każda o ładowności czterdziestu kilo ku, co daje nam pięć ton. Obliczając pięćset milionów Belli za ten ładunek ku.
Sparks się skrzywił.
-Nienawidzę tej twojej matematyki. Głowa zaczyna mnie boleć!
-Może kawy ku?
Zaoferował Okasa.
-Jak najbardziej!
***

Cabaji czół, że świętuje się coś złego. Kazali im się zbierać, po czym skierowali jakimś bocznym tunelem. Po chwili marszu wyszli na zewnątrz, przekroczyli kładkę przerzuconą poprzez rzekę. Wkroczyli do dżungli i udali się w północnym kierunku. Akrobata teraz dopiero mógł ujrzeć ilu niewolników, prawdopodobnie już w taki sam sposób jak ich, złapano. Ludzi szła z setka, może trochę mniej. A pilnowało jej zaledwie dziesięciu Kuroi. W głowie szermierza zaczął się rodzić plan ucieczki. Niewolnicy w ogóle nie byli niczym skrępowani. Żadnymi sznurami czy łańcuchami. To wzbudzało lekki niepokój u drugiego oficera, ale także rodziło większe szanse na ucieczkę. Dosłownie już tylko sekundy dzieliły go od podjęcia decyzji. Ktoś z ich załogi jednak go ubiegł. Jakiś rozczochrany rudzielec bez stylizacji ruszył pędem ku najgęstszym krzakom prowadzącym ku wybrzeżu. Oczywiście nie dobiegł. To co się wydażyło można by liczyć w mikrosekundach. Dlatego też Cabaji musiał sobie rozłożyć całe to zajście na współczynniki pierwsze. A więc tuż za uciekinierem ruszyły za nim te dwie mroczne istoty, które normalnie były ludźmi. Jednak w tym momencie normalność dla Cabaji’ego przekroczyła swoje normy. Ci cali Kuroi z czarnych zakapturzonych istot zamieniali się w czarny pył, który tworzył coś w rodzaju obłoku sunącego w kierunku uciekiniera. Dogonili go dosłownie w sekundę. Obsiedli go niczym rój pszczół i wdrążyli się wewnątrz jego ciała przez usta, nos, uszy, a nawet i oczy! Krzyk przerażonego rudzielca ustał na chwilę. Ten zamarł ze spokojnym wyrazem na twarzy. Usnął. Ale po to, aby po chwili zacząć rozpaczliwie się drzeć. Wrzeszczał jak opętany, turlał się po ziemi. Cabajie’go oblał pot. Na żołądek padł nacisk przerażenia. Rzadko kiedy to mu się zdarzało. Po chwili krzyki uciekiniera ustały. Jego ciałem cały czas wstrząsały dreszcze. Po chwili nad jego twarzą powstała powrotem ciemna chmura. Uformowała się z powrotem w dwóch strażników. Ci wskazali na jednego z niewolników.
-TY! NIEŚ GO!
Ich głos brzmiał zupełnie jak trzaskanie wieka trumny. Cabaji powiedział sobie tylko w duchu, kapitanie wróć!

***

A kapitan pracował ciężko. Pracował nad swoją wolnością. Dłubał starym wyszczerbionym widelcem u winkla jednego z prętów tworzących kraty w okienku pośrodku drzwi. Okienko było za małe, aby nawet dziecko przez nie przecisnąć, Buggy’emu to jednak wystarczało. Mięśnie płonęły, od gwałtownych ruchów w tą i z powrotem. W końcu pręt u góry puścił. Super! Pomyślał Buggy. Jeszcze tylko pięć takich końcówek, a będę wolny. Po chwili jednak dodał. Jeżeli nie odpocznę to już po kolejnej wyzionę ducha. Legł ze zmęczenia jak kłoda.

***

Ogromny statek marynarki wpłynął do jeszcze większej jaskini. Hangar mógł pomieścić jeszcze więcej okrętów, a w obecnej chwili mieścił już dwa. Marines zarzucili liny i zacumowali do drewnianego molo. Zestawili kładki, i przygotowali się do załadunku. Czekali już tylko na rozkazy.
-Chwila odpoczynku chłopcy!
Krzyknął Sparks po czym wrócił do stolika przy którym siedział jego młodszy brat.
-Gdzie oni są Okasa?
-Mieli mały problem po drodze ku. Ale za chwilkę powinni być ku.
Jego brat złapał łyk kawy po czym odstawił filiżankę.
-Zadziwiają mnie twoje umiejętności. Są takie niezwykłe. Jaki owoc zjadłeś?
Binokl znowu zabłysnął na czerwono od szkła.
- Nemu Nemu no Mi! Owoc snu.

[ Dodano: 2008-12-29, 17:54 ]
A zapomniałem, ale mówiłem że długo nie będzie więcej bo Buggy'ego piszę na świeżo, a ostatnimi czasy napisałem dwa całkiem spore artykuły na One Piece, a mianowicie streściłem dwa tomy mangi, a to kupa roboty!
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 29-12-2008, 21:58
Wspaniałe!
Jednak wciąż czekam aż wyjawisz nam jakie to są największe lęki załogi nasze czerwonego nosa.

W ogóle obejrzałam ostatnio odcinek 46 i 47, a do tego przeczytałam całą mangę, od końcówki Thiller Bark aż do najnowszego chaptera, i doszłam do wniosku, że Buggy nie jest takim złym kapitanem, bo jego ludzie mimo wszystko go kochają (poza Alvidą; miałam o niej mylne mniemanie, ale w mandze rozwiała moje złudzenia co do stosunku go Buggy'ego).
Szogun

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,249

Szogun, 29-12-2008, 22:14
Lęki moja kochana tak szybko się nie wyjasnią i nie bądź pewna bo to nie dokońca jest tak. Podpowiedź , poszukaj w jakimś słowniku wyjaśnienia nazwy owocu czy chociażby imienia Okasy. Myślę że przed sylwkiem wrzucę więcej.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 30-12-2008, 02:45
To teraz, Szogun, postępuj zgodnie z moimi instrukcjami. Wyjmij kartkę, weź coś do pisania, najlepiej coś rzucającego się w oczy, pisak byłby dobry. Napisz na kartce, wielkimi literami "ROBIMY SPACJę PO MYśLNIKU" i powieś to sobie na ścianie w widocznym miejscu. A tak poza tym nie mam większych zastrzeżeń Tongue Podobają mi się rozbudowane opisy i harmonia między nimi, a ilością dialogów. Póki co czekam na jakiś zwrot akcji.
Szogun

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,249

Szogun, 30-12-2008, 02:55
pisałem i będę pisał bez spacji tak samo jak zawsze pierwszego zdania nigdy z dużej litery nie zaczynam. Jak nie widzę kropik to i dużej Bukfy nie stawiam.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 30-12-2008, 02:56
Ale co ty za bzdury pleciesz? Błąd robisz! Dlaczego nie chcesz poprawić błędu?
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 30-12-2008, 03:06
Twoje prawa, twoja sprawa, jak to śpiewała Pidżama Porno. Jak tak wolisz, to pisz, ale na pewno takim jak ja będzie to odbierało część przyjemności z czytania :zalamany:
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 30-12-2008, 03:21
Dobry chapter, co tu dużo mówić. Historia Buggy'ego w Twoim spojrzeniu jest ciekawa, dobry materiał na filler.
Wciąż brakuje jakiegoś zwrotu akcji który wprowadziłby tu więcej życia, ale jest dobrze.
Czekam na więce i mam nadzieje, że poprawisz pewne błędy, o których doskonale wiesz.
Szogun

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,249

Szogun, 30-12-2008, 03:23
Grrrrrrrrrrry cały świat przeciwko mnie! A przynajmniej dwie osoby :looka:
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 30-12-2008, 03:26
Hej hej, trochę krytyki przyjmij, chapter mi się podobał, przecież napisałem. A błędy trzeba poprawiać, człowiek musi się doskonalić!
Szogun

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,249

Szogun, 30-12-2008, 04:42
Buggy rządzi! Kto nie ma czerwonego nosa ten lamus! BACH! Ałłła

[ Dodano: 2008-12-31, 11:42 ]
Okey nowa część i mam nadzieję trochę akcji. Nie dużo ale od przyszłego rozdziału zaczną się uwielbiane prze panów pojedynki i cała akcja już nie zwolni do opuszczenia Nemuri. Enjoy.



Przygody piratów Buggy’ego

Odcinek 5

~ Buggy poszukiwany~ Piraci w natarciu~

A więc plan był gotowy i obmyślony. Cabaji rozmyślał nad mnóstwem możliwości, ale słowa jakie podsłuchał podczas pakowania skrzyń na okręt bardzo go uszczęśliwiły. Szatański owoc co? Drugi oficer był uśmiechnięty od ucha do ucha. Przyjrzał się równie uważnie skrzyni którą przywieźli Marines, cała była po brzegi wyładowana złotem. Okasa bez liczenia wsypywał złoto do pomniejszych szkatułek. Bardzo ufał temu kapitanowi Marines. Wystarczyło poczekać, aż ten cały Nemuri się ulotni na chwilkę.

***

Cholera! Cholera! Buggy przeklinał siebie za wielkość głowy, która nie chciała się zmieścić w wydłubanym otworze. Z bólem na twarzy z całych sił odepchnął tą część ciała, która była już po drugiej stronie i z odgłosem jaki wydaje dobrze zakonserwowany słoik przy otwieraniu, głowa odleciała od ciała. Poturlała się po podłodze. Clown po chwili był znów w jednym kawałku i do tego wolno. Pytanie tylko gdzie był? Ruszył powoli z pochodnią, którą zajumał z własnej celi. Po chwili znalazł schody, które zaczęły prowadzić w dół. Wkrótce znalazł się na podobnym półpiętrze jak to, z którego zszedł. Jedyna różnica to taka, że było tutaj więcej cel. Do tego ktoś w nich siedział. Buggy podszedł do jednej z nich i zajrzał przez kraty. Siedziała w niej grupka ludzi, wystraszona i wychudzona. Jeden z nich podczołgał się do drzwi.
- Ty jesteś ten nowy? Błagam pomóż nam! Wyciągnij nasz stąd! Klucz wisi tam na ścianie.
Buggy wzruszył ramionami i ruszył dalej.
- Nie proszę! Bez nas stąd nie wyjdziesz!
Akurat. Doszedł do końca korytarza ignorując wołania więźniów. Znalazł rozwidlenie korytarza na dwa tunele. Wybrał ten po prawej. Szedł długo w ciemnościach, znalazł kolejne rozwidlenie i znów poszedł w prawo. Potem w lewo. Prawo. Lewo. Lewo. W końcu przestał zwracać na to uwagę. Irytacja osiągnęła maksimum, gdy wrócił do Sali z więźniami.
- A nie mówiłem? Bez nas jesteś jak ślepe niemowlę!
- Zamknij się bo ci przyłożę! Sam sobie dam radę!
Buggy ruszył dziarskim krokiem. Stanął przed tym samym rozwidleniem co wcześniej. Tym razem skręcił w lewo. Potem w prawo. Lewo. Prawo. Lewo. Znowu się pogubił i znowu trafił do klatek z więźniami.
- Widzisz! Mówię ci to bezsensu. Za krótko tu jesteś, żeby cokolwiek pamiętać!
- Zamkniesz się wreszcie?! Próbuję myśleć!
Buggy tym razem zawrócił, po paru minutach błądzenia jednak znowu wrócił w to samo miejsce.
- Czemu niechżesz sobie pomóc i przy okazji innym?
Buggy nie wytrzymał, zrobił się czerwony, wybuchł, podszedł do klucza otworzył celę i natłukł irytującego więźnia do nie przytomności.
- Reszta może wyjść! On zostaje!
Więźniowie jak jeden mąż opuścili więzienie. Pobity wlekł się jeszcze do krat.
- Liftofsci! Pomufcie i mfi! Kolefdzy?
Buggy wrzucił mu coś do celi.
- Masz przydaje się! A reszta prowadzić do wyjścia!
Więźniowie zaprowadzili go najpierw tunelem lewym. Potem skręcili w lewo i w lewo, a potem znowu w lewo, aż w końcu Buggy doszedł do wniosku że sam by sobie poradził. Po paru lewach i prawach w końcu doszli do szybu kopalnianego. Skradali się po rusztowaniach mimo iż nikogo nie było.
- O co chodzi z tą całą kopalnią?
Spytał clown. Odpowiedział mu najbliższy z uciekinierów.
- Cała wyspa jest bogata w kamień Kairouseki, bogaty surowiec, który służy Marines do walce z piratami posiadającymi szatańskie moce. Ten kamień wytwarza tak mocne źródło morskiej energii iż pole magnetyczne tej wyspy jest ukryte. Dlatego statki omijają to wyspę. Pan Nemuri musi jakoś wydobywać ten surowiec, a że jest to niebezpieczne dlatego zmusza piratów, złapanych w pułapkę z rumem.
- Pułapkę z rumem?
- Udając gościnnych tubylców i kretynów częstują gości rumem z środkiem nasennym, potem robią im straszne rzeczy i wrzucają tutaj do kopalni.
W Buggy’m wzbierała wściekłość o to, że dał się nabrać na tak debilną sztuczkę.
- O co chodzi z tymi strachami? Mów jaśniej!
- Chodzi o to, że pan Nemuri posiadł moc jednego z szatańskich owoców. I dzięki niemu robi z ludźmi dziwne rzeczy.
Buggy zrozumiał, że ten cały Nemuri musi być przepotężny. Lepiej było go unikać.
- A więc ten cały Nemuri jest Marines?
- Nie.
Buggy w tym momencie kompletnie już nic nie rozumiał.
- To na jaką cholerę mu ten kamień?
- Handluje nim z Marines.
A! No tak! Teraz wszystko nabrało sensu. A przynajmniej trochę.
- A czemu tutaj jest tak pusto?
- Prawdopodobnie przypłynęli Marines i wszystkich pracujących zabrano do załadunku.
A więc tam jest jego Załoga. Biegli tak jeszcze kawałek, aż w końcu dotarli do rozwidlenia. Skręcili w prawo. Gdy tylko ich kroki ucichły z lewego tunelu wyszedł Nemuri wraz z bratem. Udali się w kierunku cel.
- Kapitan Buggy. Nigdy o nim nie słyszałem.
Okasa odpowiedział.
- To drobna płotka wart zaledwie szesnaście milionów Belli*.
- Zawsze coś. I zawsze o jednego mniej.
Przeszli obok celi z poobijanym więźniem, który nie zwróciwszy na nich uwagi, cierpliwie piłował kraty starym widelcem.
- Co on robi?
Spytał Sparks przyglądając się pracującemu więźniowi. Okasa również chwilkę się zastanowił.
- Co ty do cholery robisz?!
Niewolnik oprzytomniał i spojrzał przerażony na twarz chłopca.
-Nnie… nno bbo… oni mmnie…

***

Tymczasem na plaży leżały dwie sylwetki. Jedna większa, druga mniejsza. Jedna zwierzęca, druga bardziej ludzka, ale dla osoby nie znającej Mohji’ego to pojęcie mogło być względne zważywszy, że treser zapuścił jeszcze gęstsze „futerko”. Lew się zachłystną i wypluł wodę prosto na twarz swego pana. Ten wytarł twarz z wody morskiej, śluzu z płuc i śliny.

***

Nemuri wpadł wściekły do hangaru i zaczął się drzeć na cały głos.
- Midori i Kuroi do mnie!
Czarne postacie podleciały do swego pana, Midori już obok niego stał.
- Więźniowie uciekli! Chcę ich mieć z powrotem! Midori użyj swoich tresowanych kur, aby ich znalazły. Wasza szóstka ma mu pomóc ich znaleźć! Clown ma być żywy, sam go zabiję, z resztą zróbcie co chcecie!
- Wasza grupa także sierżancie!
Krzyknął Sparks do swoich ludzi. Kilku dziesięciu z nich ruszyło pędem w ślad za mrocznymi zielonookim.
- Nie daruję. Wierz mi bracie! Jeszcze nikt mnie tak nie zdenerwował! Nikt mi jeszcze nie uciekł i on nie będzie pierwszy!
- Nie przejmuj się – kapitan objął swojego brata ramieniem – złapiemy ich. Nie mają dokąd uciec.
Nagle zza skrzyń wyskoczył Cabaji. Jednym celnym rzutem liny i dzięki swoim cyrkowym umiejętnościom związał dwóch braci ze sobą. Dwie mroczne sylwetki ruszyły w jego stronę.
- Teraz!!!
Wrzasnął Cabaji. Piraci Buggy’ego jak jeden mąż rzucili się na Marines, waląc ich kawałkami desek, obezwładniając i wyrywając broń.
-Co jest!? Gorzko tego po…
Akrobata jednym silnym kopnięciem posłał związanych razem braci za molo. Obydwaj wpadli do wody. Mroczne sylwetki były tuż tuż gdy nagle rozwiały się w powietrzu. Tak jak myślał, morska woda usunęła działanie szatańskich mocy Nemuri’ego. Jak dobrze pójdzie to się nigdy nie wydostaną.
Spojrzał na swoich przyjaciół z załogi. Wszyscy stali, lub siedzieli na spętanych Marines trzymając ich broń.
- Dobra bracia! Zamknijcie tych idiotów w luku bagażowym na ich statku. Gdy to zrobicie ruszajcie w poszukiwaniu kapitana jasne?
- Ta jest !!!
- To do roboty, ja mam coś do załatwienia.
Gdy piraci zaczęli wykonywać polecenia Cabaji pobiegł na tył hali. Znalazł stół z sześcioma szkatułkami pełnymi złota! Wysypał znajdujące się wewnątrz złoto na stół, wyciągnął ze sterty śmieci ogromny płócienny worek po mące i zaczął zagarniać do niego wszystkie bogactwa. Złoto mieniło się i brzęczało przy przesypywaniu. Cabaji’emu serce tańcowało z radości przy tej pracy. Przerzucił sobie worek przez plecy i ruszył ku Big Top’owi. Wtargał go na pokład. Piraci wybiegli na zewnątrz szukać kapitana. Akrobata usiadł na worku i wytarł sobie czoło.
- Rany, dobrego złe początki.
Usłyszał skrzyp desek tuż za nim. Odskoczył i w ostatniej chwili uniknął ciosu płetwy. Ta wgniotła worek ze złotem w pokład. Ujrzał jednego z tych głupich nurków. Spojrzał mu prosto w okulary do nurkowania. Za ich niebieskim szkłem dostrzegł niewyraźne źrenice. Ich było chyba trzech? Zdrowy rozsądek podpowiedziały mu, żeby nie zachowywał tego samego położenia. Szybko uchronił się przed ciosami dwóch pozostałych jajowatych.
- Chyba na odwrót. – Powiedział ten średni. – Dobre złego początki!



*Dwie sprawy. Pierwsza to to, że zapewne niezgadza się wam nagroda za Buggy’ego. Postanowiłem podnieść wartość za wydarzenia z Logue Town no i w ogóle za to, że daje radę pływać po Grand Line.
Druga to tak, że Niewinem jaki jest poprawny zapis waluty Belli więc piszę tak.

By Szogun
RedHatMeg

Piracki oficer

Licznik postów: 661

RedHatMeg, 31-12-2008, 18:19
Fajne. Buggy przyjemny dla otoczenia jak zawsze i ogólnie skłonny do pomocy bliźnim. :hyhy:
A Cabaji, widzę, postanowił przejać dowódctwo pod jego nieobecność.
Czekam na dalszy ciąg. Pamiętaj, że chcę wiedzieć jakie są największe lęki Buggy'ego i spółki.

[ Dodano: 2008-12-31, 16:23 ]
Aha. Nie wiem czy to kogoś interesuje, ale od rana jest 4 rozdział Czerwonego Kapelusza.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź