Moja tfurczość
Ten temat nie posiada streszczenia.
Aktualnie ten wątek przeglądają: 1 gości
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 08-03-2009, 18:33
Opowiadanie bardzo ciekawe i wciągające jak już pisałem. Porównanie Żyda do komara, bardzo drastyczne, ale tak to w tamtych czasach było. Zaskoczyło mnie że Ulrich zdołał się przełamać i nie zdradził Estery, zdobył się na gest miłosierdzia. Ale końcówka bardzo, ale to bardzo mnie zawiodła, spokojnie mogła byś napisać co dalej, a tak odnoszę wrażenie że historia urywa się w najlepszym momencie.

Co do "Po tamtej stronie" jeśli to typowe yaoi, to cieszę się mnie uprzedziłaś zamiast wrzucać, bo szczerze tytuł bardzo mylący. xD
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 08-03-2009, 19:09
Typowe yaoi? A gdzie tam. To najdziwniejsza rzecz jaką w życiu napisałam. To takie trochę s-f, trochę fantasy, trochę romans, trochę historyczne, trudno to zaklasyfikować. A co do zakończenia opowiadania, to nie pisałam co było dalej, bo o tym jest właśnie "Po tamtej stronie" :]
gook

Piracki wojownik

Licznik postów: 174

gook, 08-03-2009, 21:08
Wrzuć 'Po tamtej stronie'' ! ^^ Albo chociaż mi wyślij. Tongue Lubię czytać Twoje wypociny. Są naprawdę takie.. namacalne i realne.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 08-03-2009, 22:04
No dobra, wrzucę prolog i zobaczymy, czy będziecie chcieli więcej. Uprzedzam, to opowiadanie jest dłuuuugie.

Uf, no to uwaga. Oto premiera "Po tamtej stronie" na tym forum.


Po tamtej stronie - tom 1

Prolog

Okolice Wrocławia, 8 kwietnia 1943 roku

Adam, lat dziewiętnaście, dość przystojny, o brązowych włosach i niebieskich oczach, właśnie odmawiał pacierz. Wielokrotnie próbował oswoić się z myślą o śmierci, ale mimo to nie umiał opanować strachu. Jednak każdy człowiek o zdrowych zmysłach bałby się, gdyby znalazł się w podobnej sytuacji. Otoczony przez niemieckich żołnierzy, sam kryjąc się w rowie, miał małe szanse na przeżycie, wręcz znikome. Kończyły mu się naboje, ale nie mógł uciec będąc pod ciągłym ostrzałem.
Nie żądał od życia zbyt wiele. Chciał jeszcze raz ujrzeć swoją piętnastoletnią siostrę. Tylko tyle. Spotkać się z Julią, zobaczyć jej uśmiech, nic więcej.
Ostatnia kula – zauważył. – Co ja zrobię z jedną kulą?
Wziął głęboki wdech. Przynajmniej jego śmierć nie pójdzie na marne. Przynajmniej próbował. Nie siedział bezczynnie, gdy inni walczyli. Ryzykował razem z nimi.
Ku chwale ojczyzny – pomyślał i wstał z bronią w ręku, mając nadzieję, że odbierze życie przynajmniej jednemu z wrogów. Wtedy stało się coś niespodziewanego.


Pierwszą myślą, która do niego dotarła było wrażanie, że leży na czymś twardym, na dodatek na brzuchu. Otworzył oczy, uniósł głowę i zdał sobie sprawę, że leży na ziemi. Zdębiał. Nie miał zielonego pojęcia gdzie jest, ani jak tu trafił. Znajdowały się przed nim liczne skały, gdzieniegdzie wyrastał jakiś krzak. Widok przypominał nieco krajobrazy, które widział kiedyś na filmie o dzikim zachodzie
Wstał i otrzepał się z kurzu. Do głowy przychodziły mu różne myśli. Zastanawiał się, czy to co widzi, przypadkiem mu się nie śni. Mógłby przysiąc, że jeszcze przed chwilą znajdował się w lesie, pod ostrzałem. Jak las mógł nagle zamienić się w pustynię? Tego nie potrafił wyjaśnić w żaden, logiczny sposób. A może umarł? Chociaż, z drugiej strony, nie przypominał sobie, by został trafiony.
Po chwili zdał sobie sprawę, że nie jest sam. Kiedy się odwrócił, ujrzał postać. Był to mężczyzna, najwyraźniej bardzo pochłonięty czymś, co trzymał w dłoni. Nosił biały płaszcz i torbę przewieszoną przez ramię. Reszta jego ubioru miała popielaty kolor. Wyglądał dość elegancko. Miał jasne włosy sięgające nieco poniżej uszu. Adam zbliżył się i zauważył, że to, co mężczyzna trzyma w ręce to kompas.
- Gdzie my jesteśmy? – chłopak spytał zaaferowany.
- A bo ja to wiem? Nagle obudziłem się tutaj, a ty leżałeś nieopodal. Nie chciałem przerywać ci drzemki. – Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg białych zębów. Adam nie za bardzo wiedział z czego się tu cieszyć, ale niektórzy ludzie mieli taką minę prawie cały czas. Ten najwyraźniej do nich należał. Wyglądał na starszego od Adama, ale nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat.
- Kim jesteś?
- Ja? Borys Fedorov. Dobra, wiem, gdzie jest północ, ale przyznam, że w tych okolicznościach niewiele mi to daje. – Schował kompas do torby.
- Jesteś z Rosji? – chłopak spytał zdziwiony.
- Nie, z Księżyca. Jasne, że z Rosji. Masz w ogóle jakieś imię?
- Uh... Adam Nowak.
- Więc posłuchaj, Adasiu. Wygląda na to, że obaj nie wiemy jak się tu znaleźliśmy i raczej wiele nie wskóramy stojąc tutaj jak kołki. Proponuję się rozejrzeć.
- Ale gdzie? Wszędzie same skały.
- Spróbuję się wdrapać na jedną z nich i może uda mi się jakoś określić nasze położenie. Poczekaj tu chwilę. – to powiedziawszy, Borys znikł w jednym z wąwozów.
Zdezorientowany Adam, oparł się o skałę i westchnął. Cała sytuacja podobała mu się coraz mniej. Zastanawiał się nawet czy nie zwariował i nie wymyślił sobie tego wszystkiego. W miejscu, w którym ostatnio przebywał, nie było żadnych pustyni, więc musiało istnieć jakieś inne wytłumaczenie. Ktoś jednak przerwał mu rozmyślania.
- Ręce do góry i ani drgnij. – oznajmił spokojny, acz surowy głos, poprzedzony dźwiękiem odbezpieczanej broni. Adam chciał odwrócić głowę, by zobaczyć kto do niego mierzy, ale się rozmyślił. – Powiedziałem ani drgnij.


W tym samym czasie Borys szukał dogodnego miejsca, gdzie mógłby się wspiąć na samą górę. Nagle usłyszał damski głos wołający pomocy. Pobiegł szybko w stronę, z której dochodził. Wtem ujrzał kobietę próbującą zejść ze skały. Najwyraźniej kamienie pod jej nogami osunęły się i nie mogła się teraz ruszyć bez obawy, że spadnie.
- Nie mogę zejść! – krzyknęła, widząc, że ktoś przyszedł.
- Skacz! Złapię cię!
- Oszalałeś? Z tej wysokości?
- Skacz!
Kobieta zawahała się, ale po chwili zacisnęła powieki i skoczyła. Mężczyzna zdołał ją złapać, ale siła upadku sprawiła, że sam się przewrócił, przygnieciony ciężarem nowej znajomej. Wyglądała na lekką, ale mimo to, jęknął z bólu.
- Uf, dzięki. – zeszła z niego. Miała długi warkocz, a osobliwy szczegół stanowił jej biały kitel.
- Nie ma... za co... – stęknął Borys.


- Czego chcesz? – Adam spytał grożącego mu bronią mężczyznę.
- Powiedz mi jak się tu znalazłem.
- A skąd mam wiedzieć? Sam nie mam pojęcia co tu robię i co to za miejsce.
- Kłamiesz! To jakiś podstęp.
- Niby po co miałbym wywozić kogoś na pustkowie? Znajdujemy się w takiej samej sytuacji.
- Nie wierzę ci. Policzę do trzech. Jeśli nie odpowiesz na moje pytanie, będę strzelać. Raz!
- Kiedy ja nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, poważnie.
- Dwa!
Sytuacja była niewesoła. Zastanawiał się jak z niej wybrnąć, ale na szczęście Borys zjawił się w samą porę.
- Rzuć broń! – Adam usłyszał znajomy już głos. Czyżby jako jedyny nie miał przy sobie gnata? Co za niesprawiedliwość.
Czując się bezpieczniej, Adam odwrócił się i ujrzał osobę, która przed chwilą mu groziła. Był to chłopak zbliżony do niego wiekiem. Sądząc po mundurze i insygniach należał do SS. Miał kruczoczarne włosy i bardzo jasną cerę, rysy twarzy łagodne. Jednak seledynowe, zimne oczy dodawały mu powagi. Ostrożnie opuścił broń. Za nim stał świeżo upieczony znajomy Adama, wraz z obcą kobietą.
- Weź jego broń. – polecił jej Borys.
Kobieta uczyniła to, ale zamiast wrócić na swoje miejsce, zasłoniła młodego esesmana i wycelowała w Borysa.
- Ekhem... możesz skierować to gdzie indziej? – Rosjanin spytał z głupkowatym uśmiechem.
- Śmiałeś grozić żołnierzowi Trzeciej Rzeszy. – warknęła.
- Ja to mam szczęście do kobiet. – westchnął – Odłóż tą pukawkę i... – nagle zamilkł, jakby sobie coś uświadomił – Zaraz. Coś tu jest nie tak.
- Owszem, znaleźliśmy się tu i nie wiemy czemu. – wtrącił się Adam.
- Nie o to mi chodzi. Nie zauważyliście? Wszyscy się rozumiemy.
W tym akurat miał rację. Dopiero teraz Adam sobie to uświadomił. Nie znał żadnych obcych języków, więc jakim cudem rozumiał ich wszystkich? Coś zdecydowanie było nie tak.
- To teraz nieistotne. Rzuć tę broń! – rozkazała kobieta.
- Czy nie sądzicie, że zamiast grozić sobie nawzajem powinniśmy wspólnie omówić sytuację? – zaproponował Adam.
- On ma rację. W ten sposób do niczego nie dojdziemy. Jesteśmy na środku pustyni i chociaż przez chwilę powinniśmy ze sobą współpracować. – Na potwierdzenie swych słów Borys schował broń.
Po chwili namysłu kobieta również opuściła pistolet i oddała właścicielowi.
- To co proponujesz na początek? – spytała sceptycznie.
- No chyba najpierw powinniśmy się sobie przedstawić, no nie? Jestem Borys Fodorov, a tamten młodzieniec to Adam Nowak. Przynajmniej tak mi powiedział. Znam go od jakiejś pół godziny.
- Nina Liese. – odparła kobieta.
- Ulrich Richter. – mruknął czarnowłosy chłopak.
- Dobra, to wie ktoś jak się stąd wydostać? – spytał Adam, niecierpliwiąc się.
- Gdybym tylko wspiął się na jedną ze skał, mógłbym stwierdzić, w którym kierunku najlepiej się udać. – wyjaśnił Borys.
- Ja wiem, którędy pójść. – oznajmiła niespodziewanie Nina i wszyscy spojrzeli na nią jednocześnie. – Obudziłam się na wierzchołku skały. – wytłumaczyła. – Jestem pewna, że w oddali widziałam zieleń.
- W którym kierunku? – zainteresował się Rosjanin.
- Tędy.
- Jesteś pewna?
- W stu procentach.
- Więc lepiej chodźmy, bo jak nastanie zmrok, zrobi się tu cholernie zimno. – pogonił wszystkich Borys.
- Mogę wiedzieć kto dał ci tu prawo dowodzenia? – Ulrich spytał z sarkazmem.
Borys zbliżył się do niego, uśmiech wyrażający pewność siebie nie znikał z jego twarzy.
- Masz lepszy pomysł?
Dłoń chłopaka sięgnęła po broń, ale Nina go powstrzymała.
- To nie ma sensu. W grupie łatwiej nam będzie przetrwać. – wyjaśniła.
Nikt już więcej nic nie powiedział, tylko wszyscy ruszyli w obranym kierunku.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 08-03-2009, 22:16
Zapowiada się nieźle, jeśli sceny yaoi nie będą znaczące dla fabuły i będę mógł je pominąć to z chęcią przeczytam. Zresztą jak mi się spodoba to pewnie się poświęcę i przeczytam wszystko xD.
gook

Piracki wojownik

Licznik postów: 174

gook, 08-03-2009, 22:18
Uła, ciekawi mnie jakim cudem się tam znaleźli i czy dotrą do owej zieleni widocznej w oddali. Zapowiada się naprawdę ciekawie.
Widzę też, że masz słabość do imienia Ulrich. ;d
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 08-03-2009, 23:28
Przecież to jest ten sam Ulrich co w poprzednim opowiadaniu.


Rozdział I

Słońce chyliło się ku zachodowi i zaczęło się już ochładzać.
- Rany, ale jestem głodny. – westchnął Adam, idąc naprzód z wyraźnym zmęczeniem.
- Las już niedaleko. Jak przyspieszymy kroku, dojdziemy tam przed zmrokiem. – oznajmił Fedorov, choć widać było, że jest również zmęczony.
Wiedzieli jednak, że jeśli zostaną na pustyni, prędzej czy później zmorzy ich głód i pragnienie, więc postanowili dać z siebie wszystko, by jak najszybciej dotrzeć do lasu.


Zaczynało się ściemniać, gdy znaleźli rzekę. Dopadli do niej i ugasili pragnienie. Najzwyklejsza woda jeszcze nigdy nie smakowała tak dobrze, a obmycie twarzy przynosiło miłe orzeźwienie. Zostawał jeszcze problem głodu, ale i z tym się uporali. Adam i Borys złowili parę ryb, a ich przymusowi kompani rozpalili ognisko. Może nie wyglądało to jak kolacja ich marzeń, ale przynajmniej nie byli już głodni.
- Całkiem nieźle jak na pierwszą noc. – Borys wyszczerzył zęby w uśmiech, kończąc swoją porcję.
- Pierwszą? To znaczy będzie ich więcej? – Ninie nie podobał się pomysł dalszej włóczęgi po lesie.
- Nie mam pojęcia jak długo zajmie nam znalezienie jakiejś cywilizacji, ale musimy iść naprzód. – wytłumaczył. – A skoro już tu siedzimy czas dojść do jakichś wniosków. Niech każdy powie coś o sobie i o tym, co pamięta ostatnie zanim tu trafił.
- Chyba się wcześniej jasno wyraziłem. Nikt nie dał ci prawa dowodzenia. – oznajmił chłodno Ulrich.
Słysząc to, Borys przewrócił oczami. Jedynie instynkt samozachowawczy i zdolność racjonalnego myślenia powstrzymywały go przed sięgnięciem po broń.
- Po prostu uznałem, że będzie łatwiej, jeśli ktoś będzie odpowiedzialny za podejmowanie decyzji. Co, może byłbyś w tym lepszy? – spytał z drwiną w głosie.
- Mam stopień porucznika i zapewne posiadam wyższe zdolności przywódcze od was wszystkich.
- Twój stopień nie ma w tej chwili znaczenia.
- Hej! Przestańcie! – Adam przerwał kłótnię. – Znajdźmy inny sposób. Może... osoba najstarsza będzie podejmować decyzje? – rzucił pierwszym, lepszym pomysłem.
- Dwadzieścia osiem. – odparł krótko Borys.
- Co takiego?
- Mam dwadzieścia osiem lat.
- Dziewiętnaście. – powiedział Adam.
- Dwadzieścia jeden. – mruknął Ulrich.
Ponieważ Nina milczała, wszyscy ponaglili ją wzrokiem.
- Dwadzieścia dziewięć... i trzy czwarte. – odparła niechętnie.
- No to się wszystko wyjaśniło. – rzekł Borys bez entuzjazmu. – Co proponujesz?
- To co już wspomniałeś. Niech każdy powie co pamięta ostatnie.
Zapanowała cisza, więc Adam postanowił zacząć.
- Znajdowałem się pod ostrzałem. Ostatnie co pamiętam, to jak wstałem, chcąc wystrzelić ostatni pocisk.
Kobieta zwróciła twarz w stronę Ulricha dając mu znać, że teraz jego kolei.
- Byłem na służbie. Typowy dzień, nic ciekawego się nie wydarzyło. Pamiętam, że miałem akurat przerwę i poszedłem zapalić. I to wszystko. Obudziłem się w zupełnie innym miejscu. – wyjaśnił chłopak.
- Ja byłem na wykopaliskach. – oznajmił blondyn.
- Na wykopaliskach? – zdziwiła się kobieta.
- Tak, jestem geologiem. Byłem na wykopaliskach, a potem wszystko znikło i resztę już znacie.
- Wybacz, że pytam... – wtrącił się Adam - ...ale po co geologowi broń?
- To niebezpieczne czasy.
- Owszem. Dlatego trochę dziwi mnie fakt, że kiedy prawie cały świat walczy, ty dłubałeś w skałach zamiast bronić swojej ojczyzny.
- Masz z tym problem?
- Tak tylko głośno myślę.
Adam zamilkł. Jakoś nie bardzo wierzył, że Borys jest geologiem, ale na razie postanowił nie drążyć tego tematu.
- No a ty Nina? – Rosjanin spytał kobietę.
- Jestem lekarzem wojskowym. Ostatnie co pamiętam to jak czyściłam narzędzia. Nie mam pojęcia jak się tu znalazłam.
- Czyli wróciliśmy do punktu wyjścia. Wiemy mniej więcej tyle, co wiedzieliśmy przedtem. – skomentował blondyn.
Nastała krępująca cisza. Ognisko trochę przygasło, a Borys położył się na trawie i spojrzał w niebo. Znajdowali się na polanie, więc widział sporą jego część. Wpatrywał się przez chwilę w gwiazdy i nagle usiadł, wyraźnie zaaferowany.
- Dziwne. – powiedział.
- Co? – wszyscy spytali niemalże równocześnie.
- Nie rozpoznaję żadnych konstelacji.
- To przez zmęczenie. – rzekł Ulrich.
- Mówię poważnie. Nie mam pojęcia jak to wyjaśnić. Jedyne co mi przychodzi do głowy to, że... nie jesteśmy na Ziemi.
- To idiotyczne. – stwierdziła kobieta.
- Czyżby? A fakt, że znaleźliśmy się tu niewiadomo w jaki sposób, nie jest idiotyczny?
- Możliwe, że jesteśmy pod działaniem jakiegoś gazu. – wyjaśniła Nina. – To o wiele bardziej prawdopodobne niż to, co wygadujesz.
- Tak długo? – zdziwił się Adam.
- Pod wpływem niektórych środków odurzających zatraca się poczucie czasu.
- Cóż, jutro rano dowiemy się czy to wszystko było halucynacją, czy utknęliśmy w gównie. – rzekł Borys. – Ja idę spać. Dobranoc.


- Utknęliśmy w gównie. – Tak brzmiały pierwsze słowa Borysa, kiedy się rano obudził.
Komentarz był zbędny. Wszyscy doskonale zadawali sobie sprawę, w jakim znaleźli się położeniu. Najwyraźniej ktoś lub coś przeniosło ich w to dziwne miejsce, ale czemu? Nie potrafili odpowiedzieć. Tak samo jak nie wiedzieli, czemu przeniosło akurat ich.
- Idę się załatwić. – Adam poszedł w krzaki.
Zastanawiał się czy gdyby wtedy nie wstał, gotów na śmierć, wszystko stałoby się tak samo. Pewnie tak. A może zwariował? Szybko odrzucił tą myśl. Bądź co bądź, ale z psychiką jeszcze nie miał problemów.
Zapiął rozporek i już miał odchodzić, gdy zauważył coś w trawie. Schylił się i podniósł ów niewielki przedmiot. Czegoś takiego się nie spodziewał.


Kiedy wrócił do reszty, wszyscy wyglądali już na w pełni przebudzonych. Postanowił podzielić się odkryciem.
- Patrzcie co znalazłem. – rzucił przedmiot Borysowi.
- Pudełko po papierosach. – zauważył blondyn.
- Niemieckie.
Każdy zdawał się równie zaskoczony, oprócz Adama, który spojrzał podejrzliwie na Richtera.
- Coś mi tu śmierdzi. – rzekł jadowicie.
- Owszem, nawet wiem co. – Ulrich spojrzał na niego z pogardą. – Jednak obawiam się, że tego brudu nie da się zmyć. Tacy jak ty to tylko nadają się do odstrzału.
- Ciesz się, że nie mam przy sobie nabitej broni, bo możesz być pewien, że bym jej użył.
Sytuacja wymykała się spod kontroli, a w chwili obecnej było to bardzo nie na rękę.
- Adaś, przestań! – warknął blondyn. – Wiem, co czujesz, ale...
- Nie masz pojęcia co czuję!
- Dość! Wierz mi, że mi również nie podoba się sytuacja, w której utknęliśmy, ale skakanie sobie do gardeł i szukanie winnych tylko wszystko pogorszy. Jesteśmy zdani na siebie. Sam mówiłeś, że powinniśmy współpracować.
Adam odpuścił, ale na jego twarzy wciąż widniały oznaki wściekłości.
- Powinniśmy iść dalej w tym samym kierunku, co wczoraj. Prędzej czy później dotrzemy do jakiejś cywilizacji. – oznajmiła Nina.
- A co jeśli chcecie wprowadzić nas w pułapkę? – spytał Adam.
- W takim razie zostań. – zdenerwowana podejrzliwością młodzieńca, ruszyła przed siebie.
Chłopak już sam nie wiedział, komu może ufać, ale nie miał też dowodów wskazujących, że istnieje jakiś podstęp. Wszyscy poszli w jednym kierunku.


Maszerowali od kilku godzin, ale las się nie kończył. Nie napotkali też żadnych śladów ludzkiej działalności. Do zmroku zostało jeszcze wiele czasu, ale musieli się posilić, by sprawnie funkcjonować. Borys zgodził się coś ustrzelić. W końcu znajdowali się w lesie, a w lesie zazwyczaj jest zwierzyna. Oddalił się od reszty i udał na poszukiwania.
Musiało minąć trochę czasu zanim zdołał coś wypatrzyć, ale czekanie opłaciło się. Ukryty w zaroślach, widział sarnę stojącą pod sporych rozmiarów skałą. Wycelował i strzelił. Może nie posiadał najlepszej broni na polowanie, ale trafił. Zwierzę upadło.
Z satysfakcją podszedł do zdobyczy. Przykucnął, ale zamiast skupić się na zwierzęciu, jego uwagę przykuło coś innego. Mógłby przysiąc, że zobaczył w skale błysk metalu. Szybko odgarnął zasłaniające ją pnącza i stanął jak wryty. Przed oczami miał ołowiane drzwi z namalowaną swastyką.


- Długo nie wraca. – zauważyła Nina.
- Mam sprawdzić co się stało? – spytał Adam. Tak naprawdę nie chodziło o troskę. Po prostu nie czuł się zbyt komfortowo w towarzystwie dwójki Niemców i szukał wymówki.
- Zaczekajmy jeszcze chwilę.
Po kilku minutach doszedł ich głos Borysa.
- Hej! Musicie to zobaczyć! Chodźcie ze mną! – biegł, wyraźnie czymś poruszony.
- Co się stało? – zaniepokoiła się kobieta.
- Szybko! Tędy!
Pobiegli za nim. To co ujrzeli na miejscu zaskoczyło ich wszystkich.
- Możecie wejść do środka. Udało mi się otworzyć drzwi. – powiedział Rosjanin.
- Oszalałeś?! – zbulwersował się Adam.
- Nie bój się. Już sprawdzałem. Nikogo tam nie ma.
- Ale skąd mogłeś wiedzieć, że tam nikogo nie ma? Jesteś wariat!
- Gdyby w bazie ktoś był, chyba zauważylibyśmy w pobliżu jakieś samochody czy samoloty, nie sądzisz?
W sumie Fedorov miał rację, ale mimo to Adama trochę przerażała jego lekkomyślność.
- Nie wiem jak wy, ale ja wchodzę. – oznajmił Ulrich.
Pozostali równie dobrze mogli zrobić to samo. Powoli weszli do środka. Elektryczność działała, ale baza zdawała się być zupełnie pusta. W środku nie znajdowało się nawet wiele sprzętu.
- To miejsce wygląda tak jakby prace nad nim zostały przerwane na czas nieokreślony. – wyjaśnił Richter. – To musi być świeżo wybudowana baza.
- Lepiej rozejrzyjmy się. Może znajdziemy coś przydatnego. – zasugerował Borys.
Przeszli wszystkie pomieszczenia. Wiele z nich świeciło pustkami, ale w magazynie znaleźli pokaźny skład broni. Każdy wziął po karabinie i pistolecie oraz sporej ilości amunicji. Adam cieszył się, że nie będzie już chodzić z pustymi rękami. Teraz czuł się nieco pewniej. Znaleźli również racje żywnościowe oraz parę przekaźników radiowych. Krótko mówiąc, poszczęściło im się. Jednak sceptycyzm nie opuszczał Adama.
- Pozwolisz na słówko? – skinął na blondyna.
Oddalili się trochę od pozostałych.
- O co chodzi?
- Musimy uważać. Ta baza nie została opuszczona dawno temu. Szkopy mogą się kręcić gdzieś w pobliżu.
- Też wziąłem to pod uwagę, ale czy nie powinniśmy byli się już wcześniej na nich natknąć?
- Nie wiem co jest grane, ale nie podoba mi się to. Wiele ryzykujemy idąc dalej.
- To co, mamy zostać w lesie? W ten sposób ryzykujemy tyle samo.
- Sam nie wiem co robić. – westchnął chłopak.
- Nie mamy wyboru. Musimy iść dalej.
Niestety Borys miał rację. Nie posiadali zbyt wielu możliwości.


Kiedy dotarli do rzeki, musieli przejść kawałek brzegiem zanim znaleźli most. Kolejny dowód na to, że coraz bardziej zbliżali się do jakiejś cywilizacji. Radio nie odbierało jednak żadnych sygnałów.
- Może to i lepiej – stwierdził Adam, idąc mostem. – Jakoś nie mam ochoty na spotkanie ze szkopami. I tak mamy już o jednego esesmana za dużo.
- Powinieneś okazać szacunek lepszym od siebie – syknął Ulrich, idąc za nim.
Na te słowa Adam przystanął i odwrócił się w stronę Richtera.
- Przysięgam, że jak ta przeprawa się wreszcie skończy, skopię ten twój blady, nazistowski tyłek – warknął na niego Adam.
- Połamię ci nogi zanim zdążysz cokolwiek zrobić – padła riposta. Nina chciała jakoś przerwać kłótnię, więc się wtrąciła.
- Ekhem... Czy mam wam przypominać, że to nie jest najlepszy czas na...
- Któregoś dnia przestaniesz być taki pewny siebie. – Adam chwycił Ulricha za kołnierz, ignorując pozostałych.
- Zabieraj ręce! Nie chcę żebyś splugawił mi mundur.
Ale Adam ani myślał puszczać. Doszło do szarpaniny, w wyniku czego Richterowi osunęła się noga i razem wpadli do wody. Borys przykucnął na brzegu mostu, wyraźnie rozbawiony.
- No to się doigraliście. Może to ostudzi wasz zapał, bo macie nadmiar energii – zaśmiał się, a Ulrich i Adam popatrzyli na siebie posępnie. Pozostali zdążyli już dojść do drugiego brzegu, kiedy oni do niego dopłynęli.
- Przynajmniej jest ciepło, więc się nie przeziębicie – pocieszyła ich Nina.
Adam zaczął ściągać przemoczone ubranie, a Ulrich, z pewnym wahaniem, zrobił to samo. Wkrótce stali w samej bieliźnie, a ich mundury się suszyły. Nina z wielkim zadowoleniem przyglądała się ich zgrabnym, wysportowanym sylwetkom. Można by wręcz odnieść wrażenie, że robiła to specjalnie, by ich nieco rozdrażnić.
- Powinniście to robić częściej – rzekła przekornie.
Adam poczuł się zakłopotany, ale zrobiło mu się lepiej, gdy zauważył, że Richter się rumieni.
- Macie! Wytrzyjcie się tym. I tak mi się już nie przyda. – Kobieta rzuciła im swój kitel.
Pierwszy wytarł się Niemiec, ale gdy chciał podać „ręcznik” Adamowi, ten odmówił.
- Nie, dzięki. Wysuszę się w słońcu – mruknął chłopak i odszedł na bok.
Borys podążył za nim. Coś przykuło jego uwagę. Pewien przedmiot, który Adam nosił na łańcuszku zawieszonym na szyi.
- Ładny kamień – skomentował.
- To pamiątka. – Chłopak wziął kryształ w palce. Wyglądał trochę jak błękitny kwarc. Zdziwił się jednak bardzo, gdy mu się przyjrzał.
- Coś nie tak?
- Dziwne. Zawsze był bezbarwny. Jakim cudem stał się niebieski?
Rosjanin wyglądał na zaintrygowanego.
- Skąd go masz? – spytał.
- Matka mi go dała.
- A ona skąd go miała?
- Nie wiem. Czemu cię to tak interesuje?
- No wiesz, geologia, te sprawy.
- Och... no tak – Adam odparł bez przekonania. Miał dziwne wrażenie, że Borys coś ukrywa.
Komimasa

Pierwszy oficer

Licznik postów: 993

Komimasa, 10-03-2009, 00:10
Nie mam do ciebie szczęścia ech.. Żeby nie było, jestem po 1 cz. " po tamtej stronie"
Krótko mówiąc poruszasz tematykę, za którą nie przepadam. Czyli wojny i to z pukawkami, którgo gówna jest od diabła w świecie wirtualnej rozrywki co mocno psuje mi krew. Co włączę na Hypera to strzelanka, to rzygać mi się chce od razu.
Mało tego jest Rusek, Niemiec nie przepadam za tym.
Kolejna i chyba najistotniejsza( no dobra najistotniejszy jest klimat wojskowy) sprawa to kolejny teleport czy co to tam było, właśnie z uwagi na wechikuł czasu, nie czytałem Alternatywy w Alternatywie 2 już tego nie było więc czytałem. Nie lubię czegoś takiego tak nagle wiem, ze fajnie można napisać z tego ale ja wolę jak takich "akcji" nie ma. Tak czy inaczej sam klimat wojskowych wystarczająco mnie zniechęcił. Po prostu nie lubię realiów wojny, wojskowości itd.

Styl jak zwykle świetny, bardzo udane opisy, szczegółowe opisy postaci. Początek bardzo udany. To jego marzenie, szkoda że nie "uśmiech" tej siostry, ale i tak dobrze, ze siostrę a nie bóg wie co. Mało tego jest ona jeszcze młoda. Takie szczególiki są czymś przepięknym i kocham takie zagrania. Nawet zwrot akcji! i to już w pierwszej części, nawet jeśli nic z tego nie wynikło, to gdyby nie to, ze jest to klimat wojskowy to bym sięgnął po więcej bo naprawdę dobre. Nie dość, że Rusek ratuje dziewczynę, to jeszcze ona po chwili mu grozi. A w tym czasie Adam prawie ginie, przez głupotę i zadufanie Niemca. I to wszystko w pierwszym zaledwie rozdzialiku Wink
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 10-03-2009, 00:12
No cóż, nie mam do ciebie szczęścia. Nie mogę trafić w twoje gusta Tongue Ja osobiście uwielbiam tematykę wojny.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 10-03-2009, 00:41
Pierwszy rozdział, bardzo dobry, czuję że zapowiada się świetne opowiadanie. Ja w przeciwieństwie do Komiego lubię klimat wojny. Ciężko coś na razie powiedzieć. Najbardziej intryguje mnie Rusek, cholera coś ukrywa, tylko co. Adam i Ulrich przypominają trochę Zoro i Sanjego z tym że ich kłótnie są znacznie poważniejsze. Ta Nina póki co jest dla mnie totalnie bezbarwną i bezpłciową postacią, zobaczymy co będzie z nią dalej. Czekam na dalsze części. Wink
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 10-03-2009, 00:49
RdR napisał(a):Ta Nina póki co jest dla mnie totalnie bezbarwną i bezpłciową postacią, zobaczymy co będzie z nią dalej.
No cholercia, ja po prostu nie umiem budować damskich postaci, nie umiem, chyba że Mary Sue :/

Wrzucam następny rozdział jeśli uważacie, że tempo za szybkie, to powiedzcie.

Rozdział 2

Siedzieli przy ognisku, nie odzywając się wiele. Nawet Borys milczał, chociaż do tej pory sprawiał wrażenie najbardziej wygadanego z nich wszystkich. Adam nabierał coraz większych podejrzeń. Jakaś myśl wyraźnie dręczyła Rosjanina.
- Wystarczy tego! – Chłopak postanowił przerwać to pełne napięcia milczenie - Powiedz kim naprawdę jesteś!
- Przecież już mówiłem. – Fedorov powoli uniósł wzrok, by spojrzeć mu w oczy.
- Och, daruj sobie. Coś wiesz, ale to ukrywasz. Nikogo tu nie oszukasz. Nie jesteś geologiem!
- Nie masz podstaw mnie podejrzewać.
- Doprawdy? Twierdziłeś, że znajdowałeś się na wykopaliskach, kiedy cię przeniosło. Jaki geolog udałby się w teren w takim porządnym stroju?
Ponieważ Borys nic nie odpowiedział, Richter postanowił nieco przyspieszyć sprawy.
- Ja również mam tego dosyć. Mów prawdę, albo wpakuję ci kulkę prosto między oczy – to powiedziawszy, Ulrich przystawił broń do czoła mężczyzny. Niemalże stały uśmiech nagle znikł z twarzy Borysa.
- Może to nie jest najlepszy pomysł. – Kobieta próbowała uspokoić Ulricha.
- Albo wszyscy będziemy wobec siebie szczerzy, albo koniec ze współpracą – oznajmił esesman. – Podobno mieliśmy sobie zaufać. Przysięgam, że pociągnę za spust, jeśli zaraz się nie dowiem wszystkiego.
- Powiem prawdę, jeśli obiecacie, że nie stracicie do mnie zaufania – rzekł Borys.
- My już straciliśmy do ciebie zaufanie. Masz ostatnią szansę, żeby to naprawić. – Richter odbezpieczył broń. Będąc w sytuacji patowej, Borys dał za wygraną.
- Jestem szpiegiem – powiedział.
- Tylko tego nam brakowało – Richter rzekł zirytowany, ale odłożył broń.
- Zapewniam was, że o tym, co nas spotkało, wiem tyle samo co wy.
- Czemu się tak zainteresowałeś moim kryształem? – spytał Adam.
- Niedawno odkryliśmy, że Niemcy prowadzą jakieś badania nad kryształami. Udało nam się zdobyć niewielką próbkę. Do tej pory nie zdołaliśmy z nich wiele wywnioskować, ale kamienie te posiadają niezwykłe właściwości i nie przypominają niczego, z czym do tej pory mieliśmy do czynienia.
- To znaczy?
- Na przykład zmieniają barwę pod wpływem bardzo niewielkich zmian w składzie atmosfery. Dlatego tak się zdziwiłem, gdy powiedziałeś, że twój kamień zmienił barwę.
- To nie ma sensu. Czemu dowództwo mi o tym nie powiedziało? – zdenerwował Ulrich.
- Najwyraźniej uznali, że nie jesteś na tyle ważny – dogryzł mu Borys.
Wiele myśli kołatało się w głowie Adama. Czymkolwiek był kryształ, zdawał się mieć coś wspólnego z miejscem, w które trafili.


Następnego dnia nastąpił punkt zwrotny, mimo, iż nie znaleźli po drodze nic ciekawego. Właściwie to ich znaleziono. Jak zwykle szli lasem, wielkim, niekończącym się lasem. Zastanawiali się, jak długo jeszcze potrwa ta tułaczka, gdy nagle...
- Hej, słyszeliście? – Adam się zatrzymał. Mógł przysiąc, że jego uszu doszedł jakiś szelest.
- Może to zwierzę? – rzucił Richter.
Wszyscy wytężyli zmysły, trzymając broń w gotowości. Nie mieli ochoty na spotkanie z wilkiem czy niedźwiedziem. Jednak to nie zwierzę poruszało się w zaroślach. Nagle zza drzew wyłoniła się grupka sześciu mężczyzn. Wszyscy nosili proste, lniane ubrania, ale nie wyglądali na zwykłych wieśniaków. Ich stroje były bardzo czyste i zadbane. Nie byli uzbrojeni, nie licząc kijów. Sprawiały one jednak wrażenie bardziej pomocy w marszu, niż broni.
- Proszę, nie obawiajcie się nas. Przychodzimy w pokojowych zamiarach – odparł łagodnie przywódca grupy - wysoki mężczyzna o długich, jasnych włosach opadających na ramiona. – Właściwie oczekiwaliśmy waszego przybycia.
- Kim jesteście? – spytała nieco zaniepokojona Nina.
- Ludźmi zamieszkującymi ten las. Wybaczcie, że się nie przedstawiłem. Nazywam się Sylur i mam was zaprowadzić do naszej osady. Tam odpowiemy na wszystkie wasze pytania, których zapewne jest sporo.
- Co ty nie powiesz? – odparł z sarkazmem Borys.
- Myślicie, że można im zaufać? – mruknął Niemiec.
- Nie mamy broni. Nie stanowimy dla was żadnego zagrożenia – powiedział Sylur.
- Myślę, że gdyby mieli złe zamiary od razu by nas zaatakowali – wyjaśniła kobieta. – Lepiej udać się z nimi. Może się czegoś dowiemy?
Decyzja została podjęta i już po chwili cała czwórka podążała za świeżo poznanymi ludźmi.


Nigdy wcześniej nie widzieli niczego takiego. Osada wyglądała na wykutą w skale, pod wielkim, wiszącym stropem. Niezwykle trudno byłoby do niej trafić bez znajomości drogi. Ludzie ją zamieszkujący zdawali się żyć prosto, ale wyglądali na szczęśliwych. Najwyraźniej posiadali wszystko, czego potrzebowali.
Gdy dotarli do czegoś wyglądającego jak dziedziniec, przywitała ich ruda kobieta, odziana w prostą, białą suknię.
- Witajcie w naszej osadzie – oznajmiła. – Wybaczcie, że musieliście odbyć tak długą drogę. Nazywam się Therra.
- Jesteś tu szefem? – palnął Rosjanin.
- Therra to najmądrzejsza osoba w osadzie – wyjaśnił Sylur.
- Chodźcie ze mną. Wyjaśnię wam wszystko. – Kobieta zaprowadziła ich do największego z domów. W środku czekał już zastawiony stół. Gestem dłoni zachęciła ich by usiedli. – Przepraszam, że sprowadziliśmy tu was tak nagle, ale obawiam się, że to dość ważne.
- Jak nas tu sprowadziliście? – Adam zaakcentował pierwsze słowo.
- Dzięki kryształom, które umożliwiają podróż między naszymi światami.
- Światami? – zdziwiła się Nina.
- Zgadza się. Wiem, że pewnie trudno wam w to uwierzyć, ale wasz i mój świat są w pewnym sensie różnymi wymiarami.
- Inna rzeczywistość? – odezwał się Borys.
- Można to tak określić.
Wszyscy na chwilę przerwali jedzenie, mimo że byli bardzo głodni. Ledwo wierzyli własnym uszom, a mieli się jeszcze wiele dowiedzieć.
- Kryształy umożliwiają podróż między nimi. Nikt nie wie skąd się wzięły, ale krążą legendy, że niegdyś ludy naszych światów nieustannie komunikowały się ze sobą za ich pośrednictwem.
- Jakim cudem nic do tej pory o nich nie wiedzieliśmy? – wtrącił się Urlich.
- Kryształy najprawdopodobniej zostały albo celowo zakopane w waszym świecie, albo zasypane w sposób naturalny. Ktoś jednak zdołał je odkryć.
- Chyba nawet wiemy, kto – westchnął Borys.
- Dobra, załóżmy, że to prawda – powiedział Adam. – Ale to wciąż nie wyjaśnia, po co nas tu sprowadziliście i jak.
- Do tego zmierzam – kontynuowała kobieta. – Ludzie z waszego świata najwyraźniej odkryli, przynajmniej po części, działanie kryształów. Nasz świat stał się dla nich dostępny i wiemy, że chcą go sobie przywłaszczyć. My jednak żyliśmy w izolacji od wielu pokoleń. Dzięki temu odrzuciliśmy technologię, odrzuciliśmy przemoc i poświęciliśmy swe życie filozofii i zgłębianiu sekretów umysłu. Jesteśmy szczęśliwi, prowadzimy spokojne życie. Ale teraz to się może zmienić.
- Czy ci... przybysze... mieliście z nimi jakieś kłopoty? – spytał Borys.
- Do tej pory nawet nie wiedzą o naszym istnieniu.
- To skąd wiecie, jakie mają zamiary?
- Ponieważ potrafimy czytać w cudzych umysłach.
Cała czwórka poczuła się zaskoczona i trochę skrępowana, ale Therra mówiła dalej.
- Sprowadziliśmy was tutaj, ponieważ chcemy, byście zniszczyli kryształy w waszym świecie.
- My? – Adam zdziwił się jeszcze bardziej.
- Ludzie z waszego świata o tym nie wiedzą, ale moc kryształów znacznie wykracza poza samo przenoszenie ludzi. One żyją, one z nami współpracują. Jednak nieliczni posiadają na tyle silny umysł, by nakłonić je do tak ścisłej współpracy. Celem kryształów było sprowadzenie osób najlepiej nadających się do tego zadania. Wybrały was.
- No to z tymi waszymi kryształami jest chyba coś nie tak, bo ci dwaj mogą trochę niechętnie podchodzić do tej misji. – Borys wskazał na obu Niemców.
- Przyznaję, że po raz pierwszy w życiu się z nim zgadzam – powiedział Ulrich. – Czemu oczekujecie, że ja i Nina zdradzimy własny naród?
- Proszę was jedynie o zniszczenie kryształów. Nikogo w ten sposób nie zdradzicie. Poza tym zostaniecie hojnie wynagrodzeni – kobieta skinęła na swych podwładnych, a oni przynieśli skrzynie pełne złota i klejnotów. Całej czwórce szczęki poopadały ze zdziwienia. – Nie przywiązujemy wagi do rzeczy materialnych, dla nas te przedmioty są bezużyteczne, ale wiem, że wy je cenicie.
- Leninowi by się tu spodobało – skomentował Borys, uśmiechając się szeroko.
- Te kosztowności to jedynie zaliczka. Po wykonaniu zadania otrzymacie coś znacznie cenniejszego.
- To znaczy?
- Dowiecie się w swoim czasie.
- Jednego nie rozumiem – wtrącił się Adam. – Skoro to dla was takie ważne, czemu sami nie zniszczycie tych kryształów?
- Nie znamy żadnej broni, nie możemy też podejmować ryzyka, że się ujawnimy.
- Cóż... pomyślimy nad tym – westchnęła Nina. Nagła ilość informacji, jaką otrzymała, trochę ją przerosła.
- Nie musicie się spieszyć - wyjaśniła Therra. – Miną jakieś dwa miesiące, zanim ponownie zdołamy was przesłać.
Cała czwórka zamilkła. Sytuacja zdawała się bardziej skomplikowana niż do tej pory myśleli.


Sylur podjął się zaszczytu oprowadzenia przybyszów po osadzie. Mieszkańcy byli wobec nich bardzo ufni i życzliwi. Musieli pokładać wielkie nadzieje w kryształach, skoro powierzyli im swój los. Traktowali je niemalże jak bóstwo.
- Zanim tu trafiliśmy, znaleźliśmy opuszczoną bazę, ale żadnych Niemców – rzekł Borys podczas spaceru. – Gdzie się podziali?
- Therra użyła całej siły psychicznej, by odesłać ich do domu za pomocą kryształów – wyjaśnił Sylur. – To, łącznie z waszym przybyciem, wyczerpało całą energię w nich zawartą. Potrzeba nam jakichś dwóch miesięcy by wydobyć nowe, którymi dałoby się zasilić urządzenie.
- To macie jakieś urządzenie?
- Tak. Ale zobaczycie je w swoim czasie. Na razie nie ma możliwości przechodzenia między naszymi światami.
- Zakładam, że te wasze kryształy sprawiły również, że wszyscy możemy się porozumiewać bez względu na różnice językowe.
- Zapewne, choć sami nie znamy w pełni ich działania.
Idący w tyle Adam nagle coś sobie uświadomił i podbiegł do Sylura.
- Czy to ma coś wspólnego z naszym znalezieniem się tu? – chłopak wyjął swój wisiorek i pokazał. Zaciekawiony mężczyzna ujął go w dłoń.
- A więc teraz ty go nosisz – rzekł nieco zamyślony.
- Nie rozumiem.
- Wiedziałem o jego istnieniu i wykorzystaliśmy to przy sprowadzeniu was tu, ale nie przypuszczałem, że teraz należy do ciebie.
- Dostałem go od matki, ale... skąd ona go miała?
- Kiedyś pewna osoba z Gondwany znalazła przejście między światami.
- Z Gondwany?
- Tak nazywamy wasz świat. Pamiętam, że podarowałem jej ten naszyjnik, prosząc, by nigdy nikomu nie zdradziła istnienia tego miejsca. Wkrótce odeszła do swojego świata. Miała na imię Ewa.
Adam przystanął zszokowany.
- Moja matka?! Znałeś moją matkę?!
- Miałem przeczucie, że jesteście spokrewnieni.
- Ale, nie jesteś trochę za młody, by móc wtedy się z nią zaprzyjaźnić?
- Starzejemy się znacznie wolniej od was.
- Och...
- Czy twoja matka miewa się dobrze?
W tym momencie Adam zwiesił głowę. Pozostali obserwowali go z niepokojem. Na jego twarzy odmalowało się uczucie bólu.
- Ona i mój ojciec nie żyją. – oznajmił grobowym tonem.
- To... niefortunne – Sylur rzekł z ubolewaniem. Prawdę powiedziawszy, Adam spodziewał się, że okaże nieco więcej emocji, ale zauważył, że tubylcy byli nad wyraz powściągliwi i zdawali się do wszystkiego podchodzić z niezwykłym spokojem. – Czy nie będziesz mieć mi za złe, jeśli spytam, jak to się stało?
Adam przygryzł wargę. Trudno mu było o tym mówić, ale może lepiej, by znali prawdę.
- Jasne. Czemu nie? Powiem, choć pewnie i tak nie zrozumiesz. Mieliśmy znajomego, który był Żydem. Moi rodzice go ukryli, kiedy zaczęło się całe to piekło. W końcu jednak to wyszło na jaw i zostali straceni, przez takich jak on. – Wskazał palcem na Ulricha, jego głos drżał ze złości. – Dlatego lepiej się dobrze zastanówcie, zanim zdecydujecie się powierzyć mu swój los.
Spojrzenia obu młodzieńców spotkały się. Ulrich ukrywał swoją furię i tylko patrzył na Adama spode łba. W końcu jednak odezwał się.
- Twoi rodzice zginęli tylko i wyłącznie z własnej winy. Złamali zasady – rzekł ozięble. Adam zacisnął pięści.
- Dobra, Richter, przegiąłeś! – krzyknął wściekły i zbliżył się do niego. Borys próbował powstrzymać Adama, ale wiele nie wskórał. Polak stanął tuż przy Ulrichu i rzekł mu jadowicie do ucha. – Zmierzmy się.


Pozostali próbowali ich powstrzymać, ale zarówno Adam jak i Ulrich dali im wyraźnie do zrozumienia, że to sprawa między nimi dwoma i nie życzą sobie, by ktokolwiek się wtrącał. Na szczęście nie wzięli ze sobą broni. Bez niej mieli małe szanse na zrobienie sobie poważnej krzywdy, więc inni odetchnęli z ulgą.
Młodzieńcy dotarli do niewielkiej polanki nieopodal osady i stwierdzili, że będzie dobrym miejscem na pojedynek.
- Lepiej się dobrze zastanów, czy chcesz to zrobić. Masz jeszcze szansę się wycofać – rzekł Niemiec.
- Czyżbyś się bał?
- Nie. Szkolono mnie, jak zadawać ból odkąd skończyłem dziesięć lat. Nie masz ze mną szans i właśnie to próbuję ci powiedzieć.
- Nie zastraszysz mnie. – Adam zdjął górną część ubioru i potarł pięści.
Richter również rozebrał się do spodni i przyjął pozycję do ataku. Ponieważ Adam był od niego bardziej postawny, nie wątpił w swoją większą siłę fizyczną, ale zdawał sobie również sprawę z przewagi, jaką Richterowi dawało wyszkolenie. Na pewno techniką go przewyższał. Jednakowoż Adam czuł, że musi bronić swojego honoru. Zaatakował pierwszy. Wyprowadził kilka ciosów, jeden po drugim, ale Richter uchylił się przed wszystkimi. Nie musiał nawet blokować. Zdenerwowany chłopak atakował dalej, Niemiec jednak wykorzystał jego krótką chwilę nieuwagi i trafił najpierw prawym sierpowym, potem lewym, aż Adam upadł na ziemię.
- Czy rozumiesz już, że to nie ma sensu? – spytał Ulrich, stojąc nad ocierającym krew z ust Polakiem.
- Wybacz, ale nie zamierzam tak szybko rezygnować. – Chłopaka nie opuszczała pewność siebie. Wstał i znowu zaatakował.
Jego ciosy stały się trochę skuteczniejsze, bo zmusił Ulricha także do blokowania, który wciąż jednak miał sporą przewagę. Przy kolejnym ciosie złapał rękę Adama i wykręcił. Co prawda nie łamiąc, ale zadając ból. Chłopak jęknął.
- Tylko tracimy na tym czas – rzekł Richter znudzonym głosem. – Powiedz, że się poddajesz.
- Nigdy... ahhh! – Ból się nasilił.
- Jakoś nie mam ochoty łamać ci ręki, ale jeśli mnie do tego zmusisz, to tak zrobię.
Adam zaklął w myślach. Inaczej to sobie wyobrażał. Nie mógł pozwolić sobie na poniżenie. Postanowił, że nie okaże słabości. Dlatego zdobył się na desperacki krok. Wygiął ciało mimo bólu i z całej siły przywalił Richterowi głową w twarz. Niemiec upadł i złapał się za krwawiący nos. Adam spojrzał z satysfakcją na swoje dzieło. Wreszcie patrzył na Urlicha z góry. Zupełnie zapomniał o dyskomforcie i przygotował się do dalszej walki. Wymierzył prawy prosty, ale brunet zdołał złapać jego pięść w ostatniej chwili. Adam powtórzył atak, tym razem drugą ręką, ale ją Richter także pochwycił.
Stali w miejscu, próbując się przesiłować. Adam miał sporo siły, ale Ulrich również nie należał do słabeuszy, pomimo swojej szczupłej sylwetki. Stawiał skuteczny opór. Jednak Polak nie zamierzał dać za wygraną. Podciął przeciwnika, przewracając go. Klękną i przycisnął mu ręce do ziemi. Richter nie mógł się podnieść. Jego ciało spoczywało między kolanami Adama, który uśmiechał się z satysfakcją.
- To jednak ty będziesz musiał się poddać. – Chłopak delektował się widokiem obezwładnionego Niemca.
- Nie bądź tego taki pewien, Nowak.
- Ciekawe, co mógłbyś mi zrobić?
- Na przykład to. - Richter z całej siły przyłożył Adamowi kolanem w krocze. Biedny chłopak puścił go natychmiast i zwinął się z bólu
- Ty podstępna żmijo! – jęknął.
Najuch

Imperator

Licznik postów: 2,656

Najuch, 10-03-2009, 01:14
No cóż, przeczytałem prolog i pierwszy rozdział, ale muszę powiedzieć, że klimat totalnie mi nie odpowiada...

Postaci jak zawsze u Ciebie są dobrze narysowane, sama historia zapowiada sie nieźle. Teraz prawie w ogóle nie mam czasu, bo nadrabiam zaległości we własnym fiku (trza pisać) i odwalam korektę magisterskiej pracy mojej matkiTongue

Ale wrażenia mam pozytywneSmile Resztę skomentuję jak przeczytam drugi rozdział.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 10-03-2009, 01:20
No trzeba przyznać że robi się coraz ciekawiej, już widać że alternatywny świat skrywa wiele tajemnic i z pewnością będzie interesująco. Pojedynek Ulricha z Adamem ciekawie opisany, Adam ta trochę daje się za bardzo prowokować. Zaskoczyło mnie jeszcze że Borys jest szpiegiem xD. Na początku miałem wrażenie jakby trafili do przyszłości wyniszczonej przez atom i tego się bałem bo to trochę utarty schemat, ale na szczęście się nie zawiodłem Wink.
Vampircia

Legendarny pierwszy oficer

Licznik postów: 1,499

Vampircia, 10-03-2009, 01:24
Ja mam nadzieję, że moshi moshi sypnie jakimiś artami, bo ona naprawdę się napracowała przy ilustrowaniu tej historii.
RdR

Pierwszy oficer

Licznik postów: 1,157

RdR, 10-03-2009, 01:30
Jeśli takowe posiada, to chętnie zobaczę.
Subskrybuj ten wątek Odpowiedź