Mam nadzieję, że przygoda na wyspie Nemuri nie zanudziła was totalnie i mam nadziję, że końówka przypadnie do gustu nawet Vampirci bo mnie twórcę zaskoczyła. Zrozumiałem poniekąd zasady jakimi kieruje się Oda! Przyjemnego czytania!
Przygody piratów Buggy’ego
Odcinek 9
~ Wyspa pogrążona w ogniu! ~ Wyspa pogrążona w żałobie! ~
Szponiasta ręka utworzona z koszmarnego pyłu wystawała Okasie z pleców. Ten zaczął powoli iść w kierunku pirata, który wyczołgiwał się spod sterty drewna. Buggy’emu huczało w głowie. Wstał powoli na równe nogi.
- Mam was dość żałośni piraci ku. Ilu was jeszcze ten świat zrodzi za nim nam da spokój ku?!
Z tą nutką nienawiści Nemuri zaatakował, szpony cięły ciało Buggy’ego wzdłuż tali. Ciało clowna się poskładało z powrotem. Bez słowa z butów kapitana wysunęły się ostrza.
- Bara Bara Senbei!
Dolna część ciała Buggy’ego z rozmachem poszybowała w kierunku chłopca tworząc wirującą tarczę z ostrymi ostrzami na boku. Okasa nawet nie odskoczył zasłonił się ręką tak jak stał. Nogi clowna odbiły się niczym gumowa zabawka i odleciały na bok. W tym czasie Nemuri wrzasnął.
- Nemu Nemu Komagire-ni Kiru!*
Szponiasta ręka zamieniła się w ogromne ostrze i wbiła się w ciało clowna.
- Nie uczy się w ogóle co? Nie da się mi zrobić krzywdy w tak żałosny sposób!
Okasa się uśmiechnął.
- Wiem ku.
Buggy usłyszał trzaskanie skrzyń za sobą. Spojrzał do tyłu. Ten dzieciak przeciął liny podtrzymujące całą stertę skrzyń ustawionych na sobie. Ostrze wyszło z ciała clowna. Ten jednak nie zdążył uciec i legł pod stosem drewna. Okasa z uśmiechem cofnął pył do siebie.
- Słabeusz.
I wtedy poczuł okropny ból w plecach. I kolejny w prawym udzie. Upadł na kolana próbując chwycić się za krwawiącą ranę. Dolna połowa ciała wyłoniła się zza jego pleców. Ostrza na stopach przybrały kolor purpury i ociekały krwią.
- Nie daruję, nie daruję, nie daruję, NIE DARUJĘ KU!!!
Tym razem pył zamienił się w ogromną pięść, która zaczęła okładać stos drewna, pod którym przysypany był Buggy. Wrzeszczał przy tym okropnie, gdy w końcu chmura kurzu zasłoniła widok, złość ustąpiła lekko. Nemuri dyszał ciężko, rana zadana w udo krwawiła obficie. Prawdopodobnie któreś z ważniejszych naczyń krwionośnych zostało naruszone. Tylko co się stało z jego nogami? Zaczął się oglądać za siebie.
- Heh ledwo, ledwo.
Okasa nie mógł uwierzyć. Buggy trzymał się swoją ręką jedne ze stóp, które wyciągnęły jego poharatane ciało spod skrzyń. Gdy złączył się w całość przeciągnął się. Kości chrupnęły, a clown złapał się za krzyż.
- Cholera.
Wyszeptał.
- A więc ciężko się ciebie pozbyć ku. Ale to nawet i dobrze ku. Pocierpisz trochę dłużej ku. Nemu Nemu Shindayo-ni!**
Koszmarny pył rozczepił się na setki mniejszych stróżek, które niczym pociski ruszyły w kierunku clowna. Ten ze strachem na twarzy zaczął uskakiwać przed pociskami.
***
Magma powoli spływała z góry. Pył wulkaniczny zaczął powoli już opadać. Co rozsądniejsi znaleźli się już morzu. Piraci na widok swojego statku zmierzali ku niemu. Reszta ocalałych z kopalń musiała liczyć na siebie. Padł plan przejęcia okrętu Marines. Dżungla płonęła, a cała wyspa tańczyła pokryta ruchomymi cieniami. Jak na noc niebo było wyjątkowo jasne.
Na pokład wczołgali się Mohji, a za nim Ryś. Wyglądali fatalnie. Doczłapali do masztu i usiedli obok niego.
- Jesteście frajerami. Jak można przegrać z kimś takim jak ci nurkowie?
- Zamknij się!
- Raurgh!
Odpowiedzieli Cabaji’emu.
***
W końcu go trafił. Buggy trzymał się za lewe ramię, które krwawiło. Do tego całe było zimne i nie mógł nim poruszać.
- To koszmarna rana ku. Trafiony nim organ zostaje sparaliżowany nawet na kilka godzin ku.
Wyjaśnił Okasa. Buggy wrzasnął ze złością.
- Bara Bara Senbei!
Nogi, znów poleciały z zawrotną prędkością. Nemuri zasłonił się tarczą z pyłu. Uderzenia cios za ciosem, spychały Okasę w tył. Z każdym obrotem chłopak przesuwał się do tyłu. W końcu zaparł się nogami o skrzynie. Jedna z nóg oparła się o ziemię za to druga przycisnęła chłopaka do skrzyń. Obok Nemuri’ego przeleciała jedna z rąk Buggy’ego uzbrojona w sztylet. Przecięła sznury podtrzymujące skrzynie. Te legły na Okasę. Buggy złączył swoje ciało. Tak jak myślał to nie podziałało na tego koszmarnego dzieciaka. Gdy tylko kurz opadł ukazała się czarna kopuła. Ta po chwili rozwiała się tworząc chmurę nad Nemurim.
- Nie myśl, że dam się nabrać na tak łatwą sztuczkę ku, którą sam wymyśliłem.
- Liczyłem, że pocierpisz jeszcze trochę.
Natarli na siebie jak dzikie bestie. Na pięści, to był pojedynek ich siły, nie szatańskich istot drzemiących w ich ciałach. Cios za ciosem, pięść za pięścią. Ich twarze przybierały coraz krwawszy obraz. Pojedynek umysłów, Buggy jak nigdy dotąd nie miał ochoty na podstępy, na oszukiwanie, pragnął zwycięstwa zdobytego własną siłą.
- Zniszczę cię!
Wrzasnął Buggy i kolejny cios spadł na twarz chłopaka. Nemuri zaatakował. Posłana pięść ominęła cel, ten jednak w ślad za nią posłał nogę, która uderzyła clowna w brzuch. Buggy skulił się lekko. I wtedy zobaczył jak Nemuri znów wysyła swoją mroczną chmarę pyłu, który próbuje wedrzeć mu się do ciała. W kapitanie znowu odżyła jego stara osobowość, znowu zapragnął za wszelką cenę, każdym kłamstwem i podstępem zmieść wroga z przed siebie. Całą swoją siłą woli i złością odbił atak.
- Bara Bara Hou!
Ręka Buggy’ego przeleciała w powietrzu. Palce chwyciły gardło Okasy. Z całej siły dłoń sprawiła, że Nemuri zaczął iść do tyłu. Rękoma starał się zedrzeć śmiertelny uścisk dłoni. W końcu znów natrafił na skrzynie za swoimi plecami. Dłoń puściła, za to druga niczym cień przemknęła obok i znowu zaczęła przecinać liny i niszczyć wiązania rusztowania, które podtrzymywało wielką konstrukcję. Nemuri łapał dech i rozmasowywał gardło. Przez zamglone oczy zobaczył co robi pirat i zaśmiał się.
- Nie da się mi zrobić mi krzywdy w taki sposób ku.
Buggy się uśmiechnął.
- Tak się składa, że także się uczę na swoich błędach!
Skrzynie jedna za drugą zaczęły spadać. Jedna za drugą, a wtedy Okasa zrozumiał okrutną prawdę. A więc został pokonany przez pirata. Uśmiechnął się sam do siebie. Nie próbował się obronić przed żadną ze skrzyń. Po chwili zniknął pod stertą zwykłego pyłu i kurzu. Buggy usiadł i odsapnął.
***
Alvida w końcu znalazła wejście do magazynu. Za nią szalało piekło, powietrze z minuty na minutę robiło się coraz to cięższe. Wulkan szalał. Ten kto został na wyspie mógł nie mieć już przyszłości. W magazynie szalał półmrok. Dostrzegła jednak okropny bałagan jaki panował. Mnóstwo rozwalonych skrzyń i pełno kurzu w powietrzu. Alvida dostrzegła także Buggy’ego opartego plecami o ścianę. Podbiegła do niego szybko.
- Gdzie jest Nemuri? Gdzie nasz statek, gdzie reszta?
Buggy odpowiedział cicho.
- Odpłynęli. A Nemuri?
Buggy bezsilnie podniósł rękę i wskazał stertę połamany skrzyń tą bardziej pod ścianą. Alvida podeszła i ujrzała jak z nad nich wystaje ręka. W zaciśniętej dłoni trzymał morski kamień, który go zgubił. Palce mocno oplotły się wokół jego dziedzictwa.
- Straszna śmierć jak dla tak młodego człowieka. Naprawdę jesteś człowiekiem bez serca.
Buggy uśmiechnął się delikatnie.
- Być może.
Alvida popatrzyła na clowna. Był wycieńczony, a jego twarz jakoś specjalnie nie radowała się z przegranej wroga. Nagle zauważyła w jak potwornym stanie była ręka pirata. Cała we krwi, pościerana i posiniaczona, jakby została przygnieciona ogromnym ciężarem.
- Szukasz kluczy?
Alvida ocknęła się. Buggy posłał rękę z jednym większym.
- Skąd go masz?
- Myślałem, że to klucz do jakiegoś skarbu i mu zakosiłem podczas bitki.
Zamek trzasnął. Kajdanki opadły z głuchym łoskotem. Buggy przyjrzał się w oddali spływającej pomiędzy drzewami magmie.
- Musimy stąd odejść inaczej i tak zginiemy.
- Jak chcesz to zrobić bez statku?
Spytała Alvida.
***
- Kapitanie Buggy chlip! Gdzie jesteś?
Mohji ocierał sobie łzy i smarki. Ryś wyciskał je za to z grzywy. Cała Załoga z przerażeniem i bólem spoglądała na płonącą wyspę. Tylko jeden Cabaji stał z niewzruszoną miną. Mohji z pretensjami natarł na drugiego oficera.
- Jak ci może nie być żal kretynie chlip, naszego kapitana?
- Bo ja w odróżnieniu od was idiotów wierzę w naszego kapitana!
Mohji jakby się lekko uspokoił. Nagle pokładowy młotek z radością zaczął krzyczeć.
- Tam! Tam być pani Alvida!
Wszyscy spojrzeli na niego tępo. Ten podskakiwał jak idiota i machał ręką w kierunku zbliżającego się statku. Był cały w sercach i różowy. Wszyscy rozpoznali w nim statek Alvidy. Mohji spojrzał na Cabaji’ego.
- Pierwsze co zrobiłem, to odciąłem liny holownicze statku pani Alvidy ponieważ wiedziałem, że nasz kapitan jest jeszcze na wyspie, i że prędzej czy później zjawi w magazynie.
Cabaji spojrzał z dumą na akrobatę. I on jest niżej ode mnie pomyślał.
***
W końcu dwa statki spotkały się. Radości z powrotu kapitana nie było końca. Cabaji dostał pochwały i niezłą część złota, którą ukradł dla siebie. Mohji i Ryś za to ochrzan. I gdyby nie to, że udało im się pokonać tresera zostaliby ukarani widowiskowo. W końcu Big Top zniknął za linią horyzontu. Wyspę Nemuri opuściły jeszcze dwa statki. Statek Marines ukradła reszta ocalonych więźniów. Banda Nemuri’ego miała jednak jeszcze swój własny statek. Płynęli nim Midori i jego ocalałe kury, Sorairo, Sparks i kilkudziesięciu Marines. Sparks zszedł do kajuty i usiadł obok koi. Złapał za dłoń opatrzonego brata.
- Obiecuję ci, że zemścimy się na tych piratach! Klnę się na mój tytuł.
Nemuri patrzył spokojnie w sufit. Po chwili odpowiedział.
- Mogłem zginąć.
Brat spojrzał załzawionymi oczyma na twarz brata. Ten kontynuował.
- Kiedy pogodziłem się ze śmiercią, spojrzałem na mojego przeciwnika. Pokonał mnie w uczciwej walce, pomimo tego, że ja oszukiwałem. Oddałem mu więc ukłon, a on…
Okasa spojrzał na twarz brata. Sparks trzymał kurczowo jego dłoń i się smarkał.
- On mnie wypchnął. Własną ręką wypchnął mnie spod spadających skrzyń na tyle, abym doznał uszczerbku. Dlatego tak jak pogodziłem się ze śmiercią godzę się z porażką. Proszę płyńmy do twojej bazy. Nie mam ochoty na kolejne starcia z kim kol wiek.
Sparks rozpłakał się na dobre i położył twarz na brzuchu brata i objął go rękami.
***
A wieczorem piraci świętowali. Zdobyli mnóstwo złota i nie doznali poważniejszych strat w załodze. Tylko jeden Buggy siedział zamknięty w swej kajucie. A ostatniego odważnego, który ośmielił mu przeszkadzać sprał ostro i powiesił za gacie na maszcie. Alvida podeszła do drzwi i usiadła obok nich.
- Uratowałeś tego chłopca.
- Zamknij się.
Maczuga jednak nie miała zamiaru dać dziś kapitanowi spokoju. Strasznie interesowała ją jedna rzecz.
- A więc kapitan Buggy ma serce?
Usłyszała kroki, po czym drzwi otworzyły się i stanął nad nią Buggy. Pochylił się nad nią i wyszeptał.
- Po pierwsze ja go nie uratowałem, starałem zabrać się stamtąd rękę i mi wpadła na niego. To było niezamierzone działanie, które skończyło się dla mnie fatalnie jasne?
Alvida się uśmiechnęła i spytała.
- To czemu go nie dobiłeś? Mogłeś go zabić. Był całkiem bezbronny.
Buggy stał chwilę po czym zaczął wywijać jej pięścią przed twarzą.
- A spróbuj powiedzieć komuś o tym a zabiję.
Zdanie tak ociekało jadem, że niemal rozbawiło piratkę. Uśmiech wstąpił na jej twarz. Clown zirytowany jak nigdy trzasnął drzwiami.
- I nie mam serca! To tylko nie chcący go uratowałem!
- Powiedziałeś, że go uratowałeś?
Buggy wrzasnął.
- Wydawało ci się głupia babo!
Po raz pierwszy od dawna położył się spokojnie i zasnął błogim snem, który mógł zawdzięczać już tylko jednej osobie.
*Komagire-ni Keru- ciąć na kawałki
** Shindayo-ni nemuru- znaczy tyle co spać jak zabity.
Ktoś się mnie spyta czemu nie zabiłem Nemuri’ego. Wiecie to dziwne, ale w pierwszych planach miał zginąć i było tak do chwili, gdy zacząłem część, w której przysypują go skrzynie z Kairouseki. Zrozumiałem chyba Odę. Było mi jakoś tak żal chłopaka i pomimo tego, że sam narzekam na brak umierania w OP nie mogłem się przemóc. Sądzę, że wielu kolesiom przydała by się śmierć, ale w moich oczach Okasa nie zrobił aż tak wielkiego zła, aby zasłużyć na aż tak surową karę. Mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie. A 10 część w przygotowaniu.