Ikar nie wierzył we własne szczęście. Aramis weszła pod prysznic mówiąc mu, żeby się pospieszył. Mężczyzna zobaczył leżące pod drzwiami ubranie, przeznaczone dla niej. Przeszedł nad nimi i ruszył do Ambulatorium. Za sobą słyszał szumienie wody i cichy chichot.
Lekarz załomotał w drzwi, które okazały się zamknięte. Otworzyła mu osoba, do której się udał. Ikar wepchnął się do środka i powiedział czego chce od Vaasa. Ten wyglądał na zdenerwowanego.
- Mówiłem jaka jest. Wszyscy jesteście jej marionetkami. Ale kto mnie kurwa słucha. Teraz powinniście sobie radzić sami. -powiedział wyra??nie wściekły.
Ikar poszukał wzrokiem Tii. Ta nakrywała dużym niebieskim kocykiem stół operacyjny. Pomyślał, że wesprze ona jego plan i pomoże przekonać mężczyznę. Nic bardziej mylnego.
- Czemu mamy ją zabijać? Tak bardzo chcieliście ją bronić... - powiedziała cicho z lekko drwiącym uśmieszkiem.
Podeszła do szafki i zaczęła zszywać i bandażować pocięte plecy mężczyzny. Siedzący na stołeczku Vaas spojrzał na stojącego lekarza i podniósł jedną brew, jakby dziwiąc się, że wciąż tu jest. Ikar czuł jak grunt pali mu się pod nogami. Wyglądało na to, że mężczyzna nie będzie chciał mu pomóc. Zrezygnowany zaczął się cofać. Nagle zza jego pleców dobiegł huk i urwany skowyt. Vaas podniósł zaniepokojony głowę. Spojrzał na Tię, która wpatrywała się w ??ródło d??więku. Przez jej twarz przeszedł grymas bólu i zgięła się w pół. Uczucie trwało kilka sekund, potem ustało. Po chwili znów nastąpiło. Kobieta nie wiedziała co się działo. Zaciskała mocno pięści i szczękę, by nie krzyknąć z bólu. Zdezorientowanie, przerażenie, cierpienie Poczuła na ramieniu dłoń Vaasa, co jej trochę pomogło.
- Co jest w tej pierdolonej skrzyni? zapytał Vaas, stojąc zaniepokojony obok Tii.
Obaj lekarze pokręcili głowami. Mężczyzna podszedł do Ikara i zabrał jego broń. Ostrożnie wyjrzał na korytarz. Skinął głową. Tia potrząsnęła głową i ruszyła za nim. Ikar nie ruszył się z miejsca.
Gdy myślał, że już wszyscy wyszli, Ikar syknął z bólu. Nie sądził, że wytrzyma aż tyle. Ból był nie do zniesienia. Pomasował bolące ramię. Z przerażeniem stwierdził, że od miejsca ugryzienie, w dół ciała zaczyna się tworzyć coś na kształt tatuażu. Był niebieski i jarzył się lekko w ciemności, na ten sam kolor. Ikar zobaczył, jak zaczyna się rozrastać na jego plecy. Padł na kolana i chwycił się za głowę. Czul się jakby wbito mu żelazny pręt prosto w czaszkę. Z trudem uspokoił oddech. Usłyszał za sobą delikatny szmer. Odwrócił się i zobaczył Tię. Też wyglądała okropnie. Uwagę lekarza zwróciła delikatne, niebieskie światło przenikające przez lewy rękaw kobiety. Odwróciła się i pobiegła za Vaasem. Ikarem wstrząsnęły dreszcze. Zwalił się na podłogę.
Sasza wyszedł. Ian i Gabriela zostali sami. Naukowiec zapytał kobietę o to, czy każdy nekromorf jest inteligentny. Kobieta uporczywie milczała. Zrezygnowany mężczyzna usiadł powrotem przy komputerze i zaczął coś robić, co jakiś czas zerkając znad ekranu na Gabrielę. Kobieta wpatrywała się w drzwi jakby czegoś nasłuchiwała.
- Jeśli chcesz, to Ci odpowiem. Tylko najpierw chcę zobaczyć tą wiadomość. powiedziała spokojnie, wpatrując się w drzwi.
Ian zgodził się na to. Kobieta wstała i podeszła do niego. Wtedy mężczyzna uświadomił sobie, że jest za blisko. Ale było już za pó??no. Gabriela złapała jedną ręką za jego głowę i uderzyła nią o blat stołu. Była zbyt szybka dla naukowca. Poczuł jak pierwsze uderzenia łamie mu nos. Na stół trysnęła krew. Kobieta uderzyła nim jeszcze kilka razy. Czuł jak łamie mu kość jarzmową i chyba czołową. Nie mógł stwierdzić. Nie mógł nawet myśleć. Zwalił się pod stół, gdzie otrzymał kopniaka w brzuch.
- Nie wierć się tak. To tylko twarz, no straszne -powiedziała ciężko.
Naukowiec, pomimo krwi cieknącej na twarz, spojrzał na nią. Zginała się z bólu. Na jej twarzy zaczęło pojawiać się coś dziwnego. Coś jakby złoty tatuaż. Zaczynał się od jej szyi i spływał w dół po jej ciele. Widział rożne symbole na jej mostku, piersiach, ramionach i kawałku biodra. Symbole zaczęły się świecić. Usłyszeli huk i urwany skowyt. Kobieta ruszyła do wyjścia zostawiając półprzytomnego Iana na podłodze.
Cortana roześmiała się, gdy usłyszała odpowied?? Kate. Zupełnie jakby takiej się spodziewała.
- Nie chcesz, nie mów A teraz przejd??my do rzeczy. Chcę byś dla mnie coś zmontowała. Plany masz w środku i materiały masz w środku. -rzuciła torbę na stół. Kate otworzyła ja i wyciągnęła kilka metalowych części, Złoty Węzeł Mocy, plany i kilka innych rzeczy- Zrób wszystko według planu. Zapłacę ile będzie trzeba.
Inżynier zagłębiła się w plany. Stwierdziła, że spokojnie uda jej się to złożyć. Zainteresowała się nad zastosowaniem tego projektu. Po chwili skupienia spojrzała zdziwiona na Cortanę. Kochała maszyny, a to co trzymała w rękach była arcydziełem technologicznym. Genialnym w swojej prostocie, nieziemsko zabójczym w odpowiednich rękach. Kobieta wydawała się odgadnąć uczucia towarzyszące Kate i dodała.
- Będziesz mogła sobie zatrzymać plany. powiedziała z lekkim uśmiechem.
To wystarczyło inżynier. W milczeniu zabrała się do pracy, a Cortana usiadła tam gdzie wcześniej. Kate nie wiedziała czemu, ale zaczynała się czuć coraz gorzej. Zaczynało ją boleć ramię, lecz nie zwracała na to uwagi. Po kilkunastu minutach skończyła. Odwróciła się do Cortany. Ta wyglądała na niespokojną. Podeszła do Kate, wyjęła jej urządzenie z reki i błysnęło światło. Kobieta wraz z urządzeniem zniknęły.
Kate po dość ciekawym wyjściu Cortany spróbowała zabrać się do dalszej pracy. Poskładała jeden karabin. Nie mogła dalej pracować. Złapała się za ramię i osunęła na podłogę. Gdy spojrzała na swoje ciało, zobaczyła że od ramienia zaczyna pojawiać się błękitne znaki. Świeciły. Kobieta przetoczyła się na plecy. Ból był nie do zniesienia. Próbowała krzyknąć lecz nie dała rady. Z bólu zaczęła rzucać się na boki. Pomimo ogólnie panującego ciepła, z jej ust wydobył się obłoczek pary. Zacisnęła prawą rękę w pięść. Nadeszła kolejna fala bólu i Kate przetoczyła się po pomieszczeniu. Jej ręka zatoczyła łuk. Z pomiędzy jej wyciągniętych palców wystrzelił lodowy promień. Przejechał po ścianie, zamrażając szafkę i kilka półek. Czuła trawiące ją zimno, które było przyjemne. Wpadła w konwulsji. Zacisnęła pięści . Z lewej wciąż emanował chłód. Inżynier spojrzała na lewą i pomyślała że śni. Ta się paliła. Otaczały ją błękitne płomienie, które jej nie parzyły. Wręcz delikatnie pieściły jej ciało. Instynkt zaczął działać. Kręciło jej się w głowie, nie kontaktowała. Udało jej się przekręcić i wstać na kolana. Oglądnęła się naokoło siebie. Tatuaże na jej ciele świeciły błękitnym światłem. Czuła niezwykły przypływ mocy. Musiała ją wykorzystać, bo inaczej ją rozerwie na strzępy. Wrzasnęła i jej całe ciało stanęło w płomieniach. Ubranie zdawało się być odporne na to piekielne gorąco. W tym samym momencie gdy zapłonęła, wokół niej uderzyła fala lodu. Kate czują jak przepływa przez nieznane wcześniej uczucie.
- Ja... chce... krwi!! -wrzasnęła z żądzą w oczach.
Sasza poszedł do swojego pokoju. Uznał, że może zostawić tą dwójkę samych. Nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnych kłótni. Szybko odnalazł pomieszczenie, które przydzieliła mu Diana. Wszedł do środka i przysiadł na łóżku. Wszystko było tu dokładnie posprzątane. Nigdzie nie widać było nawet pyłku kurzu.
Rosjanin zaczął składać ubrania poprzedniego właściciela na kupę. Zdziwił się, jak wszystko było dokładnie poukładane. Ubrania złożone, kilka książek równiuteńko ułożonych na biurku. Zwiadowca zaczął je z ciekawością oglądać. Zbiór zadań matematycznych, biografia jakiegoś nudnego bogacza, podręczniki do psychologi i notes. To wzbudziło największą ciekawość w mężczy??nie. Otworzył go i zaczął czytać.
Dokonał zdumiewającego odkrycia. W notesie pana Precla było sprawozdanie z całej podróży statkiem. Znajdowały się też tu opisy wszystkich członków załogi. Masa przydatnych informacji. Rosjanin przerzucał kartki. Na jednej stronie zauważył rysunek skrzyni. Była dokładnie opisana. Wymiary, numery partii, wygląd, budowa i jakieś dziwne cyfry na marginesie. Nic o zawartości. Sasza przejrzał dokładnie obie strony lecz nie znalazł żadnych dodatkowych informacji.
Rosjanin ostrożnie wyszedł z pokoju i ruszył do ładowni. Po drodze nikogo nie spotkał, co w tej sytuacji było mu na rękę. Gdy wszedł do pomieszczenia, od razu pewnym krokiem ruszył w kierunku skrzyni. Obszedł ją dookoła porównując z rysunkiem w notesie. Wszystko było pieczołowicie odzwierciedlone. Stuknął w odpowiednim miejscu i wysunęła się cyfrowa konsoleta do wpisania kodu. Wstukał 853741 i nacisnął Enter. Usłyszał trzask zwalnianych blokad. Drzwi lekko się uchyliły. Złapał za uchwyt i chciał otworzyć drzwi...
- Czekaj! Nie jestem pewna czy powinniśmy to otwierać. -usłyszał głos za swoimi plecami. Gdy się odwrócił zauważył Cortanę- Nigdzie nie znalazłam informacji co może się znajdować w środku. Chociaż z drugiej strony...
Kobieta wyglądała jakby się głęboko zastanawiała. Rzuciła zwiadowcy nieduży prostokątny przedmiot. Oglądnął go i zapytał o jego zastosowanie.
- Wsad?? do niego ??ródło. -powiedziała i Sasza to uczynił- Możesz go trzymać przy pasku, na łańcuszku, gdzie chcesz. Niełatwo go zniszczyć.
Włożył malutką kosteczkę do środka i wszystko zaczęło świecić ostrym światłem. Przedmiot zaczął migotać i się składać sam w siebie. Na ręce mężczyzny został nieduży prostokąt. Popatrzył zdziwiony na Cortanę. Ta się uśmiechnęła. Wyglądała prawie... ludzko.
- Dotknij mnie to zobaczysz. -zachęciła go.
Zwiadowca podszedł i wyciągnął rękę w stronę jej ramienia. Myślał, że przeniknie przez nią jak zawsze lecz teraz było inaczej. Mężczyzna oparł dłoń na ciepłej skórze kobiety. W dotyku była zupełnie jak ludzka.
- Przyjemnie prawda? A teraz lepiej zamknijmy tą skrzynie zanim ktoś się dowie, że ją otworzyliśmy. -powiedziała i ruszyła w stronę pakunku
- A może jej nie zamykajmy i zobaczmy co jest w środku. -usłyszeli głos z ciemności. Z mroku wyszła Aramis. Miała mokre włosy i była ubrana. Uśmiechała się paskudnie- Odsuńcie się. Dla waszego dobra. Nie chcemy przecież, żeby komuś stała się krzywda.
Aramis machnęła ręką w stronę Saszy. Zwiadowca poczuł, jak jego myśli znikają, a ciało przestaje być posłuszne jego woli. Pomimo swojego sprzeciwu ruszył w kierunku nekromorfa, który cały czas się uśmiechał. Z tego dziwnego uczucia wyrwała go Cortana. Otrzymał od niej mocne trzaśnięcie w szczękę. Od razu mu się przejaśniło w głowie.
- Przestań mu mieszać w głowie dziwko. -syknęła wściekle- Czego chcesz.
- Po pierwsze zablokuj drzwi. Po drugie odsuńcie się od tej skrzyni. Chyba wiesz co jest w środku. Wiem że wiesz. Jesteś sprytną dziewczynką.
- Zagwarantujesz nam nietykalność? -zapytał hologram. Aramis widocznie się zmieszała. Przez chwilę milczała.
- W porządku, umowa stoi. O ile nie zaczniecie czegoś kombinować. -odpowiedziała i potężne drzwi się zatrzasnęły- A teraz zajmijmy się tym maleństwem. Pomóż mi blondasku.
Sasza był lekko zdezorientowany. Potrząsnął głową i dziwne uczucie się ulotniło. Wygląda na to, że Aramis potrafi wchodzić im w głowy i sprawiać, że robią to co chcą. Po dobiciu targu Cortana skinęła na niego głową. Wygląda na to, że właśnie wykupiła im życie. Wie co jest w skrzyni, coś bardzo niebezpiecznego. Mężczyzna miał nadzieję, że Aramis dotrzyma swojej części umowy. Z narastającą ciekawością złapał za drzwi i naprężył mięśnie. Powoli się otwierały. Ze środka wydobył się dziwny, niebieski blask. Obie kobiety sapnęły z podniecenia. Mężczyzna podszedł do nich i spojrzał w kierunku otwartej skrzynie. Zachował milczenie.
Tia i Vaas ruszyli w kierunku ładowni. To z stamtąd dobiegał te dziwne d??więki.
- Wiesz co to może być? -powiedział cicho mężczyzna sprawdzając broń- Nie wygląda to naj...
Nie dokończył. Z sąsiedniego pokoju wypadła Gabriela. Złapała Vaasa za ubranie i uderzyła nim o ścianę. Kobieta wyglądała jakby oszalała z bólu. Jej ciało pokryte było złotymi symbolami. Tia pomimo swojego bólu zareagowała. Z całej siły uderzyła w kobietę lewą ręką. Uderzenie było potężne. Niebieskie symbole na ręce Tii rozbłysły.
Tym razem to Gabriela poleciała na ścianę. Vaas szybko zareagował i wystrzelił dwa razy z oszczepnicy. Trafił w obydwa ramiona kobiety przygważdżając ją do ściany. Kobieta wrzasnęła lecz nie wiadomo co ją bardziej bolało. Lekarka też miała ochotę wić się z bólu. Symbole na jej ręce piekły żywym ogniem. Spojrzała na Gabrielę. Jej złote tatuaże błyszczały. Zastanowiła się dlaczego tak się dzieje.
Nagle z Gabrielą zaczęło dziać się coś dziwnego. Jej szyja zaczęła się wydłużać. Całej jej ciało zaczęło się zmieniać. Naprężyła się i wyrwała oszczepy ze ściany. Upadła na podłogę. Przez chwilę ciężko oddychała, by za chwilę spojrzeć na was. Zobaczyliście gadzią twarz z mnóstwem zębów. Zobaczyliście coś na kształt ogona, wijący się za nią. Z głośnym rykiem rzuciła się na mężczyznę zwalając z nóg. Zacisnęła uzbrojone w szpony dłonie na jego gardle i ryknęła w górę. Z jej ust wydobył się ogień. Vaas szarpał się próbując walczyć o oddech. Bezskutecznie. Tia chciała mu pomoc ale ból powalił ją na podłogę. Był okropny, paraliżujący. Mogła tylko patrzeć. Zobaczyła jak po suficie płynie w ich kierunku coś. Wykładało jak krew. Płynęło w ich stronę i skoczyło w kierunku Gabrieli. W locie płyn zamienił się w.... Sarę.
Sara w locie przemieniła się w człowieka. To było niezwykłe. Z rozpędu wpadła w Gabrielę, zrzucając ją z Vaasa. Przetoczyły się, Gabriela szarpała się i wtedy Sara rozłożyła swoje skrzydła. Z jej pleców wzrosły olbrzymie, białe skrzydła, którymi nakryła je obie. Kobiety znieruchomiały i po chwili Sara się wyprostowała. Teraz Tia mogła się jej przyjrzeć. Jej ciało również pokryte było świecącymi znakami, tym razem białymi. Ze zdziwieniem zauważyła, że jej kolor włosów również się zmienił. Z bląd na kruczo czarne. Pochyliła się nad Gabrielą. Tej ciało zrobiło do normy, a złote symbole nieco przygasły. Z obu ramion nadal wystawały oszczepy. Przez jej porozdzieraną bluzkę lekarka znaczyła duże piersi. Na nich i jak się domyślała reszcie brzucha, znajdowały się znaki. Sara spokojnie zakryła nagość półprzytomnej kobiety.
- Mieliście szczęście, że było tu za mało miejsca, by się w pełni przemieniła. -powiedziała cicho. Podeszła do lekarki i pomogła wstać- Wszystko dobrze Tiu? A twój przyjaciel?
- W porządku. Chyba... -powiedział mężczyzna podnosząc się z podłogi- Co to było? Nic jej nie zrobiłem? I przede wszystkim, co się tu do kurwy nędzy wyprawia?
- Też chciałabym wiedzieć. -usłyszeliście za sobą. Zobaczyliście Dianę, która ponuro patrzyła na całe pobojowisko- Co wam się stało. Czemu się tak świecicie?
- Mieliście szczęście, że było tu za mało miejsca na jej pełną przemianę. Zużyła dużo krwi więc powinna leżeć spokojnie przez jakiś czas. -powiedziała Sara głaszcząc kobietę po włosach. Skrzywiła się- A co się tutaj wyrabia? Spytajcie tego swojego doktorka. Bardzo zdenerwował Aramis. Wygląda na to, że chce otworzyć tę skrzynie. Nie wiem co tam może być ale nic ciekawego. Była naprawdę zła i wydawało mi się... że płakała. Nieważne co tam robi ale musimy ją powstrzymać.
Popatrzyła na was. Musieliście przyznać jej rację. Nieważne co to było, Aramis sama w sobie jest niebezpieczna. Powoli ruszyliście w stronę ładowni.
Skrzynia powoli się składała, ukazując niezwykły przedmiot. Sasza, Cortana i Aramis wpatrywali się w niego z uwagą. A było na co. Bo przed nimi stał.... Marker. Nie był to zwykły, o których słyszeli, czarny lub czerwony. Niee, ten był zupełnie inny. Był niebieski.
Sasza czuł jak ten Marker go wzywa. Chciał iść w jego stronę, dotknąć go... Z tego amoku wyrwała go Cortana, która położyła dłoń na jego ramieniu. Popatrzyła na nią, a ta pokręciła głową. Zwiadowca cofnął się do tyłu. Chwilowe zamroczenie minęło, teraz pojawiło się złowróżbne przeczucie, że coś pójdzie nie tak. Cortana cały czas trzymała go mocno za ramię lecz samemu Rosjaninowi przeszła ochota, do zbliżenia się do artefaktu.
Aramis zrobiła wprost przeciwnie. Powoli, z szerokim uśmiechem ruszyła do Markera. Wyciągnęła w jego stronę rękę. Marker zaczął bić coraz silniejszym światłem. Pulsował, jakby żył. Kobieta podeszła do przedmiotu i położyła na nim rękę. Wszystko zamarło. Nic nie słyszeliście, nic się nie wydarzyło. I nagle fala i olbrzymi huk zwaliły Saszę i Cortanę z nóg. Ujrzeli oślepiające światło. Marker cały błyszczał. To dziwne światło zaczęło przepływać na rękę Aramis, a potem dalej po jej ciele. Tworzyły jakiś tatuaż z nieznanych symboli. Marker zaczął blednąć, a Aramis wprost przeciwnie. Jej tatuaże zapłonęły krwistą czerwienią, świeciła jak latarnia w mroku. Wyglądała przepięknie. Zaczęła się śmiać ze szczęścia i rozkoszy. Wokół niej wytworzył się niewidzialny wir, który targał jej ubraniem i i włosami. Aramis wpatrywała się w leżącą dwójkę błyszczącymi oczami. Uśmiechała się i nagle poczuli kolejny wybuch energii. Tym razem silniejszy. I wszystko ustały. Sasza otworzył oczy i zobaczył stojącą nad nim Aramis. Jej twarz wyrażała zadowolenie.
- Otwórz drzwi. Idę go poszukać... Padnie do mych stóp i będzie błagał o przebaczenie... Zastanowię się czy mu wybaczę. -powiedziała cicho.
Cortana otworzyła drzwi i do środka wpadli Tia, Sara, Diana i Vaas. Patrzyli w zdumieniu co się dzieje. Vaas chciał wycelować w Aramis lecz ta tylko machnęła ręką. Tia, Sasza, Diana, Vaas poczuli się skrępowani. Padli na ziemie, nie panując nad swoim ciałem.
- Musisz ją zabić... stała się zbyt potężna... -warknął Vaas w stronę Sary.
Ta patrzyła tylko w twarz Tii. Po jej policzku spływała łza.
- Tiu... przepraszam cię. -powiedziała i powoli ruszyła w stronę Aramis. Padła przed nią na kolana i pochyliła głowę- Pani... jestem twoja.
- Wiem... na was mogę polegać. -powiedziała spokojnie kobieta podnosząc ją z ziemi. Sara wtuliła się w jej pierś i zaniosła się szlochem- No już, już spokojnie... Przecież nic im nie zrobiłaś, prawda? Nie gniewają się na Ciebie...
Spojrzała na resztę gro??nym wzrokiem, na wypadek, gdyby spróbowali powiedzieć coś innego. Czerwone i białe tatuaże pięknie się komponowały.
- A teraz chod??my poszuka... -w tym momencie ze schodów stoczył się Ikar- Aaaa jest...
Kate szła powoli przez korytarz. Nie do końca docierało co się wokół niej dzieje, co się z nią dzieje. Nie kojarzyła. Szukała ofiary. Czuła, że jak zaraz nie napije się krwi to zwariuje. Docierało do niej na przemian ciepło i zimno. Czuła się obca w swoim ciele. Parła naprzód, potykając się i przewracałąc.
Zobaczyła siedząca pod ścianą Gabrielę. Była cała zakrwawiona a u wokół niej zmajdowała się mała kałuża krwi. Kate poczuła się, że musi jej spróbować, inaczej zwariuje. Zauważyła, że kobieta się jej przygląda.
- Ha... wygląda na to, że Ci się udało przemienić. -powiedziała z lekkim uśmiechem. Jej złote tatuaże pulsowały światłem- Nawet w takim stanie czuje, że jesteś głodna. Ja też ale to... nieważne. Musisz się napić.
Kate zaczęła się wybraniać. Jej ludzka część walczyła, nekromorfia również. Gabriela miała dosyć czekania. Złapała ją za włosy i przyciągnęła to swojej szyi. Inżynier nawet nie wiedziała, że zatopiła kły w ciało kobiety. Zorientowała się dopiero gdy krew zaczęła spływać po jej szyi. Spróbowała się cofnąć lecz nie dają rady. Chciała tylko pić i pić... Jej świadomość zaczynała gasnąć.
Gabriela rozcięłą ramię Kate i zaczęła pić. Znaki na jej ciele zaczęły przybierać na sile. Leżały tak przez chwilę. W końcu oderwała swoje usta od ramienia kobiety. Potrząsnęła leżącą na niej kobietą.
- Hej... wstawaj. Troszkę odpłynęłaś. Ale to nic, często tak jest przy pierwszym razie. -powiedziała cicho. Złapała za sterczące z ciała oszczepy i wyszrpała je ze swojego ciała- Wstawaj no. Musimy znale??ć Armis. Czuje, że to jej sprawka. No już...
Gabriela złapała kobietę i podniosła. Kate zachwiała się i oparła o jej ramię. Kobieta syknęła z bólu i odsunęła inżynier od siebie. Ręką Kate była zimna jak lód, a wokół jej palców unosiła się lekką mgięłka.
- Będziesz musiała nauczyć się nad tym panować. To przyjdzie z czasem. Ale teraz uważaj.
Gabriela zachichotała i poczekała aż Kate zapanuje nad swoimi zdolnościami. Złapała ją ponownie i razem ruszyły w kierunku ładowni.
Ikar pamiętał tylko przebłyski. Zwymiotował krwią, wił się z bólu, próbował przedostać się do drzwi ale nie dał rady się tam doczołgać. Ściągnął z siebie podkoszulek i z przerażeniem odkrył, że niebieskie znaki rozprzestrzeniły się na jego ręce. Czuł je też na całych plecach. Paliły jego skórę. Zobaczył że przez otwarte drzwi ktoś przechodzi. Diana! Próbował krzyknąć, poprosić o pomoc. Nie dał rady wydusić z siebie nawet najmniejszego d??więku. Kobieta minęła pokój, nie obracając się nawet w jego stronę. Poczuł jak pochłania go ciemność.
Lekarz nie wiedział jak długo był nieprzytomny. Mogła to być chwilka jak i długie godziny. Nie myślał jasno, poruszał się jak we mgle. Powoli zaczął wstawać, czując się ciężko. Zupełnie jakby coś doczepione miał do pleców. Zgiął się w pół i chciał zwymiotować lecz nie miał czym... Odkaszlnął ciężko. Ruszył do drzwi podtrzymując się wszystkiego, co mogło stanowić dla niego oparcie.
Lekarz wytoczył się na korytarz. Był potwornie zmęczony tym krótkim dystansem. Lecz uparcie chciał iść dalej. Zrobił krok naprzód i jego nagi ugięły się pod nim. Nie miał nawet sił, że by wystawić przed siebie rąk. Pomyślał tylko, że zaraz rozkwasi sobie twarz. Poleciał do przodu. Oczekiwał uderzenia i bólu, lecz nic takiego nie nastąpiło. Poczuł tylko szarpnięcie. Otworzył oczy. Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od ściany. Coś go wyhamowało. To samo coś zaczęło go podnosić do pozycji pionowej. Rozejrzał się na boki. Za ramiona podnosiły go dwie macki. Kolejne dwie otrzymywały go w powietrzu. Lekarz został ostrożnie postawiony na ziemi. Dwa ramiona ustabilizowały go, a dwa odsunęły się od niego i "wpatrywały" się w niego. Tknięty złym przeczuciem, Ikar sięgnął ręką do swoich pleców. To z nich wyrastały te ramiona. Odetchnął głęboko. Usłyszał ciche szepty, tak jakby one do niego mówiły. Jakby każda z tych czterech macek miała własną osobowość.
- Na przód. -powiedział cicho i zrobił pierwszy krok.
Ruszył powoli przed siebie. Jego nowe ręce pomagały mu nie upaść. Bez słowa minął leżące w kałuży krwi Kate i Gabriele. Teraz nie były ważne. Ważne było to, co znajdzie w ładowni.
Spoiler
Masz coś takiego jak Doctor Octopus z Marvela. Tylko nie mechaniczne a organiczne. Długość do 2m. Chowają się w plecach, więc możesz je wyciągnąć kiedy będziesz ich potrzebował. Każda z nich ma własną osobowość lecz teraz jesteś zbyt zmęczony by to dostrzec. Będziesz musiał się nauczyć panowania nad nimi, żeby nie robiły co chciały :3 I nawet możesz je nazwać! Patrz jaka nagroda : D
Ikar po upadku ze schodów wstał na nogi. Z pomocą. Wszyscy widzieliście, że z jego pleców wyrastają cztery ramiona. To one podniosły go do pozycji pionowej. Aramis lekko się uśmiechnęła i odsunęła od siebie Sarę. Ruszyła w kierunku lekarza. Ten popatrzył na nią. Głowa mu pękała z bólu, nie był w stanie nic wydusić na swoją obronę. Lecz jego „rączki” wystrzeliły w kierunku kobiety bez jego woli. Zupełnie nad nimi nie panował. Aramis podniosła tylko dłoń i macki zatrzymały się i opadły. Zaczęły się wić na podłodze.
- Widzę, że się przemieniłeś… naprawdę myślałeś, że jestem taka głupia? ??e dam Ci się pociąć bez mrugnięcia okiem? Nie przeczę masz coś w sobie, co mnie podnieca ale to za mało, żeby cię teraz uratować. Wiesz… zawiodłam się na tobie. Ale mam dostałam to czego chciałam. –powiedziała patrząc się mściwie na mężczyznę.
Ikar zobaczył schodzące po schodach Gabrielę i Kate. Jednak żyły. Obie pokrywały świecące symbole. Gabriela skinęła na lekarza i znieruchomiała. Aramis wpatrywała się w lekarza przez długi czas. Wokół tej dwójki panowała absolutna cisza. W końcu kobieta się odwróciła i podeszła do markera. Jeszcze raz spojrzała na Ikara i parsknęła śmiechem. Popatrzyła na niego z uśmiechem. Zwykłym, szczerym… może troszkę promiennym. Dotknęła niebieskiego markera.
Błysnęło oślepiające światło. Maker zaczął się świecić jak choinka. Wokół was zaczęły szybować planety, księżyce. Widzieliście cały wszechświat, w postaci maluteńkich ogników. Wszystko kręciło się wokół Markera. Niektóre planety, księżyce a nawet asteroidy świeciły na inny kolor. Spojrzeliście na Aramis. Zarówno jej czerwone symbole na ciele, jak i wasze zaczęły świecić się równie jaskrawe jak Marker. Wszyscy po kolei zaczęliście się zwalać na podłogę. Zemdleliście.
KONIEC AKTU PIERWSZEGO.
_____
:3 Jeśli tu dotarliście, to pragnę wam podziękować za wspólną grę. Na początku było nas wielu lecz została sama Elita :3 Temat aktu drugiego został już ujawniony, za niedługo pojawi się tam kontynuacja.
Mam nadzieję, że nie jestem aż tak okropnym GM jak myślę. Jeśli powstały jakieś problemy to można śmiało mówić, mała Brenia chętnie przyjmuję wszelką konstruktywną krytykę.
Miejsce punktowe:
1. Evendellek
2. Bufik
3. Zimma Brudas