Kaito postanowił się przejść z zamiarem obejrzenia całego statku. Doszedł do mostka. Duże pomieszczenie pełne sprzętu elektronicznego. Diana siedziała w fotelu, z rękami założonymi za głowę i bosymi stopami na sterach. Wpatrywała się ze skupieniem w jakieś cyferki na ekranie.
Zwiadowca przysunął sobie jakiś fotel i usiadł na nim, rozcierając bolącą nogę.
Popatrzył na monitor, na którym widać było rozkład tlenu, w poszczególnych pomieszczeniach. Mężczyzna zadał nurtujące go pytanie. Kobieta zmarszczyła czoło i zamyśliła się przez chwilę.
-To nie jest ekscytująca opowieść. -powiedziała i przeciągnęła się jak kotka-
To sprawka tych jebanych mutantów- nekromorfów...
Mieliśmy przestarzałe dane. Wywiad nawalił. Oczyszczaliśmy jedną z kryjówek tych pierdolonych unitologów. Nie wiedzieliśmy, że mają tam jeden z markerów. Wypuścili na nas nekromorfy.
Widziałam jak rozszarpują połowę naszego oddziału. Wiesz mi, nieprzyjemny widok. Byliśmy szkoleni do walki z lud??mi, a nie z tymi potworami. Trzeba im strzelać w kończyny. Zapamiętaj to sobie do końca życia. Jeden z tych potworów złapał mnie właśnie za rękę. ??eby się uwolnić musiałam rozciąć mu połowę twarzy. I to był mój błąd. Zamiast krwi miał kwas. Jakoś udało nam się uciec. Nie pytaj jak. Przez całą drogę kapitan niósł mnie na plecach. Jakimś cudem przebiliśmy się do statku i odlecieliśmy. Nasz oddział liczył dwadzieścia osób. Przeżyło tylko sześć.
Następnego dnia skóra doszczętnie zeszła mi z ręki. Widziałam plamy wypalonych mięśni, z których lała się ropa. Do tego tak wysoka gorączka, że rzucało mną po całym stole. Podobno wdało się jakieś zakażenie. Musieli uciąć całą rękę. Zamiast niej doczepili mi to...
Kobieta skończyła. Popatrzyła na lewą rękę i zacisnęła pięść. Obróciła się i zobaczyła stojącą w drzwiach Tie. Zwiadowca także nie usłyszał kiedy lekarka weszła. Zameldowała, że z Sarą wszystko w porządku. Diana pokiwała głową i obiecała, że zajrzy do kobiety. Wnet przyleciał Sandler i zaczął coś wygadywać o głośnikach, tańcu, disco i alkoholu. Diana zerwała się na równe nogi.
- Co wy kurwa robicie z moim statkiem? -zapytała przerażona wciągając buty.
Pierwsza noc na statku była magiczna. Po szalonej imprezie wszyscy byliście na takim kacu, jakiego nie pamiętaliście od dawna. Oczywiście Ci co pili. Sandler, który bawił się najlepiej z was wszystkich, obudził się bez gaci w ładowni. Bolało go dupsko, twarz. Generalnie wszystko. Do dziś nie mógł sobie przypomnieć, co się wtedy stało.
Cała podróż minęła wam na ciągłej pracy. Diana widząc, że nie można was zostawić ani na chwilę, cały czas goniła was do roboty. Uważaliście to za nieco niesprawiedliwe, bo i ona tankowała równo z wami. Nie spodziewaliście się, że kobieta ma tak mocną głowę. Nawet udało jej się trafić do swojego łóżka o własnych siłach, czego nie można było powiedzieć, o niektórych z was.
Ostatniego dnia podróży, na dół zeszła do was Sara. Był to pierwszy raz kiedy ją widzieliście. Po wybudzeniu została umieszczona w pokoju Diany. Słyszeliście, że dziewczyna w nocy miewa koszmary lecz to normalne po tak traumatycznych przeżyciach. Wspólnie ustaliliście, że lepiej będzie, gdy ktoś zawsze przy niej będzie. Miała ze sobą
BRO?, otrzymaną od diany. Pani kapitan pomyślała, że lepiej będzie, gdy dziewczyna będzie miała coś przy sobie do obrony. Sara zasiadła za stołem.
- Chciałabym wam wszystkim podziękować. Wiem ile dla mnie zrobiliście. Nie musieliście, ale jednak ruszyliście mi na pomoc. -mówiła łamliwym głosem, a po jej policzku spływały łzy-
Nie wiem, czy kiedykolwiek wam się odwdzięczę.
Usiadła cała czerwona, ze spuszczoną głową. Powoli zabrała się do jedzenia.
W końcu dolecieliście. Diana zawołała was na mostek, by każdy mógł zobaczyć rozbity statek. A ten był ogromny. Zbliżaliście się do okrętu. Zobaczyliście ogromną dziurę w kadłubie. Widocznie statek nabił się na skały przy awaryjnym lądowaniu. Tylna część statku wisiała nad głębokim uskokiem.
Powoli podlecieliście do jednego z włazów lądowiska. Śluza automatycznie zaczęła się otwierać, lecz drzwi zacięły się w połowie. To wystarczyło byście wlecieli. Diana przełączyła się na ręczne sterowanie i ostrożnie manewrując przeciskała się przez niesprawne wejście.
Nagle przed szybą mignęło coś białego. Rozmyta smuga. Kobieta przestraszona przyciągnęła stery do siebie. najpierw usłyszeliście huk, a potem rzuciło wami o podłogę. Najwidoczniej zahaczyliście o nieotwarte drzwi. Zbierając się z głośno przeklinaliście. Nic nikomu się nie stało, pomijając kilka stłuczeń. Co to jest dla grupy takich zabijaków jak wy. Usłyszeliście buczenie:
"Wykryto naruszenie kadłuba. Osłony nieaktywne. Uzbrojenie nieaktywne. Wykryto..."
Kapitan wcisnęła jakiś przycisk, który wyłączył alarm.
- Ja pierdole. Ktoś widział co to było? -zapytała. Wszyscy, którzy to widzieli pokręcili głowami. To było za szybkie, by wasze oczy mogły wychwycić jakikolwiek szczegół.
Luk ładowni zamknął się za wami i lądowisko napełniło się powietrzem. wszyscy zebraliście się w ładowni. Ubraliście kombinezony, sprawdziliście i wyczyściliście broń. Niektórzy czuli niepokój, podniecenie, lęk. Diana weszła do ładowni. Miała ubrany na sobie swój pancerz z doczepioną do niego uprzężą. Przez ramie przerzuconą miała linę. Ciągnęła za sobą skrzynię z narzędziami i jakiś worek. Za nią szla Sara i Pan Precel. Dziewczyna miała na plecach przewieszoną swoją broń, a mały żydek ubrał na siebie o wiele za dużą kamizelkę kuloodporną.
Diana wyciągnęła z worka kilka paczek świateł chemicznych.
-
Wszystko wskazuje na to, że na Enduriel'u nie ma zasilania. Zanim zaczniecie szukać przesyłki będziecie musieli je włączyć. -powiedziała podchodząc do każdego z was i rozdała każdemu sprzęt-
Powinno jarzyć się kilka świateł awaryjnych, ale nie daje sobie za to głowy uciąć. Równie dobrze może być tam ciemnio jak w dupie. Na pewno nie zaszkodzi.
Popatrzyła na was. Ostatnie poprawki, dopinanie pancerzy, przeliczanie magazynków, sprawdzanie łączności.
- Powtórzmy plan. Idziecie odpalić zasilanie i ruszacie do ładowni. Precel pomaga znale??ć wam paczkę. Te wszystkie numerki są w jego głowie więc nie powinno być problemu. Przerzucacie ładunek do punktu przeładunkowego. Ja jak naprawie statek to podleca tam i załadujemy przesyłkę. Załoga do dziś się nie odezwała, więc przyjmujemy, że wszyscy zginęli.-powiedziała. Nikt nic nie mówił. Znaliście ten plan na pamięć. Diana przeładowała karabin-
No to idziemy.
// Tak dla urozmaicenia.
Światła na sali gasną, zaczyna lecieć muzyka: http://www.youtube.com/watch?v=wyz_2DEah4o
Drzwi od ładowni Phoenix'a otwarły się. Wasza piętnastka powoli wyszła. Wszyci trzymali broń w pogotowiu, czujnie rozglądając się na boki. Ruszyliście energicznym krokiem w kierunku wyjścia z lądowiska. Diana przy pomocy Sary zaczęła się wspinać na statek. Kobieta tylko trzymała linę asekuracyjną. Pani kapitan nie chciała jej dawać, żadnego zadania, które mogłoby pogorszyć jej stan zdrowia. Weszliście do długiego, zatopionego w półmroku korytarza. Miejscami zapalone były światła, które widocznie były podłączone do zasilania awaryjnego. Powoli ruszyliście przed siebie.